#Chapter Twenty Six

DaeHee

-TaeHyung? Gdzieś ty się podziewał? Od godziny próbuję się z tobą skontaktować!

Czuję falę ulgi na widok TaeHyung'a w progu mojego mieszkania. Wciąż jest w stroju do treningów, jakby właśnie usłyszał to, czego dowiedziałam się nieco wcześniej, i natychmiast uciekł z boiska. Ma nieco zamglony wzrok i trochę się chwieje, ale to jego twarz zapamiętam na zawsze. Łączy się w niej mały chłopiec, zbuntowany nastolatek i wściekły dorosły mężczyzna.

-Musiałem się napić. Chciałem przyjść do ciebie, ale uznałem, że muszę się najpierw napić -wyjaśnia nieco bełkotliwie, śmiejąc się przy tym i potrząsając głową. -To, co mówię, nie ma sensu. Oto motto dzisiejszego dnia: nic nie ma sensu.

-Chodź. Wejdź. -Wciągam go do środka i prowadzę za rękę do kanapy. -Włączyłam relację w telewizji i zobaczyłam go w drużynie Aces. Od tego czasu odchodzę od zmysłów, próbując się z tobą skontaktować.

Pada na kanapę, lecz nie odzywa się. Słucha mojej nerwowej paplaniny, którą próbuję uśmierzyć dręczący mnie przez ostatnie półtorej godziny niepokój o to, czy wszystko z nim w porządku.

-Porozmawiaj ze mną. Proszę -rzucam błagalnie, patrząc, jak siedzi bez słowa na kanapie przede mną. Muszę wiedzieć, co zrobić, żeby mu pomóc.

Przedłużającą się ciszę zakłóca jedynie szum głosów komentatorów toczącego się na ekranie meczu. Zastanawiam się, czy powinnam to wyłączyć. TaeHyung jest wyraźnie rozbity, co intensyfikuje wypity przez niego alkohol, a ja czuję się bezradna, bo mogę tylko stać i patrzeć, jak on wbija wzrok w swoje ściśnięte między kolanami dłonie.

-Przyniosę ci wody.- mówię, ale gdy się odwracam, TaeHyung łapie mnie w pasie i ku mojemu zaskoczeniu przyciąga mnie do siebie. Obejmuje mnie w biodrach i opiera czoło na moim brzuchu, a czapka zsuwa mu się z głowy.

Serce mi pęka, gdy na niego patrzę. Na pewno dręczą go teraz niełatwe myśli. Wiem to, bo sama je miałam. Robię więc jedyne, co mogę: wplatam palce w jego włosy i pozwalam mu być ze mną i czerpać to, czego ode mnie potrzebuje.

Stoimy tak przez pół treningu. Przez cały czas zastanawiam się, co zrobić, żeby było lepiej. Nagle jednak wyrywa mi się parsknięcie, gdyż uświadamiam sobie, jak głupio to brzmi. Postanawiam zrealizować następny pomysł, który przyszedł mi do głowy.

-Rozmawiałam dzisiaj z doktorem Kimble'em. Damy NamJoon'owi trzy tygodnie na tymczasowe okupowanie twojej pozycji i zaprezentowanie swoich umiejętności. Po trzech tygodniach wrócisz na boisko, wszyscy zobaczą różnicę w umiejętnościach i uświadomią sobie, jak bardzo im ciebie brakowało.

Chichocze, a ciepło jego oddechu uderza w mój brzuch. Napina palce na moich biodrach, po czym rozluźnia je i powoli odchyla się na kanapę. Ciągnie mnie za biodra, żebym usiadła na nim okrakiem. Robię to, nie odrywając wzroku od jego oczu. Chcę, żeby na mnie spojrzał i w ten sposób pokazał mi przebłysk tego, co teraz myśli.

Ale on tego nie robi.

Odchyla głowę na oparcie i zamyka oczy. Spoczywające po bokach bioder kciuki zaczynają kreślić bezmyślne kółka na materiale moich dżinsów.

-Wyłączyłem telefon. Przepraszam, że nie odbierałem, ale uznałem, że najlepiej będzie przez jakiś czas z nikim nie rozmawiać.

Kiwam głową, lecz uświadamiam sobie, że on tego nie widzi.

-Jasne. Ojciec na pewno się o ciebie martwi. Rozmawiałeś z nim w ogóle? -Nie odpowiada, reaguje jedynie nieprzekonującym wzruszeniem ramion, które nic mi nie mówi.

-Wiesz, co mnie wkurza? -pyta z wyraźnym sceptycyzmem, którego nie rozumiem. -Co ja mu takiego zrobiłem? Miałem lepszy kontrakt z lepszym zespołem? Jest przecież mnóstwo zawodników z lepszym kontraktem... więc dlaczego wybrał mnie, żeby sobie pogrywać? Dlatego, że jestem uprzywilejowanym dziedzicem sławy ojca, a on uważa, że na to nie zasługuję? Dlatego, że sądzi, iż urodziłem się w czepku, ze złotym kijem w ręku, a on musiał o wszystko walczyć? Czy on nie rozumie, że bycie synem Cal'a Kim'a wcale nie wygląda aż tak różowo? Że oddałbym wszystko za chociaż jedną chwilę w karierze, w której nie byłbym oceniany jako syn „człowieka ze stali"?

Otwiera oczy i w końcu na mnie spogląda, zmęczony i nieco zagubiony.

-Wiesz, co jest jeszcze bardziej popieprzone? Wiesz, o czym myślałem, gdy siedziałem w barze po drugiej stronie ulicy?

-O czym? -pytam ostrożnie.

-Ja kocham ten sport, DaeHee. Powiedziałem ci kiedyś, że gram ze względu na ojca, i owszem, to prawda... Ale gram także dlatego, że to kocham. Baseball to dla mnie znacznie więcej niż tylko sport. To widoki, odgłosy i zapachy. Wiwaty ludzi, gdy zaliczysz home run, lepkość smoły drzewnej na kiju, zapach popcornu w powietrzu, stuknięcie szybkiej jak błyskawica piłki w rękawicę, wibracja po uderzeniu, która dociera przez palce aż do przedramienia, podziw na twarzy chłopca stojącego nad ziemianką, gdy zbiegając z boiska, rzucasz mu piłkę z gry... Kurna, DaeHee, mógłbym tak bez końca. To jest ścieżka dźwiękowa, film i wszystko w moim życiu. To jest moje życie. Jak mogłem być tak głupi, że dopiero pojawienie się NamJoon'a uświadomiło mi miłość, którą czuję dla czegoś, co było częścią mnie, jeszcze zanim się narodziłem?

Mam w oczach łzy, których nawet nie próbuję odpędzić. Mówi to z czcią, która jest bardziej wymowna niż jego słowa, a przecież one też są niezwykle wymowne.

Nachylam się, ujmuję jego twarz w dłonie i całuję go czule w usta, po czym opieram czoło o jego czoło.

-Obiecuję ci, że przywrócimy cię do szczytowej formy. Już do niej wróciłeś, musimy tylko poprawić pracę ramienia, żebyś mógł zagrać pełny mecz.

Kiwa głową, oddychając w moje usta. Czuję na palcach drapanie jego zarostu.

-NamJoon w drużynie nic nie znaczy. Może chodziło o jakiś stary transfer, powiązany z tym. Coś w stylu „zawodnik, którego nazwisko zostanie dopisane później". Może sprowadzili go, żeby jeszcze bardziej cię zmotywować do działania.

-Albo HoSeok jest dupkiem i zwyczajnie chciał mi dowalić.

Wiem, że to alkoholowa gadka, ale nie jest tak do końca pozbawiona podstaw.

-Rozumiem, dlaczego tak czujesz, ale tak czy inaczej, jesteś TaeHyung'iem Kim'em. Gwiazdą Aces. Nigdzie się nie wybierasz, więc po co robić problemy i wywoływać konflikt. Musiał być jakiś logiczny powód.

-I na pewno, gdy odsłucham te trzydzieści wiadomości, to go poznam, ale w tej chwili w ogóle mnie to nie obchodzi. W tej chwili mam ochotę się nad sobą poużalać, napić się jeszcze, posiedzieć z tobą i zastanowić się, jakim cudem mam widywać codziennie tego skurwiela i nie rozkwasić mu nosa.

Chichoczę i przyciskam się ustami do jego ust. Potem chowam głowę w zagłębieniu jego szyi.

-Ignoruj go.

-Łatwiej powiedzieć, trudniej wykonać.

-To prawda, ale najlepszym sposobem odegrania się na nim jest powrót i zdmuchnięcie go z powierzchni ziemi. Założenie jest takie, że miałeś kontuzję, więc nie będziesz w stuprocentowej formie. Nie sądzisz, że pokazanie, że jest zupełnie inaczej, byłoby ostatecznym „wal się" w jego stronę?

-Zasługuje na to, głupi baran.

-Owszem.

-Naprawdę uważasz, że jestem w stanie tego dokonać?

Ostrożna nadzieja w jego głosie chwyta mnie szponami za serce i już nie wypuszcza.

-Wiem, że jesteś.

-Nie mamy żadnych gwarancji.

-Masz rację, nie mamy żadnych gwarancji -powtarzam jego słowa. -Ale to nie gwarancje powinny motywować cię do działania, tylko możliwości.

*****************

Gdy po meczu zadzwonili jego koledzy, żeby wpadł na drinka, zachęciłam go do wyjścia. Potrzebuje teraz ich towarzystwa. Potrzebuje potwierdzenia, że nadal są z nim.

A ja potrzebuję czasu dla siebie.

Na myślenie.

Na przetwarzanie.

Na ponowne przeczytanie przekazanego mi przez Sally e-maila z wyjaśnieniem, że ojciec został skreślony z listy oczekujących na transplantację.

Nie żebym się tego nie spodziewała. Nowe serce nie wchodziło w grę. On ma zbyt słabe ciało, a jego system immunologiczny nie przyjąłby obcego organu.

Ale dopóki był na tej liście, miałam fałszywe poczucie nadziei.

A teraz już nie mam.

Moje serce potrzebuje jeszcze trochę czasu, żeby pogodzić się z tym, co umysł już wie.

Ale jak pogodzić się z czymś takim?

Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Pozdrawiam was, Wanessa

PS

Zapraszam do "Danger Man" oraz do nowego opowiadania z JeongGuk'iem w roli głównej!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top