#Chapter Ten
DaeHee
Oślepia mnie słońce. Chwilę trwa, nim przyzwyczaję się do jasności. W końcu otwieram oczy i widzę przed sobą twarz TaeHyung', częściowo ukrytą w jasnoniebieskiej poduszce.
W pierwszym odruchu przebiegam palcami po jego zaroście. Muszę go dotknąć, upewnić się, że jest prawdziwy. I potwierdzić wszystko, co wczoraj poczułam, gdy dochodziliśmy wspólnie raz za razem.
Mój drugi odruch to o, cholera.
Wczorajsze odurzenie zniknęło bez śladu wraz ze wschodem słońca. W jego miejscu pojawia się niejasna świadomość tego, na co pozwoliłam i czego chciałam, ale co nie mogło się wydarzyć.
Uderza mnie to.
O mój Boże.
Przespałam się z TaeHyung'iem Kim'em.
Przystojnym, seksownym, równie utalentowanym w łóżku, co na boisku TaeHyung'iem Kim'em. Tym, który leży teraz obok mnie nago na łóżku, a jego opalone i wysportowane ciało jest częściowo ukryte w tej nieskazitelnej pościeli.
Mój zawodnik.
Klient.
Moja przepustka do długoterminowego kontraktu z Austin Aces. Ostatnie życzenie ojca na liście rzeczy do zrobienia przed śmiercią, wisienka na torcie jego niewiarygodnej kariery.
Życzenie, które właśnie postawiłam pod znakiem zapytania, łamiąc żelazne reguły kontraktu.
W głowie mi się kręci, gdy myślę o możliwych konsekwencjach, gdyby ktoś się dowiedział.
Żołądek wykonuje salto na widok śpiącego TaeHyung'a, tak spokojnego i tak oszałamiająco cudownego.
A potem wraca panika. Nie w związku ze złamaniem kontraktu, na czym powinna być zogniskowana, lecz w związku z tym, jak się wczoraj czułam. To dopiero była jazda. Ale teraz, w ostygłej pościeli i bez zamroczenia żądzą, nie mam pojęcia, co zrobić z tymi nowymi uczuciami. Szczególnie że wciąż jeszcze się we mnie tlą.
O, cholera.
Co ja sobie myślę?
Nie ma mowy o żadnych uczuciach.
Nie ma mowy o niczym.
Nie powinno nawet dochodzić do seksu.
To miała być rehabilitacja.
Miałam pobudzić TaeHyung'a do działania pod względem sportowym, żeby wrócił na boisko i żebym mogła powiedzieć ojcu, że tego dokonałam. Żeby mógł być ze mnie dumny. I żeby miał kolejny powód do życia.
Obserwowanie TaeHyung'a tylko pogłębia burzę moich emocji, ale i tak wiem, co muszę zrobić.
Powoli, żeby go nie obudzić, i z poczuciem winy palącym jak kwas zsuwam się z łóżka. Jak mogłam być taką egoistką? Jak mogłam być tak nieodpowiedzialna? Szukam ubrań, walcząc z desperackim pragnieniem, by stłumić te myśli i wdrapać się z powrotem na łóżko, do niego. Żeby objął mnie i pocałował jak wczoraj, gdy w końcu stwierdziliśmy, że jesteśmy zbyt wyczerpani na kolejną rundę.
Z wojną w sercu i głowie, najciszej jak potrafię, wciągam dżinsy i rozglądam się po mieszkaniu w poszukiwaniu stanika i koszulki. Leżą na ziemi i są jak szkarłatna litera hańby, którą muszę założyć, by przypominała mi o tym, co zamierzam zrobić: wyjściu stąd, jak najciszej się da.
Jazda windą trwa całą wieczność.
Daje mi za dużo czasu na myślenie. Na żal. Na uświadomienie sobie, że TaeHyung mnie wczoraj podniósł. A ja mu na to pozwoliłam, chociaż ważę zdecydowanie więcej, niż powinien podnosić kontuzjowanym ramieniem. Może je uszkodził? Doprowadził do odnowienia kontuzji?
Nie. Nic mu nie było. To tylko paniczne myśli.
Bo w tamtej chwili na pewno nie było żadnego bólu. Pragnienie, zachłanność, pożądanie, egoizm i bezinteresowność owszem. Ale nie ból. Przypomina mi się ten jego seksowny pomruk i mam ochotę zatrzymać windę i wcisnąć przycisk ostatniego piętra zamiast holu. Wróć.
Nie mogę.
Wróć.
Przyciskam dłonią kilka przypadkowych przycisków i zaświeca się pięć pięter. Winda zatrzymuje się na następnym piętrze i drzwi otwierają się na wyłożony kosztownymi dywanami pusty korytarz z drzwiami do innych mieszkań.
Patrzę w tę pustkę, a w moim wnętrzu serce ściera się z umysłem.
Poczucie obowiązku z pożądaniem.
Złożone obietnice z osobistymi pragnieniami.
Obowiązkowość z buntowniczością.
Egoizm z altruizmem.
Drzwi się zamykają, a ja zamykam oczy i wciskam przycisk holu.
Gdy drzwi znowu się otwierają, trzymam się ostatkiem sił. Muszę się stąd wydostać, potrzebuję przestrzeni i czasu do namysłu. Zaślepiona emocjami, których nie potrafię przetworzyć, wpadam prosto na młodą studentkę i wytrącam jej z dłoni segregator. Próbuję pomóc jej w zbieraniu rozsypanych papierów, ale skupiam się na wydrukowanych słowach -wymagania nauczycielskie, coś tam o rozwoju dorosłych itd. -bo to znacznie łatwiejsze, niż spojrzeć jej w oczy. Zawstydzona, wykończona i na granicy łez mamrotam do liter w grochy na jej bluzie.
-Przepraszam -szeptam. Staram się sprawiać wrażenie skruszonej, ale czuję tylko odpowiedzialność cięższą niż cały mój świat.
Za ojca.
Za drużynę Aces.
Za TaeHyung'a.
Otwieram drzwi na ulicę, wciągam w płuca potężny haust porannego powietrza, a po moim policzku spływa pierwsza łza.
Nienawidzę się za to.
Tym mocniej, gdy słyszę w torebce dzwonek telefonu. Panika, którą czułam na górze, blednie w porównaniu z tym, jak czuję się, gdy spoglądam na ekran telefonu.
W jednej chwili moje wymknięcie się i zostawienie TaeHyung'a na górze stało się najzupełniej zasadne.
***********************
Dzwonek telefonu rozbrzmiewający przez bluetooth przerywa panującą w samochodzie ciszę. Wzdrygam się na ten dźwięk, a potem sztywnieję, bo nawet nie patrząc na ekran, wiem, kto dzwoni.
Ignoruję go.
Znowu dzwoni.
Znowu go ignoruję.
Znowu dzwoni.
Po trzech rundach ignorowania dzwonka wiem już z całą pewnością, że wymknięcie się było kompletnym tchórzostwem. I chociaż czuję przemożną chęć zignorowania połączenia po raz kolejny, nie potrafię się na to zdobyć. Muszę z nim pogadać, wyprostować to jakoś, żeby nie zniszczyć naszej relacji zawodowej, dlatego zaciskam zęby i odbieram.
-Halo?
-Gdzie ty, u licha, jesteś? -W głośniku rozbrzmiewa głos TaeHyung'a. Zagubiony, pełen niedowierzania oraz z nutką wściekłości i poczucia odrzucenia.
-Dzień dobry. -Przede wszystkim profesjonalizm, DaeHee.
-Byłby lepszy, gdybyś została ze mną. Ale nie zostałaś. Trochę tego nie rozumiem.
-TaeHyung. -Jego imię jest jak westchnienie. Gałązka oliwna. Coś, co wyjaśni mu powód, którego nie mogę mu podać.
-Nie mów tak do mnie, DaeHee. Gdzie jesteś? Bo z całą pewnością nie ma cię w moim łóżku.
Mój ojciec jest chory. Sally pisała pięć razy, gdy leżałam w twoim łóżku. Próbowała mi przekazać, że miał problemy z oddychaniem. Pytała, czy mogłabym wpaść do domu i go odwiedzić, żeby nie tylko poprawić mu humor, lecz także przypomnieć, dlaczego powinien walczyć z całych sił, by wyjść z tego dołka.
-Mam parę spraw do załatwienia -kłamię.
Też wolałabym być z tobą. Wolałabym spotkać cię w innych okolicznościach. W których ta cała sytuacja byłaby dziesięć razy prostsza.
-Spraw? Wow. Niezły sposób na poprawienie facetowi samooceny. „Hej TaeHyung, wczoraj w nocy było świetnie, ale wolę pójść do sklepu po papier toaletowy, niż uprawiać z tobą poranny seks" -mówi, próbując naśladować mój głos, ale i tak wyraźnie słychać jego poirytowanie.
Zerkam za siebie i zmieniam pas. Jednocześnie zbieram się na odwagę, by powiedzieć to, co muszę, chociaż tak naprawdę wcale tak nie czuję.
-Wczorajsza noc była błędem -szepczę, jakbym nie chciała, żeby to usłyszał. Bo nie chcę.
To kłamstwo.
-Że co?
-Nie możemy tego robić.
-Cóż, ale zrobiliśmy i było niesamowicie, więc powiedz mi coś, w co będę miał szansę uwierzyć.
Boję się, co będzie, gdy zobaczę ojca po raz pierwszy od miesiąca.
Chrząkam, ale po raz drugi tego ranka przegrywam walkę z łzami. Zbieram się jednak na nadludzki wysiłek, by zabrzmieć jak najbardziej neutralnie.
-Jeśli HoSeok się o tym dowie, zwolni mnie.
-Bzdura -ripostuje, ale oboje dobrze wiemy, że to prawda, co wynika z milczenia, które po tym zapada. Wykorzystuję ten moment, żeby przemówić mu do rozsądku.
-Jestem na kontrakcie z twoimi pracodawcami, TaeHyung. Muszę zachować obiektywizm... A na pewno nie będę postrzegana jako obiektywna, gdy prześpię się z tobą, a potem powiem im, żeby przywrócili cię do składu. Możesz myśleć, że przesadzam, ale oni kwestionują każdą opinię, jaką wysuwam na twój temat. Moją wiarygodność trafi szlag, a tymczasem jest ona niezbędnym i kluczowym elementem mojej pracy.
-Wiarygodność to jedno, DaeHee. Przespanie się ze mną to coś innego. Znajdź lepiej inny wykręt, żeby nie musieć wyjaśniać, dlaczego wymknęłaś się chyłkiem jak jakaś jednonocna przygoda. Poczekam.
Nie podoba mi się, że po jego słowach pogrążam się w uldze i smutku. Ale tak się dzieje, bo TaeHyung nie uważał mnie za jednonocną przygodę, a ja wiem, że to nie może się powtórzyć.
-Ja po prostu nie mogę w tej chwili. Gdyby ktoś się dowiedział, to...
-Nikt się nie dowie. Zamierzasz komuś powiedzieć? Bo ja nie.
Kto jeszcze wie o wczorajszej nocy i mógłby się wygadać?
Rozpaczliwie szukam jakiegoś wyjaśnienia lub uzasadnienia.
-A co jeśli ktoś zauważy, że wychodziłam z twojego mieszkania? Inny zawodnik? Dziennikarz? Dziewczyna w holu? A potem pójdą z tym do prasy?
-Dziewczyna w holu? O czym ty mówisz?
-O niczym. O nikim. -Potrząsam głową i ściskam mocniej kierownicę ze świadomością, że brzmię schizofrenicznie, ale i tak nie potrafię się powstrzymać. -Nieważne.
-Coś przede mną ukrywasz.
-Nie. -Głos mi się łamie. Chrząkam. -Nic nie ukrywam.
-Ja po prostu...
-„Ja po prostu"? Tyle zamierzasz mi dać?
-Muszę kończyć.
-Wrócimy jeszcze do tej rozmowy, DaeHee.
Nie, nie wrócimy.
Rozłączam się tuż przed pierwszym szlochem. Wiem, że jestem zbyt emocjonalna. Wiem, że cała ta sytuacja z ojcem mnie rozbija. Wiem też jednak, że TaeHyung ma w sobie coś, z czego wolałabym jeszcze nie rezygnować, ale muszę.
Czy on jest typem faceta, który odchodzi?
Jasne, że tak. Wszyscy mężczyźni odchodzą, DaeHee. Wszyscy ludzie. Tacy właśnie są.
Ale co z wczorajszą nocą? Co z wzbudzonymi przez niego emocjami? Nie tylko erotycznymi, chociaż seks też był niewiarygodny, ale wszystkimi pozostałymi, które kotłowały się we mnie przed zaśnięciem i wciąż buzowały po przebudzeniu. Czy to cokolwiek znaczy? A co ważniejsze, czy chcę pozwolić im, by cokolwiek dla mnie znaczyły?
Walczę z pragnieniem oddzwonienia. Mam ochotę poprosić o przełożenie tego na inny czas i miejsce. Powiedzieć mu, że mam ciężko chorego ojca, wyjaśnić, dlaczego kontrakt jest tak istotny, i wyznać, że jestem przerażona. Bo skoro jedna noc wzbudziła takie emocje, to jak się będę czuła po kilku kolejnych?
Ale nie mogę oddzwonić.
Bo tu chodzi o mojego ojca.
O złożoną mu obietnicę.
O to, że opuściły mnie wszystkie osoby, które naprawdę kochałam.
A osoba, którą kocham najbardziej, wkrótce do nich dołączy.
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Pozdrawiam was, Wanessa
PS
W dodatku mamy NOWĄ OPOWIEŚĆ O JEONGGUK'U!!!! (Soldier II Jeon JeongGuk II +18)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top