#Chapter Twenty Seven

DaeHee

Staję jak wryta w chwili, gdy dostrzegam TaeHyung'a.

Mamy z wózkami muszą mnie wymijać i wpada na mnie jakiś mały chłopiec, lecz ja się nie ruszam. Nie mogę pojąć, jak to możliwe, że sam widok TaeHyung'a łagodzi mój dzisiejszy stres.

Leży na trawiastym zboczu za ogrodzeniem po lewej stronie boiska, ma skrzyżowane nogi w kostkach, dłonie podłożone pod głowę i nisko osadzoną baseballówkę Aces na głowie. Obserwuje mecz małej ligi, w trakcie którego pięcio- czy sześcioletni chłopcy dokładają wszelkich starań, by opanować jego sport.

Są uroczy, a tym bardziej mężczyzna, obserwujący ich incognito spoza boiska, lecz mimo to wyraźnie widzę, że coś go dręczy. Opuścił dziś sesję treningową, co mu się nigdy nie zdarza, a krótki SMS od niego niczego mi nie wyjaśnił.

Powinnam stąd pójść. To, że nie odpowiedział na żadną z moich wiadomości, powinno być dla mnie wystarczającą wskazówką, że woli zostać sam, a moja obecność tutaj wcale mu w tym nie pomaga.

Nie potrafię jednak odejść. Nie jestem w stanie. I doskonale zdaję sobie sprawę, że moja niezdolność do odejścia wynika z czegoś więcej niż chęci poznania powodu jego dzisiejszych wagarów. To tego rodzaju coś więcej, które często budzi mnie nad ranem i każe mi pomyśleć o czymkolwiek, co nie byłoby w żaden sposób związane z TaeHyung'iem, ale szybko usypia mnie z powrotem równy rytm jego oddechu obok mnie.

Tego rodzaju coś więcej kazało mi przyjść do parku kilka przecznic od stadionu. Stoję tu teraz i zastanawiam się, dlaczego gonię za mężczyzną, skoro zawsze to ja uciekałam.

Ale obserwowanie go w jego środowisku, gdy ogląda sport, który kocha najczystszą miłością, ma w sobie coś, co głęboko na mnie działa i skłania mnie, by do niego podejść.

-Ty po prostu nie możesz wytrzymać bez tego sportu, co?

-Na to wygląda -odpowiada w zamyśleniu, nie racząc mnie spojrzeniem, gdy siadam na trawie obok niego.

Siedzimy w milczeniu i patrzymy na aktualny trening. Obdarzeni świętą cierpliwością ojcowie próbują nauczyć synów, jak machać kijem lub uderzyć niską piłkę. Bezwiednie zaczynam się zastanawiać, co TaeHyung sobie myśli. Ciekawe, czy chciałby zamienić swoje wspomnienia na takie, w których gra się dla zabawy, bez presji wynikającej z tego, że musisz dorównać standardom ustanowionym przez ojca. Czyżby dlatego tu przyszedł?

Kończy się kolejny trening. Kolejna runda przebijania piątek i członkowie zespołów wchodzą na boisko lub wracają do ziemianek. A ja nadal nie mam pojęcia, co dzieje się w głowie siedzącego obok mnie mężczyzny.

-Olałeś mnie dzisiaj -odzywam się po chwili.

Kiwa głową.

-No.

-U mamy wszystko w porządku? -Szukam czegoś, co mnie z nim połączy, bo wydaje się niesłychanie odległy.

-Tak.

-Po prostu musiałeś odetchnąć świeżym powietrzem? -pytam z nadzieją, że skłonię go do mówienia.

-Tak.

-Chcesz o tym pogadać?

-Nie -odpowiada. Zwiesza głowę na moment i pociera dłonią policzek. Podnosi głowę, rzuca mi przelotne spojrzenie bez wyrazu i wraca do obserwowania gry. Widzę po nim, że jest poruszony.

Zwieszone ramiona. Pokonana postura. Napięcie w jego przystojnej twarzy.

-Chcesz, żebym sobie poszła?

Proszę, powiedz, że nie.

-Nie.

Wzdycham z ulgą. Jedyne, czego teraz pragnę, to oprzeć głowę na jego ramieniu, żeby jakoś się zbliżyć, ale wiem, że nie mogę, bo jesteśmy w miejscu publicznym. Wystarczy, że jedna osoba rozpozna w tym widzu za zewnętrznym polem TaeHyung'a, zrobi mu zdjęcie telefonem i...

-Manny? -pyta, wyrywając mnie z zamyślenia swoim domysłem na temat źródła moich informacji o jego miejscu pobytu.

-Tak -potwierdzam, przejmując jego manierę jednowyrazowych odpowiedzi, a on chichocze cicho.

-Mój pierwszy sezon w Aces był ciężki -zaczyna wyjaśniać. -Kilka meczów stanowiło prawdziwe wyzwanie i namieszało mi w głowie. Z samymi umiejętnościami nie zajdziesz zbyt daleko w tym sporcie, gdy brakuje ci pewności siebie, a z tym było u mnie kiepsko. Uważano mnie za wschodzącą gwiazdę i robiono wokół tego sporo szumu, lecz ja grałem poniżej oczekiwań. Koledzy z zespołu i trenerzy rzucali mi porady, lecz ja słyszałem tylko biały szum. Po jednym szczególnie nieudanym meczu Manny przyszedł do szatni i kazał mi iść za sobą. Myślałem, że zwariował. Była niemal północ, a ja podążałem za nim ulicami miasta. W końcu trafiliśmy tutaj. Kazał mi usiąść na środku pustego boiska i powiedzieć, co pamiętam z grania jako dzieciak.

-Wskrzesił radość z gry -mruczę. Uśmiecham się na myśl o nich dwóch w ciemnościach na tym stadionie.

-Właśnie. Dzięki niemu przypomniałem sobie te wszystkie chwile, gdy po raz pierwszy poczułem, że kocham ten sport. A potem powiedział, że mam wrócić następnego dnia o dziesiątej. Tak zrobiłem. -Uśmiecha się i potrząsa głową na to wspomnienie. -Właśnie zaczynały się rozgrywki uproszczonego baseballu dla dzieci. Dzieciaki biegały do złych baz, machały kijem do tyłu i bawiły się trawą, gdy grały w polu. Brzmi to głupio, ale obserwowanie tych małych zawodników nieco wyciszyło we mnie ten biały szum.

-Osobliwie relaksujący widok -przyznaję.

-Dokładnie -mruczy. -Od tamtej nocy zawsze tu przychodzę, gdy muszę oczyścić umysł.

-To dobre miejsce.

-W istocie.

Znowu milknie, a ja przerabiam w głowie jego opowieść i zastanawiam się, z czego próbuje dzisiaj oczyścić swój umysł.

Mija kolejny trening. Drużyna czerwonych zdobywa punkt i TaeHyung głośno gwiżdże z uznaniem.

Gdyby tylko wiedzieli, że ten przypadkowy widz z baseballówką Aces na głowie to TaeHyung Kim.

-Po prostu nie byłem w stanie tego zrobić -wyznaje nieoczekiwanie TaeHyung.

-Czego?

-Przebywać w jednym miejscu z tym bałwanem. W szatni. Na boisku. Na siłowni. On jest wszędzie. Mam dosyć bycia niańczonym przez chłopaków. Mam dosyć tego, że za każdym razem, gdy wchodzę do własnego klubu i słyszę głos tego dupka, mam ochotę przywalić mu w zęby. -Milknie na chwilę, lecz ja nadal słyszę rezonującą od niego frustrację. -Sorry, że zwagarowałem z zajęć z tobą, ale po prostu dzisiaj nie mogłem.

Wiem, że nic, co powiem, nie poprawi mu nastroju. Szczerze powiedziawszy, trudno mi uwierzyć, że przez tak długi czas trenował w tym samym miejscu co NamJoon i tylko raz zdarzyła im się bójka.

Dlatego nie mówię nic.

Zamiast tego przysuwam dłoń po trawie do jego dłoni i zahaczam małym palcem o jego mały palec. Rzuca mi spojrzenie pełne niewyrażonych emocji i zaciska palec, a ja wiem, że moje milczące wsparcie i odrobina uczuciowości mu w tej chwili wystarczają.

Słońce powoli chowa się za horyzontem, a my siedzimy i oglądamy mecz małej ligi, próbując sobie przypomnieć, jak wyglądało życie, gdy byliśmy dziećmi. Gdy mój ojciec nie był chory, a TaeHyung nie miał kontuzji ramienia. Gdy nie było wiążących nas kontraktów, a my bylibyśmy zwykłą dziewczyną i chłopcem, którzy siedzą na trawiastym zboczu i cieszą się ciepłym teksańskim wieczorem.

Nie mamy potrzeby wypełnienia tej ciszy rozmową.

Splatamy się małymi palcami.

W tej chwili nie potrzebujemy niczego więcej, żeby zapewnić się nawzajem, że damy sobie z tym wszystkim radę.

Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Pozdrawiam was, Wanessa

PS

Zapraszam do "Danger Man" oraz do  "Instagram heiress II JeongGuk Jeon II"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top