Finding His Neverland

Słońce świeciło niesamowicie mocno. Z jej czoła spływało kilka kropel potu, lecz uśmiech na jej pełnych ustach mówił wszystko. Przysłoniła nieco dłonią oczy aby móc ujrzeć złotą bramę, za którą mieściło się najwspanialsze miejsce na świecie. Ostatni raz poprawiła swój plecak oraz małą walizkę na kółkach i ruszyła przed siebie. Jej długie blondwłosy falowały kiedy wiatr delikatnie powiewał, by dodać ochłody młodej pisarce. Kiedy była tak blisko, ujrzała bacznie obserwującego ją masywnego mężczyznę.

Kobieta niepewnie podeszła i wspięła się na palcach by przez mur móc złapać kontakt wzrokowy.

- Nazywam się Natalie Johnson. Jestem córką przyjaciela Michaela...

- Proszę okazać dowód osobisty.

Zdziwiły ją zimne słowa ochroniarza, ale posłusznie spełniła jego prośbę. Wiedziała że Michael dużo już przeżył, a ostatni raz widziała go gdy miała wtedy jedynie 4 latka. On prawie 29 lat. Była ciekawa jak zareaguje gdy ją spotka po tak długim okresie czasu. Słyszała o jego dość ciekawym dla wszystkich związku z Madonną, która spodziewała się ich dziecka, mimo że sama miała już ponad 50 lat.

Kiedy została wpuszczona, inny ochroniarz pomógł jej zabrać walizkę by oboje mogli wsiąść do kolejki, która miałaby zabrać ich na główny plac Neverland Valley Ranch. Mimo że była 30 latką, wciąż była dzieckiem w głębi duszy. Kochała Michaela od zawsze. Jako jej przyjaciela, księcia. Wiele razy wzorowała się na nim w swoich książkach, które były nawet całkiem sławne, a fani Jacksona z łatwością znaleźli by powiązanie do ich idola.

Pojazd powoli przejeżdżał drogi Neverland, a Natalie wciąż nie mogła nacieszyć wzroku. Morze kolorowych kwiatów, figurki dzieci na trawnikach, wybrzmiewająca muzyka klasyczna na każdym kroku z ogromnych głośników, drogowskazy i domki dla gości między drzewami... W końcu dojechali. Wysiadła a jej oczom od razu rzuciła się jej znana postać. Michael, siedząc na grubej gałęzi drzewa, nucił i kreślił coś na kartce papieru. Na głowie miał jak zwykle swoją ukochaną fedorę, a spod niej wystawały osobne loczki, które delikatnie łaskotały mężczyznę gdy powiewał wiatr.

Kobieta stanęła przed drzewem i zaczęła śpiewać słowa piosenki znanej chyba jedną z najbardziej znanych piosenek Michaela.
Piosenkarz słysząc damski, nieznany głos, który śpiewał Billie Jean, nerwowo zamknął notes i spuścił nogi, spoglądając na kobietę.

- Cześć królu. - rzekła dziewczyna, uśmiechając się szeroko - Czy pobawimy się w łapki?

- Natalie?! To ty?! - Mężczyzna przypominając sobie słowa i głos w jakie zostały wypowiedziane, zeskoczył z niskiej gałęzi i podbiegł do kobiety. Uważnie jej się przyjrzał i nie dowierzał własnym oczom.

Jego ramiona objęły kobietę, a ta cicho się zaśmiała, odwzajemniając tulenie.

- Natalie. Natusia moja... Nie mogę w to uwierzyć.
- Lepiej uwierz, Dinuś. To ja, we własnej osobie....
- Co Ty tutaj robisz? Ale skąd... Jak...
Kobieta cicho się zaśmiała i tylko patrzyła na muzyka,który próbował wszystko sobie poukładać.

- Wiesz, trochę się nie widzieliśmy, Ty muzyka, ja dorastanie, później pisarstwo. Mimo wszystko chciałam Cię znowu zobaczyć. A miałam dosyć mediów i trąbienia o tym że Jackson ożenił się z Madonną. A właśnie gdzie...
Mężczyzna z uśmiechem spojrzał na swoją obrączkę i swój wzrok przeniósł chwilę później na błękitne jak ocean oczy Natalie.

- Louise jest w studiu, w pracy. Mimo, że proszę aby się nie męczyła, nie słucha mnie - zaśmiał się i dodał - Ale obiecała mi, że wróci niedługo. Poznasz ją.
Natalie pokiwała zrozumiale głową i spojrzała na ogromne drzewo, na którym jeszcze chwilę siedział Jackson. Zdjęła swój plecak i obeszła ze wszystkich stron drzewo.

- Zgaduje. To Twoje ulubione?
- Oczywiście, na nim zazwyczaj mam wenę aby pisać piosenki.

W połowie wypowiedzi, Michael patrzył z lekkim zdziwieniem gdy blondynka zaczęła się wspinać a gdy z dumą usiadła na gałęzi, uśmiechnęła się.

- Tak, czuję tę wenę. A właśnie! Mam coś dla was wszystkich...
Szybko zeskoczyła z drzewa i zaczęła szukać czegoś w walizce. Michael jedynie delikatnie się nachylił i znowu się zdziwił, kiedy ujrzał walizkę wypełnioną po brzegi jakimiś rzeczami, a nie jak myślał,ubraniami. Prostując się, dziewczyna chwilę potem wręczyła mu książki własnego autorstwa.

- Myślę, że Ci się spodobają.- odrzekła kobieta posyłając mu piękny uśmiech.

- Dziękuję Natalie, za wszystko... - mężczyzna w podzięce przytulił ją i zaproponował jej zostanie na obiedzie.

Natalie z chęcią się zgodziła, w między czasie poznając czwórkę dzieci Madonny. Lourdes, Rocco, David'a oraz Mercy. Cała szóstka spędzając miłe popołudnie czekali na powrót Królowej, a kiedy to się stało wczesnym wieczorem, wszyscy oprócz Natalie wręcz pobiegli do Louise. Stęskniony mąż i dzieci otoczyli ją ze wszystkich stron. Natalie jednak niepewnie podeszła i czekała aż Michael je sobie przedstawi. Oczywiście zrobił to, przedtem całując ukochaną w usta. Natalie była szczęśliwa, że Michael ma kogo kochać, że w końcu spełniło się jego marzenie. Miała nadzieję, że Louise polubi ją. Natalie nie zbyt podobała się jej postawa, jeśli chodzi o kontrowersje, ale wiedziała, że muszą coś robić, aby było o nich głośno. Wiedziała jednak że wszystkie gwiazdy grają dwie różne osoby...

"Aby miłość była prawdziwa, pamiętaj, że musisz być w stanie poświęcić siebie i wszystko co masz tej drugiej osobie."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top