XXXVIII
Następnego dnia rano, gdy Guk jeszcze spał poszedłem do kuchni witając się z kucharzem.
ㅡ Co Wasza Wysokość by chciał do jedzenia?
ㅡ Chciałbym sam coś ugotować. Pomoże mi kucharz?
ㅡ Sam? T-to.. to nowość. ㅡ Zaśmiał się nerwowo.
ㅡ Pokaż mi co i jak. Jungkook niedługo się obudzi. Jedzenie musi być już gotowe. ㅡ Oznajmiłem podwijając rękawy.
ㅡ Tak jest Wasza Wysokość. ㅡ Ukłonił się lekko wyjmując garnki i inne przedmioty. Po kolei instruował co mam zrobić pierwsze i żeby nie wyszło z tego coś nie zjadliwego.
Pół godziny później wszystko było jako tako gotowe. Wziąłem łyżeczkę próbując dania.
ㅡ I jak? ㅡ Spytał mężczyzna.
ㅡ Za słone. ㅡ Westchnąłem ciężko. ㅡ Nie wyszło.
ㅡ Nic nie jest stracone Wasza Wysokość. Mogę? ㅡ Spytał wskazując na potrawę. Skinąłem głową, a kucharz z uśmiechem dodał parę przypraw i warzyw. ㅡ Proszę spróbować teraz.
ㅡ Jak skoro nie da się poprawić osolonego jedzenia.
ㅡ Wątpi we mnie Król? ㅡ Uniósł brew zawiedziony. Czym prędzej pokręciłem przecząco głową.
ㅡ Ależ skąd. Kocham twoje dania kucharzu tylko....
ㅡ Proszę spróbować. Naprawdę. ㅡ Podał mi łyżkę. Westchnąłem robiąc co kazał. Otworzyłem szeroko oczy czując, że smak tym razem był cudowny.
ㅡ Jest pyszne. ㅡ Spojrzałem na niego.
ㅡ Dziękuję. ㅡ Uśmiechnął się szeroko.
ㅡ To ja dziękuję. ㅡ Odwzajemniłem gest kładąc wszystko co potrzebne na tacę. ㅡ Zaniosę to Jungkookowi. Jeszcze raz dziękuję. ㅡ Rzuciłem opuszczając kuchnię. Skierowałem się do skrzydła szpitalnego, gdzie leżał mój mąż, bo musiał zostać pod okiem lekarza. Chcąc otworzyć drzwi łokciem te się otworzyły przez co straciłem lekko równowagę.
ㅡ Skarbie uważaj. ㅡ Powiedział chwytając mnie. Na szczęście miseczka z daniem była cała, jedynie co straciłem co kubek z ciepłym mlekiem, który się na mnie rozlał. ㅡ Strasznie przepraszam.
ㅡ To nie twoja wina. ㅡ Odparłem. ㅡ Proszę. Dla ciebie. Musisz dużo jeść by mieć siły.
ㅡ Nie jestem głodny.
ㅡ Proszę. Specjalnie dla ciebie to zrobiłem. Co prawda kucharz mi pomógł, ale samo to, że też robiłem.
ㅡ Naprawdę? ㅡ Zdziwił się. Skinąłem głową podając mu tacę, którą przyjął.
ㅡ Wyobraź sobie, że tego mleka nie ma, dobrze? ㅡ Uśmiechnąłem się widząc, że rozlany napój nadało nieestetycznego wyglądu. ㅡ Eh.. daj mi to. ㅡ Poprosiłem chcąc odebrać tacę, lecz nie pozwolił mi na to idąc do swojego łóżka. ㅡ Guk...
ㅡ Na pewno będzie przepyszne. ㅡ Rzekł łapiąc za łyżeczkę zaczynając jeść. ㅡ Nie myliłem się. Jest przedobre! ㅡ Powiedział radośnie.
ㅡ Cieszę się. ㅡ Zaśmiałem się. Kilka minut później do środka wszedł Jung-hyung, który od razu przytulił brata, a tuż za nim kroczyła ich matka. Odwróciłem wzrok widząc jej ten surowy. ㅡ Zostawię was.
ㅡ Mógłbyś już na zawsze. ㅡ Powiedziała kobieta, gdy przechodziłem obok niej. Spojrzałam na nią zaskoczony czując ukłucie w sercu. Bez słowa opuściłem pomieszczenie ruszając korytarzami przed siebie. Objąłem się swoimi ramionami chcąc by w tej chwili to Jungkook mnie przytulił, a w oczach pojawiły się łzy. Poczułem się sam, bez wsparcia, bez przyjaciół zanim poznałem Guka. To on wprowadził do mojego życia słońce i miłość. Przy nim naprawdę byłem szczęśliwy. Nie mógłbym teraz tak po prostu go zostawić.
Podszedłem do okna oglądając krajobraz ciągnący się przez całe doliny Królestwa. Był niesamowity. Czułem się wolny i jakby wszystkie troski poszły w las. Podziwiałem widoki już jakiś czas, gdy to usłyszałem za sobą stukot butów. Spiąłem mięśnie odwracając się widząc Królową, która zmierzała sama w moim kierunku. Pierwsze co zrobiła to uderzyła mnie w policzek.
ㅡ To przez ciebie i twoją głupotę jest w takim stanie. ㅡ Warknęła wściekle.
ㅡ T-to...
ㅡ Zamknij się! ㅡ Krzyknęła. ㅡ Do końca tygodnia masz zostawić mojego syna inaczej sama go odbiorę, jasne? Nie pozwolę by był traktowany w taki sposób.
ㅡ Nigdy go nie zostawię. Kochamy się i...
ㅡ Piękna bajeczka. Każdemu to mówisz? ㅡ Zaśmiała się. ㅡ Udajesz zakochanego by wejść brudnymi buciorami w nasz ród i przejąć sekrety naszego Królestwa.
ㅡ Nieprawda! ㅡ Oburzyłem się.
ㅡ Do końca tygodnia masz czas inaczej rozpęta się wojna. ㅡ Fuknęła.
ㅡ Proszę opuścić mój zamek. Natychmiast.
ㅡ I tak nie mam zamiaru siedzieć tu minutę dłużej. ㅡ Powiedziała odchodząc.
Jungkook POV.
Siedziałem w pokoju nudząc się niemiłosiernie. Czekałem na Chima, który się nie pojawiał już jakiś dłuższy czas. Może o mnie zapomniał? Albo robi coś ważnego.
ㅡ Jest coś ważniejszego niż ja? ㅡ Mruknąłem wstając z łóżka lekko sycząc przez rany. Wyszedłem z sali akurat mijając biegnącego Tae. ㅡ Poczekaj! ㅡ Zawołałem.
ㅡ O co chodzi? ㅡ Spytał.
ㅡ Gdzie Jimin? Widziałeś go? ㅡ Spytałem. Chłopak się zmieszał uciekając wzrokiem. ㅡ Tae. Mów gdzie jest.
ㅡ Szukamy go. Miałem do niego ważną sprawę, ale... Jakby rozpłynął się w powietrzu. Przeszukaliśmy cały zamek nawet w jego ukrytych zakamarkach, ale nie ma go. Boję się o niego.
ㅡ Dlaczego?
ㅡ Nadal nie rozumiesz? To przez twoją mamę. Podsłuchałem ich rozmowę kilka godzin temu. Nie sądziłem, że po tym zniknie.
ㅡ Jak przez moją mamę?
ㅡ Od tamtej pory, gdy współżyłeś z królewską surogatką twoja mama wręcz pastwi się nad Jiminem obwiniając go, że to jego wina. Dzisiaj uderzyła go w policzek i kazała mu zostawić ciebie do końca tygodnia inaczej wkroczy z wojskiem i cię siłą zabierze.
ㅡ Nie wiedziałem... Dlaczego mi nie powiedział?
ㅡ To twoja mama Jungkook. Pewnie bał się, że zepsuje wasze relacje.
ㅡ Kogo obchodzą jakieś relacje?! ㅡ Warknąłem wściekły. ㅡ Jak mogła traktować tak mojego męża?! Nie daruje jej tego. Jadę do niej.
ㅡ Jungkook, ale...
ㅡ Wy szukajcie Jimina. Niedługo wrócę. ㅡ Warknąłem kierując się ku wyjściu z zamku. Wszedłem do stajni ubierając konia jak najszybciej się dało, następnie ruszając mając gdzieś, że było chłodno, a ja byłem w piżamie szpitalnej. Nikt nie będzie tak traktować Chima. Nie widziałem, że ta kobieta jest do tego zdolna.
**********************
11.02.23
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłej nocy kochani 🥰
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top