XXXVII
Poszukiwania Jungkooka strasznie się dłużyły. Jego ojciec trafił do lochu, więc stwierdziłem, że później się nim zajmę jak należy do czasu, gdy znajdę swojego męża.
ㅡ Jimin. To już tydzień. ㅡ Powiedział Tae. ㅡ Wracajmy do zamku.
ㅡ Mamy tak zwyczajnie się poddać? Oszalałeś?
ㅡ Zrozum, że mama Jungkooka za wiele nie zrobi dla twojego Królestwa. To ty jesteś Królem, a oni muszą wracać do siebie.
ㅡ Mogę zostać, dopóki nie znajdziemy mojego brata. Nie ruszę się stąd dopóki nie wróci.
ㅡ W porządku. ㅡ Westchnąłem. ㅡ Wracajmy. ㅡ Dodałem zawracając koniem. Byłem zły, zawiedziony i smutny. Tęskniłem za brunetem. Jak sobie radzi? Gdzie jest? Czy żyje? Ma jedzenie i wodę? Oby był cały i zdrowy.
Kilka godzin później wróciliśmy do zamku. Nie czekając na resztę zszedłem z konia wchodząc do środka idąc zaraz do sali tronowej.
ㅡ Wreszcie. ㅡ Powiedziała kobieta. ㅡ Znaleźliście go?
ㅡ Niestety. ㅡ Odparłem.
ㅡ Wiedziałam. Nawet tego nie potrafisz.
ㅡ Dlaczego Królowa tak mnie nienawidzi? Co takiego zrobiłem? ㅡ Warknąłem. Byłem zmęczony i głodny, ale musiałem wiedzieć tak ważną rzecz.
ㅡ Dobrze wiesz. Zaczęło się od tego, że chcecie dziecko. Z góry założyłeś, że Jungkook musi to zrobić.
ㅡ Ale potem prosiłem by się wycofał. Nie słuchał mnie, a i tak zrobił po swojemu. Nie pomyślałem jak Guk mógł się poczuć, dlatego dopiero potem do mnie to dotarło. Żałowałem i nadal żałuję, że go do tego zmusiłem. Ale do cholery próbowałem go powstrzymać. Mam dosyć. ㅡ Powiedziałem łamanym głosem i wyszedłem z pomieszczenia kierując się do swojej komnaty, gdzie czekały na mnie służki, które przyszykowały mi kąpiel. ㅡ Wyjść. ㅡ Poprosiłem. Kobiety posłuchały wychodząc z pokoju. Wszedłem do łaźni rozbierając się i wchodząc do wanny. Czując ciepłą wodę poczułem ulgę i ból. Rozpłakałem się wyobrażając sobie chłopaka, który by siedział na przeciwko mnie i posyłał szeroki uśmiech. Cierpiałem jeszcze bardziej, gdy ta iluzja prysnęła jak bańka mydlana.
***
Obudziłem się w środku nocy z mokrymi policzkami od łez. Miałem koszmar, ale nie chciałbym mówić co w nim było.
Przyciągnąłem nogi do siebie chowając twarz między nimi. Wolałem być w lesie i go szukać niż nie robić nic. Co jeśli teraz potrzebuje pomocy? A ja śpię w najlepsze?
ㅡ Wróć do mnie. ㅡ Szepnąłem płacząc. ㅡ Błagam wróć. ㅡ Dodałem. Kilka minut później obudziło mnie głośne pukanie w drzwi. Zaskoczony wstałem wycierając policzki oraz zakładając szlafrok, a potem otwierając wrota. Zastałem za nimi żołnierza, który patrzył na mnie jakby niedowierzał. ㅡ O co chodzi? Jest późno.
ㅡ Król Jungkook... ㅡ Sapnął biorąc głębokie wdechy.
ㅡ Znaleźliście go? Nic mu nie jest?
ㅡ Sam wrócił do zamku. Jest w tej chwili u medyka. ㅡ Oznajmił. Natychmiast pobiegłem do drugiej części zamku.
Wręcz wbiegłem do pomieszczenia zauważając swojego męża na łóżku, a lekarz zaszywał mu głębokie rany.
ㅡ Jungkook. ㅡ Podszedłem do niego całując w czoło. ㅡ Gdzieś ty był?
ㅡ Sam nie wiem. Niby znam te lasy jak własną kieszeń, ale tam gdzie byłem nie znałem, dlatego się zgubiłem. W końcu po kilku dniach znalazłem znajomą ścieżkę i trafiłem tutaj.
ㅡ Tak się bałem. Przepraszam, że cię zostawiłem samego. ㅡ Rozpłakałem się.
ㅡ To nie twoja wina. Musiałeś być bezpieczny. ㅡ Odparł obejmując mnie ramieniem całując w skroń. ㅡ Tęskniłem za tobą.
ㅡ Ja bardziej. Już cię nie puszczę na tak długo, a jeśli coś się stanie walczę z tobą, jasne?
ㅡ Moja mała waleczna księżniczka. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Zgoda. Niech ci będzie.
ㅡ To nie sen? Nie obudzę się zaraz sam w łóżku? ㅡ Spojrzałem mu w oczy z nadzieją.
ㅡ Nie, skarbie. Naprawdę jestem teraz tutaj z tobą i nigdzie się nie wybieram. ㅡ Rzekł. Uśmiechnąłem się szeroko wpijając mu się w usta. Tak bardzo za nimi się stęskniłem i za całym mężczyzną. ㅡ Dbałeś o siebie?
ㅡ Całe tygodnie szukaliśmy cię w lesie, więc jak mam powiedzieć czy dbałem o siebie?
ㅡ Jadłeś? Dobrze sypiałeś?
ㅡ Przestań. To nie jest teraz ważne. Ważny jesteś ty i twoje zdrowie. Doktorze co z nim? ㅡ Spytałem patrząc na lekarza, który przecinał nitkę.
ㅡ Ma kilka zadrapań i siniaków oraz jest odwodniony, ale wyjdzie z tego. Musi Król teraz dużo wypoczywać i pić dużo wody.
ㅡ Rozumiem. Dziękuję. ㅡ Odparł. Doktor wyszedł z pomieszczenia zostawiając nas samych. ㅡ Widzisz? Nic mi nie jest, a teraz chodź do mnie i mnie przytul. ㅡ Rozłożył ramiona. Niepewnie i delikatnie położyłem się obok niego wtulając się w chłopaka. ㅡ Coś się działo jak mnie nie było?
ㅡ Wiesz... Znaleźliśmy twojego ojca... ㅡ Wyznałem cicho. ㅡ Jest w lochu.
ㅡ Co? Mówiłem, że macie mu nic nie robić.
ㅡ Ja wiem, Jungkook, ale... Był tak bezczelny, że musiałem. Zresztą jestem Królem. Nikt nie może mnie traktować bez szacunku.
ㅡ On taki już jest Chim. ㅡ Westchnął. ㅡ Potem do niego pójdę.
ㅡ Ale ja z tobą, dobrze?
ㅡ Dobrze moja kruszyno. ㅡ Szepnął mi do ucha przez co zarumieniłem się chowając twarz w jego zagłębieniu szyi. ㅡ Kocham cię Jiminnie. Naprawdę cię kocham. Myślałem, że już cię nie zobaczę. ㅡ Dodał.
ㅡ Mnie to mówisz? Ważne, że się odnalazłeś Gukie. Nie opuszczę cię teraz na krok. Będziesz na mnie skazany.
ㅡ To przyrzekałeś przed ołtarzem. ㅡ Zaśmiał się co odwzajemniłem. Przez kilka minut trwała cisza. Wchłanialiśmy swoją bliskość i tęsknotę. Kilka chwil później delikatnie zacząłem muskać szyję chłopaka, a dłońmi badałem jego strukturę klatki piersiowej zjeżdżając niżej. ㅡ Może nie dzisiaj, hm? Jestem wykończony. ㅡ Szepnął łapiąc moją dłoń. Przerwałem swoją czynność patrząc mu w oczy.
ㅡ Masz rację. Zagalopowałem się.
ㅡ Nic nie szkodzi. Chodźmy już spać. Jest późno. ㅡ Stwierdził. Skinąłem głową podnosząc się lekko i sięgając po koc, którym nas przykryłem. ㅡ Słodkich snów kochanie.
ㅡ Dobranoc króliczku.
ㅡ Słodko. ㅡ Zaśmiał się uroczo. ㅡ Dobranoc.
*****************
08.02.23
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłej nocy kochani 🥰
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top