XXVIII

Przebudziłem się w swoim łóżku, w swojej komnacie. Podniosłem się do siadu zauważając Chimiego tuż obok mnie, który spał. Następnie spojrzałem na swoje ręce, które były zabandażowowane, ale wciąż bolały.

ㅡ Kochanie? ㅡ Zawołałem szturchając go. Przebudził się natychmiast wstając i oglądając mnie, z każdej strony.

ㅡ Nic ci nie jest? Jak się czujesz?

ㅡ Teraz już dobrze. ㅡ Szepnąłem przytulając go

ㅡ Nie kłam. Już więcej tak nie rób.

ㅡ Już nigdy więcej. Przyrzekam. ㅡ Westchnąłem ciężko. ㅡ Tak cholernie bolało. ㅡ Wyszlochałem chowając twarz w jego zagłębieniu szyi.

ㅡ Domyślam się. Przepraszam Gukie. To moja wina.

ㅡ Nieprawda. Sam tego chciałem.

ㅡ Nie. Kazałem ci nie wracać dopóki nie znajdziesz rozwiązania by to odkręcić. Przepraszam cię z całego serca.

ㅡ Ważne, że jest już zerwana przysięga. Kocham cię. ㅡ Powiedziałem całując go w czoło.

ㅡ Ja ciebie bardziej. ㅡ Odpowiedział ścierając z moich policzków łzy. ㅡ Pokaż. ㅡ Poprosił. Podałem mu jedną rękę, a chłopak delikatnie odwinął bandaż ukazując krwawy herb, który wyglądał paskudnie. ㅡ Boże. ㅡ Szepnął. Natychmiast go przytuliłem, a starszy zaczął płakać. ㅡ To moja wina. Wybacz mi, proszę cię. ㅡ Wyszlochał.

ㅡ Nie wiedziałeś, że jest takie rozwiązanie. Ja też nie wiedziałem. Nie winię cię za nic, Chimmy. Proszę cię nie płacz. ㅡ Poprosiłem głaszcząc go po głowie ignorując fakt, że rana dała o sobie znać. Zacząłem nucić by tylko uspokoić moje kochanie. Z czasem chłopak mniej już płakał, a jego ciało nie drżało. ㅡ Wszystko w porządku?

ㅡ Chyba tak. ㅡ Szepnął nie odrywając się ode mnie nawet na milimetr. Trzymałem mocno blondyna w swoich ramionach nie chcąc puścić.

ㅡ Będzie dobrze skarbie. Damy radę. Spokojnie.

***

Następnego dnia wróciliśmy do zamku Jimina, w którym tym razem będę mieszkał do końca swojego życia. Gdy opuściliśmy karoce wziąłem chłopaka w stylu panny młodej wchodząc do zamku, gdzie zastaliśmy wszystkich służących, którzy wyglądali jakby na nas czekali, ponieważ zaczęli klaskać i wiwatować. Uśmiechnąłem się muskając czoło swojego męża.

ㅡ Gratulacje Wasza Wysokość. ㅡ Powiedział Tae wychodząc przed szereg kłaniając się tak jak wszyscy.

ㅡ Dziękuję kuzynie. ㅡ Rzekł chłopak.

ㅡ Pozwólcie, że teraz udamy się do komnaty. ㅡ Oznajmiłem.

ㅡ Rozumiem. O nic się nie martwcie. Kazałem służbie nie kręcić się koło waszej sypialni aż do świtu.

ㅡ Do świtu? Maksymalnie przez dwa dni. ㅡ Mruknąłem kierując się do komnaty. Tam położyłem swojego męża na łóżku zwisając nad nim.

ㅡ Dwa dni? Nie przesadziłeś?

ㅡ Dlaczego?  Mówiłem, że cię nie wypuszczę nawet, jeśli będziesz miał dosyć. Mam zamiar dać ci wiele przyjemności, że głowa mała.

ㅡ Wytrzymasz tyle?

ㅡ Ja nie dam rady? ㅡ Uniosłem brew. ㅡ Skarbie ja nawet trzy dni wytrzymam.

ㅡ Trzymam cię za słowo, Guk. ㅡ Rzekł łapiąc mnie za kołnierz przyciągając do siebie bliżej. ㅡ Zróbmy to.

Skinąłem głową wpijając mu się w usta dłońmi odwijając mu hanbok. Powoli zdejmowałem z niego co kolejną część odzienia rzucając na podłogę, gdy w końcu leżał pode mną całkowicie nagi. Odsunąłem się podziwiając jego ciało.

ㅡ Co?

ㅡ Jesteś cudowny. Masz piękno ciało skarbie. ㅡ Szepnąłem przejeżdżając dłonią po jego talii aż do biodra, który ścisnąłem przybijając do siebie. Pryzmnknąłem powieki z przyjemności powoli ocierając się o niego.

ㅡ Jungkook przejdź do rzeczy. ㅡ Wywrócił oczyma podnosząc się do siadu i zarzucając ręce za mój kark.

ㅡ Chcę dać ci dużo czułości. ㅡ Spojrzałem mu w oczy błądząc dłońmi po jego udach i pośladkach.

ㅡ Wiem, Jungkookie. ㅡ Uśmiechnął się słodko. ㅡ Rozbierz się. ㅡ Poprosił odwiązując mój sznur. Nie odrywając wzroku od mojego powoli zdejmował kolejną warstwę ubrania w końcu docierając do mojego ciała. Wtedy zdecydowałem się mu pomóc. Wstałem z łóżka rozbierając się do naga, następnie wracając do starszego wślizgując się pomiędzy jego nogi. ㅡ Zróbmy to w końcu..

ㅡ A czułości?

ㅡ Chcę w końcu cię poczuć. ㅡ Szepnął całując moją klatkę piersiową zasysając się tworząc czerwony ślad.

ㅡ Czuję się podekscytowany i jednocześnie zawstydzony.

ㅡ Dlaczego?

ㅡ Jakby nie patrząc, każdy wie, że teraz się kochamy i czekają aż skończmy. ㅡ Uśmiechnąłem się popychając go lekko na posłanie zwisając nad nim.

ㅡ Cóż... To trochę przerażające, ale to my jesteśmy władcami, więc....

ㅡ Nie chodzi o to, że jesteśmy władcami. ㅡ Zaśmiałem się. ㅡ Chodzi o to, że wszyscy wiedzą, że się kochamy.

ㅡ Niech wiedzą Jungkook. ㅡ Odparł obejmując mnie nogami w pasie. ㅡ Kochaj mnie mocno by słyszeli.

ㅡ Masz moje słowo. ㅡ Przyznałem całując go w czoło, potem w nos, obydwa  policzki, podbródek kończąc na ustach. Całowałem delikatnie nigdzie się nie spiesząc, choć próbowałem nad sobą panować.

ㅡ Jungkook. ㅡ Oderwał się na moment kładąc dłonie na mych policzkach.

ㅡ Tak?

ㅡ Kocham cię, ale pospiesz się.

ㅡ Ja ciebie też, ale najpierw dam ci dużo przyjemności.

ㅡ Nie chcę. ㅡ Mruknął.

ㅡ Od kiedy zrobiłeś się taki niegrzeczny? ㅡ Uniosłem brew całując go po szyi zasysając się robiąc czerwony ślad przez co syknął.

ㅡ Od naszego pierwszego razu, Gukie. ㅡ Zagryzł wargę. ㅡ Zresztą kusiłeś tak długo, więc mam prawo marudzić. ㅡ Odparł.

ㅡ Niech ci będzie. ㅡ Westchnąłem łapiąc mały dzbanek z olejkiem. Zamoczyłem palce w substancji, które zaraz włożyłem w chłopaka, który odchylił głowę do tyłu sapiąc. ㅡ Nie poznaje cię kochanie.

ㅡ Jungkook. ㅡ Warknął. Zaśmiałem się rozciągając go, lecz nie chciałem nas popędzać co starszemu się nie spodobało. ㅡ Zabiję cię.

ㅡ Kochanie mamy na to dwa dni. Daj mi się tobą delektować. ㅡ Rzekłem przyspieszając dłonią całując jednocześnie jego szyję i obojczyk.

ㅡ O mój... ㅡ Jęknął zaciskając palce na moich plecach co zabolało, ale zniosłem to. ㅡ Jungkook~~ ㅡ Sapnął wypychając biodra ku górze. Zaprzestałem czynności ponownie zanurzając palce w dzbanku tym razem smarując swoją męskość. 

ㅡ Gotowy?

ㅡ Zacznij już. ㅡ Poprosił z zamglonym wzrokiem. Zaśmiałem się cicho, powoli w niego wchodząc. Zagryzł wargę i pryzmnknął oczy, a dłonie zacisnął na pościeli by następnie zakryć swoją twarz.

ㅡ O nie. Chcę na ciebie patrzeć. ㅡ Powiedziałem odsłaniając jego buzię. ㅡ Nie płacz kochanie. ㅡ Dodałem widząc łzy, które spływały po jego policzkach. ㅡ Przepraszam cię. Zaraz będzie dobrze. ㅡ  Przytuliłem go całując w skroń.

ㅡ Nigdy mnie nie opuszczaj.

ㅡ To przyrzekałem przy ołtarzu. ㅡ Szepnąłem mu do ucha. Kilka minut później chłopak dał znak iż mogę zaczynać, dlatego powoli zrobiłem pierwsze pchnięcie nie puszczając na milimetr swojego męża. To naprawdę cudownie brzmi. ㅡ Kocham cię Jiminnie. Bardzo cię kocham i nigdy nie zostawię. Będę cię bronił, za każdym razem, gdy będzie działa ci się krzywda. Jesteś moim aniołkiem, Chim. Nie pozwolę ci upaść.

ㅡ Gukie.. ㅡ Spojrzał mi w oczy, a po chwili rozpłakał się bardziej we mnie wtulając. Przerwałem pchnięcia wycierając łzy z jego policzków.

ㅡ Nie płacz kochanie. Wszystko będzie dobrze. Obiecuję ci to. ㅡ Pogłaskałem go po głowie składając na niej kilka pocałunków. ㅡ Już jest dobrze? ㅡ Spytałem patrząc mu w oczy.

ㅡ Tak. Zacznij, ale mocno. Pokaż na co cię stać.

ㅡ Naprawdę?

ㅡ Tak. Pokaż kto tu dominuje.

ㅡ Oczywiście, że ja robaczku. ㅡ Uśmiechnąłem się odwracając go na brzuch wypinając w swoją stronę. Ponownie w niego wszedłem wykonując szybkie pchnięcia co jakiś czas składając klapsy na jego pośladkach.

ㅡ Gukie! ㅡ Krzyknął z przyjemności. ㅡ Ah! Tam! Właśnie tam! ㅡ Jęknął wyginając się w łuk. Zwolniłem tempa zmuszając go by się wyprostował. Przytuliłem go od tyłu muskając jego kark wykonując wolne ruchy miednicą.

ㅡ Jesteś tylko mój. Jeśli ktoś się na ciebie spojrzy w zły sposób zamknę go w lochu i będę torturował.

ㅡ Kookie... ㅡ Sapnął odchylając głowę do tyłu, którą położył na moim barku. Uśmiechnąłem się pod nosem łapiąc męskość chłopaka stymulując ją w rytmie pchnięć. ㅡ Cudownie. ㅡ Jęknął uginając się z przyjemności.

ㅡ Nie pozwolę ci dojść kochanie, bo zabawa szybko się skończy.

ㅡ Nawet nie mam zamiaru jej kończyć.

Przytuliłem go mocniej przyspieszając.

************************

29.12.22

Hejka

Jak wam się podoba? Hah to już na dzisiaj koniec

Trzymajcie się ciepło 💖

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top