XXVII
Pędziłem konno przez las by skrócić sobie drogę i dogonić Chima. Wykonam tą próbę cierpienia tylko dla niego i naszego szczęścia. Widząc z daleka światła lampionów na karocy przyspieszyłem blokując im przejazd. Woźnica zahamował gwałtownie.
ㅡ Co ty wyprawiasz?! ㅡ Krzyknął. Zszedłem z konia podchodząc do drzwi, które otworzyłem.
ㅡ Mam rozwiązanie.
ㅡ Kook? Co ty tu robisz?
ㅡ Zatrzymuję cię, bo wiem jak zerwać tą przysięgę. Chcę byś przy tym był. ㅡ Usiadłem obok niego. ㅡ Nie mam zamiaru cię stracić, bo cię bardzo mocno kocham i jesteś moim mężem. Przepraszam, że zniszczyłem nasz ślub. Wynagrodzę ci to.
ㅡ Jesteś głupcem.
ㅡ Ogromnym. Jestem każdym złym określeniem, tylko proszę cię. Wróć ze mną do zamku.
ㅡ Jak wrócę nie będziesz miał tak głupich pomysłów?
ㅡ Nigdy. ㅡ Spuściłem głowę.
ㅡ Gukie... ㅡ Westchnął.
ㅡ Chciałem tylko byśmy byli szczęśliwi, że gdybym cię zranił dostałbym karę. Za nic w świecie bym nie chciał cię skrzywdzić. Jesteś dla mnie bardzo cenny i ważny Chim.
ㅡ Rozumiem to, Kookie, ale nie zastanawiałeś się jakbym się poczuł? Bo praktycznie to przeze mnie byś otrzymywał baty. To nie było w porządku.
ㅡ Nie przez ciebie. Za swoją głupotę, że cię zraniłem.
ㅡ Nie zawsze będzie kolorowo i słodko. ㅡ Chwycił moje dłonie. ㅡ Nie zawsze będziemy się w czymś zgadzać, bo będziemy mieć odmienne zdanie. Jesteśmy różni, Guk, a kłótnie w małżeństwie to normalna rzecz i czasem są ważnym elementem. Kochane, że nigdy nie chcesz mnie skrzywdzić to bardzo się ceni, ale dostawanie za to kary to duża przesada.
ㅡ Rozumiem.
ㅡ Wrócę, a ty już nic nie będziesz przysięgał bez mojej wiedzy.
ㅡ Masz moje słowo. Czy mogę...? ㅡ Spytałem niepewnie patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się lekko skinając głową, więc delikatnie połączyłem nasze usta w czułym pocałunku. ㅡ Przepraszam cię jeszcze raz.
ㅡ Już przestań. Pamiętaj, że mamy przed sobą jeszcze noc poślubną. ㅡ Odparł kładąc dłoń na mym udzie sunąć nią ku górze.
ㅡ Nie prowokuj.
ㅡ Będę aż do naszej nocy. ㅡ Szepnął całując moją szyję. Westchnąłem przymykając oczy. ㅡ Dobrze. Wracajmy.
ㅡ Oj nie dam ci uciec z łóżka. Zobaczysz.
ㅡ Na to liczę.
Opuściłem karoce informując woźnicę o zmianach planu. Następnie wsiadłem na swojego konia ruszając za powozem obserwując chłopaka przez małe okienko.
ㅡ Bo uderzysz w gałąź. ㅡ Zaśmiał się.
ㅡ O mnie się nie martw.
ㅡ Muszę. ㅡ Uśmiechnął się uroczo, a zarazem prowokująco.
ㅡ Oj nie wypuszczę cię. ㅡ Szepnąłem pod nosem patrząc już na drogę.
Kilka minut później dojechaliśmy na miejsce. Zaprowadziłem rumaka do stajni, zdejmując siodło.
ㅡ Więc jaki masz plan na noc? ㅡ Usłyszałem za sobą. Odwróciłem się widząc męża, który opierał się o futrynę stajni.
ㅡ Sprawię, że będziesz mnie błagał o więcej i więcej. ㅡ Podszedłem do niego obejmując w pasie przyciągając do siebie bliżej. ㅡ Będziesz na skraju wytrzymałości, ale nie pozwolę ci przerwać.
ㅡ Brzmi kusząco. ㅡ Zagryzł wargę przejeżdżając dłonią po mojej klatce piersiowej aż do szyi. Rozglądnąłem się po wszystkich stronach nie widząc nikogo, dlatego zamknąłem drzwi o stajni opierając go o ścianę, a jedną jego nogę zarzuciłem sobie na biodro.
ㅡ Będę bardzo mocno cię pchał. ㅡ Szepnąłem mu do ucha sunąc nosem po jego szyi składając na niej delikatne pocałunki, a dłońmi zjechałem na jego pośladki ściskając je.ㅡ Będą cię słyszeć aż na końcu zamku.
ㅡ Guk. ㅡ Sapnął kładąc dłoń na mym kroczu masując przez materiał.
ㅡ Zaraz cię wezmę tutaj na sianie. ㅡ Westchnąłem ciężko.
ㅡ Przypomni ci się twój pierwszy raz. ㅡ Zaśmiał się.
ㅡ Prawnie rzecz biorąc to będzie twój pierwszy raz.
ㅡ No tak.
ㅡ Więc nie kuś mnie. ㅡ Mruknąłem, ale chłopak nie przestawał poruszać dłonią. ㅡ Jimin. Musimy jeszcze wrócić do zamku. Goście czekają.
ㅡ Niech sobie czekają.
ㅡ Nie wytrzymam z tobą. ㅡ Przerzuciłem go przez ramię prowadząc na strych. Wszedłem ostrożnie po drabinie kładąc go na stogu siana zwisając nad nim. Podwinąłem jego hanbok do bioder zaczynając się o niego ocierać.
ㅡ Guk.. ㅡ Jęknął odchylając głowę do tyłu.
ㅡ Nie nie kochanie. Nie zrobimy tego tutaj. ㅡ Odparłem przyspieszając. Chwyciłem go za biodra wykonując pchnięcia podobne jak w prawdziwym stosunku.
ㅡ Jungkook ~~~ ㅡ Krzyknął z rozkoszy przytulając mnie. Kilka pchnięć, a chłopak doszedł w bieliznę. Również doszedłem kilka chwil później. ㅡ Cudownie.
ㅡ To był początek skarbie. ㅡ Szepnąłem całując go w czoło. ㅡ Wracajmy na zamek.
ㅡ Jesteśmy brudni. ㅡ Zauważył. Wyjąłem chusteczkę z kieszonki wycierając nas.
ㅡ Już nie. Chodźmy.
***
Po przyjęciu, gdzie każdy pytał się co się stało nastał czas na próbę cierpienia. Wolałem mieć to za sobą, bo wiem, że podczas nocy poślubnej Chim będzie płakał z bólu, więc to będzie jakbym go skrzywdził.
Siedzieliśmy w sali tronowej, gdzie klęczałem przed rodzicami, a Jimin i mój brat stali kawałek za nimi.
ㅡ Kochanie możesz się jeszcze wycofać.
ㅡ Nie. To dla naszego dobra. ㅡ Westchnąłem podwijając rękaw. ㅡ Ja, Książę Jeon Jungkook, cofam swoje słowa tym samym swoją złożoną publicznie przysięgę. Dowód na to przejdę próbę cierpienia. ㅡ Powiedziałem wyjmując swoją przemowę paląc ją nad płomieniem świecy. Następnie spojrzałem na swojego ojca, który z bólem w oczach sięgnął po rozgrzany do czerwieni metalowy herb naszego Królestwa.
ㅡ Zaciśnij to. ㅡ Powiedziała kobieta wkładając do mych ust szmatkę.
ㅡ Gotowy? ㅡ Spytał mężczyzna. Skinąłem głową przymykając oczy. Po chwili zacząłem krzyczeć czując niewyobrażalny ból, a po moich policzkach spływały łzy. Czułem jakbym się palił na stosie i tracił wszystko co ważne. Niby trwało to kilka sekund, a czułem jakby trwało kilka godzin.
ㅡ Już. Kochanie spokojnie. ㅡ Powiedziała przerażona matka wyjmując materiał z moich usta. ㅡ Oddychaj skarbie. Dajcie wody. ㅡ Rozkazała. Przytuliłem ją wybuchając płaczem. Cholernie bolało i piekło. Miałem ochotę się po prostu rzucić z mostu byle nie czuć tego bólu.
ㅡ Jungkookie. ㅡ Powiedział chłopak głaszcząc mnie po plecach. Odsunąłem się lekko patrząc na czerwonokrwisty ślad, z którego sączyła się krew. Wyglądało to okropnie i tak się czułem.
ㅡ Synku. Dasz radę drugi raz? ㅡ Spytała kładąc dłonie na mych policzkach. Rozpłakałem się podwijając drugą rękę sycząc z bólu. ㅡ Trzymaj się.
ㅡ Nie róbcie tego. ㅡ Poprosił mąż. ㅡ Błagam.
ㅡ Jeśli chcę przerwać przysięgę to jest to konieczne.
ㅡ A-ale on cierpi. ㅡ Wyszlochał.
ㅡ Dam radę, Chim. ㅡ Wyłkałem. ㅡ Dam.
ㅡ Gukie.
ㅡ Zaczynaj ojcze. ㅡ Szepnąłem, a kobieta ponownie włożyła mi do ust szmatkę.
ㅡ Przepraszam synu. ㅡ Powiedział.
Ponownie krzyknąłem, lecz tym razem nie wytrzymałem widząc ciemność.
******************
29.12.22
Jak wam się podoba?
Miłej nocy kochani 🥰
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top