XLV

ㅡ Wasza Wysokość? ㅡ Usłyszałem, dlatego podniosłem wzrok z książki na służkę. ㅡ Mam odzienie, o które Król prosił. ㅡ Powiedziała kładąc rzeczy na kanapie. Skinąłem lekko głową dziękując jej, a kobieta wyszła. Odłożyłem książkę chwytając za jedno ubranie. Była to ciemnozielona koszula męska. Podobna do tej mojej starej, lecz odrobinę się różniła. Jednakże westchnąłem ciężko. Nie mogłem teraz zostawić Chima samego. Z tego co mi powiedział jeden ze strażników widział jak Jimin sam sobie poparzył rękę, dlatego nie mogę go opuścić na kilka dni. Byłbym głupcem, gdybym to zrobił.

ㅡ Gukie? Co robisz? ㅡ Spytał chłopak, który niewiadomo kiedy wszedł.

ㅡ Oglądam. ㅡ Rzekłem składając bluzkę.

ㅡ Po co ci to?

ㅡ Gdybym chciał wyjść do wioski to wolałbym w takim stroju niż w tym i się wyróżniać.

ㅡ No dobrze, ale... Po co ci to potrzebne teraz?

ㅡ Już na nic nie potrzebne. ㅡ Westchnąłem.

ㅡ Nie rozumiem.

ㅡ Bo... Nie będę ukrywał, ponieważ tajemnice są zbędne. Chciałem "zniknąć" na jakiś czas i odpocząć od tego wszystkiego. By dać tobie i mi przestrzeń, ale po przemyśleniach stwierdzam, że nie zrobię tego. Nie mogę cię teraz opuścić. To by było egoistyczne z mojej strony.

ㅡ Dlaczego?

ㅡ Strażnik mi powiedział co zrobiłeś. ㅡ Podszedłem do niego łapiąc za chorą dłoń. ㅡ Sam sobie zrobiłeś krzywdę. Mam to tak zostawić?

ㅡ To była tylko chwila słabości. ㅡ Mruknął odsuwając się.

ㅡ Dlatego nie mogę wyjechać, a jak już to z tobą. ㅡ Odparłem.

ㅡ Nie potrzebuje opieki. ㅡ Mruknął.

ㅡ Mojej nie potrzebujesz? ㅡ Uniosłem zaskoczony brew.

ㅡ Jungkookie ja wiem, że chcesz dobrze, ale...

ㅡ Chim. Spójrz mi w oczy. ㅡ Poprosiłem co wykonał. ㅡ Chcę ci pomóc. Chcę być przy tobie, gdy masz chwilę słabości. Jestem twoim mężem pamiętaj o tym. ㅡ Położyłem dłoń na jego policzku delikatnie głaszcząc kciukiem. ㅡ Bardzo cię kocham.

ㅡ Przepraszam za wszystko Jungkookie. ㅡ Szepnął ze łzami w oczach. Zaskoczony od razu go przytuliłem głaszcząc go po głowie.

ㅡ Za co przepraszasz, skarbie?

ㅡ Patrząc na to wszystko... Dużo się starasz, a ja wciąż cię odpycham. Przepraszam.

ㅡ Spokojnie kochanie. Mogę się starać aż do końca naszego życia. Zostałeś skrzywdzony i po prostu nie chcesz ode mnie litości, ale ja się nie lituje, a jestem przy tobie. To moja rola.

ㅡ Dziękuję. ㅡ Zakrył usta dłonią by powstrzymać szloch. Przytuliłem go mocniej całując w czoło.

ㅡ Chim?

ㅡ Tak? ㅡ Niepewnie uniósł głowę.

ㅡ Spędzajmy więcej czasu ze sobą. Chcę cię mieć zawsze pod ręką.

ㅡ To zły pomysł. ㅡ Odwrócił wzrok.

ㅡ Dlaczego?

ㅡ Nie chcę ci zabierać przestrzeni moją osobą. Zresztą chciałeś wyjechać by odpocząć, odpocząć ode mnie i od całej reszty, a teraz zmieniłeś zdanie, bo poparzyłem sobie tylko durną rękę! ㅡ Uniósł głos. ㅡ Gdybym tego nie zrobił wyjechałbyś, a mnie byś zostawił. Tak. Zachowałbyś się bardzo egoistycznie. Co więcej zachowałeś się egoistycznie, bo chciałeś to zrobić nie informując mnie. Nawet na sekundę nie pomyślałeś jak mógłbym się poczuć, prawda? ㅡ Fuknął. Spuściłem głowę nie wiedząc co powiedzieć, bo miał rację. Po tym starszy wyszedł trzaskając drzwiami. Przeklnąłem pod nosem siadając na kanapie i chowając twarz w dłoniach.

***

Przez kilka dni chłopak unikał mojej osoby jak ognia. Ja także mu nie wchodziłem w drogę nie chcąc wywoływać kolejnej kłótni. Zresztą, gdy próbowałem od razu skręcał w inną stronę. Posiłki jedliśmy osobno, tak jak osobno spaliśmy. Z każdym dniem coraz bardziej czułem się jakbym tracił cząstkę siebie.

Siedziałem między regałami czytając jakąś denną książkę, nad którą wylewałem morze łez. Brakowało mi Chima, tęskniłem za nim. Chciałem przerwy to ją dostałem, ale nie w taki sposób.

Kilka minut później usłyszałem skrzyp drzwi, dlatego zakryłem usta nie chcąc wydobyć z siebie szlochu mając nadzieję, że ten ktoś sobie pójdzie. Skuliłem się bardziej w kącie chowając twarz zza książką próbując się uspokoić. Na szczęście po kilku chwilach ta osoba wyszła dlatego rozluźniłem się wychodząc z kryjówki. Niespodziewałem się zastać męża przy kominku. Po cichu zacząłem się wycofywać.

ㅡ Szukałem cię. ㅡ Powiedział spojrzawszy na mnie. Spuściłem głowę drapiąc się po karku. ㅡ Będziemy tak się unikać?

ㅡ Sam mnie unikałeś. ㅡ Szepnąłem.

ㅡ Tak, ale zrozumiałem, że to nie ma sensu. ㅡ Rzekł podchodząc do mojej osoby. ㅡ Dlaczego płakałeś? ㅡ Spytał kładąc dłoń na moim policzku. Po tym rozpłakałem się jeszcze bardziej. ㅡ Ćśś... Już cichutko Jungkookie. ㅡ Szepnął przytulając do siebie jak jakiegoś małego chłopca. ㅡ Nie płacz. ㅡ Poprosił ścierając z moich policzków łzy. ㅡ Jungkookie... Spokojnie.

ㅡ Przepraszam Chim. ㅡ Powiedziałem przytulając go. Tak bardzo mi go brakowało.

ㅡ Już wszystko w porządku. Jestem przy tobie.

ㅡ Zachowałem się jak...jak idiota.  Przepraszam.

ㅡ Wiesz.. Myśląc nad tym, parę dni bez siebie dobrze by nam zrobiło, ale gdy nie jesteśmy skłóceni. Tęskniłem za tobą, Gukie. Codziennie zastanawiałem się czy dobrze śpisz, czy w ogóle jesz.

ㅡ Ja tak samo.

ㅡ Ale proszę cię nie płacz już. ㅡ Poprosił muskając moje policzki, a potem ponownie przytulając. Przez parę minut siedzieliśmy w ciszy i napawaliśmy się swoją bliskością. Tuliłem do siebie chłopaka głaszcząc go po głowie. ㅡ Kocham cię Jungkook. ㅡ Dodał całując mnie w usta co oddałem natychmiast kładąc dłoń za jego karkiem.

ㅡ A ja kocham ciebie. ㅡ Wyszeptałem pomiędzy pocałunkami. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam powietrza. Oparłem nasze czoła o siebie. ㅡ Jak się czujesz?

ㅡ Teraz lepiej. ㅡ Uśmiechnął się. ㅡ A ty?

ㅡ Tak samo. ㅡ Odwzajemniłem gest.

ㅡ Nie kłam. Przed chwilą przecież płakałeś.

ㅡ Ale zapewniam cię, że jest już wszystko dobrze. Pójdziemy na spacer?

ㅡ Chętnie. ㅡ Odparł. Tak, więc chwyciłem dłoń chłopaka wyprowadzając nad z pomieszczenia, a następnie z zamku. Ruszyliśmy w stronę wyjścia z królewskiego dworu, dlatego nie zdziwiłem się, że tuż za nami kroczyli strażnicy.

ㅡ A ty jak się czujesz? ㅡ Spytałem, gdy szliśmy wzdłuż dróżki.

ㅡ Lepiej niż wcześniej. Zaczynam się godzić z tym, że...  Że Tae już nie ma.

ㅡ On zawsze będzie z tobą, Chim.

ㅡ Wiem i tak będę sobie mówił.

ㅡ Brawo kochanie. Jestem z ciebie dumny. ㅡ Uśmiechnąłem się. ㅡ Pokaże ci coś. ㅡ Powiedziałem cicho słysząc szelest za krzakami. ㅡ Bądź cicho. ㅡ Szepnąłem odsuwając lekko gałęzie krzewów. Kilka metrów od nas były sarny z młodymi.

ㅡ Jakie piękne. ㅡ Szepnął z uśmiechem. ㅡ To chyba przywódca. ㅡ Dodał, gdy obok nich pojawił się jeleń z ogromnym porożem. Skinąłem głową spojrzawszy na starszego. ㅡ Dawno nie widziałem takiego wielkiego jelenia. Piękny okaz.

ㅡ Nie dam ci go zabić. ㅡ Powiedziałem szybko wystraszony.

ㅡ Nie zabiję go przecież. ㅡ Uśmiechnął się. ㅡ Jest zbyt cenny i potrzebny naturze.

ㅡ Taka odpowiedź mnie już zadowala. ㅡ Uśmiechnąłem się przytulając go.

ㅡ Idziemy dalej?

ㅡ Tak.

***

Następnego dnia zaraz po wspólnym śniadaniu zszedłem do podziemi, gdzie znajdowały się lochy. Wziąłem głęboki wdech i wydech wchodząc do środka podchodząc do odpowiedniej celi.

ㅡ Jungkook. Nareszcie cię widzę. ㅡ Powiedział mężczyzna na starcie podchodząc do krat. ㅡ Dlaczego tu siedzę? Proszę cię wypuść mnie.

ㅡ Znieważyłeś Króla, w dodatku... Odseparowałeś mnie od biologicznych rodziców. Jak mogłeś mi to zrobić?

ㅡ Nie będę kolejny raz się tłumaczyć. ㅡ Mruknął. ㅡ Miałem powód i tyle. Jak nie wiesz to spytaj swojego mężulka. Straciłem na ciebie tylko czas i nerwy. Nie potrafiłeś nawet porąbać drewna. ㅡ Zaśmiał się. Spuściłem głowę czując w oczach łzy. Jak zawsze mnie krytykował. To bolało, poniewież jakby nie patrząc był moim ojcem, który mnie wychował, którego znam całe życie. ㅡ Dobrze, że była babka. ㅡ Westchnął ciężko. ㅡ Gdyby nie ona już dawno bym cię wywalił w pierwszym lepszym rowie, a co by się z tobą stało gówno by mnie obchodziło.

ㅡ Przestań. ㅡ Warknąłem z lekko łamiącym głosem.

ㅡ Bo co? Myślisz, że jak zostałeś Królem to możesz wszystko? Nawet na niego się nie nadajesz. Kto ci w ogóle dał władze? Tylko głupiec by to zrobił. Przecież ty rządzić nie umiesz.

ㅡ Powiedziałem przestań! ㅡ Krzyknąłem uderzając w kraty.

ㅡ Oho pokazujesz pazurki. Nie umiesz przyjąć krytyki? To jedna zasada zarządzania. ㅡ Wzruszył ramionami siadając na podłodze.

ㅡ Mogę wszystko. Mogę zrobić z tobą co chce.

ㅡ Mam to gdzieś. Swoje już powiedziałem, ale mam jeszcze wiele do powiedzenia. Byłeś, jesteś i będziesz do niczego nawet, jeśli będziesz się mocno starał. Jesteś nic niewart od samego urodzenia tak jak twoja matka. ㅡ Powiedział. Po tym wyszedłem z lochu idąc do komnaty. Jak na złość był w niej Chim, który się przebierał, dlatego szybko się wycofałem biegnąc do swojego azylu jakim była biblioteka. Usiadłem na sofie wybuchając płaczem. Serce nieprzyjemnie bolało i ściskało. Jak mógł mi tak powiedzieć wiedząc jaki mam status?

ㅡ Gukie?

ㅡ Jimin nie teraz, błagam. Wyjdź. ㅡ Odwróciłem głowę.

ㅡ Co się stało? ㅡ Spytał klękając przede mną i łapiąc moje dłonie.

ㅡ Naprawdę nic.

ㅡ Jak nic? Przecież płaczesz. Króliczku proszę cię. Co się stało?

ㅡ Nic. ㅡ Spuściłem głowę.

ㅡ Nie okłamuj mnie. Mieliśmy sobie mówić wszystko. Teraz ja chcę być podporą dla ciebie. Teraz ja chcę tobie pomóc. O co chodzi?

ㅡ Bo ja... Byłem u taty. ㅡ Szepnąłem unikając jego palącego wzroku.

ㅡ W lochu? ㅡ Spytał, więc potwierdziłem. ㅡ Po co do niego poszedłeś? Ten człowiek jest chory.

ㅡ Powiedział, że do niczego się nie nadaje, że jestem nic nie wart jak moja mama.

ㅡ Jungkook nie słuchaj go. Sam dobrze wiesz, że jesteś dobry i wspaniałym mężczyzną, a także cudownym Królem. On taki jest, bo ci zazdrości i boi się, bo masz teraz przewagę. Jesteś władcą, masz władze i możesz zrobić cokolwiek.

ㅡ To samo mu powiedziałem, ale odpowiedział, że go to nie obchodzi. Chim ja... Ja chcę go skazać. ㅡ Szepnąłem niewierząc, że to mówię.

ㅡ Jak skazać?

ㅡ Na ścięcie. ㅡ Szepnąłem.

ㅡ Jesteś pewny?

ㅡ Może i mnie wychował, ale ja jestem Królem. Wiele razy już mnie znieważył. Zresztą za tyle lat koszmaru powinien dostać karę, plus porwał mnie od rodziców.

ㅡ Przemyśl to Gukie. To nadal twój ojciec.

ㅡ Nie będę za nim tęsknił. Jestem pewny.

ㅡ No... No dobrze. Jestem z tobą. Tylko żebyś nie żałował.

ㅡ Nie będę.

***************************

16.03.23

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłego dnia 💖

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top