XII

Wróciłem do zamku Parka, do którego bez problemu mnie wpuścili, dlatego poszedłem poszukać starszego.

ㅡ O! Tae! ㅡ Krzyknąłem zauważając chłopaka z daleka. Podbiegłem do niego bliżej. ㅡ Widziałeś Jimina? ㅡ Spytałem.

ㅡ Nie wiem co tu robisz, ale Wasza Wysokość jest w swojej komnacie odkąd wyjechałeś. ㅡ Wyjaśnił.

ㅡ Co? Dlaczego?

ㅡ Wy naprawdę nie widzicie? ㅡ Spytał nabiorę odchodząc. Zdziwiony ruszyłem w tamtą stronę. Będąc na miejscu wszedłem do środka zastając chłopaka na łóżku.

ㅡ Chim? ㅡ Zawołałem od razu dostając atencję chłopaka.

ㅡ Guk? Co tu robisz? Nie miałeś jechać do swojego domu?

ㅡ Wytłumaczę ci to wszystko, bo wiesz... Miałem pierwszą kłótnie z ojcem. ㅡ Zaśmiałem się siadając obok niego i obejmując ramieniem.

ㅡ Dlaczego?

ㅡ Bo...  Powiedział, że muszę ożenić się z księżniczką jak to tradycja nakazuje, ale odmówiłem, bo ja kocham ciebie.

ㅡ Jungkook ja nie chcę mieć problemów. ㅡ Odsunął się. 

ㅡ Jakich? ㅡ Uniosłem brew.

ㅡ Twój ojciec już taki jest. Jak coś, albo ktoś mu nie pasuje od razu go sprząta.

ㅡ Znasz go lepiej niż kto inny.

ㅡ To są po prostu plotki i fakty. Każdy wie o tym. Pewnie już wysłał na mnie zabójców.

ㅡ Nie mógłby. Jesteś ostatnim władcą tego Królestwa. Nie może cię zabić. Najpierw musi mnie pokonać.

ㅡ Nie wygłupiaj się. Wracaj do domu.

ㅡ Mój dom jest tutaj. Nie tam. ㅡ Spojrzałem mu w oczy. ㅡ Mogę zostać?

ㅡ Nie mogę ci zabronić. ㅡ Wtulił się we mnie.

ㅡ Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. ㅡ Szepnąłem głaszcząc go po głowie. ㅡ Pośpiewamy razem?

ㅡ Możemy. ㅡ Uśmiechnął się.

***

Nastał wieczór. Odpoczywałem w swojej komnacie czytając książkę. Swoją drogą myślałem, że moi rodzice wrócą po mnie, ale myliłem się. Nie zależało im tak mocno jak myślałem.

ㅡ Zwykła bujda! ㅡ Warknąłem rzucając książką na drugi koniec pokoju. Myślałem, że mnie kochają, że martwili się o mnie każdego dnia, że tęsknili. To czyste kłamstwo. Ważne było małżeństwo i władza, a nie moje samopoczucie. Rozpłakałem się czując się ponownie samotny. Bez rodziny i bez prawdziwego domu. Mogłem wcale nie poznawać prawdy. 

Słysząc skrzyp drzwi natychmiast wytarłem wierzchem rękawów łzy patrząc na ścianę po przeciwnej stronie.

ㅡ Myślałem, że śpisz. ㅡ Odparł starszy. ㅡ Wszystko w porządku?

ㅡ Tak, idź już spać. ㅡ Poprosiłem nie patrząc na niego.

ㅡ Kookie. Nie udawaj, że jesteś silny. Już stąd widzę twoje łzy. Dlaczego kłamiesz? I dlaczego płaczesz?

ㅡ Bo rodzice mnie nie kochają. ㅡ Szepnąłem spojrzawszy na chłopaka. ㅡ Nie mówiłeś prawdy, że są w porządku. Wiedzą, że cię kocham to dlaczego chcą aranżować ślub z obcą mi osobą? Dlaczego tego nie zaakceptują?!

ㅡ Jungkook... To dla nich trudne. Myślisz, że moi się cieszyli, że wolę mężczyzn? Oczywiście, że nie. Daj im czas. Może zrozumieją. W końcu po tylu latach się odnalazłeś, więc może dadzą ci jakąś taryfę ulgową. Hm?

ㅡ Na razie nie chcę ich widzieć.

ㅡ Jeśli taka jest twoja wola. Mam zostać z tobą?

ㅡ Nie. Chcę być sam. ㅡ Powiedziałem kładąc się na łóżku.

ㅡ Dobrze. Pójdę. Dobranoc, Jungkookie. ㅡ Rzekł całując mnie w czoło, następnie wychodząc z pokoju. Nie wiem, kiedy zasnąłem.

Obudziłem się w środku nocy czując się jakbym był w najgorętszym zakątku piekła, w dodatku ból w dolnych partiach ciała nie pomagał się opanować. Skoro ma się takie sny z Jiminem... To nie moja wina, ale na nieszczęście musiałem się przebudzić i przerwać ten piękny sen.

Wstałem z łóżka i zakładając odzienie wyszedłem po cichu z komnaty ruszając do tej należącej do Chima. Będąc na miejscu zignorowałem strażników, którzy popatrzyli się na mnie jak na głupca, wchodząc do środka. W księżyca blasku ujrzałem blondyna leżącego w łóżku. Światłość dawały nie tylko promienie księżyca, a także kilka zapalonych świec. Powoli zdjąłem szlafrok podchodząc do łoża.

ㅡ Chim.. ㅡ Szepnąłem zwisając nad nim. ㅡ Jiminnie.. ㅡ Przybliżyłem się do jego szyi składając na niej delikatnie pocałunki. ㅡ Chim obudź się. ㅡ Poprosiłem lekko się o niego ocierając.

ㅡ Kook? ㅡ Spytał sennie. ㅡ Co ty rob-.. ㅡ Przerwałem mu całując go w usta.

ㅡ Trzeba było mi się nie śnić. ㅡ Szepnąłem wchodząc pod bawełniany koc i wyczułem, że nie miał na sobie odzienia. ㅡ Śpisz nago?

ㅡ Nie mogę? Tak jest wygodniej. Zresztą wolno mi.

ㅡ Chyba częściej będę przychodzić. ㅡ Zaśmiałem się cicho ściskając jego pośladki.

ㅡ Ja chcę spać. ㅡ Mruknął odsuwając się. ㅡ Wiesz, która godzina?

ㅡ Nie, ale... Cholera jasna pragnę cię Chim. Błagam cię. ㅡ Poprosiłem całując go po szyi zjeżdżając pocałunkami niżej aż do dekoltu, brzucha, a na sam koniec na uda, które były bardzo wrażliwe. Muskałem wewnątrzną część ud wsłuchując się w ciche sapnięcia chłopaka, który wzdrygał się na każdy dotyk. Zjechałem niżej tym razem całując koło członka starszego, którego ignorowałem.

ㅡ Przestań się ze mną bawić.

ㅡ Muszę się tobą jakoś nacieszyć skoro nie mogę inaczej.

ㅡ Jungkook.. Ja też ciebie chcę, ale... Prawo.... Jeśli ktoś z moich radnych się dowie, mogą mnie pozbawić korony.

ㅡ A czy muszą wiedzieć? Są teraz tutaj?

ㅡ No nie, ale ktoś może usłyszeć.

ㅡ Będziesz cicho. Zaufaj mi. ㅡ Szepnąłem wkładając jego męskość do ust.

ㅡ Guk~~ ㅡ Jęknął wplątując palce w moje włosy. Powoli zacząłem poruszać głową raz po raz używając zębów pomagając sobie także ręką. Zaprzestałem czynności patrząc z dołu na blondyna, który był pogrążony w rozkoszy. Był to cudowny widok, że aż zabrakło mi tchu.

ㅡ To jak? Zgadzasz się? ㅡ Spytałem delikatnie, zwisając nad nim.

ㅡ Boję się. ㅡ Westchnął. ㅡ Jeśli ktoś w jakiś sposób się dowie, będzie po mnie.

ㅡ Czujesz coś do mnie? ㅡ Spytałem głaszcząc go po głowie patrząc mu prosto w oczy. Zamilkł obserwując moją twarz. ㅡ Powiedz szczerze. Tak, albo nie. ㅡ Dodałem, ale słysząc ciszę z jego strony westchnąłem ciężko. ㅡ Mówiłeś, że nawet jeśli będę zwykłym grajkiem bez niczego będziesz mnie chciał. Dlaczego tak kłamałeś? ㅡ Szepnąłem uciekając wzrokiem.

ㅡ Nie kłamałem.

ㅡ To co? Wiem, że nadal nie jestem godzien twojej ręki, ale..

ㅡ Jesteś Kookie. ㅡ Położył dłoń na mym policzku, w który się wtuliłem.

ㅡ To dlaczego...?

ㅡ Chcę to zrobić w odpowiednim momencie. By było wyjątkowo.

ㅡ Przepraszam, że nie mam bogactwa, że jestem zwykłym chłopakiem...

ㅡ Jungkook, nie interesuje mnie to. Ważne, że masz cudowny charakter i serce.

ㅡ Ale czuję się nie godny. ㅡ Odparłem cicho, wstając z łóżka i zakładając szlafrok.

ㅡ Kookie..

ㅡ Tak bardzo cię przepraszam Jiminnie. Żeby być godnym muszę być Królem bądź księciem.

ㅡ Przecież jesteś Księciem.

ㅡ Nie, dopóki rodzice nie zaakceptują tego, że cię kocham. Jeśli to zrobią będę prawdziwym Księciem. ㅡ Rzekłem. ㅡ Pójdę już.

ㅡ Nie, zaczekaj. Zostań ze mną. Swoją drogą musisz coś dokończyć. Nie zasnę, gdy boli.

ㅡ Ale straże... Pokojówki, które rano przyjdą....

ㅡ Połóż się. ㅡ Poprosił co wykonałem, a po chwili starszy wstał otwierając lekko drzwi i mówiąc coś do strażników. ㅡ Załatwione. Nikt nie wejdzie. Więc... ㅡ Podszedł do mnie siadając mi na udach okrakiem. ㅡ Zawsze jesteś godzien mojej ręki, Kookie. Pamiętaj o tym. Nawet jeśli nie masz nic i tak jesteś.

ㅡ I tak będę się upierał, że nie jestem. Nawet nie mam pieniędzy na piękny pierścionek dla ciebie. Jaki ze mnie głupiec.

ㅡ Nie obrażaj siebie. Jesteś cudownym mężczyzną. Moim mężczyzną.

ㅡ Więc czujesz coś do mnie? ㅡ Spytałem z nadzieją.

ㅡ Podobasz mi się, od samego początku.

ㅡ Ale.. w porządku...

ㅡ Żartuje. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Lubię cię Jungkookie. Bardzo lubię, lubię.

ㅡ Naprawdę? Kochasz mnie?

ㅡ Tak, kocham. ㅡ Uśmiechnął się szeroko co odwzajemniłem wpijając mu się w usta mocno przytulając w pasie.

ㅡ Znajdę rozwiązanie by ci się oświadczyć z pierścionkiem. Jakieś znajdę.

ㅡ Jungkookie...

ㅡ Muszę. Proszę cię Chim.

ㅡ Dobrze. Będę czekał. ㅡ Ponownie się uśmiechnął. ㅡ Chodźmy już spać, ale najpierw dokończ. ㅡ Mruknął łapiąc moją dłoń kładąc ją na swoim członku,  którego złapałem powoli poruszając ręką.

****************

04.12.22

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłej nocy kochani 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top