LXVII

Z samego rana wstałem i poszedłem do sali tronowej obserwując przez okno jak Jungkook szykuje się do wyjazdu.

ㅡ Będziesz tak patrzył? ㅡ Usłyszałem za sobą.

ㅡ To i tak już nie miało sensu.

ㅡ Miało. Kochacie się, a Jungkook zrozumiał swój błąd przez to przyjechał do ciebie i prosił o wybaczenie.

ㅡ Zaczął krzyczeć zanim cokolwiek powiedziałem. Nie dał mi dojść do słowa... Z góry założył, że mu nie ufam.

ㅡ Skąd miał wiedzieć? Wcześniej też mu nie ufałeś. Kłóciliście się przez to. Po prostu myślał, że znowu chcesz o coś go oskarżyć. Nie sądził, że będzie inaczej.

ㅡ Nie musiał krzyczeć. Mógł spokojnie, a nie...

ㅡ Na jego miejscu też bym tak postąpił. Miałbym dosyć tego, że ukochana osoba mi wciąż nie wierzy. Zresztą teraz już za późno. Odrzuciłeś go, więc musi wykonać rozkaz ojca.

ㅡ Jaki rozkaz ojca?

ㅡ Teraz cię to ciekawi? ㅡ Zaśmiał się.

ㅡ Mów, Tae.

ㅡ Naprawdę to już nieważne.

ㅡ Tae! ㅡ Krzyknąłem tracąc cierpliwość.

ㅡ Ojejku... ㅡ Wywrócił oczyma. ㅡ Ojciec Jungkooka dał mu dwa dni by cię odzyskać. Jeśli nie wykona tego zadania będzie musiał ożenić się z księżniczką i zostać Królem Królestwa Jeon.

ㅡ Dlaczego mi nie powiedział?

ㅡ Dlatego, że go nienawidzisz za to co ci zrobił, więc jakby ci powiedział szukałbyś rozwiązania z litości. Nie chciał tego, ponieważ wolał byś mu wybaczył bez tej informacji, ale cóż... Za późno. Chciałeś co masz. Nie zobaczysz go nigdy więcej.

ㅡ J-ja... Ja nie widziałem. ㅡ Szepnąłem. Czym prędzej pobiegłem do wyjścia z pałacu. Gdy tylko wyszedłem na zewnątrz Guk ruszył nie oglądając się za siebie. ㅡ Jungkook! ㅡ Krzyknąłem. ㅡ Zamknąć wrota! ㅡ Krzyknąłem, a strażnicy pospiesznie wykonali rozkaz. Brama zamknęła się kilka metrów przez Jeonem, który musiał gwałtownie zahamować.

ㅡ Jimin? Co ty wyprawiasz? Wypuść mnie. ㅡ Powiedział schodząc z konia.

ㅡ Nie mogę. ㅡ Odparłem przytulając go najmocniej jak potrafiłem. ㅡ Nie dam rady cię wypuścić. ㅡ Szepnąłem zaczynając płakać.

ㅡ Chimmy... ㅡ Westchnął oddając gest i głaszcząc mnie po głowie. ㅡ Co się stało, że zmieniłeś zdanie?

ㅡ Bo.. wizja ciebie z kimś innym... By mnie dobiła.

ㅡ Tae ci powiedział? ㅡ Spytał, więc skinąłem głową. ㅡ Nie musisz tego robić. 

ㅡ Ale chcę. Owszem jestem na ciebie wściekły, ale nie pozwolę ci ożenić się z jakąś księżniczką. Nie mogę na to pozwolić. ㅡ Spuściłem głowę wybuchając płaczem.

ㅡ Skarbie.. Powiedz jedno słowo, a zostanę. ㅡ Uniósł mój podbródek patrząc w oczy. Zamilkłem patrząc nie odrywając od jego tęczówek wzroku. ㅡ Chciałbym dać ci to przemyśleć, ale jeśli wrócę.... Nie będzie już odwrotu. Nie zmuszam cię do niczego czego byś nie chciał. Ważne jest dla mnie twoje szczęście i nieważne z kim byś je dzielił ważne byś był szczęśliwy.

ㅡ Chcę być szczęśliwy tylko z tobą Jungkook. Z nikim innym. ㅡ Wyłkałem. Chłopak uśmiechnął się całując mnie w czoło, a następnie przytulając do swojej klatki piersiowej.

ㅡ Nie płacz już. Wszystko będzie dobrze. Spokojnie, Chim. Wyślę list do ojca, a ty w tym czasie poukładasz sobie w głowie, dobrze? W ten sposób uniknę jego woli.

ㅡ W porządku.

ㅡ Tylko mam prośbę. Nie zamykaj się w pokoju na całą wieczność, ani nie chowaj się po swoich kryjówkach. To źle na ciebie wpływa. Mam wrażenie, że zamykasz się w sobie.

ㅡ Nie będę. ㅡ Odparłem odsuwając się i wycierając policzki od łez.

ㅡ Dobrze. Cieszę się. ㅡ Uśmiechnął się szerzej. ㅡ Dziękuję Jimin. Naprawdę dziękuję. ㅡ Dodał ponownie mnie przytulając. ㅡ Wejdźmy do środka.

ㅡ Masz rację. ㅡ Skinąłem głową. Chłopak odprowadził konia do stajni, a następnie weszliśmy do zamku. Od razu skierowałem się do swojej komnaty, lecz poczułem ucisk na nadgarstku.

ㅡ Najpierw zjesz śniadanie. ㅡ Powiedział ciągnąc mnie do jadalni.

ㅡ Ale ja..

ㅡ Tae mi mówił, że wczoraj nic nie zjadłeś. Zresztą widzę po twarzy, że schudłeś. Rozchorujesz mi się i co wtedy?

ㅡ Nie jestem głodny. ㅡ Szepnąłem spuszczając głowę.

ㅡ Skarbie musisz jeść by mieć siłę i być zdrowym. Zrób to dla mnie.

ㅡ Ale trochę, dobrze?

ㅡ Małymi kroczkami. ㅡ Odparł. Westchnąłem ciężko, gdy weszliśmy do pomieszczenia, a następnie zajęliśmy swoje miejsca. Kilka minut później służki przyniosły nam dania. Widząc ryż, jakieś warzywa cienko pokrojone oraz sadzone jajka aż robiło mi się niedobrze. ㅡ Zjedz chociaż coś, Chim. Mam cię nakarmić?

ㅡ Słucham? ㅡ Spytałem zaskoczony. Młodszy zaśmiał się zabierając pałeczki, a następnie chwycił warzywa, a drugą ręką zabrał łyżkę i nabrał ryżu. Następnie wszystko ze sobą połączył.

ㅡ No dalej. Otwórz buźkę. ㅡ Powiedział słodkim głosem przysuwając mi jedzenie.  Niechętnie wykonałem polecenie. ㅡ Brawo. Idzie ci świetnie. Kolejna porcja.

ㅡ Jungkook nie...

ㅡ Dasz radę, skarbie. Leci ptaszek... ㅡ Zaczął gwizdać nakładając kolejną warstwę ryżu i przysuwając mi do ust. Zaśmiałem się i posłusznie zrobiłem co kazał. ㅡ No widzisz. Grzeczny chłopiec. To co? Za mamusie? Oh... ㅡ Urwał. Spojrzałem na niego czując lekkie ukłucie w sercu. ㅡ Przepraszam. ㅡ Westchnął odkładając sztućce na bok.

ㅡ Nie. Jest w porządku. ㅡ Odparłem. ㅡ Może sam dokończę, dobrze?

ㅡ Najlepiej będzie. ㅡ Skinął głową. W ciszy dokończyliśmy śniadanie. Po posiłku odeszliśmy od stołu opuszczając jadalnie. ㅡ Pójdę napisać list do ojca. ㅡ Oznajmił.

ㅡ Dobrze.

ㅡ Chyba, że mam tego nie robić.

ㅡ Zrób.

ㅡ Jesteś pewny?

ㅡ Tak. ㅡ Objąłem go w pasie. ㅡ Jestem.

ㅡ W porządku Skarbie. ㅡ Skinął głową muskając mój policzek i idąc w swoim kierunku. Również ruszyłem w drugą stronę szukając Tae. Po przeszukaniu połowy zamku znalazłem go w pokoju z artefaktami oraz z cennymi rzeczami tego Królestwa. ㅡ Tae? Co robisz? ㅡ Spytałem zauważając, że przygląda się jednemu portretowi.

ㅡ Wspominam. ㅡ Odparł. ㅡ Czasem tu przychodzę jak powoli zapominam jak wyglądają moi rodzice.

ㅡ Miałeś dziesięć lat jak zmarli. ㅡ Westchnąłem ciężko.

ㅡ Nie zmarli z przyczyn naturalnych, Chim. Wiem to. To nie jest normalne, że obydwoje w tym samym czasie odeszli. Coś się wydarzyło, ale nie mam pojęcia co.

ㅡ Tae...

ㅡ Kiedyś się dowiem. Dowiem się kto zabił moich rodziców. Może to ci sami co zabili twoich? Przecież to była rodzina. A kto wie? Może nadejdzie nasza kolej?

ㅡ Nie pleć głupstw. Moich zaatakowali barbarzyńcy. Twoich...

ㅡ Również ktoś.

ㅡ Otruli się dwutlenkiem węgla z piecyka w ich komnacie.

ㅡ Wiem, ale po prostu coś mi tu nie pasuje. Piecyk był wtedy zgaszony..  Nieważne. Gdzie Jungkook?

ㅡ Pisze do ojca list.

ㅡ Zostaje?

ㅡ Tak.

ㅡ Cieszę się. Mam nadzieję, że teraz wam się ułoży. ㅡ Odparł.

ㅡ Też mam taką nadzieję. Tae.. jeśli będziesz potrzebował pomocy przyjdź do mnie, dobrze?

ㅡ Spokojnie. Sam sobie poradzę. ㅡ Rzekł. Skinąłem głową patrząc na portret.

ㅡ Zostawię cię samego. ㅡ Oznajmiłem kierując się do wyjścia, lecz zatrzymałem się tuż obok portretu moich rodziców. Również prawie zapomniałem jak wyglądali. Rzadko na nich patrzyłem nie chcąc wrócić do tamtego czasu.

ㅡ Wszystko w porządku?

ㅡ Tak. ㅡ Szepnąłem i nic nie dodając opuściłem pomieszczenie.

*******************

25.12.23

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłego dnia 💖
I wesołych świąt 😇

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top