LXV
Była ciemna i chłodna noc, a ja zamiast wrócić do domu stałem na wzgórzu obserwując swoje Królestwo z góry. Było przepiękne, ale pytanie brzmi: Czy nadal chce nim panować? Miałem ochotę po prostu gdzieś wyjechać nie jako Król, a jako zwykły chłop. Słowa Jungkooka nadal obijały mi się w głowie jak echo, które nie może przestać. Pierwszy raz mu uwierzyłem, a on kazał mi odejść na dobre. Już dobrze poznałem Sojin i jej zamiary, więc wiem, że by kłamała bym tylko zostawił Guka dla niej.
ㅡ Wracajmy do zamku. ㅡ Szepnąłem do klaczy ruszając. Kilka minut później dotarłem do celu. Gdy tylko zsiadłem z konia zaatakował mnie Tae.
ㅡ Myślałem, że zostaniesz u niego. Jest późno, a ty wyjechałeś bez obstawy. To bardzo nieodpowiedzialne, Jimin. A jeśli coś by się stało?
ㅡ Wiesz... Teraz mi wszystko jedno. Mogą mnie nawet zabić. Mam to wszystko gdzieś. ㅡ Powiedziałem krocząc ku wejściu do zamku.
ㅡ Co się stało?
ㅡ Spytałem Jungkooka czy mnie zdradził... Zdenerwował się, że znowu mu nie ufam i kazał mi nie pokazywać się na oczy, ale wiesz co? Wtedy mu zaufałem. Uwierzyłem w to co mówił. Mam już tego wszystkiego dosyć. ㅡ Odparłem wzdychając. Odwróciłem się do niego przodem. ㅡ Tae... ㅡ Zacząłem zdejmując swój diadem z głowy. ㅡ Weź go. ㅡ Poprosiłem.
ㅡ Ogłupiałeś? Nie oddaje się korony ot tak sobie.
ㅡ Będziesz lepszym Królem ode mnie. Jeśli nadal będę panował to Królestwo umrze. Błagam cię Tae.
ㅡ Chim. Jesteś dobrym władcą. Dasz sobie ze wszystkim radę.
ㅡ W takim razie przejmij moje obowiązki na jakiś czas. Pozwól mi zobaczyć świat bez korony.
ㅡ Pomogę ci ze wszystkim, ale nie rób tego. Ty jesteś Królem i ty nim będziesz.
ㅡ Ale ja nie chcę! ㅡ Krzyknąłem rzucając koronę na ziemię, która odrobinę się zbiła. ㅡ To wszystko mnie męczy. Każdy z innych Królestw ma swoją Królową czy Króla, a ja straciłem taką osobę na zawsze. ㅡ Rozpłakałem się.
ㅡ Jimin...
ㅡ Zostaw mnie. ㅡ Odsunąłem się, kiedy chciał mnie przytulić. ㅡ Już nie zasługuje na niczyją pomoc. Wracaj do Jeona. Tam jest twoje miejsce. Masz wyjechać w tej chwili inaczej zawiozę cię tam siłą.
ㅡ Ale..
ㅡ Nie każ mi się powtarzać. ㅡ Wyszlochałem wchodząc do środka, a następnie idąc do swojej sypialni.
Jungkook POV.
Kolejny dzień nie należał do tych dobrych. Wszystko od rana mnie drażniło i denerwowało. Czułem wyrzuty sumienia, że tak potraktowałem Jimina. Nie sądziłem, że mi zaufa. Myślałem, że znowu będziemy się kłócić i powtarzać jak dwa lata temu, a to tylko ja niepotrzebnie się uniosłem zamiast na spokojnie powiedzieć.
ㅡ Wszystko w porządku Synu?
ㅡ Oczywiście, a czemu miało by nie być?
ㅡ Zakładasz odwrotnie strzałę. ㅡ Odparł. Dopiero wtedy dostrzegłem swój błąd. Westchnąłem poprawiając. ㅡ Co się dzieje?
ㅡ Nic, naprawdę.
ㅡ Nic? A może przez Jimina?
ㅡ Co?
ㅡ Jestem Królem. Wiem, że wczoraj przyjechał i wiem, że rozmawialiście.
ㅡ To nasza sprawa.
ㅡ Dobrze, nie wnikam, ale po prostu martwię się o twój stan. Pokłóciliście się?
ㅡ Yh... Po prostu... Kazałem mu nigdy nie pokazywać się na oczy.
ㅡ Dlaczego?
ㅡ Tato...
ㅡ W porządku nie dopytuje już. Tylko zapytam. ㅡ Dodał przez co westchnąłem opuszczając łuk. ㅡ Żałujesz tego co mu powiedziałeś? ㅡ Spytał. Zamilkłem patrząc przed siebie.
ㅡ On.. on pierwszy raz mi zaufał... Myślałem, że znowu będzie mi wmawiał coś czego nie zrobiłem do upadłego, a on mi po prostu zaufał. ㅡ Szepnąłem spuszczając głowę czując w oczach łzy. ㅡ Tak. Żałuję tego tato, ale nie cofnę czasu. To mogło go teraz naprawdę zrazić i drugi raz może już mi nie zaufać. Zresztą jeśli teraz bym do niego pojechał o wybaczenie zrobiłby to samo co ja jemu.
ㅡ Jungkook przykro mi to mówić, ale jeśli go kochasz to zrób coś by ci wybaczył, ponieważ wiecznie żyć nie będę, a ty albo będziesz z Jiminem, albo będziesz musiał przejąć moje obowiązki jako następca tronu, a jeśli ma tak być musisz kogoś mieć u boku. Dam ci dwa dni, a potem poszukam dla ciebie narzeczonej.
ㅡ Co? Tato nie możesz. Kocham Jimina, a ty chcesz mnie zeswatać z jakąś obcą mi osobą w dodatku kobietą?
ㅡ Jungkook takie jest prawo. Przepraszam, ale musisz się poświęcić dla dobra Królestwa, dlatego też daje ci dwa dni. Czas, który jest teraz dla ciebie bardzo ważny byś naprawił swój błąd. Jeśli ci się nie powiedzie trzeciego dnia przyjadą księżniczki z różnych prowincji. Decyzja zależy do ciebie. ㅡ Odparł odchodząc. Zdenerwowany rzuciłem łuk kilka metrów od siebie.
ㅡ Odzyskam Jimina. Choćby miał mnie wyrzucić na zbity bruk. Dajcie mi konia!
*
Jimin POV.
ㅡ Jimin wyjdź w końcu stamtąd.ㅡ Krzyczał Tae uderzając w drzwi.
ㅡ Miałeś do cholery jasnej wyjechać! ㅡ Odkrzyknąłem bardziej zakopując się w pościeli.
ㅡ Wyjechać, gdy jesteś w takim stanie? Wolne żarty Chim. Wyjdź. Musisz coś zjeść. Nie wyszedłeś stąd od wczoraj i nie zjadłeś ani śniadania ani obiadu.
ㅡ Nie mam ochoty na jedzenie. Odejdź stąd.
ㅡ Nie ma mowy. ㅡ Powiedział, a po chwili usłyszałem mocniejsze walenie w drzwi. Podniosłem się do siadu, gdy te ustały, a do środka wszedł kuzyn.
ㅡ Odbiło ci? Zepsułeś mi drzwi.
ㅡ Nie są ważne. Jimin porozmawiaj ze mną. ㅡ Westchnął siadając obok. ㅡ Zamykanie się w niczym nie pomoże. Musisz wyjść na prostą.
ㅡ Chciałem pobyć samemu, a ty to zepsułeś.
ㅡ Ja zepsułem? Wyniszczasz się, Jimin. Gdzie ten dawny Chim co był gburowaty do szpiku kości?
ㅡ To było dawno.
ㅡ A ja wiem, że nadal tu jest. Rusz swój królewski zadek i porobimy coś.
ㅡ Ciekawe co? Może poczytamy książkę? Pojeździmy konno? A może szermierka? Hm..
ㅡ Zrobimy coś innego.
ㅡ Co takiego? ㅡ Spytałem, a chłopak wstał podchodząc do mojej szafy wyjmując z niej satynowy szal. ㅡ Tae?
ㅡ Zaufaj mi. Nic nie zrobię złego. ㅡ Odparł zawiązując mi oczy. Po chwili poczułem jak chwyta mnie za ręce zmuszając bym wstał na równe nogi, a następnie zaczął gdzieś prowadzić.
ㅡ Tae to głupi pomysł.
ㅡ Ćś. Nie wiesz, a już narzekasz.
Nie wiem ile szliśmy, ale nie długo, gdy w końcu się zatrzymaliśmy.
ㅡ Na mój znak otworzysz oczy. Trzy. Dwa. Jeden. Już. ㅡ Rzekł, dlatego zdjąłem szal.
ㅡ Jungkook? ㅡ Spytałem zdziwiony.
********************
6.12.23
Hejka
Dodaje na mikołajki.
Jak wam się podoba?
Miłego dnia 💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top