LXII

ㅡ Możesz zostać jeszcze. Nikt cię nie wygania. ㅡ Powiedziałem poprawiając syna na rękach.

ㅡ Już wystarczająco długo pozostawiłem zamek bez opieki. Muszę, Jungkook. Dziękuję za gościnę, ale muszę wracać do siebie.

ㅡ Rozumiem. ㅡ Westchnąłem ciężko czując lekki ciężar na sercu, ponieważ nie wiadomo, kiedy znowu go zobaczę.

ㅡ To.. do zobaczenia. ㅡ Rzucił skinając głową i odwracając się na pięcie. Czując zżerający mnie stres oddałem pospiesznie chłopca służce, a sam podbiegłem do starszego odwracając go w swoją stronę.

ㅡ Nie chcę byś wyjeżdżał.

ㅡ Jungkook...

ㅡ Już za tobą tęsknię, nie rozumiesz? ㅡ Powiedziałem wzdychając. ㅡ Nie chcę czekać kolejnych dni, miesięcy czy lat by znowu cię zobaczyć.

ㅡ Gukie... ㅡ Odparł kładąc dłoń na moim policzku. ㅡ Na pewno tyle nie minie. Przyjedź do mnie. Spędzimy ze sobą czas.

ㅡ Naprawdę mogę?

ㅡ Oczywiście. Może nauczysz mnie jak być tatą. ㅡ Rzekł spojrzawszy na chłopca. ㅡ Czuję, że jestem na to gotowy.

ㅡ Cieszę się Chim. ㅡ Uśmiechnąłem się i nie czekając wpiłem mu się w usta obejmując go w pasie. ㅡ Przepraszam. Ja.. ja nie mogłem wytrzymać i... ㅡ Powiedziałem, gdy odsunęliśmy się od siebie.

ㅡ Nic się nie stało. Właściwe to... ㅡ Szepnął przybliżając się. ㅡ Też miałem na to ochotę. ㅡ Uśmiechnął się muskając moje usta. Poczułem gorąc na policzkach, dlatego pogłębiłem gest nie mając zamiaru go puścić. ㅡ Jungkook. Nie za daleko, dobrze? ㅡ Dodał odsuwając się.

ㅡ Przepraszam. Może... Miłej i bezpiecznej jazdy, Chim.

ㅡ Dziękuję. ㅡ Rzucił wsiadając na konia.  Machając mojej osobie ruszył przed siebie w drogę. Westchnąłem ciężko wracając do zamku obierając swojego syna kobiecie.

ㅡ Pojechał? ㅡ Spytał Tae pojawiając się niewiadomo kiedy.

ㅡ Nie pożegnałeś się.

ㅡ Przepraszam. Nie mogłem mu spojrzeć po tym w oczy.

ㅡ Mogłeś go chociaż przeprosić i wyjaśnić to na spokojnie, ale wolałeś go bardziej zdołować i zostawić go samego.

ㅡ Nie czułem się tam szczęśliwy Jungkook.

ㅡ A czy Jimin teraz będzie tam szczęśliwy? Też bym nie był na jego miejscu. Tu chociaż mam rodzinę. On nie ma nikogo z kim mógłby porozmawiać. Nie zmuszam cię do powrotu tam, Tae. Możesz tu zostać ile chcesz. Po prostu postąpiłeś bardzo szybko i nie na miejscu. Jakbyś z nim porozmawiał o tym już dużo wcześniej inaczej by było. Znaleźlibyście inne rozwiązanie.

ㅡ Wiem. ㅡ Westchnął ciężko i smutno. ㅡ Porozmawiam z nim jak odrobinę ochłonie, dobrze?

ㅡ Cieszę się. Niedługo kolacja. Powinniśmy się przygotować. ㅡ Odparłem ruszając przed siebie.

Jimin POV.

Poczułem zimny i nieprzyjemny dreszcz, gdy tylko wjechałem na teren swojego zamku. Zsiadłem z konia oddając go stajennemu. Przystanąłem patrząc na ogromną budowlę.

ㅡ Wasza wysokość? ㅡ Powiedział strażnik wyrywając mnie z transu.

ㅡ Tak?

ㅡ Jest zimno. Proszę wejść do środka. ㅡ Odparł, lecz nie mogłem się ruszyć. Nie chciałem wchodzić ponownie do tego pustego zamku. ㅡ Wasza wysokość.

ㅡ W porządku. ㅡ Powiedziałem cicho wchodząc do środka. ㅡ Generale coś się działo pod moją nieobecność?

ㅡ Nic szczególnego, ale patrol zauważył coś na granicy. Jakaś osoba chciała przedrzeć się do Królestwa, ale zniknęła, dlatego zwiększyłem obronę.

ㅡ Dziękuję. Tak trzymać. ㅡ Skinąłem głową idąc do swojej komnaty. Wzdrygnąłem się czując chłodny wiatr, który wlatywał przez otwarte okno. Podszedłem do niego zamykając. Pewnie służące chciały wywietrzyć pomieszczenie i zapomniały zamknąć. Zmęczony ruszyłem w kierunku swojego łóżka, na którym dostrzegłem małą czapeczkę. Zdziwiony chwyciłem ją zauważając, że była poplamiona czerwoną cieczą. ㅡ Sung. ㅡ Szepnąłem czując narastający strach i stres. Wiedziałem o co chodzi. To było ostrzeżenie. ㅡ Straż! ㅡ Krzyknąłem, a do środka wbiegli żołnierze. ㅡ Przeczesać cały zamek i królestwo. Znaleźć mi młodą kobietę o imieniu Sojin! Ruszać się! ㅡ Dodałem, a ci wybiegli w pośpiechu.
W

iedziałem, że prędzej czy później ona wróci, ale nie sądziłem, że tak szybko. Od początku mi się nie podobała, odkąd zaczęła biegać za Jungkookiem jak pies. Już wtedy wydawała mi się dziwna.

Wyszedłem z komnaty widząc jak strażnicy biegają po korytarzach. Bardzo się bałem, ponieważ mogła być dosłownie wszędzie. A co jeśli zaatakuje mnie jak będę spał? Modliłem się by nadszedł już ranek.

Półprzytomny przebudziłem się na swoim łóżku. Głowa pulsowała niemiłosiernie, a każdy mięsień dawał o sobie znać gdy tylko się poruszyłem. Jęknąłem podnosząc się do siadu zastanawiając się jak znalazłem się w swojej komnacie.

Westchnąłem ciężko wstając z łóżka, a następnie wychodząc pokoju. Zdziwiłem się widząc pustki na korytarzach. Nie było nawet strażników. Powolnym krokiem ruszyłem do jadalni. W zamku panowała jeszcze większa cisza niż dotychczas.

ㅡ Hej! ㅡ Zawołałem dostrzegając jedną ze służek. Zatrzymała się patrząc na mnie wystraszonym wzrokiem. ㅡ Gdzie wszyscy się podziali? Gdzie strażnicy?

ㅡ Ja...ja...

ㅡ Co się stało w nocy?

ㅡ Nie mam pojęcia wasza wysokość. Proszę... Proszę wyjrzeć przez okno. ㅡ Szepnęła. Czym prędzej zrobiłem co kazała. Serce nieprzyjemnie zakuło widząc powieszonych swoich żołnierzy na stryczku i parę osób z służby. ㅡ Nie wiem co się stało. Słyszeliśmy tylko hałasy, krzyki, więc się schowaliśmy w podziemiach, a gdy zrobiło się jasno wszystko ucichło, a potem zobaczyliśmy to. Nie wiem naprawdę... ㅡ Zaczęła płakać.

ㅡ Spokojnie. Uspokój się. ㅡ Szarpnąłem ją. ㅡ Kto jeszcze został?

ㅡ Jeszcze dwie kobiety.

ㅡ Ktoś jeszcze? Gdzie reszta wojska?

ㅡ Nie mam pojęcia. ㅡ Spuściła głowę. Warknąłem przecierając oczy.

ㅡ Schowajcie się, albo najlepiej opuście to miejsce. Muszę jechać sprowadzić pomoc. ㅡ Powiedziałem.

ㅡ Proszę, Wasza wysokość. Nie chcemy być tu same.

ㅡ Pójdziemy wszyscy razem do stajni, dobrze? Przyprowadź pozostałe. ㅡ Rzekłem. ㅡ Szybko.

Skinęła głową ruszając w jakimś kierunku. Kilka minut później wróciła z dwoma jeszcze innymi służkami. Wyjaśniłem im sytuację, a następnie ostrożnie wyszliśmy z zamku idąc do stajni. W szybkim tempie przygotowaliśmy konie ruszając jak najszybciej się dało. Nie mogłem nic innego zrobić niż uciec i poprosić o pomoc. Nie wiedziałem na czym stałem, a bez wojska sam sobie nie poradzę.

****************

18.11.23

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłego dnia 💖

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top