LVI

ㅡ Kochanie nie płacz. ㅡ Westchnąłem kołysząc syna, który nie przestawał płakać, a ja nie rozumiałem dlaczego. Dostał przecież wszystko. Mleko, zmianę pieluchy, nawet próbowałem go uśpić, ale nic z tego. ㅡ Co się dzieje?

ㅡ To pewnie kolki. ㅡ Usłyszałem za sobą, dlatego odwróciłem się widząc ojca. ㅡ Też tak płakałeś jak je miałeś i nie mogliśmy cię uspokoić.

ㅡ Co mam zrobić?

ㅡ Zawołam medyka. Uszykuje ze ziół napar. ㅡ Odparł wychodząc z pomieszczenia. Starszy wrócił po kilku minutach, a następnie odebrał z moich rąk chłopca. ㅡ Delikatnie masuj jego brzuszek dopóki nie przyjdzie lekarz.

ㅡ Tato? ㅡ Spojrzałem na niego. ㅡ Bardzo zawaliłem?

ㅡ Owszem. Bardzo synu nie będę cię okłamywał.

ㅡ I już nie mam żadnej szansy. ㅡ Uciekłem wzrokiem. ㅡ Bardzo go zraniłem, a nie umiem tego naprawić choć bardzo tego chce.

ㅡ To czemu się nie postarałeś?

ㅡ Starałem się, ale wymyślił jakąś historyjkę, że Sojin przed wyjazdem zagroziła mu, że wróci i odbierze mi syna. Plus powiedział, że się we mnie zakochała. ㅡ Spojrzałem na niego a widząc jego zaskoczenie zaśmiałem się. ㅡ Widzisz? To niedorzeczne. Znam ją i nie jest w stanie tego zrobić. Jest zbyt zazdrosny.

ㅡ A ty zbyt naiwny. ㅡ Mruknął. ㅡ To nie bajka Jungkook. Każdego ostrzeżenia nie wolno bagatelizować. Jeśli naprawdę Sojin tak powiedziała to musisz mieć się na baczności.

ㅡ Ale ona tego nie zrobi, bo Jimin to zmyślił.

ㅡ Skąd wiesz czy to zmyślił? Właśnie przez takie twoje myślenie wam się nie udało. A jeśli miał rację to co zrobisz? Dopiero wtedy zrozumiesz, że Jimin miał rację, a ty go zlekceważyłeś. ㅡ Powiedział z powagą. Spojrzałem na niego rozmyślając nad jego słowami. ㅡ Dlaczego miałby w ogóle kłamać?

ㅡ Bym do niego wrócił?

ㅡ Jasne. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Kłamał byś wrócił i żyli długo i szczęśliwie. Chciał byś przejrzał na oczy i w końcu stanął po jego stronie, ale ty tego nie zrobiłeś. Nie poparłeś własnego męża tylko jakąś obcą kobietę, której nie znasz za dobrze.

ㅡ Ale....

ㅡ Mam cię czymś uderzyć by ci coś zadzwoniło? ㅡ Warknął. ㅡ Jimin miał rację. To z twojej winy wasze małżeństwo się rozpadło. Zawiodłem się na tobie.

ㅡ Ale on też jest niewinny. Cały czas był zazdrosny i coś mu nie pasowało zamiast do mnie przyjść i razem spędzić czas.

ㅡ Słyszysz się Jungkook? ㅡ Mruknął. ㅡ Jimin miał dobre przeczucie.

ㅡ Ale żeby być cały czas zazdrosnym? To chore.

ㅡ Boże daj mi siłę. ㅡ Westchnął ciężko odkładając chłopca, który zasnął do kołyski. ㅡ Widocznie mało wiesz o życiu, Jungkook. Byłeś i widzę, że nadal jesteś samolubnym gówniarzem, bo liczysz się tylko ty sam. Nie widzisz jak bardzo go zraniłeś. Nie widziałeś jakie Jimin dawał ci sygnały byś się w porę opamiętał, ale już za późno. Straciłeś wszystko. ㅡ Powiedział poważnie i z utratą nadziei w głosie. ㅡ Dobra rada. Przestań myśleć tylko o sobie. ㅡ Dodał wychodząc z pokoju. Odprowadziłem go wzrokiem czując mocne bicie serca. Usiadłem na łóżku chowając twarz w dłoniach analizując wszystko co się do tej pory stało. Wszystko było prawdą. Wiedziałem, że zawiodłem. Wiedziałem, że skrzywdziłem Jimina, ale nadal nie mogę uwierzyć w to, że Sojin chce odebrać mi syna. Po prostu ta myśl nie może do mnie dotrzeć.

ㅡ Muszę to jakoś rozwiązać, ale jak skoro nie chcę mnie wpuścić do zamku? ㅡ Powiedziałem wzdychając. ㅡ I czemu ja gadam do siebie? ㅡ Jęknął bezradnie kładąc się na łóżku. Musiałem dostać się jakoś do pałacu by ominąć strażników. Musiałem z nim jeszcze raz porozmawiać i to na spokojnie.

Jimin POV.

Stałem nad grobem swojego kuzyna, który w skandaliczny sposób został zniszczony. Nie miałem pojęcia jak i kiedy oraz kto to zrobił. Jednakże mógłby to być każdy, a ogród za pałacem przecież nie jest dobrze zabezpieczony.

ㅡ Musimy przenieść grób w bardziej bezpieczne miejsce i bardziej strzeżone. Tu jest za bardzo na widoku.

ㅡ Tak jest, Panie, ale gdzie?

ㅡ Do mojego ogrodu. Będę miał go na oku cały czas. ㅡ Odparłem wzdychając. Strażnicy zaczęli wykopywać dół aż w końcu dotarli do drewnianej trumny, którą wyjęli kładąc obok, a potem z powrotem zakopując dziurę. ㅡ Czekajcie. ㅡ Szepnąłem dotykając drewna, pod którą był mój kuzyn i przyjaciel. ㅡ Dajcie... Dajcie mi chwilę. ㅡ Poprosiłem, a mężczyzni odsunęli się na parę metrów. ㅡ Zapomniałem ci to dać. To twoja ulubiona i szczęśliwa chusta. Zawsze ją przy sobie nosiłeś. Mówiłeś, że przynosi ci szczęście. Mam nadzieję, że przyniesie ci i tam. ㅡ Szepnąłem otwierając skrzynkę od razu zakrywając twarz czując okropny zapach, a mianowicie rozpadających się szczątek. Po kilku chwilach, gdy odrobinę się przyzwyczaiłem położyłem materiał na jego klatce piersiowej. ㅡ Szerokiej drogi, Tae. ㅡ Powiedziałem chcąc zamknąć drzwiczki, lecz zatrzymałem się patrząc na lekko zdeformowaną twarz nie widząc w niej podobieństwa do swojego kuzyna. Może była trochę rozpadała, ale nie widziałem w niej Tae. ㅡ Strażniku pojedź. ㅡ Zawołałem. ㅡ Rozpoznajesz go?

ㅡ Um... Trudno powiedzieć.

ㅡ Czy jest podobny do Tae?

ㅡ Nie za bardzo też.

ㅡ Ciało jeszcze nie rozpadło się za bardzo. Podwiń jego bluzkę. Tae miał znamię na pępku. ㅡ Odparłem, a mężczyzna zrobił co kazał. Spojrzałem i nie było ani śladu po znamieniu. ㅡ Czyli... To nie on? ㅡ Powiedziałem czując łzy.

ㅡ Panie...

ㅡ Gdy go znaleźliśmy był cały we krwi i poważnie poturbowany. Może był podobny do Tae i go z nim pomyliłem, a tak naprawdę on gdzieś jest i żyje?! ㅡ Krzyknąłem. ㅡ Zakopcie go z powrotem. Ja jadę do Królestwa Jeon. Generale proszę pilnować zamku dopóki nie wrócę.

ㅡ Tak jest wasza wysokość.

Wyciekły, zraniony i z wieloma pytaniami poszedłem do sypialni przebierając się i pakując odrobinę rzeczy na czas wyprawy. Gotowe wszystko zapakowane zostało do karocy. Nie mogłem czekać. Musiałem o wszystko wypytać mamy Jungkooka. Ona jako jedyna wiedziała, gdzie jest.

***

Rankiem zajechałem na miejsce. Nie czekając wyszedłem z karocy każąc swojej służbie niczego nie rozpakować, ponieważ nie miałem być tutaj ani minuty dłużej, gdy załatwię swoją sprawę. Wszedłem do pałacu natrafiając na Króla.

ㅡ Dzień dobry Wasza Wysokość. ㅡ Ukłoniłem się.

ㅡ Witaj Królu Park. Co się sprowadza do mojego Królestwa bez zapowiedzi?

ㅡ Przepraszam za najście, ale niezwłocznie chciałbym porozmawiać z Pańską małżonką.

ㅡ Chciał Król powiedzieć z byłą małżonką. Jest w lochu i będzie tam siedzieć do końca swoich dni. Jednakże dlaczego chciałbyś się z nią spotkać?

ㅡ Chciałbym wytłumaczyć, ale zależy mi na czasie. Jest to bardzo ważna sprawa i...

ㅡ Rozumiem, ale to mój zamek i moje zasady. Przyjechałeś bez zapowiedzi i od razu chcesz się udać do lochów i rozmawiać z moją byłą żoną, która chciała zniszczyć wasze małżeństwo. Więc?

ㅡ Ponieważ chcę wiedzieć, gdzie znajduje się mój kuzyn.

ㅡ Ale Pański kuzyn...

ㅡ Też tak myślałem, ale to nie jest on. Dlatego proszę o spotkanie z nią.

ㅡ Proszę za mną. ㅡ Powiedział idąc przed siebie, dlatego ruszyłem za nim. Weszliśmy do ciemnych tunelów pod zamkiem, które były oświetlane tylko pochodniami. Wyglądało to naprawdę strasznie i czułem się jak więzień choć nim nie byłem. Koniec końców stanęliśmy przy odpowiednich drzwiach.  ㅡ Strażniku otwórz drzwi. ㅡ Rozkazał, a mężczyzna wyjął klucze otwierając. ㅡ Tylko bądź ostrożny. ㅡ Rzucił. Skinąłem głową wchodząc do środka. Zastałem tam kobietę siedzącą pod ścianą i przykutą do niej.

ㅡ Wasza Wysokość?

ㅡ Nie sądziłam, że ktoś jeszcze mnie tak nazwie. ㅡ Zaśmiała się.

ㅡ Przybyłem w ważnej sprawie. ㅡ Powiedziałem poważnie. ㅡ Gdzie ukryłaś mojego kuzyna?

ㅡ Przechodzisz do konkretów. A może byś zapytał jak się czuję? ㅡ Ponownie się zaśmiała.

ㅡ Gdzie on jest?! ㅡ Krzyknąłem tracąc cierpliwość.

ㅡ Po co te nerwy? Teraz się zorientowałeś? A minęło już tyle czasu. Jakiś ty głupi. ㅡ Uśmiechnęła się szeroko. ㅡ Własnego kuzyna nie rozpoznać. Szkoda mi ciebie.

ㅡ Mów gdzie jest.

ㅡ A co mi zrobisz? Z tego co widzę jestem jedyną osobą, która wie gdzie jest, więc nic mi nie możesz zrobić, a żadne tortury nie pomogą tego ze mnie wycisnąć.

ㅡ Powiedz mi czy żyje?

ㅡ A skąd mam wiedzieć? Jestem tutaj zamknięta, widzisz? ㅡ Wskazała na łamach na kostce i nadgarstku.

ㅡ To mi powiedz gdzie jest.

ㅡ Oj kochany nie ma tak łatwo.

ㅡ Mów do cholery! ㅡ Krzyknąłem zdenerwowany chcąc do niej podejść i mając ochotę coś jej zrobić, lecz czując silne ramiona zacząłem się wyrywać. ㅡ Gdzie on jest?! Gdzie go ukryłaś?! ㅡ Krzyczałem płacząc.

ㅡ Skarbie jak nie radzisz sobie z emocjami to co z ciebie za Król? Pewnie nie potrafisz panować Królestwem, prawda? Może rzucisz to i zaczniesz szukać? Hm? Po co tracić czas? ㅡ Spytała. Spojrzałem na nią zaskoczony. Zostałem wyprowadzony z celi, a następnie przytulony, ale szybko się odsunąłem widząc Jungkooka.

ㅡ Jimin spokojnie.

ㅡ Jak mam być spokojny skoro wie gdzie jest Tae?! ㅡ Spytałem nie mogąc nad sobą panować. ㅡ Tyle czasu... A ja myślałem, że nie żyje. Nie szukałem go nawet....

ㅡ To nie twoja wina. Nie wiedziałeś. Wycisnę to z niej. Spokojnie.

ㅡ Nie potrzebuję od ciebie pomocy. Sam go znajdę. Miała rację. ㅡ Spuściłem głowę.

ㅡ Co masz na myśli? ㅡ Spytał. Zdjąłem koronę patrząc na nią przez chwilę. ㅡ Jimin nie myślisz logicznie.

ㅡ Tak będzie szybciej. Proszę. ㅡ Podałem ją mu. ㅡ Zamek jest twój. Ja jadę szukać kuzyna. Nieważne ile będzie to trwać nie spocznę dopóki go nie znajdę.

ㅡ Jimin nie można tak.

ㅡ Mam to wszystko gdzieś i tak nie nadawałem się na Króla. Widzisz? Zamiast być opanowanym płacze i jestem wyciekły. Nie tak powinno być.

ㅡ Posłuchaj. Płaczesz, bo jesteś zraniony. Boisz się o Tae, ale to nie powód by rezygnować z korony. Co zrobisz jak go znajdziesz? Gdzie wrócisz? Będziesz bezdomny jak ja na początku, a to nie jest fajne uwierz. Nie będziesz już Królem, więc nie będziesz mógł wrócić do zamku nawet, jeśli należał do ciebie od samych narodzin.

ㅡ Muszę go znaleźć. ㅡ Schowałem twarz w dłoniach.

ㅡ Są inne rozwiązania, ale na pewno nie takie by rezygnować z tronu. Obiecuję, że z niej to wycisnę. ㅡ Powiedział kładąc dłoń na moim ramieniu. ㅡ Spójrz na mnie. ㅡ Poprosił co niepewnie uczyniłem. Chłopak uśmiechnął się delikatnie zakładając mi diadem na głowie. ㅡ Nigdy nie rezygnuj, nawet jeśli czujesz się słaby. Dobrze?

ㅡ Dobrze. ㅡ Powiedziałem cicho i nieprzekonany. ㅡ Pójdę już. Dzi... Dziękuję za pomoc. ㅡ Dodałem ruszając do wyjścia.

***************************

15.08.23

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłego dnia 💖

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top