IX
Macie na dobry sen 🥰
ㅡ Czyli jesteś zaginionym dzieckiem Królestwa Jeon? ㅡ Zdziwił się, a gdy skinąłem głową zakrył usta zszokowany. ㅡ Nie wierzę. To dlaczego tutaj jesteś?
ㅡ Ponieważ trochę się z Jiminem pokłóciliśmy. Był pijany i po prostu kazał mi odejść, więc to zrobiłem. Dlatego wędrowałem i tak zostałem oskarżony o molestowanie.
ㅡ Jungkook, twoje miejsce jest w zamku. Nie w lochu.
ㅡ Mam to gdzieś.
ㅡ Jung-... ㅡ Urwał, ponieważ usłyszeliśmy otwierające się drzwi. Okazało się, że to ja wychodzę.
ㅡ Idziemy. ㅡ Powiedział strażnik.
ㅡ Gdzie? ㅡ Spytałem, a mężczyzna zaczął się śmiać.
ㅡ Na ścięcie. Zboczeńcy mają najszybciej wyrok. Rusz się.
ㅡ Co? Nie. ㅡ Cofnąłem się, lecz chwycił mnie za ramię wyprowadzając z lochu. ㅡ Tae!
ㅡ Dasz radę Jungkook. Wiem to. Jimin zawsze patrzy! ㅡ Krzyknął, a ja nie rozumiałem o czym mówi.
Kilka minut później dotarliśmy na ogromy plac znajdujący się za zamkiem, na którym było pełno ludzi. Spuściłem głowę czując w oczach łzy. To był mój koniec?
Wszedłem na podest, klękając przed gilotyną wkładając głowę w odpowiedni otwór. Po chwili zabrzmiały trąbki i krzyk strażnika, że nadchodzi Król. Przez to się ożywiłem wyjmując głowę szukając wzrokiem Parka. Dostrzegłem go na tarasie. Na nieszczęście nie patrzył w tą stronę.
ㅡ Dasz radę Jungkook. Zrób to. ㅡ Szepnąłem chcąc wstać, lecz zostałem popchnięty. ㅡ C-czekaj. Jimin! ㅡ Krzyknąłem odpychając strażnika. ㅡ Wasza Wysokość! ㅡ Ponownie krzyknąłem. Po tym zostałem chwycony i na siłę położyli moją głowę do gilotyny. Rozpłakałem się tracąc nadzieję.
ㅡ Stójcie! ㅡ Usłyszałem. Kilka minut później na podeście znalazł się Jimin. ㅡ Zostawcie go. ㅡ Warknął.
ㅡ Ale jest więźniem. Dobierał się do kobiety. Musi dostać karę.
ㅡ To co mówisz jest nieprawdą. W dodatku to jest prawowity władca Królestwa Jeon. Pokłoń się przed Królem! ㅡ Krzyknął zdenerwowany. Ponownie wyjąłem głowę, a po chwili poczułem rozchodzące się ciepło po ciele. Gdyby nie kajdany oddał bym gest. ㅡ Nic ci nie jest?
ㅡ Dziękuję za ratunek Jimin. ㅡ Rozpłakałem się chowając twarz w jego zagłębieniu szyi.
ㅡ Zawsze pakujesz się w tarapaty. ㅡ Westchnął. Rozkazał strażnikowi mnie rozkuć, dlatego gdy to zrobił przytuliłem chłopaka głaszcząc po głowie ignorując fakt, że patrzyło się na nas kilkunastu ludzi. ㅡ Chodźmy. ㅡ Stwierdził. Skinąłem głową i razem poszliśmy do pałacu, a tam do jego komnaty. Dopiero wtedy dostrzegłem, że coś było nie tak.
ㅡ Nie wyglądasz za dobrze.
ㅡ To nic takiego.
ㅡ Nie kłam. Masz wory pod oczami, a twoje policzki nie są takie jak wcześniej. Chcesz się rozchorować?
ㅡ Wszystko mi jedno. ㅡ Mruknął siadając na łóżku. ㅡ Jesteś wolny. Możesz iść.
ㅡ Nie. Nie pójdę. To przeze mnie?
ㅡ Nie. Sam sobie to zrobiłem. To moja kara za to jak cię potraktowałem.
ㅡ Oszalałeś? Idziemy jeść.
ㅡ Przestań. Jeszcze tydzień i moja kara się skończy.
ㅡ Za tydzień to będziesz leżeć w łóżku. Idziemy. ㅡ Warknąłem wyprowadzając nas z komnaty prowadząc do kuchni. ㅡ Dzień dobry. ㅡ Powiedziałem do kucharza, który spojrzał na mnie jakby zobaczył ducha. ㅡ Mógłbym prosić o coś do jedzenia?
ㅡ Nie. Masz nic nie robić. ㅡ Rzekł starszy. ㅡ To rozkaz.
ㅡ Przestań. Musisz jeść. ㅡ Fuknąłem.
ㅡ Nie mam ochoty. ㅡ Wyszedł z pomieszczenia. Wróciłem wzrokiem na mężczyznę.
ㅡ Proszę.
ㅡ Przykro mi. Rozkaz to rozkaz. ㅡ Westchnął. Przeklnąłem pod nosem.
ㅡ Skoro tak... ㅡ Odparłem podwijają rękawy. ㅡ Sam coś ugotuję. ㅡ Dodałem wyjmując garnek. ㅡ Mógłby Pan mi pomóc? To ja gotuję, nie Pan, więc nic Pan złego nie robi.
ㅡ W porządku.
Pół godziny później danie było gotowe. Poszedłem do Jimina, który zniknął niewiadomo gdzie. Warknąłem szukając go. Na szczęście znalazłem go w ogrodzie. Bez słowa chwyciłem go za rękę prowadząc do jadalni.
ㅡ Guk ja nie chcę jeść. Zresztą kazałem kucharzowi...
ㅡ Ja gotowałem. Nie on, więc teraz siedź i jedz moje danie. ㅡ Powiedziałem poważnie, siadając obok niego.
ㅡ Ty? ㅡ Zdziwił się.
ㅡ Oczywiście. Więc jedz, bo będę zły. ㅡ Fuknąłem. Starszy posłusznie zaczął jeść.
Kilka minut później talerz był pusty.
ㅡ Było pyszne. Dziękuję.
ㅡ Jeszcze to. ㅡ Wskazałem na potrawkę.
ㅡ Co? Nie zmieszczę już. ㅡ Westchnął, ale widząc moją złą twarz zrobił co kazałem.
ㅡ Świetnie. Skoro kucharz ma zakaz gotowania ja będę to robił i nie chcę słyszeć sprzeciwu. Musisz jeść by być zdrowym.
ㅡ A zostaniesz ze mną? ㅡ Spytał.
ㅡ Nie będziesz pił?
ㅡ Nie będę. Przepraszam za tamto jeszcze raz.
ㅡ Spokojnie. Już mi przeszło.
ㅡ Czyli zostaniesz? ㅡ Uśmiechnął się, a gdy skinąłem głową wstał przytulając mnie. ㅡ Cieszę się.
ㅡ Mam pytanie.
ㅡ Jakie?
ㅡ Kim Taehyung... To twój przyjaciel?
ㅡ Były przyjaciel, ale tak naprawdę jest moim kuzynem. Zdradził mnie.
ㅡ Skąd wiesz? Masz dowód na to?
ㅡ Po prostu wróg jakoś się dowiadywał o moich planach. A tylko Tae miał do nich dostęp.
ㅡ Rozmawiałem z nim. On sam nie wie czemu go oskarżyłeś, że w ogóle pomyślałeś, że to on. Byliście przyjaciółmi. Może to naprawdę nie on, a po prostu masz kreta w zamku?
ㅡ Nie. To na pewno był on.
ㅡ Porozmawiaj z nim.
ㅡ Nie ma mowy.
ㅡ Jimin... ㅡ Westchnąłem ciężko. ㅡ Proszę. To twój przyjaciel.
ㅡ Jungkook. Przestań.
ㅡ Nie. ㅡ Wstałem z miejsca. ㅡ Dlaczego jesteś taki zimny? Trochę już cię znam, Jimin. Nie jesteś taki. Byliście blisko i..
ㅡ Dosyć!
ㅡ Powiedziałem nie! ㅡ Krzyknąłem władczym tonem uderzając w stół przez co podskoczył. ㅡ Porozmawiaj z nim. Wyjaśnijcie to sobie na spokojnie.
ㅡ Nie wtrącaj się w nasze sprawy.
ㅡ Czemu? Bo znowu będziesz kazał mi odejść? Chcę tylko dla was dobrze. On jest niewinny. Zresztą ja też trafiłem do lochu za niewinność. To jest twoja sprawiedliwość? Wrzucasz niewinnych ludzi do więzienia nie znając prawdy.
ㅡ Ale..
ㅡ Przemyśl to. ㅡ Fuknąłem wychodząc z jadalni idąc do ogrodu.
***************
22.11.22
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłej nocy kochani 🥰
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top