I

Kolejny ponury dzień, a jednak słońce świeciło jasno, które bezczelnie wpadało mi prosto w oczy, gdy chciałem jeszcze sobie pospać.

ㅡ Ugh... ㅡ Warknąłem zasłaniając się poduszką, lecz to nic nie pomagało. ㅡ  Zasłonić mi te okna! ㅡ Krzyknąłem zły, a do mojej komnaty weszły dwie służące.

ㅡ Mości Królu...czego sobie Król życzy? ㅡ Spytała nieśmiało kłaniając się.

ㅡ Głucha jesteś? Okna mi zasłonić i to zaraz! ㅡ Podniosłem się do pozycji siedzącej. Wykonały moje polecenie ponownie stojąc tuż obok. ㅡ Czy wam trzeba napisać na kartce co trzeba robić? ㅡ Spytałem zirytowany. ㅡ Przynieść mi jakieś szaty i uszykować kąpiel i to migiem! Mam nadzieję, że śniadanie tym razem będzie na czas?

ㅡ O-oczywiście, Panie. ㅡ Powiedziała jedna kłaniając się i oby dwie poszły do łazienki.

***

Siedziałem sam w ogromnej jadalni zajadając się pysznościami, które dostałem idealnie na czas. Opłacało się zwolnić starego kucharza, który tylko działał mi na nerwy.
Nagle do moich uszu dotarły odgłosy kłótni. Westchnąłem ciężko myśląc, że to znowu poddani robią zamieszki o byle co.
Podszedłem bliżej do wielkiego okna patrząc na bramę główną, przy której stali moi strażnicy oraz jakiś chłopak muszę przyznać...był przystojny, ale już mi się nie spodobał, gdy zauważyłem, że na plecach ma zawieszoną gitarę. Prychnąłem pod nosem wracając do swojego posiłku.

Jungkook POV.

Szedłem przez zieloną polanę, na której rosło pełno różnych i pięknych kwiatów. Żal było ich trochę nie zerwać, dlatego to zrobiłem i podarowałem pierwszej lepszej staruszce z uśmiechem na ustach. Kochałem sprawiać, że ludzie się uśmiechają i ich rozweselać, dlatego wszędzie nosiłem swoją gitarę.

W oddali zauważyłem wioskę, a ludzie w niej byli jacyś smutni? Tak, to jest dobre określenie. Kiedy byłem w sercu wioski ujrzałem fontannę, a przy niej dzieci, które siedziały i bawiły się wodą, a dziewczynki plątały warkocze sobie nawzajem.
Podszedłem do nich i usiadłem obok.

ㅡ Cześć, jestem Jungkook. ㅡ Przywitałem się z uśmiechem, ale nie odpowiedzieli mi. ㅡ Hm..Może zagrać wam coś? ㅡ Spytałem pokazując swoją własność. Oczy młodszych od razu skierowały się ku mnie. Zaśmiałem się ściągając ją ze swoich barków i kładąc na swoich udach. ㅡ Chcecie?

ㅡ Tak! ㅡ powiedzieli radośnie. Pierwsze dźwięki z instrumentu rozbrzmiały, a następnie zacząłem śpiewać. Dzieciaki byli zadowolone i zaczęły tańczyć. Jednak po paru minutach podeszła do nas jedna kobieta.

ㅡ Synu, proszę przestań, jeżeli życie ci miłe. ㅡ Powiedziała na wpół cicho.

ㅡ Ale o co chodzi? ㅡ Spytałem przestając grać spojrzawszy na nią z niezrozumiałym wzrokiem.

ㅡ To ty nie wiesz? ㅡ Zdziwiła się. ㅡ W Spokojnej Dolinie muzyka jest zakazana, a kara za to, to kara śmierci, więc przestań grać, jeżeli chcesz żyć.

ㅡ Ale...ale tak nie można! ㅡ Oburzyłem się. ㅡ Muzyka to moje drugie życie! Nie mogę się na to zgodzić.

ㅡ Nie ja ustalam prawo, a Król, więc idź do niego, ale ostrzegam on nie jest łagodny. Jest dość...srogi.

ㅡ Dam radę. ㅡ Westchnąłem. ㅡ Gdzie mogę się udać do Króla?

ㅡ W tamtą stronę. Powodzenia młodzieńcze. ㅡ Wskazała i szybko poszła. Odwróciłem się i spojrzałem na ogromny zamek znajdujący się daleko, ale świetnie go widać. Ruszyłem w tamtym kierunku odważnym krokiem.

***

ㅡ Chcę rozmawiać z Królem! Musicie mnie wpuścić! ㅡ Krzyczałem chcąc się przepchnąć przez strażników.

ㅡ Król zakazuje wpuszczać osoby, które grają na czymkolwiek. ㅡ Warknął jeden z nich. Po kilku minutach przybiegł jakiś mężczyzna.

ㅡ Wpuścić go. To rozkaz Króla. ㅡ  Oznajmił. Puścili mnie robiąc mi miejsce do przejścia. Prychnąłem na nich idąc za posłannikiem. Przekroczyliśmy wielkie drewniane wrota krocząc przez różne kamienne korytarze oświetlane przez świece. Podziwiałem to wszystko ze szokiem. Nigdy nie byłem w zamku.
Pięć minut później dotarliśmy na miejsce.

ㅡ Proszę, bądź miły. Król nie jest dzisiaj w humorze. ㅡ Szepnął zanim otworzył drzwi wchodząc do środka.

Niepewnie postawiłem krok naprzód widząc na tronie młodego mężczyznę w blond włosach. Zatrzymałem się kilka metrów przed nim kłaniając się.

ㅡ Wasza Wysokość... ㅡ Powiedziałem.

ㅡ Daj powód, dlaczego chciałeś mnie widzieć. ㅡ Fuknął. ㅡ I robisz zamieszki w moim królestwie.

ㅡ Proszę wybaczyć, ale... Mam powód. Chodzi o muzykę. Dlaczego Król ją zakazał? Jest przecież piękna. ㅡ Spojrzałem na niego i odebrało mi mowę. Był... Był po prostu idealny. Przystojny, seksowny, a także uroczy, gdy marszczył nosek.

ㅡ Nie muszę ci się spowiadać wieśniaku. ㅡ Warknął. ㅡ Swoją drogą masz gitarę na plecach...

ㅡ Mogę Królowi zagrać. ㅡ Odparłem pewnie.

ㅡ Oh bardzo proszę. ㅡ Zaśmiał się. Sięgnąłem po instrument i po chwilowym zastanowieniu zagrałem. Grałem ze spokojem i z uczuciem.
Po kilku minutach skończyłem spojrzawszy na mężczyznę, którego wyraz twarzy się zmienił na smutny. ㅡ Skąd... ㅡ Urwał, a po chwili się  zdenerwował. ㅡ Straże! ㅡ Krzyknął. Po chwili do środka weszło kilku żołnierzy. ㅡ Spalić go na stosie. Złamał prawo, a jak wiadomo za granie jest kara śmierci. Do lochu z nim!

Zdziwiony popatrzyłem na mężczyznę, a po chwili poczułem jak zostaje zakuty żelaznymi kajdankami.

ㅡ Co? Nie, proszę! ㅡ Krzyknąłem wyrywając się. ㅡ Proszę dać mi dwa tygodnie! ㅡ Dodałem, a głowa Królestwa zatrzymała strażników.

ㅡ Dwa tygodnie na co?

ㅡ Udowodnię Królowi, że muzyka to cudowne uczucie. Proszę dać mi szansę. Jeżeli nie uda mi się spalisz mnie Królu na stosie. Błagam. Ale jeśli przekonam uwolnisz mnie i zniesiesz zakaz.

ㅡ Co będę miał z tego, jeśli mnie przekonasz? ㅡ Uniósł brew.

ㅡ Wolność jaką przynosi muzyka. Pokażę to wszystko. Pokażę miłość do niej. Obiecuję. Tylko proszę dać mi szansę.

ㅡ W porządku. Masz dwa tygodnie. Od dzisiaj. Uwolnijcie go. ㅡ Mruknął, a gdy to zrobili mężczyzna wstał podchodząc do mnie. ㅡ Gratuluję. Dostałeś przepustkę. Wykorzystaj ją jeśli chcesz żyć. ㅡ Mruknął wychodząc z pomieszczenia. Natychmiast poszedłem za nim. ㅡ Więc... Jaki masz plan? ㅡ Spytał, gdy zauważył, że kroczę tuż za nim.

ㅡ No więc... ㅡ Uciąłem nie zastanawiając się za bardzo nad tym co obiecałem mężczyźnie.

ㅡ Masz dwa tygodnie. Na pewno coś wymyślisz. Cóż pokażę ci twój pokój. Do tego czasu nie pozwolę ci uciec z tego pałacu. Nie mogę stracić takiej okazji by zobaczyć jak palisz się na stosie. ㅡ Zaśmiał się wchodząc do komnaty. Widząc pomieszczenie zatrzymałem się w pół kroku niedowierzając. Ten pokój był ogromy! I przepiękny. Nigdy nie widziałem takiej sypialni. Byłem wędrownikiem z gitarą. Zazwyczaj spałem w krzakach, pod drzewami lub w jakiejś stodole rolnika.

ㅡ To mój... Pokój?

ㅡ A co? Coś ci w nim nie pasuje?

ㅡ N-nie... Wszystko jest w porządku. Dziękuję. ㅡ Ukłoniłem się.

ㅡ W takim razie myśl jak mnie przekonać, a ja pójdę już.

ㅡ Czekaj! Znaczy... Proszę poczekać Wasza Wysokość. ㅡ Powiedziałem ciszej. ㅡ Może... Przejdziemy się na spacer?

ㅡ Na spacer?

ㅡ No... Po ogrodzie? Nie mam pojęcia... Ale na spacer.

ㅡ Niech ci będzie. Przyjdź do głównych bram za kilka minut.

****************

14.11.22

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłej nocy kochani 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top