» 7
Przywilej w tym domu miałam taki, że nie musiałam wstawać o wyznaczonej godzinie –oczywiście w czasie wolnym od uniwersytetu; właściciele rezydencji właściwie nie często chcieli mnie widzieć. Teraz przyjechał Jungkook, więc tym bardziej chcieliby uniknąć mojego wyjścia z pokoju czy naszej części domu.
Tak więc, korzystając z wolnego od szkoły, obudziłam się sama z siebie. Przetarłam oczy i chwilę zajęło mi powrócenie do świata żywych po cudownym, dziewięciogodzinnym śnie. Kiedy uznałam, że wszystko już do mnie dociera, wstałam z łóżka i, uprzednio ubierając kapcie, skierowałam się do kuchni. Nie musiałam się martwić faktem, że idę w piżamie, którą pani Jeon mogłaby uznać za "zbyt wyzywającą" i mieć do mnie pretensje – jak już wspominałam, rzadko kiedy ktoś z rodziny, oczywiście poza WooGi, tutaj przychodził.
Będąc przy kuchni, usłyszałam jednak, że ciocia z kimś rozmawia. Przystanęłam więc, czując, że moja wścibska strona się odzywa, i zaczęłam się przysłuchiwać.
- Mam nadzieję, że rozumiesz powagę sytuacji, Nathalie - powiedziała cichym, acz władczym głosem właścicielka domu. - Wyjeżdżamy po obiedzie, a pod naszą nieobecność nie może się nic wydarzyć.
- Rozumiem, proszę pani.
- Nigdy mnie nie zawiodłaś, tym razem oczekuję tego samego.
- Oczywiście, nic nieodpowiedniego się tutaj nie wydarzy podczas państwa nieobecności.
Kobieta nic już nie odpowiedziała, ale mogłabym przysiąc, że uśmiechnęła się tym swoim zwycięskim uśmieszkiem.
Czy ona naprawdę myślała, że coś mogłoby się wydarzyć między mną a jej synem? Przecież to dwa różne światy i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Poza tym, tylko WooGi była – jej zdaniem – na tyle głupia, żeby przyjaźnić się z kimś ze służby.
Westchnęłam lekko, po czym przywołałam na usta mały uśmiech i weszłam do kuchni, kiedy usłyszałam stukanie szpilek i zamknięcie drzwi do pomieszczenia.
- Dzień dobry, ciociu - powiedziałam, podchodząc do ekspresu do kawy.
Ciocia jednak nie zdążyła odpowiedzieć, bo dołączył do nas zdyszany Nasir z sekatorem w dłoni.
- O matko, jak gorąco - jakby bez sił, zamknął za sobą drzwi i opadł na krzesło pod oknem.
- Tutaj zawsze tak jest - uśmiechnęłam się mimo wszystko ze współczuciem, biorąc szklankę i nalewając do niej zimnej wody.
- Dzisiaj nienaturalnie bardziej - wydyszał, z wdzięcznością przyjmując ode mnie szklankę.
- Jakbyś przestał ciągle podjadać, schudnąłbyś i przestał się tak męczyć - mruknęła ciocia, kręcąc głową z dezaprobatą.
Ogrodnik zmierzył ją spojrzeniem, a w odpowiedzi kobieta posłała mu spojrzenie wymowne.
Matko, naprawdę uwielbiałam tę dwójkę...
**
- Chcemy zastać dom w całości, kiedy wrócimy - powiedział pan Jeon, patrząc wymownie na swoje dzieci.
- Niby kogo mielibyśmy zaprosić na jakąś imprezę? - prychnęła WooGi, na co jej brat przewrócił oczami.
- Już nawet nie chodzi o znajomych, a o fakt, że jesteście tak kochającym się rodzeństwem, że potraficie wydłubać sobie oczy.
Tym razem to moja przyjaciółka przewróciła oczami z westchnięciem. Ja natomiast przestąpiłam z nogi na nogę, nie mogąc się doczekać tej rezydencji bez jej właścicieli; znaczyło to bowiem, że będzie trochę luzu i każdy odetchnienie, chociaż na ten tydzień.
- Spokojnie, możemy być pewni, że Nathalie wszystkiego dopilnuje - żona mężczyzny posłała mojej cioci dyskretnie porozumiewawcze spojrzenie.
- Proszę się nie martwić - na ustach cioci pojawił się lekki, acz wyuczony do tej pracy uśmiech.
Pan Jeon skinął jej głową, po czym małżeństwo odwróciło się i opuściło dom, a chwilę potem, podczas której każdy obserwował ich przez okno w jadalni – także całą posiadłość.
Miałam wrażenie, że każdy odetchnął z ulgą, nawet ciocia, po której nikt by nigdy tego nie poznał.
- To co, zapraszamy znajomych z liceum? - WooGi pierwsza przerwała tę ciszę. Ciocia, mimo iż wiedziała, że dziewczyna nie mówi poważnie, trzepnęła ją żartobliwie w ramię.
**
- Skye~ - moja przyjaciółka odwiedziła mnie w kuchni, kiedy przygotowywałam wielki dzbanek lemoniady, żeby choć trochę ochłodzić się w ten upał. - Chodź ze mną popływać.
Spojrzałam na nią. Słysząc o pływaniu przypomniało mi się, że mamy do wyjaśnienia pewną rzecz.
- W basenie - dodała szybko, jakby domyśliła się, o czym pomyślałam.
Zmrużyłam oczy, doskonale zdając sobie sprawę z tego, co robiła: odwlekała nieuniknione.
- Najpierw porozmawiamy - powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Wstawiłam szybko lemoniadę do lodówki, żeby dokończyć ją później; napój w przeciwieństwie do tej rozmowy mógł poczekać.
- Skye, no weź - jęknęła, kiedy pociągnęłam ją za rękę do swojej sypialni.
W pomieszczeniu zamknęłam drzwi i na wszelki wypadek stanęłam tak, jakbym chciała je bronić, z wyczekiwaniem patrząc na Koreankę.
Widząc moją minę, westchnęła ciężko.
- Cóż - zawahała się. Oparłam się o drzwi plecami, chowając za nimi ręce. - Pamiętasz, jak zmieniłam fryzurę, prawda? - nawiązywała do przefarbowania się na blond z czerwonymi końcówkami i do połowy krótszym przodem włosów niż reszta, chociaż dłuższym niż grzywka, którą miała. Pani Jeon dostałaby zawału, gdyby zobaczyła, że z naturalnej czerni zrobiła to, co zrobiła, ale nie szczęście nie miała o tym zielonego pojęcia, a dzień przed powrotem do domu WooGi postawiła na brąz – nieznaczną zmianę, nic nie znaczącą dla jej rodziców, dopóki nie było to coś... Cóż, coś takiego, jak właśnie ten blond z czerwienią.
Skinęłam głową.
- Wtedy powiedziałam ci, że zrobiłam to dlatego, że potrzebowałam jakiejś szalonej zmiany, ale tak naprawdę... - urwała z westchnieniem. Odchyliła głowę do tyłu i zamrugała kilka razy, chcąc odgonić łzy.
Z niepokojem podeszłam do niej i usiadłam obok na łóżku. Złapałam ją za rękę, chcąc dodać jej otuchy.
- Tak naprawdę - zaczęła ponownie. - Zrobiłam to dla Carlosa.
- Carlosa? - zmarszczyłam brwi, nie do końca wiedząc, o kim mówiła.
- Chłopaka, który mi się podobał. Na początku był całkiem miły, ale kiedy zaczęłam spotykać się z nim i jego znajomymi zrozumiałam, że woli bardziej... Hm, powiedzmy "niegrzeczne" dziewczyny - pokazała cudzysłów palcami i zaśmiała się smutno.
- Więc postanowiłaś stać się niegrzeczna - domyśliłam się.
- Sama zresztą widziałaś - sarknęła. - Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że to po prostu nie byłam ja. No i jeszcze... - znowu przerwała swoją wypowiedź. Ścisnęłam pokrzepiająco jej dłoń. -Zgodziłam się na coś głupiego, Skye.
- Jeśli nie chcesz, to nie musisz o tym mówić - może jednak nie powinnam na nią naciskać. Widziałam, że było to dla niej coś ciężkiego. - Chcę tylko wiedzieć, czy ten cały Carlos coś ci zrobił?
- I tak, i nie.
O zgrozo.
- WooGi, czy on...
- Nie zrobił mi nic bez mojej zgody - zaoponowała.
- Okay - wypuściłam głośno powietrze z ust, z jednej strony czując ulgę.
- Przepraszam cię, ale na razie... Nie jest mi jeszcze łatwo o tym mówić. Możemy przełożyć tę rozmowę na inny dzień?
- Jasne, nie ma problemu - ciekawość mnie zżerała, ale WooGi mówiła o tym w taki sposób, że miałam wrażenie, iż ja sama również nie byłam gotowa, żeby to usłyszeć.
- No, to idziesz ze mną pływać - dziewczyna od razu się rozpromieniła i teraz widziałam w niej znowu moją dawną przyjaciółkę.
- Nie powinnam - zawahałam się. Odchyliłam się do tyłu, opierając dłonie na łóżku.
- Kto tak mówi?
- Jestem ze służby - posłałam jej wymowne spojrzenie.
- Nie do końca - zauważyła, i słusznie, ale dalej wpatrywałam się w nią z wyraźnym przekazem. - Oj, no Skye! Rodziców nie ma, więc Nathalie nie będzie mieć żadnych problemów, mówię ci. No chodź~ - z ostatnim zdaniem wstała i złapała mnie za rękę, podciągając w górę. - Chyba, że masz okres?
- Nie odpuścisz, póki nie wejdę do tego basenu, co? - mruknęłam, widząc jej uśmieszek.
- Ani myślę.
Westchnęłam ciężko, ale jedna cecha, która u Woo się nie zmieniła, to upartość. Ani wcześniej, ani teraz, nie umiałam powiedzieć "nie" na tyle stanowczo, żeby dała mi spokój.
Więc się zgodziłam.
- Daj mi się przebrać - dodałam tonem, jakbym szła na ścięcie, na co Koreanka pisnęła uradowana i wybiegła z mojej sypialni, najpewniej kierując się do swojej, żeby zrobić to samo, co właśnie powiedziałam.
Było gorąco, więc z jednej strony cieszyłam się na popołudnie w przyjemnie chłodnej wodzie, ale z drugiej znowu poczułam to uczucie, które mówiło mi, że przez Jungkooka pech czyhał na mnie tuż za rogiem, a to wcale mi się nie podobało.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Okay, od przyszłego rozdziału powinno pojawić się trochę więcej Kook'a... Musicie poczekać. A ja się w końcu skupić na tej książce 👀
Edit: W tej kwestii ↑ nic się nie zmieniło 😌 Szczególnie w drugiej części tego zdania; znowu zapomniałam o tym rozdziale, więc dodaję go dopiero teraz 🤣 Ale już na zapas chcę wam życzyć Szczęśliwego Nowego Roku, bo to ostatni rozdział w 2021 😳 Zacznijcie 2022 w sposób, jaki wam odpowiada 💜 Do zobaczenia w następnym rozdziale już w następnym roku~! 🖤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top