» 5
- Możemy pójść na plażę? - WooGi zapytała, kiedy przejeżdżaliśmy obok Santa Monica Beach. - Tak, pójdźmy na plażę.
Odwróciłam głowę w jej kierunku, przenosząc wzrok zza szyby na moją przyjaciółkę. Kątem oka dostrzegłam też, że Jungkook również na nią spojrzał.
- Jedziemy do domu, Gogi - powiedział, nazywając ją zdrobnieniem, które świetnie do niej pasowało; uniosłam więc lekko kąciki ust, słysząc to. - Nie na plażę.
Pech jednak chciał, że kiedy skończył to zdanie, akurat stanęliśmy na światłach, a WooGi to wykorzystała.
- WooGi, nie... - Koreańczyk tylko tyle zdążył powiedzieć, zanim dziewczyna najzwyczajniej w świecie otworzyła drzwi i wysiadła. - Cholera.
No dobra, chyba nie powinnam się śmiać.
- Skye... - westchnął ciężko. Odchrząknęłam więc i próbowałam zachować poważną minę.
- Pójdę za nią, a ty zjedź z ulicy - powiedziałam, na co skinął głową.
Szybko przesunęłam się na miejsce, na którym jeszcze przed sekundą siedziała moja przyjaciółka i również wyszłam z samochodu.
Kiedy zamknęłam drzwi, światło znów się zmieniło. Jungkook ruszył do przodu, żeby znaleźć jakieś miejsce do zaparkowania, a ja ruszyłam śladem WooGi.
Jeśli mam być szczera, dziewczyna zachowywała się dzisiaj kompletnie inaczej. Wiedziałam, że lekko zmieniła styl bycia, ale widzieć to na zdjęciach na Instagramie a w rzeczywistości to jednak co innego.
Przedzieranie się przez piasek w szpilkach nie było czymś wygodnym (ani łatwym), toteż postanowiłam je zdjąć; wzięłam je do ręki i zanurzyłam stopy w przyjemnie chłodnym piachu.
Westchnęłam lekko na te przyjemne uczucie, po czym ruszyłam przed siebie, z daleka zauważając przyjaciółkę.
- Mogłaś chociaż na mnie poczekać - powiedziałam, kiedy do niej podeszłam.
- Przepraszam - odparła zduszonym głosem, a ja zdałam sobie sprawę, że płakała.
- WooGi? - odwróciłam ją w swoją stronę, łapiąc za ramię. Widząc jej rozmazany od łez tusz, zmarszczyłam brwi. - Co się stało?
- Nie udawaj, że nie zauważyłaś mojej zmiany - pociągnęła nosem. - I nie udawaj, że ci ona pasuje.
Przygryzłam wargę, wciąż nie do końca rozumiejąc, co wywołało jej atak płaczu.
- Byłam głupia myśląc, że w ten sposób będę miała przyjaciół - prychnęła, odwracając wzrok w stronę oceanu.
- WooGi, ja chyba nie całkiem... - zaczęłam, jednak Koreanka przerwała mi.
- Chyba bunt nastolatka przesunął mi się w czasie - burknęła. - Mam dość bycia „cool bogatą imprezowiczką", z którą chłopaki myślą, że mogą się zabawić i tyle.
Och wow.
Czyli tak naprawdę stara WooGi, którą poznałam kilka lat temu, wciąż tam była; tylko schowana pod, jak się okazuje, maską, która nawet nie przyniosła żadnego pożytku.
Kiedy chciałam się odezwać, zapytać, dlaczego nie powiedziała mi przez tyle czasu o tym, jak tak naprawdę się czuje, pojawił się przy nas jej brat.
- Woo, serio... - Jungkook nie zdążył dokończyć tego zdania; Koreanka bowiem, po raz kolejny działając szybciej, niżbyśmy mogli mrugnąć, zaskoczyła nas, wbiegając do wody. - No naprawdę - chłopak jęknął zirytowany. - Gogi, wracaj tu. Natychmiast.
- W ogóle nie umiesz się bawić, bracie! - odkrzyknęła, idąc tyłem, by móc na nas patrzeć. - Widzę, że ty też, Skye?
- Hej! - oburzyłam się. Tym razem jednak byłam po stronie Jungkook'a. No i wiedziałam, że tak naprawdę dziewczyna po prostu starała się ukryć swoje prawdziwe emocje. - Wracaj, tym razem Jungkook ma rację.
- Czego wyście się tam napiły? - Koreańczyk westchnął ciężko, kierując to pytanie do mnie.
- Skye, no weź! Jesteś moją przyjaciółką czy nie?
- Po prostu po nią pójdę - mruknęłam, rzucając szpilki na piasek.
- Skye, obie jesteście... - Jungkook chciał złapać mnie za rękę, ale nie zdążył tego zrobić, gdyż już byłam w drodze do jego siostry.
- Yeah! - WooGi wyrzuciła ręce do góry, najwyraźniej ucieszona tym, że wygrała.
Przez ten gest jednak zachwiała się, niemalże tracąc równowagę. Na szczęście w porę udało jej się stanąć z powrotem na proste nogi. Ja za to przyśpieszyłam, wbiegając do wody i po kilku sekundach znalazłam się przy Koreance.
Muszę przyznać, że woda naprawdę była przyjemna. Mimo to jednak nie chcę mieć kłopotów przez to, że pijana WooGi z tego skorzystała; na plażę możemy przyjść kiedy indziej. I trzeźwe.
- No i nie mówiłam? - dziewczyna przechyliła lekko głowę z beztroskim uśmiechem. - Fajnie, co?
- Bardzo - przytaknęłam i złapałam ją za rękę. - Ale wracajmy już, dobrze?
- Przecież właśnie przyznałaś, że jest przyjemnie - wyciągnęła rękę z mojego uścisku, ponownie się chwiejąc. Nim jednak zdołałam ponownie ją złapać, znowu odzyskała fason w miarę szybko. - Czy chociaż do rana nie mogę robić tego, co chcę, nie myśląc o swojej głupocie? Nie dość, że nie mogę już nic wypić, to jeszcze mi rozkazujecie - jęknęła i miałam wrażenie, że zaraz na powrót łzy zaczną płynąć jej po policzkach.
No i jak miałam ją przekonać?
Matko, przecież...
Nagle wpadłam na pewien pomysł.
- Miałam ci o tym nie mówić, ale... - szepnęłam, czym przyciągnęłam jej uwagę. - Jungkook zrobił małe zakupy, więc mamy trochę alkoholu w bagażniku.
Oczywiście nie miałoby to żadnego sensu, ale teraz WooGi raczej nie zwracała na to uwagi.
- Czyli pozwolicie mi znowu się napić? - widząc jej pełną nadziei minę, tak jakby była kimś, kto pije codziennie, o mały włos nie zaczęłam się śmiać. Musiałam jednak zachować zachować powagę, jeśli miałam ją stąd wziąć, zanim jeszcze by się utopiła.
- Tak, ale musisz pójść z nami do auta.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
Woo patrzyła na mnie podejrzliwie jeszcze przez chwilę, aż ostatecznie skinęła głową i ruszyłyśmy do brzegu.
Zwycięstwo!
Kiedy stałyśmy już w powrotem na piasku, dziewczyna spojrzała na swojego brata tak, jakby chciała przekazać mu coś samym spojrzeniem. Blondyn już chciał otworzyć usta, by się odezwać, kiedy to WooGi wyprzedziła go.
- Jednak nie chcę więcej pić - mruknęła, wymijając chłopaka – i mnie – i ruszyła przed siebie.
Jungkook przez krótką chwilę patrzył za nią, po czym przeniósł swój wzrok na mnie, podczas gdy ja sama schyliłam się, żeby podnieść buty.
Gdy podniosłam się, również na niego spojrzałam. Panowała między nami cisza, kiedy tylko wpatrywaliśmy się w siebie, a ja nie wiedziałam, czy to coś dobrego czy wręcz przeciwnie.
- Wracajmy już - odezwałam się w końcu, także omijając go, na wszelki wypadek, gdyby chciał jakoś mi dogryźć.
Szybko oboje dogoniliśmy WooGi. Złapałam ją pod rękę i całą trójką, w ciszy, skierowaliśmy się do samochodu Jungkooka.
- Mam koc i ręcznik - oznajmił, gdy byliśmy już przy aucie, a on sam szukał w bagażniku czegoś, co pomogłoby nam nie zrobić kałuży na siedzeniach; w końcu byłyśmy mokre do pasa.
Jako że WooGi nie miała nic, czym mogłaby się zakryć, by nie było jej chłodno, a ja miałam kurtkę jeansową, podałam jej koc, a sobie wzięłam ręcznik. Wtedy wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy z powrotem do rezydencji.
Błagam, niech siła wyższa pomoże nam nie natknąć się na panią Jeon. Ciocia co prawda nie będzie zadowolona, kiedy nas przyłapie, ale ona chociaż nie będzie miała chęci, żeby nas – to znaczy mnie – zamordować; w przeciwieństwie do pani domu.
Zanim Jungkook podjechał do bramy, powiedziałam, żeby się zatrzymał – chciałam wejść oddzielnie i przemknąć do naszej części rezydencji.
- Skye, naprawdę nie musisz... - zaczął, ale ja już otworzyłam drzwi i wysiadłam, a gdy zamknęłam je, ubrałam szybko z powrotem szpilki i przewiesiłam sobie ręcznik na szyi.
Biorąc głęboki wdech i wciąż się modląc, wpisałam kod przy wejściu i czym prędzej skierowałam się do siebie.
Jaką ulgę odczułam, kiedy zamknęłam drzwi mojego pokoju! Udało mi się tu wejść bez problemu – chwilowo za nic nie byłam bardziej wdzięczna.
Odwiesiłam ręcznik na kaloryfer i zamieniłam wysokie buty na wygodne klapki. Jako że serce nie biło mi już tak szybko jak jeszcze chwilę wcześniej, poszłam do kuchni, żeby przygotować sobie coś na szybko do zjedzenia i napić się wody, bo czułam straszną suchość w gardle.
Byłam jednak przygotowana, że spotkam tam moją ciocię, a nie młodego Jeona.
Matko, dzisiaj definitywnie spędziłam z nim za dużo czasu. O wiele za dużo.
Starając się ignorować jego obecność, gdy wyjmował z szafki z lekami opakowanie tabletek, a potem nalewał wody do szklanki, zajęłam się wybieraniem kilku rzeczy z lodówki.
- Dziękuję - usłyszałam nagle.
Zatrzymałam dłoń w połowie wyciągniętą w stronę jogurtu.
Odchrząknęłam, następnie zabierając to, co potrzebowałam i zamknęłam urządzenie, przenosząc wszystko na blat wyspy kuchennej.
- Nie masz za co - powiedziałam, nie patrząc na niego.
- Mnie by nie posłuchała nawet, gdybym wszedł do wody za nią.
- Możliwe - mruknęłam cicho, skupiając się na produktach przede mną.
Jungkook nic więcej już nie powiedział, ja również się nie odzywałam; tak więc ostatecznie rozeszliśmy się w ciszy, która tym razem była raczej niezręczna. Przynajmniej z mojej strony.
Kilka godzin później, kiedy leżałam już w łóżku i wyłączyłam lampkę, żeby pójść spać, nie mogłam zasnąć – za każdym bowiem razem, gdy powoli odpływałam, widziałam chłopaka z intrygującymi tatuażami i, mimo wszystko, cudownym uśmiechem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top