[13] Porwanie
Obudziła się na czymś przyjemnie ciepłym, więc mimo najszczerszych chęci nie potrafiła odstąpić. Po chwili, gdy za uchem usłyszała jak Dean mruknął pod nosem przypomniała sobie co stało się w nocy, i mimo to ponownie pogrążyła się w śnie, poprawiając głowę na jego klatce piersiowej. Zaledwie chwilę później po pokoju rozniósł się dźwięk trzepotu skrzydeł, przez co dwójka łowców wystraszyła się i spadli z łóżka.
- Witam - zaczął Castiel.
- Jezu - powiedziała Gwen, próbując podnieść się z podłogi.
- Nie, to ja Castiel - łowcy spiorunowali anioła wzrokiem - Lucyfer przetrzymuje Sama.
- Co? Jak? - zapytała.
- Zgraja demonów Lucyfera zaatakowała go, gdy wracał do Bobby'ego.
- Skąd to wiesz? - dopytał się Dean.
- Bobby we własnej osobie mi powiedział, że prowadził wtedy z Samem rozmowę przez telefon, która została przerwana przez krzyki twojego brata, Dean - Anioł zakończył to zdanie wyraźnie podkreślając imię.
- Musimy go znaleźć, on nie może powiedzieć "tak" Lucyferowi!
- Gwen, nie. To jest pułapka na nas!
- Wiem o tym, ale może oni nie mają pojęcia o mnie, lecz jeśli tak, to ponoć jestem w stanie z nim walczyć! - wykrzyczała w jego stronę, usilnie gestykulując rękoma.
- A co jeśli znów stracisz panowanie? - na ramionach Gwen ukazał się dreszcz, związany z ostatnim koszmarem. Zacisnęła szczękę, próbując powstrzymać napływające emocje.
- Mogę się poświęcić dla twojego brata i dla uratowania siedmiu miliardów ludzi, którzy nie mają pojęcia o istniejącej sytuacji.
- Ale ja nie chcę Ciebie stracić, rozumiesz?! - emocje Deana sięgały zenitu, wykrzykując jak bardzo zależy mu na dziewczynie. - Nie mogę Cię stracić - dodał nieco ciszej, a w oczy Wright zaczęły się szklić.
- Gwen. Światło to nie dusza, nie posiada żadnych skrupułów i sumienia, przez co sama w sobie może być zagrożeniem - wtrącił Castiel stając między łowców.
- To zamkniecie mnie w najgłębszych czeluściach we wszechświecie, a jeśli to nie pomoże to...
- Nie - przerwał Winchester. - Nie. Nie. Nie! Nie pozwolę na to! Ochronie Cię lub znajdę sposób, aby Ciebie uratować.
- Musimy znaleźć twojego brata, Dean. Nie mamy wyboru! - Anioł postawił mężczyznę przed faktem dokonanym, przez który kolor jego oczu zmienił się z jabłkowego zielonego w niemalże czerń.
Godzinę później, gdy dowiedzieli się w jakim mieście jest przetrzymywany Sam, chcieli ruszyć w drogę, lecz Dean nie potrafił odnaleźć Gwen. Jedyne co znalazł to niewielką, białą kartkę, znajdującą się na jej łóżku.
<<<*>>>
Dean,
Postaram się uratować Sama. Wiem, że jestem zbyt słaba na pokonanie Lucyfera, ale może uda mi się uratować twojego brata. Jeśli pojawisz się na miejscu (a z twoim uporem zapewne się zjawisz) i będziesz słyszał odgłosy walki - nie wchodź, zaufaj mi.
Gwen
<<<*>>>
Winchester pogniótł kartkę i z wielką chęcią chciał ją potargać, lecz bardziej pragnął ją zachować i powstrzymać przyjaciółkę przed narażeniem się dla jego brata, którego znała ledwo kilka dni.
Na granicy dwóch stanów znajdował się opuszczony dom, z zewnątrz wyglądający w miarę zadbanie, lecz wewnątrz przypominał sale tortur. Na środku znajdował się przywiązany za nadgarstki Sam, którego ręce wisiały nad jego głową, a nogi ledwo dotykały podłogi. Miał stać się on osobą ze syndromem sztokholmskim, która z czasem miała powiedzieć "Tak" bez żadnych skrupułów. Młodego Winchestera pilnowała zgraja doświadczonych demonów zwerbowanych przez Lucyfera, którzy mieli również torturować ofiarę, aż w końcu zgodzi się wypowiedzieć to jedno magiczne słowo.
Wiedziała, że był to jedyny sposób, aby uratować Sama, ale musiała z całych sił skupić się, aby móc teleportować się na tak dużą odległość. Nie było to łatwe doświadczenie, lecz przez sytuację, która zdarzyła się w nocy, jej umiejętności drastycznie przybrały na sile, chociaż ona nie była o tym świadoma, tak samo jak Dean i Castiel. Stojąc przed domem tortur dało się wyczuć obecność demonów, którzy prawdopodobnie spodziewali się ataku od strony łowców. Brunetka musiała rozegrać natarcie taktycznie i przemyśleć każde najmniejsze odchylenie od planu.
- Jeśli wejdę przez frontowe drzwi, to zostanę zauważona i złapana, lecz jeśli uda mi się przenieść od razu do Sama, to również mnie zauważą i zaatakują. Mogę spróbować egzorcyzmować za pomocą światła - pomyślała i tak zrobiła. Wkroczyła na teren wroga i pierwsze kogo ujrzała to ledwo oddychającego Sama, z zaschniętą krwią na twarzy.
***
- Cas! - wykrzyczał Dean, szukając anioła w popłochu. - Gwen, ona wyruszyła na akcję sama! Ona... - chwycił za leżącą torbę z bronią i sztyletem, stworzonym wyłącznie dla niego. - Nie wierzę, że to powiem, ale nie mamy czasu na dojazd Dziecinką, więc teleportuj mnie tam.
- Dobrze, Dean, ale musisz wiedzieć, że Lucyfera nie ma w tym domu. Są tam tylko pracujące dla niego demony, które to torturują - stwierdził Castiel.- Ale Wysłanniczka udała się tam ze świadomością, że znajduje się tam Upadły Archanioł.
- No i co z tego? Obydwoje są w niebezpieczeństwie, a teraz wiem jak poprawnie używać ostrza, więc potrafię równie dużo zdziałać co Gwen.
Anioł chwycił łowcę, którego oczy były szczelnie zamknięte, za ramię i znaleźli się tuż przed domem, ponieważ nie mógł zjawić się w środku z powodu sigili osłabiających, które powodowały u aniołów brak mocy.
Było jak na kartce, słyszał odgłosy walki, i mimo uwag dziewczyny, wszedł z hukiem. Od razu dwa demony rzuciły się na Deana, lecz on sprawnie wbił ostrze w jednego, a drugiego zdążył obalać wodą święconą i chwilę później przebił go.
Nie wyrabiając na zakrętach, wbiegł czym prędzej po schodach na następne piętro. Jedyne co zdążył usłyszeć to huk zamykanych drzwi, za którymi znajdowali się jego najbliżsi i reszta demonów.
- Sam, zamknij oczy - usłyszał Dean, próbując dobić się do pomieszczenia.
Przez szpary zauważył jak wydostaje się strumień jasnego, białego światła, które zaczęło razić również jego, w międzyczasie słyszał głuche huki. Gdy pomrugał kilkukrotnie, aby móc znowu poprawnie widzieć, wybił drzwi ramieniem i nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył.
Wysłanniczka klęczała nad Samem, którego twarz była oblepiona zaschniętą krwią, na nadgarstkach widoczne obtarcia po sznurze. Chwyciła delikatnie jego dłoń, a wszystkie jego żyły zaczęły delikatnie emanować światłem, które uleczyło młodszego Winchestera.
- Gwen - podążył w jej kierunku, omijając martwe ciała z wypalonymi oczami. - Sam - stanął obok brata, wyciągając do niego rękę, aby pomóc mu wstać. Chwycił ją i wstał, lekko chwiejąc się na nogach.
Wright w międzyczasie chwyciła Deana za ramię i czym prędzej teleportowała ich przed dom, gdzie znajdował się Cas.
- Zdołasz nas teleportować do mojego domu, Castielu? - zapytała osłabiona Gwen, resztkami sił łapiąc Deana i unikając upadku. Anioł potaknął, a chwilę później znaleźli w jej pokoju, zaś ona straciła przytomność.
🍺🍺🍺
Mam taką fantazję, żeby jeszcze w tym tygodniu pojawił się kolejny rozdział (możliwe, że jutro). I czy chcielibyście taki mały prezencik ode mnie? I to byłaby również rekompensata za długą przerwę 😁.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top