24. Are you happy?

Czuł się jak przestępca, gdy leżał w łóżku i ukradkiem kadrował zdjęcie tak, by ustawić je na swoją tapetę. Był sam w mieszkaniu, ale i tak czuł się jakby obserwowało go conajmniej kilkanaście par oczu.

Hoseok nigdy nie powiedziałby, że Yoongi dałby się namówić na windsurfing. Nigdy też nie pomyślałby, że wyglądałby tak dobrze w kamizelce ratunkowej i obcisłych spodenkach sportowych, sięgających mu trochę poniżej połowy uda. Nie powiedział mu tego, ale był bardzo wdzięczny Brianowi, że ten wysłał mu to zdjęcie. Z drugiej jednak strony żałował, że nie mógł zobaczyć tego na żywo.

Patrzył się tak na fotografię, przerzucając palcem ekran aplikacji bez celu, aż nie dostał powiadomienia, które przestraszyło go tak, że upuścił telefon wprost na swoją twarz. Jęknął z bólu, a obraz przed oczami na moment mu się zamglił. Szybko jednak chwycił smartfona z powrotem w dłonie i zmarszczył brwi widząc, kto do niego napisał.


Hyojin, 14:45

Hej, śpisz?


Hoseok, 14:47

Nie, co jest?


Hyojin, 14:48

Jesteś zajęty?


Jeszcze nigdy w życiu nie był mniej zajęty, nie licząc wizyty terapeutki i pielęgniarki tamtego dnia oraz faktu, że czasem lewy bok postanawiał dać o sobie znać i rwał go tak, jakby domagał się nerki i wyciętego kawałka żebra z powrotem. Jego ciało ciągle przyzwyczajało się do nowej sytuacji i, jak głosiła broszura, którą dostał od doktora Parka, wszystko to było jak najbardziej normalne.


Hoseok, 14:50

Cóż, pielęgniarka zrobiła mi niesamowicie przyjemny zastrzyk przeciwzakrzepowy w tyłek jakąś godzinę temu, a ja zaraz wychodzę wziąć udział w triatlonie... Oczywiście, że nic nie robię. Co mam robić z raną na pół brzucha?


Hyojin, 14:51

Mogę wpaść? Kupię ci coś do jedzenia po drodze.


Zdziwił się jeszcze bardziej. Wprawdzie nudził się sam w domu, a Namjoon, Brian i Yoongi mieli wrócić dopiero za dwa dni, ale nie wyobrażał sobie, żeby Hyojin była najlepszą opcją do spędzenia wspólnego wieczoru. Fakt, zgodziła się przyjechać po niego aż do Busan i przywieźć go do domu po tym, jak nie chciał prosić o to Marumi, a podróż minęła im całkiem przyjemnie, aczkolwiek myślał, że na tym koniec. I, szczerze mówiąc, kompletnie nie oczekiwał niczego więcej. Zawiozła go, pomogła mu wejść spokojnie do mieszkania, zaproponował jej herbatę. Napiła się herbaty, pożegnali się i wyszła, a on został sam.

Pomyślał na tym dłuższą chwilę i, najwidoczniej, trochę ją tym zaniepokoił, bo dostał kolejną wiadomość.


Hyojin, 15:01

Wybacz, to głupie. Nie będę ci zawracać głowy.


Po prawdzie mógłby się z nią po prostu zgodzić i zakończyć ten temat. Z początku nawet tak właśnie chciał postąpić. Szybko jednak przekalkulował wszystko w głowie i wziął głęboki oddech. Yoongi obiecał mu, że zadzwoni wieczorem. I faktycznie, zadzwoniłby — i tak telefonował regularnie co dwie godziny by sprawdzić, czy wszystko u niego w porządku. Zadzwonił nawet pierwszej nocy po jego powrocie ze szpitala, co z początku strasznie zirytowało Hoseoka, ale, z drugiej strony, rozumiał, że ten się martwił. I nawet całkiem mu to schlebiało, zważywszy na to, jaką relację chciał z nim budować.

Czuł się jednak źle. Zdawał sobie sprawę, że wyjazd na Jeju był dla Yoongiego jedyną formą odskoczni od pracy, która kojarzyła mu się z najbardziej traumatycznym wydarzeniem jego życia. I nie mógł sobie wybaczyć, że ten marnował go na ciągłe telefony i nawet zarywanie nocy tylko po to, by mieć go na oku. Z boku mogło to wyglądać na brak wdzięczności, ale, tak naprawdę, było to swego rodzaju poczucie winy. Hoseok chciał być jego podporą, a nie dodatkowym ciężarem. A sprawa choroby Hyunkiego była brzemieniem, którego nie umiał z nikim podzielić. Sam chciał zamknąć chociaż ten jeden rozdział, bez niczyjej pomocy.

Napisał szybkiego esemesa do Hyojin, po czym wystukał też wiadomość do Yoongiego


Hoseok, 15:07

Wziąłem trochę leków nasennych. Zanim zapytasz — lekarz mi pozwolił i nie, nie czuję się źle. Potrzebuje po prostu porządnej dawki odpoczynku. Tak, była u mnie pielęgniarka i terapeutka. I tak, zjadłem coś na obiad. Będę pewnie spał do rana, więc nie dzwoń. Nie odbiorę, ale oddzwonię jak tylko się obudzę. I nie martw się. Brian pisał mi, że mieliście znowu iść na windsurfing. Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawił. Korzystaj z wakacji. Tęsknie, Seok.


— Masz — Hyojin burknęła i wetknęła mu pokwitowanie z poczty w dłonie, po czym położyła reklamówkę z zakupami na stoliku kawowym. — Po co kazałeś mi pójść i wysłać paczkę do kogoś z Busan, skoro dopiero co tam byłeś? Nie mogłeś przekazać tego osobiście? Zresztą, kto to jest Marumi Jung? Jakaś twoja rodzina? Znam ją?

— Jak zawsze zadajesz za dużo pytań — westchnął, rozkładając się nieco wygodniej na kanapie i odchylając głowę do tyłu na niezbyt wygodnym podłokietniku. — To nie istotne. Ile jestem ci winien?

— Paragon jest w reklamówce. Oddaj mi za wszystko oprócz smażonego kurczaka, bo i tak obiecałam, że kupię ci żarcie — powiedziała, wyjmując z reklamówki pudełko z jakiegoś fast fooda. — No i za to też mi nie oddawaj — dodała, wyciągając z reklamówki trzy butelki soju. — To dla mnie.

— Włożyłabyś mi te zakupy do lodówki? — zapytał, a on wywróciła tylko oczami, po czym chwyciła reklamówkę i poszła z nią do kuchni. — Dzięki.

Milczeli przez chwilę, a Hoseok zerkał ukradkiem w kierunku telewizora, ale nie był zbytnio zainteresowany tym, co działo się na ekranie. Wprawdzie powiedział Yoongiemu, by ten nie dzwonił i sam wyłączył telefon, ale nie spodziewał się, że aż tak będzie mu brakować jego głosu. Zresztą, przez ostatnie dwie godziny nie dostał też żadnego znaku życia ani od Namjoona, ani od Briana. Najwidoczniej przyjęli jego prośbę do wiadomości bez zbędnych protestów.

— Zapuściliście to miejsce od kiedy się wyprowadziłam — Hyojin wyrwała go z rozmyślań i spojrzała na niego, wystając swoim drobnym ciałem nieco ponad pół ściankę dzielącą aneks kuchenny od salonu.

— Po czym wnosisz?

— Widać, że brakuje tu damskiej ręki.

— To trochę seksistowskie — prychnął. — Za dużo sobie wyobrażasz... O samej sobie w dodatku.

— Jak zawsze wyszczekany — burknęła i wywróciła oczami. — Zostawiam paragon na lodówce, okej?

— Zostaw go gdziekolwiek, mój portfel leży na mikrofalówce, po prostu wyjmij z niego tyle, ile zapłaciłaś.

— Ufasz mi aż tak? — zapytała zdziwiona, po czym chwyciła portfel i wyjęła z niego kilka banknotów.

Było to nieco mniej, niż zapłaciła, ale nie chciało jej się liczyć drobniaków. Wcisnęła pieniądze do kieszeni swoich spodni.

— Zawsze ci ufałem.

— Bzdura — odparła ostro. — Nigdy nie ufałeś mi na tyle, na ile bym chciała.

— To akurat brzmi jak twój, a nie mój problem.

— Chyba dlatego nie jesteśmy już parą — to powiedziawszy usiadła na fotelu obok kanapy. — To zawsze był albo mój, albo twój problem. Nigdy nasz wspólny.

— Ale przynajmniej babeczki robiłaś dobre, coś ci tam jednak wychodziło — uśmiechnął się zawadiacko, po czym zasłonił rękoma twarz ze śmiechem, gdy cisnęła w niego niewielką, ozdobną poduszką.

Odbiła się od jego przedramion i upadła na ziemię, a on nawet nie fatygował się, by schylić się i ją podnieść. Uspokoił cichy śmiech i spojrzał na Hyojin, która właśnie odkręcała butelkę z alkoholem.

— Twój chłopak wie, że tu jesteś? — zapytał, a ona wzruszyła ramionami, wyraźnie rozeźlona na samo wspomnienie.

— Mam to gdzieś.

— Kłótnia małżeńska? — dopytywał, poruszając zabawnie brwiami.

— Można tak powiedzieć — odparła, po czym pociągnęła łyk soju z gwinta, przecierając zaraz po tym usta wierzchem dłoni. — Pieprzony dupek — warknęła i sięgnęła po kurczaka, chwytając jedno udko niezbyt zgrabnie.

Wgryzła się w nie zębami, a Hoseok ściągnął brwi, przyglądając się jej z niemałym zaciekawieniem. Okruszki panierki zaczęły sypać się jej po palcach, a on kompletnie nie poznawał osoby, która siedziała przy nim.

— Normalnie jadłabyś to udko nożem i widelcem. Czyste palce zawsze były dla ciebie świętością. Aż dziwnie mi się na to patrzy.

— Oh, zamknij się, dobrze? — warknęła z pełnymi ustami, po chwili dosłownie odrywając od kości kolejny, mięsisty kawałek swoimi zębami.

— No i powiedział mi, że mam manie kontroli! — zapłakała, wypijając ostatni łyk soju z trzeciej butelki, a Hoseok westchnął tylko, kiwając kilkukrotnie głową.

— Tak, tak. Dużo ci powiedział.

— Myślisz, że mam manię kontroli, SeokSeok? — zapytała go, przysiadając na łydkach obok kanapy, na której ciągle leżał.

Hoseok zastanowił się chwilę, po czym, nie mogąc odmówić sobie tej przyjemności, kiwnął powoli głową.

— Zawsze chcesz wiedzieć wszystko.

— To nie znaczy, że potrzebuje kontroli — oburzyła się bełkotliwie, ale nie wyglądało na to, by zdołała przekonać do tego nawet samą siebie.

— Chcesz wiedzieć wszystko, żeby móc zaplanować każdy swój ruch. I to nie do końca coś tragicznie złego, aczkolwiek niektórym może wydawać się dosyć natarczywe, szczególnie w pierwszych fazach związku.

— Co masz na myśli? — zapytała, a zapach alkoholu z jej ust nieco odstraszył Hoseoka.

Postanowił jednak go zignorować, zdając sobie sprawę, że jego pijackie wyczyny nie bywały lepsze.

— Weźmy na przykład ciebie i mnie — zaczął, zaplatając ręce na piersi. — Rozstaliśmy się z winy nas obojga. Ja nie chciałem nic mówić, ale ty też chciałaś wiedzieć zbyt wiele. Kwestia jest jednak taka, że ja faktycznie mam coś do ukrycia. Więc rozstanie wyszło nam obojgu na lepsze. Jesteś pewna, że twój chłopak ma coś, o czym ci nie mówi?

— No nie — westchnęła, bawiąc się kosmykiem swoich poczochranych włosów.

— Więc może warto mu zaufać, jeżeli twierdzi, że nie ma żadnych tajemnic?

— Ale to trudne. Chyba byłam zbyt bardzo przyzwyczajona do ciebie. Zrobiłeś ze mnie potwora — wykrztusiła z siebie, sepleniąc przy tym znacznie.

— Wybacz — zaśmiał się bez większego humoru.

Siedzieli tak potem chwilę w milczeniu, a spocony i zgrzany od całodniowego leżenia w mieszkaniu Hoseok delektował się delikatnym, chłodnym powiewem, wpadającym do niewielkiego salonu przez szeroko otwarte okno. Czuł nawet zapach morskiej wody, który tamtego dnia wyjątkowo mu się podobał.

— Jestem zmęczona, SeokSeok. — Hyojin ziewnęła nagle, po czym wstała na nogi, podpierając się przy tym o stolik do kawy. Alkohol tak uderzył jej do głowy, że ledwo trzymała równowagę. — Mogę zostać na noc? Prześpię się w moim starym pokoju. I tak stoi pusty, co nie?

— Jasne — odparł, nawet jej nie słuchając, ale ocknął się chwilę później, gdy usłyszał jej ciężkie kroki w korytarzu.

Zerwał się na równe nogi, zaraz tego żałując, gdy ból zgiął go wpół.

— Hyojin, zaczekaj — burknął, łapiąc się pod bok i człapiąc za nią.

Ta jednak stała już w otwartych drzwiach i przyglądała się pokojowi, który, pomimo ciągłej obecności zostawionych przez nią plakatów i paru drobiazgów, zdecydowanie był już pokojem kogoś innego i kompletnie nie pamiętał dni, kiedy to ona w nim mieszkała. Nawet Hoseok poczuł wątły zapach męskich perfum i papierosów, za którym tak tęsknił, gdy tylko znalazł się za jej plecami.

— Nie mówiłeś, że macie nowego współlokatora.

— To znajomy z pracy — powiedział cicho. — Wolałbym, żebyś spała u mnie w pokoju, on może nie czuć się komfortowo z tym, że—

— Wszystko mi jedno — przerwała mu, kompletnie go przy tym nie słuchając, po czym jak gdyby nigdy nic zdjęła z siebie koszulkę, zostając w samym staniku i ciasnych jeansach.

Podreptała chwiejnie w stronę łóżka, rzucając przy tym zbędny element garderoby na podłogę. Wskoczyła pod kołdrę tak szybko, że Hoseok nie zdążył nawet nic powiedzieć. Przyglądał się jej tak tylko, zaskoczony, ale jednocześnie myśląc, że mógł się tego spodziewać.

— Dobranoc — burknął w jej stronę, postanawiając odpuścić.

Przed powrotem Yoongiego miał jeszcze dwa dni. Postanowił, że, jeżeli będzie czuł się na siłach, wypierze jego pościel i po kłopocie. Jeżeli było cokolwiek, czego był wtedy pewien, to to, że nie warto było dyskutować z pijaną Hyojin.

— SeokSeok? Otworzyłbyś okno? — zapytała cicho, a on spojrzał na nią wymownie, odsuwając dłoń od włącznika światła, które właśnie miał zgasić.

— Ja tu jestem w rekonwalescencji, sama sobie podejdź.

— Ale już stoisz. Zresztą mówiłeś, że lekarz kazał ci się jak najwięcej ruszać.

Hoseok patrzył na nią tak jeszcze chwilę, przeklinając swoją gadatliwość w ich drodze powrotnej z Busan, po czym podszedł powoli do okna i otworzył je pewnym ruchem, blokując przy tym metalową zasuwkę, by nie zatrzasnęło się przy mocniejszym podmuchu wiatru.

— Zadowolona? — zapytał, a ona kiwnęła głową.

Machnęła na niego chwilę później ręką.

— Położysz się ze mną?

— Co? Nie — burknął i pokręcił głową, kierując się w stronę drzwi.

— Tylko na chwilę, chcę cię o coś zapytać.

— Miałaś na to dobre trzy godziny, ale wolałaś się upić. — Wywrócił oczami. — Dobranoc.

— SeokSeok... — jęknęła, machając przy tym nogami. — Przywiozłam cie tutaj aż z Busan, poszłam dla ciebie na zakupy i na pocztę — wybełkotała. — Zrób dla mnie chociaż tą jedną przysługę.

— Czy fakt, że teraz siedzisz pijana na mojej głowie nie wymazuje wszystkich twoich zasług? — wypalił, podchodząc do niej i siadając na krawędzi łóżka.

Położył się po chwili na jego wskroś, tuż pod wysokością jej stóp.

— Może — mruknęła, siadając i zrzucając z siebie w połowie kołdrę. Zmarszczyła nos. — Czy twój nowy współlokator pali nawet w łóżku? — zapytała cicho.

— Czasem — odparł w letargu. — Ale od dawna już nie palił, przynajmniej nie kiedy leżeliśmy razem.

— Oh — zachłysnęła się powietrzem, po czym uśmiechnęła się szeroko, gdy Hoseok otworzył oczy i zdał sobie sprawę, co właśnie powiedział.

Przez chwilę niemo walczyli na spojrzenia, póki Hyojin nie odezwała się pierwsza, patrząc na niego ciepło i tak świadomie, jakby nie wypiła tamtego wieczora nawet kropelki alkoholu.

— Wiedziałam, że o czymś mi nie mówisz... Jesteś szczęśliwy, SeokSeok? — zapytała. zaciskając pięści na pościeli, jakby podekscytowana.

— Uhm... Chyba tak — mruknął, czerwieniąc się na twarzy. — Tak, na pewno.

— Cieszę się — szepnęła i kiwnęła głową. — To naprawdę dobrze. Wiesz, w pewnym momencie myślałam, że jesteś skazany na straty — to powiedziawszy przeciągnęła się, wypuszczając przy tym powietrze z płuc dosyć głośno.

— To było przed tym czy po tym, jak spakowałaś się i mnie zostawiłaś, a potem nie odzywałaś się przez długi czas? — mruknął pół–żartem.

— Przed tym jak dowiedziałam się, że jesteś gejem. Czyli przed... Przed tą chwilą, która minęła dokładnie minutę temu — wyjaśniła, spoglądając na swój wyimaginowany zegarek na nadgarstku. — To wiele wyjaśnia.

— Nie jestem ge... Zresztą, kto lubi mieć na sobie łatki. Wszystko mi jedno — wzruszył ramionami, przymykając oczy.

Hyojin wierciła się chwilę, póki nie pochyliła się nad Hoseokiem i nie chwyciła go za nadgarstek.

— Połóż się normalnie. Wyglądasz śmiesznie, gdy nogi zwisają ci tak z połowy materaca.

— Zaraz idę wziąć leki i wracam do swojej sypialni — Hoseok odparł i pokręcił głową.

— Obiecuję, że się na ciebie nie rzucę — westchnęła. — Zresztą, ja przyniosę ci leki. Są w koszyczku w kuchni, prawda? — zapytała, ale nawet nie poczekała na jakąkolwiek odpowiedź, tylko ruszyła do kuchni niczym rakieta wystrzelona w chwiejną trajektorię.

Hoseok roześmiał się, w myślach zastanawiając się, czy nie wywróci się po drodze. Ona jednak dała radę, raz tylko podpierając się o ścianę przy drzwiach do łazienki.

Buty Yoongiego były rozwiązane, ale kompletnie się tym nie przejmował, gdy w amoku truchtał z parkingu po chodniku. Chłodne, wczesnoporanne powietrze smagało go po twarzy, gdy miarowo przyśpieszał tempa.

— Przesadzasz — Brian westchnął, próbując go dogonić. — Zaraz się wywrócisz!

— Wcale nie przesadzam — warknął, otwierając drzwi na klatkę schodową swoim kluczem.

— Przecież mówił, że nie będzie dzwonił — burknął. — Nic mu nie jest — dodał, gdy oboje znaleźli się w środku, zostawiając w tyle dosyć spokojnego, powoli wypakowującego walizki z auta Namjoona.

Brian nie był zadowolony z tego, że Yoongi dosłownie siłą zmusił ich do wcześniejszego powrotu z wakacji. To nie jest normalne – mówił. Pewnie coś jest nie tak, dlatego nie ma sił. Musimy wracać, okej? Obiecuję, że jakoś odpłacę wam te dwa dni.

Namjoon, słysząc prośbę zdesperowanego Yoongiego, wzruszył tylko ramionami, sam nieco zirytowany poparzeniem słonecznym, którego nabawił się na plaży i stwierdził, że jemu to wszystko jedno bo i tak dostatecznie wypoczął. Nawet sam przebukował bilety na nocny prom, by mogli jak najszybciej dostać się z powrotem do Mokpo, a stamtąd do Busan. Brian miał trochę do powiedzenia w ramach protestu, ale nikt i tak go nie słuchał, więc szybko poddał się i prawie całą drogę do Gunsan milczał jak grób, nawet gdy choroba morska wypędzała z niego żywego ducha w czasie pięciogodzinnego rejsu promem.

— Yoongi, przysięgam, stresujesz się bez celu — Brian wydyszał, gdy stali już pod drzwiami mieszkania. — Jesteś moim przyjacielem i nie zrozum mnie źle, ale wydaje mi się że nigdy nie byłeś paranoikiem. Skąd ta nagła zmiana? — dodał, brzmiąc nieco uszczypliwie.

Ten jednak kompletnie go ignorował. Drżącą dłonią przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi do mieszkania. Było nieco po piątej nad ranem, więc nie spodziewał się ciepłego przywitania. Nie mógł jednak zapewnić sam siebie, że Hoseok aby na pewno po prostu bezpiecznie spał. Wszedł do jego pokoju bez zdejmowania butów, ale zastał puste łóżko, przez co spanikował, bojąc się wejść do salonu. W głowie pojawiały mu się najgorsze obrazy.

Brian tymczasem stał przy drzwiach, patrząc się na parę damskich trampek, które stały tuż przy szafce na buty. Przełknął ślinę.

— Uhm, Yoongi?

— Nie ma go — burknął, pokonując swój lęk i wparowując do salonu, gdzie czekał na niego bałagan w postaci butelek, papierków oraz opakowań po jedzeniu. On jednak omiótł je tylko wzrokiem, jakby były stałym elementem dekoracji. — Tutaj też go nie ma — wydyszał i spojrzał na Briana panicznie.

Jego oczy jednak zdawały się tylko stwarzać iluzję tego, że cokolwiek widzą — Brian próbował bowiem zwrócić jego uwagę na parę butów poprzez nieustanne, monotonne wskazywanie na nie palcem, ale ten kompletnie tego nie zarejestrował. Odwrócił się za to na pięcie i wszedł do łazienki. Wyszedł z niej jednak szybko, zdając sobie sprawę, że była pusta.

Przez głowę toczyło mu się tysiąc myśli na sekundę. Czuł się jak głupi, szczeniacki panikarz, ale nie potrafił nic na to poradzić. Nie umiał nazwać tego uczucia, ale coś obezwładniało go i wiązało mu od środka wszystkie organy w bolesne supły sprawiając, że każdy krok był ciężki i pulsował bólem.

Nacisnął klamkę drzwi do swojego pokoju i, gdy tylko je uchylił, odetchnął ze wstępną ulgą, zauważając łunę światła, które opadało na podłogę ciężko, oświetlając damską koszulkę, która leżała na widoku.

Trzask drzwi wejściowych wyrwał go ze snu.

— Yoongi?

Hoseok zmarszczył brwi.

— Brian? — zapytał ochrypłym głosem, słysząc znajomy głos i próbując przy tym wstać, ale coś ciężkiego przyciskało go do materaca. — Co jest...

— Co się kurwa dzieje — Hoseok ponownie usłyszał dosyć zirytowany głos chłopaka, tym razem nieco wyraźniej. — Hoseok, czy ty zwariowałeś?! — Brian pojawił się w progu jego sypialni i wyrzucił ręce w powietrze akurat w chwili, gdy ten próbował zrzucić z siebie jeszcze twardo śpiącą, przylepioną do jego nagiej klatki piersiowej niczym rzep Hyojin.

— Co wy tu... Nie mieliście wracać za dwa dni? — wydukał, a Hyojin zaczęła się przebudzać, gdy niezbyt delikatnie odsunął ją od siebie.

Był jeszcze dosyć nieobecny, więc nie do końca miał świadomość tego, co się stało i tego, co działo się dookoła.

— Wróciliśmy, bo Yoongi myślał, że coś ci się stało — warknął, lecz zanim zdążył dodać cokolwiek więcej, Namjoon wszedł do mieszkania, rzucając dwie torby, które ze sobą przyniósł na podłogę.

Hoseok go nie widział, ale usłyszał jego donośny głos, gdy ten zawołał:

— Co się stało? Przed chwilą widziałem Yoongiego, jak zbiegał po schodach. Jeżeli poszedł po walizki, to zamknąłem samochód, będzie musiał wrócić po klucz. Nie rozumiem tylko czemu... Czyje to buty? — zwrócił się do niezmiennie stojącego w progu sypialni Yoongiego Briana, a ten rozchylił wargi, po czym zamknął je, jednocześnie zaciskając przy tym oczy.

— Hyojin — niemalże parsknął, czując ironiczną salwę śmiechu, która chciała wydostać się z jego ust.

— Hyojin? Co ona tu robi? — zapytał, nie kryjąc zaskoczenia.

— Mnie się nie pytaj, ja już mam tego dosyć — burknął, po czym machnął tylko ręką i ruszył w kierunku Namjoona. — Daj mi klucze do auta, zabiorę resztę bagaży.

— Ale—

— No daj mi je — ponaglił, a Namjoon wręczył mu pęk kluczy, wahając się przy tym z lekka.

Tymczasem Hoseok zszedł już z łóżka, łapiąc się pod bok. Hyojin też już się wybudziła, ale milczała dziwnie, niezbyt pamiętając, co się stało.

— Zasnąłeś ze mną? — zapytała Hoseoka, łapiąc się za dudniącą jej od bólu głowę i jednocześnie przyciskając kołdrę do swojej okrytej czarnym stanikiem piersi.

— Nie chciałaś mnie puścić, a ja nie miałem siły się z tobą szarpać – warknął, podchodząc do drzwi. — Ubierz się i wyjdź, co?

Chciała zaprotestować, ale tylko kiwnęła głową. Hoseok sam zgarnął z krawędzi łóżka swoją koszulkę, którą zdjął z siebie i rzucił tam przed snem, po czym przerzucił ją przez głowę, nie kłopocząc się nawet, by zmienić opatrunek na szwie tak, jak powinien zaraz po przebudzeniu.

— Gdzie jest Yoongi? — zapytał Namjoona spanikowany, wychodząc na korytarz.

— Poszedł gdzieś — odparł, kończąc wypakowywać swoje buty do szafki. Zachowywał się tak, jak gdyby nigdy nic. Co jak co, ale w tym był mistrzem. — Zanim zapytasz to nie, nie wiem gdzie. Mógłbyś za to włączyć swój telefon, Yoongi dzwonił do ciebie dziesięć razy na minutę.

— Napisałem mu, że źle się czuję i nie będę oddzwaniał — wybełkotał czując, jak brakuje mu powietrza.

— Jesteś pewien, że to właśnie o to chodziło? — Joon spojrzał na jasno żółte trampki Hyojin, po czym uniósł ku górze jedną brew, a Hoseok mógłby przysiąc, że ten sobie z niego kpił.

Postanowił więc nic nie odpowiadać. Wszedł do swojego pokoju tak szybko, jak mógł i zgarnął swój telefon z szafki. Faktycznie, wyłączył go przed przyjściem Hyojin, ale nie sądził, że wyjdzie z tego aż taka afera. Miał wrażenie, że jedna wiadomość wystarczy.

Cóż, najwyraźniej srogo się mylił.

— Czyli bywało lepiej? — Han zapytał, ziewając przy tym i mrużąc oczy, gdy Yoongi warknął do słuchawki tak głośno, że impet dosłownie odrzucił głowę terapeuty od telefonu.

— Oczywiście, że tak — odparł, wyraźnie rozeźlony.

— I masz zamiar powiedzieć mi, co się stało, czy masz plan nadal rzucać mi wiązanki przekleństw jeszcze przed śniadaniem? — zapytał i przewrócił się na bok w swoim łóżku, zrzucając przy tym przypadkiem kołdrę na podłogę.

— Okej, jak nie chcesz ze mną rozmawiać—

— Nie, nie! — wyrzucił z siebie, odruchowo podnosząc swoje ciało do pozycji siedzącej.  — Po prostu ciężko mi jakkolwiek ci pomóc, jeżeli nie wiem, o co tak właściwie chodzi.

— Ja też nie.

— Oh, no to chyba oboje mamy problem.

Yoongi nic nie odpowiedział. Zanim zdecydował się zadzwonić do Hana, zawędrował aż nad rzekę Geum i przyglądał się dosyć spokojnej tafli wody, jednocześnie podpierając się łokciami o barierki. W jednej dłoni trzymał telefon, a w drugiej nieodpalonego papierosa. Nie miał przy sobie zapalniczki, więc tylko patrzył na niego co chwila, niemiłosiernie sfrustrowany.

— Yoongi? Jesteś tam?

— Niestety.

— Chcesz, żebym do ciebie przyjechał?

— Oszalałeś? — burknął, wciskając papierosa do kieszeni i drapiąc się w okolicy nosa chwilę później.

Jego palce pachniały tytoniem.

— Całkiem możliwe, szewc bez butów chodzi. Ale chyba już ci to kiedyś mówiłem, prawda?

— Mówiłeś mi wiele durnych rzeczy.

— To akurat jest wcale nie głupie — zaśmiał się, ponownie ziewając. — Dosyć nieskromnie stwierdzając.

— Mhm — westchnął. — Przepraszam, że obudziłem cię tak wcześnie.

— Porządna 'kurwa' o poranku budzi lepiej, niż kubek kawy. A akurat mógłbym dzisiaj załatwić parę spraw, wiec może to i dobrze, że zwlokę się z łóżka. Same pozytywy.

— Chociaż u ciebie — Yoongi roześmiał się cicho, po czym pociągnął nosem.

Od kiedy wyszedł z mieszkania niesamowicie chciało mu się płakać. Walczył jednak ze łzami, bo były ostatnim, na co mógł sobie wtedy pozwolić.

Czy spodziewał się tego, co zobaczył? Nie. Czy był to jego biznes? Też nie. On i Hoseok byli... Byli niczym. Koniec końców nie łączyło ich nic oficjalnego, więc jakie było w tym jego miejsce? Jakie było jego prawo, by wychodzić z mieszkania z trzaskiem drzwi? By robić scenę tam, gdzie, mówiąc szczerze, nie powinno jej być?

Miał wrażenie, że nie był sobą. Stracił panowanie nad własnymi emocjami, stał się jakąś bezkształtną emocjonalnie masą, która wylewa się na wszystkie strony świata, a ludzie depczą po niej, nawet nie zwracając na nią uwagi. Jednak co z tego, jeżeli miał pewność, że był tylko i wyłącznie sam sobie winien?

— Yoongi? — Han jakby szepnął, słysząc, że ten coraz intensywniej pociąga nosem. — Ty płaczesz?

Yoongi nie zareagował. Rozłączył się i wcisnął telefon do kieszeni zaraz obok zgniecionego papierosa, po czym ruszył wzdłuż rzeki, kopiąc wszystkie napotkane po drodze kamienie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top