23. What's on your mind, Mr. Min?
— Nienawidzę go — Brian warknął i niemalże splunął na ziemię, a jego dłonie szorowały wóz intensywnie w tym samym czasie, próbując pozbyć się resztek sadzy i zastygniętego błota, które zostało na nim po ostatniej akcji.
— Uczciwie przegrałeś zakład. — Hoseok zmierzył go wzrokiem, podsuwając mu pod nogi wiadro pełne czystej wody z mydlinami i zabierając drugie, w którym woda zmętniała znacznie i nie nadawała się do użytku.
Zawartość wiadra zachlupała i nieco rozlała się na betonowy podjazd przed remizą, a Brian przeklął jeszcze kilka razy pod nosem, po czym zamilkł, gdy Namjoon pojawił się w progu otwartych drzwi garażowych, popijając przy tym wodę z plastikowej butelki.
— Jak idzie? — zawołał, a Brian zacisnął powieki, wyraźnie rozdrażniony.
— Czemu mam czyścić wóz, którym ty wjechałeś w błoto, co? — odkrzyknął, po czym naumyślnie cisnął gąbką w wiadro z brudnymi pomyjami, które Hoseok ówcześnie odsunął.
Ten skrzywił się na to, odsuwając się kilka kroków w tył i wycierając w spodnie wilgotne dłonie.
— Przegrałeś zakład.
— Przecież to oczywiste, że biegam wolniej od ciebie!
— Nie musiałeś się zgadać — Namjoon prychnął i wywrócił oczami. — Ale to nie ważne. Pogódź się z porażką... W każdym razie, będę zamawiał coś do jedzenia, na co macie ochotę? — zapytał, przerzucając wzrok na Hoseoka.
— Kimbap? — odparł niepewnie i spojrzał na Briana, a ten, kompletnie ignorując pytanie Namjoona, wyciskał gąbkę z brudnych pomyj na podjazd. — Zamów nam obojgu kimbap — westchnął, a Namjoon kiwnął głową, po czym wrócił do środka i zniknął za jednym z wozów.
Minęło kilka chwil, zanim postanowił ponownie podejść do Briana i chwycić drugą gąbkę, leżącą gdzieś na uboczu. Zaczął szorować z nim maskę wozu w ciszy przez moment, póki ten młodszy nie odezwał się cicho:
— Naprawdę nie możesz pojechać z nami na Jeju? Bez twojego głosu rozsądku wyszarpiemy sobie gardła. Ja i Namjoon, znaczy się.
— Jesteście przyjaciółmi, to tylko głupie przekomarzanie — mruknął, chociaż wiedział, że czasem dochodziło między nimi do bardzo nieciekawych wymian zdań.
— Może — to powiedziawszy namoczył gąbkę w czystej wodzie po raz wtóry, a jego wilgotne włosy opadły mu śmiesznie na czoło. — Hoseok? — Wyprostował się i spojrzał na niego pytająco.
— Hm? — Uśmiechnął się, przecierając błotnistą smugę i z zadowoleniem stwierdzając, że zniknęła niemalże bez śladu.
— Dlaczego nie powiedziałeś nam wcześniej o tym, że twój brat jest tak chory? W ogóle, nigdy o nim nie mówisz.
Hoseok otworzył usta, by odpowiedzieć, po czym zamknął je ponownie po to, by nieco lepiej ułożyć ciąg swoich myśli. Podparł się dłońmi pod boki na moment w bezwarunkowym odruchu, moczący przy tym ubranie gąbką, którą trzymał w prawej dłoni, więc szybko wyprostował ręce i opuścił je wzdłuż ciała.
— Moi rodzice nie żyją — szepnął w odpowiedzi, chociaż nie miało to w ogóle sensu.
— To wiem i przez to naprawdę trudno mi poruszać ten temat, tyle że... Kiedy powiedziałeś nam, że musisz oddać dla niego nerkę, byliśmy z Namjoonem naprawdę zaskoczeni, bo twoja rodzina to zawsze temat tabu. Tyle że... Yoongi wiedział, prawda?
Hoseok kiwnął tylko twierdząco głową.
— W takim razie — Brian kontynuował, tym razem przecierając z brudu zderzak i nie obdarzając Hoseoka nawet jednym spojrzeniem, jakby zestresowany. — Dlaczego tak nagle? Nigdy nie widziałem, żebyś do niego dzwonił. Żeby on dzwonił do ciebie. Od kiedy się poznaliśmy byłem przekonany, że się nienawidzicie.
— Bo tak jest — wymamrotał, chociaż sam nie był tego taki pewien.
— W takim razie dlaczego? Mam wrażenie, jakbyś robił sobie jaja i chciał po prostu wyprzedać swoje organy — burknął, spoglądając na niego w lekkiej konsternacji. Odchrząknął jednak, gdy zdezorientowany wyraz twarzy Hoseoka ściągnął go nieco na ziemię. — Nie zrozum mnie źle, nie mam do ciebie żalu, próbuję po prostu zrozumieć parę rzeczy.
— Mój brat jest jedynym, co mi pozostało — odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy, kucając tuż obok niego i pomagając mu przy zderzaku. — Ty byś zrobił to samo dla swojej przyrodniej siostry, nawet jakbyście nie rozmawiali, co?
— Mhm — wymruczał w odpowiedzi, a Hoseok szturchnął go w bok tylko po to, żeby ten się w końcu uśmiechnął. — Coś mi się wydaje, że Yoongi też z nami nie pojedzie.
— A to czemu?
— Dobrze wiesz — odparł, po czym spojrzał na niego wymownie. — Nie jesteśmy ślepi. Ani ja, ani Namjoon.
— Co masz na—
— Skończyliście? — Kang pojawił się nad nimi niczym duch, przejeżdżając palcami po swoim kilkudniowym zaroście. — Ile można myć jeden wóz? — zapytał patrząc na nich z góry, a Hoseok wzruszył ramionami.
Wstał i otrzepał się, a Brian przemył szybko resztę mydlin ze zderzaka i również wstał, spoglądając na dowódcę, który patrzył na nich dosyć tajemniczo, jakby chciał coś powiedzieć, ale zastanawiał się, czy powinien.
— Wszystko w porządku, Kang? — Hoseok przerwał w końcu ciszę, a ten tylko machnął na niego dłonią na odczep.
— Chciałem tylko powiedzieć, że Shark może już iść do domu, wiem, że czeka cię jutro długi dzień. Lee poradzi sobie z myciem wozu sam, prawda? — Spojrzał na Briana, a ten wywrócił oczami i kiwnął głową.
— Mogę zostać, zresztą zostało jeszcze pięć godzin zmiany, coś może się wydarzyć — Hoseok mruknął, czując się nie w porządku w stosunku do przyjaciela, ale Kang wytężył tylko na nim swój wzrok.
— Idź, jestem pewien, że nic ciekawego się nie stanie. — Pokręcił przecząco głową. — Masz piętnaście minut i nie chcę cię tu widzieć.
— Ale— chciał zaoponować, ale Kang już szedł w kierunku swojego biura, kompletnie go ignorując.
Zniknął z jego pola widzenia tak szybko, jak się pojawił.
— Idź, Hoseok. Dam sobie radę — tym razem do Brian zwrócił się do niego i szturchnął go zaczepnie w łydkę.
— W porządku, skoro tak mówisz... — Zmarszczył brwi. — Powiedz Namjoonowi, żeby przyniósł mi moją porcję jedzenia do domu. Nie chcę, żeby się zmarnowała.
— Zjemy ją sami — Brian zaśmiał się tylko. — O to nie musisz się martwić.
•
— Stresujesz się? — Yoongi zapytał go, rozmasowując delikatnie jego kark, gdy stali razem pod prysznicem.
Hoseok wrócił z remizy nie całe pół godziny wcześniej, a Yoongi, który akurat miał wolne, zaproponował mu wspólną kąpiel przed obiadem.
— Szczerze mówiąc, to nie bardzo — odpowiedział cicho, pochylając głowę nieco do przodu. — Bardziej stresowałem się, gdy musiałem o tym powiedzieć chłopakom.
— Ale chyba przyjęli to całkiem dobrze? — mruknął, muskając delikatnie ustami jego szyję, po czym sięgnął po żel pod prysznic, wyciskając sobie odrobinę na dłoń.
— Namjoon nie zaczepiał tematu, ale Brian wydawał się dzisiaj... Dziwnie niepocieszony — Hoseok westchnął i uśmiechnął się lekko cuzjąc, jak Yoongi wmasowuje pieniący się delikatnie żel w jego ramiona. — Sam nie wiem czemu.
— Gdybym ja dowiedział się tak nagle, na nie cały tydzień przed całym przedsięwzięciem, też czułbym się zagubiony. Musisz dać mu czas.
— Tyle że to nawet nie dotyczy jego.
— Zdziwiłbyś się, jak mocno twoje sprawy dotyczą twoich przyjaciół — Yoongi mruknął, po czym chwycił słuchawkę prysznicową i odkręcił delikatnie ciepłą wodę, spłukując mydliny z pleców Hoseoka. — Zresztą, Brian traktuje cię jak mentora. Kogoś, kogo warto naśladować. Więc nawet nie dziwi mnie fakt, że tak mocno to przyjął. Ufa ci i chciałby, żebyś ty ufał jemu.
— To nie takie proste.
— Wiem to — przytaknął cicho, zakręcając wodę i przytwierdzając słuchawkę do jej uchwytu. — Czysty i pachnący — zaśmiał się cicho, obejmując Hoseoka od tyłu. — Chcesz, żebym umył ci też włosy? — zapytał, składając delikatny pocałunek na jego ramieniu.
Hoseok zastanowił się chwilę — nie pogardziłby dłuższą chwilę spędzoną razem pod prysznicem, ale powoli zaczynał drżeć z zimna nawet pomimo ciepłej wody, więc finalnie pokręcił głową przecząco.
— Umyje je jutro przed wyjazdem — to powiedziawszy chwycił jeden z ręczników przewieszonych przez szklaną ścianę kabiny i zarzucił go na ramiona Yoongiego, po czym wziął do ręki swój.
Zaczął osuszać swoje ciało, wychodząc z kabiny na niewielki dywanik, chroniący ich wilgotne stopy od zimnej, wyłożonej płytkami podłogi. Sięgnął po swoje bokserki, ale Yoongi uprzedził go, zabierając mu je sprzed nosa.
— Co robisz? — Hoseok zapytał go cicho, wyciągając dłoń w jego stronę.
— Może chcę na ciebie po prostu popatrzeć? — zaśmiał się cicho. — Będzie mi cię brakować, jak pojedziesz do Busan. Jesteś pewien, że nie chcesz, żebym został z tobą?
— Poradzę sobie — odparł, robiąc niewielki krok w przód i kładąc swoje dłonie na klatce piersiowej Yoongiego.
— Wiesz już, jak wrócisz do domu? Nie chcę, żebyś wracał pokątem, to z cztery godziny drogi. Może powinienem zostać i pomóc ci—
— Marumi zawiezie mnie z powrotem do Gunsan jak już będę czuł się lepiej — mruknął. — Ty się mną nie przejmuj i ani mi się waż rezygnować z wakacji. Potrzebujesz relaksu.
— Marumi cię zawiezie? Żona Hyunkiego? — Yoongi uniósł pytająco brew. — Nie mówiłeś, że się z nią dogadałeś.
— Rozmawiałem z nią wczoraj, jakoś nie było okazji — wyjaśnił naprędce, po czym musnął jego usta dla niepoznaki i, gdy ten stał tam z lekka zdezorientowany, zabrał mu z dłoni bokserki, po czym odsunął się, wystawiając w jego kierunku język.
Szybko założył je i wyszedł z łazienki, a Yoongi odprowadził go wzrokiem, wyraźnie zaskoczony. Wydawało mu się, że Hoseok podzieliłby się z nim taką informacją tak szybko, jak tylko ją uzyskał. Nie chciał jednak wpadać w spiralę własnych myśli, więc po prostu kiwnął głową twierdząco sam do siebie, po czym założył bieliznę, przetarł naprędce zaparowane lustro i sam wyszedł z łazienki, kierując się do sypialni Hoseoka.
Zastał go tam odwróconego do niego plecami i stojącego przy otwartej szafie. Nie mógł się powstrzymać i delikatnie ścisnął w prawej dłoni jego pośladek, a ten aż podskoczył, śmiejąc się cicho, po czym obrócił się w jego kierunku i zarzucił mu ręce na szyję.
— Jest sens się ubierać? — Yoongi zapytał go cicho, pochylając się delikatnie w jego kierunku po to, żeby go pocałować.
Hoseok pozwolił mu na to, ale tylko przez krótką chwilę, ponieważ szybko odsunął się i przyłożył palec wskazując do jego ust delikatnie.
— Co chodzi panu po głowie, panie Min Yoongi?
— Wiele rzeczy, panie Jung — mruknął gardłowo, momentalnie zataczając koło swoim językiem na jego palcu i zasysając go między swoimi wargami.
Wypuścił go ze swoich ust niechętnie, a policzki Hoseoka zaszły rumieńcem.
— O której Brian i Namjoon wracają z remizy? — wybąknął, starając się nie patrzeć w jego oczy.
Hoseok wiedział bowiem, że w takiej sytuacji kontakt wzrokowy na pewno mu nie pomoże.
— Za trzy godziny — Yoongi odparł cicho. — Jakieś pomysły na zabicie czasu?
— Wiele pomysłów, panie Min. Wiele pomysłów.
•
Zasłonięte okna nie przepuszczały zbyt dużo przytłumionego, słonecznego światła do ciemnego salonu, ale to wystarczyło Yoongiemu by zauważyć kropelki potu na czole Hoseoka, który patrzył mu w oczy z dosyć pociągającym skupieniem.
Ich twarze dzieliły milimetry, a napięcie dało się wyczuć w powietrzu tak gęsto, że nie dałoby się go przeciąć nawet nożem. Potrzebna by była conajmniej piła. Albo dwie.
— Nie dam rady — Hoseok niemalże jęknął i zamknął oczy, a Yoongi żachnął się zwycięsko i chwycił pilot w dłonie, mrugając jednocześnie desperacko, by zwilżyć wysuszone oczy. — Myślałem, że nie lubisz oglądania telewizji. Nie taki był do końca mój pomysł, wiesz? — dodał, przecierając dłońmi powieki.
— Dobra bitwa na spojrzenia wszystko usprawiedliwia — wyjaśnił. — Zresztą, nie będziemy oglądać głupot. Widziałem fajny dokument o życiu wodnym na Netflixie.
Próbował włączyć telewizor, ale pilot zdawał się odmawiać posłuszeństwa. Hoseok przyglądał się mu przez moment niezbyt skory do pomocy na myśl o nudnym seansie, ale w końcu wyrwał mu pilot z dłoni i wywrócił oczami.
— Już ci to kiedyś pokazywałem — mruknął, otwierając klapkę na baterie, wyjmując je i wkładając z powrotem, tylko zmieniając je przy tym miejscami.
Nakierował pilot na telewizor, a ten włączył się bez problemu, jak gdyby Yoongi wcale nie siłował się z nim chwilę wcześniej.
— Nie lepiej kupić nowe baterie?
— Nie — Hoseok skwitował, po czym zaplótł ręce na piersi, opatulonej grubą bluzą.
Miał na sobie, oprócz niej, tylko same bokserki. Yoongi musiał powstrzymywać się, by nie obłapywać go wzrokiem.
— Będziesz się dąsał? — zapytał go, a Hoseok tylko odwrócił wzrok w innym kierunku. — Naprawdę nie chcesz obejrzeć programu o życiu wielorybów? Uważam, że to bardzo interesujące i na pewno by ci się spodobało.
— Tak, jak cios w nos.
— Przestań.
— Po prostu myślałem, że będziemy robić coś innego — mruknął, rumieniąc się lekko, czego Yoongi nie był w stanie dostrzec, skupiony na przerzucaniu ikonek z filmami tylko po to, by, jakimś cudem, znaleźć coś, co usatysfakcjonuje ich oboje.
— Czyżby? — zapytał, śmiejąc się cicho.
— A żebyś wiedział.
— W takim razie co takiego? — Yoongi wyłączył nagle telewizor i odłożył pilot na stolik.
Hoseok poruszył się niespokojnie, ale szybko się rozluźnił, czując dużą, lecz bardzo delikatnie obchodzącą się z czułym dotykiem dłoń na swoim udzie. Uniósł się lekko i podwinął lewą nogę pod swoje pośladki, a jego dolna warga znalazła się na moment między zębami.
— No wiesz... To i tamto.
— Jesteś jak dziecko Seok, wiesz? — Yoongi zachichotał, sunąc przy tym dłonią w górę jego uda. — Ale to całkiem urocze — dodał, gdy jego palce znalazły się pod rąbkiem jego bluzy.
Muskał jego skórę ich opuszkami, a Hoseok pochylił się lekko i oparł czoło o jego ramię, jednocześnie umiejscawiając swoją prawą dłoń w jego talii. Przez moment nie wiedział, co zrobić, ale szybko opuścił dłoń i wsunął ją pod koszulkę Yoongiego.
— Nie podoba mi się, ze tylko ja nie mam na sobie spodni.
— Sam ich nie założyłeś — Yoongi roześmiał się, gdy jego dłoń zatrzymała się tuż przy lewej piersi Hoseoka. — Nie to, żebym narzekał.
•
Drzwi do pokoju Yoongiego były otworzone na oścież, gdy Brian i Namjoon wrócili z pracy. Z początku oboje nie zwrócili na to uwagi, ale, nie znalazłszy ich nigdzie w mieszkaniu, ten młodszy nie mógł opanować ciekawości i podszedł do nich, ukradkiem zaglądając do środka.
Namjoon stanął tuż za nim, chcąc skarcić go za podglądanie, ale sam nie mógł się powstrzymać i łypnął wzrokiem na łóżko, gdzie Yoongi i Hoseok leżeli obok siebie ze splecionymi nogami przy świetle zapalonej lampki. Yoongi miał na sobie nisko obsunięte dresy, a Hoseok był niezmiennie ubrany w swoją bluzę i bokserki. Nie przytulali się, ale ich twarze były na tyle blisko siebie, a dłonie splecione tak ciasno, że nawet głupi złapał by aluzję.
— Wiedziałem — Namjoon mruknął, a Brian spojrzał na niego pytającym wzrokiem. — Od dnia kiedy się spotkali. Wiedziałem, że tak będzie.
— Niby skąd? — zapytał, a ten tylko wzruszył ramionami, ciągnąc go do tyłu za kołnierz i zamykając delikatnie drzwi, by nie zbudzić śpiącej dwójki trzaśnięciem.
— Trzecie oko. Jak nauczysz się trzymać nos w swoich sprawach i uważnie obserwować, to też będziesz tak potrafił.
•
•
•
— I jak się czujemy? — Doktor Park przejechał małą latarką tuż nad twarzą Hoseoka, a ten nie mógł wyjść z podziwu nad tym, jak mocno jego wysuszone gardło zdawało się przylgnąć do jego kręgosłupa.
— D...obrze? — burknął, wodząc wzrokiem za światełkiem, chociaż, tak naprawdę, czuł się odklejony od rzeczywistości.
Mógłby przysiąc, że jeszcze chwilę wcześniej zasypiał z Yoongim w jednym łóżku. Czas naprawdę szybko płynął.
— Operacja się udała, panie Jung — lekarz powiedział powoli i głośno, akcentując przy tym sylaby.
Hoseok z początku nieco się tym oburzył, czego nawet nie miał siły dać po sobie poznać. Szybko jednak poczuł wdzięczność, ponieważ pielęgniarka, która też coś do niego mówiła i nie starała się robić tego ciut wolniej niż zwykle, była o wiele trudniejsza do zrozumienia.
— Cieszę się — wybełkotał. — Jak długo spałem?
— Wystarczająco. Po samej operacji wybudzał pana chirurg prowadzący, ale był pan jeszcze pod sporym wpływem narkozy, więc pewnie pan nie pamięta.
— Nie pamietam... Mogę się napić?
— A da pan radę usiąść? — Park zapytał go z dziwnym uśmiechem na twarzy.
Hoseok nie był nawet w stanie poruszyć jedną ręką, a co dopiero podeprzeć się którąkolwiek z nich. Pokręcił więc przecząco głową i zdał sobie sprawę, że będzie musiał poczekać.
— Pański brat czeka na swój zabieg, odbędzie się za trzy godziny. Pytał o pana. Pozwoliłem sobie powiedzieć, że ma pan się dobrze.
Tym razem jednak nic nie odpowiedział. Hoseok sam nie umiał stwierdzić, czy wymęczyła go tak sama operacja, czy fakt, że spędził w szpitalu dłużej, niż początkowo planował. Przez natłok przyśpieszonych, lecz koniecznych badań, z tygodnia zaplanowanego na wszelkie tego typu rzeczy zrobiło się półtorej, w czasie którego Namjoon, Brian i Yoongi zdążyli już wyjechać na wakacje. Hoseok w tym czasie leżał w szpitalu, oglądając przysyłane przez nich zdjęcia, a jego krew i inne, mniej przyjemne płyny, były pobierane bez końca, w kółko i w kółko. Niektóre z badań, które przeszedł były dla niego kompletną nowością i nawet nie znał ich nazw. Zgadzał się jednak na wszystko, byleby jak najszybciej zakończyć ten cały, nużący proces.
Rozmawiał też z chirurgiem, który miał przeprowadzić operację usunięcia jego nerki. Jeszcze inny chirurg miał ją przeszczepić do ciała jego brata, ale jego już nie poznał. Zresztą, nie wspominał tej rozmowy zbyt dobrze – była pełna terminologii, na której się nie znał, więc i tak zbyt wiele z niej nie wyniósł.
Najgorsze jednak było spotkanie z psychologiem. Wprawdzie rozmawiał z terapeutką przed wyjazdem do Busan, ale szpitalny psycholog, tak czy siak, musiał przeprowadzić z nim wywiad tuż przed ostatecznym podpisaniem dokumentów przed operacją.
Około dwóch procent dawców żałuje swojej decyzji — mówił. — Jest pan pewien, że tego pan właśnie chce, panie Jung? Wiem od doktora Parka, że nie ma pan z bratem dobrego kontaktu. Wprowadzanie pana w stan żalu czy poczucia winy nie jest naszym celem.
Hoseok jednak miał to głęboko gdzieś. On też nie miał wielu rzeczy na celu, a jednak czasem się działy. Życie toczyło się własnym rytmem i, nie ważne co by czuł, nie miał na to wpływu. Podświadomie nie chciał, żeby Hyunki umarł, chociaż uparcie odmawiał spotkania z nim czy z kimkolwiek, kto był członkiem jego rodziny.
Nie przeszkodziło to jednak Marumi, by przynieść mu kwiaty, które zostawiła na szafce nocnej w jego sali szpitalnej, gdy był jeszcze pod narkozą.
— Bardzo ładne — doktor Park powiedział na głos, wskazując na różnokolorową wiązankę. — Przyniosła je żona pana brata.
— Chyba mówiłem jasno, że nie chcę, żeby tu przychodziła — westchnął, patrząc na lekarza z wyrzutem. — Zresztą, to zbędny podarunek, bo jeszcze nie wiadomo, czy moja nerka się przyjmie.
— Cóż, nie jestem w stanie poinformować wszystkich pielęgniarek dyżurnych o pana życzeniach. Zresztą, i tak smacznie pan spał. A co do nerki nie musi pan się obawiać, wszystko jest w dobrych rękach.
— Nie spałem tak smacznie, ktoś ciął mnie nożem — wycharczał i pokręcił głową, a jego uszy zahaczały przy tym o grubą poduszkę.
Zadudniło mu w głowie.
— Zapewniam, że pociął, poskładał do kupy i zszył pana jeden z najlepszych chirurgów, jakich znam. — Doktor Park puścił mu oczko, ale Hoseok nawet tego nie zauważył.
— Czy jakiś inny doktor mógłby mnie zaprowadzić do toalety? — zapytał niemrawo. — Muszę siku — dodał prosto z mostu, nie mając siły, by filtrować swoje słowa.
— Wprowadziliśmy cewnik, więc przez następne dwadzieścia cztery godziny korzystanie z toalety nie będzie konie—
— Niech mi pan oszczędzi szczegółów — Hoseok warknął, kompletnie zapominając o tym, że doktor Park, tak właściwie, powiedział mu o tym wszystkim i ostrzegał o wszelkich niedogodnościach tuż przed operacją.
— W takim razie... Za jakieś pół godziny któraś z pielęgniarek przyniesie panu wodę. Porozmawiamy jak dojdzie pan do siebie, panie Jung. Wtedy podzielimy się szczegółami, tak sądzę — lekarz mruknął, zasiał coś w swoich dokumentach i wyszedł, znikając z pola widzenia Hoseoka niczym duch.
Nie trzasnął drzwiami, ale Hoseok i miał wrażenie, że hałas z korytarza rozsadzi mu głowę od środka. W jakim szpitalu było tak cholernie głośno?
A może mu się tylko zdawało? Sam nie wiedział.
Sięgnął dłonią w kierunku szafki nocnej i wymacał swój telefon, prawie strącając przy tym plastikowy pojemnik na kształt wazonu, w którym dumnie piętrzyły się świeże, pachnące kwiaty. Z początku światło rozjaśnionego na najwyższych ustawieniach ekranu nieco go zamroczyło, ale szybko odblokował telefon i zrobił sobie zdjęcie, po czym wysłał je na czacie Yoongiemu, wystukując przy tym mozolnie wiadomość, walcząc z rozmazującą mu się przed oczyma klawiaturą.
Hoseok, 13:37
Juzv pio opertacjkki. Musze sikju. No i nue czujse sije pustyr.
Na odpowiedz nie czekał długo – zupełnie jakby to właśnie Yoongi na szpilkach oczekiwał jakiejkolwiek wiadomości. I w sumie właśnie tak było — Hoseok nawet nie zauważył dziesięciu nieodebranych połączeń.
Yoongi, 13:38
Jak to? Nie rozumiem. Nie czujesz się pusty? Na pewno masz bardzo spuchnięte oczy. Nie jest ci słabo? Powinieneś jeszcze trochę pospać. Piszesz jak potłuczony.
Hoseok, 13:45
Myslaselm ze bede cxzuc jakjas pustke. Najwidczoniej nerksi nie sa takeir ciezxkie. Przynajmeniej nie tak cieznkie jak mi siew zdawalko.
Yoongi, 13:47
Poważnie, idź spać. Chłopaki pozdrawiają. Odezwij się do mnie proszę, jak tylko poczujesz się na siłach. I daj znać, kiedy dokładnie Marumi odwiezie cię do domu, jak będziesz już coś wiedział. Chce mieć pewność, że będziesz cały i zdrowy.
Na tą wiadomość jednak Hoseok już nie odpisał. Telefon zastygł w jego dłoni, gdy ponownie zapadł w sen. Zabrała mu go i odłożyła bezpiecznie na szafkę dopiero pielęgniarka, która weszła do sali pół godziny później ze szklanką pełną wody. Miała go obudzić i dać mu pić, ale sprawdziła tylko opatrunek oraz kroplówkę i pozwoliła mu jeszcze dłużej odpocząć, wychodząc z sali najciszej, jak tylko umiała.
•
— Wygląda to tak, jakby był pijany — Namjoon skomentował, kończąc czytać wiadomości od Hoseoka i oddając telefon Yoongiemu, który stał na balkonie niewielkiego kurortu wypoczynkowego w Seogwipo, gdzie spędzali swój wyjazd.
Byli na Jeju już cztery dni, ale on nie był w stanie ani trochę się zrelaksować. Cały czas myślami wracał do Hoseoka i pluł sobie w brodę, że dał mu się przekonać do wyjazdu i nie był przy nim. Jednakże w drodze na wyspę poczytał to i owo o przeszczepach nerek i miał świadomość, że nie był to tak straszny zabieg. Hoseok na pewno poradziłby sobie sam z delikatną pomocą zadeklarowanej do tego Marumi oraz pielęgniarki, która miała odwiedzać go w mieszkaniu w Gunsan. Coś mu jednak nie grało.
— Myślałem, że nie będziesz już palił — Brian wtrącił, wystawiając głowę zza balkonowych drzwi.
Yoongi spojrzał na niemalże wypalony już w całości papieros pomiędzy swoimi palcami, po czym wzruszył ramionami, zaciągnął się po raz ostatni i zgasił go w zapalniczce pełnej białych filtrów.
— Pieprzyć to — mruknął. — Muszę jakoś odreagować.
— Możemy pójść na plażę — Brian zaproponował z nadzieją w głosie, a kątem oka dało się dostrzec, że przez ramię miał już przewieszoną swoją torbę.
— Dobry pomysł — Namjoon poprał go cicho. — Jest gorąco, zresztą, nie możemy siedzieć tak cały czas i markotnieć.
— Ciągle gdzieś wychodzimy.
— I tylko to trzyma cię przy zmysłach — Joon westchnął, po czym wywrócił znacząco oczami. — Nic mu nie będzie, nie martw się tak o niego.
— Tu nie o to chodzi — Yoongi zająknął się, ale szybko poczuł, jak się rumieni, więc tylko podrapał się po karku niezręcznie.
— Dobra, nie ze mną te numery. — Namjoon podszedł do niego. — Sam kazałeś mu iść spać. A my jesteśmy na wakacjach. Będziemy w domu za dziesięć dni, zresztą mamy telefony, internet. Nie wierzę, że naprawdę muszę ci to tłumaczyć. Bierz swoje rzeczy i nie gadaj jak pięciolatek, bo nie po to tutaj jesteśmy.
— Martwię się, to tyle — zaoponował, a Brian zaśmiał się cicho.
— Czyli jednak o to właśnie chodzi, co? — mruknął, po czym puścił mu oczko. — Posłuchaj się Namjoona. Chodźmy popływać. Wszyscy się martwimy i wolelibyśmy być razem z nim, ale Hoseok da sobie radę. Czułby się gorzej, gdyby wiedział, że spędzamy nasz urlop w mieszkaniu tylko po to, żeby go niańczyć. Na pewno nie wypuszczą go ze szpitala, póki nie będą pewni, że wszystko pójdzie dobrze. Nie sądzisz?
— No... niby racja? — Yoongi odparł niezbyt przekonany.
— No to na co czekasz? — Joon chwycił go za nadgarstek i pociągnął w stronę drzwi balkonowych.
Gdy weszli do salonu ich niewielkiego, wakacyjnego mieszkania, zamknął za nimi drzwi balkonowe, po czym podał Yoongiemu jego torbę, którą ten zostawił na kanapie poprzedniego dnia.
— Masz w niej wszystko? — zapytał.
— Moje kąpielówki suszyły się w łazience...
— Brian? — Namjoon spojrzał na niego, a ten w ekspresowym tempie zniknął za drzwiami łazienki po to, by chwilę później ponownie zjawić się przed nimi i wciskać kąpielówki Yoongiego do jego rozsuniętej torby. — Coś jeszcze?
— Chyba nie — Yoongi mruknął, nieco zbity z tropu. — Chociaż może wziąłbym ze sobą papierosy. Pójdę tylko do pokoju, powinienem mieć ekstra dwie paczki w szufladzie—
— Żadnego palenia. — Joon pokręcił głową. — Już i tak cały śmierdzisz, musisz się odtruć. Zakładaj buty i idziemy, poczekam na zewnątrz, kupię nam jakąś wodę w sklepiku na dole.
Yoongi odprowadził go wzrokiem do drzwi, a Brian kucnął przy nim, gdy ten przysiadł na kanapie, by założyć swoje trampki.
— Co on taki zaborczy i wygadany? Jakby postradał rozum — westchnął, siłując się ze splątanymi sznurówkami. — Zachowuje się jakby plaża była najważniejsza na świecie.
— Namjoon nie mówi tego na głos, ale bardzo cieszył się na ten wyjazd. On też martwi się o Hoseoka i smuci go fakt, że go tu nie ma, ale zna go i wie, że nic mu nie będzie. Wychodził z najróżniejszych sytuacji. No i gdy widzi, jak ty to przeżywasz, to wszystko spada na jego barki z podwójnym ciężarem. Nie złość się na niego, nie jest zbyt dobry w wyrażaniu swoich emocji — Brian odparł cicho, obejmując swoje kolana ramionami.
Słysząc to, Yoongi zamyślił się chwilę, pochylony w przód, z palcami ściskającymi skuwki jego sznurówek.
— Zdziwiłbyś się, jak mocno twoje sprawy dotyczą twoich przyjaciół — mruknął sam do siebie, cytując własne słowa sprzed ponad tygodnia, a Brian zmarszczył brwi, wyraźnie skonsternowany.
— Słucham? — zapytał, a Yoongi pokręcił tylko głową i uśmiechnął się w jego stronę.
— Nic, nic. Chodźmy na plażę, zanim zrobi się tłoczno.
•
Pięć dni po operacji minęło zaskakująco szybko – szpitalne jedzenie nie było najgorsze, Hoseok miał własny, prywatny pokój i gdy już poczuł się nieco lepiej po prostu siedział i oglądał Netflixa. W dodatku, nikt nie zmuszał go do oglądania nudnych dokumentów przyrodniczych, co samo w sobie było plusem. Chociaż tak, jak nie tęsknił za dokumentami, to tęsknił za tym kimś.
Już drugiego dnia mógł wstać, a wręcz musiał zacząć chodzić. Podczas operacji chirurg musiał wyciąć mu niewielki kawałek lewego żebra, by móc ostrożnie i w całości wyjąć nerkę, więc odczuwał lekki ból, a później dyskomfort. Nie narzekał jednak, ponieważ cała rana, pomimo swojego sporego rozmiaru, goiła się całkiem nieźle, a on mógł znowu sam chodzić do toalety. To uważał za największe błogosławieństwo. Postanowił sobie, że do końca życia będzie przeklinał kaczki i cewniki.
Jego brat z kolei, po swoim równie udanym zabiegu, czuł się coraz lepiej — doktor Park pocztą pantoflową zdawał Hoseokowi relacje z tego, jak czuje się Hyunki przy każdym obchodzie na oddziale i każdej możliwej okazji, a Hoseok nigdy nie dawał po sobie poznać tego, że naprawdę go to cieszyło. Nie zapowiadało się na odrzut, Marumi i jego dzieci też podobno cali promienieli, a sam lekarz nigdy nie widział kobiety aż tak szczęśliwej. Wszystko wydawało się wychodzić na prostą. Hoseok był zadowolony. Wiedział, że to tylko jeden z rozdziałów jego życia, który zaraz się skończy. Wprawdzie pisał się na badania i kontrole do końca życia, ale, w ogólnym rozrachunku zdawał sobie sprawę, że gra była warta świeczki. Zresztą, nie ważne co, miał zamiar nadal być zdrowy jak koń, to nie pozostawiało wątpliwości.
— Tak, wyjeżdżamy za pół godziny — mruknął, siedząc na łóżku obok swojej zapakowanej już na wypis torby i przecierając czoło dłonią. — Tak, na pewno dam radę, Yoongi — westchnął w słuchawkę telefonu.
— Nie chcę, żebyś się przeciążał.
— A ja chcę, żebyś cieszył się wakacjami tak, jak to sobie ustaliliśmy już dawno. Nie umrę od tak. Nakłuli mnie tyloma igłami, że zdziwiłbym się, jeżeli umrę za jakieś sześćdziesiąt lat, a co dopiero teraz. Mam wrażenie, że lekarze znają osobiście każdą komórkę mojego organizmu.
— Zabawne. Jadłeś coś?
— Niewiele, ale i tak za dużo nie mogę. Biorę za to dużo leków i suplementów.
— Dogadałeś się z pielęgniarką? Masz już umówioną wizytę kontrolną w Gunsan?
— Yoongi, na Boga, mam ich umówionych już z pięć. A pielęgniarka będzie u nas dzisiaj wieczorem — wydeklamował na jednym oddechu. — Na spokojnie. Bez paniki.
— W takim razie co z twoim bratem? — zapytał, a Hoseok przełknął ślinę niezręcznie.
— Zostanie jeszcze ze trzy tygodnie w szpitalu. Plus minus.
— Marumi nie boi się od tak go zostawić?
— Cóż, zadeklarowała się mnie odwieźć — wybełkotał, czując zimny pot, który oblał go po plecach. — Zresztą, muszę kończyć.
— Uhm... W porządku. Widzimy się za trzy dni?
— I tak wiem, że zadzwonisz jeszcze z cztery razy w przeciągu następnych dwóch godzin, Yoongi.
Ten przez moment milczał, póki nie ściszył głosu i nie powiedział:
— Martwię się. I tęsknię.
— Ja też — Hoseok odparł cicho i chciał powiedzieć coś więcej, ale drzwi do sali otworzyły się dosyć głośno. — Ale naprawdę muszę kończyć.
— Trzymaj się. Zadzwonię później.
— Wiem — to powiedziawszy rozłączył się i włożył telefon do kieszeni spodni, robiąc przy tym nieco zbyt gwałtowny ruch.
Jęknął z bólu, łapiąc się za bok. Doktor Park prychnął pod nosem, ale nie skomentował. Podszedł za to do niego i wręczył mu w dłoń żółtą kopertę, wypchaną po brzegi dokumentami. Hoseok nawet do niej nie zajrzał, tylko schował ją do torby i wstał powoli, podpierając się dłonią o szafkę nocną, ponieważ nadal czuł promieniujący ból z szwach.
— Jest pan gotowy do wypisu? — Park zapytał go, a ten kiwnął głową. — Po drodze proszę zajrzeć do recepcji, zostawiłem tam dla pana wszystkie leki, powinny wystarczyć na miesiąc z górką, musi je pan brać przez trzy. Receptę wyślę panu mailowo.
— W porządku. — Kiwnął głową.
— W razie jakichkolwiek komplikacji proszę kontaktować się z lekarzem prowadzącym z Gunsan, wszystkie numery są w dokumentach, on skontaktuje się z nami. Zresztą, pozna go pan już niedługo. Jeżeli to nic nagłego, to proszę dzwonić do mnie. Chętnie odpowiem na pana pytania.
— W porządku — powtórzył się.
Powoli zarzucił swoją torbę na ramię i ostatni raz spojrzał na nieco zwiędły już bukiet od Marumi. Doktor Park również powędrował wzrokiem w jego kierunku.
— Jest pan pewien, że nie chce się pan z nią zobaczyć? Ani z pańskim bratem? Nalegają.
— Nie. Wydaje mi się, że tu kończy się nasza historia. Zrobiłem, co mogłem — odparł, mierząc lekarza wzrokiem.
Nie przepadał za nim. Wydawało mu się, że za bardzo mieszał się w ich sprawy, chociaż, z drugiej strony, przez te kilka dni, Hoseok zdążył wyłapać i wywnioskować, że, jako lekarz prowadzący Hyunkiego, doktor Park musiał być z nim w przyjacielskich stosunkach.
— Myślę, że powinien pan pozwolić sobie podziękować.
— Gdzieś to już słyszałem — Hoseok zaśmiał się bez humoru. — Ale to nie będzie konieczne.
Wyminął lekarza i ruszył w kierunku drzwi mozolnym krokiem. Otworzył je powoli i wyszedł na szeroki korytarz, gdzie czekała już na niego pielęgniarka z wózkiem inwalidzkim.
— To też nie będzie konieczne — burknął, ale, koniec końców, usiadł na nim i pozwolił się zawieść do recepcji, gdzie odebrał swoje leki.
Stamtąd uparcie ruszył w kierunku wind piechotą, jednakże ciągle asystowany przez pielęgniarkę.
Gdy zjeżdżali na parter poczuł, że jego telefon wibruje. Odebrał go w ostatniej chwili po wyjściu z windy.
— Jesteś już? — zapytał ochryple. — Okej. Za chwilę będę na zewnątrz — mruknął, po czym ponownie wcisnął telefon do kieszeni.
Pożegnał się z pielęgniarką, zapewniając ją, że trafi do drzwi, które były oddalone od ich obojga o niecałe dziesięć metrów. Ta niechętnie pozwoliła mu ruszyć w ich kierunku, jednakże ciągle obserwowała go uważnie, jakby w transie, przez co wypadła z równowagi, gdy drobna kobieta przemknęła koło niej jak strzała, niemalże odpychając ją na bok pędem swojego biegu.
— Hoseok! — krzyknęła, a kilka osób w szpitalnej poczekalni zmierzyło ją wzrokiem.
On sam odwrócił się na pięcie i otworzył szeroko oczy, gdy Marumi zatrzymała się tuż przed nim, ledwo co wyhamowując na czas by się z nim nie zderzyć. Miała całe czerwone policzki, nieumyte włosy, a jej nozdrza poruszały się bardzo szybko w desperackiej próbie złapania pełnego oddechu.
— Marumi, nie chcę—
— Zrób dla mnie jedno — zakasłała, patrząc na niego błagalnie. — Jedno, dobrze? I już więcej nie będę cię o nic prosić. Już i tak dostałam zbyt wiele. — Posłała mu dosyć smutne spojrzenie, a on, znowu czując wibracje telefonu, odliczył w myślach do trzech i kiwnął głową, podchodząc do krzesełka pod ścianą i siadając na nim ciężko.
— Tylko szybko. Śpieszę się.
•
— Co zajęło ci tak długo? — Hyojin zapytała ponuro, patrząc na swój złoty zegarek.
— Wybacz, musiałem zatrzymać się na dłużej przy recepcji — odparł, po czym uśmiechnął się sztucznie, gdy dziewczyna odbiła się od maski samochodu, o którą była oparta, po czym podeszła do niego i objęła go delikatnie, chociaż dosyć czule.
Zabrała też od niego torbę i położyła ją na fotelu pasażera z przodu samochodu.
— Nie mówiłeś mi, że jesteś chory. Gdy tak nagle zadzwoniłeś, żeby odebrać cię ze szpitala myślałam, że to coś poważnego — zaczęła, otwierając mu drzwi z tyłu pojazdu.
— Nic specjalnego. Mały zabieg, drobnostka. Dzięki, że po mnie przyjechałaś, to kawał drogi — mruknął, zostając jeszcze chwilę na zewnątrz, by odetchnąć świeżym powietrzem. — Więc to wiele znaczy. Nie poradziłbym sobie bez ciebie.
— A co z Namjoonem? Ma chyba samochód. Co z Brianem?
— Są na wakacjach. Nie chciałem, żeby zmarnowali swój urlop na zajmowanie się moim tyłkiem. Wiesz jak to jest w remizie. Urlop to świętość.
— Oh — mruknęła. — Na szczęście ja mogę marnować swój, hm?
— Głupio mi. Oddam ci za paliwo z nawiązką, co? — wymamrotał, powoli wsiadając na tyły auta.
Rozłożył sobie fotel nieco do tyłu, by móc wygodniej usiąść i nie uciskać ciężarem własnej klatki piersiowej na szwy.
— Nie trzeba, tylko sobie żartuję — zaprzeczyła. — Obejdzie się bez pieniędzy. Nie rozmawialiśmy od dawna i zrobiło mi się ciebie żal, SeokSeok — burknęła, po czym ugryzła się w język. — Hoseok — poprawiła się szybko.
— Ta, mnie też żal siebie samego — odparł cicho, ale Hyojin nie zareagowała.
Pomogła mu zapiąć pas, po czym zamknęła jego drzwi. Sama wsiadła do auta na miejscu kierowcy i od razu włączyła klimatyzację, która spadła Hoseokowi jak manna z nieba.
— To twój samochód? — zapytał. — Wygląda na drogi.
— Mojego faceta.
— Nie wiedziałem, że już kogoś masz.
— Nigdy nie pytałeś — wyparowała, po czym odpaliła silnik i powoli wyjechała z miejsca parkingowego.
Dosyć płynnie włączyła się do ruchu na głównej ulicy, a Hoseok obserwował szpital w Busan, który oddalał się od nich w szybkim tempie. Sięgnął odruchowo do kieszeni, w którym tkwiła zmięta karteczka od Marumi. Nawet jej nie przeczytał i nie miał na to ochoty.
— Czeka nas długa podróż. Opowiesz mi o nim? — mruknął, a Hyojin zmrużyła powieki, co zauważył w odbiciu niewielkiego lusterka.
— O kim?
— O twoim facecie.
— Tylko jeżeli ty opowiesz mi o tym, co u ciebie.
— Zgoda. Masz to jak w banku — zarechotał, chociaż dobrze wiedział, że nie powie jej wszystkiego.
Była na świecie tylko jedna osoba, której powiedziałby wszystko. Wszystko, ale, jak się okazało, też nie całą prawdę zarazem.
Hoseok jednym uchem słuchał Hyojin, a z drugiej strony zastanawiał się, co tam u Yoongiego. Czy się stresuje. Czy dobrze się bawi. Czy aby przypadkiem nie przestał już za nim tęsknić.
Chciał go zobaczyć. Naprawdę chciał go zobaczyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top