18. You... Minwoo... You loved him very much, didn't you?
Miętosił swój plecak w palcach, siedząc na przednim siedzeniu w samochodzie Hana. Przed wyjazdem z Seulu zahaczyli o stację metra i znaleźli go w punkcie rzeczy znalezionych. W środku nie brakowało niczego, a do punktu odniosła go jakaś starsza kobieta. Yoongi błogosławił dotychczas wątpliwą dla niego uczciwość Koreańczyków.
Szczęście w nieszczęściu.
Właśnie wjechali do Gunsan, które, co nie dziwne, nic a nic się nie zmieniło. Bo, koniec końców, jak wiele mogło? Było dobrze po dziesiątej wieczorem, a latarnie oświetlały im drogę swoim wątłym światłem.
Yoongi znowu czuł ten charakterystyczny zapach morskiej wody, który wpadał do auta przez delikatnie opuszczoną szybę. Wciągnął go do płuc mając wrażenie, że nawet zaczyna już czuć sól na języku.
— Dlaczego nie zadzwonisz do przyjaciół? — Han przerwał ciszę między nimi, uderzając palcami o kierownicę w rytm piosenki, która leciała akurat w radiu.
— Zadzwoniłem do dowódcy, to wystarczy.
— Myślę, że docenili by, gdybyś sam się odezwał. Pewnie teraz też do ciebie dzwonią.
— Nie wiem. Wyłączyłem telefon. Kang i tak opieprzył mnie z góry do dołu. — Przytulił plecak mocniej do siebie. — Wszystko jest okej i na pewno im to przekazał. Jaki jest sens robienia większego szumu?
— Wiesz — Han odchylił się lekko w fotelu i zatrzymał na czerwonym świetle. Posłał Yoongiemu krótkie, lecz stanowcze spojrzenie. — Jeżeli warzysz sobie piwo, musisz być gotów, żeby je wypić, jeśli zajdzie taka sytuacja. A na pewno zajdzie, mogę cię zapewnić. W każdym przypadku. Szczególnie w tym, gdy już sam zamieszałeś w garze. Nie udawaj, że nie. Nie możesz narobić bałaganu, a potem wskazać na niego palcem i powiedzieć "poradźcie z tym sobie, mnie to nie interesuje." Szczerze tego w tobie nie lubię, Yoongi.
Yoongi wywrócił oczami i zamknął je, chcąc oddzielić się od Hana niewidzialnym murem. Ciągle czuł jednak jego wyraźną obecność. Zdecydowanie wolał rozmawiać z nim przez telefon. Przynajmniej wtedy czuł się o wiele mniej osaczony. Wścibski terapeuta zbyt wiele razy miał racje i niesamowicie go to irytowało.
— Porozmawiam z nimi jak ich zobaczę. I tyle.
— Och tak. Jeżeli wyjdziesz z tego w jednym kawałku — Han dodał niemalże melodyjnym głosem, gwałtownie ruszając z miejsca i przecinając puste skrzyżowanie.
Yoongi nie wiedział jak ma to zinterpretować, więc po prostu go zignorował.
Jechali tak przez chwilę prosto, póki Yoongi przyciszonym głosem nie poinstruował Hana, by skręcić w lewo na następnym skrzyżowaniu. Przytknął czoło do szyby w drzwiach, dostrzegając w oddali blok, w którym mieszkał. Przełknął ślinę.
Miał ochotę na papierosa.
•
Kapsel od butelki odbił się od betonowych schodków i zatrzymał wyjątkowo daleko na małym skrawku trawy, tuż przy stromym uskoku wprost do rzeki. Han płynął przez miasto leniwie, a ludzie przejeżdżali obok niego rowerami na wybrukowanych deptakach zaraz po przeciwległej stronie.
Yoongi przyglądał się im, a Minwoo pociągał pomarańczową oranżadę ze swojej butelki, wolną ręką rozpinając guziki munduru. Miał przylizane włosy i pachniał drogimi perfumami, które dostał od mamy i Joonyeola. Wyglądał naprawdę dobrze, chociaż kilka kropelek potu spływało mu po skroniach.
— Co teraz? — zwrócił się do Yoongiego nagle, a ten tylko uniósł ku górze brew i spojrzał na niego, przystawiając szyjkę swojej butelki do ust.
— Co masz na myśli? — odparł i upił łyk, mlaskając przy tym cicho ustami.
Nie znosił słodkich napojów, ale było tak gorąco, że z braku laku musiał się przełamać.
— No, to ty masz w tym doświadczenie.
— Wskakujesz w mundur i zaczynasz pracę na cały etaty. Zresztą, robiłeś to przez cały ostatni rok nauki, więc nic za bardzo się nie zmieni. Nie będziesz musiał zarywać nocek na egzaminy, o, może to. — Wzruszył ramionami. — Chociaż zarywanie nocy na pożary to też niezbyt przyjemne zajęcie.
Rozdanie dyplomów Minwoo przyszło szybciej, niż Yoongi tak naprawdę się tego spodziewał. Wydawało mu się, że mrugnął tylko kilkukrotnie powiekami i z małego chłopaka Minwoo przeistoczył się w dorosłego, dojrzałego i świadomego mężczyznę. Co więcej, Yoongi pracował z nim razem w jednej remizie od dłuższego czasu i nigdy nie miał mu nic do zarzucenia. Czasami pluł sobie w brodę za to, że chyba tak naprawdę nie znał do końca własnego przyjaciela. Minwoo zaskakiwał go na każdym kroku.
Nawet fakt, że właśnie tamtego dnia odebrał dyplom ukończenia szkoły z wyróżnieniem był dla niego niemałym szokiem. Wiedział, że ten całkiem nieźle radził sobie z nauką, ale nie posądzałby go o aż takie osiągnięcia.
Zdał sobie sprawę, że musi przestać być aż tak sceptyczny. Może wtedy życie stałoby się dla niego nieco mniejszą niespodzianką. Chciał zaznać chociaż trochę spokoju w całym tym chaosie dnia codziennego.
— Tym się nie martwię. Bardziej boję się tego, że popadnę w rutynę. Jak ty na przykład — Minwoo zaśmiał się, a Yoongi posłał mu oschłe spojrzenie.
— Słucham?
— Od kiedy na remizie chodzą plotki o twojej promocji na dowódcę stałeś się jakiś taki bezbarwny i wyniosły. Już nawet nie jadasz ze mną lunchu w pracy.
— Przesadzasz.
— Wcale nie! Moja mama przygotowała ci ostatnio te urocze kanapeczki, a ty nawet na nie nie spojrzałeś. Jeszcze trochę i oranżada przestanie ci smakować.
Yoongi niemalże zakrztusił się tym, co miał w ustach. Odstawił butelkę na schodek obok siebie i przetarł twarz rękawem swojego garnituru, a Minwoo skarcił go wzrokiem. Po chwili jednak oboje roześmiali się radośnie, przyciągając uwagę kilku przechodniów.
Po dłuższej chwili ciszy Yoongi chwycił czapkę od munduru Minwoo, która leżała między nimi. Otrzepał ją z drobinek kurzu, po czym wcisnął ją na głowę przyjaciela. Ten uśmiechnął się szeroko, gdy Yoongi prostował daszek na jego głowie.
— I jak?
— Lepiej niż sądziłem.
— Cóż, nie trudno wyglądać lepiej niż ty, szczególnie w mundurze — Minwoo odgryzł się. — Widziałeś, ile dziewczyn się za mną oglądało? Jak tak dalej pójdzie, to ja będę tym pierwszym, który znajdzie sobie kogoś na stałe. Najwyższy czas, jeszcze nigdy nie widziałem cię z dziewczyną. Co z tobą? — Szturchnął Yoongiego w bok, a ten tylko zaśmiał się nerwowo.
Odchrząknął niezręcznie, po czym splótł ze sobą swoje dłonie i oparł łokcie na kolanach. Pochylił się do przodu i przez moment patrzył na przeciwległy brzeg rzeki, skupiając wzrok na kobiecie w długiej spódnicy, która spacerowała tam ze swoją córką, odpychającą się powoli na hulajnodze od nierównego chodnika.
— Yoongi?
— Hm?
— To zabawne jak szybko wszystko się zmienia.
— Co masz na myśli? — spojrzał na niego, a ten właśnie przechylał ostatni łyk oranżady.
Yoongi uniósł niekontrolowanie lewy kącik ust w dziwnym pół-uśmiechu i podał mu swoją, niemalże pełną butelkę. Ten bez pytań chwycił ją w dłoń wdzięczny.
— Wczoraj jeszcze bawiliśmy się w piaskownicy, a teraz będziemy w końcu na poważnie pracować razem. Ratować ludzkie życia. I takie tam. — Ścisnął butelkę w palcach i westchnął jakby z nutką dumy.
— Wow, zabawne że nie powiedziałeś tego w swoim przemówieniu dwie godziny temu. Jakim cudem bzdety o wartościach i odpowiedzialności przebiły "ratowanie ludzkiego życia i takie tam"? — Zrobił znak cudzysłowiu w powietrzu.
— I tak wiem, że byłeś ze mnie dumny. Klaskałeś najgłośniej ze wszystkich, gdy zszedłem ze sceny. Widziałem łzy w twoich oczach.
— Jeszcze nie zasłużyłeś na to, by być z ciebie dumnym. Byle dureń trzymający wąż i umiejący nałożyć kask może zostać strażakiem. Cała impreza zaczyna się dopiero potem. Ważne, żebyś dał z siebie wszystko, co najlepsze.
Minwoo kiwnął głową. W kilka następnych sekund wypił połowę tego, co było w butelce, którą dostał od Yoongiego. Ten przyglądał się jego odchylonej do tyłu głowie i szyi, kiedy jego jabłko Adama poruszało się na niej miarowo. Odwrócił jednak szybko wzrok zdając sobie sprawę, że się w niego niezbyt skrycie wgapiał.
— Ale powiedz, tylko bez głupich docinek — Minwoo zaczął, nawet nie zwracając na to uwagi i uderzając się pięścią w klatkę piersiową. — To jednak niesamowite, co? Ratować ludzkie życia.
— Ważne, żebyś ty dobrze przeżył swoje. — Yoongi skwitował, naciągając zaczepnie daszek jego czapki w kierunku jego nosa.
Ten aż podskoczył, po czym poprawił czapkę i zganił go wzrokiem.
— Układałem włosy cały ranek!
— I tak się prezentują te twoje wartości, hm? — Yoongi wzruszył ramionami, ale uśmiechnął się szeroko, wybijając przy tym prawą stopą jakiś nierówny rytm.
Wiatr świsnął mu koło ucha, a woda na rzece zaczęła miotać się w dziwnym tańcu, ganiana jego podmuchami. Promienie słońca zdawały się tworzyć na jej powierzchni przyjemną dla oka, świetlną mozaikę. Yoongi nie mógł oderwać wzroku.
Poczuł jednak szturchnięcie na prawym ramieniu i odwrócił głowę, unosząc pytająco brew.
Ponad nim i Minwoo stał młody chłopak z aparatem na szyi, dziwnie uśmiechnięty i nieco przygarbiony. Miał na sobie koszulę w kratę wpuszczoną w ciemne jeansy, na jego ramieniu wisiała czarna, spora torba, a jego oczy, z lekka przymrużone, nie zdradzały zbyt wiele. Uśmiechał się jednak ciepło. Wyglądał na podekscytowanego.
— Mogę zrobić wam zdjęcie? — zapytał prostolinijnie, nawet bez przywitania się.
Był widocznie młodszy od nich, więc to nieco zbiło Yoongiego z tropu. Chciał coś powiedzieć, ale Minwoo uprzedził go i uśmiechnął się szeroko, ukazując mu szereg swoich idealnie prostych, białych zębów.
— Jasne! To na jakiś projekt, czy coś?
— To na zajęcia, mam sfotografować kilku przechodniów. Przechodziłem obok i stwierdziłem, że zapytam. Mam nadzieję, że to nie problem?
— Nie. Prawda, Yoongi? — Minwoo chwycił jego przedramię, a on tylko westchnął i kiwnął głową.
— Żaden — mruknął niezbyt przekonany, a chłopak aż klasnął dłonie i zbiegł po schodkach podekscytowany.
Minwoo przysunął się do Yoongiego i poprawił swoją czapkę, a ten tylko uśmiechnął się niezręcznie, niezbyt wiedząc jak się zachować. Gdyby do niego należała ta decyzja, to by się nie zgodził. Był to jednak dzień Minwoo. Nie chciał w jakikolwiek sposób zabijać jego radości czy czegokolwiek, co potencjalnie miałoby mu ją sprawić.
Chłopak ustawił się w lekko przykucniętej pozycji i zrobił im kilka zdjęć. Po chwili przycupnął, oglądając je w małym ekraniku z trudem, oślepiony przez słońce, a Yoongi już miał odetchnąć z ulgą i rozluźnić ramiona, lecz Minwoo nagle zaczął ściągać z niego marynarkę.
— Ej! Co ty—
— Zróbmy jedno, na którym widać twoje tatuaże! Będzie o wiele lepsze — oznajmił, a Yoongi prychnął lekko, po czym poddał się ruchom Minwoo, który odłożył jego marynarkę delikatnie na schodek tuż za nimi tak, by się przypadkiem nie pomięła. — Okej? — zwrócił się głośno w stronę chłopaka, a ten kiwnął energicznie głową, jednocześnie zmieniając ustawienia obiektywu.
Chwilę później dwie dłonie Yoongiego zostały siłą oparte o prawe udo Minwoo, gdy ten zaczął podwijać rękawy jego białej koszuli. Przygryzał przy tym koniuszek swojego języka między zębami, niezmiernie skupiony. Yoongi nie miał w sobie na tyle dużo silnej woli, by tak po prostu mu się wtedy nie przyglądać.
Ponownie zapozowali razem do zdjęcia. Na ostatnim Minwoo niespodziewanie wcisnął Yoongiemu swoją czapkę na głowę, a ten szczerze się roześmiał, co nastolatek z aparatem zapewne uchwycił na fotografii.
Oni jednak nigdy nie zobaczyli ani jednej z nich. Chłopak, zawołany przez kogoś z równoległego do schodków chodnika zniknął z ich oczu tak szybko, jak się pojawił. Podziękował im tylko w biegu i tyle go widzieli.
Yoongi wyciągnął swoją szyję nienaturalnie do tyłu i przyglądał się jego plecom, gdy ten odchodził w swoją stronę. Nigdy nie myślał o tej sytuacji zbyt wiele. Ot, zdarzyła się i już. Przeżył wiele dziwniejsze rzeczy, więc nawet nie przywiązywał do tego zbyt wielkiej wagi.
Z czasem jednak zdał sobie sprawę, jak wiele żałował.
Gdyby mógł cofnąć czas poprosiłby chłopaka o to, by wysłał mu te zdjęcia. Gdyby mógł, to zapewne też więcej by się na nich uśmiechał. Może powiedziałby nawet coś miłego. Może podziękował, zamiast łypać na niego okiem.
Zapewne też powiedziałby Minwoo o wiele więcej, niż tylko to, by dobrze przeżył swoje życie. W szczególności zważając na fakt, że było boleśnie krótkie.
Dałby mu do zrozumienia o wiele więcej rzeczy, niż zdążył. Powiedziałby mu, ile ten dla niego znaczył. Jak bardzo go nie podziwiał i jak bardzo cieszył się, że byli przyjaciółmi. Może złapałby go przy tym za rękę.
I jeśliby już złapał go za tą rękę, to powiedziałby mu też jak bardzo, do szpiku kości, był z niego dumny. I że Minwoo wcale, ale to wcale nie musiał robić nic, by dać mu do tego więcej powodów. Wystarczyło, że był jaki był. I już.
•
Otworzył oczy dopiero po jakimś czasie. Jego powieki były wyjątkowo ciężkie, a on sam nie bardzo wiedział, jak znalazł się na łóżku. Miał wrażenie, że jego ciało było wciśnięte w materac jak pod kilkutonowym kowadłem. Nie czuł połowy swojej twarzy.
W ustach czuł metaliczny smak krwi. Mlasnął zaniepokojony i przejechał dłonią po policzku, wzdrygając się przy tym. Po chwili jednak poczuł, jak ktoś chwyta go za nadgarstek i przyciska go z powrotem do materaca. Z lekka się przestraszył.
— Nie dotykaj. Jeszcze ci tego nie posmarowałem.
— Han? — wymamrotał, mrugając oczami w nadziei, że rozjaśni mu się wszystko w zasięgu wzroku.
Wtedy widział tylko niewyraźną plamę, która, bazując jedynie na jej zdolności mówienia, przypominała mu coś ludzkiego.
— Nie, Park Chunghee. Oczywiście, że to ja — burknął.
Siedział na podłodze obok łóżka Yoongiego, siłując się ze słoiczkiem maści, którą dostał od Hoseoka. Ten, swoją drogą, siedział skulony na kanapie w salonie, owinięty kocem z wzrokiem wlepionym w ścianę. Po tym, jak Yoongi w końcu się odezwał ubłagał Kanga o dzień wolny na życzenie i został w domu, żeby poczekać na jego powrót.
Wcale nie planował jednak znokautować go już w drzwiach. Jego pięść po prostu sama zakołysała się z wściekłością w kierunku jego twarzy w momencie, gdy tylko go zobaczył.
Nie spodziewał się też, że pozna jego, jak się okazało, terapeutę. Zrobił na nim zapewne bardzo złe pierwsze wrażenie.
Wcisnął głowę między kolana i zacisnął zęby, narzucając koc na głowę. Z oczu zaczęły płynąć mu łzy. Pod tą całą złością i rozczarowaniem czuł ulgę nie do opisania. Nie wiedział już, czy płakał ze szczęścia czy ze smutku. Tamtego dnia spędził zdecydowanie za dużo czasu na łkaniu.
— Gdzie jesteśmy? — Yoongi poczuł palce Hana na swoim spuchniętym policzku i syknął niezadowolony.
— W Gunsan. W twoim pokoju, tak dokładniej.
— Oh, okej. Co mi się stało?
— Dostałeś w mordę, mówiąc kolokwialnie. Zasłużenie, jeżeli pytasz mnie o zdanie. Nie boli cię przypadkiem głowa? Uderzyłeś w ścianę jak upadałeś.
— Nie. Boli mnie tylko duma — zaśmiał się ze swojego żartu. Han jednak nie podzielał jego entuzjazmu. — Kto mnie uderzył?
— Zgaduj–zgadula — Han westchnął, nabierając więcej niezbyt przyjemnie pachnącej maści na palce.
— Hoseok? — zapytał żartobliwie, nie spodziewając się twierdzącej odpowiedzi.
— Bingo. Chcesz wiedzieć, co wygrałeś?
— Hm? — Yoongi mruknął pytająco, nadal w pełni nie rozumiejąc, co się tak właściwie wydarzyło.
— Wycieczkę do krainy wstydu i bólu — Han wsmarował mu kolejną warstwę maści w policzek nawet nie próbując być delikatnym. — Niesamowicie ci zazdroszczę, słuchaj. Będziesz się tam super bawić. Na pewno mają tam wiele szklanych stolików, które mógłbyś rozbić w drobiazgi. Warto się upewnić, może mają stronę internetową, gdzie mógłbyś to sprawdzić.
— Ha ha, bardzo zabawne — Yoongi podparł się dłońmi na materacu i usiadł. — Jak długo już tu leżę?
— Jakieś piętnaście minut.
— Nie długo — burknął. — Gdzie jest Hoseok?
— W salonie, boi się na ciebie spojrzeć. Ale nie miej mu tego za złe, nie chciał cię uderzyć. Tak po prostu wyszło.
— Nie nokautuje się ludzi tak po prostu, Han. — Yoongi odruchowo przejechał palcami po policzku i skrzywił się, gdy odrobina maści przylgnęła mu do skóry.
Wytarł dłoń o koszulkę niewiele myśląc.
— Coś ty nagle taki mądry? — Wstał z podłogi i westchnął, podchodząc do okna.
Otworzył je szeroko i zaciągnął się świeżym powietrzem, dziwnie marszcząc przy tym nos. Oparł dłonie na biodrach, ściągnął wargi i spojrzał na Yoongiego, który powoli podniósł się z łóżka. Przez moment mierzyli się wzrokiem.
— Nie sądzisz, że powinieneś z nim porozmawiać? Jeszcze trochę, a odejdzie tam od zmysłów. Już i tak miał ciężki dzień, nie sądzisz?
— Po tym, jak uderzył mnie w twarz? — Pokręcił głową jakby sam do siebie. — Nie będę się wystawiał. To głupie.
— Kusisz mnie żeby pokazać ci, co lub kto tak naprawdę jest głupie. A już i tak masz mnie za miernego specjalistę. — To powiedziawszy przymknął okno i zostawił je uchylone tak, by świeże powietrze ciągle cyrkulowało w pomieszczeniu. — Będę się zbierał. Nic tu po mnie.
— Jest środek nocy. Możesz zostać w moim pokoju, ja prześpię się na kanapie.
— Wolałbym—
— Nalegam. — Yoongi uśmiechnął się krzywo, po czym podszedł do drzwi i otworzył je niepewnie.
Gdy tylko wyściubił nos poza pokój poczuł dziwny zapach, którego nie potrafił zidentyfikować. Usłyszał też ciche pociąganie nosem, przez co ścisnęło mu się gardło. Nagle poczuł jednak, że Han wypycha go na zewnątrz.
— W takim razie ja już pójdę — oznajmił głośno, na co Yoongi uniósł brew ku górze pytająco.
— Nalegam, żebyś—
— Znajdę jakiś motel, nie będę się naprzykrzał — dodał jeszcze głośniej, zaskarbiając sobie przy tym uwagę Hoseoka, który wytknął twarz spod koca, wyraźnie zainteresowany.
Han podszedł do drzwi, a Yoongi podążył za nim, próbując go zatrzymać. Ten jednak założył szybko swoje buty i upewnił się, że ma w kieszeni klucze do samochodu. Zauważywszy zmartwiony wyraz twarzy Yoongiego posłał mu szeroki uśmiech i poklepał go po ramieniu, delikatnie ściskając na nim palce przy ostatnim klepnięciu.
— Chcesz zobaczyć się jutro? Zanim pojadę z powrotem do Seulu?
— Oh, nie trzeba.
— Jesteś pewien? Masz wolne w pracy?
— Tak właściwie, to nie wiem czy mam po co wracać do pracy. — Podrapał się po karku.
— Ma wolne. — Hoseok wyłonił się nagle z salonu.
Yoongi był wtedy w stanie przyjrzeć się jego twarzy po razy pierwszy – był blady, miał ciemne wory pod oczami i nieco drżał. Uśmiechał się jednak delikatnie.
— Tak? W takim razie wpadnę jutro na kawę i będziemy mogli porozmawiać. — Han kiwnął głową i otworzył drzwi wejściowe płynnym, zamaszystym ruchem.
— Dziękuję! — Hoseok wypalił nagle, ściskając dłonią swoje ramię. — Za odstawienie go bezpiecznie do domu. Dziękuję.
Dziwny ucisk w brzuchu Yoongiego sprawił, że przygryzł wargę i spuścił wzrok. Policzek, mimo że spuchnięty i zdrętwiały, znowu dawał mu o sobie znak.
Han tylko kiwnął głową w odpowiedzi i wyszedł zamykając sobą drzwi bez słowa.
Zostawił ich dwoje samych sobie w niewielkim mieszkaniu. Yoongi miał wrażenie, że ściany zaczęły się do siebie zbliżać. Chciał jak najszybciej schować się w swoim pokoju. Minął Hoseoka szybkim krokiem, ale ten zatrzymał go, łapiąc go za nadgarstek.
— Wszystko okej? — szepnął, próbując zaskarbić sobie jego uwagę. — Yoongi?
— Oprócz tego, że puchnie mi twarz, wszystko okej.
— Co miałeś zamiar zrobić?
— Hm? Nie rozumiem—
— Co miałeś zamiar zrobić zostawiając za sobą ten głupi liścik, mundur i zabierając nieśmiertelnik?
Yoongi westchnął i w końcu spojrzał na niego. Kolana zmiękły pod nim, gdy jego wzrok spotkał się z przeszklonymi oczami Hoseoka, który wpatrywał się w niego pewnie.
— Miałem już dosyć. Chciałem to skończyć. Chyba. Ale to nie istotne, prawda? Kogo to obchodzi.
Usta Hoseoka ściągnęły się w cienką linię.
— Mnie obchodzi. Mnie obchodzi! — krzyknął, chwytając go za kołnierz. — Odchodziłem od zmysłów, myślałem, że sobie coś zrobiłeś!
— Możesz mnie puścić? — Wywrócił oczami, chociaż tak naprawdę nie chciał tego robić. — Nigdy nie powinienem był wrócić do pracy. Nawet nie oczekuje, że zrozumiesz.
— To boli. — Hoseok nadal mocno trzymał go za koszulkę. — Masz wrażenie, że toniesz, ale jednocześnie twoje ciało płonie. Wspomnienia nigdy nie przynoszą ukojenia, tylko jeszcze więcej bólu. Chcesz cofnąć czas — jego dłonie zaczęły drżeć — i zaczynasz myśleć o tym, co byś zrobił gdybyś mógł. Kwestia jest jednak taka, że nie możesz, ale to do ciebie nie dociera.
Yoongi przełknął ślinę. Chwycił nadgarstki Hoseoka, chcąc go od siebie odsunąć, ale ten nie dawał za wygraną. Zacisnął palce jeszcze mocniej.
— Czujesz się samotny. Masz wrażenie, że jesteś w jakimś pieprzonym limbo między życiem a śmiercią, bo nie widzisz sensu, a jednak coś powierzchownie trywialnego nadal cię tutaj trzyma. Odpowiedzialność? Poczucie, że musisz cierpieć, żeby odkupić swoje winy? Sam jeszcze tego nie rozgryzłem. Ale — przyciągnął Yoongiego tak blisko do siebie, że ich nosy prawie się stykały — są różne odpowiedzialności, Yoongi. I nawet jeżeli postanawiasz zostać tu tylko dlatego, że jesteś świadom jakiejś, która zamienia twoje życie w piekło, to po drodze pojawiają się nowe.
— To jeszcze nic nie znaczy.
— Wow. — Hoseok odsunął się od niego i przygryzł wargę, po czym tylko kiwnął głową ciężko. — Skoro tak to wygląda. Wiesz co? Rób co chcesz. Zostań, jeśli tak sobie życzysz. Odejdź, jeśli jesteś tchórzem. Przysięgam, ja już nie będę się przejmował.
Minął go i podszedł do drzwi do swojego pokoju, po czym chwilę siłował się z klamką.
— Okej, to nie tak. — Yoongi wykorzystał sytuację i podszedł do niego, chwytając go za ramię. — Nie miałem tego na myśli. Porozmawiajmy.
— Nie dotykaj mnie.
— Hoseok—
— Nie będę starał się o atencję kogoś, kto mnie nie chce Yoongi.
— Nie chce? Co masz na myśli?
Hoseok przytknął czoło do drzwi, wywrócił oczami, po czym obrócił się i oparł się o nie plecami. Yoongi stał tuż przed nim, wyraźnie skonfundowany.
— Myślisz, że tak bym się tobą przejmował, gdybym nie chciał, żebyś mnie chciał? Znaczy... gdybym ja nie chciał ciebie?
— Elaboruj, bo nadal nie do końca rozumiem.
Chwilę później Yoongi poczuł dłonie Hoseoka na swoim karku. Spojrzał mu w oczy i poczuł dreszcze wędrujące powoli w dół jego kręgosłupa. Chwilę później, jakby instynktownie, wlepił wzrok w jego usta. Spodziewał się, że zaraz poczuje je na swoich, ale wolał zgrywać nieświadomego. W ten sposób czuł się mniej winny, bowiem każdy dotyk, który wymieniał z Hoseokiem sprawiał, że wyimaginowana ciężarówka równała go z ziemią.
Kochał to uczucie, jednocześnie szczerze go nienawidząc.
Gdy Hoseok w końcu go pocałował, Yoongi poczuł, że jego policzki zaczynają oblewać się czerwienią. Ich wargi tylko się ze sobą zetknęły, a on i tak miał wrażenie, że jego kolana zaraz same się pod nim ugną. Oparł więc prawą dłoń o drzwi, a drugą zacisnął w jego talii, przymierzając się do pogłębienia pocałunku. Hoseok, nie spodziewając się tego, rozchylił usta zaskoczony i starał się uciec, nie mając jednak dokąd. Yoongi momentalnie przejechał językiem po jego dolnej wardze, czując, jak usta Hoseoka drżą. Przycisnął jego ciało do drzwi swoim i uśmiechnął się, zdając sobie sprawę, że ten traci nad nim kontrolę i niezdarnie próbuje kontynuować to, czym stał się ten niewinny, niepewny buziak.
Ich zęby kilkukrotnie się ze sobą zderzyły, a sam pocałunek był zdecydowanie zbyt mokry niż to, jakim Hoseok go sobie wyobrażał. Nie przeszkadzało mu to jednak zbytnio.
— Yoongi — wydyszał, odsuwając się na moment. — Nie mogę oddychać.
— Naprawdę?
— Mhm. Nie wiem... Kręci mi się w głowie.
— Czy to wystarczy, żebyś przestał myśleć i decydować, kto cię chce, a kto nie?
Hoseok zmarszczył czoło, analizując to, co ten właśnie mu powiedział. Zamrugał kilkukrotnie oczyma, otwierając je szeroko, gdy w końcu zdał sobie sprawę ze znaczenia jego słów.
— Chyba... Tak.
— Okej. — Hoseok chwycił jego nadgarstek i pociągnął go w stronę łazienki.
Ten podążył za nim nieobecnie, nie bardzo rozumiejąc. Stawiał jednak drobne kroczki, nie zatrzymując się nawet na sekundę.
Gdy weszli do łazienki, Yoongi przyparł go do ściany i chwycił rąbki jego koszulki, po czym ściągnął ją z niego, rzucając ją chwilę później w kąt. Hoseok zakrztusił się własnym oddechem, nie bardzo rozumiejąc, do czego właśnie miało między nimi dojść.
— Yoongi, poczekaj. — Położył dłonie na jego ramionach, czując chłód na nagiej skórze swojego torsu. — Nie możemy uciekać od rozmowy—
— Porozmawiamy później, hm? — Sam zdjął swoją koszulkę. — Ciężko konwersować, gdy jesteś w takim stanie, czyż nie? — Położył dłoń na wysokości jego wyraźnie wybrzuszonego krocza, a ten wzdrygnął się, odskakując na bok. — Coś nie tak?
— Nie... Nie obrzydza cię to?
— Słucham? — Yoongi uśmiechnął się szczerze, próbując zdusić w sobie chichot.
— Yoongi, na Boga, nie masz nic przeciwko? — Hoseok skulił się w sobie.
— Co ty na to, żebym ci pokazał? Czy nie mam nic przeciwko? — Uniósł ku górze jedną brew i pochylił się w jego stronę, by go pocałować.
Ten jednak odepchnął go ku jego zaskoczeniu.
— Ja... Jest we mnie tyle dziwnych, sprzecznych uczuć Yoongi. Szczególnie dzisiaj. Martwiłem się i ciągle się martwię, że... Sam nie wiem. — Schował twarz w dłoniach. — Bałem się, że jeżeli ci powiem, to wszystko się skończy.
— Czy ty właśnie próbujesz mi coś wyznać?
— Nie. Może? Nie wiem.
— Okej, wdech wydech. — Yoongi przyciągnął go do siebie i pogłaskał go po plecach.
Trwali tak chwilę, póki Yoongi nie wcisnął twarzy w zgłębienie między jego szyją a ramieniem, po czym, delikatnie i subtelnie musnął ustami jego chłodną skórę. Hoseok zadrżał na całym ciele i oddał uścisk, czując, jak Yoongi nagle zaczął zsuwać mu z bioder dresy.
— Yoongi — Hoseok wyszeptał nagle, a ten, z lekka już przykucnięty, uniósł twarz tak, by spojrzeć mu w oczy, jednocześnie pomagając mu wyciągnąć stropy zaplątane w materiał, który odrzucił na bok.
— Tak? — Podniósł się i przytknął swoje czoło do jego, chwytając jego twarz w dłonie i kciukami głaszcząc jego policzki.
— Obiecałeś, że wrócisz. Zawsze wrócisz. Ale przez moment naprawdę w to wątpiłem. Naprawdę, nie rób tego więcej.
— Będziesz musiał mi w pełni zaufać, ha? Możliwe, że kiedyś jeszcze zniknę z twoich oczu. — Musnął delikatnie jego usta, po czym sam szybko ściągnął swoje spodnie.
Położył dłonie na pośladkach Hoseoka, a ten odwrócił wzrok, zalewając się rumieńcem po całej twarzy. Jego powieki mrugały w przyśpieszonym tempie. Yoongi delikatnie dotknął jego policzka swoim nosem, próbując zwrócić na siebie jego uwagę. Cierpliwie czekał, aż ten odwróci swój wzrok. Miał wrażenie, że każda minuta ciągnęła się wtedy w nieskończoność.
Zdał sobie sprawę, że podświadomie naprawdę chciał, by doszło między nimi do takiej sytuacji. Moment tej samoświadomości sprawiał mu niesamowitą satysfakcję.
Delikatnie ścisnął więc jego pośladki, na co ten zareagował cichym, niekontrolowanym, mruknięciem, które sprawiło, że sekundy później niesamowicie się zawstydził. Yoongi zaśmiał się i zabrał dłonie z jego ciała tylko po to, by chwilę później chwycić jego nadgarstek i pociągnąć go w stronę kabiny prysznicowej.
— Yoongi, a nasze bokserki?
— Zaraz się ich pozbędę — zachichotał, co naprawdę zbiło Hoseoka z tropu.
— Mam wrażenie, że jesteś w tym doświadczony. Bądź szczery! Czuję się jakbyś robił ze mnie głupka.
— Uspokój się w końcu. — Yoongi delikatnie przycisnął go do ściany prysznica i zaczął całować jego obojczyki, niekiedy delikatnie i zaczepnie trącając je językiem.
Hoseok oparł dłonie o ścianę, podkurczając przy tym palce. Zacisnął szczękę i odchylił głowę do tyłu, dusząc gardłowy jęk. Place Yoongiego wkradły się za gumkę jego bokserek, gdy zaczął je zsuwać, jednocześnie schodząc swoim ciałem coraz niżej. Pozbył się ich całkowicie i w końcu osiadł na łydkach, przyglądając się jego męskości, która, w niepełnej erekcji, prezentowała się w całej okazałości tuż przed jego twarzą.
— Nic nie powiesz? — zapytał Hoseoka. — Myślałem, że będziesz bardziej protestował, wiesz?
— Nie czuję się niezręcznie. Po prostu... Nigdy wcześniej nie robiłem tego z mężczyzną i fakt, że jesteś taki tajemniczy mnie niepokoi. Mam wrażenie, że naprawdę robiłeś to wcześniej, wszystko przychodzi ci tak naturalnie.
— A nawet jeśli? — Yoongi chwycił podstawę jego członka w dłoń czując, jak momentalnie zaczął twardnieć. — Świat jest zbyt wielki a życie zbyt krótkie, żeby się ograniczać.
Hoseok wywrócił oczami. Chciał mu coś odpowiedzieć, ale poczuł jego język przejeżdżający po jego penisie od samej podstawy aż po czubek, przez co zabrakło mu słów. Syknął, przygryzając język pomiędzy zębami.
— Wyglądasz tak niewinnie, że mam ochotę zjeść cię w całości. — Yoongi uśmiechnął się zaczepnie. — Chyba, że to ty chcesz zjeść mnie? Dla mnie to bez różnicy.
— Yoongi, robiłeś to już wcześniej, prawda?!
— Naprawdę będziesz teraz o tym myślał? To nie istotne. — Oblizał swoje wargi, po czym chwycił jego czubek w usta na moment, drażniąc się z nim. — To jak?
Ten jednak uparcie milczał. Yoongi wzruszył więc ramionami, po czym bez ostrzeżenia wziął jego penisa do ust, poruszając głową mozolnie w przód i w tył tak, jakby chciał tylko i wyłącznie go rozdrażnić. Jego język lawirował po jego długości.
Hoseok nagle położył dłoń na jego głowie i przycisnął ją tak, że Yoongi, zaskoczony, niemalże dotknął czołem jego brzucha. Przez chwilę zabrakło mu tchu, ale uścisk Hoseoka nie był na tyle silny, by nie zdołał samodzielnie odsunąć głowy ponownie do tyłu. Wyciągnął jego członka z ust, a strużka śliny spłynęła mu po brodzie. Wziął głęboki, poszarpany oddech.
— Yoongi, przepraszam, ja— To jakoś samo tak—
— Nie przepraszaj, durniu. — Wyrócił oczami, po czym ponownie wziął go do ust, kładąc jego rękę na swojej głowie tak jak wcześniej.
Jednocześnie starał się robić to najgłębiej, jak tylko potrafił. Podobało mu się to. Hoseok z drugiej strony, nieco zmęczony, ale i niesamowicie pobudzony jednocześnie, stracił kontakt z rzeczywistością. Siłą zaczął przyciskać jego głowę w swoim kierunku, a Yoongi, pomimo tego, że delikatnie się krztusił, nie przestawał i nie protestował.
— Yoongi, ja zaraz... Kurwa–
Odsunął jego głowę od siebie, a Yoongi, jak gdyby nigdy nic, zaczął trącać główkę jego penisa językiem, jednocześnie odruchowo pieszcząc palcami swoje sutki. Miał z lekka opuchnięte usta, które lśniły od śliny spływającej aż do jego podbródka. Hoseok przyglądał mu się z pożądaniem w oczach i pojękiwał głośno, starając się opanować drżenie swoich nóg.
— Jeżeli... Yo-Yoongi—
— Nie powstrzymuj się — mruknął, otwierając szerzej usta i otaczając nimi jego czubek.
Tego było już dla Hoseoka zbyt wiele. Spiął się na całym ciele, a Yoongi poczuł słone strużki rozlewające się w jego ustach. Trwał tak przez chwilę, po czym odsunął się od niego i uśmiechnął się niewinne, przełykając wszystko do ostatniej kropli. Oblizał swoje wargi powoli. Hoseok w mgnieniu oka sam opadł na kolana i, nie wiedząc co zrobić z rękoma, zaczął mamrotać pod nosem niezręczne przeprosiny.
— Nie chciałem, ja... Boże, przepraszam, to musiało być obrzydliwe, ja–
— Matko jedyna. — Yoongi westchnął, drapiąc się po karku. — Zbyt bardzo się wszystkim przejmujesz.
— Po prostu nie jestem doświadczony.
— Mamy czas, żeby cię nauczyć — to powiedziawszy przykucnął, a Hoseok spojrzał na niego z lekka zaniepokojony. — Coś nie tak?
— To nie moja kolej? No wiesz... Sam jesteś w nieciekawej sytuacji. — Wskazał palcem na jego bokserki, a ten uniósł ku górze brew.
— Innym razem Hoseok. Teraz ładnie weźmiemy prysznic i pójdziemy spać. Mamy jutro dużo do pogadania.
— To nie fair.
— Życie nie jest fair. — Zdjął swoje bokserki i wyrzucił je poza kabinę, po czym zamknął ją za sobą i odkręcił wodę.
Hoseok obserwował bacznie każdy jego krok. A Yoongi, bez większego pardonu, oparł się plecami o ścianę i spojrzał w jego oczy. Kabina była dosyć spora, ale dystans między nimi wciąż był niesamowicie niewielki. Czuli niemalże każdy ze swoich oddechów odbijający się wzajemnie od ich nagich ciał. Yoongi, nie zrywając kontaktu wzrokowego, chwycił swojego penisa w dłoń i zaczął poruszać nią w górę w dół.
— Co ty...? — Hoseok zapytał zaskoczony, a ten uśmiechnął się figlarnie, wzruszając ramionami.
— Chyba nie myślisz, że nic z tym nie zrobię i tak po prostu opadnie? Szczególnie gdy stoisz przede mną nagi?
— Przecież powiedziałem, że ci pomogę.
— Teraz nie będzie to potrzebne.
— Ale ja chcę. — Hoseok upierał się, a Yoongi, czując narastającą w nim ekscytację, podszedł do niego i chwycił go w biodrach, po czym obrócił go przodem do ściany tak, że ten, wyraźnie zaskoczony, oparł się o nią dłońmi.
— Oh, doprawdy?
Woda wypływająca z prysznica była naprawdę gorąca i odbijała się od pleców Yoongiego. Ten jednak kompletnie się tym nie przejmował. Bywał w o wiele gorętszych sytuacjach.
Przylgnął brzuchem do pleców Hoseoka i przejechał dłońmi po jego piersi, zatrzymując się na chwilę na jego sutkach. Delikatnie ścisnął je pomiędzy swoimi palcami, po czym, delektując się jego cichymi jęknięciami, podsunął swoją prawą dłoń pod jego usta.
— Potrzebuję trochę twojej śliny.
— C-co? Nie, po co?
— Chcesz pomóc? Zaufaj mi. — Musnął ustami jego kark.
Hoseok przez moment się wahał, po czym rozchylił usta i wystawił język pozwalając swojej ślinie spłynąć powoli na dłoń Yoongiego. Poczuł napięcie narastające w dole swojego brzucha i chwilę później znowu był twardy. Nie czuł się z tym zbyt komfortowo, ale nie mógł narzekać.
Kilka razy wyobrażenie podobnej sytuacji przebiegło mu już przez myśli ostatnimi czasy i nigdy by nie pomyślał, że Yoongi kiedykolwiek się na to zgodzi. To był dla niego jak dziwny sen.
Yoongi uśmiechnął się pod nosem i przejechał prawą dłonią po swoim członku, cicho pomrukując. Przyjrzał się Hoseokowi i z dziwną satysfakcją stwierdził, że ten, zapewnie podświadomie, wypinał się w jego stronę.
Chwycił jego pośladki w dłonie i rozchylił je delikatnie, umiejscawiając się między nimi. Hoseok momentalnie się spiął, ale Yoongi, jakby wiedząc, co miał na myśli pochylił się nad nim i szepnął:
— Spokojnie. Nawet cię nie przygotowałem. Nie mam zamiaru zrobić nic z tych rzeczy, o których myślisz.
— Jak mam być spokojny, kiedy— Ah!
Yoongi zaczął delikatnie poruszać się w górę i w dół pomiędzy jego pośladkami, kompletnie nie kontrolując cichych jęków, które wydostawały się z jego ust. Sięgnął prawą, wilgotną dłonią w kierunku piersi Hoseoka i chwycił jego sutek między palce, ściskając go dosyć mocno.
Ten wygiął plecy w łuk.
— Yoongi!
— Tak?
— Dotknij mnie... Tam...
— Gdzie? — Zassał skórę na jego ramieniu i przygryzł ją zębami, doprowadzając go do stanu bliskiego dziwnej ekstazie, której nigdy wcześniej jeszcze nie doświadczył.
— Na dole...
— Oh? — Yoongi przyśpieszył swoje ruchy, po czym zjechał dłonią w dół wzdłuż jego tułowia i chwycił nią jego członka.
Zaczął masować jego główkę kciukiem, a ten zadrżał niekontrolowanie, wypinając się w jego kierunku jeszcze mocniej. Yoongi sam był już bardzo blisko, a jego ruchy stały się mniej regularne i o wiele bardziej zamaszyste. Hoseok wyczuł to i sam zaczął kołysać biodrami.
Jego nieustannie rozchylone usta nabierały powietrza gwałtownie.
— Wszystko okej? — Yoongi zapytał go, zauważając, jak ten ledwo trzyma się na nogach.
— Tak, tak— Ja po prostu zaraz— Znowu— Yoongi— jęknął, dochodząc gwałtownie, na co sam Yoongi, podniecony i zaskoczony, zareagował tym samym, łapiąc go w biodrach tak, by ten przypadkiem nie upadł.
Oboje przez dłuższą chwilę drżeli i próbowali się uspokoić. Zmęczenie ciał i temperatura pod prysznicem na pewno temu nie sprzyjały.
Yoongiemu przyszło to jednak o wiele szybciej i łatwiej. Lekko chwiejąc się na nogach i nadal czując przyjemne impulsy w dole brzucha, chwycił za gąbkę i żel pod prysznic, po czym zaczął delikatnie obmywać ciało Hoseoka, który niezmiennie opierał się o ścianę.
— Yoongi? — zapytał go, gdy ten obrócił go w swoją stronę i zebrał jego wilgotne włosy z twarzy. Położył dłonie na jego pośladkach, delikatnie je masując.
Słodki zapach spienionego żelu kręcił mu się w nosie.
— Hm?
— Mówiłem serio — szepnął, a jego usta nadal były lekko rozchylone. — Nie znikaj tak więcej.
— Zawsze wrócę.
— Wolałbym znikać razem z tobą — dodał. — Czekanie mnie wykańcza.
Yoongi, słysząc to, uśmiechnął się szeroko. Normalnie nic by nie odpowiedział, ale Hoseok nagle przejechał dłonią po jego bliźnie i zmarkotniał tak, jakby właśnie coś sobie uświadomił. Yoongi chwycił jego podbródek między palce i zauważył łzy w jego oczach. Uniósł brew ku górze.
— Wszystko okej? Coś nie tak? — zapytał, nie mogąc ukryć zmartwienia w swoim głosie.
— Ty... Minwoo... — zaczął i potrząsnął głową. — Naprawdę go kochałeś, prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top