#Chapter Thirty

TaeHyung

Co on tu, u diabła, robi?

Rozłączam się z Alecem w lobby na dole i czekam w przedsionku na wjazd windy i otwarcie drzwi.

Otwierają się i zostaję przywitany przez stojącą w środku potężną postać. Mężczyznę, który onieśmielał mnie, gdy jako dziecko przychodziłem do klubu z ojcem. Mężczyznę, którego nauczyłem się szanować jako dorosły zawodnik jego zespołu.

-Boseman -mówię, gdy wychodzi z windy, pobieżnie rozgląda się i potrząsa moją wyciągniętą dłoń.

-TaeHyung. Miło cię widzieć.

-Wzajemnie. -Nie cierpię tej natychmiastowej fali nadziei pod wpływem jego niezapowiedzianej wizyty, bo dobrze wiem, że na pewno nie przyszedł, żeby zaoferować mi powrót do klubu. -Czemu zawdzięczam tę wizytę?

-Mogę na chwilkę? -pyta, chociaż i tak już wchodzi do środka, nieprzywykły do czekania na innych.

-Owszem, zapraszam. -Ruszam za nim, zastanawiając się, o co chodzi.

Podchodzi do ściany okien i przez chwilę ogląda widok jak wszyscy. Ma ręce w kieszeniach, dobrze skrojoną marynarkę i buty kowbojskie. Wygląda w każdym calu jak magnat naftowy, brakuje tylko kapelusza kowbojskiego, który gdzieś zostawił, bo zostało po nim wgniecenie na jego siwych włosach.

-Niezły widok -mówi i kiwa głową, po czym odwraca się do mnie. Przyglądamy się sobie przez chwilę. -Zawarłem w życiu mnóstwo umów, TaeHyung. Z niektórych jestem dumny. Niektóre przyniosły mi kokosy. A z niektórymi nie czuję się dobrze.

-Okej. -Przeciągam to słowo, bo wiem, że Boseman lubi sobie przygotować grunt, gdy chce coś przekazać.

-Jak długo cię znam? -pyta i sam sobie odpowiada: -Przez większość twojego życia?

-Mniej więcej.

-Uważam cię za rodzinę. Wszyscy zawodnicy są dla mnie jak rodzina, ale ty szczególnie. Dlatego mam nadzieję, że zrozumiesz, gdy ci powiem, że to, co zrobił ci Jung, to jedna z tych rzeczy, z którymi nie czuję się dobrze.

-Dziękuję. -Co innego miałbym powiedzieć?

-Zniknąłem udawać odkrywcę Amazonki, żeby poradzić sobie z drugim kryzysem wieku średniego, a on został tu i próbował zniszczyć moją organizację. -Chrząka i odwraca się z powrotem w stronę stadionu. -Zatrudniłem go ze względu na reputację. Przez ostatnie dwa lata byłem mocno zajęty interesami i sprawy w zarządzie klubu wymknęły się nieco spod kontroli. Rozmawiałem ze znajomymi właścicielami klubów i usłyszałem o HoSeok'u Jung, który potrafił obciąć koszty i zoptymalizować inne organizacje. Odchudzić, jeśli wolisz, co jest konieczne od czasu do czasu w każdym biznesie. Zignorowałem wkurzonych zawodników, których przeniósł i którzy oskarżali go o nieetyczne zagrania. Uznałem, że są po prostu wściekli, że ich wyrzucono.

-Zrozumiałe -mówię, bo czuję, że powinienem jakoś się udzielać w tej jednostronnej rozmowie.

-Jak wiesz, ja go zatrudniłem. Wyznaczyłem mu budżet, w jakim chciałbym, żeby się zmieścił, i władzę wykonywania cięć, które jego zdaniem będą konieczne, żeby ten budżet zrealizować. Zawiesiłem mu nawet przed nosem bonus wielkości Teksasu, jeśli uda mu się zmieścić w budżecie do końca sezonu. Ale widzisz, tutaj okazałem się krótkowzroczny i skupiony na czym innym. Mogłem się przecież domyślić, że jeśli dam mu wolną rękę, to spróbuje wyrzucić gwiazdę drużyny, bo wtedy jednym ruchem domknie wszystkie cyferki. Twoja wypłata... była u nas jedną z najwyższych. Nasze kieszenie nie są tak przepastne, jak, powiedzmy, klubu Yankees, więc przenosząc cię i sprowadzając łapacza za połowę ceny, Jung znacznie obniżył budżet, co przybliżyło go do zdobycia wspomnianego bonusu.

-Doceniam, że mi to mówisz -stwierdzam, ale nie rozumiem, dlaczego pojawił się tu i wyjaśnia mi to wszystko. Co się zmieniło?

-Po powrocie i odsłuchaniu licznych wiadomości od twojego agenta, uświadomiłem sobie wiele postępków Junga podczas mojej nieobecności. Postępków, które powinni wychwycić moi pozostali menedżerowie, lecz nie wychwycili. Postępków wątpliwych moralnie. Podzwoniłem po klubach, dla których pracował, porozmawiałem z przeniesionymi zawodnikami, a ich odpowiedzi, których powinienem posłuchać przed zatrudnieniem Junga, bardzo mnie zdenerwowały. -Przeczesuje włosy dłonią i siada na krawędzi sofy. -Dlaczego nie przyszedłeś do mnie po tym, jak zmusił cię do podpisania tych umów przy twojej pierwszej kontuzji?

W poczuciu dyskomfortu przestępuję z nogi na nogę. Powiedzieć mu prawdę? Przyznać, że nie potrafię czytać i dlatego powstrzymałem Finna od drążenia tematu? Nie wyszedłbym na zbyt bystrego człowieka.

-Zatrudniłeś go, więc uznałem, że wiesz, co się dzieje. Narzekanie właścicielowi na nowego szefa wydawało mi się nieprofesjonalne.

Gdy się do niego odwracam, ma ściągnięte usta i trzyma dłonie na kolanach.

-Wyrzuciłem go dzisiaj. Musiałem mu dać całkiem sporo grosza, żeby spłacić zerwanie kontraktu, ale nie mogłem pozwolić, by zrujnował mi klub bardziej niż już to zrobił.

Jego wyznanie mnie zaskakuje, ale i tak jest za późno. Przynajmniej dla mnie.

-Nie mogę powiedzieć, że nie zgadzam się z twoją decyzją -przyznaję w końcu.

Śmieje się w głos i potrząsa głową.

-No, wcale cię o to nie podejrzewałem, synu. Wiem, że to nie zmienia faktu, że jesteś Wranglersem. -Cedzi to słowo, jakby samo wymawianie nazwy rywali sprawiało mu fizyczną trudność. -I przepraszam cię za to. Chciałbym jednak, żebyś wiedział, że jeśli kiedykolwiek będę miał szansę naprawić ten burdel i sprowadzić cię do domu, zrobię to.

Wstaje i podchodzi do mnie z wyciągniętą dłonią. Potrząsam ją.

-Dziękuję.

-Co ja bym dał, żeby mieć cię z powrotem i nie mieć Santiago -mruczy, podchodząc do drzwi. -Ale kontrakty to kontrakty i nie mogę kazać innym klubom nie szanować swoich. Nie sądzę też, żeby Wranglersi ucieszyli się z próby odbicia im ciebie, ale Bóg mi świadkiem, że tego spróbuję. -Odwraca się do mnie po raz ostatni. -Przepraszam za to najście, ale uznałem, że zasługujesz na osobiste przeprosiny.

Powiedziałem „dziękuję" tyle razy, że czuję się jak zdarta płyta, więc nie odpowiadam.

Kiwam tylko głową i przyjmuję przeprosiny, których w ogóle się nie spodziewałem.

Niełatwo jest otwarcie zmierzyć się z konsekwencjami swoich błędów.

Powinienem to wiedzieć.

*

*

*

Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Pozdrawiam was, Wanessa

PS

Zapraszam do "Danger Man"!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top