twenty-one

Energiczna muzyka, której tekst doskonale na pamięć znała dwójka z przebywających w pokoju chłopaków, rozchodziła się po pomieszczeniu, zapewne denerwując również sąsiadów. Leciała w końcu głośno, a dochodziła już godzina dwudziesta trzecia. Słowa skocznej piosenki dudniły w jego uszach, z jakiś niewiadomych przyczyn przyprawiając go o ból głowy. W końcu zazwyczaj uwielbiał imprezować razem z dwójką swoich przyjaciół, a teraz wszystko nie miało nagle głębszego sensu. Zamiast dobrze się bawić, leżał jak kłoda na łóżku swojego o jeden dzień młodszego przyjaciela. Zaczynał się zatracać w rozmyślaniach, w zamartwieniach i strachach.

Ostatni łyk — bodajże szóstego bądź siódmego piwa, bo szczerze sam już nie był pewny, zniknął w gardle srebrnowłosego, w momencie, gdy postanowił przyciszyć lecącą z głośnika muzykę. Lada moment miał w końcu przyjść Seungmin, a on nie chciał również narażać się sąsiadom. Chwiejnym krokiem podszedł do urządzenia, następnie przekręcając nieco pokrętła i postanawiając dołączyć do swojego odrobinę niższego i stanowczo o wiele słodszego przyjaciela. Byli już po kilku piwach, a również i po butelce czegoś mocniejszego, a to stanowczo wystarczyło do tego, by obaj byli już mocno pijani. W odwrotności do Seungmina, identyfikowali się raczej jako zawodnicy ze słabą tolerancją alkoholu, co jednak ani trochę nie przeszkadzało im w częstym spożywaniu go w dużych ilościach. Zgodnie ze swoim wcześniejszym postanowieniem skierował się w kierunku swojego łóżka, na którym położył się dokładnie w ten sam sposób, co Jisung — czyli na plecach w poprzek materaca. Wbił nieco zamglone przez wypitą ilość alkoholu spojrzenie w biały sufit, wypuszczając głośno powietrze spomiędzy ust. Może był pijany, ale doskonale widział, że z Hanem było coś nie tak.

— O czym myślisz? — zapytał nagle, nadal wpatrując się w sufit. Tym razem to niższy westchnął ciężko.

Sam tak naprawdę nie wiedział, o czym myślał. Jego myśli skakały po wielu ciężkich i bolesnych tematach, nie potrafiąc skupić się dłużej na jednym konkretnym temacie. Ostatnim czasem częściej czuł się źle, niż dobrze i tego dnia również był przygnębiony. Problemy przytłaczały go, sprawiając, że jego samoocena pogarszała się jedynie coraz bardziej. I może gdyby nie fakt, że był pijany, to pewnie nie zrobiłby tego, co nastało później. Najzwyczajniej w świecie przemilczałby pytanie Felixa, jednak alkohol sprawił, że z niewiadomych przyczyn zapragnął na nie odpowiedzieć.

— Nienawidzę siebie — wydukał. Nie rozumiał, dlaczego wypowiedzenie tych słów przychodziło mu z taką lekkością, bo w końcu już nieraz próbował powiedzieć to przyjaciołom i za każdym razem się to nie udawało.

Może Felix faktycznie był tak samo mocno pijany, ale nadal takie słowa sprawiły, że wzbudziło się w nim wielkie zaniepokojenie. Momentalnie uniósł się na łokciu, spoglądając ze strachem w oczach na swojego niższego przyjaciela, który to nadal leżał płasko na plecach. Nie potrafił wyczytać z jego oczu niczego, jakby to nie był ten sam Jisung, którego znał od urodzenia.

— O czym ty mówisz? — wydukał, cały czas przyglądając się twarzy starszego. Nie rozumiał do końca, o co mu chodziło, bo w końcu w jego oczach Jisung był po prostu idealny. 

Han nie miał pojęcia, co powiedzieć, chociaż w głowie już nieraz starał sobie wyobrazić to, jak mogłoby wyglądać powiedzenie przyjaciołom prawdy. Nie spodziewał się jednak, że kiedykolwiek faktycznie do tego dojdzie, bowiem chociaż starał się to zrobić już mnóstwo razy, do dopiero teraz pierwszy raz udało mu z siebie coś faktycznie wydusić. Leżał jak sparaliżowany, cały czas przyglądając się sufitowi i nie potrafiąc po prostu spojrzeć na młodszego chłopaka. Nie wiedział nawet dlaczego, ale zaczynał czuć się jeszcze gorzej niż wcześniej, a zarazem z jego serca znikał jakiś niewidzialny ciężar. Chciał mówić dalej, powiedzieć Lee całą prawdę, a zarazem tak cholernie bał się to zrobić.

— Nienawidzę tego, jaki jestem — powtórzył, czując, że jego głos zaczyna drżeć. Może był pijany i nie do końca świadomy tego, co robił, ale mimo wszystko i tak bał się powiedzenia całej prawdy. — Jestem obrzydliwy — i chociaż naprawdę chciał powiedzieć Felixowi też o swojej wielkiej nienawiści do swojej orientacji i tego, czego pragnął od drugiej połówki, to nie potrafił. Żadne słowo o tym nie chciało przejść przez jego usta. — Brzydki, niski, gruby, okropny. Nie mam żadnych pasji, nie umiem robić nic, poza piciem jebanego alkoholu. Nikt mnie nigdy nie zechce.

W tym momencie pomiędzy dójką chłopaków zapanowała cisza, która była przerywana jedynie przez nadal lecącą, co prawda już znaczenie ciszej, muzykę. Felix wpatrywał się w niższego chłopaka, w którego oczkach powoli formowały się łezki, z szeroko otwartymi ustami i oczami, nie potrafiąc przetworzyć tego, co przed chwilą powiedział. Przecież nic z tego nie było prawdą — Jisung był najpiękniejszą i najsłodszą istotką, jaką znał i nic nie było w stanie zmienić jego zdania, więc dlaczego sądził o sobie tak źle? Każdego dnia podziwiał z zaangażowaniem jego urodę, za każdym razem coraz mocniej żałując tego, że Jisung nigdy nie dowie się o tym, jak bardzo go kochał. Bo może codziennie żartował z jego orientacji, ale tym samym starał się jakoś ukryć fakt, że był w nim zakochany po uszy. Nikt nie mógł się o tym dowiedzieć, bo to mogło zwiastować jedynie koniec ich przyjaźni.

Bo w końcu znał wersję, że Jisung był heteroseksualny, a on zakochany w swoim przyjacielu.

— O czym ty gadasz, Sungie? — rzucił z troską, prostując się i cały czas przyglądając się drugiemu chłopakowi, który to w końcu skierował swoje pełne bólu spojrzenie na srebrnowłosego. — Przecież ty jesteś piękny i kochany, słodki, no po prostu najśliczniejszy — zaczął wymieniać, nie potrafiąc się już powstrzymać. Wiedział, że nie powinien, bo mogło to zdradzić jego uczucia, ale alkohol sprawiał, że nie mógł się zatrzymać. — I co ty wymyślasz, na pewno znajdziesz sobie drugą połówkę — i nim zdążył się powstrzymać, dodał coś, czego wiedział, że będzie mógł później żałować. — Na przykład ja cię kocham.

I nim zdał sobie sprawę z tego, co powiedział, było już za późno. Momentalnie przeniósł wzrok na niższego chłopaka, a wtedy po raz kolejny doznał szoku. Bo może wyznał właśnie wszystkie swoje skrywane od dawna uczucia, ale na pewno nie spodziewał się tego, że Jisung akurat wtedy starci przytomność przez zbyt dużą ilość alkoholu we krwi. Wydał z siebie płaczliwy jęk, wiedząc, że prawdopodobnie nigdy nie powie Jisungowi prawdy. Opadł z powrotem na materac, wbijając wzrok w sufit i podciągając kolana do góry.

— Dlaczego musiało paść akurat na mojego najlepszego przyjaciela? — wydukał do siebie.

Nie leżał w tej pozycji zbyt długo, gdyż jego serce zbyt mocno bolało, by był w stanie tak wytrzymać. Zsunął się niechętnie z łóżka, następnie zgarniając z niego koc i przykrywając nim ciało starszego chłopaka. Gdy tylko to zrobił, skierował się w stronę biurka, z którego zgarnął kolejną butelkę piwa. Z niemałym trudem udało mu się ją otworzyć, by następnie zacząć samemu zalewać ból w trunku.

Jedynym, co słyszał, były jego ciężkie oddechy i nadal lecąca muzyka. W tym momencie wydała mu się na zbyt wesoła i nie pasująca do humoru, w jaki popadł. I gdy już miał zamiar wstać i zmienić piosenkę na jakąś bardziej dołującą, w całym mieszkaniu rozszedł się dźwięk dzwonka, a to mogło świadczyć tylko o jednym — Seungmin nareszcie postanowił do nich dołączyć.

Nieco bardziej energicznie poderwał się z krzesła, ciesząc się z tego, że ktoś dotrzyma mu towarzystwa w niedoli. Momentalnie skierował się stronę drzwi wejściowych. Na szczęście nie miał większego problemu z otworzeniem nich, a dzięki temu już po chwili pokazała się przed nim zaniepokojona twarz najmłodszego z jego przyjaciół.

— Seungminnie! — pisnął wesoło, rzucając mu się na kark. Kim złapał jego ciało, następnie lekko go od siebie odpychając i zamykając za sobą drzwi. — Nareszcie się pojawiłeś!

Młodszy chłopak zmierzył go jedynie wzrokiem, następnie zagryzając wargę w zamyśleniu, jakby zastanawiał się nad tym, co powiedzieć. Momentalnie zdał sobie sprawę z tego, że Lee był już mocno upity i nie potrzebował potwierdzenia, by wiedzieć, że było to prawdą.

— Muszę ci o czymś powiedzieć — zapowiedział. Wiedział, że Felix nie był w pełni świadomy, jednak potrzebował się wygadać, powiedzieć o tym, co wydarzyło się podczas korków z uroczym drugoklasistą. — Ja chyba nie jestem-

W tym momencie Felix przerwał mu, zaczynając się głośno śmiać. Kim zmarszczył brwi, nie do końca wiedząc, co się działo.

— To ja muszę ci o czymś powiedzieć — zapowiedział, obdarzając wyższego szerokim, pijanym uśmiechem. — Kocham Jisunga! — oznajmił, na co brązowowłosy wywrócił oczami.

— O tym chyba każdy wie — odparł, szybko ściągając buty. — Posłuchaj, chcę ci powiedzieć, że chyba podoba mi się-

I tym razem jednak zostało mu przerwane.

— Ale ja go kooocham! — powtórzył, specjalnie przeciągając pierwszą samogłoskę i znów rzucając się na Kima i mocno go przytulając. Plecy młodszego spotkały się ze ścianą, a on automatycznie również objął pijanego przyjaciela. — K-o-c-h-a-m! — przeliterował, jakby miało to w jakiś sposób zmienić znaczenie tego słowa. — Ja go kocham, ale on mnie nie.

I dopiero wtedy Seungmin zrozumiał, co Felix miał na myśli.

...

[1465 słów]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top