forty-four
Zarówno Seungmin, jak i jego młodszy towarzysz byli już na miejscu spotkania, czyli przed niewielkim barem w centrum miasta. Słońce powoli chowało się za horyzontem, przez co niebo przybrało pomarańczową barwę. Delikatny wiatr pieścił skórę Jeongina, który cały czas od momentu spotkania z obiektem swoich westchnień uporczywie tarmosił brzeg swojej granatowej koszulki. Ten sam powiew wiatru roztrzepał brązowe włosy starszego chłopaka na wszystkie strony, na co ten zaczął od razu poprawiać fryzurę dłonią, nie chcąc wypaść źle przed Yangiem. I chociaż w myślach Seungmina przewijało się, jak głupio musi wyglądać, nieudolnie próbując z powrotem ułożyć kosmyki, to tak naprawdę Jeongin był wręcz rozczulony i rozbawiony tym widokiem. Seungmin przeniósłszy wzrok na młodszego i ujrzawszy jego uśmiech, sam zaczął się niekontrolowanie śmiać, tym samym przerywając ciszę panującą między nimi.
— Chodź — rzucił Kim przez śmiech, dość niepewnie łapiąc blondyna za nadgarstek.
Kiedy jednak nie spotkał się z żadnym sprzeciwem z jego strony, ścisnął jego rękę mocniej i pociągnął do środka. Jeongin nie mógł do końca uwierzyć w to, co się działo. Chłopak, którego miał na oku od paru dobrych miesięcy, właśnie szedł przed nim, zaciskając palce na jego nadgarstku. I może nie było to nic wielkiego, ale dla Yanga znaczyło to więcej, niż starszy mógł się spodziewać.
Przekroczywszy próg lokalu, od razu poczuli unoszący się w powietrzu intensywny zapach knajpowego jedzenia oraz alkoholu. Seungmin zorientowawszy się, że młodszy się zatrzymał, odwrócił się w jego stronę.
— Jeśli chcesz, to możemy iść gdzieś indziej — rzucił szatyn, unosząc brwi do góry. — Nie musimy przecież pić.
— Zostańmy tu, jest w porządku — odparł praktycznie od razu niższy, a następnie udał się do najbliższego dwuosobowego stolika, wciąż nie puszczając dłoni Kima.
Zajęli miejsca naprzeciwko siebie, wymieniając co chwilę porozumiewawcze spojrzenia i przysłuchując się zlewającym się ze sobą rozmowom innych klientów baru. Nie minęła chwila, a przy ich stole znalazła się niewiele starsza od nich samych kelnerka. Posłała obu chłopakom ciepły uśmiech, następnie pytając o zamówienie.
— Dwa piwa — odezwał się Yang, patrząc po chwili pytająco na Seungmina, który pokiwał zgodnie głową. — I to wszystko — dodał z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Podziękowawszy za złożone zamówienie, kobieta odeszła do innych klientów.
Atmosfera między chłopakami wciąż była dość niezręczna. Żaden z nich nie wiedział, o czym mogą porozmawiać, żeby nie brzmiało to dziwnie. W końcu po dwóch minutach wymieniania się spojrzeniami w ciszy, starszy postanowił się odezwać.
— Gdzie chcesz potem pójść? — zapytał z nadzieją, że blondyn nie ma zamiaru siedzieć w barze przez całe ich spotkanie.
— Możemy pospacerować, co nam szkodzi — odparł Yang, uśmiechając się uroczo na koniec. — A jak twoi przyjaciele?
W tym momencie lekki uśmiech, który gościł na twarzy Seungmina, zniknął. Chłopak oblizał nerwowo przesuszone wargi i zaczął błądzić wzrokiem po pomieszczeniu, w którym panował już spory gwar.
— Wybacz, nie powinienem pytać. Wiem, że się o nich martwisz. Ale mogę ci obiecać, że wszystko będzie dobrze — powiedział jasnowłosy na jednym wydechu, a następnie posłał wyższemu ciepły uśmiech, żeby dać mu chociaż jakiekolwiek poczucie wsparcia w całej sytuacji.
Kim pokiwał tylko głową, a następnie spojrzał na młodszego. Wszystkie czarne scenariusze przewijające się w jego myślach odeszły na bok wraz z zobaczeniem uśmiechającego się szeroko Jeongina. Szatyn nie mógł wyjść z podziwu, jak piękny był niższy chłopak – jego roześmiane oczy, które były w tamtej chwili jak dwie, cieniutkie kreseczki, jego śliczne usta, idealne rysy twarzy oraz ten rozczulający uśmiech, na który Seungmin mógłby patrzeć godzinami i z pewnością by mu się nie znudziło. Zrozumiał, że w tak krótkim czasie zauroczył się w Yangu na tyle, że śmiało mógłby powiedzieć, że młodszy chłopak stał się słońcem rozświetlającym każdy jego dzień. Wystarczyła jedna wiadomość od niego, żeby wszystkie zmartwienia znikły z jego głowy chociaż na moment. Nie czuł nic takiego od dawna, i o ile na początku nie przyjmował do siebie myśli, że spodobał mu się uroczy drugoklasista, tak teraz wręcz modlił się o to, żeby chłopak jakimś cudem to odwzajemnił.
— Mam coś na twarzy? — rzucił Jeongin, odgarniając na bok grzywkę wpadającą mu w oczy.
— Nie, nie. Po prostu jesteś uroczy — wypalił, a kiedy zrozumiał, jakie słowa opuściły jego usta, na jego policzki wszedł dobrze widoczny rumieniec. Jednakże nie tylko on był wówczas cały czerwony. Twarz młodszego również zaszła się różem, a jego serce od razu przyspieszyło bicie.
— Ale to ty jesteś bardziej uroczy — wydukał osiemnastolatek, a kiedy Kim nieśmiało się uśmiechnął, jego serce prawie wyskoczyło z klatki piersiowej.
Seungmin nie rozumiał, jak to się stało, że ten na początku praktycznie nieznajomy mu chłopak tak na niego działał. Czuł, jakby jego zadaniem było ochronić młodszego przez całym złem, jakie istnieje na świecie, pomimo, że nawet nie byli razem i nie znali się za dobrze.
Nie zorientowali się nawet, kiedy kelnerka ponownie odwiedziła ich stolik z dwoma kuflami wypełnionymi złotym napojem. Chłopcy grzecznie podziękowali i w praktycznie tym samym czasie chwycili za swoje szklanki. W dość szybkim tempie naczynia zrobiły się puste, a Seungmin poszedł domówić kolejne mililitry alkoholu.
Z każdą minutą alkohol znikał w ich ustach w coraz to szybszym tempie i w tak samo szybkim tempie atmosfera między nimi robiła się coraz luźniejsza. I chociaż ani Kim, ani jego towarzysz nie byli jeszcze na tyle pijani, to z promilami we krwi zdecydowanie łatwiej było im zawiązywać konkretne tematy. Co prawda Jeongin był już leciutko podpity, a ten fakt dziwnie bawił wyższego z nich.
— Chodźmy stąd, hyung — mruknął młodszy, tępo wgapiając się w brązowe tęczówki Seungmina.
Szatyn pokiwał zgodnie głową, po czym wstał w celu podejścia do lady i zapłacenia rachunku. Jego brwi uniosły się ku górze, kiedy od odejścia w wiadomym kierunku powstrzymała go dłoń Yanga, uporczywie zaciskająca się na rękawie jego bluzy.
— Gdzie idziesz? — spytał, przechylając głowę w bok, co rozczuliło starszego.
— Muszę zapłacić, głuptasie — zaśmiał się brązowowłosy, a kiedy blondyn puścił materiał, ten znów się odwrócił i w końcu zapłacił barmanowi należytą kwotę.
Po niedługim czasie chłopcy dość powolnym krokiem opuścili lokal i od razu ruszyli przed siebie. Było już dość ciemno, ulicę oświetlały światła miejskich latarni, a dookoła było słychać uspokajające cykanie świerszczy, które akurat rozpoczynały swój wieczorny koncert.
Żaden z Koreańczyków nigdzie się nie spieszył. Szli powoli, co chwilę posyłając sobie delikatne uśmiechy i wymieniając się spojrzeniami. O tej porze dnia nawet ciemne uliczki Seulu wyglądały wręcz zjawiskowo i rodem z hollywoodzkiego filmu. W pewnym momencie starszy zatrzymał się i przykucnął w celu zawiązania sznurówki. Jeongin, zorientowawszy się, że idzie dalej sam, zawrócił i właśnie wtedy do głowy wpadł mu pewien plan. Plan, którego mógł później naprawdę żałować, ale w końcu zawsze mógł wytłumaczyć, że kierował nim tego wieczoru alkohol i to nie miało żadnego znaczenia. I chociaż lekki stres ogarniał jego ciało, tak sam fakt, że był już trochę wstawiony ułatwił mu rozluźnienie się i w końcu zebranie się na spełnienie swojej inicjatywy.
— Seungmin — rzucił jasnowłosy, stając przed swoim towarzyszem.
Ciemnowłosy chłopak szybkim ruchem zawiązał nieestetyczną kokardkę na swoim bucie, a następnie wstał, żeby dowiedzieć się, o co chodzi Yangowi. Posłał mu pytające spojrzenie, a kiedy zorientował się, że chłopak wpatruje się w jego twarz jak w obrazek, jego policzki już któryś raz tego dnia oblały się rumieńcem. Wzrok Jeongina zjechał nieco niżej, na rozchylone usta brązowowłosego. Był świadomy, że mógł właśnie zniszczyć to wszystko, co udało im się zbudować przez ostatnie tygodnie. Ale mimo to nie zamierzał się już wycofać.
— Chyba powinniśmy iść da- — zaczął Kim, jednak jego wypowiedź została szybko przerwana przez usta młodszego, które wręcz z impetem przywarły do tych jego.
Seungmin stał jak osłupiały. Miał wrażenie, że jego serce po prostu stanęło z nadmiaru emocji. Zdawał sobie sprawę z tego, co się między nimi działo, a mimo to przez pierwsze sekundy nie wiedział, co ma zrobić. Ale przecież to właśnie tego chciał od pewnego czasu – bliskości chłopaka.
Jeongin poruszył powoli wargami, po czym odsunął się od niego i z wyraźnym stresem w oczach przeskanował wzrokiem mimikę twarzy szatyna. I w żadnym stopniu nie spodziewał się, że wyższy bez słowa ułoży dłoń na jego rozpalonym policzku, a drugą na jego talii i z powrotem się do niego przysunie, wręcz przygryzając nieco niezdarnie jego dolną wargę. Ich usta ciągle poruszały się w powolnym tańcu i żaden z nich nie zamierzał zmieniać tempa zbliżenia. Seungmin miał wrażenie, że zwariował, że to wszystko jest tylko snem, że obudzi się rano i okaże się, że nic się między nimi nie wydarzyło. W pewnym momencie blondyn wplątał palce w gęste włosy Kima, zaś drugą rękę przeniósł na jego plecy, próbując przysunąć go jeszcze bliżej siebie, nawet, jeśli nie było to możliwe.
W końcu, kiedy Seungmin poczuł, że nie ma jak złapać oddechu, odsunął się, aby następnie ujrzeć rozmarzone spojrzenie młodszego. Yang, budząc się po chwili z pewnego rodzaju transu, odszedł kilka kroków do tyłu i chociaż wiedział, że chłopak go nie odrzucił, to i tak gdzieś w środku czuł, że wszystko zepsuł. Nie rozumiał, dlaczego w kącikach jego oczu w jednej chwili pojawiły się łzy i dlaczego tak bardzo miał ochotę stamtąd uciec. Bał się, że Seungmin nie będzie chciał go więcej widzieć, że żałuje tego, co zrobili i że tym pocałunkiem zaprzepaścił jakiekolwiek szanse na pozytywny rozwój ich relacji.
— To było... — Kim nie wiedział już nawet, jakiego słowa użyć do wyrażenia tego, co czuł. Był oszołomiony dotykiem młodszego, tym, jak subtelnie poruszał wargami, doprowadzając jego serce do szału. Jednak kiedy miał dokończyć zdanie, z kieszeni Jeongina uleciał dźwięk dzwonka telefonu. Dla młodszego był to wręcz ratunek od rozpłakania się przed obiektem swoich westchnień. Chłopak szybko odebrał połączenie i po zaledwie kilku sekundach rozmowy ze swoim ojcem schował urządzenie z powrotem.
— Przepraszam, hyung — wyjąkał. — Do zobaczenia. Tak myślę — dodał i sprawnym krokiem pobiegł w kierunku najbliższego przystanku.
Seungmin nie wiedział, czy czuł się bardziej zauroczony osiemnastolatkiem, czy bardziej bolał go fakt, że chłopak tak po prostu zostawił go samego na środku chodnika. Miał ochotę pobiec za nim, chociaż powiedzieć, że podobało mu się to i że zaczął czuć do niego coś więcej. Jednak tak szybko, jak zorientował się, że Yanga nie ma już w zasięgu jego wzroku, tak szybko ten pomysł wyleciał z jego głowy i został zastąpiony przez zmartwienia, zarówno na temat swojej relacji z chłopakiem, jak i Jisunga i Felixa, od których dalej nie otrzymał ani jednej wiadomości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top