Zamarznięta rzeka cz.2
Pov.Scott
W jednej chwili, wszystko się zawaliło.
-Liam!! Krzyknąłem. Moja beta stała na pękającym lodzie. Łowcy zaczęli strzelać ale Argent w porę przyjechał. Lód zaczoł coraz bardziej pękać.
-Liam, spokojnie zaraz Ci pomogę. Powiedziałem i po woli ruszyłem w jego kierunku, jednak Lidia mnie powsterzymała
-Scott nie!! Jeżeli do niego podejdziesz lód się załamie i obaj wpadniecie do wody. Wyjaśniła. Odwróciłem głowę w stronę wszystkich.
-Idźcie do kryjówki a ja coś wymyślę. Powiedziałem. Jedyne słowa sprzeciwu padły z ust Theo. Chłopak również podszedł do niego i mnie.
Pov.liam
-Liam, podaj mi ręke.
-Theo to zły pomysł jeżeli coś pójdzie nie tak, obaj wpadniemy do wody.
-To ty masz żyć! Ja nie muszę. Liam daj mi ręke. Liam!!!. Krzyknął Theo.
Liam podał himerze rękę, jednak lód pod stopami Theo również zaczoł pękać. Byliśmy w pułapce. Bałem się. Bałem się o Theo.
-Theo!....
-Spokojnie, coś na to poradzimy. A na razie zrób jeden mały krok w stronę Scotta. Poradził. Spojrzałem na mojego alfe. Stał z wyciągniętą dłonią. Ostrożnie zrobiłem pierwszy krok w jego stronę. Lód coraz bardziej pękał. W pewnym momencie usłyszeliśmy wszyscy strzały. Łowcy. Reszta naszego stada razem z chrisem atakowali ich i odciągali od nas. Lidia krzyknęła na kilku łowców którzy celowali w nas. Lód pęknoł. Zaczęliśmy biec. Scott pociągnął mnie do siebie, Theo odskoczył do nas a potem zaczęliśmy biec, ile sił w płucach, ponieważ lód dalej pękał. Theo przemienił się w wilka i tym samym nam pomógł by od mojej strony nie pękała kra. Lód się załamał gdy Lidia krzyknęła po raz drugi. Najpierw wpadłem ja. Woda była lodowata. Scott od razu mnie wyciągnoł. Złapałem się go i wtuliłem trzęsąc się z przeraźliwego zimna. Theo natomiast przeskoczył przeręble lecz gdy to zrobił pod nim też załamał się lód, w taki sposób że chłopak próbował złapać się dryfującego kawałka lodu. Jednak bez skutecznie. Wilk zanurzył się całkowicie w wodzie, lecz Scott bardzo szybko zareagował i wyciągnoł go z wody. Wilk był cały mokry i trząsł się.
Pov.Scott.
Obaj byli zmęczeni i zziębnięci. Po lewej stronie trzymałem w siebie wtulonego Liama a po prawej skulonego Theo, którego również przytuliłem by było mu cieplej. Łowcy szli w naszym kierunku, jednak Chris wjechał na rzekę swoim autem zasłaniając nas. Do mnie przebiegła Malija z Derekiem. Derek wzioł Theo natomiast Malija Liama. Szybko wyszliśmy na brzeg i jak najszybciej odjechaliśmy z tamtąd. Gdy byliśmy w klinice z Theo się pogorszyło. Jego temperatura ciała była niższa niż u zwykłego człowieka. Natomiast Liam mógł już normalnie chodzić jednak dalej leżał na kanapie przykryty kocem trzęsąc się.
-Liam jak się czujesz? Zapytałem.
-Jjjeeeestt ddobbrze.
Przytuliłem chłopaka. Stan Theo naszczęscie uległ poprawię po jakiś 2 godzinach. Gdy tylko chłopak się obudził od razu wszyscy się do niego przytulili. Ja również.
-Liam, jak Ci się podobała kąpiel? Fajna?
Theo jak zwykle swoje. Liam jedynie się uśmiechnął.
-Super wiesz? Odpowiedział sarkastycznie. A tobie?
-Extra. Theo uśmiechnął się.
Najważniejsze że nie straciłem żadnego z nich. Ani Theo ani Liama. Wszyscy są cali i zdrowi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top