Theo i Scott. Odnowienie więzi.

Pov.Scott
Stałem jeszcze chwilę i patrzyłem na drogę czy przypadkiem łowcy nie idą. Po chwili znów usłyszałem czyjeś kroki, nie myliłem się. Już tu byli. Dwóch z nich mnie zauważyło. Zaczęli mnie gonić. Teraz tylko wystarczy ich jak najdalej odciągnąć  i przytrzymać. Wypuścili kilka strzał lecz naszczęscie nie trafiły mnie. Przeskoczyłem pień drzewa i ruszyłem w dół zbocza. Odwróciłem się by zobaczyć czy dalej mnie gonią, niestety było ich tylko więcej.
Zeskoczyłem z pułki na dół. Poczułem ból przy upadku, skręciłem kostkę. Zaczołem nasłuchiwać. Łowcy dalej byli przy krawędzi jednak żaden nie schodził na dół. Tylko to mnie ratowało. W pewnym momencie zaczęli wypuszczać strzały. Doczołgałem się pod pułkę i siedziałem nieruchomo. W pewnej chwili usłyszałem krzyk łowcy a następnie warczenie. Po kilku minutach wszystko ucichło.
Wyjrzałem w górę.
- Chyba nie myślałeś że Cię zostawię?  Powiedział z uśmiechem Theo.
- Theo a co z Liamem?  Zapytałem i złapałem line którą chłopak mi rzucił. - Jest cały i zdrowy. Jest w domu. Powiedział.
Cieszyłem się że mojej becie nic nie jest. Theo wciągnoł mnie na góre poczym pomógł mi wstać.
- Wszystko okej?  Zapytał.
- Tak, tylko skręciłem kostkę. Powiedziałem i rozejrzałem się dookoła. Łowcy leżeli nieprzytomni na ziemi. Chłopak pomógł mi iść.
Oboje uzgodniliśmy że najlepszym wyjściem będzie zostanie gdzieś na noc. Nie mogliśmy iść do domu bo łowcy mają godzinę policyjną. Zatrzymaliśmy się w opuszczonym zoo. Usiadłem i sprawdziłem kostkę. Była trochę spuchnięta ale nic poza tym. Theo po chwili wyszedł i wrócił z kocem. Dochodziła noc więc postanowiłem się przespać choć trochę by jutro z samego rana iść do domu. Spojrzałem na chłopaka. Siedział oparty o kamień. Położyłem się i zasnąłem.
Obudził mnie szelest drzew. Podniosłem się po mału. Bluza na której spał Theo leżała na ziemi jednak chłopaka nie było. Rozejrzałem się dookoła. Theo stał przy wyjściu. Wyglądał na zmęczonego. Podszedłem po cichu do niego.
- Theo?  Zapytałam i położyłem rękę na ramieniu chłopaka. Blondyn odwrócił się.
- Tak? 
- Czemu nie spisz?  Zapytałem
- Ktoś musi trzymać warte. A pozatym nie mogłem spać. Powiedział i spojrzał na księżyc.
- Od dawna nie spisz?  Zapytałem
- Od jakiś 3 godzin. Odpowiedział i westchnoł cicho.
Zrobiło mi się szkoda himery. Liam często wspominał że Theo ma koszmary i nie może w nocy spać.
- Wiesz Stails też często budził się w nocy i nie mógł spać spokojnie. Powiedziałem.
- CO wtedy robił?  Zapytał Theo.
- Zazwyczaj do mnie dzwonił lub zajmował się czymś innym na przykład pracą. Wychodził też często na dwór. Chodził do lasu i wpadał w niezłe tarapaty z których ja musiałem go wyciągnąć.
Himera zaśmiała się cicho,. Ja również się uśmiechnąłem.
Po chwili Theo ziewnoł.
- Może lepiej będzie jak się położysz i spróbujesz zasnąć. W razie czego poprostu mnie obudź. Poleciłem.
Chłopak uśmiechnął się i następnie obaj poszliśmy spać. Po kilku minutach wyczułem jak Theo się rozluźnia i zasypia. Ja również usunąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top