Odrzucenie boli część 3.

Dom Maccolla godz. 20.10
Mama Scotta wyjeła wszystkie kule, które miał Theo, jednak to i tak nie wystarczyło by chłopak się uleczył.
Rany przemyła i kazała reszcie stada mieć na chłopaka oko gdyby jego stan się pogorszył. Sama niestety musiała jechać do szpitala na nocny dyżur.
Scott podziękował mamie za pomoc i zamknoł za nią dżwi gdy wychodziła, natomiast Liam kucnoł przy himerze i zaciągnął się jego zapachem, tak jak przypuszczał wyczuł krew, tojad i emocje. Malija która też coś poczuła również podeszła do Theo. Oboje wyczuli smutek, rozpacz, strach i przygnębienie. Malija wyciągnęła rękę i zabrała trochę bólu Theo.
Po upływie dwóch godzin Liam powiedział że idzie na rekonesans a Theo że idzie z nim, oczywiście chłopak się nie zgodził ale że w pobliżu nie było Scotta bo pojechał z Maliją do sklepu to w końcu obaj poszli na zwiad. Jednak po pół godzinie obaj uciekali przed łowcami.
-Liam gazu!! Biegnij!
-Jestem tuż za Tobą!
Gdy wbiegli do domu. Theo zakluczył dżwi. A Liam przystawił do nich krzesło. Jednak obaj byli zadowoleni i przybili sobie piątkę. Scott pomógł wstać Liamowi a Malija Theo.
-Wszystko w porządku Theo?
Malija była zmartwiona widząc krew na twarzy chłopaka.
-Tak.... wszystko gra. Theo niepewnie odpowiedział.
-CO wy sobie myśleliście, wychodząc z domu i atakować łowców?Tylko we dwoje! Scott był trochę zdenerwowany.
-Bo było nas tylko dwóch. Theo próbował  jakoś bronić siebie i Liama. -I nie atakowaliśmy od razu tylko poszliśmy na zwiad. Liam powiedział spokojnie.
-To oni nas zaatakowali.Dodał szybko Liam.
A Theo przytaknoł.
-Okej, najważniejsze że jesteście cali.
Scott uśmiechnął się do ich obu i poszedł rozpakować rzeczy. Liam poszedł mu pomóc. Natomiast Malija  postanowiła porozmawiać z Theo.
-Theo chciałam Cie przeprosić. Za tamto. Niepowinnam była tego mówić ani tych innych rzeczy. Przepraszam.
-Następnym razem nie oceniaj mnie znając moją przeszłość. Przeprosiny przyjęte.
Malija przytuliła się do himery a on odwzajemnił gest. Theo przytulając Maliję zobaczył uśmiechniętych Scotta i Liama.
-Choć Theo może coś zjemy? Zapytała Malija.
-Jasne!
Oboje ruszyli do kuchni, jednak Malija usłyszała jak serce Theo nienaturalnie przyspiesza.
-Theo? Wszystko dobrze?
Liam znalazł się w sekundę przy chłopaku.
-Theo co się dzieje?
-Nie wiem jak bym słyszał przeładowanie broni. I.. jakieś 10 osób na zewnątrz.
Liam spojrzał za okno a Scott wyjrzał za drugie.
-Musiało Ci się coś zdawać.
Malija również wyjrzał za okno.
Liam objął ramieniem Theo dodając mu otuchy bo chłopak jakby zaczoł się trząsć.
Jednak wtedy Theo odepchnoł szybko Liama a Scott zasłonił Maliję. Łowcy zaczęli strzelać. Po około pięciu minutach przestali. Liam i cała reszta podbiegła do Theo. Chłopak naszczęscie był cały.
-Nie strasz mnie, myślałem że znowu Cie postrzelili. Liam przytulił chłopaka.
-Obiecuję. Theo uśmiechnął się lekko.
-Dziękuję Theo.
-Nie ma za co.
Potem każdy bardzo ostrożnie wyjrzał, naszczęscie łowców nie było. Po posprzątnięciu, każdy poszedł coś zjeść.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top