Nie wróciłem tylko dla Beacon Hills.
Wszędzie był dym i kurz. Łowcy byli uzbrojeni i nie przestawali strzelać. Watacha próbowała się ukryć za murami budynku jednak i to było marnym pomysłem. Ucieczka była wręcz niemożliwa do zrealizowania zwłaszcza że zabili już deucaliona. Którego martwe ciało przesiąknięte było krwią i leżało kilka metrów od Scotta.
Scott zobaczył jak jeden łowca celuje do niego jednak po chwili został potrącony przez bardzo dobrze znany mu cheep. Za kierownicy wyłonił się jego przyjaciel
-Zaczeliscie zabawę beze mnie?
-Bez nas?
Wszystkie rozpoznałby ten głos... DEREK. Jego oczy zaraz zaświeciły się na niebiesko i po chwili skoczył parę metrów od ziemi i zaatakował dwóch łowców. Wszyscy ruszyli do ataku. Malija kopneła i odepchneła jednego z napastników, Piter zajął się następnym a Lidia wystarczająco głośno krzyknęła by 3 następnych padło na ziemię. Monroe widząc że nie ma szans znów się wycofała odjeżdżając z resztą łowców. Scott widząc że jeden zaczoł uciekać dalej z bronią pobiegł za nim.
Reszta próbowała pomóc deucalionowi, jednak i Derek pobiegł zaraz Scottem mówiąc że to mogłaby być kolejna zasadzka.
Scott gdy tylko dogonił ławce od razu go rzucił o ścianę widząc przed sobą MONROE. Która do niego celowała. Jednak został odepchnięty kilka metrów dalej a pocisk wbił się w ścianę. Derek zawarczał zajadle by po chwili razem ze Scottem ruszyć na Monroe. Ta jednak próbowała strzelić ponownie jednak znów chybiła. Derek złapał jej rękę, którą zamachneła się z nożem. Po czym pazurami zadrapał ją na ramieniu i odepchnoł. Kobieta natychmiast zaczęła uciekać. Derek ujrzał Scotta który był cały i zdrowy.
Od razu podszedł do chłopaka i go przytulił.
-Wróciłaś dla Breacon Hills?
-Nie tylko dla tego. Uśmiechnął się do Scotta. Chłopak odwzajemnił gest i znowu przytulił go.
Reszta stada nie śmiała nawet przerywać tej chwili jednak Piter już miał się odezwać ale Lidia zatkała mu usta ręką i posłała mu groźne spojrzenie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top