Dzień jak co dzień. Stado.
Po walce z Monroe wszyscy ze stada postanowili się ukryć. Nikt się nie spodziewał że Theo ma małą kryjówkę niedaleko. Wszyscy chętnie skorzystali. Kryjówka była faktycznie niedaleko i bardzo się przydała.
**************
Kryjówka okazała się być domem opuszczonym. Liam zaczoł rozglądać się po miejscu. W domu była kanapa, szafa na niej koce a w kącie torba z rzeczami Theo.
-Czujcie się jak u siebie. Powiedział Theo.
-Theo...Dzięki wielkie za pomoc
Powiedział Scott.
Theo się lekko uśmiechnął.
Malija usiadła na kanapie, Stails koło niej a Liam przyglądał się Theo ponieważ chłopak był ranny.
Noc 24.12
Scott drzemał z Maliją na kanapie. Stails na fotelu a Liam trzymał straż na wszelki wypadek razem z Theo.
-Idź się połóż Liam ja popilnuje.
-Dam radę Theo a jak się czujesz? No wiesz postrzelili Cie.
-Nie jest źle, rana powoli się leczy. Zapewnił go.
Potem Liam usłyszał krzątającego się w kuchni Theo
-Nie jesteś głodny?
-Chętnie bym coś zjadł.
Theo podał przyjacielowi kanapkę z szynką i serem i herbatę. Liam opróżnił talerz i szklankę i ponownie zapytał:
-Theo co zamierzasz robić?
Reaken był zdziwiony pytaniem.
-Nic posiedzę tutaj a jak się uda to dokupie meble i tak dalej.
-Czyli mniej posłuchasz i nie wyjedziesz?
-Tak Liam. Zostanę.
-Cieszę się Theo. Chodźmy spać bo wyglądasz na zmęczonego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top