Śmierć anioła który zmienił demona

Wszystko się pokomplikowało. Cała watacha była w samym środku walki. Nic nie zapowiadało się by któraś ze stron ustąpiła lub poprostu poddała się. Nic bardziej mylnego. Scott i reszta mogli jedynie się skryć za ścianami, które jak narazie były ich jedynym ratunkiem. Łowcy cały czas strzelali i co chwila przeładowywali broń. Jednym słowem nie mieli zamiaru odpóscić. Na czele tego gangu dobrze opłaconych ludzi a raczej bardzo zmotywowanych do zabicia stada stał nie kto inny jak Gerard a koło niego jego wierny doradca Monroe, która podziwiała te rzeź z kpiącym uśmiechem na ciemnych ustach. Dopiero po chwili przyszło wsparcie. Chris wystrzelił kilkanaście naboi a Liam z Theo pobiegli po Scotta i resztę.
-Musimy iść! Krzyknął Theo i pomógł wstać Scottowi.
Następnie watacha ruszyła do ataku. Krzyk banshe rozniósł się potężnym ehem a za nim słychać było z kilka potężnych warknięć. Liam pobiegł i powalił jednego z nich a Theo popchnął drugiego na ścianę. Derek skoczył kilka metrów i zaatakował następnych. Scott ruszył na kolejnych łowców a Argent poważnie ich ranił nabojami. Malija z Piterem wspólnie pokonali 3 kolejnych. Niektórzy zaczęli uciekać. W tym całym zamieszaniu nikt nie zauważył jak Monroe celuje do jednego z wilkołaków. Scott widząc to pobiegł w jego stronę próbując go ochronić przed pociskiem, jednak było już za późno. Po pomieszczeniu rozległ się huk wystrzału, kobieta uśmiechneła się zwycięsko i spojrzała na swójego mentora który również miał ogromną dumę w swoich oczach. Młody beta zachwiał się i upadł na ziemię. Wszyscy spojrzeli w jego stronę i od razu ruszyli do niego. Scott i Theo byli pierwsi.
-Liam proszę nie zamykaj oczu!!! Proszę nie zamykaj tych cholernych oczu!!!! Słyszysz! Nie waż się!! Krzyknął Theo,.
-Liam, spokojnie wszystko będzie dobrze. Scott złapał go za rękę i zabierał ból a Theo szybko poszedł w jego ślady. Chłopak zakrztusił się krwią i gdy przestał kaszleć cicho powiedział
-Cieszę się że mogłem być twoją betą Scott. Uśmiechnął się lekko. Scott miał łzy w oczach.
-Theo.. Szepnął.
Himera spojrzała na niego.
-Dziękuję że zawsze ze mną byłeś gdy Cie potrzebowałem.
-To ja powinienem raczej podziękować tobie,....... Dałeś mi drugą szansę pamiętasz?? Zapytał drżącym głosem.
-To ty wyciągnołes mnie z podziemi. Theo na to wspomnienie uśmiechnął się lekko.
Reszta stada w ciszy słuchała. Lidia przytuliła się do Stailsa.
Liam delikatnie przekręcił głowę i zamknoł oczy.
-Liam? Zapytał Scott.
-Liam, hej. Theo delikatnie potrząsnoł jego ramieniem.
-Liam! Liam!! Krzyknął Scott.
Malija ze łzami próbowała również go obudzić.
Scott ryknoł. Ciepłe łzy spływały po policzkach Reakena, wiedział że kolejny raz stracił kogoś dla kogo nie był nikim, stracił kogoś bliskiego, część siebie. Kogoś kogo mógł nawet pokochać. Stracił Liama Dunbara. Wilkołaka z anielskimi oczami. Wszyscy stracili wspaniałego przyjaciela. Scott czuł pustkę i dziwny chłód, spojrzał na Theo który trzymał delikatnie rękę jego bety. Chłopak również odczuwał ten chłód. Oczy Theo zmieniły kolor na wilczy i gdy wypatrzył swój cel, wstał i głośno warknoł a następnie ruszył biegiem. Kobieta  wymiezyła pistolet i strzeliła, jednak zorientował się że nie ma już żadnych naboi nawet tych zapasowych. Wszystkie zużyła w walce. Poderwała się  więc do ucieczki bo tylko ona jej została. Scott jedynie spojrzał na resztę.
-Zostańcie z nim. Powiedział i ruszył za himerą.
************************************
Kobieta uciekała jednak straciła prawie siły. Gdy nie słyszała kroków ani odgłosów wilkołaka zwolniła tempo. Jakie było jej zdziwienie gdy himera pchneła ją prosto na ścianę a potem z powrotem popchnął na ziemię. Himera w oczach miała tylko chęć istnego mordu. Monroe ze strachu skuliła się gdy usłyszała jego ryk.
-Dlaczego to zrobiłaś!!! Dlaczego on!!
Warknął.
-By zabić alfe  i stado trzeba zabić betę. Wychrypiała.
-No to ci się kurwa udało! Warknął. Potem złapał ją za gardło i podciągnoł ku górze. Scott szybko zakręcił i zobaczył Theo.
-Theo! Co ty robisz? Zapytał.
-Łamie swoją obietnice Scott.
Potem himera rozcieła gardło kobiety a jej martwe ciało upadło bezwładnie na podłogę. Theo podszedł do Alfy, był dziwnie spokojny. Scott nie krzyczał, on rozumiał. Przytulił Theo.
-Obiecałem Ci że nie będę już zabijał. Wyszeptał.
-Jest dobrze Theo.
-Wracamy do Liama. Wyszeptał.
Potem oboje pobiegli do reszty. Malija widząc chłopaka pobiegła i przytuliła się do Theo.
-Scott!!!! Krzyknął Derek
-Liam on.......



Stracił kogoś kogo mógł pokochać "
Stracił kogoś kogo kochał a ta osoba odwzajemniła to uczucie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top