Wybaczam ci wszystko, rozumiesz?!

- Przepraszam cię. Tak bardzo tego żałuje. Teraz zrozumiałem jak wiele straciłem. - od kilku godzin rozmawiałam z moim tatą, trzeźwym, umierającym tatą.

- Wybaczam ci wszystko, rozumiesz?! - po raz kolejny zaczęłam szlochać. Tuliłam się do mojego ojca.

Kolejne dni spędzałam u boku mojego taty. Nadrabialiśmy stracony czas. Wspominaliśmy moje dzieciństwo.

- A pamiętasz jak uczyłem Cię jeździć na rowerze? - na to wspomnienie oboje wybuchliśmy śmiechem.

Miałam wtedy sześć lat. Tata powiedział, że jestem na tyle duże i mogę nauczyć się jeździć na rowerze. Byłam tak bardzo tym podekscytowana, że otrzymałam pozwolenie. Wsiadłam na rower, jechałam przed siebie. Na moje nieszczęście zapomniałam, że nie zawiązałam sznurówek od moich trampek, które wplątały mi się do koła i pedałów. Upadłam i oczywiście się cała poobijałam. Nigdy, więcej później nie wsiadłam na rower.

- Tego nie da się zapomnieć.

- A w ogóle kiedykolwiek potem odważyłaś się wsiąść ponownie na rower?

- Na tą maszynę zła? Nieee... - mój tata popatrzył na mnie z zabawną minką.

- No to musisz spróbować, tylko następnym razem zawiąż sznurówki. - znowu wybuchliśmy śmiechem. Tata otarł łzy radości. Patrzyłam jaki był szczęśliwy. Żałował, że nasze życie się tak potoczyło. Ja również tego żałowałam.

Opowiadał mi o swoich przygodach życiowych. Jedna z nich trwale utknęła mi w pamięci.

- Jak miałem tyle lat co ty, twój dziadek kupił mi mój pierwszy motor. Od razu pojechałem się nim popisać przed kolegami, ale trochę mi to nie wyszło. Za mocno się rozpędziłem. Wpadłem do szamba, oczywiście motor również. Wszystko to stało się na oczach dziewczyny, która mi się podobała. - w tym momencie nie mogłam powstrzymać śmiechu, ale dalej z przejęciem słuchałam taty. - Chciałem zapaść się podziemie, ale ta dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i jako jedyna zaoferowała pomoc. Z czasem byliśmy w sobie coraz mocniej zakochani. Wiesz kto to był?
- Ta dziewczyna? - spytałam się. Oczywiście domyślałam się kim była dziewczyna z opowieści taty, ale czekałam aż on sam mi powie.
- To była twoja mama. - w jego oczach widziałam smutek. Moja matka ani razu nie odwiedziła go w szpitalu. Pewnie nawet nie wiedziała, że tata był śmiertelnie chory, przez co coraz bardziej ją nienawidziłam.

Opowiedziałam mu o Miu i Calumie. Powiedział mi, żebym dała mu szanse.
- Osobiście uważam, że ten chłopak wcale nie musi być taki zły. Przecież nawet nie przyznał się do wygranej w zakładzie. To znaczyło, że naprawdę mu na tobie zaczęło zależeć. Może na początku była to dla niego zabawa, ale wydaje mi się, że jak cie poznał zmienił zdanie.  Jesteś wspaniałą dziewczyną. Na sto procent zawróciłaś chłopakowi w głowie. - uśmiechnął się pokrzepiająco tata, a następnie mocno mnie przytulił. Z każdą minutą zdawałam sobie sprawę jak bardzo mi go brakowało.
Nie opuszczałam go ani na krok. Pewnego po południa oglądaliśmy nasz ulubiony film, kiedy do środka wszedł Calum. Zamurowało mnie. Poprosił mnie, żebym wyszła. Widziałam tylko przez okno w drzwiach jak rozmawiają. Mój tata uśmiechał się do niego, na koniec obaj się przytulili. To było takie urocze. Dali mi znak, że już mogłam wrócić. Wtedy tata złapał mocno moją rękę.

- Kocham cię córeczko. Nie zapominaj o tym. A i pamiętaj zawsze będę przy tobie. Życzę wam szczęścia i mam nadzieje, że wytrzymasz z moją marudną córeczką. - Calum zachichotał, a ja rozumiałam co robił mój ojciec. Żegnał się. - Przekaż twojej matce, że żałuje wszystkiego i mocno ja kocham. Jeśli będziesz mnie kiedykolwiek potrzebowała, spojrzyj na ten naszyjnik. Dostałem go od ojca, kiedy byłem mały. Miałem go podarować komuś wyjątkowemu, a ty jesteś bardzo wyjątkowa. - przerwał, a następnie spojrzał na Caluma. - Dbaj o nią chłopcze. Kocham Cię i jego też zdążyłem polubić. - tata nachylił się i szepnął mi. - Zależy mu na tobie, będzie dobrym kandydatem na męża. - uśmiechnął się do nas, a ja zachichotałam na komentarz ojca.

- Kocham cię tato. Błagam nie odchodź. Nie opuszczaj mnie. - szepnęłam. Po moich policzkach spływało coraz więcej łez. Jeszcze mocniej ścisnął moją dłoń, a następnie zamknął oczy.

- Żyj takim życiem, którego nigdy nie zapomnisz. Nie bój się podjąć ryzyka. Wiem, że jesteś odważna i sprostasz wszystkim przeszkodom, porażkom. Jesteś silniejsza ode mnie. Dasz sobie radę. - jego uścisk się poluzował. Wybuchłam szlochem. Mój tata umarł, opuścił mnie już na zawsze. Ostatni raz ucałowałam jego czoło. Mocno go przytuliłam. Miałam wrażenie, że resztkami sił stara się go odwzajemnić. Na jego ustach pojawił się uśmiech. Na twarzy wymalowała się wyraźna ulga.

- Nigdy nie przestanę cię kochać, tato. - powiedziałam prawie bezgłośnie. Narzędzie, do którego był podpięty mój tata, zaczęło wydawać okropny odgłos. Do środka wbiegli lekarze, a ja poczułam, że straciłam cząstkę siebie. Myślałam, że upadnę, ale ramiona Caluma mnie złapały. Mocno mnie przytulił. Głaskał moje ramię. On też płakał. Staliśmy tam tak długo, złączeni w uścisku. Z każdą chwilą szlochałam coraz mocniej. Chłopak próbował mnie uspokoić, jednak sam nie mógł przestać płakać. Był równie wstrząśnięty co ja.

- Przepraszam. - lekarz Lee złapał mnie za ramię. Odwróciłam się do niego twarzą. - Tak mi przykro z powodu taty, ale musicie opuścić sale. - jedynie na co udało mi się zdobyć to skinienie głową. Colin złapał mnie za rękę i wyprowadził na zewnątrz.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top