W sumie czemu nie?

Miu niestety nie mogła pójść ze mną na imprezę. Po powrocie do domu, poszłam pod prysznic. Miałam dwie godziny na przygotowania. Musiałam zrobić makijaż i ogarnąć włosy. Myślałam, żeby je zostawić takie jakie są, ale po pizzy Miu wzięła mnie do jej ulubionego fryzjera, gdzie przeszłam totalną metamorfozę. Moje włosy nie były już czarne, lecz czerwone. Oprócz tego spływały na moje ramiona falami.

Po tym gdy już miałam pełen makijaż składający się z czarnych kresek i krwistoczerwonej szminki, a moja fryzura wyglądała nienagannie ubrałam czarne, skórzane, krótkie spodenki, które idealnie podkreślały moje nogi oraz białą, również krótką, obcisłą bluzeczkę na ramiączkach. Na nią założyłam Katankę moro, która była podobna długością do bluzki. Do tego stroju wybrałam moje ulubione botki na grubych obcasach. Czułam się niesamowicie. Stanęłam przed lustrem. Popatrzyłam na dziewczynę w lustrze. Spoglądając na siebie, mogłam dostrzec jak bardzo się zmieniłam na zewnątrz i wewnątrz. Nie byłam do końca pewna co przyczyniło się do tej zmiany.

Moje myśli wędrowały wokół Caluma. W co on sobie ze mną pogrywa? Gdy jesteśmy sami zachowuje się tak jakbyśmy byli parą, jak by mu zależało, lecz gdy tylko spotykamy kogoś znajomego robi się oschły, jak by miał mnie w dupie. Dzisiaj jednak zadeklarował się, że to ja będę jego parą na imprezie. Zobaczymy jak to wszystko się potoczy. Miałam szansę się wyluzować i dobrze bawić. Chociaż nie wiedziałam czy temu podołam. Zbyt dużo problemów zaprzątało moją głowę.

Nawet nie zauważyłam kiedy minęły te dwie godziny. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk klaksonu. Wybiegłam szybko z domu łapiąc tylko telefon, w którym pod etui schowane było 50 dolarów w razie nieprzewidzianej sytuacji. Zawsze miałam jakąś kasę przy sobie, dzięki mojej mamie, która odkąd się urodziłam odkładała na moje konto sto dolarów na miesiąc. Jednak większość z tych pieniędzy poszło na opłacenie rachunków...

- Miałaś się nie spóźnić – powiedział, gdy otworzyłam drzwi do samochodu.

- Jak by pięć minut cię zbawiło. – powiedziałam. Zilustrował mnie wzrokiem, jego oczy zatrzymały się na moim biuście, a potem spojrzał mi w oczy. Nagle jego usta znalazły się na moich. Całował mnie namiętnie i delikatnie. Moje serce zaczęło szaleć. Po kilku sekundach oderwał się ode mnie, uśmiechnął się i powiedział:

- To mogliśmy robić przez te pięć minut, ale wolałaś się spóźnić.- przekręcił kluczyk w stacyjce. Auto zamruczało i wystrzeliło z mojego podjazdu niczym błyskawica. Nie rozmawialiśmy przez drogę. Chyba żadne z nas nie lubi rozmawiać podczas jazdy samochodem. Przez szybę oglądałam zmieniające się dzielnice. Po pewnym czasie stare i zaniedbane domy zastąpiły, nowe ładne, a po nich wille. W mojej głowie pojawiło się wspomnienie mojego starego domu i piwnicy przerobionej na salę baletową. Uwielbiałam tańczyć. Zawszę marzyłam, aby ukończyć szkołę taneczną. Kiedy miałam pięć lat rodzice opłacali mi prywatne lekcje baletu, byłam taka mała i szczęśliwa. Po cholerę! W obecnej chwili nawet nie było stać mnie na spełnienie marzeń.

- Jesteśmy na miejscu. - głos Caluma wyrwał mnie z moich myśli. - Coś się stało? - zapytał czule.

- Nie nic, zamyśliłam się. Idziemy?

Wysiadł pierwszy i szybko popędził by otworzyć drzwi po mojej stronie. Zaczęłam się śmiać.

- Chciałem być dżentelmenem. - powiedział otwierając je.

Kiedy weszliśmy do środka od razu wpadliśmy w tłum ludzi. W powietrzu unosił się zapach dymu papierosowego i setki perfum które parowały z rozgrzanych i spoconych ciał. Przez huk muzyki ledwie można było zrozumieć czyjeś słowa.

- Siema stary! - krzyknął Josh do Hooda. – W kuchni stoją beczki z piwem, w barku jest wódka i whiski, soki i pepsi są w lodówce, lód zamrażarce. Częstujcie się.

- Dzięki bro. Idę po piwo, chcesz Ari?- spytał Calum.

- Pewnie. - nigdy wcześniej nie piłam na alkoholu. - Czekaj, a kto nas później odwiezie? - spytałam.

- Ja zostaję tutaj na noc, z resztą ty też skarbie możesz. - Calum puścił do mnie oczko i złapał mnie za rękę prowadząc do stolika, przy którym siedzieli Amber ze swoją świtą, Drake i brat Josh'a, Ben. Am posłała mi pełne zdziwienia spojrzenie gdy Calum posadził mnie sobie na kolanach.

- Ktoś zadeklarował się że przyniesie mi piwo- powiedziałam

- To chyba byłem ja- Calum uśmiechnął się do mnie- Yo, Ben skoczysz mi i Ari po piwo bo ja tak jakby jestem uziemiony.- zaśmiał się, a ja na swoich plecach poczułam wibrowanie jego klatki piersiowej. Jego ręka obejmowała mnie w pasie.

Cieszyłam się, że jednak zdecydowałam się przyjść. Około pierwszej w nocy, byłam już lekko wstawiona. Mogę się założyć że piwa z kubka mi nie ubywało. Calum nie wypuszczał mnie z rąk. Cały czas je gdzieś czułam. Na talii, udach, brzuchu...

- Idziemy potańczyć? - zapytał. Patrzył mi prosto w oczy. Miał takie zniewalające spojrzenie. Od razu się zarumieniłam. Zawsze to robiłam, kiedy tak na mnie patrzył się. Miałam ochotę rzucić się na niego, obdarzyć go namiętnym pocałunkiem.

- Nie umiem tańczyć. - kogo ja oszukuję?! Jeśli chodzi o taniec, jestem w nim perfekcyjnie dobra.

- To nic. No chodź będzie fajnie. - wcale nie chciało mi się tańczyć. Wtedy musiałabym pokazać jaka byłam naprawdę, a to moja i wyłącznie moja tajemnica.

W tańcu zaklęta jest magia. Tańcząc ,,przeobrażam się, wychodzę ze swojego kokonu,, to jest uczucie, którego nie potrafię opisać. Mając zaledwie siedem lat wygrałam trzydzieści konkursów tanecznych. Moje wszystkie nagrody leżą teraz zakurzone gdzieś w kącie starego strychu. Mają dla mnie dużą wartość sentymentalną. Przypominają mi, że jestem w czymś dobra, coś co kocham.

- W sumie, czemu nie? - po chwili namysłu postanowiła zaryzykować.

Złapałam go za rękę i porwałam do tańca. W jego oczach widziałam zdziwienie.

- Mówiłaś, że nie umiesz tańczyć. - powiedział. Ja nie odpowiedziałam. Chciałam poczuć się jak siedmioletnia Ari. Jak motyl.

Na parkiecie starałam się pokazać co potrafię. W tej samej chwili pojawiła się na nim Amber. Podeszła do mnie i zaczęła jakieś nędzne wygibasy. Robiła to na pokaz, żeby mnie wkurzyć. Ja miałam asa w rękawie. Czekałam na odpowiedni moment. Podałam DJ mój telefon. Podłączył, a z głośników leciała moja ulubiona piosenka. Jej rytm, jej słowa to wszystko sprawiało, że przestałam się bać, wstąpiła we mnie moc i siła. Na środku zrobiło się miejsce, gdzie Am popisywała się przed resztą. Ośmieszyła się. - Teraz moja kolej. - pomyślałam.

Wkroczyłam na scenę. Już nie było odwrotu. Zaczęłam. Każdy wpatrywał się we mnie, a zwłaszcza ona. Czułam się niezwykle, pokazując swoje umiejętności.

W głowie słyszałam tylko tekst muzyki. Cudowny koreański duet. Raperka i bardzo utalentowana śpiewaczka. One dawały mi siłę. Ta piosenka przypominała mi, występ z przed lat.

Them loose

Everybody teure gachin nae style modu loose

Everybody jigeumbuteo nae rureul kkaebwaBom Bom da heyBom Bom da heyBabe oneulbam jeonhwagireul kkeugo don't stop music
Saranghandan mareul mwotareohaeIbameul jeulgyeo crazy in partyJjaritjjarit heundeureobwa deo deo madEumage neol metgyeo you know what i'm saying eo

...

G g g g jigyeowo love trouble Mimimimi michyeosseo love troubleG g g g jichyeosseo love trouble No way ppappa ppiero
Oneulbam geopjaengin(You must go back home)Achimi ol ttaekkaji party nad party!Herongherong! Sul hanjan modu oneshotSesange sorichyeo you know what i'm saying eo*


Po zakończeniu mojego małego show, usłyszałam wiele oklasków, spodobałam się tłumie. Ja natomiast czułam się nieziemsko wspaniale.

- Przynieś mi whisky z... czymkolwiek - chociaż raz w życiu chciałam zaszaleć. Calum nie dowierzając, że go o to proszę podszedł do lodówki i zrobił to co chciałam.

- Oto twój drink, skarbie. - pocałował mnie lekko w usta. Uwielbiałam jak mnie tak nazywał.

- Dziękuję. Chodźmy stąd. Strasznie dużo ludzi się tu zebrało. Ok? - zaproponowałam. Skinął głową i znacząco się uśmiechnął.

Wziął mnie za rękę i prowadził przez długi korytarz. Ten dom był ogromny.

Chwilkę później byliśmy w przytulnym pokoju. Stało w nim wielkie łóżko, szafa, obok niej komoda, a nad nim pozłacane lustro. Wszystko w odcieniach zieleni i ciemnego brązu. Na ścianach wisiały obrazy. Było już grubo po drugiej. Czułam się zmęczona. Położyłam się na łóżku, Hood również. Leżeliśmy patrząc sobie w oczy.

- Kocham Cię. - szepnął mi na uszko. Poczułam jak przechodzą mnie dreszcze. Jego ręka znalazła się na moim nagim brzuchu.

____________________________________________

* Elizabeth PPAPPA PIERROT

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top