twenty
Odkąd Jungkook wraz z nauczycielem wyjechał do Shirakawy, Jimin nie miał z nim żadnego kontaktu. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że czuł się z tym dobrze, ponieważ było całkiem odwrotnie. Kiedy Jungkook odmówił mu bycia razem, czuł się, jakby dostał milion ciosów nożem prosto w serce. Chociaż może i nawet troszkę więcej. W tamtej chwili zawalił mu się cały świat, który do tej pory nie przeżył nic poważniejszego niż tylko godzinną kłótnię z Jeonem. W tamtej chwili życzył przyjacielowi, jak najgorzej. Nie chciał zobaczyć go już nigdy więcej. Jednak, gdy po paru dniach płaczu i użalania się nad sobą emocje opadły poczuł, że za nim tęskni.
- Dziękuję, że się mną zajmujesz, ale przecież nic mi nie jest – rzekł już lekko zirytowany Jimin, kiedy to Tae postawił przed nim, na drewnianym stoliku, herbatę. No tak, od prawie tygodnia Taehyung nie odstępuje rudowłosego chłopaka ani na krok.
Pierwsza zmiana w wyglądzie Parka, która miała miejsce zaraz po powrocie do domu, po tym jakże smutnym zdarzeniu w parku to właśnie przefarbowanie włosów. Wracając zahaczył o sklep chcąc kupić w nim trochę słodyczy, aby potem zajadać się nimi podczas grania w jedną ze swoich ulubionych gier. Jednak los najwyraźniej sam chciał się przyczynić do jego zmiany, ponieważ kierując się do kasy wpadł na niską brunetkę, która niechcący upuściła trzymany w dłoniach kartonik z farbą. Oczywiście, jak na gentelmana przystało Jimin podniósł przedmiot, lecz przez chwilę przyglądał mu się dokładnie, po czym po prostu zwrócił go właścicielce, szepcząc przy tym ciche przeprosiny. Dziewczyna wyminęła go, a on rozejrzał się dookoła, jak gdyby ktoś miał go w tym momencie śledzić, a następnie podbiegł do półki z farbami i chwycił losowy kolor.
Drugą zmianą było przebicie sobie drugiej dziurki w uchu. Wtedy myślał tylko o tym, że może nie był wystarczająco dobry dla Jeongguka. Że może zbyt mało przypominał idola swojego przyjaciela. W tamtym momencie był zdolny do wszystkiego, byleby tylko dostać od bruneta szansę. Jednak, gdy zebrał się w sobie i poszedł do domu przyjaciela nie zastał tam nikogo, przez co jego wiara w to, iż miał jeszcze jakiekolwiek szansę spadła prawie, że do zera.
Jednakże, powróćmy teraz do teraźniejszości, gdzie to Taehyung całymi dniami przesiaduje w domu Parka. Chłopak jest na każde najmniejsze skinienie Jimina. Gospodarz z godziny na godzinę, z minuty na minutę, a nawet z sekundy na sekundę jest coraz bardziej zirytowany. Dlaczego? Otóż, kogo nie denerwowałby brak prywatności we własnym domu. Kim nie puszczał go nawet samego do toalety, tłumacząc się przy tym nadzwyczajną troską. Oczywiście do pomieszczenia rudowłosy wchodził sam, a Tae czekał na niego pod drzwiami. Zawsze otwierał je zaraz po tym, kiedy dosłyszalny był odgłos spłukiwanej wody.
- Martwię się o ciebie, czy to tak trudno zrozumieć? – Kim zmarszczył brwi i wlepił swoje spojrzenie w postać Jimina. Czuł się urażony faktem, iż starszy w ogóle nie docenia jego starań.
Przez pierwsze parę dni to właśnie on wysłuchiwał wszelkich rozmyśleń Parka. Nie było to dla niego zbyt przyjemnie przeżycie. Raczej nikt nie chciałby słuchać, jak obiekt naszych westchnień wylewa przed nami miłość do innej osoby. Można nawet stwierdzić, że Tae był wtedy tak cholernie zazdrosny, że byłby w stanie najmniejszym młotkiem rozwalić przynajmniej jedną milionową Muru Chińskiego.
- Doceniam twoje starania, ale przecież nie musisz siedzieć ze mną dwadzieścia cztery godziny na siedem – rzucił kąśliwie Jimin.
- Czy to zwykła aluzja do tego, że mam sobie stąd pójść? – zapytał Tae, ciągle błądząc wzrokiem po ciele chłopaka.
- Prawdę mówiąc to tak – wzruszył ramionami chwytając pilota od telewizora. Zupełnie ignorując przy tym zagubionego Kima.
- Jesteś dupkiem, Park – warknął brunet.
Pośpiesznie opuścił salon, gdyż nie chciał, aby starszy zauważył łzy zbierające się w jego oczach. Na korytarzu założył swoje znoszone już czerwone trampki, po czym wyszedł z domu mocno trzaskając drzwiami. Niemal od razu zajął miejsce na schodach przed budynkiem zalewając się przy tym łzami. Nie rozumiał Jimina.
„Czy on naprawdę jest taki ślepy?" – zapytał sam siebie.
Przez ostatnie dni tak bardzo starał się zaimponować chłopakowi, że nawet skłamał trenerowi koszykówki, iż się przeziębił. Wszystko to tylko dlatego, aby móc codziennie przesiadywać u Parka. I co z tego miał? Nic.
Jimin źle czuł się z myślą, że musiał spławić przyjaciela. Jednak mimo wszystko, nie dał po sobie tego poznać. Wpatrywał się tępo w ekran telewizora kompletnie nie rozumiejąc chociażby najkrótszego słowa wypowiedzianego przez bohaterów dramy.
Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości zaznaczę, że Jiminowi podobał się Tae. Przecież był on jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole, więc tylko głupi potajemnie by się w nim nie kochał. Jednak ten uważał, że to zbyt wcześnie, aby zaczynać się do niego łasić. Bo, co pomyślałby sobie o nim Jungkook, gdyby wracając z wycieczki, nie daj Bożę, zauważył go trzymającego się za ręce z Tae? Mógłby wtedy obrzucić przyjaciela mianem podrywacza, a tego rudowłosy nie chciał.
Pewnie nadal zastanawiałby się nad wszelkimi plusami i minusami zaistniałej sytuacji, lecz przeszkodziło mu w tym trzaśnięcie drzwiami.
„Czyżby rodzice wrócili dzisiaj tak wcześnie?" – pomyślał.
Jednak, kiedy odwrócił się w stronę wejścia i zauważył tam zapłakanego Taehyunga momentalnie spoliczkował się w myślach. Nie chciał, żeby tamten przez niego płakał.
- Tae... - zaczął, jednak przerwał, gdy zauważył, że brunet zaczął się do niego zbliżać. Szedł ze wzrokiem utkwionym w twarzy Jimina.
- Czy ty naprawdę jesteś takim idiotą i nie widzisz tego, że staram się dla ciebie? - zapytał stając naprzeciwko zaskoczonego chłopaka. - Od dawna mi się podobałeś, ale ty byłeś zaślepiony swoją miłością do Jungkooka, więc nawet nie próbowałem się do ciebie zbytnio zbliżać - Park chciał już coś odpowiedzieć, lecz Tae zbył go machnięciem ręki. - Możesz wyrzucić mnie z domu, po tym, co teraz zrobię. Jednak nawet wtedy nie będę tego żałować.
- Taehyung, o czym ty... - nie dokończył. Był lekko zirytowanym faktem, że przerwano mu po raz kolejny, lecz Kim wynagrodził mu to w najlepszy sposób. Mianowicie schylił się i złączył ich usta w pocałunku.
Na początku Jimin był bardzo zaskoczony czynem młodszego, dlatego przez chwilę siedział niczym skamieniały. Tae odczytał to w zły sposób i nie czując żadnego ruchu warg starszego po prostu chciał się od niego odsunąć. I zapewne by to zrobił, ale Park niespodziewanie przyciągnął go z powrotem do siebie. Świadomie wciągnął Kima na swoje kolana, a następnie zamknął w szczelnym uścisku.
Resztę dnia spędzili zalegając razem na kanapie oraz oglądając marne programy rozrywkowe. I może popołudnie mógłby wydawać się nudne. Jednak co parominutowe przerwy, na krótkie buziaki, skutecznie je ubarwiło.
W tamtej chwili oboje byli po prostu szczęśliwi.
Napisałam rozdział, w którym pisałam troszkę co słychać u naszego Jimina, ponieważ pomyślałam, że może kogoś by to interesowało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top