twelve

Rano Jungkooka obudził zapach smażonych jajek, który roznosił się po całym mieszkaniu. Jin był na tyle miły i gościnny, że po długiej pełnej emocji rozmowie pozwolił młodszemu położyć się w swoim cieplutkim łóżku. Jeon nie wiedział jeszcze, jak zdoła się odwdzięczyć za to wszystko Kimowi, ale zapewne coś wymyśli.

Mimo wielkiego bólu głowy, który zapewne spowodowany był przepłakaniem reszty nocy, podniósł się do pozycji siedzącej i przetarł twarz dłońmi. Następnie rozejrzał się po przestronnym pomieszczeniu, które nawet w najmniejszym stopniu nie przypominało jego sypialni. Albowiem brakowało tutaj kolekcji plakatów z wizerunkiem G-Dragona, przeróżnych gadżetów z logiem Big Bang oraz małych kolorowych karteczek poprzyklejanych do każdego możliwego mebla. Tutaj stała zaledwie komoda, szafa i małe biurko w rogu pokoju, na których nie było widać nawet grama kurzu.

Gdy stał już na równych nogach wygładził dokładnie pomiętą koszulkę oraz strzepał pojedyncze paproszki ze spodni. Przed wyjściem z pokoju chuchnął jeszcze w dłoń sprawdzając czy jego oddech nie posiada możliwości zabicia innych. Utwierdzając się w przekonaniu, że jak na razie nie musi zahaczać o łazienkę skierował się do kuchni.

Zastał tam Seokjina mieszającego coś w garnku. Starszy stał odwrócony do niego plecami, dlatego też nie mógł zauważyć jego osoby. Jeonowi nie przeszkadzał brak zainteresowania ze strony Kima, ponieważ po cichu mógł usiąść przy blacie i przyglądać się jego dalszym poczynaniom. Oparł głowę na lekko zaciśniętych piąstkach, po czym bezceremonialnie zaczął pożerać Jina wzrokiem.

Niczego nieświadomy Kucharzyk, bo raczej tak mogę go nazwać, nadal mieszał swoją ulubioną zupkę. Miał nadzieję, że Jungkookowi będzie ona smakować, ponieważ nie posiadał przygotowanego nic innego.

Wczoraj przeprowadził z nim bardzo porywczą rozmowę. Wiele razy wrzeszczeli na siebie nawzajem, gdyż Jeon nie zgadzał się ze zdaniem Jina, bądź odwrotnie. Młodszy za każdym razem przedstawiał jedynie czarne scenariusze dalszego rozwoju sytuacji. Seokjin  Próbował przemówić tamtemu do rozsądku, lecz do teraz nie wiedział czy jakiekolwiek słowa do niego dotarły. Cóż, dowie się dzisiaj.

Kiedy zupa była już gotowa wyłączył gaz i ponalewał do wcześniej przygotowanych miseczek jej odpowiednią ilość. Następnie chwycił je i z zamiarem pozostawienia ich na stole odwrócił się. Gdy ujrzał za sobą siedzącego Jungkooka o mało, co nie oblał się ich zawartością.

- Długo tu tak siedzisz? – zapytał po chwili, w której zdążył już opanować swój oddech.

- Nie wiem – odpowiedział młodszy wzruszając ramionami. Uśmiechnął się szeroko, co sprawiło, że w Jinie ożywiła się nadzieja, iż dzisiaj Kookie nie będzie w takim stanie, w jakim był jeszcze wczoraj.

- Proszę – powiedział Kim stawiając przed swoim gościem miskę z parującą zupą. Następnie zajmując miejsce naprzeciwko niego. – Mam nadzieję, że będzie ci smakować.

- Dziękuję – te słowo wyleciało z ust Jungkooka niczym torpeda, aby jak najszybciej móc spróbować dania, które przyrządził gospodarz. – Jakie to pyszne – wymruczał z uznaniem.

Podczas posiłku panowała cisza. Jednak nie była ona niezręczna, ani nic w tym stylu. Po prostu każdy z nich pogrążony był we własnych rozmyślaniach.

Jin zastanawiał się, jak ponownie poruszyć temat Jimina tak, aby Jungkook nie zaczął dramatyzować. Oczywiście w zanadrzu miał też uszykowany plan awaryjny. Wiecie, przezorny zawsze ubezpieczony.

- Dam mu trochę czasu, jednak nie wiem ile tak wytrzymam – powiedział Kookie, po skończonym posiłku, gdy odkładał swoje pałeczki na uszykowany wcześniej talerzyk. - I dziękuję, za wsparcie. To dla mnie naprawdę wiele znaczy.

 - Nie ma za co - na policzki Kima wkradły się delikatnie rumieńce, które próbował ukryć, lecz z marnym skutkiem. - Każdy na moim miejscu powinien postąpić tak samo.

- Dla mnie najważniejsze jest to, że to ty mi pomogłeś - wymamrotał pod nosem. 

- Co? 

- Zupa była bardzo smaczna - powiedział z uśmiechem Kookie, po czym wstał i skierował się do łazienki. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top