[90]
— słowa: 5378
— jungkook —
Powiedzieć, że się stresuję to jak nic nie powiedzieć, bo stoję cały spięty na chodniku przed moim domem, ściskając w dłoni cały czas włączony telefon, bojąc się, że zaraz napisze Jimin, mówiąc, że faktycznie nie umie trafić i potrzebuje nawigacji. I może nie jest to jakiś tam zaraz ogromny stresor, ale nie umiem myśleć o tym w spokojny sposób.
Chociaż właściwie to i tak chodzi o to, że jestem zdecydowany pogadać z nim dzisiaj o tym co czuję. Przez noc zastanawiałem się co tak właściwie mam powiedzieć? Prosto z mostu walnąć mu 'kocham cię'? Czy bardziej zrobić to jakoś tak romantyczniej? Ale jak? I tak samo myślę o tym teraz, bo ostatecznie do żadnego mądrego pomysłu nie doszedłem.
Trasa do mojego domu chyba wcale nie jest aż taka trudna, bo jakiś czas później dosłownie obok mnie staje szare auto, jedno z tych takich większych, oznaczonych logiem Ferrari. No tak. Jimin jest teraz sławny i pewnie zarabia nieźle. Mimowolnie uśmiecham się pod nosem, wierząc, że dobrze sobie radzi, bo kto jak kto, ale chłopak z takim wyglądem i zaangażowaniem co do pracy naprawdę zasługuje na to, żeby dużo osiągać.
O tym, że to Jimin upewniam się, kiedy otwierając drzwi od fotelu dla pasażera widzę jego uśmiechnięte usta, a po chwili i oczy, kiedy ściąga okulary przeciwsłoneczne. Jego wesoły wzrok wita mnie tak serdecznie jak to tylko możliwe, a już chwilę później siedzę zaraz obok niego, zapijając pas.
- Hej. - kolejne powitanie, tym razem z ust Jimina, dociera do mnie tak samo intensywnie jak każde poprzednie, będące nawet drobnym gestem, które to ja dostrzegam mimo to.
- Cześć. - odpowiadam tak samo krótko jak on, po czym wpatruję się w niego przez chwilę, może dość niezręcznie przy tym, ale on robi to samo, dlatego decyduję się trwać w tym momencie, na tyle długo, na ile Jimin mi na to pozwoli.
Samo patrzenie na niego raduje całą moją osobę. Czuję jak przyjemnie ciepłe uczucie szczęścia rozchodzi się po moim ciele, kiedy tylko w głowie przypomina mi się obraz tego, jak ostatnio siedziałem z nim w samochodzie, czemu towarzyszy obraz naszego pocałunku.
Kocham go.
Kocham go najbardziej na świecie i wydaje mi się, że gdybyśmy nie siedzieli właśnie w aucie to zacząłbym skakać z tego wszystkiego, gdy tylko orientuję się, że jeszcze dzisiaj powiem mu co do niego czuję.
W pewnym momencie Jimin odchrząka, kładąc jeszcze zaraz po tym dłoń na kierownicy i chwilę po tym, bez żadnych słów, rusza autem, przez co i ja kieruję oczy gdzieś indziej.
- Jak ci minął dzień, Jungkook? - gdy tylko wyjeżdżamy z alejki, która prowadzi prosto na moją ulicę w samochodzie rozbrzmiewa melodyjny głos Jimina, od razu zwracając moją uwagę zarówno na samo pytanie, jak i na niego.
- Ah... właściwie to nie robiłem nic konkretnego. - drapię się po nosie, próbując przypomnieć przy tym cokolwiek ciekawego, czym mógłbym podzielić się z Jiminem, żeby zaspokoić jego ciekawość. - Obudziłem się około 10tej, poćwiczyłem trochę, zjadłem śniadanie, później wziąłem prysznic, to było jakoś około 11:30, a potem włączyłem Warcrafta i jakoś tak zleciało mi do 16tej.
- Nie miałeś dzisiaj zajęć na uczelni? - Jimin dopytuje, kiedy zatrzymuje się na czerwonym świetle. Na szczęście postój nie trwa długo, bo kolor zmienia się na zielony właściwie w przeciągu dwóch sekund, nie więcej.
- Jakieś tam miałem, ale nie na tyle ważne, żeby na nie przyjść. Jeden z wykładowców się rozchorował i odwołali nam te wykłady, które prowadzi, a dla mnie to są jakieś 3 godziny. - wzruszam ramionami, wiedząc, że 1 dzień nie zrobi mi różnicy, szczególnie, że mogę się pochwalić tym, iż na studiach na szczęście osiągam satysfakcjonujące wyniki. - Poza tym wolałem się skupić na tym, że widzę się dzisiaj z tobą i wiesz, porobić jakieś maseczki, czy coś, żeby wyglądać. - dodaję lekko rozbawionym tonem.
Jimin przy tym śmieje się pod nosem, tak dość delikatnie, ale szczerze, zakrywając jakoś twarz dłonią, jednak dość nieudolnie, bo i tak widzę jego wesoły grymas, zamieniający jego oczy w dwie proste linie. Uwielbiam ten widok.
- A ja nawet nie zrobiłem makijażu. - zarzuca sobie, cały czas jednak wesoły przy tym.
- Nie musisz robić makijażu, Jimin. - rzucam pewnym tonem, spoglądając na niego tak intensywnie jak tylko umiem. Jimin też na moment odwraca się do mnie, gubiąc scenerię drogi sprzed oczu. I to jak na mnie patrzy jest jakieś takie dziwne. Przyjemne, ale dziwne. - Znaczy 'hyung'. - dopowiadam, i tym razem to ja urywam ten krótki kontakt.
- Aish, nie mów tak do mnie! Już ci mówiłem, że czuję się staro! - kręci głową, zmieniając zaraz przy tym bieg.
- Okej, okej. - przytakuję mu od razu, poruszając też głową w geście zrozumienia. - Hyung.
- Jungkook-ah! - głos Jimina znowu rozbrzmiewa w aucie, tyle że tym razem jest o wiele donośniejszy niż był dotychczas i trochę mrozi mi krew w żyłach, ale nie na tyle, żebym nie mógł roześmiać się i oprzeć głowę o fotel, patrząc na niego jeszcze raz.
Jimin naprawdę jest przepiękny. Nigdy nie widziałem nikogo innego tak cudownego jak on, chociaż myśląc o tym teraz to niespecjalnie nawet patrzyłem. Właściwie to chyba przez cały ten czas unikałem tych matrymonialnych tematów, zwyczajnie nie chcąc sobie nikogo szukać, a już tym bardziej znajdować. Kilka razy jakieś dziewczyny próbowały do mnie zagadać, ale zwyczajnie wtedy zbywałem je, z tym że robiłem to głównie dlatego, że jestem gejem, co jest oczywistym powodem, dla którego nie chcę, ani nie chciałem mieć żeńskiej partnerki. W Korei homoseksualizm wciąż jest takim dość niewygodnym tematem, dlatego nie spotkałem podczas tych dwóch lat mężczyzny, który okazywałby mi swoje zainteresowanie wprost, ale z drugiej strony sam od siebie też nie wykazywałem wobec nikogo żadnej inicjatywy. Nie chodziłem nawet do klubów dla gejów, ani żadnych miejsc, w których mógłbym mieć większe szanse na poznanie kogoś dla siebie. Wcześniej odrzucałem te myśli, ale teraz wiem, że to miało swój powód, który właśnie siedzi obok.
Właściwie to cały ten czas, kiedy tylko nie miałem z nim żadnego kontaktu starałem się wyrzucić myśli o nim ze swojej głowy, a pojawiały się one naprawdę często. Zastanawiałem się co w danym momencie robił, jak minął mu dzień, jak się czuł i ogólnie myślałem o wszystkim, co tylko się z nim wiązało. Najtrudniej było w tym pierwszym okresie, kiedy to budziłem się, a na moim telefonie nie było ani jednego powiadomienia o nim. Straciłem go na własne życzenie i wiem o tym, do dziś bijąc się za to w pierś i gdybym mógł wybrać jeszcze to raz to na pewno zamiast zrywać z nim wtedy kontakt zapytałbym go o chodzenie. Kto wie, może to ja bym się teraz oświadczał.
- Okej, to tutaj. - z tego całego tworzenia sobie w głowie alternatywnych scenariuszy mojego życia wybudza mnie Jimin, wypowiadając te oto 3 proste słowa, na wskutek których rozglądam się wokół. Ale im dłużej patrzę, tym bardziej nie znajduję żadnej restauracji, jedynie co to jakieś apartamentowce mieszkalne.
Przez chwilę wydaje mi się, że zaraz staniemy na jakimś parkingu i przejdziemy uliczkę, czy dwie, żeby znaleźć się w docelowym lokalu, ale kiedy Jimin naciska jakiś guzik na małym pilociku, a przy tym drzwi garażowe prowadzące do podziemnego parkingu otwierają się, tracę kontakt z tym co się dzieje.
- Em... - tylko tyle mówię, nie wiedząc nawet za bardzo jak zadać pytanie, ale Jimin szybko zdaje się zauważyć w jak dużej konsternacji jestem.
- To niespodzianka. - spogląda na mnie krótko, uśmiechając się.
— jimin —
Mam nadzieję, że Jungkook nie jest zbyt wystraszony, że nie zawiozłem go do żadnej z miejskich restauracji, tylko zabrałem do siebie. Co prawda w obecnym momencie o tym nie wie, ale liczę, że nie będzie zły, gdy tylko okaże się, że mówiąc o tym tajskim lokalu mówiłem o swoim apartamencie i mojej wyśmienitej tajskiej kuchni, która smakuje każdemu, kto tylko spróbuje.
Mogliśmy co prawda udać się do jakiegoś miejsca publicznego, zamówić jedzenie, spożyć, a później pojechać do Jungkooka obejrzeć te jego nagrania, ale osobiście wolałem postawić wszystko na jedną kartę i spędzić z nim tyle czasu ile tylko mogę, jedynie we dwoje.
Wychodzimy z auta, gdy tylko parkuję je na miejscu, przy czym Jungkook rozgląda się po miejscu, wertując dokładnie wzrokiem każde obecne tam auto. I przyznaję, że go rozumiem, bo jest na co popatrzeć, chociaż widok nie zapiera tchu w piersiach tak bardzo jak ten w parkingu dołączonym do domu Jongina. Mieszkam w Gangnam co prawda, ale mój apartamentowiec należy do tych raczej skromniejszych w tej dzielnicy, Jongin za to dzieli budynek razem z wieloma, naprawdę wieloma koreańskimi gwiazdami. W tamtym garażu jest się czym zachwycać.
- Tam jest winda. - wskazuję palcem, ściągając tym uwagę Jungkooka z powrotem na siebie. Od razu też, kiedy widzę, że już na mnie patrzy, zaczynam iść we wspomnianym kierunku, dzięki czemu Jungkook zaczyna iść za mną.
Wstępujemy do niewielkiego pomieszczenia, przy czym on znowu rozgląda się po najbliższym otoczeniu, a ja naciskam przycisk 5tego piętra, na którym jednym z apartamentów jest ten mój. Podczas jazdy Jungkook komentuje tylko windę, mówiąc, że jest ładna, a ja odpowiadam, że faktycznie, ale muzykę mogliby zmienić, bo odkąd się wprowadziłem w środku gra tylko jedna i ta sama melodyjka, charakterystyczna dla takich hoteli na poziomie, mimo że cały budynek, włącznie z windą zrobiony jest w nowoczesnym stylu, co kompletnie do siebie nie pasuje.
Zaraz po tym docieramy już do wskazanego przeze mnie piętra, a niedługo później otwieram drzwi od mieszkania i wpuszczam Jungkooka przodem, zamykając po tym jak obaj już wejdziemy.
- Nie ściągaj butów, i tak jesteśmy tu tylko na chwilę. - komentuję, kiedy widzę jak Jungkook schyla się i zaczyna zsuwać z nóg swoje obuwie.
- Jak to? - pyta, ale nie odpowiadam mu, nawet jeśli dokładnie słyszę co powiedział. Jedyne co to idę w kierunku kuchni, słysząc jak Jungkook idzie za mną, ale ja zupełnie nie przejmując się jego obecnością wyciągam jedynie gotowe już jedzenie z wciąż ciepłego piekarnika i kładę na sporej wielkości desce do krojenia. Ku dalszemu zdziwieniu Jungkooka, podnoszę całość ot tak i znowu idę w stronę drzwi, próbując otworzyć je łokciem, ale najwidoczniej Jungkook zauważa, że idzie mi to conajmniej średnio, pomagając.
- Wiesz, Jungkook-ah, w całej Korei Południowej nikt nie gotuje tajskich dań tak dobrze jak ja. A już szczególnie pad thai. - oświadczam, znowu idąc do windy, przy czym Jungkook zamyka drzwi od mojego mieszkania, doganiając zaraz po tym moją osobę.
Kiedy znajdujemy się w windzie kolejny raz naciskam kolejny guzik, ale z taką różnicą, że ten ostatni, na 11 piętro. Tam wychodzimy, natykając się na takie same drzwi bytujące w identycznym ustawieniu, ale z taką różnicą, że jedne z nich nie prowadzą do żadnego z mieszkań.
- Weźmiesz na chwilkę? - pytam Jungkooka, kierując wzrok na trzymaną przeze mnie potrawę, przez co on wyrywa się od razu, przejmując ode mnie cały ciężar właściwie z uśmiechem na ustach.
Wtedy wyciągam z kieszeni znowu ten sam pęk kluczy, ale tym razem nie interesuje mnie ten od mieszkania, a drugi, otwierający wrota, przed którymi stoimy. Przechodząc przez nie natykamy się na klatkę schodową, mająca nie więcej stopni niż tyle, pozwalających pokonać jedno piętro. Przejmuję od Jungkooka jedzenie, a potem wchodzimy na górę szybko, przy czym on znowu dopytuje dokąd właściwie idziemy, z tym że ja kolejny raz nie odpowiadam, pozwalając mu czekać z niecierpliwością, aż wreszcie nie docieramy do ostatnich już drzwi, jakie otwieram popychając je nogą.
Ukazuje się przed nami mieszanina różu i fioletu, skraplających całe niebo, co jest efektem oczywiście zachodzącego właśnie słońca. Nie trudno się zorientować, że jesteśmy właśnie na dachu całego budynku, obserwując pejzaż tej części miasta. Większość podłogi tutaj pokrywa imitacja trawy, przełamywana betonową ścieżką, która prowadzi do kilku ławek i paleniska, ugaszonego akurat teraz. Po bokach powtykane są gdzieniegdzie małe lampki, a na skraju dachu rozczepione są linki, z których zwisają dumnie świecące lampiony, koloryzujące miejsce przyjemnie żółtym światłem. Całość naprawdę robi wrażenie, i przyznaję to ja, mieszkając tu, bo nieważne ile jeszcze lat miałbym spędzić w tym akurat mieszkaniu, a w pięknie tego dachu zakochiwałbym się przy każdym wejściu nań.
Po jednej stronie, na tej całej sztucznej zieleni rozściela się pomarańczowy koc, na którym leży średniej wielkości koszyk, z którego wystaje wino, leżące w misce z lodem, oraz dwie lampki, zmrożone do tego stopnia, że ich ścianki pokrywa białawy osad. Prócz tego obok leżą też dwa talerze, wraz z towarzystwem pałeczek, widelców i noży, a do tego wszystkiego ląduję, wprost z moich rąk, gorące jeszcze danie, przez co całość przyjmuje naprawdę satysfakcjonujący wygląd.
- Pomyślałem sobie, że to będzie lepsze niż jakaś tam zwykła kolacja. - dodaję, kiedy stoimy chwilę w ciszy, obaj patrząc się na przygotowany przeze mnie posiłek.
- Żartujesz? Zrobiłeś to dla mnie? - Jungkook parska, dopytując z jakimś niedowierzaniem, przy czym rozszerza jeszcze oczy.
- Dla nas. - odpowiadam cicho, spoglądając na niego z profilu.
Jungkook odwraca twarz do mnie, a to samo robię i ja, uśmiechając się do niego serdecznie. Nie stoimy tak dłużej, bo zaraz po tym jak wzruszam ramionami, odchrząkam pod nosem, dodając jeszcze, że zapraszam do jedzenia i jako pierwszy siadam na kocu i zaczynam nakładać po takiej samej porcji nam obum.
Jungkook siada obok właściwe w tym samym momencie, przy czym od razu chwyta do rąk pałeczki i zaczyna jeść, wydając przy pierwszym kęsie sowity odgłos, wskazujący na to, że mu smakuje.
- Dobre? - dopytuję dla pewności, sięgając po wino i korkociąg.
- Przepyszne! - Jungkook oznajmia energicznie wymachując dłonią z entuzjazmem. - Ym, daj, pomogę. - dopowiada jednak, odkładając pałeczki na bok, przy czym zdanie kieruje w stronę wina, w które właśnie wkręcam przyrząd.
- Poradzę sobie, ty jedz. - od razu go odganiam, machając dłonią wprost przed tymi jego, żeby przypadkiem się nie zbliżał, jako że to ja jestem gospodarzem i to mi przypada otwierać alkohol.
Jungkook przytakuje jedynie i faktycznie wraca do jedzenia, znów biorąc pałeczki w ręce.
Mi w tym czasie udaje się otworzyć wino, przy czym biorę wpierw jedną lampkę i nalewam cieczy do połowy naczynia, żeby zaraz podać ją Jungkookowi, który odbiera napój dziękując mi, zarówno słownie, jak i skinieniem głowy. Ten sam ciąg czynności powtarzam, żeby zaraz po tym na kocu widniała nie jedna, a dwie lampki białego wina.
Zanim zacznę jeść biorę swoją w dłoń, co czyni i Jungkook, zauważając, że skierowuję się ku niemu i podnoszę napój lekko wyżej. Nasze oczy kolejny raz się spotykają, a ja przełykam ślinę, dość niepewny tego, co chcę powiedzieć.
- No to... za to, że nasze drogi znowu się zeszły. - mówię donośnym, ale wciąż w pewien sposób wyciszonym głosem, cały czas patrząc wprost na jego twarz.
- Jimin... - Jungkook zatrzymuje się w tym miejscu, zaraz po wypowiedzeniu mojego imienia, przy czym spuszcza wzrok w dół, spoglądając na moje wino. - Tęskniłem za tobą. I dalej tęsknię.
— jungkook —
Nie umiem powiedzieć nic więcej, kiedy nie słyszę żadnej odpowiedzi Jimina. Nie potrafię nawet na niego spojrzeć, kiedy dociera do mnie, że mogłem powiedzieć o jedno zdanie za dużo, że zaraz wybuchnie śmiechem albo co gorsza wyrzuci mnie urażony i każe nie wracać i nie odzywać się do niego.
Chwila niepewności trwa zdecydowanie za długo jak na mój gust, na tyle za długo, że mój oddech przyspiesza, a poziom stresu osiąga chyba maksimum, bo kompletnie nie wiem co zrobić i czy w ogóle powinienem coś robić. Przełykam ślinę jeszcze raz, ale prawie się nią krztuszę, kiedy słyszę odpowiedź Jimina.
- Ja też. - może powinienem dodać coś jeszcze. Coś odpowiedzieć, czy też chociaż spróbować wyjaśnić co miałem na myśli mówiąc swoją część rozmowy, ale cały mój głos zdaje się utknąć gdzieś w gardle, kiedy tylko spotykam wzrokiem jego twarz.
Jimin ma łzy w oczach. Nie na tyle dużo, żeby płakać, ale widzę je dość dobrze. Odstawiam swoje wino, zyskując jego uwagę już całkiem i zbliżam się do niego znacznie. Kładę mu dłonie na policzkach, przy czym słyszę, że i on odłożył napój. Opieram swoje czoło o te jego i przymrużam oczy, oddychając spokojnie ustami, na co widzę, że i jego wargi się uchylają, a ręce łapią za moje przedramiona, zaciskając na nich.
Nie wiem czy chcę coś powiedzieć, ale nie mam nawet takiej okazji, bo zanim bym zdążył coś wymyślić Jimin zaczyna mnie całować, odchylając głowę na bok. Pocałunek już od początku jest zachłanny i napiętnowany erotyzmem, szczególnie kiedy czuję jak Jimin liże moje wargi, a później zaczyna sunąć językiem po moim podniebieniu, na co jęczę, przez to jak bardzo cudowne to uczucie.
- Jimin czekaj. - zatrzymuję go, gdy czuję jak kładzie dłoń na moim kroczu, które już swoją drogą zaczyna robić się ciasne w spodniach. - Ja... chcę. Bardzo chcę, ale... masz chłopaka.
- Nie myśl o nim. Myśl o mnie. Bo ja myślę tylko o tobie. - nie potrzebuję słyszeć już nic więcej, żeby przestać przejmować się tym kimś. Jimin ma rację, bo nawet jeśli w jakimś sensie to niewłaściwe, Jongina tu nie ma, a ja kocham Jimina najbardziej na świecie. Bardziej niż ktokolwiek inny byłby w stanie. I jeśli on za mną tęskni, to dam mu siebie całego, żeby nie musiał tego robić ani chwili dłużej. Bo wiem jak bardzo tęsknota potrafi zabijać.
Znowu zaczynamy się całować, ale tym razem to ja przejmuję inicjatywę. Wpycham mu język do ust, zanim on zdąży zrobić to samo i sam łapię jego dłoń, zaciskając na moim kroczu, kiedy ja robię to samo na tym jego. Kiedy w końcu opuszczam jego wargi i zaczynam schodzić pocałunkami niżej najpierw na linię żuchwy, później stopniowo na szyję, Jimin przerywa mi, kładąc dłonie na moich barkach i odpycha mnie lekko.
- Nie tu. - dopowiada, odsuwając sam siebie, przy czym spogląda mi w oczy rozpalonym spojrzeniem, od którego robi mi się gorąco pod całym ubraniem.
Potrząsam energicznie głową, zgadzając się z nim oczywiście, a następnie obserwuję jak Jimin wstaje, żebym po chwili zrobił dokładnie tak samo.
Droga do jego mieszkania jest bardzo koślawa, bo nie mogę się od niego oderwać, ale on Jimin widocznie ma tak samo, bo na zmianę ja całuję jego, czy też on mnie. Szczególnie, gdy już docieramy do windy i przypieram go do ściany, bezwstydnie łapiąc go za tyłek tak mocno, jak tylko mogę i zaczynam pocierać jego krocze swoim. Czuję jak podniecony jest, co zresztą tyczy się też i mnie, szczególnie, kiedy szybko spoglądam na jego twarz, zauważając na niej uwodzicielski uśmiech pełen pasji. Na tym etapie całuję już tylko jego szyję, zasysając się na niej, przy czym zostawiam po sobie ślicznie czerwone ślady, tworząc jedną malinkę na drugiej. Marzyłem o tym od tak dawna.
Ostatecznie jednak Jimin jakoś otwiera drzwi, kiedy już pod nie docieramy, po czym ja zamykam je nogą i tak wciąż całując się jakby nasze życia od tego zależały jakimś sposobem udaje nam się dojść do sypialni.
Jimin naciska na jeden z włączników światła, którym okazuje się być ten od malutkich lampek sufitowych, ułożonych nad naszymi głowami na wzór gwiazd na niebie. I może jest to dość ładny widoczek, ale ja mam teraz przed oczyma znacznie piękniejszy.
Zanim jednak ostatecznie docieramy do łóżka, Jimin odwraca nas, przez co to ja stoję do mebla tyłem, po czym zostaję popychany tak, że ląduję na miękkiej pościeli i materacu, podpierając się łokciami. Wpatruję się w sylwetkę Jimina, który zaczyna zmysłowo rozpinać koszulę, gdy tylko jego kolano dotyka łóżka. Jimin powoli wchodzi nań, powoli znajdując się nade mną, a po chwili pozbywa się górnej części garderoby, kładąc mi dłonie na barkach, znowu całując moje usta.
Kolejny raz kładę ręce na jego pośladki i zaciskam je tam, na co Jimin jęczy cicho wprost w moje wargi. Każdy odgłos jaki z siebie wydaje nakręca mnie coraz bardziej, przez co nie mija dłuższy moment, a ja jestem nakręcony chyba do granic możliwości. Zaczynam więc rozpinać spodnie Jimina, starając się zrobić to tak szybko jak tylko się da, po czym gdy tylko zarówno z paskiem, jak i z rozporkiem udaje mi się uporać, czuję jak Jimin zdejmuje ze mnie bluzę razem z koszulką, a następnie zrzuca je obie na podłogę, obok swojej koszuli.
Chcę zrobić coś więcej, jakoś go dotknąć albo pomóc w dalszym pozbywaniu się ubrań, ale Jimin widocznie radzi sobie sam, bo zaraz po tym wstaje ze mnie i ściąga swoje spodnie dość sprawnie, przy czym pozbywa się i bokserek. Znowu mam szansę widzieć całe jego piękne ciało, kiedy kolejny raz wchodzi na mnie, gdy to ja przesuwam się bliżej ramy łóżka, leżąc teraz na nim cały. Jimin jest naprawdę cudowny. Jego cała sylwetka jest tak cholernie proporcjonalna i tak idealna, że aż momentami nie wierzę, że on istnieje naprawdę.
Nie wiem kiedy to się dzieje, ale w pewnej chwili czuję jak zaczyna zdzierać ze mnie i moje spodnie, na co podnoszę biodra do góry, żeby mu w tym pomóc, przy czym jednocześnie zdejmuję z siebie i własne bokserki, mając już szczerze dość tego ucisku, jaki czuję. Gdy tylko udaje mi się wreszcie pozbyć całości niepotrzebnych wtedy ubrań mruczę z przyjemności, która rozlewa się po moim ciele.
Bez zbędnych słów Jimin nachyla się nade mną i zaczyna całować moje biodra, później uda, zasysając się na nich, co też skutkuje kilkoma krwistymi malinkami, zupełnie takimi jakie ja parę minut wcześniej zostawiłem na nim, a ostatecznie odsuwa się na moment, żeby sięgnąć po coś do szafki nocnej, jednak gdy tylko wraca z lubrykantem zaczynam obserwować jego poczynania jeszcze zachłanniej.
Jimin wylewa jakąś część zawartości butelki na swoją dłoń, a później lepką ciecz zaczyna rozprowadzać po moim członku, na co odchylam głowę do tyłu, jęcząc głęboko. Cała pieszczota nie trwa długo, co z jednej strony mnie smuci, ale gdy tylko zauważam, że Jimin podnosi się, przysuwając do mnie bliżej, przy czym wdrapuje się na moje ciało, ustawiając tak, że jego dziurka jest wprost nad moim penisem, zagryzam usta, już czując tą przyjemność, która jeszcze nawet nie nadeszła.
Ale dzieje się to chwilę później, gdy tylko nasze oczy spotykają się, a Jimin ani na sekundę nie przerywając tego kontaktu siada na mojej męskości, pozwalając mi zagłębić się w nim za pierwszym razem. Odchylam głowę do tyłu jęcząc, a Jimin syczy pod nosem z bólu, dotykającego jego ciało w pierwszej chwili tak intymnego kontaktu, przy czym zaciska swoje ręce na moich bokach. Ja tymczasem łapię go za nogi, ugięte teraz w kolanach i zaczynam głaskać jego uda, żeby jakoś umilić mu oczekiwanie, aż się do mnie przyzwyczai.
Dzieje się to niecałą minutę później, kiedy czuję jak powoli zaczyna unosić biodra, przy czym opiera ręce na moim brzuchu, żeby się wesprzeć. Od razu przenoszę dłonie wyżej, zatrzymując je teraz pod pośladkami Jimina, pomagając mu unosić się, a później opadać, żeby nie musiał wkładać w to aż tak dużo siły.
Jimin zaczyna ruszać się coraz szybciej, przez co jego penis energicznej podskakuje, odbijając się o jego brzuch. W pewnym momencie biorę go do ręki i zaczynam delikatnie sprawiać mu przyjemność, przez co Jimin odchyla się do tyłu, zabierając dłonie z mojego brzucha i układa mi je na kolanach.
Widzę jak zagryza dolną wargę, otwierając usta co chwilę, cały czas wydając przy tym jęki o rożnej głośności i barwie. Raz są głośniejszej, raz cichsze, raz piskliwe, a raz gardłowe.
- Jungkook... - jego jęk roznosi się nagle po pokoju, a ja słysząc w nim swoje imię czuję jak wypełnia mnie duma. Bo to ja, nikt inny, sprawiam, że Jimin czuję się tak dobrze.
Mi też jest cudownie. Od prawie 2 lat nie uprawiałem seksu, bo jedyny jaki w życiu miałem to ten z nim. A teraz, kiedy Jimin pieprzy się tak na mnie mogę tylko szczerze sobie pogratulować, że w tym czasie nie byłem z nikim innym, bo wiem, że byłoby to srogim rozczarowaniem. Nikt nie jest tak piękny jak Jimin. I nikogo innego nie kocham.
Tylko jego. Tylko on się liczy.
— jimin —
Naprawdę nie wyobrażałem sobie, że ten wieczór tak przebiegnie, ale szczerze ani trochę nie jestem rozczarowany. Bliskość z Jungkookiem to coś, czego potrzebowałem już od tak dawna, szczególnie na tej płaszczyźnie. Bo fakt, Jongin jest dobry w łożku, ale w najmniejszym stopniu nie równa się to temu, co czuję z Jungkookiem. I tu nie chodzi o żadne doświadczenie, ani nawet o sprawy fizyczne, tylko o to jakie uczucia mi towarzyszą, bo osobiście ten seks nie jest dla mnie tylko cielesnością, ale i okazem mojej miłości, jaką czuję do Jungkooka.
Cały czas staram się trzymać dość szybkie tempo, w którym poruszam biodrami, żeby sprawić nam jak największą przyjemność. Chcę być dla niego najlepszy jak tylko się da.
Kiedy Jungkook zaczyna robić mi dobrze czuję, że nie wytrzymam już długo, a chcę, żeby nasz stosunek trwał jak najdłużej, dlatego łapię jego rękę i nachylając się do przodu, całuję go w spód dłoni, zaczynając zaraz po tym ssać jego palce, cały czas wpatrując przy tym w oczy.
- Kurwa... Jimin, jesteś taki seksowny. - Jungkook dyszy, mówiąc każde słowo typowo gardłowym głosem, który powoduje, że moje ciało opiewają ciarki. Uśmiecham się tylko połowicznie, uznając to za wystarczającą odpowiedź, która widocznie go satysfakcjonuje, bo sam zaczyna naciskać mi palcami na język, który zaraz wokół nich owijam, starając się robić to tak dobrze jak tylko potrafię.
Chwilowo zwalniam tempo, nachylając się do niego, kiedy Jungkook odsuwa dłoń od moich ust i łapie mnie pod drugim pośladkiem, wciskając mi w skórę paznokcie. Łapię go za policzki i łącze nasze wargi, już na starcie liżąc te jego, a już chwilę później nasz skromny i romantyczny pocałunek przeradza się w napiętnowane pożądaniem znaczenie wzajemnie swoich ust.
Próbuję się odsunąć, bo brakuje mi tlenu, a do tego bardzo pragnę już wrócić do podskakiwania na nim energiczniej, ale zaraz po mnie podnosi się i Jungkook, dociskając swoją klatkę piersiową do mojej i całując mnie chaotycznie po raz kolejny. Jedna z jego dłoni cały czas pozostaje na miejscu, ściskając mój tyłek, ale drugą przenosi na mój kark, łapiąc z jednej strony delikatnie, ale i zdecydowanie za moje włosy, po czym nieznacznie odchyla moją głowę do tyłu.
Zaczyna znowu całować moją szyję, lizać ją, a momentami nawet i gryźć. Otwieram usta, nie potrafiąc nawet z tej przyjemności wydać z siebie żadnego odgłosu, a jedyne co robię to poruszam wciąż biodrami, do przodu, tyłu i na boki, nie podnosząc się nawet o milimetr.
To jednak widocznie nie satysfakcjonuje Jungkooka tak bardzo jak może, bo zaraz ponownie łapie za oba moje pośladki, podnosząc mnie delikatnie do góry, przez co przytulam się do niego, zakładając mu ręce na kark. Jungkook zaczyna w niemal szaleńczym tempie poruszać się we mnie, na co mogę jedynie wydawać jęki, za każdym razem gdy we mnie wchodzi. Jest mi tak cudownie, gdy w pewnym momencie uderza w moją prostatę, a później stara się cały czas uderzać w to samo miejsce, co wychodzi mu naprawdę dobrze.
- Dobrze ci ze mną? - nie wiem czy to tylko wrażenie, czy zamierzony zabieg, ale głos Jungkooka wydaje się być strasznie niski, gdy zadaje to pytanie. Odpowiedź jest oczywista, bo czuję się zupełnie tak, jakbym zaraz miał dosięgnąć nieba. Jest niesamowicie, aż niebywale niesamowicie.
- Najlepiej. - mówię na wydechu, zagryzając usta z przyjemności. Jungkook daje mi wszystko czego potrzebuję. Włącznie z potrzebnymi mi teraz uczuciami, które towarzyszą naszemu współżyciu.
Jesteśmy w siebie na tyle wtuleni, że mój penis dociska z obu stron mój i jego brzuch, przez co i ja czuję się niesamowicie stymulowany z tej strony. Z oczu zaczynają lecieć mi coraz gęstsze łzy. Przymykam powieki, kiedy czuję jak blisko jestem i nie mija więcej niż kilka chwil, a ja dochodzę na nas obu, jęcząc przeciągle i głośno.
- Jungkook-ah... - kładę mu głowę na barku, odwracając twarz w stronę jego szyi i wdycham jego nieziemski zapach, cały czas wtulając się w niego, podczas gdy Jungkook wciąż posuwa mnie szybko i mocno.
- Już... zaraz... - Jungkook syczy, spinając się cały przy tym i jemu też nie potrzeba więcej czasu, bo w trakcie następnej minuty czuję jak rozlewa się we mnie, cały czas przy tym wypychając biodra do góry i jęcząc donośnie, na co i ja jęczę, podzielając jego przyjemność. - Ah... Jimin... - jego ręce przesuwają się na moje plecy, które zaczyna gładzić wolnymi, ale posuwistymi ruchami.
Chwilę trwamy tak bez żadnego ruchu, obaj oddychając spokojnie. Wciąż czuję jak penis Jungkooka spoczywa w moim wnętrzu, blokując jego spermę przed wypłynięciem, a ja sam leżę tak jak leżałem, na jego barku, z tą jednak różnicą że przytulam go teraz na wysokości talii, zahaczając palce o jego barki od tyłu. Jungkook daje mi buziaka w czoło, odgarniając mi włosy z twarzy i uśmiecha się do mnie wdzięcznie. Ja robię to samo. Moje usta samowolnie układają się w zadowolony wyraz, gdy tylko widzę jakim pięknym wzrokiem na mnie patrzy. Czuję się dla niego ważny. Jakbym wciąż znaczył dla niego tyle, co on dla mnie.
- Jimin? - mówi nagle, pytając przy tym bardziej o pozwolenie na dalsze słowa, gdy ja jedynie trwam przy nim, nie potrafiąc, ani nawet nie chcąc wykonać teraz żadnego ruchu. Pod nosem mruczę ciche 'hm?', dając mu przy tym znać, że cały czas go słucham, po czym Jungkook kontynuuje. - Kocham cię.
Tyle mi wystarczy, żebym wykrzesał w sobie ostatnie siły, podnosząc głowę na wysokość tej jego, tak że nasze twarze mierzą się teraz ze sobą. Jungkook wciąż patrzy na mnie tak samo. Jego grymas mina dokładnie to samo, co przed chwilą usta. Chociaż tak naprawdę mógłby teraz patrzeć zupełnie gdzie indziej, czy też nawet być odwróconym do mnie tyłem, a ja i tak wiedziałbym jak bardzo mówi prawdę.
- Ja wiem... uprawialiśmy seks i... ty masz chłopaka. Wiem o tym. Ale kocham cię i kochałem przez cały ten czas. Nie mogę o tobie zapomnieć, Jimin, a nawet nie chcę o tobie zapominać. Kocham cię tak okropnie bardzo.
Uśmiecham się znowu, zagryzając przy tym dolną wargę, bo z natłoku tego wszystkiego czuję jak z oczu zaczynają lecieć mi łzy. Jednym sprawnym ruchem wtulam się w Jungkooka znowu, ale tym razem najmocniej na świecie, nie chcąc puszczać go za nic.
- Ja ciebie też kocham. Tylko ciebie. - odpowiadam mu, starając się przycisnąć do niego jeszcze bardziej, o ile to możliwe, ostatecznie czując jak Jungkook stara się zrobić to samo.
W czasie tej drobnej pieszczoty składamy sobie gdzieniegdzie drobne pocałunki, przy czym każdy z nas wzajemnie powtarza tego drugiemu te dwa słowa, które znaczą dla nas teraz najwięcej. Ale i te, delikatne buziaki tu i ówdzie zmieniają się w końcu w pełne namiętności sesje, które ostatecznie prowadzą do tego, że ląduję głową na poduszce, a Jungkook zawisa nade mną. I chwila, w której nie czuję go w sobie jest naprawdę krótka, jako że zaraz po tym kolejny raz we mnie wchodzi i zaczyna poruszać się powoli, stopniowo przyspieszając.
— jungkook —
Kiedy budzę się rano pierwszym co widzę jest wpatrzona we mnie twarz, oraz dłoń, odgarniająca mi włosy z twarzy. Jimin.
Uśmiecham się od razu, przeciągając jeszcze przy tym i mrużąc nieznacznie oczy od światła słonecznego, wpadającego do sypialni przez ogromne okna, zastępujące jedną ze ścian. Ziewam jeszcze głośno, zasłaniając usta ręką, po czym wypowiadam znużone 'dzień dobry', przymykając powieki jeszcze na moment.
- Dzień dobry. - Jimin odpowiada mi tym samym, z tym że w jego głosie wyczuwam znaczącą nutę flirtu. Od razu z powrotem otwieram oczy i przewracam się na łożku, leżąc teraz na brzuchu, przy czym przeciągam się jeszcze raz. - Wstawaj Jungkookie, zrobiłem śniadanie.
Dopiero teraz zauważam, że Jimin ma na sobie szlafrok. Kiedy spoglądam na niego i odprowadzam go wzrokiem do drzwi, za którymi zaraz znika. Uśmiecham się do siebie, nie mogąc uwierzyć, że to wszystko stało się naprawdę. Jestem szczęśliwy. Tak szczęśliwy, jak nie byłem już naprawdę długo, a to wszystko za sprawą tej jednej osoby.
Gdy podnoszę się do siadu mój wzrok wyłapuje leżący obok kolejny szlafrok, ale tym razem biały, jako że ten noszony przez Jimina był ciemnozielony. Ostatni raz postanawiam się przeciągnąć, po czym nie przedłużając już ani chwili wstaję z łóżka i zakładam na siebie podarowane mi odzienie.
Wychodzę z pokoju tak samo jak Jimin przed chwilą i rozglądam się po sporym, ale skromnym salonie, który mimo to że nie posiada więcej mebli niż kanapa, fotel i powieszony na ścianie telewizor z kilkoma roślinami pod spodem robi duże wrażenie, pewnie głównie z uwagi na kolejną ścianę wypełnioną oknami.
Jimin stoi przy kuchennej wyspie, nalewając jeszcze soku do szklanek, a później zanosi je na okrągły stolik, na którym ustawione są już dwie miseczki z ryżem, oraz kilka innych, pełnych różnych pokarmów.
- Siadaj i jedz. - Jimin dopowiada jeszcze, przez co uśmiecham się szerzej i bez żadnych już słów wykonuję jego polecenie, zasiadając na jednym z krzeseł, po czym zaczynam nakładać sobie jedzenie.
Jimin przychodzi do stołu w tym samym momencie, odkładając obie szklanki zarówno obok swojego miejsca, jak i mojego, po czym staje za mną i zakłada mi ręce na szyję, przytulając się do boku mojej głowy, gdzie daje mi też buziaka.
- Kocham cię. - dopowiada jeszcze, trwając tak przez jakiś czas w uścisku, po czym to ja układam swoje dłonie na jego przedramionach, głaszcząc go delikatnie.
- Ja ciebie też kocham, Jimin-ah. - mówię to całkiem szczerze, przymykając oczy, kiedy całuję go w ramię.
I naprawdę, takie poranki mogę mieć codziennie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top