[153]

— jungkook —

Czy seks może być uznany jako hobby? Czy to już seksoholizm wtedy? Nie to, że oczekuję odpowiedzi, to bardziej pytania retoryczne. Bo tutaj chyba nawet nie chodzi o sam seks, ale o to, że kiedy łączy cię on ze specjalną osobą wszystko staje się tak niesamowicie magiczne.

Tak więc żeby lepiej przybliżyć sytuację jako miejsce można teraz w głowie zobaczyć mieszkanie Jimina, którego właśnie przypieram do kanapy i posuwam już jakieś 15 minut około. Z każdym następnym ruchem jęczy tak ślicznie jak zawsze, zaciskając obie dłonie na mojej koszulce, której nie zdążyłem zdjąć zanim wszystko to nie potoczyło się tak, że wylądowaliśmy w takiej pozycji.

Co prawda nie można stwierdzić, że mi to przeszkadza jakoś, bo seks w ubraniach nie jest żadną nowością w naszej relacji, jako że często zdarzają się sytuacje, w których przez ograniczony czas, czy też po prostu lenistwo obaj zostajemy w ciuchach, kochając się mimo to tak samo intensywnie jak i bez nich. Szczególnie gdy niekiedy pojawiam się na jego sesjach zdjęciowych, podczas gdy cały staff ma akurat przerwę na lunch, którą można przecież wykorzystać lepiej.

Ale tu nie chodzi tylko o seks, bo nawet jeśli jest go między nami sporo to w żadnym razie nie ograniczamy się do tego. Nie mógłbym ograniczać się tylko do cielesności z Jiminem, bo chyba sam byłbym sobą obrzydzony, jakbym nawet spróbował widzieć go jedynie w formie fizycznej. Nie potrafię i nie chcę. A na dodatek nie muszę.

Dochodzę jakoś chwilę później, poruszając biodrami jeszcze kilka razy, przy czym układam głowę na ramieniu Jimina, czując zaraz jak głaszcze mnie pomiędzy włosami, oddychając wciąż niespokojnie. Przez moment żaden z nas się nie rusza, żaden nic nie mówi, a ja jedynie czuję jak dłoń Jimina przesuwa się delikatnie wśród moich kosmyków, co jest chyba najlepszym uczuciem na świecie. I mówię to z pełną świadomością tego, że wciąż w nim jestem.

- Nie przyszedłeś dzisiaj. - słyszę nagle jego głos, przy czym czuję jak odchyla głowę lekko do tyłu, dalej uspokajając oddech.

- Twój ochroniarz nie chciał mnie wpuścić. Myślał, że jestem jakimś psychofanem. - oznajmiam, przypominając sobie w myślach twarz tego łysego goryla i to jak groził mi, że jeszcze chwila a wezwie policję. Rozbój w biały dzień! Żeby nie móc odwiedzić swojego Jimina w pracy. - Chociaż właściwie to jestem twoim największym fanem. Więc może trochę się to łączy. Poza tym mam twoje ubrania w domu, dorobiony klucz do twojego mieszkania, czasem przychodzę w nocy jak już śpisz i kładę się obok. Brzmi trochę jakbym był psychofanem, co nie? Poza tym rucham cię średnio 5 razy w tygodniu. - śmieję się.

Jimin jedynie uderza mnie w bark, mówiąc, żebym się zamknął, wzdychając przy tym z jakby irytacją.

- Mówiłem im, że mają cię wpuszczać. - mówi z pretensją w głosie, na wskutek czego spina się lekko. Nie chcę żeby Jimin się denerwował, dlatego przechylam trochę głowę na bok, tak że mogę teraz swobodnie dać mu buziaka w szyję.

- Banda pacanów. Nie słuchają się mojego Chima. - dodaję słodkim głosem, pełnym takiej troski, przy czym podnoszę głowę wyżej i głaszczę go po policzku, patrząc przez chwilę na jego twarz, zagłębiając się po kolei na każdym jej elemencie, ostatecznie zatrzymując jednak na jego oczach. Krzyżujemy nasze spojrzenia przez chwilę, gdy uśmiechnięty wzrok Jimina jest dla mnie czymś więcej niż mógłby być dla kogokolwiek innego, gdy jego dłoń cały czas mnie głaszcze, jednak tym razem bardziej na boku głowy, wilgotne włosy przyklejają mu się do czoła, a spuchnięte usta rozchylają się co chwilę. - Kocham cię. - mówię z całkowitą pewnością, naprawę nie mogąc napatrzeć się na jego piękno.

- Ja ciebie też kocham. - Jimin zagryza wargi, na których to właśnie wtedy zawieszam oczy, pragnąc ich teraz zasmakować. Zniżam się więc odrobinę, łącząc te jego z moimi, całując go delikatnie i z uczuciem, tak, jak właśnie teraz czuję, że powinienem. - Pójdziemy dzisiaj na randkę? - to pierwsze co słyszę, kiedy tylko odsuwam się lekko, przy czym dłonie Jimina odpychają mnie trochę bardziej.

- Możemy pójść, jak chcesz. - odpowiadam właściwie od razu, nie mając najmniejszej chęci odmawiać czegoś takiego. Każda chwila jaką spędzamy razem jest naprawdę cudowna, nawet jeśli nie jest to żadna nowość, a dobrze znany nam już zwyczaj, częstego wybierania się na takiego właśnie typu wyjścia.

Od tej dość osobliwej imprezy urodzinowej Jimina minął trochę ponad rok, podczas którego stało się... dużo. Zaczęło się bardzo dziwnie, bo naprawdę chcieliśmy spróbować przyjaźni, ale ostatecznie po jakimś miesiącu, czy półtora obaj doszliśmy do wniosku, że to nam bardziej szkodzi niż pomaga. I jakoś tak doszło do tego, że wybraliśmy się na pierwsze spotkanie w restauracji, gdzie mieliśmy po prostu porozmawiać o tym, co nas teraz właściwie łączy i czego od siebie wzajemnie oczekujemy, a skończyło się na tylnich siedzeniach samochodu Jimina.

Później od spotkania do spotkania tej fizyczności robiło się coraz więcej. O tym, że ja kocham Jimina, a on kocha mnie nie trzeba było nawet przypominać, bo obaj świetnie zdawaliśmy i zdajemy sobie z tego sprawę, a mówienie sobie tego wzajemnie jest jedynie dodatkiem do uczuć.

O swoich problemach Jimin z czasem opowiadał mi sam, odkrywając przede mną kolejne karty swojego życia. Nieraz całymi nocami wspólnie płakaliśmy, kiedy opowiadał mi o tym co przeszedł i jak trudno mu było, bo czuł się sam. Jimin nigdy już nie będzie sam i to mu obiecałem już niejednokrotnie podczas takich to dialogów, co tylko jeszcze bardziej zacieśniło to, co między nami jest. Żaden z nas już nigdy nie poczuje braku tego drugiego. I tego jestem pewny jak niczego innego.

- I może w końcu powiemy chłopakom, że jesteśmy razem? - Jimin pyta jeszcze, odgarniając włosy z mojego czoła.

- Jeszcze raz. - potrząsam głową, wykrzywiając twarz tak, jakbym go nie dosłyszał, nawet jeśli jego usta są jakieś 5 centymetrów ode mnie.

- Że możemy powiedzieć chłopakom, że jesteśmy razem.

- Co jesteśmy?

- Razem. - Jimin marszczy brwi, dopiero wtedy uświadamiając sobie, że tak naprawdę doskonale usłyszałem go za pierwszym razem. - Jesteś głupi.

- Nie, po prostu lubię słuchać jak to mówisz. - wzruszam ramionami kilkukrotnie, uśmiechając się przy tym z zadowoleniem.

Teraz pewnie padłoby pytanie: dlaczego chłopaki nie wiedzą. I odpowiedź jest dość niecodzienna bo właściwie to sam nie wiem, czemu oni nie wiedzą. Po prostu jakoś tak jak wtedy się dowiedzieli, że zamierzamy się przyjaźnić to zaczęli wyśmiewać ten pomysł, mówiąc, że i tak się na tym nie skończy. I mieli rację, ale ani ja, ani Jimin nie zamierzaliśmy im dawać z tego satysfakcji.

- No proszę. Jaki soft top. - Jimin śmieje się szyderczo, przy czym ja zaciskam jedynie brwi i patrzę na niego z mordem.

O nie. Na taką zniewagę nie pozwolę nigdy.

Dlatego też zacząłem go łaskotać. Tak długo, aż nie przeprosił. Nie jestem soft. Jestem męski.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top