8 - Koishii

[4522 słowa]

~~~~~~~~~~




Jeongguk:

– Dobra, nieważne. Kończy mi się przerwa, muszę wrócić do pracy – oznajmił.

A więc to już? Nasza ostatnia rozmowa twarzą w twarz tak szybko się zakończy?

Byłem tym mocno rozczarowany, choć musiałem się z tym pogodzić.

– No tak... To jeszcze raz dziękuję, że znalazłeś dla mnie chwilę, Yoongi–ssi. – Znów się lekko ukłoniłem, spodziewając, że chłopak zaraz wstanie i zostawi mnie tu samego, gdzie zamierzałem posiedzieć jeszcze dwie godziny, jak nie dłużej, nie mając ochoty się stąd ruszać po tym wszystkim.

Jednak nie miał zamiaru tego robić? Na razie przyglądał mi się uważnie, jakby nad czymś intensywnie myślał.

– Dobra, najwyżej pomyślą, że to jakiś idol z innej wytwórni – stwierdził do siebie, choć nie bardzo rozumiałem o czym w tej chwili mówi. Zwłaszcza gdy dodał: – Chcesz zobaczyć moje studio w Hybe?

– ?????? – To była moja jedyna odpowiedź w tej chwili.

Czułem jak moje oczy robią się ogromne ze zdziwienia, w końcu patrząc wprost na czarnowłosego. W tej chwili nasze wczorajsze rozmowy, tak samo jak moje nastawienie sprzed chwili, nie miały żadnego znaczenia. Wymruczałem do siebie kilka niedowierzających słów po japońsku, zaraz jednak dodając już po koreańsku, może trochę zbyt głośno:

– Pewnie że tak!!!

I nawet kilka obróconych w naszą stronę głów, nie zrobiło na mnie wrażenia, bo od zażenowania i zrezygnowania, szybko przeszedłem do podekscytowania. Nie tylko możliwością ujrzenia Hybe od środka, a zwłaszcza studia Yoongiego, ale i faktem, że moje zauroczenie samo z siebie mnie tam zaprosiło. A przecież wczoraj tak szybko mi na to odmówił!

Co się tu dzieje?! Zresztą, nieważne. Niech się dzieje!

Starszego rozbawiła moja reakcja, o dziwo! Choć oczywiście zaraz mnie uspokoił, wydając kolejno polecenia:

– Dobra, ciszej. Zakładaj maseczkę, czapkę i chodź. Staraj się być pewny siebie. Masz chwilę, by to przećwiczyć. – Chłopak dopiero teraz wstał, z zamiarem powrotu do pracy, ale tym razem byłem uwzględniony w tym planie, więc szybciutko zrobiłem to samo, będąc przy tym przeszczęśliwy.

Niestety nie mogłem wykonać wszystkich tych „poleceń". Bo tak jak maseczkę zawsze miałem przy sobie, zaraz ją wyciągając i zakładając, tak tego drugiego elementu ubioru nie posiadałem.

– Nie mam czapki, Yoongi–ssi – powiedziałem nieco konspiracyjnym tonem, nie chcąc aby ktokolwiek to usłyszał.

– Dobra, kupimy po drodze – stwierdził na luzie, na co przystałem. Nie mając zamiaru się z nim sprzeczać. Teraz byłem skłonny zgodzić się na wszystko, byleby mnie tylko zabrał ze sobą. W sumie gdziekolwiek! Nawet nie musiał do Hybe! To był tylko miły dodatek.

W drodze do sklepu starałem się poćwiczyć tę wspomnianą „pewność siebie", ale trochę ciężko mi to szło. W końcu nie miałem doświadczenia w czymś takim, zawsze zachowując się naturalnie.

Mimo wszystko kroczyłem za Yoongim, który zaraz zboczył do jednego z butików. To jemu pozwoliłem się po nim rozglądać, samemu nie mogąc oderwać wzroku właśnie od niego. Czapki w tej chwili w ogóle mnie nie obchodziły.

Chłopak złapał pierwszą lepszą, z wczepionymi ringami, którą czasami widywałem u idoli. I nie mogłem powstrzymać na to ciężkiego westchnięcia, przenosząc na chwilę dłonie nad swoją głowę, chroniąc ją jeszcze przez te kilka sekund.

– Układałem włosy dwie godziny – wymruczałem, bardziej do siebie, dotykając ich delikatnie.

– A teraz je grzecznie zasłonisz – stwierdził obojętnie Yoongi, czekając cierpliwie aż zabiorę ręce. A jak tylko to zrobiłem, trzymana przez niego czapka, wylądowała na mojej głowie.

Kolejne ciężkie westchnięcie, ale już nic się nie odzywałem, pozwalając mu dobrać mi to, co tylko chciał.

O dziwo nie wziął pierwszej lepszej czapki, a mierzył kilka kolorów i wzorów na mojej głowie. Może chciał mi w ten sposób zniszczyć fryzurę, a może chciał ją po prostu dopasować do mojego outfitu? Wolałem się trzymać tej drugiej opcji, bo moje serce było przeszczęśliwe, mogąc nie tylko bezkarnie się na niego patrzeć, a również poczuć jak byśmy byli parą, która wybrała się na zakupy.

Kiedy zaliczyliśmy już sklep, a na mojej głowie widniała już jedna z ciemnoniebieskich czapek z daszkiem, udaliśmy się do Hybe. Budynek tej siedziby był ogromny. A dostać się do niego nie było łatwo. Już na samym wejściu zatrzymywali cię ochroniarze, choć przy Yoongim początkowo nie chcieli tego robić, zapewne go dobrze znając. Starszy musiał im wytłumaczyć, że jestem jego przyjacielem. A przez to musiałem wpisać się do elektronicznej księgi gości, otrzymując również własny, prywatny identyfikator. A zakładając go na szyję uśmiechałem się cwanie do siebie, już myśląc o ucieczce do New Jeans. Oczywiście teoretycznie, bo nigdy nie naruszyłbym w ten sposób ich przestrzeni osobistej.

Grzecznie zacząłem kroczyć dalej za Yoongim. I zdecydowanie nie wyglądałem w tym momencie jak jakiś idol. Bo moje oczy i moja głowa zaglądały do każdej przeszklonej Sali, w poszukiwaniu choćby jakiegoś chłopaka z TXT albo dziewczyny z Le Sserafim. Już nawet nie marzyłem o napotkaniu New Jeans. Bo aż takiego szczęścia nie miałem.

Moje serce biło bardzo szybko, podziwiając każde jasne pomieszczenie. I zanim się zorientowałem, już byliśmy pod studiem starszego.

Chłopak wklepał do niego jakiś kod na panelu, otwierając tym samym drzwi.

– Zapraszam do mojej jaskini.

I wszedłem, nawet nie wiedząc czego się spodziewać. W sumie wyglądało to jak klasyczne studio, nie takie nagraniowe, ale jak najbardziej do tworzenia instrumentali. Stał tu keyboard, biurko z trzema wielkimi monitorami, dwa krzesła, zapewne dla gości, z którymi coś nie raz konsultował, oraz kanapa. Wszystko było utrzymane w ciemnych barwach. I tylko kilka elementów dekoracyjnych wyróżniało się na tle tej czerni.

– Tu już mogę robić zdjęcia? – zapytałem, kiedy już poobracałem się kilka razy wokół własnej osi, oglądając to wszystko.

Ściągnąłem przy tym maseczkę, wkładając ją do kieszeni, aby nie przeszkadzała nam w rozmowie. Bo chyba... będziemy rozmawiać? W sumie... co będziemy robić?

– Zakaz. Absolutny. Moje królestwo i mój syf zostaje za tymi drzwiami – oznajmił stanowczo.

Aha. Czyli zdjęcia i Twitter nie wchodzą w grę.

Od razu zrobiłem nieco niezadowoloną minę, ale nie skupiałem się na tym za długo, zaraz podchodząc do kilku złotek, które mnie do siebie przyciągnęły.

GMA 2019... GMA 2020... The Fact Awards 2019... MAMA 2021! Wow! No tak...

– O! To byłeś ty, Yoongi–ssi! Za album TXT? – zapytałem, mocno tym zaskoczony, bo przypomniałem sobie teraz ten urywek z przystojnym producentem, który odbierał wtedy nagrodę za jeden z albumów TXT. Cały Twitter spamował wtedy jego zdjęciami i gifami, choć nic więcej nie mogli o nim znaleźć, więc na szczęście szybko o tym zapomnieli. Na szczęście dla mnie, bo może teraz nie byłbym tutaj, gdyby któraś z tych dziewczyn umówiła się z nim wtedy?!

– E tam, mało ważne – stwierdził, zajmując jedno z krzeseł przed tymi wielkimi monitorami i machnął na to ręką.

– Mało ważne... – powtórzyłem szeptem, mocno tym zszokowany. Ale skoro jej nie chciał to może... – Można dotykać, czy też nie? – zapytałem, ryzykując. A moja ręka już się na nią szykowała.

– Możesz nawet potrzymać – oznajmił o dziwo, więc szybko ją złapałem. Była dość ciężka, ale nie miałem problemu, aby lekko ją unieść, zaczynając kroczyć z nią po studiu Yoongiego. Wypiąłem przy tym dumnie pierś, zaczynając mówić nieco oficjalnym tonem:

– A tegoroczny daesang na największym wydarzeniu tego roku Mnet Asian Music Awards wędruje dooo... Jeon Jeongguka! – Zaraz zmieniłem nieco moją postawę, udając wzruszenie, dramatycznie przykładając dłoń do głowy. – Dziękuję, dziękuję. – Otarłem nieistniejące łzy, kontynuując tę moją małą scenkę, którą nawet nie wiedziałem czy starszy ogląda. A jeżeli nie, to zaraz postanowiłem się upewnić że zacznie: – Chciałbym podziękować moim rodzicom, mojej bratniej duszy i mojemu producentowi Min Yoongiemu, bez którego nie byłoby to możliwe. Dziękuję bardzo, kocham was! – Niby ostatnie dwa słowa powiedziałem „do fanów", ale wiadomo że była to też niewielka aluzja odnośnie mojego uczucia do wspomnianego „producenta".

Pomachałem jeszcze ostentacyjnie na pożegnanie i udałem, że schodzę ze sceny, siadając na kanapie. Zaśmiałem się do siebie krótko, kręcąc na to głową i wpatrując się w tę statuetkę.

Taka nagroda... Fajnie byłoby ją dostać.

– Te, laureacie, oddaj mi na chwilę swój telefon – usłyszałem zaraz z ust Yoongiego, na którego przeniosłem od razu zaskoczone spojrzenie.

– Dlaczego?

Chce sprawdzić historię mojego Instagrama?! Albo może Twittera?! BOŻE, NIGDY MU NIE DAM!!!

– Bo chcę ci coś puścić, ale muszę mieć pewność, że tego nie nagrasz – wyjaśnił jednak, na co od razu mi ulżyło. Zresztą, te słowa sprawiły, że w sekundzie się podniosłem, zostawiając tę nagrodę na kanapie i podbiegłem do Yoongiego, dając mu grzecznie telefon.

Chłopak tylko na niego zerknął, odblokowując ekran, na którym pojawiła się selka Jimina. Wiadomo, to on królował zarówno na mojej tapecie, jak i blokadzie. A kiedy już się upewnił że nie naruszam jego prywatności, puścił mi około piętnaście sekund jakiegoś utworu. Nieco mrocznego i z nietypowym bitem, dlatego nie wiedziałem co to do końca takiego...

– To chyba nie... New Jeans? – zapytałem, choć to było oczywiste, przez co nieco się rozczarowałem. Ale z drugiej strony słyszałem coś, czego nikt inny nie słyszał! Wow! – To dla jakiegoś... boys bandu? – zgadywałem dalej, przyglądając się ekranowi jednego z monitorów, na którym widniały różne ścieżki tego utworu.

Gdybym tylko był geniuszem! Odtworzyłbym to w domu i wiedział jak brzmi całość! Ale nic z tego nie rozumiem...

– To taki mój własny projekt. Nie wiem, czy dam go jakiemuś zespołowi albo soliście. Kusi mnie czasem, by wydać coś swojego – przyznał, czym byłem nie tylko zaskoczony, ale i podekscytowany.

Uuuuu, fajnie. Sneak peak nowej gwiazdy! I jako pierwszy to usłyszałem!

– Hmm... – zastanowiłem się chwilę, przysuwając trochę do tego ekranu, aby nie wiedzieć czemu poprzyglądać się tym ścieżkom. Taaa, zapewne to nie ścieżki przyciągnęły mnie bliżej, a możliwość wiszenia nad ramieniem Yoongiego. – Możesz coś wypuścić jako niezobowiązujący mixtape Yoongi–ssi – zaproponowałem. – Będę pierwszym, wiernym fanem. Może nawet... sasaengiem – zażartowałem, śmiejąc się przy tym. Choć było w tym ziarno prawdy. Nawet SPORE.

– Wpuściłem diabła do mojego królestwa – skwitował to, kręcąc głową. Ale co ja mogłem poradzić? Takiego artystę to tylko sasaengować!

Wyprostowałem się już, choć nadal obserwowałem ten ekran, patrząc jak starszy szuka jakiegoś pliku, włączając go i prezentując mi zaledwie pięć sekund czegoś niezwykle pięknego!

– Ups, kto to włączył... – wymruczał rozbawiony, zaraz to wyłączając. Ale dla mnie było już za późno!

Wciągnąłem powoli powietrze, przenosząc rękę na serce, bo zaczęło szaleć, bijąc w rytm tych pięciu sekund.

KOLEJNY BOPIK SIĘ SZYKUJE! TRZYMAJCIE MNIE!

– Wykończysz mnie Yoongi–ssi. – Zaraz zająłem się powtarzaniem tych kilku sekund, tworząc sobie przy tym możliwą kontynuację tego utworu. Bo jeżeli to New Jeans... Ale zaraz, zaraz... – Zresztą, to i tak pewnie teaser, a oficjalna piosenka będzie zupełnie inna! Nie ze mną takie numery, znam zagrywki Hybe. – Zmrużyłem oczy, oczywiście żartobliwie, bo jak miałbym się teraz na niego obrażać? Po takich spoilerach, przyprowadzeniu mnie tutaj i pozwoleniu potrzymania jego nagród, nie miałem zamiaru tego robić. Bo najwyraźniej miał dobry dzień.

– No to jako pierwszy usłyszałeś zapowiedź – zauważył rozbawiony, zaraz niestety psując nieco tę miłą atmosferę: – Dobra. Nie masz żadnych planów na wieczór z Jiminem?

No tak... Pokazał mi co chciałem, żebym go już nie męczył. A teraz...

– Powinienem się już zbierać, tak? – zapytałem, do tego takim smętnym tonem, że nawet ja byłem nim nieco zaskoczony. Ale nie umiałem w tej chwili ukrywać takich uczuć. A starszy mógł to odbierać jak tylko chciał.

– Bardziej chciałem zaproponować, że jak masz siedzieć sam w mieszkaniu, bo Jimin pracuje, to możesz tu zostać. Zwykle w niedziele brał popołudniowe zmiany, więc jeśli to się nie zmieniło, to pewnie za szybko nie wróci.

Coooooooo???

Kolejny szok tego dnia!

Zamurowało mnie. I przez dłuższą chwilę nie wiedziałem co powiedzieć, dlatego zacząłem się uspokajać w myślach, aby tak jak to zrobiłem po pijaku – nie palnąć żadnej głupoty.

Spokojnie, Jeongguk, spokojnie. Z umiarem.

– Hmmm... – Zacząłem udawać, że się zastanawiam. – W sumie chętnie zostanę. Jiminnie faktycznie jest w pracy do późna. Pokażesz mi coś jeszcze, hyung? – powiedziałem ot tak, jakbym faktycznie się tym nie przejmował, choć na mojej twarzy malował się ogromny uśmiech. No cóż, nad takimi emocjami już nie umiałem panować.

– Nie za bardzo. Już i tak zdradziłem niechcący tajemnicę, mogą mnie za to wyrzucić. Ale skoro tak bardzo chcesz zdobyć tę nagrodę, to może coś nagrasz? – Yoongi doskonale wiedział na jaki temat zejść, abym dał mu z czymś innym spokój. Możliwe że od Jimina?

Prychnąłem na to rozbawiony, już wyobrażając się na scenie, jak pokracznie tańczę do New Jeans. Tylko wygłupianie mi wychodziło. Nic poważnego.

– Coś ty, hyung. Moja pozycja w k–popowym zespole ograniczyłaby się do visuala bez talentu – zauważyłem rozbawiony, choć mocno wątpiłem, abym nawet na tego „visuala" się załapał.

– No to visualu, tu jest mikrofon, tu są słuchawki, spróbuj zaśpiewać, a komisja w składzie jednego członka zadecyduje, czy przechodzisz dalej.

Aha.

Po raz kolejny tego dnia wywołał we mnie nieco skrajne emocje, przez które zacząłem się wycofywać z powrotem na kanapę machając przecząco dłońmi.

– O nie, nie, nie, nie, nie. Tańczyć przed Jiminem jeszcze jestem w stanie, ale śpiewać przed moim koishii... Nie da rady. Pójdę... posiedzieć sobie tutaj grzecznie. – Uśmiechnąłem się do niego ładnie, przerażony taką perspektywą. W dodatku użyłem w stosunku do niego japońskiego słowa, które nie sądziłem, aby znał. A nawet jeśli, to w innym znaczeniu. Które niczego mu nie powie.

Starszy zaśmiał się przez moją reakcję, na szczęście na nic nie nalegając.

– W takim razie ja trochę popracuję – zapowiedział, zakładając słuchawkę na jedno ucho, po czym zaczął grać na swoim keyboardzie, zapewne próbując wpaść na jakąś melodię.

Ja natomiast położyłem się na tej, na szczęście, długiej kanapie, kładąc tę statuetkę na swoim brzuchu i wyobrażając, jak przy odbieraniu przez niego kolejnej takiej nagrody, dodaje podziękowania dla „swojego ukochanego Jeon Jeongguka", przez co uśmiechnąłem się do siebie, ciesząc jak głupi do sera. Ale co ja mogłem poradzić, kiedy zabrał mnie tu z własnej woli, puścił kilka niewydanych spoilerów, a teraz pozwalał słuchać jak tworzy kolejne dzieło? Może jednak... choć trochę mnie lubi? Jako znajomego albo przyjaciela?



Yoongi:

Popełniłem ogromny błąd zapraszając Jeongguka do mojego studia. Pal tam licho zasady Hybe, dotyczące wprowadzania postronnych. Co jak co, ale ja bym sobie tym problemów nie narobił. Ufałem też temu dzieciakowi, że nie wybiegnie stąd nagle i nie zacznie świrować w poszukiwaniu swoich idolek. O co więc chodziło?

Nie powinienem próbować się do niego zbliżać, ze względu na Jimina.

Co ze mnie za przyjaciel... Mogłem wyjść z tej kawiarni i po prostu wrócić do roboty. Sprzedałem sobie tak kretyńską wymówkę, że aż sam nie wierzę, jak można być takim frajerem. „Jimin chciałby, byśmy się zaprzyjaźnili. Przecież często ci o tym wspominał, prawda?".

Guzik prawda, zaprosiłem młodszego do tego studia z czysto egoistycznych pobudek, z chęci spędzenia z nim czasu sam na sam. A teraz czułem szczęście wymieszane z wyrzutami sumienia.

Jeongguk, chyba jak każdy fan jakiegoś muzycznego idola, był wniebowzięty wizytą w moim studiu. Musiałem jednak pilnować jego telefonu. Nie życzyłem sobie jakichkolwiek zdjęć tutaj, to była moja bezpieczna, i wolna od wszystkiego i wszystkich, strefa. Dlatego jego próba zabrania swojego urządzenia, zakończyła się przytrzymaniem przeze mnie jego telefonu, by nie dać mu możliwości zdenerwowania mnie. Żadnemu z nas nie było potrzebne moje niezadowolenie.

Na szczęście nie kłócił się ze mną o to, tylko grzecznie wrócił na kanapę, gdzie znowu dźwigał zdobytą przeze mnie nagrodę. A ja mogłem wrócić do pracy. Na całe dziesięć minut.

– To mój drugi najszczęśliwszy dzień, wiesz hyung?– zapytał, na co uśmiechnąłem się kącikiem ust, nie odrywając wzroku od ekranu.

– Domyślam się. W końcu nie każdy fan może wejść do tego budynku.

– No dokładnieee! W dodatku z koishii – stwierdził zadowolony.

Musiałem wysilić mózg, by przetłumaczyć sobie to słowo, ale albo go nie znałem, albo było to jakieś slangowe określenie (a tych to już naprawdę nie próbowałem zapamiętywać). Trochę z kontekstu tłumaczyłem to sobie jako „starszy znajomy z zadatkami na przyjaciela", choć wolałbym po prostu określenie oznaczające „kochanka". Ale w sensie romantycznym, nie erotycznym!

Wyhamuj Yoongi. Twoje myśli idą w bardzo złą stronę. Znowu napiszesz tekst nienadający się dla jakiegokolwiek zespołu.

– Możesz mnie tutaj zapraszać, kiedy tylko chcesz, hyung! – dodał radośnie, co wywołało mój krótki śmiech.

– Zakładam, że nie pogardzisz taką propozycją – odparłem, trochę jednak smutny, że powód, dla którego tutaj jest, to nie ja, tylko sama możliwość bycia w Hybe.

Przegrać z własną firmą w priorytetach osoby, którą się lubi...

– A ty... moim towarzystwem? – zapytał nagle, a ja na chwilę odłożyłem długopis, którym zapisywałem różne wersje kolejnego wersu piosenki.

– Cóż, nie ukrywam, że mieszkanie z Jiminem przyzwyczaiło mnie do tego, że ktoś ciągle kręci się w pobliżu – odpowiedziałem ostrożnie, nie chcąc źle odczytać jego intencji. Jeongguk dawał mi różne sygnały, czasem nawet sprzeczne, dlatego do takich zaczepek starałem się jeszcze podchodzić z dystansem.

– Yhymm – mruknął tylko, a w tym krótkim dźwięku dało się słyszeć lekkie rozczarowanie. Dlatego, trochę wbrew sobie i wszelkiej logice, zaraz chciałem uzupełnić moje poprzednie słowa, całkowicie psując ten dystans, który miałem tworzyć:

– Poza tym dobrze się z tobą czuję. Jimin tak często o tobie opowiadał, że odnoszę wrażenie, jakbym cię znał.

– O proszę. Znając Jimina, poznałeś mnie lepiej, niż ja znam siebie – uznał, choć wątpiłem, by to była prawda.

Słuchając przez tak długi czas Jimina, opisującego swoją bratnią duszę, a potem zderzając to z tym, co chłopak wrzucał do sieci, miałem wrażenie, że Park trochę idealizował tę osobę. Ale i tak ten osobnik, siedzący na kanapie, skradł moje serce. Może znaczny udział miała w tym jego uroda, bo pięknej buzi nie można mu było odmówić. Jednak to urocze zachowanie, z małym rozrabiaką pod skórą, budziło we mnie uczucia, których wydawało mi się, że nie mam.

– Pewnie tak. Mam wrażenie, jakbyś był moją drugą bratnią duszą – wyznałem, nadal nie odrywając się od mojego zajęcia, bo... chyba bałem się spojrzeć na młodszego, kiedy zebrało mi się na takie wyznania. A cisza za mną tylko bardziej przerażała!

– W sumie mógłbym mieć dwie bratnie dusze. Jednego przyjaciela... a drugiego... uko... też przyjaciela! – rzucił nagle, nieco spanikowany, a ja powoli odwróciłem się do niego, zostawiając swoją robotę.

Po co w to brniemy, Jeongguk? Naprawdę mógłbyś mnie polubić?

– Czyli nie czujesz, aby twoja relacja z Jiminem była inna niż przyjacielska? – zapytałem ostrożnie, bardzo dokładnie badając jego zachowanie.

Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, ale młodszy w końcu uciekł spojrzeniem na sufit.

Ciche westchnienie uleciało spomiędzy tych ślicznych, różowych warg.

– Nie – przyznał cicho. – Kocham go... ale jako moją bratnią duszę, najbliższego mi przyjaciela. Zawstydzają mnie niektóre nasze interakcje, ale to raczej wynika z mojej kilkuletniej wstrzemięźliwości co do randek... Poza tym nie czuję, żeby on też tak mnie postrzegał. Ostatnio to ja wychodzę z inicjatywą przytuleń, całusów i innych bliskich gestów...

Czyli miałem rację. Jeśli Jeongguk nie czuł tego, to Jimin też nie mógł. To było niemożliwe. Bratnie dusze odczuwały to samo względem swojej relacji. A skoro Jeon czuł, że to tylko przyjaźń... Czy los naprawdę dawał mi szansę zawalczenia o tego chłopaka?

Przepraszam Jimin.

– W takim razie powinniście chyba o tym porozmawiać.

– Powinniśmy... – przyznał mi cicho, nadal unikając mojego spojrzenia. – A skoro nie mam szans na prawdziwą miłość... Chyba czas pozostać tym visualem bez talentu. Hmm... A skoro tak... – Chłopak chyba próbował uciec od tego tematu, odkładając już moją statuetkę na półkę, po czym podszedł do mnie niespiesznie, z dość zaciętą miną. – Wydrukuj mi tekst Shinunoga E–wa.

Nie sprzeciwiłem się tej prośbie, po prostu wyszukując tekst i znajdując w sieci odpowiedni podkład. Drukarka wypluła po chwili potrzebny tekst, więc mu go podałem, razem ze słuchawkami.

– Znasz ćwiczenia na rozgrzanie gardła?

– Znam. Ale nie wolno ci słuchać – zastrzegł i wyjął z kieszeni swoje airpodsy, które wyciągnął w moją stronę. – Yoongi–PDnim mógłbyś? – poprosił, na co pokręciłem głową.

– Mam swoje, wygłuszające – wyjaśniłem, zakładając porządne, nauszne słuchawki, które skutecznie odcinały mnie od otoczenia. – Ćwicz, a gdy będziesz gotowy, szturchnij mnie – poleciłem, wracając już do ekranu.

Zacząłem ustawiać wszystko w programach tak, by dopasować to do jego barwy głosu, oraz aby nagrać ten zapewne przyjemny dźwięk. Raz na Instagramie wrzucił relację, w czasie której śpiewał, więc wiedziałem, że wcale nie jest u niego tak źle z wokalem. Miał potencjał i gdyby ćwiczył, naprawdę mógłby na tym zarobić.

Pogrążony w myślach, aż uniosłem spłoszony ramiona i machnąłem ręką, gdy nagle poczułem dmuchnięcie prosto w mój kark.

Co za mały diabeł.

Zniesmaczony takim zachowaniem odwróciłem się twarzą do niego, by posłać mu karcące spojrzenie.

– Ok, stań przy mikrofonie i do roboty. Podkład profesjonalny czy z linią melodyczną?

Jego śmiech z powodu tego dziwnego żartu, zaraz się urwał, gdy nad głową chłopaka pojawił się wielki znak zapytania.

– Chcę słyszeć tę piosenkę w słuchawkach. Z głosem oryginalnego wokalisty. Nie wiem, jak ten podkład się nazywa. SuperpiosenkaJeongguka.Mp3.

Zaśmiałem się na to, bo to był po prostu gotowy utwór, dlatego musiałem jeszcze chwilę poustawiać nagrania tak, by Jeongguk słyszał piosenkę, a dla mnie na ekranie wyświetlały się wszystkie informacje, pozwalające połączyć jego głos z melodią.

Wcisnąłem „play" i czekałem, aż chłopak zacznie śpiewać, nasuwając słuchawkę tylko na jedno ucho, jednak zamiast śpiewu, otrzymałem wątpliwości.

– Może... – zaczął, odchrząkując. – Najpierw zaśpiewam ją sam? A dopiero później... Przy tobie?

– Nie kombinuj, Jeon Jeongguk.

– To włącz od nowa, hyung – jęknął, ale w końcu grzecznie zaczął śpiewać, kiedy piosenka wróciła do początku, a on przymknął oczy.

Nie próbował jednak dodawać bezsłownych chórków robionych przez wokalistę, skupiając się tylko na słowach. Jego delikatny głos przyjemnie pieścił uszy, podczas gdy moje palce śmigały po klawiaturze i konsoli, aby wszystko wypadło jak najlepiej.

Zakończenie utworu równało się z tym, że młodszy zdjął już słuchawki i otworzył oczy, a ja zadowolony zapisałem tę pierwszą wersję, mogąc do niej wracać, by cieszyć się tym głosem chociażby do snu.

Ach, Yoongi, nie przeginaj, brzmisz jak jakiś chory stalker.

– Ok, moja pozycja visuala bez talentu jest już potwierdzona. Wystarczy – wymruczał, uciekając znowu na kanapę, która chyba stanowiła dla niego bezpieczną strefę w moim studiu. Najwyraźniej im dalej od mikrofonu, tym lepiej.

Oczywiście po drodze zgarnął znowu statuetkę, którą najwyraźniej polubił. Może w przyszłym roku dam mu ją po prostu jako prezent?

– Wracaj, wracaj. Jeszcze z dwa razy zaśpiewaj – zachęciłem go spokojny, bo miałem nadzieję, że przy kolejnym rozśpiewaniu, wyjdzie jeszcze lepiej.

– Ale po co, hyung? Pokazałem już swoje umiejętności – wymruczał, maltretując nagrodę w swoich rękach.

– Właśnie dlatego proszę cię o ponowne zaśpiewanie.

Jego westchnienie powiedziało mi, że wygrałem tę małą batalię, dlatego zadowolony zaczekałem, aż wróci do mojego biurka.

Sięgnął jeszcze po mój kubek z kawą i upił kilka łyków (w normalnych okolicznościach chyba bym pobił tego, kto ośmiela się ruszyć mój napój, no ale... pośredni pocałunek? Czy coś...).

– To samo?

– To samo.

Ponownie mogłem usłyszeć ten śliczny głos, przez który miękło moje serce. A w połączeniu z tym, co kocham najbardziej, czyli moją pracą, tworzyło to popołudnie idealną ran...

Nie, nie powinienem, naprawdę. Jimin i Jeongguk powinni najpierw porozmawiać. A ja powinienem mieć pewność, że między mną a Jeonem... może coś być.

Stop. Wróć na ziemię, Yoongi.

Tym razem Jeongguk założył tylko jedną słuchawkę, przez co słysząc samego siebie lepiej pracował głosem, dając mi tym samym jeszcze lepszy materiał. Nie chciałem go zamęczyć, dlatego poprosiłem o jeszcze jedną powtórkę i już wiedziałem, że to trzecie nagranie posłuży mi do zrobienia małego projektu. Dla niego.

– Co byś zrobił, gdyby Hybe zaproponowało ci zostanie trainee? – zapytałem, choć wiedziałem, że trochę już na to za późno. Rzadko kiedy przyjmowali tak „stare" osoby na trening, nawet jeśli miały potencjał. Ale w sumie może to lepiej? Miałby wtedy za mało wolnego czasu i zero życia prywatnego.

– Ejj, ja z tym tylko żartowałem. Mam za długą listę minusów bycia idolem, aby się o to starać. To nagranie ma zostać tylko u ciebie, hyung – zagroził, wskazując na mnie ostro palcem.

– Jak tam chcesz. Ale moim zdaniem nadawałbyś się. Chętnie współpracowałbym z tobą nad twoją własną płytą.

– Przyszedłem tutaj z myślą o spędzeniu z tobą miło czasu, a skończę na zostaniu trainee – stwierdził, śmiejąc się z absurdu tej sytuacji. No cóż, chyba nikt nie spodziewałby się takiego obrotu sytuacji.

Młodszy zdjął słuchawki, a ja zapisałem wszystkie pliki w odpowiednich folderach.

– To nie jest miłe spędzanie czasu? – zapytałem, znów na niego spoglądając z łagodnym uśmiechem. – Ja się świetnie bawię.

– To jest męczenie biednego Jeongguka. Wolałbym posłuchać, jak to hyung śpiewa – powiedział, biorąc sobie jedno z krzeseł, aby zająć miejsce obok mnie.

Uśmiechnąłem się kącikiem ust. Jeongguk był grzeczny, więc chyba mogłem pochwalić się moimi zdolnościami?

Przez chwilę zastanawiałem się, który z moich prywatnych projektów mu przytoczyć, ale ostatnio mruczący rap w Daechwita był dla mnie najlepszą rozrywką.

– Coś jeszcze? – zapytałem po tym krótkim, ale satysfakcjonującym fragmencie, patrząc na jego zszokowaną minę.

Co, myślałeś, że wymięknę?

– Tak, wyjdź za mnie – wypalił po japońsku, na co zaraz spalił buraka i odwrócił się szybko ode mnie, uderzając dłonią w czoło. A ja, nieco zakłopotany, podrapałem się za uchem.

Nie spodziewałem się aż takiej reakcji. Rozbawiła mnie jednak na tyle, abym po prostu wybuchnął radosnym śmiechem, kręcąc głową.

Absurd goni absurd. Co za dziwny dzień.

– Dobra, dobra, nie kombinuj. Jako mój mąż nadal nie miałbyś możliwości przychodzić do Hybe, oglądać bezkarnie laleczki – starałem się choć trochę obrócić to w żart, by nie iść w złe rejony rozmowy.

– To wcale nie było to. Nie umiesz japońskiego, hyung... – wymruczał, zerkając tylko na mnie. – Aleee jako twój mąż na pewno dałbym radę cię o to uprosić – dodał, posyłając mi zaraz rozbrajający uśmiech.

– Może i tak. A może nie. Nie wyobrażaj sobie za wiele. Pamiętaj o osobie, o której mi wspomniałeś w naszej rozmowie, o której nie pamiętam – wypaliłem, zamiast ugryźć się w język.

MIAŁEŚ ZAŁAGODZIĆ SYTUACJĘ, A NIE DOPROWADZIĆ DO... CZEGOŚ TAKIEGO!

– Dlaczego miałbym sobie nie wyobrażać? Tego nie możesz mi zabronić – odpowiedział, aż zbyt spokojnie, jak na ton rozmowy na jaki weszliśmy.

Moje serce zaczęło walić niespokojnie. Czy to pierwszy objaw zbliżającego się zawału?

– A dlaczego miałbyś to robić? Podobam ci się? – zapytałem wprost, nie potrafiąc chyba podejść do tematu ani trochę łagodnie.

Długa cisza, która nastała po tym pytaniu, i brak jakiejkolwiek mimiki Jeongguka, sprawiły że wewnętrznie prawie umarłem.

– Brak zaprzeczenia uznaję za odpowiedź twierdzącą – ostrzegłem, starając się wręcz wymusić na nim jakąkolwiek odpowiedź.

OSZALEJĘ PRZEZ TEGO DZIECIAKA.

– A co chciałbyś usłyszeć? Jeżeli to utrudni naszą relację, to mogę odpowiedzieć „nie" – powiedział cicho, wyraźnie spięty.

– Chciałbym usłyszeć prawdę. Ale jeśli mam usłyszeć twierdzenie, to chciałbym, abyś najpierw porozmawiał z Jiminem i wyjaśnił z nim swoją relację. Jest moim przyjacielem i nie mógłbym się z tobą umawiać, jeśli to by go raniło – wyjaśniłem, patrząc na niego nadal bardzo uważnie.

– Przecież sam powiedziałeś, że powodem dla którego Jimin chce być ze mną, jest nasza długa znajomość i pewność bliskiej relacji. Więc to przegrana sprawa.

– Ale to nie zmienia faktu, że powinieneś mu to uświadomić.

– Wiem...

Chłopak podniósł się z krzesła i nerwowym krokiem pokręcił się chwilę po studiu, ostatecznie zajmując miejsce na kanapie.

Śledziłem jego kroki, czując jednocześnie podekscytowanie i strach.

Chyba miałem moją odpowiedź. Moglibyśmy spróbować. Może coś między nami jest możliwe. Może...

– Pójdę już, hyung – powiedział Jeon, wzdychając ciężko. – Muszę to wszystko ułożyć sobie w głowie...

Dzieciak podniósł się z miejsca i wyjął z kieszeni maseczkę, którą zaraz zasłonił twarz, a potem założył czapkę, która miała go dodatkowo zamaskować. Miałem nadzieję, że potraktuje ją jako pamiątkę z tego dzisiejszego spotkania. I będzie pamiętał o tym miłym popołudniu za każdym razem, gdy będzie miał ją w dłoni.

Robię się za bardzo sentymentalny.

Podniosłem się z miejsca, aby odprowadzić chłopaka do ochrony, gdzie zdał swój identyfikator i złożył podpis w dokumentach potwierdzających opuszczenie budynku.

– Dziękuję, że mogliśmy spędzić razem czas.

– To ja powinienem za to podziękować, hyung – powiedział, wyraźnie smutny.

Najwidoczniej moimi słowami zepsułem cały ten wspólny czas, dlatego może lepiej, żeby jednak zapomniał o tym dniu...

– Mam nadzieję, że jeszcze mnie odwiedzisz.

Chłopak pokiwał głową i pożegnał się już ze mną, ruszając uliczką przy budynku.

Stałem jeszcze chwilę w drzwiach, patrząc za nim, pogrążony w myślach. Nie czułem, abym zrobił dobrze. Niepotrzebnie się mieszałem. A tym bardziej niepotrzebnie angażowałem.

To nie wróży nic dobrego. Stanie się coś złego, czuję to.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top