7 - Shinmiri
[3320 słów]
~~~~~~~~~~
Jimin:
Czułem potworne wyrzuty sumienia, że zostawiłem Jeongguka i Yoongiego samych w mieszkaniu. Może faktycznie mogłem ich zabrać ze sobą? Szybciej byśmy skończyli sprzątać, a co za tym szło – szybciej wrócili? Ale przecież Jeongguk był już trochę pijany, a proszenie Yoongiego o sprzątanie wprawiłoby mnie w jeszcze większe zakłopotanie. Dlatego postanowiłem dać z siebie wszystko, aby wrócić do nich i kontynuować przyjęcie.
Oby tylko Jeon nie kłamał i naprawdę nie miał nic przeciwko starszemu. Choć teraz, kiedy zna prawdę o zawodzie hyunga, jest większe prawdopodobieństwo, że spróbuje się wkupić w jego łaski. Jeonggukie, proszę, nie zawiedź mnie!
Na szczęście sytuacja w knajpie nie była aż tak tragiczna. Oprócz mnie i właścicieli były jeszcze Youngwoo i Eunbin, zajmujące się głównie zbieraniem wody oraz Minwoo, Taeoh i Myungseok, którzy pomagali przenosić rzeczy.
W niecałe dwie godziny doprowadziliśmy lokal do stanu użyteczności, a wezwana ekipa do naprawy rury uwijała się ze swoim zadaniem całkiem sprawnie. Państwo Lee nie zamierzali już dzisiaj otwierać knajpy, by wszystko porządnie wyschło, ale chcieli się odwdzięczyć porządnym obiad za całą pomoc, który przygotują w swoim domu. Musiałem jednak odmówić udania się z resztą załogi do nich, tłumacząc się przyjęciem, co spowodowało tylko dodatkowe przeprosiny, że nie mogłem spędzić czasu z bratnią duszą.
Na szczęście nie zatrzymywali mnie dłużej, życząc dobrej zabawy, więc wróciłem do mieszkania metrem, nieco się martwiąc o to, co zastane na miejscu.
Jeszcze przed drzwiami wejściowymi starałem się nasłuchiwać dźwięków ze środku, ale ani nie było pijackich śpiewów, ani puszczania piosenek New Jeans.
Może hyung już zdążył wyjść, mając dość? Albo Jeongguk zasnął przy stole od nadmiaru alkoholu? No, trudno, wchodzę.
Otworzyłem drzwi i od razu spojrzałem w stronę stołu. Chłopaki jedli grzecznie, rozmawiając wesoło. Yoongi chyba opowiadał coś o koszykówce, sugerując się jednym zdaniem, które usłyszałem.
– Hej, jestem już. Przepraszam.
Zdjąłem szybko buty i płaszcz, po czym skierowałem się do łazienki umyć ręce i w końcu dołączyłem do nich.
– I jak, Jimin, dało się coś odratować? – zapytał hyung, a ja pokrótce opowiedziałem im, co się wydarzyło w knajpie.
Z ich zachowania wynikało, że chyba się zakolegowali, więc byłem nieco spokojniejszy.
Może powinienem myśleć bardziej optymistycznie i nie martwić się na zapas? W końcu obaj są dorośli i potrafią się zachować. Prawda?
Uśmiechnąłem się radośnie, włączając do rozmowy o sporcie, jednak pół godziny później Yoongi spojrzał na zegarek i oznajmił, że musi już iść. I tyle było z naszego wspólnego przyjęcia...
Odprowadziliśmy starszego do drzwi, wymieniając jeszcze ostatnie uprzejmości, po czym pożegnaliśmy się i razem z Jeonem zabraliśmy za sprzątanie ze stołu.
Zerkałem na moją bratnią duszę, bo szeroki uśmiech na jego ustach nie dość, że był piękny, to jeszcze utwierdzał mnie w przekonaniu, że dobrze się bawił.
– Chyba spędziłeś miły wieczór z hyungiem – zauważyłem, kiedy ostatni pojemnik z niezjedzonymi resztkami wylądował w lodówce.
– Hmm? Hm? – Jeongguk najwyraźniej potrzebował wrócić na ziemię, nim odpowiedział. – Aaa... z Yoongim? Umm... Tak, tak. W sumie... tak.
– Przyznam, że mi ulżyło. Bałem się, że się nie dogadacie.
– Pijany JA by się z kimś nie dogadał? – zapytał ze śmiechem, a ten dźwięk był tak zaraźliwy, że sam się zaśmiałem, bez większego powodu.
– Cieszę się, że miałeś udane przyjęcie.
Jeongguk zaraz do mnie podszedł, by się przytulić i ucałować moje włosy. Z radością wtuliłem się w jego ramiona, absolutnie szczęśliwy.
– Dziękuję ci za to hyung.
– Drobiazg. Przepraszam, że nie mogłem z wami świętować cały wieczór.
– Nie szkodzi, hyung – wymruczał w moje włosy, niestety już mnie puszczając, by dokończyć sprzątanie.
Zapakowaliśmy do końca zmywarkę i poszliśmy się kolejno myć, by powoli zakończyć ten dzień.
Nawet nie wiedziałem, że czuję się aż tak zmęczony po szykowaniu przyjęcia i sprzątaniu knajpy, ale teraz, w miękkiej pościeli, poczułem jak moje mięśnie są spięte.
Starałem się ułożyć tak, by było mi jak najwygodniej, a pogrążony w moich myślach nawet nie zauważyłem, gdy Jeonggukie odłożył telefon i odwrócił się do mnie z uśmiechem.
– Gasimy i idziemy spać? – zapytał, nadal bardzo zadowolony.
– Hm? Jasne.
Odwróciłem się szybko, by zgasić swoją lampkę, a młodszy zaraz uczynił to samo.
Leżąc w tej ciemności nie spodziewałem się jednak jego rąk na mojej twarzy, dlatego nieco mnie zaskoczyło, gdy poczułem dotyk na policzku, a zaraz po tym chłopak złożył pocałunek na moim czole.
– O czym myślałeś, hyung?
– O niczym ważnym – przyznałem zgodnie z prawdą. W końcu wystarczy trochę odpocząć i moje ciało poczuje się lepiej. – Śpij Jeonggukie, musimy zacząć przygotowywać się na uczelnię.
– E tam... Jak mam być złodziejem to wiesz... – zaczął, wracając do swojego żartu z przyjęcia, za co dałem mu pstryczka w nos. A przynajmniej próbowałem, bo w tych ciemnościach chyba trafiłem w policzek.
Chłopak przytulił mnie rozbawiony, układając już do snu.
– Proszę skupić się na legalnych sposobach zarobku.
– Dobrze, dobrze hyung. Postaram się. Dobranoc.
– Dobranoc Jeonggukie.
Następnego dnia wstałem jak zwykle wcześnie, pozwalając młodszemu na słodkie lenistwo w pościeli. Zjadłem śniadanie, wypiłem kawę i zacząłem przeglądać strony internetowe na moim tablecie w poszukiwaniu nowych przyborów biurowych na nadchodzący semestr. Całkiem sprawnie mi to poszło, dlatego złożyłem zamówienie na dostawę wszystkiego już godzinę później. To jednak sprawiło, że nie bardzo miałem co robić.
A może...
Poszedłem po notes i długopis, po czym ponownie wróciłem do stołu, gdzie czekał tablet. Zacząłem przeglądać strony poświęcone New Jeans i notowałem sobie co ważniejsze rzeczy. Pisanie zawsze pomagało mi w utrwalaniu wiedzy, dlatego uznałem, że będzie to dobra metoda na przyswojenie tej o zespole.
Zdążyłem zapisać trzy strony, gdy usłyszałem z sypialni głośnie: „Hyuuuung????????".
Zamknąłem więc notatnik i zablokowałem urządzenie, by chłopak nie widział, czym się zajmuję.
Nie musi wiedzieć, jak się dla niego staram.
– Hej Jeonggukie – przywitałem się, choć zmartwiła mnie jego mina.
Źle się czuje? Przecież pił ten eliksir babci na kaca? Chociaż nie, to nie to uczucie. Jest... przerażony?!
– Hej. Potrzebuję numeru do Yoongiego. Możesz mi dać? – zapytał bardzo niepewnie, a mi mało serce nie stanęło.
– Coś się stało?
– Muszę z nim wyjaśnić... jedną sprawę.
Chyba jednak źle oceniłem wczorajszą sytuację. Czyżby jednak Jeonggukie, będąc pod wpływem alkoholu, chlapnął coś czego teraz żałuje?
– Och... powiedziałeś mu coś niemiłego? Lepiej umów się z nim na spotkanie – doradziłem, od razu sięgając po swój telefon. – Dam ci jego ID na Kakao, bo rzadko odbiera telefony, zwłaszcza w pracy i umów się z nim na rozmowę twarzą w twarz, by to wyjaśnić. Dobrze? – poprosiłem, mocno przejęty.
Coś ty mógł powiedzieć, że teraz wyglądasz na tak przerażonego? Obraził go? Narzucał się ze swoimi zainteresowaniami?
– Nie wiem, czy będę potrafił z nim o tym porozmawiać twarzą w twarz...
– Hyung nie uznaje innych przeprosin – od razu go uprzedziłem, szukając już na KakaoTalk odpowiedniej konwersacji. – Uważa, że wiadomości z tłumaczeniem się to zamiatanie pod dywan. Zapiszesz sobie?
Ciężkie westchnienie Jeongguka mogłem skomentować tylko niezadowolonym kręceniem głową.
– To bardziej skomplikowany człowiek niż myślałem. Chwila.
Chłopak cofnął się do sypialni po swój telefon, a kiedy wrócił, zapisał podyktowany numer, siadając zaraz obok mnie.
Jego wpatrywanie się w ekran, nie wróżyło mi nic dobrego. Szturchnąłem go lekko, by wybić z tego zawieszenia.
– Będzie dobrze – pocieszyłem go, wiedząc, że jeśli ktoś szczerze chce wyrazić skruchę i przyznać się do błędu, hyung był skłonny wiele puścić w niepamięć.
Mój soulmate próbował odpowiedzieć mi uśmiechem, ale wyglądał nieco blado.
– Nieeee, to może nie będę nic mówił. Może... jak przyjdzie następnym razem to pogadamy – zaczął się wykręcać, na co postanowiłem trochę nagiąć prawdę.
– Yoongi hyung za często tu nie przychodzi. Odkąd przestaliśmy razem mieszkać, to nie licząc poranka po wspólnej imprezie w klubie, na twoim przyjęciu był w tym mieszkaniu pierwszy raz.
To nie tak, że nie miał ku temu powodów, trzymaliśmy się blisko i chętnie spotykaliśmy, by pogadać, ale zwykle gdzieś na mieście, w pobliżu Hybe lub w jego mieszkaniu. Hyung dużo pracował, więc tak było dla niego najwygodniej, a ja nie miałem nic przeciwko.
Kolejne ciężkie westchnienie, po czym młodszy zaczął pisać.
Niecałą minutę później usłyszałem dwa razy sygnał przychodzącej wiadomości. Miałem więc nadzieję, że była to zgoda starszego na ich spotkanie.
– Dziękuję hyung – powiedział w końcu Jeonggukie, posyłając mi uśmiech.
Poczułem, jak spada mi kamień z serca.
Jest nadzieja. Dogadają się.
– Idę się odświeżyć – dodał, odkładając już telefon na stół i ruszył do łazienki.
Również podniosłem się z miejsca, by przygotować śniadanie dla mojej bratniej duszy, ale w międzyczasie musiałem zaspokoić moją ciekawość i napisałem do Yoongiego.
„Nic złego się nie stało. Domyślam się, o co mu może chodzić, ale wolę to usłyszeć od niego."
To nie brzmi aż tak niewinnie...
Nim Jeongguk wrócił z łazienki, na stole już czekało na niego kimchi i omlet ryżowy. Trochę koreańsko i trochę japońsko. Chociaż tyle umiem ugotować z jego „rodzinnych stron".
Chłopak zjawił się w końcu z mokrymi włosami i w szlafroku, od razu przytulając mnie w podzięce za przygotowanie posiłku.
– Dziękuję hyung – powiedział radośnie, dając mi jeszcze całusa w skroń. To jest tak przyjemne, że naprawdę chciałbym być jak najbliżej niego.
– Nie ma problemu – zapewniłem zadowolony, wtulając się w niego nieco. – Jedz, bo na pewno jesteś głodny.
– I to jak! – zadowolony zajął miejsce przy stole i zabrał się za jedzenie, uprzednio jak zawsze składając dłonie i mówiąc sobie: „Smacznego".
–Ty już jadłeś, hyung, prawda?
– Tak, wstałem dość wcześnie. Jakie plany na dzisiaj? Leniuchujesz?
– Hmmm... – zaczął się przez chwilę zastanawiać i posłał mi radosny uśmiech, szczerząc te śnieżnobiałe ząbki w moim kierunku. – W sumie chciałem pójść pobiegać. Chcesz się ze mną wybrać? No i... chciałem zapytać... kiedy mogę odebrać mój prezent.
Zmarszczyłem na moment brwi, nie wiedząc, o co mu właściwie chodzi. Zgodnie z naszymi rozmowami jako swój prezent uznał rzeczy, które mu kupiłem do naszego wspólnego mieszkania, a ja się o to za długo nie wykłócałem, bo miałem mało kasy na kolejne wydatki.
Zaraz jednak moje policzki zapłonęły czerwienią, gdy przypomniałem sobie, jaką głupotę rzuciłem w postaci „przewiązania się wstążką".
Czy to o to mu chodzi?!
– Ja... znaczy... nie było takiej wstążki w sklepie... – wymruczałem, uciekając wzrokiem w bok.
Ale na to miał najwyraźniej gotową odpowiedź, bo z jego szlafroka zaraz został wyciągnięty pasek, przez który śliski materiał odchylił się na boki, dając mi kolejny powód do zawstydzenia.
– Proszę. – Młodszy podał mi to z szerokim uśmiechem.
TAK SIĘ NIE ROBI.
Przez chwilę patrzyłem na pasek zatrwożony, jednak zaraz wpadło mi bardzo proste rozwiązanie i po prostu zawiązałem sobie materiał na głowie.
– Ta–dam!
Radosny śmiech utwierdził mnie w przekonaniu, że to było dobre posunięcie.
– Wyglądasz jak mistrz sztuk walk.
Jeongguk od razu wstał i przyjął jakąś pseudo pozycję taekwondo, czy innej dyscypliny, chyba przy tym zapominając, że właśnie go widzę w samych bokserkach.
SERCE MI PRZEZ CIEBIE WYSKOCZY, TY NIEGRZECZNY CHŁOPAKU!
Szybko zasłoniłem oczy, dając mu do zrozumienia, co zrobił. Jednak w mojej pamięci pozostanie obrazek tej wysportowanej sylwetki. Nawet jeśli nie był muskularny, to aktywność fizyczna, jakiej się z chęcią oddawał biegając, czy gimnastykując się w domu, stanowczo wpływała na niego korzystanie.
– Co? Aaa... Przepraszam, niechcący – mruknął, zawstydzony, chyba się już nieco zasłaniając. – Mogę rozpakować mój prezent?
Rozsunąłem palce, żeby na niego spojrzeć i powoli pokiwałem głową, podnosząc się z miejsca.
Serce biło mi szybciej, gdy przybliżył się, trzymając jedną dłonią swój szlafrok, a drugą rozplątał prosty supeł na moich włosach. Myślałem, że na tym się skończy, jednak chłopak pochylił się nieco, by zostawić całusa na moim rozgrzanym policzku.
– Najpiękniejszy prezent urodzinowy – powiedział cicho, a jego twarz również nabrała rumieńców.
– Prezent na całe życie – szepnąłem, pokonując te dzielące nas pół kroku, by móc go przytulić.
Jesteś moją najbezpieczniejszą i najlepszą opcją, Jeonggukie. I dlatego będę cię kochał. Już zawsze.
Jeongguk:
Tak jak się tego spodziewałem – obudziłem się z ogromnymi wyrzutami sumienia. Bo jak mogłem wczoraj aż tak się wygłupić? Do tego przy Yoongim!
Nie sądziłem, że to wszystko tak się potoczy. To miał być spokojny wieczór, spędzony głównie z moją bratnią duszą. Jego przyjaciel miał być dla mnie... takim dodatkiem. Po prostu zwykłym gościem. Zwłaszcza że nie miałem z nim zbytnio do czynienia. Bo ten jeden raz, w czasie podrzucenia nas z lotniska do mieszkania, tak samo jak spotkanie pod klubem, oraz jego przyjście tuż po imprezie, nie sprawiły, że stałem się dla niego na tyle bliski, abym spędzał z nim całe moje drugie dwudzieste urodziny.
I może gdybym miał z nim nieco inną relację, trochę inaczej bym to traktował. Zapewne tak jak i on. A teraz, po tych wszystkich głupotach, Yoongi miał mnie zapewne za świra i dziwnego dzieciaka. Jednak skoro przyjaźnił się z Jiminem, musiałem to z nim wyjaśnić i wręcz błagać, aby mu nic nie mówił. Bo na taką rozmowę... nie byłem jeszcze gotowy. Zresztą, nadal mieliśmy czas, aby poznać lepiej naszą relację. I na trzeźwo nadal liczyłem, że wybiję sobie z głowy Yoongiego.
Na moje nieszczęście Jimin uznał, że jego przyjaciel nie przyjmie moich przeprosin przez telefon i muszę się z nim spotkać osobiście. I zapewne nie zdawał sobie sprawy z tego co to oznacza! Bo ja tu próbuję go unikać i o nim zapomnieć, a moja bratnia dusza nakłania mnie do spotykania z nim. Do tego aby poruszyć temat właśnie naszej relacji!
Na szczęście wystarczyło zwykłe:
"Cześć, Yoongi–ssi, tu Jeongguk. Możemy się spotkać i pogadać?"
Abym zaraz otrzymał:
"Dzisiaj o 18. Wyślę ci adres"
A tuż po tym obiecany adres.
Yoongi był konkretny i najwyraźniej chciał to szybko załatwić, aby mieć mnie z głowy, bo zakładałem, że otrzymam jakąś datę miesiąc wprzód, patrząc na jego profesję. Ale... może akurat miał chwilę wolnego i był gotowy poświęcić ją „tej głupiej bratniej duszy jego przyjaciela".
Jiminnie był w stanie pomóc mi tylko ze śniadaniem, samemu zaraz się zbierając do pracy. I może gdyby ze mną został, nie wpadłbym na tak głupi pomysł jak wyszukiwanie kolejnego outfitu, który będzie idealny na spotkanie z Yoongim. Ciągle powtarzałem sobie: „Po co to robisz Jeongguk? Nawet nie zwróci na ciebie uwagi". A jednak moje myśli nie były w stanie powstrzymać mnie przed kolejnymi trzema godzinami przed lustrem. Trzema, głównie dlatego, że fryzura, którą znalazłem na „seksownego koreańskiego idola", wraz z makijażem o podobnym tytule, wymagała trochę starań. Oczywiście metodą prób i błędów. Wieluuuu prób i wieluuu błędów.
Na szczęście te długie godziny moich starań, trochę się opłaciły, prezentując mi idealnie przedzielone włosy, do tego na boku głowy, czego zazwyczaj nie robiłem. Postarałem się o dość schludne i eleganckie ułożenie, jakbym wybierał się na rozdanie koreańskich nagród. Choć jedyna, którą bym w tej chwili otrzymał, byłaby za największego pechowca roku.
Yaay, daesang głupoty byłby mój!
Ubranie wybierałem tak samo długo, decydując się na normalne spodnie i koszulkę, choć dobierając do tego czarną, nieco mieniącą się brokatem bomberkę. Dzisiaj i tak nie byłem zadowolony z końcowego efektu, bo wszystko mnie dołowało, przypominając o wczorajszym wieczorze.
„Moje serce upatrzyło sobie głupio inną osobę"????
„Więc na trzeźwo też chciałbyś mnie pocałować?"??
„Chciałem trochę ochłonąć, a hyung mi to uniemożliwia"??
Taaak, mogłem mu jeszcze wykrzyczeć: „Kocham cię i chcę zostać twoim mężem". Co za cringe...
Do kawiarni, w której się umówiliśmy, tym razem dojechałem metrem, odpuszczając sobie rower ze względu na moje starania przy dzisiejszym ubiorze i fryzurze. Chyba dopóki nie zmienię do niego swojego nastawienia, nadal przed każdym takim spotkaniem będę spędzał godziny przed lustrem, aby nie zauważył choćby jednej niedoskonałości.
Specjalnie przyszedłem tam jakoś piętnaście minut wcześniej, aby wypić na spokojnie herbatę, a potem drugą, próbując się uspokoić, powtarzając mój prosty plan w głowie.
Wytłumaczyć, zaprzeczyć, pożegnać się i wrócić do domu.
Choć gdy moje oczy w końcu natrafiły na jego sylwetkę, przekraczającą właśnie próg kawiarni, na moment o wszystkim zapomniałem. I już nawet nie chodziło o te spodnie z dziurami, w które wpuścił białą koszulkę, zarzucając na to beżową, nieco prześwitującą koszulę, która wraz z długim, czarnym wisiorkiem na szyi i tymi bujnymi, czarnymi włosami, tworzyła idealną kompozycję, łatwo wpływając na moje biedne, zakochane serce.
Yoongi szybko mnie zauważył, zaczynając kierować się w moją stronę. Wyglądał na obojętnego i znudzonego, więc tym bardziej zaczynałem żałować męczenia go o to spotkanie.
On mnie przecież nienawidzi po wczorajszej nocy...
Chłopak zaraz dotarł do mojego stolika, więc szybko spuściłem wzrok na moje dłonie, trzymające filiżankę z herbatą i ukłoniłem mu się nieco, okazując szacunek, jak to starszemu koledze. Yoongi przyniósł swój własny napój, którym była czarna kawa w plastikowym, przezroczystym kubku, a z opowiadań Jimina wiedziałem, że to zapewne jego ulubiona Americano.
I nie musiałem się do niego odzywać choćby słowem, bo starszy sam zaczął ze mną rozmowę:
– Co tam?
Weź głęboki oddech – sam siebie poinstruowałem w myślach, wciągając powoli powietrze, uspokajając się. A wpatrywanie w filiżankę z herbatą pomagało.
– Cześć, Yoongi–ssi. – Znów wróciłem do tego mocno formalnego zwrotu, bo nie sądziłem, abyśmy byli ze sobą na tyle blisko, abym mu „hyungował". Nawet jeżeli wczoraj to robiłem. – Chciałem to załatwić przez SMS–y, bo to nic AŻ TAK poważnego. Ale Jiminnie mi to odradził. Przepraszam, że zawracam ci głowę – zacząłem, patrząc to na stół, to na okno, to na filiżankę, to na moją rękę... Wszędzie, byle nie na niego. Choć kątem oka widziałem, że on akurat nie ma z tym problemu, wpatrując się we mnie.
– W porządku, ale nadal nie wiem, co takiego zrobiłeś, że chcesz przepraszać – stwierdził, na szczęście brzmiąc łagodnie.
– No w sumie nagadałem ci wczoraj głupot. O Jiminie iii... tej drugiej osobie – wymruczałem, nie potrafiąc powiedzieć tego wprost, bo przecież CHODZILO W TYM O NIEGO.
– Jeongguk, konkrety. – Yoongi jak zwykle nie miał ochoty wysłuchiwać owijania w bawełnę. Ale inaczej nie umiałem!
– Wiesz o czym mówię. Po prostu... Zapomnij o tym, gdybym mógł cię o to prosić – ująłem to najdelikatniej jak potrafiłem, w końcu ośmielając się podnieść na niego mój błagalny wzrok, natrafiając na ten jego, nadal tak samo obojętny.
Chłopak wywrócił na to oczami, co znów sprawiło, że wlepiłem spojrzenie w swoje dłonie.
– To wasza sprawa, czy macie zamiar być razem czy nie. Nic mi do tego.
No tak, to przecież prawda. Więc dlaczego ja... Więc dlaczego chciałbym usłyszeć od ciebie coś innego?
Mimowolnie posmutniałem, zaciskając na chwilę wargi, powstrzymując się przed wypowiedzeniem tej głupoty na głos.
– Dziękuję – wymruczałem w końcu. – I... Tamte drugie głupoty, które mówiłem... też o nich zapomnij jeśli możesz, Yoongi–ssi – poprosiłem, tym razem mając na myśli te moje nieudolne i żenujące próby flirtu i oznajmienia mu, że mi się podoba. – Alkohol źle wpłynął na mój głupi język – podsumowałem.
– Spoko, wszystko usuwam z pamięci. To tyle chciałeś?
– W sumie to tak... – odpowiedziałem niepewnie, spodziewając się, że zaraz wstanie i sobie stąd pójdzie. A nasze jedyne rozmowy w przyszłości ograniczą się do tych przy Jiminie, kiedy Yoongi przyjdzie go odwiedzić. I przecież tak byłoby najlepiej.
Jednak po jego krótkim: „Ok", i wzięciu łyka swojej kawy, nie spodziewałem się kolejnego, nieco dziwnego pytania:
– Masz potem randkę z Jiminem?
Z Jiminem? Randkę?
Aż podniosłem na niego wzrok.
– Niee, dlaczego? – Zmarszczyłem nieco brwi, nie rozumiejąc co ma na myśli. Może o czymś nie wiem? Może moja bratnia dusza coś dzisiaj zaplanowała?
Jednak kompletnie nie spodziewałem się jego kolejnych słów:
– Bo wyglądasz jak milion dolców.
Co??????
Ale...
Ale że co????
Czy właśnie moje wielogodzinne starania zostały przez niego zauważone?! I do tego skomplementowane?! Czy to jakaś alternatywna rzeczywistość?!
Albo może po prostu uznał, że wystroiłem się jak jakiś głupek...
Znów wziąłem spokojny oddech, licząc że tego nie zauważy i początkowo starałem się jakoś wytłumaczyć:
– Naprawdę? Ja tak... zawsze... – palnąłem, choć to nie była prawda. Dlatego wolałem obrócić to w nieśmieszny żart: – Nie no, żartuję. Specjalnie się tak dla ciebie wystroiłem, żebyś szepnął o mnie Bangowi – wymyśliłem idealny powód, może nie w moim stylu, ale liczyłem, że choć trochę w to uwierzy. No, przynajmniej pierwsza część tego stwierdzenia była prawdziwa. Bo to dla niego chciałem wyglądać jak te „milion dolarów".
Yoongi zaśmiał się krótko, co uznałem za mój niewielki sukces, odczuwając ogromną ulgę, że tego nie drążył.
– Dobra, nieważne. Kończy mi się przerwa, muszę wrócić do pracy – oznajmił.
A więc to już? Nasza ostatnia rozmowa twarzą w twarz tak szybko się zakończy?
Byłem tym mocno rozczarowany, choć musiałem się z tym pogodzić.
– No tak... To jeszcze raz dziękuję, że znalazłeś dla mnie chwilę, Yoongi–ssi. – Znów się lekko ukłoniłem, czekając aż chłopak wstanie i zostawi mnie tu samego, gdzie zamierzałem posiedzieć jeszcze dwie godziny, jak nie dłużej, nie mając ochoty się stąd ruszać po tym wszystkim.
Bo najwyraźniej nie było dla nas nadziei?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top