6 - Akushu

No cóż, dzieje się :)))

Ale don't worry, wszystko w swoim czasie :D

[4888 słów]

~~~~~~~~~~~


Jimin:

Powrót do codzienności w postaci pracy, był trochę dziwny. Niby nic takiego, praca w małej, rodzinnej knajpie, gdzie robiłem zarówno za kelnera, kucharza, jak i sprzątacza, nie męczyła aż tak bardzo, zwłaszcza, gdy podchodziło się z dystansem do pojawiających się tam gości. Jednak czas, który tam spędzałem był czasem bez mojej bratniej duszy, a to już nie było zbyt przyjemne...

Zaproponowane przyjęcie urodzinowe było z mojej strony trochę formą przeprosin. Zależało mi, by młodszy szybko odnalazł się w nowym miejscu, miał znajomych i mógł inaczej spędzać czas, niż tylko ze mną, no ale... ja sam nie byłem duszą towarzystwa.

Zaproszenie znajomych z pracy czy uczelni wydawało mi się trochę nietaktowne względem młodszego, a znowuż Yoongi... Musiałem wyjaśnić to nieporozumienie między nimi. Dlatego, gdy Jeonggukie zaprzeczył niechęci do niego, zaprosiłem mojego przyjaciela na to małe przyjęcie, licząc na to, że stworzymy małą paczkę, która będzie się trzymać razem.

– Studio! Jimin przecież mi wspominał. I... rozmawialiście o tym tydzień temu. Czy ty... Czy ty... pracujesz w Hybe, Yoongi–ssi?!

Na moment się zatrzymałem, słysząc w łazience podniesiony głos Jeongguka. Przyznaję się bez bicia – kompletnie nie połączyłem wątków. Nie wiem, co w mojej głowie zaszło, że te dwie kulki się nie styknęły? Jeongguk – kocha zespół z Hybe. Yoongi – pracuje w Hybe. Jeongguk – kocha zespół New Jeans. Yoongi – produkuje piosenki dla New Jeans.

MÓZGU, DLACZEGO SIĘ ZLAGOWAŁEŚ?! Przecież już dawno mogłem o tym wspomnieć Jeonowi!

Chociaż z drugiej strony, może tak było lepiej? Widziałem już, jaką miłością ten chłopak darzy swoje idolki, więc co jeśli zacznie męczyć Yoongiego o jakieś sprawy związane z tym zespołem? Nie chciałem, by hyung się o to denerwował. Ale teraz było już za późno.

Nasz producent najwyraźniej zrobił mu świetny prezent, chyba pamiętając z rozmów ze mną, że Jeonggukie lubi k–pop. Może nawet wspomniałem mu o tym konkretnym zespole?

Ej, chwila, czyli on też wiedział, że mógłby tym zachęcić do siebie Jeongguka? Czy jednak wolał to trzymać w tajemnicy? Nic już nie rozumiem...

Wyszedłem z łazienki w momencie, gdy Yoongi stawiał na blacie czteropak soju i zabrał się za otwarcie jednej z puszek.

– Ta. Jeśli masz ich album to znajdziesz mnie w sekcji „producenci piosenek" – stwierdził, tak obojętnym tonem, jakby mówił jaka pogoda jest za oknem.

– Przepraszam Jeonggukie. Nie zajarzyłem na początku, że to wszystko się łączy – powiedziałem od razu, nie chcąc, by miał mi za złe przemilczenie tej kwestii. – Hyung jest producentem masy piosenek i szczerze nigdy nie pamiętam, dla kogo je tworzy – przyznałem się do błędu.

Kiedy mieszkałem ze starszym, czasem włączał mi jakąś piosenkę, która dopiero miała trafić na rynek, a czasem, gdy słuchałem losowych utworów na Youtube czy Spotify, mówił, że to jego robota. Byłem z niego dumny i podobało mi się to, co wychodziło spod tych zdolnych rąk, ale nadal nie przywiązywałem do tego dużej wagi. Tych piosenek było po prostu za dużo...

– Żartujesz? Mam wszystkie wersje! A nie tylko „album"! – zawołał podekscytowany Jeongguk, prawie skacząc w miejscu ze swoim prezentem.

Przysunąłem się bliżej, by zobaczyć, co starszy mu podarował i uśmiechnąłem się, podziwiając jego pomysłowość.

– Nie masz za co przepraszać, hyung – uspokoiła mnie moja bratnia dusza. – Przecież nie mieliście obowiązku mi o tym mówić... Dziękuję, Yoongi–ssi – dodał, kłaniając się naszemu hyungowi na pełne dziewięćdziesiąt stopni, po czym znów przytulił ten album ze zdjęciami.

Chyba nigdy nie przebiję takiego prezentu...

Ruszyłem do lodówki, by wyjąć tort, który rano kupiłem w pobliskiej kawiarni w kształcie pyszczka królika, oczywiście z truskawkami. A Jeongguk zaczął coś szeptać szybko po japońsku, uciekając do naszej sypialni, by postawić pewnie swoją zdobycz na honorowym miejscu (biurku lub stoliku nocnym), po czym wrócił w podskokach, łapiąc za kolejne piwo.

– Jimin–san, piwo czy od razu soju? Musimy wznieść toast – zapytał, podczas gdy wkładałem świeczki w uroczy malunek tak, by go nie zniszczyć.

– Na razie, według tradycji piosenka, życzenie, zdmuchnij świeczki i będziemy pić za twoje zdrowie – powiedziałem spokojnie, choć już wiedziałem, że nie zamierzam sięgać po nic mocniejszego niż piwo.

Póki co tylko Yoongi zajął się soju, siedząc grzecznie przy stole.

Ledwo przyniosłem tort do tej dwójki, a nasz hyung wstał i zaczął zawodzić urodzinową piosenkę. Umówmy się – był wybitnym producentem i fantastycznie rapował, ale śpiew... Dobrze, że się tym nie przejmował, bo to zawsze było najzabawniejsze.

Oczywiście dołączyłem do tego, nie mogąc sobie odpuścić dręczenia solenizanta tym niezręcznym momentem, gdy nikt nie wie, co robić, kiedy inni śpiewają mu „sto lat".

Nie trwało to jednak długo, by Jeonggukie mógł złożyć rączki, pomyśleć życzenie i zdmuchnąć te dwie świeczki. Całą trójką zaklaskaliśmy, chyba naprawdę ciesząc się tą małą uroczystością.

– Dziękuję Jiminnie hyung za tę imprezę. A tobie Yoongi–ssi za przyjście – powiedział mój soulmate, podając mi od razu soju.

No nieeeeee...

– Toast! Za naszą trójkę! Abyśmy zdrowo i spokojnie dotrwali do kolejnych moich urodzin!

– Czy spokojnie, to nie wiem – skomentował rozbawiony Yoongi.

– Ale w zdrowiu na pewno – powiedziałem, prosząc o to niebiosa, po czym wypiłem dwa łyki tego mocniejszego alkoholu i zabrałem się za krojenie tortu, wręczając każdemu kawałek.

Najmłodszy z nas z wesołym uśmiechem popijał piwo, jednak odstawił je na rzecz kawałka urodzinowego ciasta.

– Mmm, dobry, taki nie za słodki – skomentował, trzymając chwilę dłużej łyżeczkę w ustach.

– Te owoce przełamują trochę smak. Dodają kwaśności – zauważyłem, mając na myśli znajdujące się w środku wiśnie na warstwie biszkoptu.

– I ciasto takie nie za suche. – Yoongi pokiwał głową, ale wyraźnie potrzebował przepić to soju.

Przez chwilę jedliśmy swoje kawałki, jednak chyba obaj z hyungiem czuliśmy, że czeka nas nieunikniony temat.

– A więc – odezwał się w końcu Jeongguk. – Jak do tego doszło i co trzeba zrobić, żeby pracować z New Jeans, Yoongi–ssi?

Starszy prychnął na to pytanie, udając urażonego.

– Ej, nie obrażaj mnie. To je powinieneś zapytać, co trzeba zrobić, by ze mną pracować.

– Hyung jest dość ważnym producentem w tym kraju. Tworzył dla różnych zespołów, które odniosły sukces w Hybe – wyjaśniłem. Zdawałem sobie sprawę, że bez takich osób jak hyung, dużo zespołów za daleko by nie zajechało. A jednak zostawali w cieniu gwiazd, występujących na scenie i zbierających większość oklasków.

– Gościnnie piszę też dla innych wytwórni – uzupełnił starszy, wzruszając ramionami, jakby to nie było nic wielkiego. – Laleczki to świeży projekt, zobaczymy czy oczarują ludzi wystarczająco.

Jeongguk był tym wyraźnie zachwycony, a jego oczy aż błyszczały na wspomnienie o New Jeans.

– Potrzebowaliśmy w k–popie takiego świeżego powiewu, więc dziękujemy ci za to. Ale... trochę tak... W sumie czuję, jakby to był tylko sen. Bo jakie jest prawdopodobieństwo trafienia na PRODUCENTA moich ulubionych dziewczyn? – zapytał retorycznie, rozkładając ręce w nieco dramatycznym geście. – Jeden na milion? Albo nawet miliard? Zresztą. – Machnął zaraz ręką, a w tych ruchach dało się wyczuć, że tak leciutko jest już podchmielony. Ile on zdążył wypić, gdy szykowałem jedzenie? – Yoongi–ssi, ile trzeba ci zapłacić za oprowadzenie po Hybe? Nawet nie musisz mnie do nich zabierać, broń boże, przecież padłbym tam na zawał... Po prostu... do środka – zapytał podstępnie, z ładnym uśmiechem, na co obaj z Yoongim od razu pokazaliśmy rękami znak X.

– Nie ma mowy. Do środka wchodzą tylko pracownicy – odparł spokojnie hyung, wracając zaraz po tym do swojego soju.

– Nie rób hyungowi kłopotów, Jeonggukie – poprosiłem, również opuszczając ręce.

– Jeszcze tego brakuje, by mi Bang suszył łeb za wprowadzanie postronnych.

Dramatyczne westchnięcie młodszego nieco mnie uspokoiło, bo chyba nie zamierzał robić problemów.

– Jeszcze się tam dostanę – wymruczał. Albo zamierzał. – Hmmm... w sumie... mogę zrezygnować z mojego planu A i B na życie i stworzyć C – zaczął gadać, chyba bardziej do siebie, niż do nas, popijając znów piwo. – Bo wiadomo, że firmy ojca nie przejmę, to nawet nie wchodzi w grę. A otworzenie własnej działalności z planu A można połączyć z planem C – uznał z cwaniackim uśmiechem, dotykając palcem głowy, jakby wpadł właśnie na genialny pomysł. Co ten szalony dzieciak kombinuje? – Ale wszystko w swoim czasie, muszę to rozplanować – zakończył, opróżniając niemal resztę trunku ze swojej puszki. – Umm... Za mój plan C! – rzucił, wyciągając radośnie w naszą stronę tę prawie pustą puszkę, czekając chyba, aż stukniemy z nim nasze.

– Ty wiesz, o czym on gada? – zapytał Yoongi, zerkając na mnie trochę niepewnie, a trochę z rozbawieniem.

Wzruszyłem tylko ramionami, zabierając się za jedzenie, bo jednak ciasto nie powinno być jedynym towarzyszem alkoholu.

– A kto go tam wie. Dopóki nie spróbuje włamać się do Hybe, nie zamierzam się tym martwić.

– Ok. – Jeon pokiwał głową, chyba widząc, że nie pójdziemy za tym jego szalonym planem i sam stuknął butelką soju o swoją puszkę, by dopić je w końcu. – Ooo, to też jest opcja, hyung. Zawsze mogę dołożyć plan D, jak poprzednie nie wypalą. I zostanę złodziejem.

Oj Jeonggukie...



Yoongi:

Przyznam, że nie spodziewałem się zaproszenia na jakieś przyjęcie. Wydawało mi się, że jeśli Jimin coś zorganizuje dla Jeongguka, to raczej spędzą taki czas sam na sam. Ale może mieli już dosyć po tygodniu tylko swojego towarzystwa?

Nie, nie mogę tak myśleć...

Mój przyjaciel nie zostawił mi za wiele czasu na przygotowanie prezentu, dlatego musiałem nieco improwizować. Znałem doskonale Instagram Jeongguka, więc wiedziałem, że lubi New Jeans, ale też ma już ich album. Zresztą, to byłoby nieco oklepane. Merch tak samo. Pomysł wpadł mi do głowy, gdy spotkałem dziewczyny na korytarzu, idące na swój trening. Poszedłem po polaroid i wręczyłem go im, prosząc o małą przysługę dla bratniej duszy przyjaciela. Ucieszyły się z tego i chichotały, szczęśliwe, że mają fana. A ja mogłem być spokojny o to, że mam już prezent. Wystarczyło tylko kupić album w drodze do domu, poskładać wszystkie zdjęcia i gotowe. A efekt, jaki wywołały, niemal roztopił moje serce. Radość tego dzieciaka była wręcz zaraźliwa. Starałem się jednak jak mogłem, by zachować spokój i chyba nie zdradzałem się za bardzo z moimi uczuciami.

Było całkiem przyjemnie w tym naszym małym gronie. Piliśmy, jedliśmy, gadaliśmy. Opowiadałem trochę Jeonggukowi o tym, jak wygląda moja praca, oczywiście nie zdradzając żadnych tajemnic służbowych. Jednak nasze radosne świętowanie przerwał telefon Jimina.

Zaskoczony chłopak odebrał połączenie od swojego szefa, obawiając się, że mógł się z nim źle dogadać i miał przyjść dzisiaj do pracy. Jednak okazało się, że sytuacja była dużo gorsza. Jedna z rur w budynku pękła i zaczęło zalewać im magazyn z żywnością oraz salę, w której jedli klienci, dlatego potrzebowali pomocy przy sprzątaniu. Prosili o dobrowolną pomoc wszystkich pracowników, a Jimin miał miękkie serce i było widać, że nie wie co ma robić. W końcu z jednej strony chciał biec pomagać, a z drugiej trwało przyjęcie, które zorganizował dla swojej bratniej duszy.

– Pójdziemy z tobą, szybciej posprzątamy i wrócimy – zaproponowałem, chcąc już wstać, ale mój były współlokator powstrzymał mnie.

– To na pewno nic aż tak strasznego. Bawcie się dobrze, a ja niedługo wrócę. Przepraszam cię, Jeonggukie, nie chciałem, by tak wyszło. Nie pogniewasz się? Wrócę pewnie za jakieś dwie, maksymalnie trzy godzinki.

I tak zostałem sam na sam. Z chłopakiem, przez którego moje serce biło stanowczo za szybko.

Czy to jest jakiś głupi żart od losu?

– To ile już masz tych lat? – zapytałem, siląc się na pełne wyluzowanie, które albo dobrze mi wychodziło, albo młodszy był już zbyt pijany, by wyczuć moje małe skrępowanie. Oczywiście doskonale znałem odpowiedź, ale jakoś z mojej głowy uleciały wszystkie mądrzejsze pytania.

– Hmm no w sumie... W końcu jestem pełnoletni. Znaczy... W moim kraju. Bo tutaj już od roku. Także czas zacząć szaleć – stwierdził trochę na około, sięgając już nie po piwo, a soju, jakby na potwierdzenie swoich słów.

– No, to prawda. Chociaż... chyba aż tak nie poszalejesz? W końcu wygląda na to, że relacja twoja i Jimina nie jest tylko przyjacielska?

YOONGI, STĄPASZ PO CIENKIM LODZIE. Po co go w ogóle pytasz? Mało ci jeszcze dowodów, że dobrze im razem? Chcesz jeszcze bardziej cierpieć? Czy po prostu jesteś pieprzonym masochistą?

– W sumie nie takie szaleństwo miałem na myśli... – zaczął Jeongguk, wyraźnie skrępowany moim pytaniem.

I PO CO CI TO BYŁO?! Jimin wróci za kilka godzin, a ty w dwie sekundy zrobiłeś stypę.

– Poza tym... – Chłopak westchnął ciężko i oparł łokcie o stół, by następnie podeprzeć dłońmi podbródek, uciekając nieco wzrokiem ode mnie na jedzenie. – Ale... obiecujesz zachować to dla siebie? – zapytał w końcu, zerkając na mnie niepewnie.

OHO. Co tu się...?!

– Obiecuję – zapewniłem powoli i spokojnie, by nie okazać mojej ciekawości na te nietypowe słowa.

– Sprawa jest nieco skomplikowana. Nie mówiłem o tym jeszcze nikomu. Znaczy mamie wspomniałem, ale tylko trochę. No i... w sumie na Twitterze pisałem. Ale nieważne – powiedział, machając rękami, jakby chciał fizycznie odgonić tę myśl. – Jimin... wyznał mi miłość. Wtedy na imprezie. Był pijany i tego nie pamięta. A ja... nie byłem aż tak pijany, ale... nie umiałem mu na to od razu odpowiedzieć... A przecież powinienem! To moja bratnia dusza! Czuję się przy nim najlepiej. I mam pewność, że moje życie z nim będzie spokojne, ułożone i pełne wszystkiego, czego obaj potrzebujemy. A jednak... Ja... Moje serce... Moje serce upatrzyło sobie głupio inną osobę. Ta osoba pewnie nawet mnie nie lubi, ale ja... Nie mogę przestać o niej myśleć. Ugh.

Jeongguk kilka razy uderzył się lekko otwartą dłonią w czoło, najwyraźniej próbując ukarać własne myśli za tak niepasującą mu prawdę.

– Psuję wszystko. Mamy już ułożone życie. To nie powinno tak wyglądać. Ale... Może mi z czasem przejdzie. Przecież... tak czasami bywa... Zresztą, nikt poza Jiminem nie byłby w stanie mnie pokochać. Zwłaszcza ta osoba. I ćś, ćś, ćś, nie chcę słyszeć: „Ale jesteś przystojny, bla bla bla". Wygląd to nic. Jesteśmy dwoma różnymi charakterami. Nigdy byśmy się nie dogadali. Więc lepiej się przyzwyczaić i to ignorować. Albo spróbować się odkochać – zakończył ten swój wywód, wzruszając ramionami, i złapał znów za soju, które popijał dość zachłannie.

Zrobiło mi się smutno. I za siebie i za Jimina. Czy to nie było tak, że jeśli jedna bratnia dusza zakochuje się w drugiej, to ta druga na pewno musi poczuć to samo?

Patrząc, jak młodszy pije, przypomniałem sobie o pewnej rozmowie, którą odbyłem z Jiminem chyba ponad rok temu. Siedzieliśmy wtedy na kanapie, oglądając jakiś serial, gdy z niewiadomych przyczyn zaczęliśmy rozmowę o bratnich duszach. Mój przyjaciel stwierdził wtedy, że umawianie się z bratnią duszą to taka bezpieczna opcja. Bo wiesz, że jesteś dla niej naprawdę ważny, gwarantuje ci to wasza więź. Dlaczego więc ma szukać kogoś innego, skoro ma już Jeongguka? Gdy tak o tym myślałem, coraz więcej słów Jimina wskazywało na to, że on tak nie do końca myślał o nich w kontekście romantycznym. Potencjalny wiązek z Jeonggukiem stanowił dla niego coś oczywistego, ale... no chyba nie do końca tak to powinno wyglądać? A tu nagle wyznał mu miłość? A Jeongguk to odrzuca? Co się tu dzieje? A jeśli oni obaj władowali się w taki bezpieczny układ tylko dlatego, że obaj byli zbyt bojaźliwi, by wziąć byka za rogi? Jednak co to zmienia w mojej sytuacji? Przecież nadal w tym równaniu nie ma miejsca dla mnie. Jeon sam powiedział, że kogoś kocha. A skoro tak...

– Pierdolety – rzuciłem w końcu, biorąc puszkę z piwem, bo młodszy wypił już moje soju. – Bratnia dusza nie jest równoznaczna z partnerem na całe życie. To osoba, która najlepiej cię zrozumie, a nie taka, w której masz obowiązek się zakochać. Zresztą, jak mam być z tobą szczery, to moim zdaniem wyznanie Jimina nic nie znaczy. Nie zrozum mnie źle, ale mieszkałem z nim trochę, dużo rozmawialiśmy i on chyba bardziej boi się otworzyć na potencjalnych, innych partnerów, a ty wydajesz się po prostu bezpieczną opcją. Więc jeśli uciekłeś z Japonii od tej osoby, to przemyśl to i wracaj do niej, póki masz okazję.

Starałem się przemówić mu do rozsądku, choć wewnątrz byłem przerażony własnymi słowami. Pomimo moich dobrych intencji, by zarówno Jeongguk, jak i mój przyjaciel, znaleźli prawdziwe szczęście i prawdziwą miłość, brzmiało to tak, jakbym zachęcał tego dzieciaka do złamania serca Jiminowi. A przysięgam, że nie o to mi chodziło!

Nie spodziewałem się wybuchu śmiechu po drugiej stronie. Z uniesionymi brwiami, nieco niedowierzając, patrzyłem jak solenizant chowa twarz w dłoniach, zanosząc się śmiechem.

– I ty mi to radzisz – powiedział, co zabrzmiało nieco drwiąco, a moje serce mało nie stanęło.

On coś wie. Wie, że go lubię. I wyśmiał moje uczucia.

Poczułem jak nieco się we mnie gotuje, bo ani nie było to przyjemne, ani nie czułem, by jego stan upojenia usprawiedliwiał go z takiego pierdolenia. Miałem ochotę wstać i wyjść jak najszybciej, jednak powstrzymałem się, nie mając zamiaru pokazywać mu, że ma rację.

Jeon w tym czasie uspokoił się nieco i odsunął już dłonie od twarzy, mając na ustach gorzki uśmiech.

– Ale... mnie też będzie z Jiminem najwygodniej i najbezpieczniej. Nie miałem zamiaru w nikim innym się zakochiwać.

– A co, jeśli Jimin naprawdę zakocha się w kimś innym? – rzuciłem, nie planując już bycia delikatnym.

To pytanie musiało go zaskoczyć, tak jak mnie jego wcześniejsze słowa.

– Dołujesz mnie jeszcze bardziej. – Westchnął w końcu ciężko, na co tylko wzruszyłem ramionami.

– Nie ma co się uszczęśliwiać na siłę. Jeśli kochasz kogoś innego, to spróbuj iść za tym uczuciem.

– Staram się być szczęśliwy na siłę. Tak jest wygodniej. Bo niestety wiem, jak to będzie wyglądać, jeśli obiorę inną drogę. Ta osoba by tego nie chciała, jak wspominałem.

– A rób co chcesz, to twoje życie. Nie będę cię pouczał.

W końcu ile są warte rady faceta, który nieszczęśliwie podkochuje się w bratniej duszy swojego przyjaciela?



Jeongguk:

Zabawa była przednia! Alkohol, moje dwie ulubione osoby i tyleeee jedzenia. No, może dopóki Jiminnie nie otrzymał telefonu z pracy i musiał nas zostawić. Bo przecież nie tak wyobrażałem sobie ten wieczór... Ale najwyraźniej moje życie było pełne niespodzianek. Do tego jakich! Jeszcze kilka dni temu nigdy bym nie pomyślał, że zostanę sam na sam z moim crushem! Do tego w moim i Jimina mieszkaniu!

Moje życzenie już się spełniało! Wow!

Nie spodziewałem się, że po takiej ilości alkoholu będę AŻ TAK gadatliwy. Najpierw opowiadając trochę o moich planach na życie, a teraz... No cóż, chyba po prostu nie miałem komu o tym powiedzieć, a za bardzo mnie to dręczyło. Zwłaszcza że nie wiedziałem czy poczynić jakieś kroki w tym kierunku, czy sobie odpuścić. Ale jak osoba, o której mowa w tym wyznaniu, miałaby mi w tym doradzić? Zresztą, gdyby dowiedział się, że to chodzi o niego zaraz zapewne usłyszałbym: „Możesz pomarzyć, zajmij się lepiej Jiminem, nie masz u mnie szans". Nawet alkohol nie zmieniał mojej perspektywy takiego scenariusza.

Choć teraz nie było to ważne. Pomimo nieobecności Jimina postanowiłem robić wszystko, aby ten wieczór był niezapomniany. W końcu to moje drugie dwudzieste urodziny! A alkohol sprawiał, że puszczały mi hamulce.

Po zejściu z Yoongim na poważniejsze tematy atmosfera między nami trochę się zmieniła.

Zwłaszcza gdy po tych wszystkich jego radach, starszy nagle stwierdził:

– Zresztą, i tak mnie nie lubisz, więc tym bardziej nie mam co prezentować ci mojego zdania.

Takiej niedorzeczności jeszcze nigdy nie słyszałem! Do tego Z JEGO ust! No przesadaaaa. I zaraz miałem zamiar mu to wyperswadować.

W trakcie dzielenia się z nim moimi uczuciami, niezbyt podnosiłem na niego wzrok, bo było to po prostu ciężkie. Ale teraz, kiedy powiedział taką głupotę, początkowo zmarszczyłem brwi, powoli zerkając na jego przystojną twarz, która wyglądała na nieco... smutną? W sumie ciężko mi było odczytywać teraz jego emocje, bo alkohol mi to utrudniał.

– Nie lubię? – powtórzyłem te dwa niedorzeczne słowa. Bo jak już to UWIELBIAM, a nie „nie lubię".

Jednak nie dzieliłem się tym z nim, obierając nieco inną drogę:

– Już to wyjaśniłem z Jiminem. To nieporozumienie. Trochę wtedy... Przesadziłem... Nie powinienem się tak przy tobie zachowywać. To było niemiłe. Ale chyba uznałem, że mamy dwa różne charaktery i jakoś tak... wyszło – uznałem, ubierając to w jak najdelikatniejsze słowa, tłumacząc to najlepiej jak potrafiłem, bez wyznania: „Ale ja cię chyba kocham, Yoongi–ssi", co zapewne alkohol byłby w stanie pomóc mi powiedzieć.

Moje sprostowanie trochę go rozbawiło, choć prychnął przy tym, co mój mózg uznał za urocze!

Co ja mam na to poradzić? Czemu wszystko co robisz wywołuje u mnie takie palpitacje serca?!

– Czyli z każdym, z kim masz inny charakter, trzymasz się na dystans – podsumował, choć nie zrozumiałem tego.

Coś mu o tym wspominałem? W sumie... możliwe że tak. Ale jakoś teraz tego nie kojarzyłem.

– Nie wiem... Chyba mamy... niekompatybilne znaki zodiaku – obróciłem to w żart, choć nie do końca wiedziałem czy starszy go załapie, więc zaraz dodałem: – Żartuję oczywiście.

Dzisiaj ten cały alkohol jakoś tak szybko i bezproblemowo we mnie wchodził. Może ze względu na zmianę jego rodzaju. Bo wódka, którą piliśmy z Jiminem wtedy w klubie, była dla mnie za ciężka. Ewentualnie... to kwestia dobrego towarzystwa? I komfortowego miejsca?

Podniosłem butelkę z soju, stukając nią o puszkę Yoongiego, bo wiedziałem, że sam z siebie się ze mną nie stuknie. Zwłaszcza gdy wywrócił oczami na te moje słowne żarty.

– Pierdolety – skwitował znów tym jednym słowem moje wywody. – Pij dzieciaku. Jak będziesz grzeczny, to załatwię ci wejściówkę na fanmeeting z laleczkami za darmo – dodał, a mi DWA RAZY NIE TRZEBA BYŁO POWTARZAĆ!

– Cooooooo!?!!! Będę najgrzeczniejszy!! – obiecałem podekscytowany, nie wierząc we wszystko co się dzieje.

Najpierw te zdjęcia, później wyznanie, że jest producentem New Jeans, a teraz to!

To naprawdę jeden z najszczęśliwszych dni mojego życia! Zwłaszcza że mogę go spędzić właśnie z nim! Moją miłością od pierwszego wejrzenia. Kiedyś nie wierzyłem w takie głupoty, a tu proszę. Zdarzyło się. I w tym momencie, mając go tak blisko, nie żałowałem tego. Jednak trzymanie się z dala od swojego zauroczenia było zbyt bolesne, abym mógł to dalej ciągnąć.

Posłusznie wziąłem kilka sporych łyków trzymanego soju, po czym po raz kolejny tego wieczoru posłałem Yoongiemu najładniejszy uśmiech na jaki było mnie w tej chwili stać. Nie sądziłem, aby w ogóle go to obchodziło, ale chciałem udawać że jednak tak było.

Rozbawiłem go moją reakcją i tym ochoczym posłuchaniem jego prośby, a słuchanie jego śmiechu było w tej chwili jedną z moich ulubionych czynności.

W sumie jeszcze tylko jedna czynność by się przydała...

I aż przeniosłem w tym momencie wzrok na jego usta, które zaraz zaczęły do mnie mówić, układając się pięknie z każdym słowem:

– Dobra, dobra. Zobaczymy co się uda. Tylko daj mi znać, jak będą jakiś organizować, bo nie interesuję się tym – poprosił, o co na pewno się postaram, jak tylko o czymś się dowiem.

Ale wcześniej musiałem wyciągnąć z niego kilka informacji. Może się uda!

– Najpierw... Zdradź kiedy planujecie comeback – zacząłem szeptać konspiracyjnym tonem, przysuwając się do niego nad tym stołem.

Starszy również zaczął się przysuwać i już myślałem, że wyszepta mi to na ucho, bo innej opcji nie zakładałem, nawet jeżeli nieco się do siebie zbliżyliśmy. Yoongi jednak pstryknął mnie palcem w czoło, mówiąc tylko: „Zapomnij", na co od razu się wycofałem, łapiąc uszkodzone miejsce i patrząc na niego nieco urażony. Choć domyślałem się, że przez wypity alkohol nie wyglądało to groźnie...

– Nie wolno bić solenizanta. Można tylko przytulać i całować – oznajmiłem mu, przecierając sobie ten lekko piekący fragment ciała.

– Ach tak? Ode mnie byś chciał całusa? – zapytał rozbawiony, pokazując mi przy tym więcej ząbków niż zazwyczaj.

Uznałem to za pozytywną reakcję, a alkohol tylko mi podpowiadał, abym kontynuował to delikatne... flirtowanie.

– A co? Niee? – zapytałem retorycznie, bo dla mnie odpowiedź była prosta. Nie odrywałem przy tym wzroku od jego oczu, robiąc nieco zaciętą minę, jakbym był gotowy za sekundę wstać i zrobić to, o czym mówiliśmy.

Najpierw by mnie pocałował? Czy może jednak przytulił? A może przytulił i dopiero po tym przeszedł do pocałunku?

Na pewno wpatrywałem się w niego teraz nieco intensywniej, wyobrażając ten scenariusz.

Ile bym dał, żeby do tego doszło...

Starszy jednak uznał to za jakiegoś typu droczenie lub wygłupianie, bo roześmiał się rozbawiony, nie biorąc moich uczuć na poważnie.

No tak, przecież dla niego jestem tylko bratnią duszą jego przyjaciela.

– Pijany jesteś, to wszystkich byś pewnie całował – skwitował, uważając mnie za jakiegoś Casanovę.

– Chyba oszalałeś, hyung! – prychnąłem. – Po alkoholu jestem chyba tylko bardziej gadatliwy niż normalnie. Nic poza tym – podkreśliłem, nadal nie zmieniając mojego nieco poważnego nastawienia. Bo nie miałem zamiaru z tego żartować. Nawet będąc pijany.

– Więc na trzeźwo też chciałbyś mnie pocałować? – droczył się ze mną dalej, tak samo rozbawiony.

A to dopiero pytania! Tak, baw się moim sercem! Śmiało, przystojny chłopaku!

– Za nic w świecie nie wyciągniesz ze mnie takich informacji! – oznajmiłem mu twardo, robiąc trochę upartą minkę i mierząc w jego stronę palcem. Na co on jak zawsze pozostał niewzruszony.

– Czyli nie zaprzeczasz? Ciekaaaawe – stwierdził.

TAK, NAWET BARDZO CIEKAWE!

Uraził mnie tym trochę, choć zapewne nawet nie wiedział, że to zrobił. Bo skąd mógł wiedzieć? Ech...

– Shinjirarenai – wymruczałem, wywracając dramatycznie oczami. – Od rozmowy o mojej nieszczęśliwej miłości przeszliśmy do rozmowy o naszym pocałunku. – Pokręciłem na to głową, gdy jedna z dłoni przeniosła się na mój pieczący od gorąca policzek.

Nie wytrzymam tu z nim dłużej. Będzie mnie tak męczył, zawstydzał, męczył i zawstydzał... Dość tego!

– Idę się przewietrzyć – oznajmiłem mu tak samo dramatycznie, jakbym odgrywał jakąś scenę z romantycznej kdramy, gdzie główna bohaterka walczyła o swoją miłość, ale bezskutecznie.

Złapałem tylko za soju, nie spodziewając się, że kiedy się podniosę moje nogi nie będą aż tak chętne do współpracy. Ale musiały być!

Przymusiłem się do ruszenia na nasz mały balkon, otwierając drzwi na oścież, aby wpuścić tu trochę chłodnego powietrza. I zaraz wyszedłem na zewnątrz.

Oj, od razu lepiej...

Ta nocna temperatura sprawiła, że emocje nieco opadły i mogłem na spokojnie oprzeć się o barierkę, patrząc na ten niewielki fragment Seulu.

I może to alkohol, a może moje skryte marzenia, ale tak bardzo chciałem, aby starszy teraz tu przyszedł, przytulił mnie od tyłu i powiedział: „Podobasz mi się Jeongguk".

Zaśmiałem się cicho sam do siebie, kręcąc głową.

Jakie głupoty... W marzeniach...

Wziąłem kolejny łyk gorzkiego napoju, przy czym nieco się zachwiałem. A kątem oka zauważyłem, że Yoongi jednak tu przyszedł. I pomimo poprzednich emocji, posłałem mu uśmiech, bo chociaż za mną to przyszedł. Zapewne w wiadomym celu...

– Spokojnie, nie wypadnę. Choć po tej butelce... kto wie – zażartowałem, chichocząc i lekko obijając butelką o barierkę.

Oj, chyba mogłem wziąć puszkę, bo zaraz jeszcze ją rozbiję.

– Dlatego wolę cię przypilnować, by mi potem Jimin nie ryczał w ramię – zauważył starszy, opierając się o ramę drzwi, w sumie mając rację.

Właśnie, mój Jiminnie, kiedy do nas wróci? Jego mógłbym przytulić... i pocałować...

Ech...

Nie byłem w stanie dłużej stać, więc zająłem sobie miejsce na zimnych płytkach.

Dostanę wilka... ale to problem jutrzejszego Jeongguka, nie mój.

Wzruszyłem do siebie ramionami, biorąc kolejnego łyczka.

– Chciałem trochę ochłonąć, a hyung mi to uniemożliwia – wymruczałem, wzdychając, bo aż za bardzo czułem jego obecność. I jego wzrok na sobie.

– Nic ci nie robię. Pomyśl sobie, że mnie tu nie ma.

Ahaaaa...

Prychnąłem, patrząc na niego z kolejną pobłażliwą miną. Choć w tym świetle, i pod tym kątem, szybko sprawił, że moja mina znów zrobiła się bardziej poważna.

Napatrz się na tego pięknego chłopaka póki możesz. Najprzystojniejszego... Mmm...

Rozmarzyłem się nieco, podziwiając go od stóp do głów. I miałem gdzieś jak on to teraz odbierze.

To mój dzień i moja własna, prywatna, piękna chwila z zauroczeniem. Przecież nikt mi nie zabroni patrzeć, prawda?

Yoongi zareagował na to nietypowo, wyciągając rękę, aby potargać moje włosy. To był nasz... DRUGI DOTYK! Może znów nie taki jak chciałem i nie tak satysfakcjonujący jak mógłby być, ale... to zawsze coś!

Miałem ochotę, aby pozostał tą ręką w moich włosach, przymykając przy tym oczy, rozmarzony. Ale to trwało zaledwie dwie sekundy, rozczarowując moje rozkochane w nim serce.

– Wracaj do środka, bo jest chłodno. Przeziębisz się – stwierdził po tym, a moja pijana głowa szybko wpadła na genialny pomysł!

Będzie jak w kdramach!

– Chyba... potrzebuję pomocy. Sam nie wstanę – wymruczałem, starając się, aby zabrzmiało to wiarygodnie.

– Ale nie kręci ci się w głowie i nie będziesz rzygał? – Yoongi miał jednak inne zmartwienia od moich.

– Niee, zabezpieczyłem się przed tym, więc nieee – zapewniłem, pamiętając o babcinych wywarach, które zażyłem przed imprezą.

Patrzyłem na Yoongiego wyczekująco, czekając na nasz TRZECI DOTYK.

Chłopak na szczęście zaraz odstawił trzymaną przez siebie puszkę, a po zrobieniu kroku w moją stronę wyciągnął do mnie swoje ręce.

Ok! A teraz wstaję, przewracam się, ląduję w jego ramionach i przypadkiem się całujemy! A w tle leci romantyczne OST!

Lekko rozbawiony moimi scenariuszami złapałem powoli za te piękne dłonie. Mój stan znów sprawił, że umiałem spojrzeć mu w oczy. A po tej szybkiej pomocy przy podniesieniu, nadal nie puszczałem jego rąk, przenosząc tylko wzrok na nasze dłonie. Przecież idealnie pasowały!

Uśmiechnąłem się do siebie, niezwykle ciesząc z tej może dla niektórych nieznaczącej interakcji. Ale dla mojego serca naprawdę dużo ona znaczyła.

Trzeci, w końcu prawdziwy dotyk!

Przedłużałem to tak długo jak mogłem. Ale to i tak były po prostu sekundy...

– Dziękuję hyung – powiedziałem nieco ciszej, podnosząc w końcu wzrok na jego oczy. – Widzisz jaki jestem posłuszny i grzeczny? Zasługuje na spotkanie z moimi dziewczynkami – dodałem z zadowolonym uśmiechem, w końcu go puszczając, bo zaraz sam by mi je wyrwał z mojego uścisku, a to byłoby dla mnie dużo gorsze niż puszczenie go dobrowolnie.

Chłopak roześmiał się na moje słowa, kiedy już zacząłem kierować się do środka.

– Weź coś jeszcze zjedz, bo alkohol ci za bardzo wszedł – uznał, zapewne kierując to też do tego trzymania jego dłoni.

– Dobrze, hyung. Oczywiście, hyung – zacząłem grzecznie przytakiwać, jak na cudownego aniołka przystało. Bo taki właśnie zamierzałem teraz być. Skoro nagroda za takie zachowanie była OGROMNA.

Zresztą, dwa razy powtarzać mi tego nie musiał, bo zaczynałem już robić się głodny, mając ochotę przejeść ten alkohol, aby nie było mi aż tak ciężko na żołądku.

Yoongi zaraz dołączył do mnie przy stole, zaczynając nieco spokojniejszy temat, odchodząc już od naszych flirtów i dramatycznych wyznań. A to pozwoliło mi skupić się początkowo na jedzeniu, by następnie, po podparciu głowy na ręce, skupić się już tylko na jego włosach, oczach, ustach, ramionach... i znów oczach i ustach. I nie miałem przez to wyrzutów sumienia, bo przecież mogłem chociaż przez ten jeden dzień nacieszyć się moją zakazaną miłością.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top