4 - Kiketsu
Zachęcam do komentowania, chętnie poczytamy Wasze reakcje :D
Have fun <3
[4820 słów]
~~~~~~~~~~~~
Jimin:
Imprezy z Yoongim zawsze wyglądały tak samo. Wchodziliśmy razem do klubu, rozdzielaliśmy się, by przyjrzeć bawiącym się ludziom, spotykaliśmy się w toalecie, by omówić plan, a potem ruszałem do wskazanej przez starszego osoby, kiedy „ofiara" mojego nieszczęsnego podrywu znajdowała się przy barze. Dwa suchary dalej zjawiał się ten „książę z bajki" i gonił mnie, prezentując się z jak najlepszej strony. Proste i skuteczne. Ale dla mnie zwykle dość nudne. Dlatego starałem się możliwie jak najszybciej znaleźć Jeongguka, dzięki któremu ten wieczór miał być lepszy.
Na szczęście nie było większego problemu w namierzeniu mojego aniołka. Siedział grzecznie przy barze, wyraźnie znudzony. Biedaczek stanowczo nie był imprezowym typem. A ponieważ byłem już po kilku kieliszkach, jakoś głupkowaty humor się mnie trzymał, chcąc go nieco zawstydzić.
Miał dzięki temu takie śliczne rumieńce! A przy okazji dostałem drinka. Hura!
– A ty co pijesz? – zapytałem, kiedy byłem w połowie mojego drinka, widząc dość zwyczajną szklankę, z nudną zawartością u Jeongguka.
– Umm... sok z... jakimś alkoholem – zaczął kręcić, co od razu wyczułem, jednak dla potwierdzenia wziąłem ten jego napój na spróbowanie.
Z alkoholem, akurat.
– O nie, tak nie będzie. Hyung cię nauczy pić – postanowiłem, stawiając sobie za cel, by ten wieczór i dla niego się rozkręcił. – Chcesz coś słodkiego, gorzkiego czy dziwnego?
Młodszy od razu zaczął kręcić głową, nieco chyba przerażony moim postanowieniem.
– Chcę, żeby dzisiejsza noc nie była pełna żenujących sytuacji, hyung. Soczek wystarczy – zapewnił, zabierając mi swoją szklankę.
Nie wygrasz, mój słodki chłopaku.
Od razu przeszedłem do zagrania poniżej pasa, robiąc najsłodszą minę, jaką byłem w stanie. Delikatnie wysunięta dolna warga, nieco bardziej otwarte oczy i dwie piąstki, przyłożone do policzków – młodszy nie miał szans.
– Jeonggukie, proszę. Zaszalejmy dzisiaj – powiedziałem uroczym tonem, ale niezbyt przesadnym, by nie przerysować tej kreacji.
– Nie rób takich oczu, hyuuung – jęknął, odwracając ode mnie głowę.
Nie poddam się tak łatwo!
Szybko obszedłem jego krzesło, zmieniając mimikę na bardziej smutną.
– No prooooszę. Za zdrówko swojego hyunga.
Po jego zaciskających się ustach widziałem, że moje szanse na powodzenie rosną. Czekałem jeszcze chwilę, ale w końcu z nieco niezadowoloną miną, kiwnął głową na znak zgody.
KTO JEST NAJLEPSZYM MANIPU... Znaczy... kochanym przyjacielem dbającym o to, by jego bratnia dusza się rozerwała?
– Ale nie narzekaj mi jutro, jak będę cały dzień zażenowany moimi głupotami – zastrzegł, a ja z szerokim uśmiechem pokiwałem głową, gotów znosić nie tylko jego jutrzejsze zażenowanie, ale także moje własne. A na pewno będą ku temu powody, bo już balansowałem na granicy przesady z ilością promili we krwi.
Nie powstrzymało mnie to jednak od zamówienia całej butelki wódki u barmana, który podał nam też dwa kieliszki. Od razu napełniłem je przezroczystym płynem, od którego już czułem, jak piecze mnie gardło. Ostatni raz tak szalałem z mocnym alkoholem, gdy świętowałem z przyjaciółmi moje wchodzenie w dorosłość. Skończyło się to wtedy rankiem „nad wodą", gdy cała zawartość mojego żołądka wylądowała w toalecie. Oby dzisiaj nie było aż tak źle.
– Zdrówko – powiedziałem radośnie, stukając swoim szkłem o jego, a kiedy Jeon jeszcze wąchał zawartość swojego, krzywiąc się niemiłosiernie, ja już wlewałem w siebie tę truciznę, od której tak przyjemnie szumiało w głowie.
– No, kochanie, do dna – zachęciłem go radośnie, uzupełniając znowu swój kieliszek.
Jednak wolę słodsze drinki, no ale dla Jeongguka się poświęcę.
Dopiero po spojrzeniu na twarz mojej bratniej duszy zorientowałem się, co powiedziałem. Procenty sprawiły, że mój język nieco się rozplątał i bardzo swobodnie używał tak przyjemnych określeń. Jednak nie miałem się czego obawiać, bo jego reakcja była wręcz wymarzona – delikatny uśmiech i to ciepłe spojrzenie mówiły mi, że na szczęście się nie wygłupiłem.
To kilkusekundowe spojrzenie w oczy zostało przerwane, by Jeongguk nadgonił kolejkę w piciu. Jednak od razu sięgnął po ten swój soczek, wręcz wzdrygając się przez charakterystyczny smak czystej wódki. Nawet mnie to rozbawiło, dlatego zachichotałem pod nosem krótko. Od razu nalałem mu na drugą nóżkę i sam się napiłem, wyrzucając ręce w górę.
– Na parkiet! – zakomunikowałem głośno, ruszając w tłum, by bawić się wśród ludzi.
Nawet nie spojrzałem, czy chłopak ruszył za mną, ale byłem pewien, że to zrobi. Po pierwsze dlatego, że teraz mogliśmy spędzić razem czas, a po drugie, bo nie musiał przez to pić swojej porcji.
Moje biodra same chodziły na boki, dopasowując ruchy do głośnej muzyki, a ręce nadal pozostawały w górze, starając się złapać jakiś rytm.
Kiedy dotarłem do wcześniej upatrzonego, mniej zatłoczonego miejsca, odwróciłem się do młodszego. W tym nieco przytłumionym świetle, wśród pląsających ludzi i szepczącym mi do ucha pomysły alkoholem, nie mogłem oderwać wzroku od tej pięknej osoby.
Nie mając żadnych zahamowań, złapałem za szlufkę spodni Jeongguka, przyciągając go znacznie bliżej, a kiedy mogłem poczuć jego perfumy, zszedłem powoli w dół, aż kucnąłem przed nim, by zaraz znów się podnieść i spojrzeć na jego reakcję. Była inna, niż się spodziewałem. Chłopak stał jak wryty, a jego mina była mieszanką lekkiego przerażenia, ale przede wszystkim zaskoczenia.
Minęły trzy, pełne napięcia sekundy między nami, a widząc, że nie uzyskałem tego co chciałem, puściłem tę szlufkę, odwracając się do niego tyłem.
Uczucie, które we mnie teraz buzowało było dziwne. Na pewno było ono na granicy rozczarowania, bo spodziewałem się, że obejmie mnie w pasie i będziemy tańczyć tak blisko siebie, niezależnie od muzyki, skupieni tylko na sobie. Może nawet myślałem, że pójdziemy z tym dalej, że wrócimy zaraz do naszego mieszkania i oddamy się innej przyjemności. Takiej, która zbliży nas do siebie maksymalnie, a przy tym potwierdzi, że nasza czerwona nitka ma w sobie wplecioną miłość. Dlaczego więc dominującym uczuciem w moim sercu była ulga? Czemu w głębi serca zrobiło mi się lżej, że młodszy nie poszedł za tą prowokacją? Czy to jeszcze jakieś trzeźwe myśli nagradzały go właśnie, że nie zepsułem nam zmiany relacji na bardziej romantyczną?
Przeczesałem włosy, odwracając się znowu od niego, by skupić już tylko na muzyce. Przymknąłem oczy i dałem się porwać rytmowi, który jednak nie był w stanie zagłuszyć moich myśli.
Po subtelnej zmianie piosenki przez DJ–a, poczułem, jak ktoś pochyla się do mnie, a jego usta znalazły się tuż przy moim uchu, drażniąc je swoim oddechem. Od razu otworzyłem oczy, by spojrzeć z tak bliska na Jeongguka.
– Chodźmy się jeszcze napić – zaproponował, na co przystałem, kiwając głową.
Przy barze udało nam się odzyskać naszą butelkę wódki oraz kieliszki, dlatego zaraz nalałem nam następną kolejkę, a potem jeszcze dwie. O dziwo młodszy dotrzymywał mi tempa w piciu, jednak z każdym kolejnym przełknięciem tego płynnego ognia, coraz bardziej było mu do śmiechu. Ja natomiast miałem nieco zamglony umysł, mając ochotę wyzerować już prawie pustą butelkę, co zaraz zrobiłem, gdy młodszy dopił swój kolejny sok, zamówiony do popijania.
– Gorąco – szepnąłem do siebie, oblizując wargę, by nieco ją schłodzić. Wiem, że to nie miało sensu, ale w tamtej chwili uznałem to za rozsądne. Byłem pijany, ok?
– Idziemy tańczyyyyć, hyuuung! Szybciutko! – stwierdził Jeongguk, postanawiając znowu wyciągnąć mnie na parkiet. I to dosłownie, bo jego dłoń złapała moją i pociągnął mnie na wśród spoconych ludzi.
Tym razem puściły mi wszystkie hamulce i prawdę powiedziawszy nieważne, czy byłby to Jeon, czy ktoś inny, po prostu chciałem się dobrze bawić, pokazując moją (miałem nadzieję) najseksowniejszą odsłonę podczas tańca.
Ciągle dotykałem ciała młodszego, starając się go uwieść, ale nadal bezskutecznie. Minęło może z pół godziny, a mi od tańca i temperatury (i prawdopodobnie alkoholu) zaczęło mocno kręcić się w głowie. W dodatku czułem, jakby brakowało mi powietrza. Zrobiło się też nieznośnie gorąco.
Chcąc się schłodzić, sięgnąłem palcami do guzików mojej koszuli, mając zamiar się jej pozbyć lub przynajmniej rozpiąć, jednak powstrzymały mnie nagle duże, silne dłonie. Zdecydowanym ruchem odsunęły moje ręce od ubrania, a spod nieco przymkniętych powiek zobaczyłem rozbawioną twarz Jeongguka, który nadal mnie trzymając chciał tańczyć. Wyglądał tak pięknie, niewinnie, radośnie i kochanie, że zrobiłem krok do przodu, pokonując dzielącą nas odległość, by sięgnąć jego ust, łącząc nasze wargi w pocałunku. Znaczy taki był zamiar, ale przez jego trapery i mój stan, trafiłem tylko w podbródek.
Poczułem, jak chłopak nieco mnie obraca, nadal trzymając moje ręce, a ja nie próbowałem się wyrwać.
– Idziemy trochę ochłonąć, Jimin–san? – zapytał prosto w moje ucho, na co grzecznie pokiwałem głową.
Dałem się poprowadzić do baru, gdzie młodszy kupił butelkę wody za horrendalną sumę. Poczęstował mnie napojem, dzięki czemu nieco mniej kręciło mi się w głowie, ale oddałem mu po opróżnieniu połowy zawartości, by on również mógł skorzystać.
Nie damy wam więcej zarobić, wy zdziercy!
Myślałem, że usiądziemy gdzieś w lokalu, ale młodszy miał inny pomysł. Zaprowadził mnie do szatni, skąd odebraliśmy płaszcze i wyszliśmy na zewnątrz.
Tego było mi trzeba. Nieco chłodne, zanieczyszczone, seulskie powietrze, które postawi mnie na nogi.
– Uhh, od razu lepiej. – Młodszy powiedział głośno moje myśli, maltretując przy tym swoje ucho, na które najwyraźniej lekko przygłuchł, gdyż zachowywał się tak, jakby mu woda do niego naleciała. A może, gdy nie patrzyłem, naprawdę nalał sobie wody do ucha? Kto go tam wie jakie w tej Japonii mają zwyczaje na gaszenie pragnienia...
Na zewnątrz nadal było słychać muzykę, więc schowałem dłonie do kieszeni płaszcza i zacząłem bujać się do rytmu, robiąc sobie imprezę na chodniku.
– Jeonggukie, moja sexy bratnia dusza – wymruczałem, wyobrażając sobie jak przytula mnie i całuje, dziękując za taki komplement. Ale zamiast tego usłyszałem:
– Za dużo wypiłeś, hyung.
Znowu miałem to samo dziwne uczucie. Rozczarowanie i ulga. Cóż za dwa zupełnie sprzeczne uczucia.
Jednak jakby reszta moich wyobrażeń się spełniła, gdyż chłopak niespodziewanie podszedł do mnie, by objąć i pocałować w czoło.
Oparłem policzek na jego torsie, przymykając oczy, a moja wyjątkowa druga połówka zaczęła nami bujać w rytm, śmiejąc się przy tym.
– Tak. Za dużo. Ale teraz łatwiej powiedzieć, że cię kocham – wymruczałem, zadowolony z tego, co właśnie się działo.
Chwila ciszy sprawiła, że myślałem, iż nie doleciało to jego uszu. Myliłem się jednak, bo zaniepokojony, lekko trzęsący się głos w końcu mi odpowiedział.
– Ko–kochasz? Więc myślisz, że nasza relacja... – zaczął, jednak urwał, odsuwając mnie ze swoich bezpiecznych ramion.
Patrzyliśmy sobie w oczy i nagle chłopak pochylił się... i pocałował mnie w policzek, zatrzymując swoje wargi na mojej skórze na kilka sekund.
Nadal rozczarowanie.
– Tak myślę. Myślę o tobie. A ty o mnie – powiedziałem cicho. Dlaczego to było niby tak oczywiste, a jednak tak zagmatwane? Czy naprawdę jako bratnie dusze nie możemy być po prostu razem? – Mój Jeong... – zacząłem, jednak spomiędzy moich warg zamiast końcówki jego imienia, wyleciało głośne czknięcie. – Ups...
To już całkowicie zmieniło atmosferę między nami. Chłopak zaśmiał się, robiąc przy tym pobłażliwą minę dla mojego zachowania.
– Dobrze się czujesz? Może wrócimy już do domu?
– Chyba za dużo soju – mruknąłem.
Soju? Chwila, czystą piłem, to ma więcej procentów.
Znowu wyrwało mi się czknięcie, co chyba było dla młodszego sygnałem, że mi już imprezy wystarczy. Chciałem go nauczyć pić, a skończyło się na tym, że to on mnie musi do domu odstawić...
– Chodź – poprosił, biorąc kolejny raz moją dłoń w swoją i ruszyliśmy kawałek chodnikiem, by znaleźć nieco lepsze miejsce do łapania taksówek.
Będąc już w pojeździe nie mówiłem za wiele. Nieco przysypiałem, nieco myślałem. Nasza relacja jest piękna. On jest cudowny. Ale dlaczego mam to dziwne wrażenie, że...?
Jeongguk:
Nie piłem za dużo i to nas poniekąd uratowało. No, może nie moją głowę, która będzie dobrze pamiętała cały ten emocjonalny rollercoaster. Ale teraz, w tym momencie się on nie liczył. Bo musiałem skupić się na mojej bratniej duszy, która dogorywała w moich ramionach w czasie powrotu do naszego mieszkania. Na szczęście jeszcze trochę kontaktował, choć mi przysypiał. Dlatego kiedy już dotarliśmy pomogłem mu wejść do windy, abyśmy na spokojnie dotarli na odpowiednie piętro. A gdy do tego doszło Jiminnie sam się wyrwał do przodu, chyba się już rozbudzając.
Otworzyłem nam drzwi, obserwując go przez chwilę kiedy już pozbywaliśmy się swoich płaszczów i butów. W sumie wyglądał jakby dawał sobie ze wszystkim radę, więc nie ingerowałem w jego działania. No, może dopóki nie ściągnął z siebie spodni na środku korytarza, a tuż po tym jego dłonie rozpoczęły walkę z guzikami jego koszuli.
– Idę się umyć – wymruczał, trochę przy tym bełkocząc, przez co zrozumiałem że jego działania miały na celu przygotować go do kąpieli.
Nooo okaay.
W to również nie ingerowałem, pozwalając mu skierować się do łazienki. A kiedy zamknął za sobą drzwi podniosłem z ziemi zarówno jego spodnie, jak i koszulę, która także tam wylądowała.
– Poradzisz sobie, hyung? – dopytałem, podnosząc nieco glos, aby dotarł do niego zza drzwi. – Zrobię nam w międzyczasie ramen. Umieram z głodu – dodałem, naprawdę musząc coś teraz zjeść, zwłaszcza po tym całym alkoholu.
– Poproszę, chętnie zjem. – Usłyszałem jeszcze, zostawiając go już samego.
Skierowałem się do kuchni, zabierając się za nastawienie wody i odnalezienie odpowiednich torebek z ramenem. I jakoś tak pogrążyłem się w myślach, raczej nie spodziewając jak do końca będzie wyglądała ta noc w klubie. Że będziemy tańczyć tak... odważnie. I że Jimin... wyzna mi miłość.
Czułem przez to lekki niepokój, zwłaszcza po tej całej akcji z jego przyjacielem. Bo sprawy zaczynały się komplikować.
W międzyczasie zająłem się przygotowywaniem wywaru mojej babci, który miał pomóc Jiminowi spokojnie zasnąć po całym tym wypitym alkoholu. Sam również zamierzałem to wypić, aby jutro nie bolała mnie głowa po tych ciężkich trunkach. A w ferworze tych przygotowań moje uszy nie odnotowały, że z łazienki, do której poszedł Jimin w celu wzięcia prysznica, nie słychać szumu wody. Zresztą, nadal byłem lekko ogłuszony po tej głośnej muzyce, więc nic dziwnego, że od razu to do mnie nie dotarło.
Szybko odstawiłem prawie gotowy ramen na zimną część płyty indukcyjnej. A babciny wywar przelałem do kubków. I nie marnowałem już ani chwili, podchodząc do drzwi łazienki i lekko w nie pukając.
– Wszystko w porządku, hyung? – zapytałem, czekając na odpowiedź.
Niestety jedynym co w zamian otrzymałem była... cisza. Niepokojąca cisza.
– Jimin?! – Tym razem mój głos brzmiał na mocno zmartwiony, bo niestety taki był, a mózg zaczynał podsuwać najgorsze scenariusze. – Wchodzę – oznajmiłem tylko, biorąc głęboki wdech i modląc się, aby nie miał zamkniętych drzwi.
A co jeśli po tym co mi powiedział, a ja mu nie odpowiedziałem, teraz mi tam płacze???
Albo zauważył jak zareagowałem na Yoongiego i poskładał wszystkie elementy w całość, wiedząc co czuję???
Ale przecież ja sam tego nie wiem...
Chwyciłem za klamkę, otwierając powoli drzwi i zaglądając do środka. I w sekundzie wszystkie najgorsze scenariusze wyparowały z mojej głowy, bo mój hyung... zasnął na środku łazienki, na naszym puchatym dywaniku.
Ojj Jiminnie...
Cóż, tego się nie spodziewałem. Ale wyraźnie mi ulżyło.
Podszedłem do niego powoli, kładąc rękę na jego ramieniu, które zacząłem głaskać, przyglądając się tej uśmiechniętej twarzy.
– Hyung, chodź się położysz. Umyjesz się jutro – zaproponowałem, czekając na jego chęć współpracy. Ale doczekałem się tylko odganiania mnie ręką, jakbym był jakąś natrętną muchą. I zamierzałem nią być, nie odpuszczając.
– Hyuuung – zamarudziłem, przeciągając ten formalny zwrot i starając się go złapać tak, aby móc chociaż posadzić. – Chodźmy, obejmij mnie – poprosiłem, na co starszy coś mi pomruczał, ale na szczęście posłuchał się, wstając razem ze mną.
Ufff...
Przetransportowanie go do sypialni nie było łatwe, bo nogi trochę mu się plątały, a ciało miało ochotę opaść, zmęczone po tej nocy pełnej wrażeń. Jednak daliśmy jakoś radę. A kiedy Jiminnie leżał już bezpiecznie pod kołdrą, poszedłem jeszcze po chusteczkę do demakijażu, aby pozbyć się tych pozostałości make–upu, którym się dzisiaj nieco upiększyliśmy.
Dałem mu po tym spokój, głaszcząc tylko po czole i życząc mu dobrej nocy. A gdy zgasiłem światło, wycofałem się powoli z pokoju, bo ja jeszcze nie byłbym w stanie zasnąć. Zwłaszcza bez kąpieli.
Spałaszowałem ramen, choć nie cały, skoro przygotowałem dwie porcje. Wypiłem też koktajl babuni, przy którym nie miałem zbyt zadowolonej miny, bo akurat ten specyfik był niezbyt smaczny. Zająłem się też moimi butami, doczyszczając je po tych wszystkich ekscesach, póki o tym pamiętałem. Posiedziałem jeszcze chwilę na telefonie, musząc skontrolować co się dzieje na Twitterze. A także przygotowałem Jiminowi wodę na jego szafce nocnej. I dopiero po tym zebrałem się do mycia.
Dzisiejszy sen bardzo długo nie chciał nadejść. Rozmyślałem i rozmyślałem, powtarzając sobie cały czas te same zdania i te same słowa. Doszło nawet do takich przemyśleń, które zadały pytanie: czy gdybyśmy dzisiaj zostali w domu, nie spotykając się z jego przyjacielem, wszystko potoczyłoby się inaczej? Może poznając go twarzą w twarz, w innej sytuacji, moje serce by tak nie zareagowało? Może to było czysto powierzchowne zauroczenie, które przejdzie mi za dwa dni? Miałem taką nadzieję...
Sny, które mnie dzisiaj męczyły, stawiały w głównej roli czarnowłosego chłopaka, który w różnych postaciach uprzykrzał mi życie. A to jako szkolny rozrabiaka. A to jako mój szef. Lub jako zwykły przechodzień, który miał ochotę zepsuć komuś dzień. Jego role były przeróżne, ale każda tak samo męcząca. Do tego na tyle, abym obudził się grubo przed ósmą, nie mogąc już zasnąć.
Byłem niewyspany, a jednak nie chciałem już próbować usnąć. Bo te koszmary mogły powrócić.
Zdążyłem zaliczyć poranną toaletę, zauważając przy tym w lustrze aż sześć pryszczy, które pojawiły się po wczorajszym alkoholu, niezdrowym ramenie i kilku godzinach snu. Mogłem tylko westchnąć na to ciężko, bo to przecież była moja wina, nikogo innego. Na szczęście dzisiaj nie mieliśmy w planach opuszczać naszego mieszkania, więc mogłem sobie trochę pomóc, nakładając na nie maść.
Wypiłem tylko zdrowotny koktajl i wróciłem z powrotem do łóżka, nie mając ochoty jeszcze wstawać. Zresztą, Jiminnie tak uroczo spał, z lekko otwartą buzią, że nie umiałem opuścić jego boku, dodatkowo robiąc mu kilka zdjęć.
Zająłem się Twitterem, Kakaotalkiem i Instagramem, przeglądając co i jak. I aż sam w siebie nie wierzyłem, gdy w wyszukiwarkę Instagrama zacząłem wpisywać różne warianty nazwy konta przyjaciela Jimina. Czułem przy tym lekki niepokój, bo... CO JA NIBY ROBIŁEM?! A z drugiej strony odczuwałem... ekscytację. Jak gdybym miał właśnie napisać do mojej Hanni z New Jeans.
To zaczyna się robić głupie i dziwne, Jeongguk. Przestań.
Sam siebie pouczałem, w końcu wyłączając całkowicie Instagrama, bo znalazłem tylko jakieś prywatne konto, do którego i tak nie miałem dostępu.
To uspokoiło moje szybko bijące serce, które niepotrzebnie głupiało.
Minęła godzina, albo dwie, a mój hyung nadal spał. Zaczynałem się robić głodny, a nie chciałem sam jeść śniadania, licząc że zdołam na niego poczekać. I na szczęście jakoś koło jedenastej w końcu się doczekałem.
Jiminnie jęknął, dając nareszcie jakiś znak życia. Potrzebował chwili zanim się podniósł, a jego włosy prezentowały piękne gniazdo na głowie. I tak jak założyłem, szybko pochwycił położoną na jego szafce nocnej wodę, na co się uśmiechnął, ciesząc że mogłem o niego w ten sposób zadbać.
Zanim się do mnie odezwał opróżnił połowę butelki, wzdychając po tym z lekką ulgą.
– Ostatni raz tyle piję – oznajmił, a ja niezbyt w to uwierzyłem, śmiejąc się cicho.
– Naprawdęęę? – zapytałem powątpiewająco, rozbawiony. Ale nie chciałem go tym dalej męczyć, więc przeszedłem do innych pytań, odkładając już telefon na bok: – Jak się czujesz, hyung? Wyspałeś się choć trochę?
– Jak zabity – mruknął, czego się domyślałem. – Co się działo? Pamiętam, że wypiłem trzy szybkie i poszliśmy tańczyć.
Tego się nie spodziewałem. Zwłaszcza tak szybko. Myślałem, że o tym porozmawiamy, ale później. A teraz... chyba nie mieliśmy o czym rozmawiać...? I... dlaczego niby odczułem przez to ulgę?
Musiałem mu jednak jakoś na to odpowiedzieć, po prostu mając zamiar pominąć to wyznanie.
– Wróciliśmy po tym do domu, bo widziałem, że nie czujesz się najlepiej – przyznałem zgodnie z prawdą, zaczynając się podnosić z tego łóżka. – Zrobię nam ochazuke, poczujesz się lepiej. – Posłałem mu uśmiech, dzieląc się z nim moimi planami na najlepsze śniadanie na kaca. A japońska zupa z ryżem i zieloną herbatą była do tego idealna.
– Chętnie. – Usłyszałem tylko, pozwalając mu zostać jeszcze w łóżku, gdy sam ruszyłem do kuchni. Nadal byłem w piżamie, bo tak było mi najwygodniej. Dzisiaj mieliśmy po prostu dzień leniuchowania.
Zacząłem przygotowywać składniki na zapowiedziane danie, tak samo jak naczynia, odmierzając już wodę w ryżowarze, gdy znów dotarł do mnie głos mojej bratniej duszy:
– Przepraszam. Normalnie aż tyle nie piję, serio – zaczął mi się tłumaczyć, stojąc na skraju kuchni w szlafroku i nieco poprawionych włosach.
– Nic się nie dzieje, hyung, nie martw się tym. Idź wziąć prysznic. Tylko mi znowu nie zaśnij na podłodze – poprosiłem rozbawiony, nie robiąc z tego nie wiadomo jakiego problemu. Przecież od czasu do czasu każdy mógł zaszaleć.
– Jasne – odpowiedział mi tylko, zaraz kierując się do wspomnianej łazienki. I tym razem nadsłuchiwałem czy usłyszę wodę. A kiedy do tego doszło, z ulgą kontynuowałem przygotowywanie naszego posiłku.
Choć nie minęła minuta, gdy rozbrzmiał nasz dzwonek, oznajmiając nadejście gościa. Nie mógł to być kurier, bo przecież zadzwoniłby domofonem. Więc to na pewno jakiś sąsiad!
Aż tak hałasowaliśmy w nocy?
A może zdenerwowało go puszczanie New Jeans na zapętleniu?
Nie gdybaj, idź otwórz!
Wytarłem szybko ręce w ręcznik, spuszczając rękawy i kierując się do drzwi wejściowych. Zerknąłem oczywiście w wizjer, ale osoba w okularach przeciwsłonecznych, znajdująca się po drugiej stronie, niewiele mi mówiła.
To chyba sąsiad... tylko któryś z tych mniej normalnych...
Powoli otworzyłem drzwi, wychylając się zza nich.
I dopiero po chwili to do mnie dotarło...
– Hej. Żyjecie jak widzę.
Teraz już wszędzie i zawsze poznałbym ten głos, który przecież nawiedzał mnie całą noc!!!
Ale czy mu na to pozwoliłem?! Broń boże!
A teraz tym bardziej nie chciałem mu pozwolił tu wejść. Ale przecież... nie mogłem tego zrobić. Nie miałem powodu, aby to robić!
Zamrugałem kilka razy powiekami, odwieszając się, bo stałem tak nieruchomo przez kilka sekund, wpatrując się w czarnowłosego, wyglądającego jakby zszedł prosto z wybiegu Diora. Chyba jeszcze nie zdążył się przebrać po tej imprezie?
Zaraz, zaraz...
On wygląda jak jakaś gwiazda, a ja...
Zmarszczyłem lekko brwi, zaczynając się wycofywać, bo właśnie uświadomiłem sobie, że nie tylko jestem bez makijażu, ale i jestem niewyspany, a do tego nadal mam tę maść na twarzy!
Boże, co za wstyd!
Odwróciłem się do niego plecami, dopiero teraz odpowiadając na jego przywitanie. A moje serce już wariowało.
– Hej, tak.
– Dobrze. – Nawet nie zdążyłem zaprosić go do środka, bo starszy... sam się zaprosił, wymijając mnie i po zdjęciu butów kierując do salonu.
Nie komentowałem tego. Zresztą, gdybym mógł, w ogóle bym się teraz nie odzywał. Ale co, zostawię go samego? Kiedy Jimin nadal brał prysznic?
Hyuung, wychoooodź już stamtąd! Nie chcę z nim rozmawiaaaać.
– Co jecie? Załapię się? – Usłyszałem z salonu, dlatego wziąłem głęboki wdech, uspokajając się.
Będzie dobrze!
Zamknąłem za nim drzwi wejściowe, jak najszybciej przedostając się do kuchni. Do tego w takim tempie, aby nie mógł już na mnie spojrzeć. I postanowiłem pracować nad tą zupą tak, aby cały czas być plecami do Yoongiego.
Najbezpieczniej.
– Japońska zupa na kaca. Przygotować też porcje dla ciebie Yoongi–ssi? – zapytałem, starając się brzmieć spokojnie. Do tego użyłem mocno formalnego zwrotu, bo nawet nie wiedziałem jak się do niego zwracać. Możliwe że mogłem mu „hyungować", ale wolałem nie ryzykować.
– Tak, poproszę. Jak się bawiliście? – Chłopak znowu do mnie zagadał, więc tak jak się domyślałem – nie było opcji uniknięcia rozmowy.
– Dobrze. Choć Jiminnie hyung trochę zaszalał z alkoholem...– zacząłem, zaraz jednak chwilę się zastanawiając, bo przecież nie chciałem opowiadać wszystkiego co się wczoraj wydarzyło. Nawet jeżeli Yoongi jest przyjacielem Jimina, może mój hyung nie chciał, aby wiedział jak bardzo był pijany i co po tym zrobił? Dlatego ograniczyłem się do takiego wyznania, dodając tylko: – Ale na szczęście wylądowaliśmy szczęśliwie w domu. Napijesz się czegoś? Może herbaty z miodem? Jest dobra na żołądek – zaproponowałem, mimo wszystko nie potrafiąc go nie ugościć.
– Nie, nie piłem aż tak dużo. Zresztą, to niepodobne do Jimina, by dużo pił. No ale chyba świętował twój przyjazd.
Pomimo jego początkowych słów zająłem się przygotowaniem jakiegoś soku. A woda z cytryną była chyba nawet lepszą opcją na oczyszczenie organizmu. Dlatego szybko się z tym uwinąłem. Większym problemem było przeniesienie tego na stół, gdzie siedział Yoongi.
Dobra, trzeba zrobić to bardzo szybko.
Złapałem za szklankę, przedostając się pod stół w ekspresowym tempie. Starałem się w tym czasie udawać, że przyglądam się ryżowarowi, więc odwróciłem głowę w stronę kuchni. Żadnego spojrzenia, a tym bardziej ujrzenia mojej niewyjściowej twarzy przez starszego.
Mój powrót na poprzednie stanowisko był równie szybki. I dopiero po tym postanowiłem mu odpowiedzieć:
– To nic takiego, raz na jakiś czas każdy może trochę poszaleć.
– To prawda. Jak ci się podoba w Korei? – zadał mi kolejne pytanie, na które miałem ochotę ciężko westchnąć. Ale on przecież nie miał pojęcia że NIE POWINIEN ZE MNĄ ROZMAWIAĆ.
Początkowo miałem zamiar odpowiedzieć mu jednym słowem, ale przecież mój głupi umysł nigdy by mi na to nie pozwolił, w sytuacjach stresowych zmuszając do paplania.
– Nie przywykłem do mieszkania w tak dużym mieście, ale przynajmniej nasze kultury aż tak się od siebie nie różnią, gorzej gdyby okazało się, że Jiminnie mieszka w Europie, nie wiem czy tak łatwo byłoby nam się odnaleźć w jego lub moim kraju. – Moja odpowiedź była za równo zbyt szybka, tworząc z tego jedno zdanie, jak i zagmatwa, głównie przez pomieszany akcent. Raczej mi się to nie zdarzało. A jednak przy Yoongim standardowo musiało.
Chłopak od razu to wyłapał, interpretując na swój sposób:
– Cóż, dzięki niemu musiałeś ćwiczyć koreański, a on się starał przy japońskim. Więc chyba na dobre wam to wyszło.
– Starał się? – powtórzyłem tę ważniejszą dla mnie część zdania, oczywiście bardziej do siebie niż Yoongiego. I uśmiechnąłem się do siebie niecnie, wpadając na głupi plan: – Od dzisiaj mówimy po japońsku. – Zaśmiałem się cicho na to, naprawdę ciekawy takiej rozmowy z nim. Zaraz jednak ponownie zwróciłem się do Yoongiego, chcąc wyjaśnić jak to wyglądało z mojej strony. – Mój koreański nie jest taki zły. Rozmawialiśmy zawsze w domu z rodzicami po koreańsku. No i... słucham kilku kpopowych zespołów. Muszę dobrze rozumieć moje dziewczyny – przyznałem nieśmiało, nie bardzo wiedząc czy dzielić się z nim tą informacją. Zwłaszcza że rozbawiła go ona nieco.
Na szczęście w tym samym momencie z łazienki W KOŃCU wyszedł Jimin. Ile to czasu minęło? Godzina, dwie? Czy pięć dni? Bo dłużyło mi się to niemiłosiernie.
Hyung, następnym razem zlituj się nade mną i od razu do niego wyjdź, proooszę.
Zerknąłem na niego z uśmiechem, zauważając że znów był w szlafroku, ale i ręczniku na głowie.
– Hej hyung – przywitał się ze swoim przyjacielem, w przeciwieństwie do mnie nie mając żadnego problemu z użyciem tego zwrotu.
– Oooo... widzę po twoich oczach, że dałeś ostro w palnik – skomentował jego wygląd nasz gość, na co od razu przyjrzałem się nieco Jiminowi.
Przesadza, nic nie widać...
Ok. skoro już jest Jimin, to Yoongiego tak jakby tu nie ma. Idealnie.
Skupiłem się tylko na mojej bratniej duszy, zalewając mu w końcu wcześniej przygotowaną herbatę, dodając do niej miodu. I dopiero po tym do niego podszedłem, posyłając lekki uśmiech i wręczając ten napój.
– Lepiej trochę?
– Tak, dziękuję. Ale ta woda tak głośno leciała... – oznajmił, rozbawiając tym nie tylko mnie, ale i Yoongiego, który zaśmiał się, znów miło pieszcząc tym moje uszy.
Przestań Jeongguk, nie reaguj tak na niego!
Zignorowałem ten fakt, znów skupiając tylko na Jiminie.
– Domyślam się. Usiądź, zaraz podam ochazuke. Ale ostrzegam, że nie jest ona dobra. Ma pomóc, a nie smakować – zapowiedziałem, wracając już do ryżu, którym się zająłem, przygotowując go razem z zieloną herbatą i kilkoma tajnymi składnikami.
– Rozumiem przekaz. – Jiminnie posłusznie przeszedł do picia podanej mu herbaty. Za to jego przyjaciel prychnął:
– To ja jednak podziękuję.
Może to i lepiej. Jeszcze założyłby że takie są właśnie moje umiejętności kulinarne i nie daję się na...
Boże, na nikogo! Nieważne!
Miałem ochotę uderzyć się za to w czoło, ale Jimin zaczął akurat ciekawy temat z Yoongim.
– To jak ci poszło z Panną Niebieską Torebką?
– Poszliśmy do niej, w sumie w połowie nocy wyszedłem.
Moje ucho uważanie się temu przysłuchiwało, a serce szybko zareagowało na to „spędzenie z nią połowy nocy". Znów:
To nie jest dla mnie nic ważnego.
Przygotowałem dwie porcje naszej zdrowotnej zupki, rozplanowując w głowie jak to zrobić...
Hmmm...
Powoli zaniosłem pierwszą miskę do stołu, stawiając ją przed Jiminem, który zajął tam już miejsce. A drugą... A z drugą zostałem w kuchni, zaczynając jeść jej zawartość na... na stojąco.
To najbezpieczniejsza opcja.
No, może tak zakładałem, bo zaraz usłyszałem głos Yoongiego:
– Ej, siadaj dzieciaku. – Chłopak od razu odsunął dla mnie krzesło, do tego przy sobie, co zauważyłem po delikatnym zerknięciu w jego stronę.
Czy on musi to robić????
Co ja mam niby powiedzieć?
Co bym nie zrobił to i tak będzie katastrofa!
PRZECIEŻ KĘSA PRZY NIM NIE WEZMĘ.
– Nie, nie, nie, na stojąco zdrowiej – wymyśliłem, co może trochę było prawdą. Choć nie w przypadku jedzenia.
– Pierdolety – skwitował to, na szczęście zostawiając mnie już w spokoju.
Jedz to szybko, Jeongguk!
Kęs po kęsie lądował w mojej buzi. A to było z kolei BARDZO niezdrowe. Ale co miałem zrobić?
Mimowolnie zacząłem przysłuchiwać się rozmowie Jimina z jego przyjacielem:
– Masz dzisiaj wolne, hyung?
– Nie. Pójdę do studia na popołudnie. Laleczki potrzebują nowej piosenki.
„Laleczki"? Studio? Aaa... coś Jiminnie wspominał, że Yoongi pracuje z muzyką... A to przecież moje klimaty!
– Ostatnio był hit, więc i teraz Suga da radę – stwierdził Jiminnie, nie zdradzając niczego więcej.
W innej sytuacji, gdyby moje serce tak nie szalało, zapewne bym z nimi został, dopytując o profesję Yoongiego. Ale teraz moim priorytetem była ucieczka. Dlatego wziąłem ostatnie dwa kęsy, mrucząc nieco niewyraźnie, że muszę zadzwonić do mamy. Kolejna wymówka. Miseczka do zmywarki i czmychnąłem do sypialni. Na nieszczęście dobrze wiedziałem, że z sypialni słychać trochę co się w niej dzieje, dlatego faktycznie zadzwoniłem do mamy, uspokajając w ten sposób też trochę moje serce. Bo mama znała tylko Jimina, rozmawiając ze mną tylko o nim. A Yoongi w tej chwili dla mnie nie istniał.
Czyli tak jak powinno być naprawdę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top