22 - Nedai

7877 słów

~~~~~~~~~~



Jimin:

Spotkanie Kyo z większą częścią jego rodziny było z jednej strony przewidywalne, a z drugiej – potwornie nieprzyjemne. Doskonale wiedziałem, co rodzice mu zrobili i akceptowałem, że ma do nich żal i odczuwa złość. Jednak liczyłem na to, że konfrontacja doprowadzi do wyjaśnienia sytuacji i być może jakiegoś zażegnania konfliktu. Ewentualnie do oznajmienia jego matce, że żyje i nigdy więcej się nie spotkają. Ale to, na czym ostatecznie skończył się wspólny posiłek było po prostu wielkim znakiem zapytania. Kobieta opuściła nasze mieszkanie szybciej, niż planowała, przepraszając za to Jeongguka, ale dla nas obu było to zrozumiałe. Miałem poczucie winy, że pośrednio doprowadziłem do jej smutku, biorąc udział w tym „zaplanowanym ataku", ale nadal to mój chłopak był dla mnie ważniejszy. I jeśli on chciał, by tak to właśnie wyglądało, to po prostu mu na to pozwoliłem. Byłem jednak pewny, że czeka mnie długa rozmowa z Jeonggukiem. W końcu mogłem usiąść z nim i opowiedzieć większość tego, czego się dowiedziałem o Kyo, nie naruszając spraw, o których nie powinien wiedzieć. W tym o prawdziwej działalności mojego ukochanego. Młodszy chłonął każde słowo wręcz z fascynacją, ciesząc się z posiadania rodzeństwa, a nawet informację o dodatkowej bratniej duszy przyjął bardzo dobrze. Przetestowaliśmy też w trójkę wysyłanie do siebie wiadomości z pomocą atramentu, aby nacieszyć się tą więzią. Yoongi, który dowiedział się o wszystkim od swojego chłopaka, nie miał za bardzo komentarza. Nawet w rozmowie ze mną był dość oszczędny w słowach, stwierdzając jedynie, że musi to wszystko poukładać sobie w głowie. A kiedy zaproponowałem, że zabiorę ich obu do domu Kyo (oczywiście na jego zaproszenie), zgodził się na to dość niechętnie. Widziałem, że Jeonggukowi bardzo zależało na przedstawieniu swojego bliźniaka, więc to był zapewne główny powód zgody naszego hyunga. W końcu dla Jeona zrobi naprawdę wiele, o ile nie wszystko, co bardzo mnie cieszyło. Znaczyło to przecież, że są dla siebie bardzo ważni.

W odwiedziny udaliśmy się autem Mina, który prowadził zgodnie z moimi wskazówkami. Jeongguk siedział obok niego, ale ciągle się odwracał do tyłu, by zadać mi kolejne pytania.

– Jak bardzo ma wypasioną chatę? W skali od jeden do dwunastu – zapytał, a ja miałem ochotę się roześmiać.

– Sto – przyznałem, patrząc za okno, bo naprawdę ta willa nie mieściła się w żadnej normalnej skali.

Podekscytowany Jeon aż zaklaskał w dłonie, podskakując na swoim siedzeniu.

– To tym bardziej nie mogę się doczekać!

Aby młodszy nie musiał zbierać szczęki z podłogi zacząłem wymieniać niektóre atrakcje, jakie kryły się w tym niezwykłym domu, jak sauna, basen, mini kino, czy tor gokartowy, na co moja bratnia dusza reagowała kolejnymi dźwiękami w stylu „wooo", „wooow", „uuu" oraz „ooo". Ja jednak widziałem we wstecznym lusterku, że moje opowieści z niezrozumiałego dla mnie powodu coraz bardziej irytowały Yoongiego. Czy nadal uważał, że jestem z Kyo, bo mnie sponsoruje? Czy myślał, że te wszystkie udogodnienia były dla mnie powodem, dla którego zostaliśmy parą?

Nieco mnie to zniechęciło do kontynuowania opowieści i skupiłem się już na dalszym wskazywaniu mu drogi. Szlabany oczywiście ich zaskoczyły, ale przywitałem się ze strażnikiem, podając nasze nazwiska, które były na liście gości jak do jakiegoś klubu, po czym wjechaliśmy na rozległe tereny mojego ukochanego.

Nim dojechaliśmy do willi, Jeongguk już wydawał z siebie pełne zachwytu dźwięki, robiąc przy tym ogromne oczy. Nawet nie wiem, kiedy przyzwyczaiłem się do tego przepychu, bardziej skupiając na tym, że w środku czeka mój ukochany.

Yoongi zaparkował na podjeździe, a ja natychmiast opuściłem pojazd, aby poprawić swoje ciuchy. Jednak odruch prezentowania się przed Kyo w najlepszej odsłonie był nie do pozbycia się.

Zerknąłem na Jeongguka, który z lekko rozdziabionymi ustami patrzył na dom, wyraźnie zachwycony. A do Yoongiego podszedł jeden z panów ze służby, proponując odstawienie jego auta do garażu. Więc wywiązała się krótka dyskusja na temat tego, czy jest to konieczne, ale nie słuchałem tej wymiany zdań, po prostu idąc do drzwi, by spotkać już mojego ukochanego. Nie zdążyłem jednak nawet chwycić klamki, bo już się przede mną otworzyły, ukazując Kyo w... doczepionej brodzie?

Serio...? Zaproponuję mu w końcu, by hobbistycznie zaczął bawić się w teatr, bo świetnie mu to idzie...

Młodszy miał zaczesane do tyłu włosy na żel, a między wargami (a przy okazji w brodzie) trzymał zapalone cygaro. Oczywiście jego strój również pasował do archetypu mafijnego bossa...

– Witam moich przyjaciół – powiedział radośnie, próbując naśladować włoski akcent.

On chyba chce powiedzieć Jeonggukowi, czym się tak naprawdę zajmuje. Ale robi to w taki sposób...

– Co ty za cyrki odstawiasz? – zapytałem cicho, nieco niezadowolony.

– Jakie cyrki? Witam was w moim domu, przyjaciele – znów próbował udawać Włocha, zaraz jednak zaczynając się śmiać, co w końcu wywołało moje westchnienie i pokręcenie głową z dezaprobatą, ale też z lekkim uśmiechem.

– O mój boże. Cringe, Kyo! – zawołał Jeongguk, podchodząc nieco bliżej.

– Dla ciebie „hyung", młody – wytknął mu, na co ponownie przewróciłem oczami, w końcu przysuwając się do mojego blondyna, by przytulić się do niego. Cygaro zaraz zostało zabrane na bok, by nie zrobić mi przypadkiem krzywdy.

Nasze przywitanie było jednak dość krótkie, bo zaraz do Jeongguka dołączył Yoongi. Wypadało więc go odpowiednio przedstawić.

– Kyo, to jest mój przyjaciel, a chłopak twojego brata – Min Yoongi. Hyung, to właśnie mój tajemniczy ukochany.

– Miło cię poznać – powiedział nieco sztywno starszy, a mój chłopak zamiast grzecznie się ukłonić, podszedł i wyciągnął rękę, by zbić z nim pionę.

– Siema wariacie – przywitał się radośnie.

Hyung nadal pozostał poważny, choć zgodził się na tę formę powitania, wystawiając rękę. I chyba tego pożałował, bo blondyn zrobił to dość mocno. Nie wiedziałem, czy specjalnie, bo miał sporo krzepy, ale dało się w tym wyczuć jakieś dziwne alfie zachowania.

Ktoś tu musi zaznaczyć swoją pozycję...

Aby nieco go pohamować z tymi zachowaniami, podszedłem i objąłem rękę blondyna, robiąc przy tym dzióbek. Wolałem, by skupił na chwilę uwagę na mnie, bo Yoongi mógł wybuchnąć złością w każdej chwili, jeśli Kyo spróbowałoby jakoś skomentować jego siłę.

Na szczęście zagrywka się udała, bo młodszy zsunął brodę i objął mnie w pasie, dając kilka całusów w usta, przy czym ostatni był znacznie dłuższy i najprzyjemniejszy.

– Jak tam moja pięknota? – zapytał z uśmiechem, patrząc w moje oczy.

– Tęskniłem za moim płomykiem. Gdybym mógł, to chciałbym ciągle być przy tobie – wyznałem, a reszta gości minęła nas i weszła do środka z bardzo zniesmaczonymi minami.

Żebym ja wam zaraz nie wypomniał jak się na kanapie obściskiwaliście, gadzie.

– Taaak? Masz tutaj swój pokój. Zapraszam. Pamiętaj, że możesz się wprowadzić kiedy tylko chcesz – przypomniał, choć już wiele razy musiałem mu odmówić. Po pierwsze – nie chciałem zostawiać Jeongguka samego, póki nie zdecyduje się zamieszkać u hyunga, a po drugie – trochę przerażała mnie wizja uznania tej willi za mój dom. No i po trzecie – przecież dojazdy stąd na uczelnie i do pracy sprawiłyby, że – paradoksalnie – widywalibyśmy się z Kyo jeszcze rzadziej.

Nie musiałem jednak nic odpowiadać, bo młodszy znał moje obawy, więc złapał mnie po prostu za rękę i zaprowadził do środka, gdzie Jeongguk i Yoongi rozglądali się z zaciekawieniem.

Podobnie jak oni zdjąłem buty i założyłem przygotowane kapcie. Akurat w tym momencie po schodach zeszła szybko Wonyoung, ubrana w obcisłą mini sukienkę.

– Cześć chłopcy – przywitała się radośnie, podchodząc najpierw do naszego hyunga, któremu bez skrępowania sprezentowała buziaka w policzek, następnie robiąc to samo Jeonggukowi, który aż spłonął rumieńcem. – Łagodniejsza kopia Kyo. Tu es beau – skomentowała, kładąc mu dłoń na ramieniu, by przytrzymać w miejscu i porównać sobie wizualnie bliźniaków. – Jeonggukie, prawda? Życzę ci do niego dużo cierpliwości – powiedziała, niby konspiracyjnym szeptem, ale oczywiście tak, by każdy z nas usłyszał.

– Ejjjjj... – oburzył się Kyo z uśmiechem.

W końcu przyjaciółka podeszła również do mnie.

– Minnie. – Oczywiście też dostałem buziaka i przytulenie, będąc miło pogłaskany po plecach. – Wszystko u ciebie w porządku, prawda? Ślicznie wyglądasz – skomentowała, na co kiwnąłem głową i oddałem komplement. – Uciekam już, nie będę wam dzisiaj przeszkadzać.

Dziewczyna pomachała tylko i zaraz opuściła dom, w akompaniamencie stukotu swoich szpilek.

– Merci – wyrwało się Jeonggukowi, który stał czerwony jak burak, przyciskając dłonie do policzków.

– To co, zwiedzamy? Czy najpierw kolacja? – zapytałem, kierując spojrzenie w stronę naszego gospodarza.

– Zwiedzamy! Zapraszam prosto do moich dzieci. Tak, jestem już ojcem – ostrzegł Kyo, a Jeongguk od razu spojrzał na mnie, chyba układając w głowie jakiś szalony koncept naszego związku.

– Nie wspomniałeś o tym, Jimin–san – powiedział cicho, gdy ruszyliśmy na naszą małą wycieczkę, a młodszy znalazł się tuż obok mnie.

– Nie rodziłem, na mnie nie patrz – odparłem rozbawiony.

– Więc to jakieś... z jego poprzedniego związku?

Jeszcze tego by brakowało.

A w sumie cholera wie, czy jakieś się nie pałętają po świecie?!

– Zobaczysz. Ale ja się nie przyznaję do bycia ich matką – wyznałem.

Jeongguk zrobił minę zdziwionego Pikachu, a po chwili dotarliśmy do drzwi garażu, gdzie Kyo z dumą zaprezentował swoje autka.

– Ta–dam! Moje dzieciaczki!

Teraz już do naszych Yoonkooków dotarło, co mój ukochany miał na myśli. Mina Yoongiego nadal nie wyrażała żadnych emocji, a Jeongguk najpierw zmarszczył nos, a potem podszedł bliżej, by je obejrzeć.

– Ładne, ale nieekologiczne – stwierdził, co wyraźnie uderzyło w serce jego brata.

– Nieekologiczne... Jakbym się miał tym przejmować, to bym miał zero radości z życia.

No, akurat tu bardziej byłem po stronie Jeongguka, ale przez Kyo sam jeździłem mordercą natury, więc nie będę hipokrytą, by się wypowiadać.

– I przypomnij mi czym się zajmujesz, Kyo? Jesteś inwestorem, tak? – zapytał najmłodszy w tym towarzystwie, patrząc podejrzliwie na swojego bliźniaka.

– Oczywiście, że tak – skłamał bez zająknięcia, po czym zaczął przedstawiać każde z aut, nie ograniczając się do samej nazwy, lecz skoncentrował na specyfikacji tych sportowych bestii. Nawet do jednej z nich wręcz wepchnął Jeongguka, który najpierw się zmieszał, ale zaraz po tym z radością odkrył, że to ma potencjał na fajne zdjęcia na Instagrama, co zaraz wykorzystał, robiąc sobie fotki we wnętrzu.

– Dawaj jeszcze przy nim – poprosił blondyna, ustawiając się przy masce, a jego brat zrobił mu masę zdjęć, wyraźnie ciesząc z tej interakcji.

Razem z Yoongim staliśmy z boku, a ja z zadowoleniem oglądałem radosny uśmiech Kyo. Wyraźnie potrzebował w swoim życiu dawno odebranego mu bliźniaka. Doskonale to rozumiałem, czerpiąc radość także przez więź, która łączyła mnie z tą dwójką.

– Po kolacji karniemy się jakimś, JK – zapowiedział mój ukochany, oddając mu telefon.

Jeongguk przyjął to z dużym entuzjazmem (jednak nawet ekoludek wymięka przy perspektywie jazdy tymi samochodami), robiąc sobie jeszcze zdjęcie z bratem, po czym zawołał mnie i Mina, prosząc o dołączenie. Yoongi miał chyba dobrze wyćwiczone zachowania, bo pomimo wyraźnej niechęci do tego, gdy tylko najmłodszy skierował na nas obiektyw, od razu zmienił się jego wyraz twarzy na całkiem radosny. Ta jego umiejętność zmiany prezentowanego nastroju na zawołanie nieco mnie przerażała.

– To wy sobie pojedziecie, a my z hyungiem wypijemy kawę – zaproponowałem, widząc, że będzie potrzeba rozmowy z Minem.

Widziałem, jak mój chłopak coś szepcze do swojego brata, od którego zaraz dostał w ramię, wyraźnie niezadowolony.

– No to chodźmy zjeść – zadecydował gospodarz, kończąc na razie wycieczkę.

Najważniejszy punkt pokazu był zaliczony, więc chyba uznał, że możemy napełnić żołądki kuchnią niezastąpionej Margaret.

Natomiast w jadalni znów zostałem zaskoczony, bo pierwszy raz byliśmy obsługiwani przez służbę. Niczym przez kelnerów w restauracji. A w sumie bardziej, jak przez służbę w jakimś pałacu...

– Zostanę dzisiaj u ciebie, Kyo, dobrze? – poprosiłem, gdy byliśmy już w trakcie posiłku.

– Pewnie, Minnie – zgodził się od razu, po czym skupiliśmy się na tematach codziennych.

– Pisząc pracę zdałem sobie sprawę, że może popełniłem duży błąd... Chcę być nauczycielem literatury, może nawet zostać wykładowcą na uniwersytecie, ale... jakoś nie wierzę, by mi się miało udać – powiedziałem, nieco przygnębiając się swoimi ostatnimi myślami na nowo.

– Dlaczego? Przecież jesteś kujonkiem. Dobrze ci idzie na uczelni... Tak słyszałem – zauważył mój chłopak, posyłając mi zaraz zadziorny uśmiech.

– Ty zawsze wszystko słyszysz – mruknąłem. Nie podobało mi się to, że nadal byłem inwigilowany na jego zlecenie. Tłumaczył mi co prawda, że to ze względów bezpieczeństwa, ale wolałbym sam mu opowiadać takie szczegóły jak moje stopnie za kolokwia czy projekty... – Uważaj, bo cię linijką po łapach spiorę.

– Śmiało. – Jak zwykle perspektywa kary go podekscytowała, zamiast jakkolwiek wystraszyć. – Wiesz, że jak uderzasz patykiem w ognisko, to rozniecasz jeszcze większy ogień?

– Chętnie to zobaczę. Ale daj mi jeszcze trochę czasu. To morsowanie zaczyna mi się podobać – przyznałem, mając już za sobą trzy wejścia do lodowatej wody. Naprawdę zacząłem się na tym skupiać, układając z Wonyoung i Jinni plan tego przedsięwzięcia. Najgorsze było psychiczne przełamanie się do wejścia do wody. Potem już jakoś szło, choć nadal nieco się obawiałem, że odmrożą mi się palce u stóp.

– Ok, to robimy później ognisko w ogrodzie – stwierdził zadowolony, a ja nie mogąc się powstrzymać, podniosłem się z miejsca, by stanąć nad nim. Starałem się wyglądać groźnie, a sądząc po jego minie, musiało to być nieco komiczne.

Położyłem dłonie na policzkach Kyo i ścisnąłem je lekko, robiąc z jego ust dzióbek, po czym pochyliłem się, by go pocałować. Kompletnie gdzieś miałem obecność służby i moich przyjaciół.

– Uważaj, bo znowu skończysz w wannie – powiedziałem cicho, puszczając mu przy tym oczko, by wyłapał tę dwuznaczność tych słów, po czym jak gdyby nigdy nic wróciłem na miejsce.

Jednak nie tylko do Kyo dotarły moje słowa.

– To nie zabrzmiało zbyt niewinnie... – zauważył Jeongguk, zwracając na siebie naszą uwagę.

– Bo my nie jesteśmy niewinną parą – powiedziałem, czując się z tym całkowicie swobodnie.

Odkąd nie musiałem już ukrywać, kim jest mój ukochany, jakoś rozmawiałem z Jeonem i Minem na większym wyluzowaniu na jego temat.

– Nawet nie wiesz, jak ci zazdroszczę Jeonggukie, że jesteś odporny na dotyk Kyo – przyznałem nieco rozżalony.

– Mój hyung musiał się nauczyć wstrzemięźliwości? – zapytał chłopak, choć doskonale wiedział, że nie miałem się czego uczyć. Mój brak doświadczenia działał zarówno na korzyść, jak i krzywdę. W końcu... nigdy nie zakładałem, że będę pasywną stroną związku, a przy blondynie nie miałem co liczyć na inną pozycję.

A było wykorzystać penisa, póki była okazja...

– W sumie chętnie ci to oddam. Nie jest mi to niezbędne do życia – dodał Jeongguk.

– JAK TO?! A kogo będziesz przytulał, jak nie swojego zajebistego brata? – oburzył się od razu Kyo i podniósł się nieco, by sięgnąć nad stołem i potargać włosy bliźniaka.

– Uughhhh. – Jeon niezadowolony starał się poprawić jakoś włosy, nad którymi zapewne spędził kilkanaście minut przed przyjazdem tutaj, jednak niewiele to pomogło. Sprawdził to w łyżce, po czym w ramach rewanżu zrobił dokładnie to samo bratu. Ten jednak nawet się nie bronił, wracając po prostu do jedzenia z tym kogutem na głowie.

– Do wstrzemięźliwości to mi akurat daleko – dodałem jeszcze w poprzednim temacie, by goście nie myśleli, że nie ma między nami intymności. Choć patrząc po minie Yoongiego, wolałby chyba takich szczegółów nie wiedzieć.

Bez przesady, ja zawsze słuchałem, w jakich pozycjach zaliczałeś panienki po imprezach.

– Wiadomo – Kyo od razu przyznał mi rację. – Kook, a może ty na wszystko jesteś tak odporny? Nie sprawdzałeś? – zapytał zaciekawiony, na co jego bliźniak podwinął rękaw, pokazując niewielką bliznę na ramieniu. Chyba musiała być po jakimś oparzeniu. – Eee. To faktycznie oddaj tę swoją odporność Minniemu, nam się bardziej przyda – przyznał, posyłając mi nieco zbereźną minę.

– Biorąc pod uwagę, że też jestem waszą bratnią duszą, czuję się pokrzywdzony z braku supermocy – poskarżyłem się.

– Jak to, Minnie? Masz moc. Jesteś Super Cutie – wyjaśnił od razu Kyo, puszczając do mnie oczko, na co posłałem mu buziaka.

– Cóż, dziękuję za posiłek – powiedział nagle Yoongi, zwracając uwagę wszystkich na siebie. Najstarszy wstał, unikając naszych spojrzeń. – Gdzie znajdę toaletę?

– Sihyeon cię zaprowadzi – zaproponował gospodarz nieco głośniej, aby odpowiednia gosposia ukłoniła się, podchodząc od razu do Mina. Yoongi ukłonił się jej grzecznie i wyszli razem, zostawiając naszą trójkę w lekkim zmieszaniu.

– Oj. Hyung jest bardzo niezadowolony – powiedziałem ostrożnie, przenosząc spojrzenie na Jeongguka, który pokiwał głową.

– Ma już raczej dosyć.

– No właśnie miałem skomentować, kogo ty sobie upatrzyłeś, JK – stwierdził Kyo. – Nie mówię, że Yoongi jest złym człowiekiem, jest po prostu specyficzny. Ale czy wy w ogóle do siebie pasujecie? – zapytał nieprzekonany, posyłając mu pełne wątpliwości spojrzenie, jakby szukał mojego potwierdzenia.

– Oczywiście, że pasujemy – Jeongguk od razu stanął w obronie swojego chłopaka, a ja też zareagowałem nieco ostrzej, niż planowałem.

– Nie obrażaj mojego przyjaciela. Hyung jest dobrą osobą i dba o Jeongguka.

– Kiedy ja go obraziłem? Po prostu mówię jakie są fakty.

– Jest specyficzny, ale pasują do siebie.

– Niech wam będzie. – Kyo w końcu się poddał i spojrzał znowu na brata. – To co, jedziemy Kook?

Wyraźnie ta wymiana zdań nieco ostudziła chęci Jeongguka, ale mój ukochany nie zamierzał się tak łatwo poddawać.

– Chodź, rozruszam cię trochę – dodał, podnosząc się już z miejsca, by przejść na drugą stronę stołu i pociągnął go w stronę garażu. – Wrócimy... za jakiś czas! Oprowadź Yoongiego, Minnie! – zawołał jeszcze, a kiedy zniknęli za drzwiami, westchnąłem ciężko.

Mój przyjaciel wrócił niedługo później, więc podziękowaliśmy za kolację i ruszyliśmy do kuchni, gdzie z pomocą sekspresu przygotowałem nam dwie kawy. Ruszyliśmy na oglądanie domu, ale zatrzymaliśmy się już w drugim pomieszczeniu, którym był pokój z grami. Wybraliśmy jakąś prostą karciankę i usiedliśmy do stolika. Przez chwilę graliśmy w ciszy, ale w końcu zacząłem ciężką rozmowę, w czasie której hyung zdradził mi, o czym myślał przez cały pobyt tutaj. A ja mogłem jedynie go pocieszyć, że jego czarne scenariusze są tylko efektem jego niepewności, a nie rzeczywistością. Przynajmniej taką miałem nadzieję.



Jeongguk:

To wszystko było niewiarygodne. Bo posiadałem brata, o którego istnieniu już całkowicie zapomniałem. W dodatku okazał się być tym tajemniczym chłopakiem Jimina, którego tak długo przed nami ukrywał. A jakby tego było mało zarówno Jimin, jak i Kyo, byli moimi bratnimi duszami! No co za niespodzianki!

Po tamtej niezbyt przyjemnej dla naszej mamy kolacji, musiałem sporo przemyśleć i poukładać sobie w głowie. Przede wszystkim musiałem zrozumieć jak to wszystko wyglądało z perspektywy Kyo. Tak samo jak z perspektywy naszej mamy. Bo tę taty znałem doskonale, spodziewając się po nim właśnie takiej reakcji jak w historii Kyo opowiedzianej przy obiedzie. Dlatego zarówno Jiminnie, jak i mój Yoonie, który jako pierwszy dowiedział się o wszystkim, co stało się na tym spotkaniu, pomogli mi z moimi emocjami i odczuciami.

Nie bałem się mojego brata. Nie miałem do niego o nic żalu, nawet o podejście do mamy. Raczej cieszyłem się, że ten brakujący element w moim życiu, w końcu trafił na swoje miejsce. Nawet jeżeli aż tak przesadnie ekstrawertyczny, komiczny, czasami denerwujący (jak na starszego brata przystało), frywolny, niepohamowany i teatralny. Ale przy tym wyglądający jak jakaś postać z gry lub anime. I nawet pomimo bycia moim bratem bliźniakiem, byliśmy tak skrajnymi osobowościami, o innych budowach ciała, innych stylach ubierania, innych fryzurach, sposobie mówienia i chodzenia, że chyba nikt nigdy by nas ze sobą nie pomylił. Dlatego rozmawiając z nim nie czułem się aż tak dziwnie jak myślałem, że będę się czuł. Bo od naszego pierwszego spotkania jeszcze dwa razy mieliśmy okazję się zobaczyć – kiedy Kyo wpadł do Jimina na obiad, oraz kiedy sam go zaprosiłem, aby po prostu bliżej go poznać, ciekaw tego czym się zajmuje i jak dokładnie wyglądało jego życie. Poza tym utrzymywaliśmy ciągły kontakt na Kakao, wysyłając czasami po prostu głupie emotki albo memy, których ten boomer często nie rozumiał.

Wiedziałem, że tylko kwestią czasu będzie aż przyzwyczaję się do naszej relacji, nie wyobrażając sobie, że teraz miałby zniknąć z mojego życia. Bo tak jak Jiminnie, Yoonie i mama, dołączył do grona najbliższych mi osób.

Byłem naprawdę ciekawy jego świata, już co nieco dowiadując się o nim z tych obiadowych opowieści. Jednak kiedy w końcu ujrzałem to wszystko na żywo, czułem się po prostu jak w jakiejś dramie! To znowu było wprost niewiarygodne! Tyle przestrzeni należącej tylko do niego. Tak wystawny dom. Tak drogie samochody. Ta służba, ta ochrona... Wszystko krzyczało mi „ILLEGAL". Ale w sumie jaką inną pracą mógłby się zająć ze swoją mocą? I tak dobrze, że był na tyle zaradny, aby nie tylko uciec z tamtego psychiatryka, a później z ośrodka badań, a również ułożyć sobie jakoś życie, nie lądując na ulicy.

Po tym przepysznym obiedzie, tak jak Kyo obiecał, udaliśmy się na przejażdżkę. Do tego pozwolił mi prowadzić! Jednak ze względu na to, że byłem tak samo spokojnym (jak nie spokojniejszym) kierowcą jak Jimin, co oczywiście mi wytknął, po kilkunastu minutach zamieniliśmy się miejscami. Bo jak to Kyo powiedział: „Mój Lexus nie jest przyzwyczajony do tak lamerskiej jazdy". Dlatego przez kolejne kilkanaście minut to mój brat szalał po okolicznych wąskich uliczkach, sprawiając, że latałem po tym fotelu we wszystkie strony, komentując tylko, że męczy biedne opony.

Kyo zaprezentował mi jeszcze jeden samochód, nieco spokojniejszy, chwaląc się jego kilkoma nowinkami, którymi byłem bardziej zaciekawiony niż driftami. A gdy już zakończyliśmy te przejażdżki, starszy zabrał mnie na zwiedzanie reszty domu, pokazując liczne playroomy i kilka sypialni z łazienkami dla gości. To był po prostu istny raj! Hotel dziesięciogwiazdkowy! Wiedziałem, że na pewno będę do niego często wpadał, aby wypróbować te wszystkie szalone atrakcje. Zresztą, jak nie do niego, to po prostu z Jiminem, który mógł tutaj przychodzić kiedy tylko chciał. Yoongiemu nawet nie zamierzałem tego proponować, bo to było raczej pewne, że nie przepada za lekko szalonym Kyo.

Zwiedzanie mogliśmy uznać za zakończone. Jednak blondyn miał dla mnie jeszcze jedną tajemniczą atrakcję, łapiąc mnie za łokieć i ciągnąc za sobą.

– Wleczesz się strasznie, Kook, chodź szybko – ponaglał mnie, dlatego na złość spowalniałem jego tempo.

– To ty mnie pospieszasz! A nie ja się wlekę... – mruknąłem niezadowolony, szturchając go palcem w bok, aby puścił moją rękę. Ale nadaremno, bo jak to superbohater, był na to odporny.

Chłopak powtórzył moje słowa, przedrzeźniając je, na co przewróciłem oczami, wzdychając ciężko i już dorównując mu kroku, żeby mi przypadkiem łokcia nie uszkodził. A kiedy dotarliśmy w końcu do tej „tajemniczej atrakcji", do której Kyo zaczął wpisywać długi kod, dostając się do środka kolejnego pomieszczenia, od razu zmarszczyłem lekko brwi. Wiedziałem, że była to jego sypialnia, która utrzymywała chłodniejszą temperaturę ze względu na jego moc. Jednak nie to mnie zmartwiło. Raczej liczne pakunki, stojące na podłodze. Pakunki wyglądające jak prezenty od fansite'ów na urodziny idoli.

– Chyba oszalałeś, Kyo – mruknąłem, krzyżując ręce na torsie i pozostając w miejscu.

– Nie. Minniemu wręczyłem całą nową garderobę. Więc ciesz się, że na ciebie trafiło tylko tych kilka ubrań. – Z szerokim uśmiechem wskazał mi na nie obiema rękoma, więc po ciężkim westchnięciu i pokręceniu na niego głową, ruszyłem do tych pakunków, ciekaw tego co on nakupił. Nie śledziłem mody, po prostu przeglądając outfity innych ludzi, którymi się inspirowałem przy swoich zakupach i swoich stylizacjach. Jednak łatwo rozpoznałem jakieś zimowe kolekcje, zarówno Louis Vuitton, jak i Diora, Gucci, czy Valentino. I mimo wszystko wywołało to uśmiech na mojej twarzy. Bo w mojej głowie już tworzyły się nowe kombinacje, z którymi pojawię się na randce z Yooniem albo na uczelni. A najbardziej z tego wszystkiego ucieszył mnie płaszcz z Gucci w beżową kratkę, który wiedziałem, że będę nosił najczęściej. Był bardzo w moim stylu.

Kyo pomęczył mnie jeszcze jakąś swagerską biżuterią, w którą zaczął mnie ubierać. Tak samo jak czapkami – a to jakąś z Gucci z daszkiem, a to jakąś zimową, z wielkim logiem LV. I ostatecznie tak obładowany, z ponad czterdziestoma torbami, które nie tylko ja niosłem, ale i Kyo i jeden z jego ochroniarzy, wylądowałem pod samochodem mojego Yoongiego. Niestety jego bagażnik musiał zostać nimi wypełniony. Do tego po brzegi.

– No, młody trochę odchamiony. Możecie wracać – stwierdził rozbawiony blondyn, kiedy już zdołaliśmy z Yooniem zamknąć bagażnik.

Nadal miałem czapkę Gucci na głowie i ten swagerski łańcuch na szyi. Tak samo jak ładne, czarne rękawiczki z jakimś puszkiem na dłoniach.

I znów musiałem na to wszystko wywrócić oczami, podchodząc jeszcze do niego, żeby się pożegnać. Przytuliłem go, głaszcząc chwilę po plecach.

– Mam strasznie głupiego brata. Ale co ja poradzę, to mój brat – skomentowałem, nie tylko do Yoongiego i Jimina, którzy przy nas stali, ale i do samego Kyo.

Chłopak zaśmiał się na ten komentarz, szczypiąc mi jeszcze polik na pożegnanie. A kiedy w końcu od niego uciekłem, poszedłem jeszcze wytulić Jimina, wiedząc że dzisiaj zostaje u Kyo. I dopiero po tym, wraz z Yoongim, wsiedliśmy do samochodu, machając chłopakom na pożegnanie i opuszczając już powoli tę posiadłość.

Może i jest mafiozą. Ale ma dobre serce.

Uśmiechnąłem się, dotykając tego przesadzonego, grubego naszyjnika, który raczej nosili raperzy w teledyskach, a nie zwykli ludzie. I po raz kolejny, w czasie tego szalonego dnia, w mojej głowie pojawiła się myśli: „Co by było gdyby Kyo był moim bratem od początku?" Razem byśmy się wychowywali, razem byśmy się bawili i uczyli. Może dzięki jego charakterowi i mojemu spokojowi wypracowalibyśmy sobie nieco inne cechy? Może Jiminnie od razu miałby swoją drugą połówkę przy sobie, kiedy Kyo uciekłby z Japonii w wieku trzynastu lat, aby go spotkać, mimo zakazu rodziców? A ja szybciej związałbym się z Yooniem?

Właśnie, a propos mojego ukochanego. W sumie nie tylko ja, ale i Jimin oraz Kyo zauważyliśmy, że Yoongi nie czuł się tutaj dobrze. Nie wiadomo czy przy Kyo, którego charakter mu nie podpasował, czy po prostu w tym przepychu, który mu wadził, tak samo jak z początku Jiminowi?

Musiałem to jakoś wybadać, najpierw chcąc sprawdzić w jakim jest teraz humorze. Dlatego sięgnąłem początkowo ręką do kratki wentylacyjnej, poprawiając zapach w kształcie śnieżynki, który niedawno kupiłem. I na razie wstrzymywałem się z uruchamianiem panelu dotykowego, przenosząc wzrok na spokojną twarz mojego przystojnego ukochanego.

– Mogę włączyć jakąś muzykę czy jesteś zmęczony, hyung?

– Prosiłbym, byś nie włączał. To był ciężki dzień i wystarczy mi bodźców – wyjaśnił, dlatego wycofałem grzecznie rękę, nadal nie odrywając wzroku od jego twarzy, nawet jeżeli doskonale wiedziałem, że teraz niczego z niej nie wyczytam.

– Właśnie hyung, dlaczego był ciężki? – postanowiłem bezpośrednio o to zapytać, skoro miałem potwierdzenie moich domysłów.

Yoongi chyba liczył, że nie poruszę tego tematu, ewentualnie nie wiedział jak go dokładnie ugryźć, bo początkowo po prostu westchnął na moje pytanie.

– Dał mi dużo do myślenia. O nas – stwierdził w końcu, kompletnie mnie tym zaskakując. Bo wszystkiego się spodziewałem. Ale nie czegoś takiego?

– O nas? – powtórzyłem te dwa, niepasujące mi do tego tematu słowa. – Myślałem, że po prostu go nie polubiłeś. Przez jego mocno... ekstrawertyczny charakter – wyjaśniłem mój punkt widzenia, starając się jak najdelikatniej określić tę szaloną osobowość mojego brata.

– Nie uważam, by to była dobra osoba dla Jimina. Mam złe przeczucia. Ale jest jego bratnią duszą i wiem, że nie będą w stanie bez siebie żyć – oznajmił początkowo, czego również się nie spodziewałem. Ale przecież doskonale wiedziałem, że Yoongi ma trochę inne spojrzenie na świat. Nie tylko przez swoją dojrzałość psychiczną i emocjonalną, ale i środowisko i trudy, z którymi dorastał. Zresztą, chyba tylko głupek by się nie domyślił czym tak naprawdę Kyo może się zajmować. I choć Yoongi nie powiedział mi tego wprost, na pewno głównie to go martwiło... No, mogłem tak uważać dopóki mój ukochany nie dokończył swojej odpowiedzi, nakierowując mnie na źródło swojego obecnego strapienia:

– Natomiast to twoje zachowanie mnie martwi.

MOJE zachowanie? Co znowu zrobiłem nie tak?

Po mojej klatce piersiowej rozlało się to nieprzyjemne ciepło, towarzyszące sytuacji stresowej. Starałem się nie panikować, ale takich reakcji mojego ciała nie byłem w stanie kontrolować. W końcu... przecież było między nami w porządku? Nie przekraczałem żadnych granic. I tak jak obiecałem – byłem grzeczny. Najgrzeczniejszy jak tylko potrafiłem być.

Dobrze, nie ma co wyciągać pochopnych wniosków i niepotrzebnie panikować. Lepiej dopytać.

– Wyjaśnij hyung – poprosiłem, na szczęście nie zauważając w moim głosie żadnych zmian, więc chociaż on ze mną współpracował, nie dodając niepotrzebnego dramatyzmu tej sytuacji.

– Zacząłem się zastanawiać... czy naprawdę mnie lubisz – wypalił w końcu, a tego za nic w świecie się nie spodziewałem. Zresztą, to był dopiero początek tego zdania, bo przecież zaraz jeszcze dodał: – czy to jest kwestia tego, że jestem producentem i mam kasę.

„Że jestem producentem i mam kasę" – powtórzyłem to sobie w głowie, no po prostu niedowierzałem w to stwierdzenie!

Jestem z nim, bo jest producentem i ma kasę. AHA.

Nie mogłem pozostać przy tym spokojnym. Po prostu nie potrafiłem, kolejne pytania zadając mu mocno oburzonym tonem:

– Co to w ogóle za wniosek? Skąd go wytrząsnąłeś, hyung?

– Twój zachwyt domem brata, te wszystkie prezenty, ekscytacja w garażu... nieco mnie to... ruszyło – wyjaśnił, choć nadal nie rozumiałem skąd takie przemyślenia wzięły się w jego głowie. Czy dałem mu choćby jeden powód, aby uznał mnie za poszukiwacza sponsora? Zresztą, czy ja kogoś takiego w ogóle potrzebowałem? Nie i nie. Ale może... moje niektóre reakcje były przesadzone? W sumie ciężko mi to było stwierdzić. Tylko osoby postronne były w stanie to ocenić. I może Yoongi tak to dzisiaj odebrał? Ewentualnie przy każdym podarunku, który mi wręczał, reagowałem tak samo pozytywnie, a przy innych rzeczach aż tak się nie ekscytowałem?

Ale... moja reakcja na pewno nie jest za każdym razem taka sama. Dzisiaj po prostu miałem lepszy dzień, więc to niemożliwe.

– Hyuuuung... – jęknąłem w końcu zrezygnowany i zmartwiony jego słowami i swoimi przemyśleniami. A moja ręka przeniosła się na jego ramię, zaczynając głaskać je kciukiem, nie mogąc w tej sytuacji nie zainicjować jakiegoś dotyku. – Myślisz, że widząc cię wtedy na imprezie wiedziałem, że jesteś producentem? I wiedziałem, że jesteś bogaty? Prędzej mógłbyś mi zarzucić powierzchowność, bo faktycznie zauroczyłeś mnie swoimi długimi włosami – przytoczyłem ten fakt, nieco rozbawiony, już nie raz mu o tym wspominając, bo uwielbiałem powracać do tamtego momentu. Seksownego, palącego Yoongiego, który jednym spojrzeniem zawrócił mi w głowie, sprawiając, że nagle nie umiałem sklecić jakiegokolwiek zdania. I w sumie do tej pory posiadał tę moc. Choć tylko w niektórych sytuacjach. – Przecież gdybym tego potrzebował, dążyłbym do przejęcia firmy ojca – kontynuowałem, już nieco poważniej. – Ale potrafię żyć nieco skromniej. Może nie za skromnie, bo jednak lubię kiedy mogę sobie pozwolić na normalne warunki mieszkaniowe i normalne funkcjonowanie... Ale... bogactwo mnie nie interesuje – podkreśliłem, przesuwając dłoń bardziej na jego szyję, którą pomiziałem delikatnie palcami. – Jestem z tobą dlatego że cię kocham, hyung – dodałem na koniec, nieco łagodniej i ciszej, bo takie wyznanie nadal nieco mnie wzruszało. Wydawało się zbyt intymne i zbyt szczere. Jak gdybym przyznawał się do tego pierwszy raz, nieśmiało wyznając moje uczucia mojemu zauroczeniu.

Przecież ja szaleję za tobą, Min Yoongi. I to się nigdy nie zmieni. Niezależnie od stanu twojego konta.

Starszy zerknął tylko na mnie, bo nadal prowadził, nie mogąc wykonać w moją stronę ani żadnego gestu, ani skupić na mnie swojego wzroku. Dlatego ograniczył się do przedstawienia mi tego co go męczy:

– Wiem, że nie jestem łatwą osobą do wspólnego życia. Czasem cię zaniedbuję na rzecz pracy. Czasem nie wiem, jak najlepiej ci pokazać, że cię kocham. Wiem, że łatwo się denerwuję. Ja po prostu... nie chciałbym cię zranić, ale też boję się kolejnego zranienia.

Uczucie z jakim to wyznał, naprawdę mnie zmartwiło. Moje myśli znów powróciły do tamtego feralnego zdarzenia z Taehyungiem. Ile bym dał, aby cofnąć czas i NIGDY do tego nie dopuścić! Bo tamten chłopak w ogóle się nie liczył. To była po prostu osoba, której chciałem pomóc, nawet nie licząc na żadną znajomość. Na pewno nie kosztem złego samopoczucia mojego ukochanego.

Ale teraz nie mogłem skupić się tylko i wyłącznie na tym jednym wątku, ignorując przy tym wszystkie inne. Musiałem mu wyjaśnić moją perspektywę jego zmartwień i osądów.

– Zjedź na chwilę na pobocze, hyung – poprosiłem, nie mogąc kontynuować tej rozmowy w czasie jazdy. Bo przy poruszaniu takich kwestii chciałem patrzeć mu prosto w oczy, chcąc w ten sposób upewnić o szczerości tych wyznań.

Starszy oczywiście mnie posłuchał, zatrzymując się. A ja mogłem to wykorzystać do lekkiego przybliżenia, jedną dłonią łapiąc jego rękę, a drugą kładąc na jego policzek. I zanim zacząłem mój powoli układający się już w głowie wywód, sięgnąłem ustami do jego policzka, składając na nim kilka całusów, aby przestał się zamartwiać.

– Jesteś dla mnie najważniejszy, hyung – zapewniłem na początku, patrząc mu w oczy. Oczywiście na tyle, na ile pozwalały mi te słabe, uliczne światła. – Kocham cię najbardziej ze wszystkich bliskich mi osób. Wiem, że nasze charaktery się mocno różnią, ale przy tobie odnajduję spokój, którego chyba najwyraźniej potrzebowałem w życiu. I nie mam nic przeciwko naszej relacji. Jest subtelna i romantyczna, na swój wyjątkowy sposób. Dlatego wiem, że nigdy nie będę próbował cię zastąpić. Od początku w moim sercu jesteś tylko ty i tylko ty w nim pozostaniesz, Yoonie hyung – wyznałem, pod koniec już nieco ciszej, ponieważ zbliżyłem się do jego ust, muskając je po tym delikatnie.

Miałem nadzieję, że moje słowa do niego dotarły i nie będzie miał już żadnych wątpliwości. Bo może i faktycznie byłem osobą, która uwielbiała kontakt fizyczny z bliskimi osobami. I najchętniej spędzałbym z nimi czas 24/7. Jednak przy Yoongim sam umiałem go zainicjować. I w ogóle mi to nie przeszkadzało. Bo każdy jego gest w moją stronę przyprawiał mnie dzięki temu o szybsze bicie serca. Dokładnie tak jak teraz! Kiedy tuż po tym delikatnym muśnięciu jego ust, to jego wargi zainicjowały kolejny pocałunek, początkowo tylko je po prostu łącząc, choć po chwili przechodząc już do kilku przyjemnych muśnięć. Po których znów wpatrywaliśmy się w swoje oczy, pozostając blisko siebie. Obaj posyłaliśmy sobie delikatne uśmiechy. Choć ten jego nadal był nieco smutny i aż miałem ochotę całować go tak długo, aż w końcu zniknie ten niepotrzebny grymas z jego twarzy.

– Kocham cię, Jeon Jeongguk – odpowiedział w końcu na moje wyznanie, znów wywołując tym przyjemne uczucie w moim sercu. Choć nie na długo, bo zaraz niepotrzebnie dodał: – Dziękuję, że ze mną wytrzymujesz.

I nie interesował mnie teraz ten jego lekko łamiący się ton głosu. Zaraz oberwał za to w ramię, a moja rozczulona mina zmieniła się na nieco zaciętą, choć zarazem rozbawioną.

– Nie dziękuj mi za to, że z tobą wytrzymuję. To ja powinienem za to dziękować – zauważyłem, tak samo mogąc mu podać miliony powód, przez które mogłem go męczyć swoją osobą. Choć akurat teraz skupiłem się tylko na jednym: – Kto inny wytrzymałby moje codzienne biadolenie. – Zaśmiałem się, tak samo jak Yoongi, który na szczęście zaraz do tego dodał:

– No cóż... jakoś muszę sobie radzić. – I już chciałem znowu go pacnąć albo uszczypnąć, oczywiście w żartach. Ale nie zdążyłem tego zrobić, bo starszy zmienił nagle temat, do tego na tak zaskakujący: – A skoro tak... może zamieszkamy razem?

Zamieszkamy razem????

– Wiesz, że bardzo bym chciał, ale... nie chcę zostawiać Jimina samego – wyznałem, nieco smutnym tonem, bo jednak dobro mojej bratniej duszy było w tej kwestii priorytetem.

– A Jimin nie przeprowadził się jeszcze do Kyo, bo nie chce zostawiać ciebie samego – stwierdził nagle Yoongi, jeszcze bardziej mnie tym zaskakując.

– Naprawdę? – Nie mogłem w to uwierzyć. Ja martwiłem się o Jimina, a on martwił się o mnie. Chyba byliśmy dla siebie zbyt delikatni w tej kwestii.

– Powiedział mi o tym, gdy ty z bratem testowałeś auta – sprecyzował jeszcze, a mi tyle wystarczyło.

– Aha. No to przeprowadzka, hyung. W końcu cię trochę przypilnuję z posiłkami – zauważyłem, mrużąc nieco oczy, rozbawiony, od razu mówiąc na głos jeden z plusów wspólnego mieszkania. – I pewnego dnia sekspres zniknie tajemniczo z kuchni – dodałem kolejny plusik, uśmiechając się przy tym niewinnie. Bo miałem jeszcze sporo takich kwestii, w których musiałem go przypilnować. A jego niezdrowa relacja z kawą była jak na razie na pierwszym miejscu.

– Kupię następny i zamknę w sejfie – stwierdził, rozbawiony moimi planami. A z racji tego, że te ciężkie tematy mieliśmy już przegadane, ruszył dalej w drogę. Choć moja dłoń nie chciała go zostawiać, czekając tylko aż włączy tryb „drive", po którym porwała jego rękę dla siebie, nie mając zamiaru jej oddać do końca naszej podróży.

A wspomnienie o sejfie od razu nasunęło mi nieco zabawną perspektywę takiej sytuacji:

– Do którego kod to też „0901"? – zapytałem, śmiejąc się cicho i tuląc jego dłoń do swojego policzka, aby tuż po tym dać jej kilka całusów.

Yoongi oczywiście zaraz mi mruknął, że go zmieni. Choć wątpiłem, aby akurat tam miał taki sam jak do swojego studia. Zresztą, to były tylko żarty. W końcu ukrywanie sekspresów nic nie da. Jeżeli będę chciał się za to zabrać, muszę opracować jakąś dobrą metodę. Ale na to przyjdzie jeszcze czas. Bo skoro mieliśmy razem zamieszkać oczywistym było, że będziemy musieli wypracować jakąś nową, wspólną rutynę, w której nie uwzględnię miliona filiżanek kawy dziennie!



Jimin:

Wizyta Yoongiego i Jeongguka w domu Kyo nareszcie dobiegła końca. Znaczy to nie tak, że ich tu nie chciałem, wręcz przeciwnie – najchętniej wciągnąłbym ich tu na cały dzień, byśmy mogli go spędzić na różnych aktywnościach. Ale po rozmowie z naszym młodym producentem stwierdziłem, iż bardziej przyda im się pogadanie w cztery oczy. Bo obawy Yoongiego były dość absurdalne. A jednak je rozumiałem.

Postanowiłem do moich przemyśleń zakolegować się z winkiem, więc zabrałem z kuchni jedną butelkę i kieliszek, po czym udałem się do swojej sypialni. Ległem w piernatach, nie mając jeszcze ochoty pójść się myć. Jedne co, to odpiąłem guziki na mankietach, by podwinąć rękawy, oraz dwa pod szyją, zapewniając sobie więcej komfortu.

Yoongi był bardzo niepewny siebie. Pomimo tego, że w młodym wieku naprawdę wiele osiągnął, jego doświadczenia z domu rodzinnego sprawiły, że w ogóle nie doceniał samego siebie. Bał się, że początkowe zauroczenie Jeongguka już minęło i był z nim tylko dla wygody, zwłaszcza, że przecież młodszy „dość łatwo" (jak sam Min określił) wpadł w ramiona innego.

– A jeśli spodobało mu się po prostu, że miałby mieć chłopaka–idola? Przecież w opinii publicznej to level wyżej niż producent. Jak nie więcej – powiedział cicho, za co skopałem go pod stołem, próbując wbić do głowy, że – po pierwsze – moja bratnia dusza wcale taka nie jest. A po drugie ma zacząć wierzyć w to, że ktoś go może kochać.

Jest naprawdę wartościową osobą, dlaczego tego nie widzi?

Ale może każdy z nas boi się to zobaczyć? Boi się uwierzyć, że ta osoba w lustrze jest warta dużo więcej? Może ja też jestem wart tego, by Kyo mnie kochał?

Kilkoma łykami opróżniłem kieliszek i ponownie nalałem sobie alkoholu, już rozkoszując się tym przyjemnym uczuciem rozluźnienia.

Rozumiem, dlaczego ludzie popadają w alkoholizm. To daje tak błogi stan...

Może powinienem spróbować trawki?

Siedziałem oparty o poduszki, kontemplując sens życia i kwestie mojej pewności siebie, gdy usłyszałem, jak ktoś wpisuje kod do mojego pokoju. I zaraz w drzwiach stanął nie kto inny, jak mój ukochany.

Moje słoneczko. Mój promyczek radości w tym szarym, smutnym świecie. Moje kochanie, które będę kochał nad życie. Mój seksowny Adonis, świecący mi tu gołą klatą. Ach te bokserki. Te rękawiczki...

Chwila. Gdzie się podziała większość zawartości butelki?

– Dlaczego mi to robisz, zwłaszcza po winku? – jęknąłem, już czując, że mi gorąco od samego patrzenia na to kuszące ciało, zmierzające w moją stronę.

– Jaaaa? Coś robię? – zapytał niby niewinnie, rysując palcem nad swoją głową aureolę.

Rogi, kochanie, rogi ci pasują.

Kyo usiadł na łóżku i patrzył na mnie z lekkim uśmiechem.

– Rozgrzewasz mnie jak zawsze – wytknąłem mu, opróżniając kieliszek, w którym niewiele mi już zostało.

Młodszy przysunął się bliżej i objął mnie. Musiał schłodzić się w kąpieli, bo jego ciało nie było aż tak ciepłe. A poza tym pachniał owocami leśnymi, jak zawsze po wyjściu z wanny.

Jego usta zaraz znalazły się na moim ramieniu, zostawiając tam mokry pocałunek. Ale to było dla mnie za mało, dlatego przyciągnąłem go do porządnego, namiętnego pocałunku, chętnie rozchylając usta. Jednak jego język nie bardzo chciał współpracować.

No tak, alkohol i ogień to złe połączenie.

– Naprawdę zazdroszczę Jeonggukowi. Chciałbym cię dotykać cały czas – wyznałem mu cicho, gdy jego usta uciekły od muskania moich.

– Trafiło na złą bratnią duszę. On powinien otrzymać moc rozweselania swoim dotykiem ponuraków – stwierdził rozbawiony, opierając nas o poduszki.

– Myślę, że taką moc dostał w bonusie. Yoongi hyung jest z nim szczęśliwy. Mam wrażenie, że jak nigdy wcześniej.

– Szczęśliwy? Jak to okazuje? Mruga częściej niż zwykle?

– Jego aura nie jest tak ponura przy Jeongguku – powiedziałem, nie potrafiąc tego lepiej opisać. Bo jeśli nie spędziło się z Minem tyle czasu co ja, można było to przeoczyć. Jednak widziałem tę różnicę, kiedy dawniej całą swoją pasję oddawał w muzykę, a teraz z równą miłością mówił o Jeongguku.

– No słyszałem, że do tego stopnia, że chcą się niedługo zaręczać. Ile oni się znają? Dwa, trzy miesiące? A później zauroczenie minie i będzie: „O nieee, nie wytrzymam dłużej z tym ponurakiem!" – Kyo bardzo starał się naśladować ton Jeongguka i całkiem nieźle mu to wyszło. Ale i tak przewróciłem na to oczami.

Czy sam Yoongi nie mówił kiedyś, że to ja mam się nie zachowywać jak Anna z Krainy Lodu?

– A my ile się znamy? I co, myślisz, że wytrzymam z tobą? Biorąc pod uwagę, że nie mogę się na ciebie rzucić, gdy mam na to ochotę? – zapytałem nieco obrażony, choć doskonale wiedziałem, że nasz przypadek jest inny. Mieliśmy więź, która była nierozerwalna i w pewnym sensie stanowiła gwarancję udanego związku.

– Spokojnieee – stwierdził rozbawiony, a jedna z jego dłoni przesunęła się na mój pośladek. – Pracujesz nad tym, prawda? Niedługo tak cię będę męczył – zaczął, zaciskając dłoń na moim ciele – że będziesz miał tego dosyć.

– Ciebie? Nigdy – zapewniłem, ale przez to, że znowu zaczął mnie rozgrzewać, musiałem się czymś zająć. A że najbliżej było winko, no to wziąłem butelkę i już nie bawiąc się w nalewanie do kieliszka, po prostu pociągnąłem parę łyków z gwinta.

Pięknie się światu prezentujesz, Park.

– Może ty nie, ale on tak – stwierdził i przeniósł tę niegrzeczną rękę prosto na moje krocze. A ja nie byłem na to przygotowany! Zwłaszcza, że tam wcale nie było... swobodnego zwisu.

Ledwo zdążyłem posłać mu lubieżne spojrzenie, gdy już cofnął tę dłoń.

Echhhhhh...

Na szczęście postanowił jakoś mi się za to odpłacić, muskając znowu ustami moje ramię, które przez rozchełstaną koszulę zostało odsłonięte. Odłożyłem butelkę, by móc ułożyć się wygodniej, w bardziej leżącej pozycji, a Kyo chyba uznał, że to już limit, bo odsunął się, zabierając też coraz cieplejsze ręce.

I po ptokach.

– Jeongguk wyglądał dzisiaj na szczęśliwego. Nawet pomimo swoich narzekań na „cringee" – zauważył, a ja przeciągnąłem się nieco, analizując zachowanie Jeona.

– Zgadzam się. Cieszę się, że tak łatwo i z radością przyjął to, że ma brata.

– Jako bratnie dusze chyba mieliśmy to nieco ułatwione.

Spojrzałem znów na mojego ukochanego, a ponieważ promile w mojej krwi robiły swoje, nieco za długo zawiesiłem wzrok na jego torsie, tracąc na moment wątek

O Jeongguku mówimy. Skup się.

Ale te mięśnie...

JIMIN!

– Po prostu ciebie nie da się nie pokochać – powiedziałem w końcu, przenosząc wzrok na jego oczy, które stanowiły równie piękny obiekt do podziwiania.

Ale ten tors... I ten umięśniony brzuch...

Mogę go chociaż polizać? Ewentualnie pomacać?

– No wiadomo – przyznał blondyn z cwanym uśmiechem. – Wystarczy pokazać fajne furki, prywatny basenik, saunę... I już jesteście moi – uznał, zaraz wybuchając śmiechem.

– Nie mów tak. Nawet jakbyś nic nie miał, kochałbym cię tak samo mocno – zapewniłem, walcząc ze sobą, by się w niego nie wtulić.

Nie potrzeba nam wypadków, Jimin.

– Siedzielibyśmy w jakiejś jaskini... – Fantazje Kyo poszły najwyraźniej w bardzo dziwną stronę. – Ogrzewałbym cię swoim ciałem.

Nie do końca skupiałem się na jego słowach, nadal zastanawiając, czy mogę się przybliżyć.

Sprawdzę to, nic się nie stanie.

Wyciągnąłem rękę w jego stronę i czubkami palców dotknąłem policzka młodszego, szybko je cofając. Nie parzył, ale był stanowczo zbyt rozgrzany, aby dłuższy dotyk był bezpieczny.

Znowu echhhhhhh...

– Ale na szczęście jestem cwaniakiem i nawet gdybym nie odnalazł się w roli... „inwestora", to znalazłabym sobie jakieś inne zajęcie – dodał. – Na przykład rozpalanie ludziom ognisk. Przecież tak się z tym męczą czasami. A tak to by mi płacili i już.

– Już prędzej w hucie szkła. Wyrabiałbyś szklane wazony samymi rękoma – mruknąłem, czując już przyjemną, senną błogość, spowodowaną tą miłą atmosferą. I winkiem, nie da się ukryć.

– Nudyyy. Rozpalanie ognisk. To jest coś.

– To lepsze, niż bycie mafiozą? – zapytałem swobodnie, chcąc w sumie poznać jego opinię o tym... nietypowym zawodzie.

– Hmmm... „Inwestorem", Minnie – poprawił mnie rozbawiony. – Ale nie. To jest ciekawsze.

– Kyo. Mam oczy i uszy. Nie oszukuj mnie – upomniałem go, marszcząc nos. Nawet Yoongi i zapewne Jeongguk domyślali się, że to całe inwestowanie było tylko przykrywką. Więc po co mydlić oczy najbliższym, a w dodatku zaufanym ludziom?

– No wiem. Przecież już ci się kiedyś przyznałem – zauważył, przekręcając tak, by leżeć na plecach i patrzeć w sufit. – Ale tak, bycie mafiozą jest ciekawsze.

– No właśnie. Jesteś mafiozą – stwierdziłem, kiwając powoli głową. Po czym nieco podniosłem się, by wyciągnąć spod siebie poduszkę i przywaliłem mu, prosto w twarz. – TO CO TO DZISIAJ ZA CRINGOWE ZACHOWANIE PRZY STOLE? Chcę zobaczyć mojego gorącego bossa mafii, a nie przedstawienie z doczepianą brodą – wytknąłem mu, ponownie uderzając w ten pusty łeb.

Takiego ataku wyraźnie się nie spodziewał, ale za drugim razem udało mu się osłonić. Podobnie jak za trzecim i czwartym.

Skubany ma refleks. Albo ja jestem za bardzo pijany.

– Ale o co chodzi, Jimin? Miałem grać przed moim bratem i jego daddym kogoś, kim nie jestem? – zapytał zaskoczony, kiedy odłożyłem już poduszkę na miejsce, kładąc się znowu wygodnie.

– Nie... chcę, byś czuł się przy nas swobodnie. Po prostu jestem niewyżyty – mruknąłem. Bo gdyby nie ta doczepiana broda...

A może to i dobrze, że mi nie stał cały wieczór.

Kyo najwyraźniej potrzebował jeszcze chwili, na jakieś swoje przemyślenia, po czym nagle uśmiechnął się szeroko.

– Może trochę ci ulżymy, hmm? – zapytał, używając przy tym bardzo ponętnego tonu. A ja od razu to podłapałem, nawet jeśli jeszcze nie wiedziałem, co się kryje za tą propozycją.

Ale na pewno coś fajnego. Niefajnego by mi nie proponował, no nie?

– Ciekawe jak. Przyniesiesz mi swoją poduszkę, bym miał się o co poocierać? – zapytałem z moim rozbrajającym uśmiechem, nie widząc innej opcji.

– Nie, wskakuj tu – powiedział wprost, wskazując na swoje krocze.

A ono to jest z kostek lodu zrobione, czy o co chodzi?

– Masz w tych gaciach wszywkę z materiału z rękawic? – zapytałem, po ciężkim przekminieniu tej propozycji.

Przecież inaczej, by mi nie proponował. To musi być bezpieczne, skoro o tym mówi...

To pytanie wywołało wesoły śmiech mojej bratniej duszy.

– Weź nie psuj klimatu. Wchodź tu jak na grzecznego chłopca przystało – zarządził, używając bardziej stanowczego tonu.

No to jak tak, to tak.

Podniosłem się nieco niezdarnie i przerzuciłem nogę nad jego ciałem. Dopiero teraz zwróciłem uwagę, że jego penis jest nawet twardszy niż mój.

Też mnie tak bardzo pragniesz, Kyo, jak ja ciebie?

– A teraz ściągnij koszulę, ale powolutku – wydał kolejne polecenie, patrząc na mnie tak intensywnie, że aż przeszły mnie dreszcze rozkoszy.

Co ty ze mną robisz?!

Nadal byłem grzecznym chłopcem, więc zacząłem wyjmować kolejne guziczki z dziurek, pozwalając, by materiał po dłuższej chwili opadł na podłogę przy łóżku.

Wzrok Kyo ani na moment się ode mnie nie oderwał, a kiedy zobaczył mój nagi tors, uśmiechnął się zadziornie, zakładając ręce za głowę. Domyślałem się, że to ochrona przed przypadkowym dotknięciem mnie zbyt rozgrzanymi dłońmi.

Mój kochany dżentelmen.

– A teraz, mój Minnie, grzecznie rozepnie guzik swoich spodni i rozsunie rozporek – wydał znów polecenie, a w takim wydaniu spełniał moją fantazję o swojej roli bossa mafii.

Tak mi mów.

Dwa razy nie musiał powtarzać. Uniosłem się nieco, aby spełnić rozkaz, a mój penis już próbował się wydostać także z bokserek, które nadal go więziły.

– Mój grzeczny chłopczyk – pochwalił Kyo, przygryzając wargę.

Nasze spojrzenia się skrzyżowały, przekazując uczucia, jakie nami zawładnęły. A był w nich ogień równy temu, co mój chłopak miał w organizmie.

– A teraz zsuń nieco bokserki i ujmij go swoją dłonią.

Znów nieco się uniosłem, w końcu uwalniając moją męskość, a już przez sam dotyk jęknąłem z rozkoszy, nie mogąc się doczekać tej zabawy.

– Dobrze, bardzo dobrze. A teraz pokaż jak się zaspokajasz, Minnie, myśląc o mnie, kiedy jesteś sam – powiedział to takim tonem, że gotów byłem się roztopić.

Tym razem spojrzenie Kyo było skierowane na moją rękę, która już zaczęła się poruszać, zapewniając mi dużo przyjemności. Obecność ukochanego, w połączeniu z alkoholem, sprawiła, że przez moją głowę przeleciało setki myśli, a każda z nich pokazywała, jak moglibyśmy się bawić. W tylu pozycjach. W tylu miejscach. Tak blisko siebie...

Nie wytrzymałem długo, zwłaszcza, gdy mój blondyn obsypywał mnie komplementami tym swoim zachrypniętym, seksownym głosem. Jednak nim doszedłem, Kyo wysunął rękę spod głowy i dotknął swojego ABS–a.

– Skończ na mnie, kochanie.

To było ostatnie polecenie, jakie mi wydał tego wieczoru, w czasie naszej zabawy. A ja chętnie je spełniłem, rozlewając się na te piękne mięśnie, które tak przyozdobione wyglądały jeszcze bardziej kusząco.

Opadłem na poduszki obok mojego ukochanego, patrząc na niego tak, jakbym chciał przekazać mu wszystko, co skrywało moje serce. Bo nawet najpiękniejsze słowa nie były w stanie wyrazić tego, jak bardzo go kochałem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top