20 - Henbou
Pod ten debiucik Jiminka :D
3896 słów
~~~~~~~~~~~~
Jimin:
Impreza w klubie Kyo, była bardzo dziwnym przeżyciem. Choć to nie był mój pierwszy raz, jeśli chodzi o balowanie na mieście, to jednak nigdy nie byłem w żadnej strefie VIP. A już zwłaszcza z ludźmi, z których każdy jeden wyglądał jakby zszedł prosto z wybiegu lub opuścił klinikę medycyny estetycznej. Choć na co dzień nie miałem kompleksów odnośnie mojego wyglądu, to przy tej śmietance towarzyskiej czułem się bardzo brzydki. Plusem było zakończenie tego dnia w domu Kyo, gdzie mogłem przenocować, odkrywając, że mam tutaj swój własny pokój. Ale minusem, że nie mogłem spać z moim ukochanym. Rozumiałem to jednak, nie chcąc narobić nam kłopotów. Bo skoro chłopak mógł w nocy niekontrolowanie zapłonąć... Nie, za bardzo lubię moją skórę i wolę jej nie stracić...
Z rana obudziły mnie ciepłe promienie słońca, wpadające do pokoju, które dostały się tu przez podniesienie rolet w pomieszczeniu. Niechętnie otworzyłem oczy, tuląc się do nadal leżącego ze mną Chappiego, i zobaczyłem Wonyoung, która z radosnym uśmiechem zbliżała się do mojego łóżka. Dobrze pamiętałem, w jakim stanie zakończyła imprezę, więc byłem pełen podziwu dla jej wigoru. Mnie kac zabijałby przez cały dzień. A ona nie dość, że nie przejawiała żadnych oznak imprezy, to jeszcze ubrana była niczym bogini – w koronkową, białą koszulę nocną. A na jej głowie mieniły się zamocowane do opaski diamenciki. Znaczy tak podejrzewałem, że to diamenty, w końcu w tym domu nikt się nie bawił w cyrkonie... Przyjrzałem się też jej twarzy i z przerażeniem stwierdziłem, że nawet nie ma makijażu. A nadal wyglądała pięknie i świeżo! Czy w jej żyłach płynie kolagen zamiast krwi?!
– Dzień dobry, Minnie. I Chappie – przywitała się wesoło, a psiak słysząc swoje imię od razu rzucił się w jej stronę, licząc zapewne na głaskanie i tarmoszenie za uchem. Dziewczyna nie mogła jednak się nim zająć, póki nie odłożyła na stolik nocny tacy z sokiem i kilkoma tabletkami na talerzyku. – Same witaminki – wyjaśniła. – Jak się spało? – zapytała, zajmując miejsce na moim łóżku.
– Hej – przywitałem się, przecierając jeszcze oczy, by pozbyć się resztek snu, po czym ziewnąłem i usiadłem, poprawiając szlafrok, który zsunął się z mojego ramienia. – Dobrze. Choć wolałbym spać z Kyo... – przyznałem, wzdychając smutno. – Pięknie wyglądasz. Aż jestem zazdrosny, że chodzisz tak ubrana przy Kyo.
Poprzedniego wieczoru całkiem dobrze się dogadywaliśmy, uznałem więc, że mogę jej zaufać i mówić wprost o pewnych rzeczach. A wytknięcie jej tego stroju było jedną z nich. Bo jak mógłbym choćby myśleć o konkurowaniu z nią? Miałem wrażenie, że moją jedyną przewagą była więź, która mnie łączyła z ognistym chłopakiem.
– Kwestia przyzwyczajenia – skwitowała to, machając ręką nieco lekceważąco. – On już nie zwraca uwagi na mnie. A ja nie zwracam już uwagi na niego. Teraz jest skupiony tylko na tobie – wyznała, dotykając palcem mój nos, zaraz po tym zaczynając chichotać.
JUŻ nie zwracają uwagi? Ciekawe...
Sięgnąłem na szafkę nocną, by wziąć te przyniesione przez dziewczynę witaminy, po czym bez skrupułów zadałem pytanie:
– Sypialiście wcześniej ze sobą? Wybacz, że o to pytam, ale chciałbym wiedzieć, w jakiej jesteście i byliście relacji. Zwłaszcza, że Kyo wczoraj powiedział coś, co sprawia, że mam takie podejrzenia – wyznałem, próbując nieco wziąć ją pod włos. Jej twarz wyrażała jednak zaskoczenie, co świadczyło na jej korzyść.
– Nie sądziłam, że będziesz taki bezpośredni z samego rana – przyznała, zaraz zaczynając się śmiać. – Ale dobrze. Kyo i ja – mówiąc to wskazała na siebie dość eleganckim gestem – jesteśmy ze sobą bardzo blisko. Ale tylko jako przyjaciele. Jestem tutaj w ramach... takich jakby praktyk. I nie miałabym czasu i ochoty na romanse z Kyo. C'est la vie.
– Rozumiem. No dobra, trochę mnie to uspokaja. Ale i nie. Bo to oznacza, że nadal jestem w kropce – mruknąłem, opadając na poduszki. Nie zmieniając tej pozycji wyciągnąłem nieco w górę dłoń, wysuwając mały palec. – Jeśli obiecasz mi być moją przyjaciółką i nie powtórzyć naszej rozmowy nikomu, w szczególności Kyo, to powiem ci coś, co mnie dręczy.
Od razu poczułem, jak jej mały paluszek splata się z moim, a sama Wonyoung kładzie się obok mnie na brzuchu, podpierając głowę dłońmi.
– Mmm, zwierzenia. Jedno twoje za jedno moje? Będziemy pewni, że zatrzymamy je dla siebie – zaproponowała z uśmiechem, a mi bardzo się spodobał ten pomysł. Chyba nawet wbrew sobie zacząłem ją lubić. Ma w sobie coś takiego, że człowiek czuje się przy niej dobrze.
– Ok. Bardzo chciałbym pójść z Kyo do łóżka lub zrobić z nim cokolwiek więcej. Ale boję się, że mnie poparzy – przyznałem, nie czując za bardzo wstydu, a raczej rozczarowanie samym sobą. Przyznanie się do lęku przed mocą mojego ukochanego, było dla mnie mocno niekomfortowe. Choć to nie tak, że go nie akceptowałem, to jednak miałem wrażenie, jakbym tym lękiem go zdradzał... – Wczoraj myślałem, że... chociaż ręką mu pomogę po moich wygłupach pod prysznicem, ale no... boję się. Nawet nie samego poparzenia, ale tego, że on będzie zły na siebie, że zrobił mi krzywdę i przestanie w ogóle się do mnie zbliżać – przyznałem patrząc w sufit.
Ej, czy ktoś na nim namalował kwiaty o odcień ciemniejszą farbą?
Poczułem, jak moja ręka, leżąca na kołdrze, została objęta, dlatego przeniosłem wzrok na moją towarzyszkę, widząc w jej oczach nieco zrozumienia.
– Minnie... musisz zacząć przyzwyczajać się do zimna. Kyo ci jeszcze nie wspominał jak on i jego partnerki, a także partnerzy uprawiają seks? W grę wchodzi tylko lodowaty prysznic. Lub jego basen w podziemiach, o tak samo niskiej temperaturze. Musisz zacząć morsować. Jinni i ja znów chodzimy na morsowanie od jakichś dwóch tygodni. Odkąd temperatura temu sprzyja. Dołącz do nas! – zaproponowała radośnie, znajdując mi dość nietypowe rozwiązanie.
– Chętnie dołączę – zapewniłem, widząc w tym szansę na zbliżenie się do Kyo. – Choć przyznam, że nigdy o tym nie myślałem. Na samą myśl o lodowatej wodzie miałem dreszcze i widziałem siebie leżącego w łóżku z gorączką i chorym gardłem. To naprawdę jest możliwe, by nie pochorować się po takiej dawce zimna?
– To dobre dla zdrowia. I dla waszego związku, jeżeli chcesz się do niego zbliżyć – zapewniła i złapała za mój telefon leżący na stoliku, który następnie mi wręczyła. – Podam ci moje ID, zapisz sobie. Dodam cię do grupy z Jinni i Jiyongiem i umówimy się na termin.
Pokiwałem grzecznie głową i odblokowałem urządzenie, by na Kakao dodać ją do znajomych.
– Dobrze. To co, twoja kolej? – zapytałem, chcąc poznać tajemnicę, która może się kryć za jej perfekcyjnym życiem.
Wonyoung nieco wydęła wargi i uciekła wzrokiem w bok, widocznie zmieszana.
– Przedstawiałam cię wczoraj z Seunghyunem. Tym chłopakiem, z którym spędzałam czas – zaczęła ostrożnie, a ja zaraz przywołałem w myślach wspomnienie starszego, ale cholernie seksownego faceta, który siedział z nami w loży. – Jest ode mnie o... siedemnaście lat starszy – dodała, wzdychając ciężko. – Mój tata nigdy nie pozwoli mi się z nim umawiać. Nawet jak już skończę dziewiętnaście lat. Ale... żaden inny chłopak mnie nie interesuje...
Przez chwilę chyba złapałem laga mózgu.
„Nawet jak już skończę dziewiętnaście lat"?
– Masz osiemnaście lat? – zapytałem, otwierając szeroko oczy ze zdumienia. – Ja pierniczę... zazdroszczę – przyznałem, bo była taka młodziutka, a wyglądała jak dojrzała kobieta! Może jednak nie powinienem z nią poruszać pewnych tematów? To w ogóle legalne? – Ale dlaczego przejmujesz się opinią ojca? Coś ci zrobi, jeśli zaczniesz się spotykać z Seunghyunem? – zapytałem ostrożnie, choć biorąc pod uwagę wczorajsze przyznanie się Kyo do posiadania gangu... Nie wiedziałem, jakie panują zasady w tym środowisku.
– Kyo wyznał ci już czym się zajmuje? Ewentualnie może sam się domyśliłeś? – zapytała ostrożnie dziewczyna, jakby czytając w moich myślach.
– Zapytałem czy jest w jakimś gangu i odpowiedział nieco wymijająco. A ja chyba boję się znać prawdę... jest dużo gorzej? Jest... bossem narkotykowym? – dopytałem równie ostrożnie, nie wiedząc czy takimi słowami się nie narażam.
– Jest... idealny do brudnej roboty – powiedziała, wyraźnie badając moją reakcję. – To mój tata go zwerbował, widząc co potrafi. A dzięki swojemu charakterowi szybko pozyskał odpowiednie koneksje i znalazł się tu, gdzie jest teraz. Reszty historii i kulisów tej „pracy" możesz się domyślić, Minnie. A ja jako córka, tego powiedzmy „bossa wszystkich bossów", nie mam nic do gadania. Musiałam zacząć towarzyszyć Kyo. Musiałam się wszystkiego nauczyć. I będę zapewne musiała wyjść za tego, którego wybierze dla mnie tata – wyznała smutno, na co naprawdę zrobiło mi się jej żal. To całe z pozoru piękne życie, niczym księżniczka, miało bardzo ciemną stronę. I wysoką cenę.
– Och... przykro mi. Serio – powiedziałem cicho, nabierając o niej zupełnie nowej opinii. – A co z twoją bratnią duszą? Jesteście przyjaciółmi? Takiej więzi twój ojciec nie mógłby ruszyć...
Niepotrzebnie o to zapytałem, bo Nyoung zrobiła się jeszcze smutniejsza.
– Moja bratnia dusza... jest idolką. Więc nie mamy szans na romantyczną miłość. Jesteśmy tylko przyjaciółkami. Poza tym... Nie chcę mieszać Chaewon w mój świat. Seunghyun sobie z nim poradzi. Chaewon nie.
– Wiesz, że to tak nie działa... To wasza więź decyduje o tym kim jesteście – upomniałem ją, sam doskonale wiedząc, że nie wymusi się przyjaźni na nitce prowadzącej do miłości. – Ale w porządku, rozumiem – dodałem, zastanawiając się nad tą popapraną sytuacją. – Nie jesteś w stanie dać ojcu argumentów dlaczego Seunghyu by się nadawał na twojego faceta? Pomimo różnicy wieku?
– Może z czasem wkupi się w jego łaski. Ale na razie nie ma na to szans. – Dziewczyna westchnęła głośno i podniosła się do siadu. – Dobrze Minnie. Porozwodziliśmy się nad naszymi problemami – uznała, wyraźnie kończąc naszą „godzinę zwierzeń". – Pójdę wziąć prysznic, zjemy śniadanie i może zrobimy sobie domowe spa? Kyo na razie nie ma. Wróci za kilka godzin, to możemy zaszaleć – zaproponowała, klaszcząc z podekscytowania.
Cóż, nie sądziłem, że przyjdzie mi tu spędzić cały dzień, ale perspektywa ponownego ujrzenia mojego ukochanego była zbyt kusząca.
– Bardzo chętnie. Może zrobisz coś, bym był piękny tak jak ty. Tylko proszę mi nie mówić że to kwestia wieku.
– To nie kwestia wieku. Przecież nadal jesteś młodziutki. To kwestia drogich zabiegów u kosmetyczki – zapewniła, przysuwając się i wlepiła we mnie spojrzenie, uważnie analizując moją twarz. Przejechała palcem po moim policzku, kciukiem po jednej z brwi i na koniec przeczesała mi włosy. – Dobierzemy ci odpowiednie kosmetyki. Wypielęgnujemy. I będziesz prześliczny, Minnie. Bien...
Młodsza podniosła się z mojego łóżka i przeciągnęła, przez co jej koszula nocna niebezpiecznie podjechała w górę.
– Widzimy się w kuchni za jakieś piętnaście minut? À bientôt – powiedziała jeszcze i już jej nie było.
Uśmiechnąłem się do siebie delikatnie, ciesząc, że jednak będę miał przyjaciółkę w tej uroczej osóbce. Z początku bałem się, że może chcieć walczyć ze mną o uwagę Kyo, ale teraz wiedziałem, że nie warto robić sobie wrogów w jego otoczeniu. Zwłaszcza tak sympatycznych. I pewnie śmiertelnie niebezpiecznych, skoro to córka bossa wszystkich bossów...
Wstałem w końcu z łóżka i poszedłem do łazienki w towarzystwie Chappiego, który najwyraźniej postanowił spędzać ze mną każdą chwilę. Po załatwieniu swoich potrzeb, zabrałem się za przemycie twarzy. A gdy zobaczyłem jakie kosmetyki mam do dyspozycji, aż mi nogi zmiękły. Przecież to kosztuje majątek! Użyłem więc tylko odrobinkę pianki do mycia twarzy i poszedłem do sporej szafy, w której mógłbym schować wszystko, co posiadałem przez całe życie. Otwierałem kolejne drzwi i szuflady, nie mogąc się nadziwić temu, co widzę. Wszystko było z górnej półki, nawet niby zwyczajne t–shirty miały metki sugerujące ciężkie pieniądze... Wybrałem więc bieliznę, skarpetki, najprostsze, czarne jeansy i białą koszulkę z długim rękawem, na którym znajdowały się naszyte różnokolorowe kryształki, układające się w zarys chmur. Już miałem wszystko pozamykać, gdy znalazłem jedną, bardzo interesującą szufladę. W środku była masa skórzanych uprzęży, do noszenia zapewne nie tylko na ubrania.
To cię kręci, Kyo?
Z uśmiechem wyjąłem jedne z takich szelek i założyłem, by ocenić w lustrze, jak wyglądam z takim nietypowym dodatkiem. Aż się zarumieniłem na myśl jak mógłbym to wykorzystać, więc szybko zdjąłem te cudaki, chowając je z powrotem w szafie.
Nie dzisiaj, Jimin. W odpowiednim czasie... Ale z drugiej strony...
Znów wyjąłem tę najbardziej niewinną uprząż i założyłem ją, stwierdzając, że to będzie dzisiaj uzupełnienie mojego outfitu.
Opuściłem mój pokój i z pomocą mijanej służby skierowałem się do kuchni. Niestety jeszcze nie ogarniałem tego labiryntu, by poruszać się po tym domu swobodnie.
Dobrze mi już znane pomieszczenie przywitało mnie przyjemnymi zapachami. Wonyoung już tam była, rozmawiając sobie z gosposią. Nadal nie miała zrobionego makijażu, ale ubrała się już w zwyczajną bluzę, a włosy związała w wysoki kucyk. Ona naprawdę nawet w takim wydaniu wygląda nieziemsko.
– Minnie! – zawołała radośnie na mój widok, a ja szybko zająłem miejsce na wysokim taborecie przy wyspie kuchennej, witając się z panią Margaret. – Zjemy dzisiaj coś zdrowego – zaproponowała, podsuwając mi miseczkę z owsianką i drugą ze świeżymi, pokrojonymi owocami. – Dobrze wpływa na jelita – zapewniła, zajadając swoją, identyczną porcję.
Nigdy tego nie jadłem, ale Jeongguk już mnie przyzwyczaił do dziwnego, nieco brejowatego jedzenia, dlatego nie sprzeciwiałem się, biorąc pierwszą łyżkę do buzi. Było znacznie lepsze, niż się spodziewałem.
– Wyjaśnisz mi, dlaczego te paski były w garderobie dla mnie? – zapytałem, unosząc jedną z szelek, na co dziewczyna zachichotała.
– To już pomysł Kyo, jego zapytaj. Ja się zajmowałam tą bardziej... codzienną częścią ubrań.
– Rozumiem.
Wziąłem jeszcze kilka kęsów śniadania, a patrząc jak gosposia uwija się przy piekarniku, westchnąłem ciężko.
– Dziwnie się tu czuję – przyznałem cicho, zwracając na siebie znów uwagę mojej nowej przyjaciółki. – Gdyby nie to, że jesteśmy bratnimi duszami i łączy nas ta wyjątkowa więź, nie zgodziłbym się z nim być. Nie pasuję do jego świata. Jestem za bardzo... zwyczajny – wyznałem jej, czując, że tylko taka rozmowa może rozwiać wszelkie moje wątpliwości, czy słusznie robię, pozwalając sobie na szczęście.
– Przecież Kyo też jest zwyczajny. Przynajmniej w swoim zachowaniu – zauważyła, odkładając łyżkę, by znów sięgnąć do moich włosów. – Minnie? Co powiesz na lekką zmianę tego koloru? Brązowy w ogóle do ciebie nie pasuje – zaproponowała, co nieco mnie zaskoczyło.
– Jasne, chętnie. Zawsze chciałem spróbować – przyznałem, chętnie oddając się w jej eksperckie ręce. Nie mogłem jednak jeszcze porzucić dręczącego mnie tematu. – A wracając do Kyo... To miejsce... i w ogóle jego rzeczy... jest mi głupio, bo nie będę w stanie odwdzięczyć mu się za auto, za zabieranie mnie w drogie miejsca... też chciałbym dać mu coś wyjątkowego, by wiedział, że mi zależy. Ale nie mam nic takiego...
– Uszczęśliwiasz go. To na pewno mu wystarczy – zapewniła, wracając do swojej owsianki.
Kiwnąłem tylko głową, nie czując jednak, bym był przekonany. Nadal próbowałem wchodzić w buty młodszego i tłumaczyłem sobie, że na jego miejscu byłbym taki sam, chcąc dzielić się z nim wszystkim co dobre. Ale ciężko było stać po mojej stronie i po prostu na to pozwalać.
– To na jaki kolor mnie przefarbujesz? Róż? – zapytałem, gdy moja miseczka była już prawie pusta.
– To będzie niespodzianka.
Resztę ranka i popołudnie spędziliśmy z moją nową przyjaciółką. Zaczęliśmy od masażu (tak, Kyo miał nawet prywatnego masażystę w tym pałacu, nie wspominając o specjalnie przygotowanym do tego pomieszczeniu), potem poszliśmy do sauny i na basen. A kiedy moje ciało czuło, że nie da rady już się ruszyć, dziewczyna sięgnęła po zabójcze narzędzia każdej kobiety i zabrała się za moją twarz. Ilości maseczek nie byłem w stanie zliczyć, natomiast kilka razy używała różnych dziwnych urządzeń, które spokojnie mogłyby być narzędziami tortur. Nie marudziłem jednak, nawet gdy musiałem znosić skubanie brwi.
Na sam koniec zostało farbowanie, z bardzo miłym masażem głowy. Oczywiście przez cały ten czas mieliśmy mnóstwo możliwości rozmowy, dlatego skorzystałem z tej okazji i podpytałem Nyoung o byłych partnerów i partnerki mojego ukochanego, ale też o to, co chłopak lubi. W końcu kto ma to wiedzieć lepiej niż ona. Choć teraz nieco przerażał mnie fakt jak niewiele miała lat, a jaką wiedzę zdobyła...
Nawet się nie zorientowałem, kiedy z poranka zrobił się wieczór. Wiedziałem, że moja bratnia dusza wróci o osiemnastej, dlatego postanowiłem zaczekać w jego pokoju, aby zaprezentować mu jaki jestem teraz świeżutki i piękny w nowym kolorze. Jeszcze tylko zmiana stylizacji na zwykły, biały t–shirt, jasne jeansy i czarny kaszkiet, bo Nyoung uważała, że Kyo woli mnie w uroczej wersji, i byłem gotowy.
Mój ukochany otworzył w końcu drzwi do swojego pokoju, a ja z daleka przyglądałem się jak zdejmuje rękawiczki. Nawet z tej odległości widziałem, że pęknięcia na jego rękach są dzisiaj bardziej rozżarzone.
Czyżby musiał ich używać?
– Minnie? – zapytał zaskoczony, w końcu mnie dostrzegając. – Zostałeś? Myślałem, że wrócisz do domu? Wonyoung mówiła ci, że będę pracował do późna?
– Hej. Ciebie też miło widzieć – powiedziałem, trochę czując rozczarowanie. Myślałem, że się ucieszy... Może jednak nie życzył sobie, bym przebywał w jego domu tyle czasu? – Spędziłem miły dzień z Wonyoung, mam nadzieję, że się nie gniewasz? – zapytałem, podchodząc już do niego, by przyjrzeć się tym rozgrzanym dłoniom. – Co się stało? Mogę ci jakoś pomóc?
Chłopak od razu odsunął swoje ręce z mojego zasięgu, zapewne abym nawet nie myślał o dotknięciu ich, czego stanowczo nie zamierzałem zrobić. A zamiast mi odpowiedzieć, pochylił się nieco, posyłając zadowolony uśmiech.
– Mmmm. Minnie blondynek? – zapytał, komentując mój nowy kolor. – Czy to peruka?
– Wonyoungie mnie przefarbowała. Podobam ci się? – zapytałem, ale nie mogłem zostawić tych biednych dłoni, za bardzo zmartwiony. – Nie bój się, nie dotknę ich. Musisz je schłodzić, prawda? Chodź – poprosiłem, łapiąc go za łokieć, by pociągnąć do łazienki.
Kyo grzecznie za mną ruszył, ale nadal bardzo pilnował, bym nawet przypadkiem nie dotknął zakazanego rewiru.
– Mój prywatny opiekun Minnie. Założysz dla mnie fartuszek? – zaproponował, na co pokręciłem przecząco głową.
– Nie. Dopóki nie przyzwyczaję się do zimna, nie będę cię prowokował – wyjaśniłem zupełnie spokojny, odkręcając już lodowatą wodę, by mój ukochany mógł sobie ulżyć. – Przynieść ci rękawiczki? Masz tylko tamtą jedną parę? – zapytałem, patrząc jak para wydobywa się z pęknięć.
– Mam kilka – przyznał, oglądając uważnie swoją szczękę w lustrze. Czy ktoś mu ją przestawił?! – Są w garderobie. Pierwszy rząd szafek. Ale nie pamiętam która. Spróbujesz zlokalizować? – poprosił.
Kiwnąłem głową w odpowiedzi i ruszyłem we wskazane miejsce. Nie miałem jeszcze okazji zobaczyć jego garderoby, dlatego chętnie przeszedłem się wzdłuż tej niesamowitej kolekcji ubrań, macając te nietypowe materiały, zapewne ze zwiększoną odpornością na ogień.
Skupiłem się jednak na znalezieniu rękawiczek i już po otworzeniu drugiej szuflady poczułem, że blednę. Niemal jak na wystawie leżała tam cała masa broni – od pistoletów, po jakieś dziwne dodatki do walki wręcz, zakończone kolcami czy żyletkami. Zamknąłem szybko tę szufladę, a chwilę później znalazłem zapas chyba z pięćdziesięciu par rękawiczek w różnych kolorach. Trochę jak u Elsy. Tylko tutaj mamy przeciwny żywioł.
Opuściłem pomieszczenie wielkości mojego dawnego pokoju i skierowałem się do łazienki, gdzie Kyo już na mnie czekał.
– Proszę, kochanie. – Podałem mu rękawiczki, które od razu założył, by móc mnie objąć i obsypać pocałunkami.
– Coś się stało – zauważył, choć szybkim ruchem głowy starałem się zaprzeczyć.
– Nie, nie, wszystko jest w porządku – zapewniłem, nie chcąc go martwić taką drobnostką.
Kyo jest gangsterem. Muszę to zaakceptować.
A to oznacza, że krzywdzi ludzi.
Ale to nie znaczy, że jest złą osobą. Prawda?
– Będę się niedługo zbierał do domu. Już i tak nadużyłem twojej gościnności – dodałem, chcąc szybko zmienić temat.
– No jak to? Tak mi się wystroiłeś i nie będzie Netflix and Chill? – zapytał, całując mój policzek z uśmiechem, po czym zabrał mój kaszkiet. Założył go sobie, a dłonią przeczesał moje miękkie włoski. – Śliczny ten kolor. Pasuje do ciebie – zapewnił i znów obsypał moją twarz pocałunkami, przez co czułem, jak moje serce rośnie z radości.
– Dziękuję. Też mi się podoba. Normalne pary mają pasujące ubrania, a my mamy couple hairstyle – zauważyłem, niezmiernie zadowolony z tego faktu. – Naprawdę mogę jeszcze zostać? Tęskniłem cały dzień...
– Mój Minnie też sobie wypalił kolorek. Tylko rozjaśniaczem, nie ogniem. He he he – zażartował, robiąc z dłoni pistolecik, by zademonstrować, jak pięknie strzela sucharami. – I pewnie, że tak! Muszę obejrzeć ostatnie dwa odcinki Business Proposal! Piszesz się? – zaproponował, poruszając porozumiewawczo brwiami.
– Jak to dwa ostatnie?! Ja mam jeszcze cztery do obejrzenia! – oburzyłem się natychmiast, nie wierząc, że oglądał coś beze mnie!
– To obejrzymy cztery.
Usatysfakcjonowany z takiego obrotu spraw, poszedłem z młodszym na kanapę, gdzie ułożyliśmy się wygodnie przed ogromnym telewizorem. Poprosiliśmy jeszcze przez telefon, by przyniesiono nam przekąski z kuchni (co za burżuje z nas, ja nie mogę...), dzban z lodowatą wodą dla Kyo i sok dla mnie.
To tyle, jeśli chodzi o zdrowe odżywianie zaproponowane przez Wonyoung.
Starałem się skupić na serialu, ale jakoś w połowie odcinka zaczęły mnie nachodzić przemyślenia. Więc niby oglądałem, ale trochę nie do końca ogarniałem, co się działo.
Najwyżej obejrzę jeszcze raz...
– Gdybyś siedział w lodowatej wodzie w wannie, a ja bym siedział poza wanną i dogadzał ci ręką, to chyba bym się nie poparzył, prawda? – zapytałem w końcu, przenosząc wzrok na ukochanego, ale ten nałogowy maniak oglądania k–dram pokręcił palcem w moją stronę, skupiając się całkowicie na fabule.
– O nieee, Shin Hari, no nie rób tego! – przeżywał, zaraz wybuchając płaczem, gdy nastąpiła nieco smutniejsza scena.
Czy on już nie oglądał tego epizodu?
Nieco rozbawiony tak dramatycznymi przeżyciami, zaśmiałem się pod nosem i zaraz zgarnąłem głowę Kyo na swoje ramię, by poklepać go uspokajająco po włosach.
– Będzie dobrze. To się zawsze dobrze kończy.
– A oglądałeś Moon Lovers? – zapytał, nadal mocno dramatycznie. – Nie skończyło się dobrze! Tydzień po tym ryczałem!
– Nie, tego nie oglądałem. Ale będę musiał nadrobić – przyznałem, dając mu jeszcze buziaka we włosy. – Już dobrze, hyung jest przy tobie.
Zaangażowanie mojej bratniej duszy w przygody bohaterów serialu, były dużo ciekawsze, niż sam serial. Zastanawiałem się czasem czy nie nadawałby się na aktora, idealnie współodczuwając tragedię postaci i ciesząc się razem z nimi.
Pierwszy z czterech odcinków do obejrzenia dobiegł końca. I już mieliśmy przejść do następnego, kiedy niespodziewanie Kyo przewrócił mnie na poduszki, by zawisnąć tuż nade mną.
– To Netflix już był. A teraz Chill? – zapytał z iście diabelskim uśmiechem.
– Chill powiadasz? – odparłem, starając się przybrać bardzo podobny uśmiech. – No to chyba pora na drzemkę.
– Dobrze. Idź spać. Wezmę cię na śpiocha.
Mój ukochany nie próżnował, zaraz przenosząc dłonie na moje pośladki, które ścisnął z zadowoleniem. Musiałem jednak trochę go pohamować, bo... ja pierdolę, jak bardzo chciałem pójść z nim do łóżka.
– Kyo, rozmawiałem z Wonyoungie na ten temat i wiem, że nie możemy jeszcze nic zrobić... Proszę, nie nakręcaj mnie, bo naprawdę chciałbym się na ciebie rzucić – poprosiłem, patrząc w te płonące oczy.
– A ja na ciebie – zapewnił i skubnął moje ramię, w końcu jednak się odsuwając, bo już czułem, jak temperatura jego ciała rośnie. – Czemu się tak wystroiłeś, Minnie? Stoi mi, odkąd tutaj wszedłem. To niezdrowe.
– Wystroiłem? Wiesz, jak mnie stresowało, że mam się tak zwyczajnie ubrać, kiedy ty nosisz zawsze seksowne koszule? – wytknąłem mu, nawet teraz mając okazję widzieć go w dużo lepszym wydaniu, niż ja sobą prezentowałem.
– Ale ty wyglądasz najlepiej w takich ubraniach. I nie jesteś mafiozą, który musi się pokazać przy kolegach – stwierdził, przesuwając się na bok, bym mógł usiąść.
– Ale jestem chłopakiem mafiozy i nie chcę, byś się za mnie wstydził – wyjaśniłem. – To jak z tą lodowatą wodą w wannie?
Na chwilę zapadła cisza. Kyo wyraźnie musiał to przetrawić.
– Ale nie wiem czy poradzisz sobie z tym potworem – powiedział w końcu, zupełnie poważnie.
O ty dziadu.
– No tak... nie mam tyle doświadczenia, co ty – mruknąłem, odwracając się od niego niezadowolony.
– Ale jakieś masz, Minnie – stwierdził, choć nie byłem pewien czy naprawdę to wie, czy ma tylko podejrzenia. Bo w końcu moim jedynym doświadczeniem była... własna ręka. Ale z drugiej strony to się chyba dzisiaj przyda. – Chodź, pochwalisz się nim.
Nie dane mi było udać się do łazienki o własnych siłach, bo Kyo od razu po opuszczeniu kanapy przerzucił mnie sobie przez ramię, dając porządnego klapsa przy okazji, którego zaraz rozmasował.
Długo nasza zabawa nie trwała, bo obaj niesamowicie się nakręciliśmy, kiedy moje ręce pracowały na naszych penisach, przynosząc nam spełnienie. Patrzyłem przy tym w oczy mojego chłopaka, widząc w nich całą gamę pozytywnych emocji, co dodatkowo mnie uszczęśliwiało.
Po wszystkim udaliśmy się na kolację, by zjeść coś bardziej treściwego niż przekąski do serialu, a potem wróciliśmy do oglądania. Nawet nie wiedziałem, kiedy zasnąłem, ale może to i dobrze, bo rano czekała mnie szybka wycieczka do mojego mieszkania, by zabrać potrzebne rzeczy i udać się na uczelnię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top