2 - Dōkyo

I lecimy z kolejną częścią :D

[3869 słów]

~~~~~~~~~~


Jimin:

Kolejne minuty spędzone z Jeonggukiem stawały się coraz bardziej naturalne. Jakby brakujący element mojej codzienności wskoczył na swoje miejsce, niczym puzzel w niedokończonej układance. Jakby jego obecność była czymś, co jednocześnie czyni każdą chwilę wyjątkową, zostawiając ją jednocześnie całkiem zwyczajną. Bo co mogło być niezwykłego w zrobieniu listy zakupów i pójściu do sklepu? Albo w rozpakowaniu przyniesionych siatek? Albo we wspólnym oglądaniu „Klubu Zielonych Matek" na Netflixie? Przecież to naprawdę nie były aktywności, które odbiegały od mojej wcześniejszej codzienności. A jednak chłonąłem każdą taką chwilę, tworząc z niej obraz naszego idealnego, pierwszego wspólnego dnia.

Rozpakowanie walizki i podzielenie się miejscem w szafie było nieco kłopotliwe, gdyż okazało się, że obaj mamy dość sporo ubrań (a Jeongguka nawet jeszcze nie wszystkie dotarły), jednak rozwiązaliśmy to dokupując w pobliskim sklepie rozkładany, metalowy wieszak. Czyż wspólne stawianie czoła problemom nie jest cudowne? No dobra, to był tylko jeden mały wieszak, ale niedopasowane jednostki mogłyby zrobić awanturę o zagarnięcie każdej półki dla siebie. A my tak pięknie się dogadywaliśmy!

Kiedy uporaliśmy się z ubraniami i wszystko znalazło już swoje miejsce, za oknem powoli zaczynało się ściemniać, a w naszych brzuchach kiszki zaczęły grać marsza. Jeongguk zaproponował, że tym razem przygotuje posiłek bardziej japoński, więc starałem się mu pomagać przy przyrządzeniu donburi, czyli warzyw, jajka i wołowiny gotowanych na parze, pełne przypraw, prezentujących się całkiem smakowicie w miseczce z ryżem. Na szczęście takie też było, choć nieco martwiłem się, że przez brak dodatkowej ostrości wyjdzie trochę mdłe.

Obaj zjedliśmy swoje porcje w dość szybkim tempie, chyba za bardzo głodni, by prowadzić rozmowę. Opróżnione talerze wylądowały w zmywarce, a Jeonggukie wygonił mnie pierwszego do mycia, z czego chętnie skorzystałem, by po całym dniu odświeżyć się i poukładać sobie w głowie wszystkie myśli, jakie mi dzisiaj towarzyszyły.

Cieszyłem się sam do siebie jak głupi podczas mycia włosów, gdy wspominałem wszystkie te momenty, kiedy choć na chwilę się przytuliliśmy, szliśmy za rękę do sklepu lub leżeliśmy przytuleni na kanapie, oglądając serial. Obecność bratniej duszy naprawdę zmieniała postrzeganie codzienności.

Po prysznicu poszedłem do sypialni, ubrany w zwyczajne dresy i koszulkę z krótkim rękawem. Zabrałem się za suszenie włosów, nie robiąc tego w łazience, by móc zwolnić to pomieszczenie dla Jeongguka.

Jednak ledwo się położyłem do naszego wspólnego łóżka, gdy wszedł już umyty chłopak, a ja poczułem, jak robi mi się gorąco. Nie wiem, czy robił to specjalnie, ale jego odsłonięty tors przyciągał mój wzrok i wywoływał uderzenia ciepła na policzkach. Wiedziałem, że te ich kimona do spania są nieco... niegrzeczne, ale NIE BYŁEM NA TO GOTOWY!

– Musimy zainwestować w filtr do kranu. Jest tu strasznie twarda woda – stwierdził młodszy, kompletnie niewzruszony swoim wyglądem.

Usiadł po drugiej stronie łóżka i jedną ręką macał nieco wysuszone włosy, wyraźnie niezadowolony z ich faktury, a drugą już coś sprawdzał w telefonie.

– Mama już mnie męczy – zdradził, nieco rozbawiony. – „I jak? Dogadujecie się? Mam już spraszać gości na ślub?"

ON CHYBA NIE WIE, CO ZE MNĄ ROBI!

Moje serce waliło jak szalone, choć czułem, że może mnie wkręcać, gdyż z jego wcześniejszych opowieści wiedziałem, że jego mama nie była typem osoby, która jak narwana próbowała hajtać ludzi przy ich pierwszym spotkaniu.

– T... tak, jutro... jutro pójdziemy kupić – wydukałem, starając się nie myśleć za dużo o tym delikatnie odsłoniętym kawałku jego ciała.

Chłopak odłożył urządzenie na szafkę nocną i wszedł już pod kołdrę, a ja szybko odłożyłem książkę, którą wcześniej trzymałem z zamiarem poczytania. Ale może lepiej byłoby się już położyć, bo nawet nie do końca wiedziałem, na zakup czego się zgodziłem.

– Może niech jeszcze nie szaleje... znamy się na żywo jeden dzień. Bardzo piękny dzień – powiedziałem cicho, kładąc się już wygodnie.

– Najpiękniejszy – przyznał Jeongguk, podwijając rękaw na lewej ręce, aby odsłonić nasz tatuaż. – Mogę... go zobaczyć? – zapytał, głaszcząc palcem swoją skórę, po czym spojrzał na mnie prosząco.

Jak mógłbym ci odmówić?

Również odwinąłem rękaw i położyłem rękę obok, nieco się przy tym przekręcając.

– Są śliczne – szepnąłem, szczerze wdzięczny losowi, że w tak piękny sposób przyozdobił nasze ciała.

Nie zdążyłem dodać tego głośno, gdyż długie i smukłe palce Jeongguka dotknęły moich malunków, skutecznie mnie rozpraszając.

– Cieszę się, że trafiło na ciebie, hyung. Lepszej bratniej duszy nie mógłbym sobie wymarzyć.

– Nie zgodzę się. To ja mam najlepszą bratnia duszę – uznałem, zbierając w sobie odwagę, dzięki której pokonałem ten niewielki dystans, aby móc się w niego wtulić.

Mój nos od razu otulił zapach kwiatów wiśni, dopełniając wręcz mój obraz jego osoby.

– Nie wiem, czy dzisiaj zasnę – zdradziłem. – Czuję, jakby mnie energia roznosiła z radości, że w końcu się spotkaliśmy.

– Może... Będziemy się przytulać całą noc? – zaproponował, obejmując mnie nieco nieśmiało.

– Mi pasuje – zapewniłem, wtulając twarz w ten odsłonięty skrawek, by jeszcze bardziej poczuć wiśnię. – Pięknie pachniesz.

– Żartujesz? To TY pachniesz jak szczęście, Jimin–san – wymruczał, a jego dłoń zaczęła niebezpiecznie sunąć w dół moich pleców. Aż na moment wstrzymałem oddech, jednak jego niegrzeczne palce powędrowały na mój bok i zaczęły atakować mnie łaskotkami, co od razu wywołało masę śmiechu. W odwecie postanowiłem go nieco zawstydzić, dlatego pomiziałem nosem jego tors.

– Podoba mi się ta piżama – skomentowałem, na co młodszy roześmiał się, choć dało się słyszeć, że to nieco nerwowy dźwięk.

– Naprawdę? Ze względu na... ten dekolt?

– Tak. Masz piękne ciało – przyznałem, gładząc delikatnie jego ramię. – Wiedziałem to już przy zdjęciach, ale na żywo robisz jeszcze większe wrażenie – skomplementowałem go.

Wiedziałem, że chłopak pomimo swojej urody nie jest zbyt pewny swojego wyglądu, uważając, że musi się napracować przy ewentualnym makijażu i układaniu włosów, by dobrze się ze sobą czuć, dlatego chciałem go obdarowywać szczerymi komplementami, aby zaczął nieco zmieniać myślenie o sobie.

– Ok. Teraz to mnie mega zawstydzasz, hyung. Ale dziękuję. Choć chyba... Powinienem się trochę zasłonić – stwierdził rozbawiony, starając się jakoś uciec ode mnie, by zasłonić ten kuszący fragment ciałka. Oczywiście pozostało to w żartobliwym tonie, dlatego nie miałem problemu, by zaraz, niczym małe, sfochowane dziecko, wymruczeć bezsensowne, niezadowolone dźwięki, chcąc bronić mojego dostępu do torsu młodszego.

– Jeonggukie... daj się nacieszyć – wymruczałem niby naburmuszony, ale chyba byłem skuteczny w moich działaniach, bo moja bratnia dusza grzecznie zostawiła swój strój.

– Oj żartuję. Nigdy nie miałem kogoś aż tak blisko. To zbyt przyjemne, abym cię teraz od siebie odganiał – wyznał, zniżając głos do szeptu, co przy takim wyznaniu wprowadziło między nami zupełnie inny nastrój.

Odsunąłem się nieco, aby móc mu spojrzeć w oczy i pogłaskałem jego policzek z czułością. Mój gest sprawił, że jego oczy zamknęły się nieco, a na twarzy zagościł błogi uśmiech.

Och Jeonggukie. Naprawdę czekałem na ciebie całe życie.

Jednak ta atmosfera zaczęła robić się powoli niebezpiecznie napięta, dlatego sięgnąłem dłonią do jego kołdry, aby podciągnąć mu ją nieco wyżej, przerywając tym samym naszą romantyczną chwilę. Kto wie, jak to mogło się skończyć...

– Może spróbuj pospać. Na pewno jesteś zmęczony. Spotkało cię dzisiaj dużo zmian – zauważyłem, jak zawsze będąc zatroskanym hyungiem.

– Może jeśli mnie będziesz tak głaskał, to zasnę.

Dwa razy nie musiał powtarzać. Obaj sięgnęliśmy do lampek nocnych na naszych szafkach, by zgasić światło, a zaraz po tym moja ręka od razu wylądowała na jego włosach, chcąc go ukołysać w ten sposób do snu.

– No to dobranoc, moja piękna bratnia duszo.

– Dobranoc, sto razy piękniejszy Jiminnie–san.

– Nie drocz się, bo tej bitwy nie wygrasz – ostrzegłem ze śmiechem, mając ochotę zafundować mu pstryczek w nos.

– Już dawno ją wygrałem. Jak tylko przyszedłem na świat – odgryzł się, tykając palcem mój policzek, gdzie zaraz położył całą dłoń, a ja chętnie wtuliłem w nią twarz. – Masz gładziutką skórę, hyung. Z seulską wodą to aż niemożliwe.

– Wiem jakich kosmetyków używać – odpowiedziałem, choć prawda była taka, że nie przywiązywałem do tego jakiejś szczególnej uwagi.

Jednak nie pielęgnacja twarzy była teraz tematem dominującym w mojej głowie. Przez chwilę leżeliśmy w milczeniu, ale w końcu, drugi raz tego wieczoru, zebrałem się na odwagę, by przysunąć się i złożyć na czubku nosa Jeongguka szybkiego buziaka. Przez chwilę miałem ochotę skraść mu buziaka, jednak uznałem, że nie powinienem narzucać naszej relacji zbyt szybkiego tempa. Choć nie sądziłem, by mogło z niej wyjść coś innego, niż wielkie szczęście.

– Śpij – poprosiłem cicho, czując, jak ciało chłopaka zamarło. Widocznie nie spodziewał się takiego gestu z mojej strony. Ale gdybym nie podejmował takich zrywów przy napływie odwagi, prawdopodobnie w ogóle nie posuwałbym naszej relacji do przodu.

Opanuj się, Jimin, jesteście razem jeden dzień. I to nawet nie jako para, tylko po prostu bratnie dusze, badające swoją więź.

Nagle chłopak zbliżył się i przez sekundę pomyślałem, że właśnie przewraca mnie na plecy i będzie się do mnie dobierał, ale zakończyło się tylko (albo raczej AŻ) na pocałunku w policzek.

JIMIN, OGARNIJ SIĘ, BO ZEJDZIESZ NA ZAWAŁ PRZED ŚWITEM!

– Dobranoc – wyszeptał mój kochany Jeonggukie i objął mnie tak, bym nadal mógł go głaskać, tak jak sobie zażyczył, by spokojnie zasnąć. Przez taką bliskość czułem i słyszałem, jak serce Jeona bije jak szalone, ale powoli, powoli, po kilku minutach zwolniło i w końcu poczułem, jak jego ciało się rozluźnia, a oddech uspokaja. Po całym dniu wrażeń i zapewne nieprzespanej poprzedniej nocy z emocji, w końcu mógł odpocząć, będąc w moich ramionach, które chciały mu dawać poczucie bezpieczeństwa już na resztę życia. I obym podołał tej roli. Ale nie martw się, mój Jeonggukie. Byłem z tobą, jestem i już zawsze będę, jako najbliższa ci osoba.



Jeongguk:

Pierwsze przejaśnienia w moim pokoju zawsze pojawiały się dopiero gdy mama podnosiła u mnie rolety. Jednak nawet wtedy nie dałem się tak szybko rozbudzić. A tym bardziej wyrwać z łóżka. Bo było mi zbyt ciepło i przyjemnie, abym chętnie zebrał się do szkoły lub na dodatkowe zajęcia.

A dziś, tak jak każdego dnia, zignorowałem wpadające do środka promienie słońca, które przez moje zmęczone ciało i umysł tym bardziej nie były w stanie mnie w pełni rozbudzić. I już chciałem ponownie zasnąć, nawet nie pokazując, że nieco się przebudziłem. Ale coś mi tutaj nie pasowało... Czułem ciepło, na pewno niepochodzące od kołdry, dlatego przymusiłem się do otwarcia jednego oka. Moja widoczność nadal była nieco ograniczona przez szybko opadającą powiekę, która najwyraźniej chciała jeszcze odpocząć. Na szczęście pozwoliła mi powoli rozpoznać w jakim miejscu i Z KIM się znajduję.

– Ooo... – wymruczałem, początkowo zaskoczony, bo przecież to nie było możliwe?

Chyba jednak jeszcze śpię... Do tego świadomie. Brawo, to niełatwa umiejętność...

Przymknąłem powieki, ignorując już swoje myśli, które nie były w stanie odciągnąć mnie od ponownego zapadania w sen.

Ale...!

Znów je otworzyłem, tym razem sięgając do nich wolną ręką, aby szybko przetrzeć.

– Cześć Jeonggukie. – Uroczy głos, który dotarł do moich uszu był zbyt wyraźny i prawdziwy, abym mógł to uznać za sen.

Dopiero teraz w mojej głowie pojawiły się obrazy z poprzedniego dnia. Lot samolotem, spotkanie, mieszkanie, wspólne jedzenie, rozmowy, przytulanie, oglądanie, zakupy i niewielkie pocałunki... Nie, to zdecydowanie nie była Japonia, a tym bardziej mój pokój. Obok mnie nie leżała mama, która próbowała mnie wybudzić, wiedząc jakie to czasami bywało trudne. Tym razem był to Park Jimin. Moja bratnia dusza, z którą w końcu mogłem się spotkać i zamieszkać.

Poprzedni dzień był cudowny, wręcz idealny. Właśnie takie życie sobie wyobrażałem. Z osobą, którą znam nawet lepiej od siebie. Mogąc ją uszczęśliwiać i kochać.

– Myślałem, że to był tylko sen – kolejne słowa po prostu wymruczałem, nie potrafiąc na razie inaczej mówić, bo mój głos nadal był nieco zachrypnięty.

Piękny sen a nie tylko „sen"...

Moja druga ręka szybko powędrowała na jego bok, tak jak poprzedniego wieczoru przytulając go do siebie, wykorzystując do tego każdą możliwą okazję.

– A jednak nie – zapewnił na szczęście wtulając się w mój tors, czym jeszcze bardziej mnie uszczęśliwił. – Musimy wstawać. Czeka nas pracowity dzień.

– Yhym... – skwitowałem to kolejnym mruknięciem, wtulając nos w jego pięknie pachnące i delikatne włosy. A w takiej pozycji i z takimi cudownymi zapachami nie minęło kilka sekund... i znów smacznie spałem.

No, przynajmniej przez krótką chwilę. Bo zaraz poczułem jak moje ciało zostaje rozbudzone, w dość nieuczciwy, acz skuteczny sposób.

Palce Jimina zajęły się moimi bokami, zaczynając je łaskotać. A do moich uszu dotarł jeden z najpiękniejszych dźwięków, którym był słodki śmiech mojej bratniej duszy. Już sam taki odgłos byłby w stanie mnie rozbudzić, zmuszając do wywoływania go i słuchania godzinami. Jednak ostatnie dni pełne emocji, a zwłaszcza wczorajsze spotkanie i próba nacieszenia się naszą relacją, skutecznie mnie od tego odciągały. Bo zwyczajnie byłem padnięty.

Zaśmiałem się, choć półsennie, nadal niezbyt kontaktując.

– Jeonggukie... – zamarudził mi Jiminnie, który nagle postanowił przenieść się wprost na mój pas. I już myślałem, że może mi odpuści. Ale nie! Jego ataki palcami się nasiliły.

Śmiałem się, nie otwierając oczu, z którymi po prostu nie byłem w stanie walczyć. Zresztą, tak jak z hyungiem. Dlatego po niecałej minucie znoszenia tych niewielkich tortur postanowiłem użyć jednej z najlepszych metod, służących do przekonania do czegoś starszej ode mnie koleżanki lub kolegi.

– Hyuung – jęknąłem smutno i przeciągle, osłaniając się rękoma. Na co jego dłonie zareagowały jak na magiczne zaklęcie, zaprzestając tych ataków.

– Wstawaj, trzeba zjeść śniadanie. – Nie ustępował jednak ze swoją prośbą, na co nie tylko pokręciłem przecząco głową, ale i złapałem za wolną poduszkę, leżącą przy mojej głowie, zasłaniając nią swoją twarz.

– Potrzebuję jeszcze chwili – powiedziałem prosto w pachnący Jiminem materiał, od którego teraz tym bardziej nie chciałem się odklejać. Skoro właściciel tego zapachu planował ode mnie uciec.

– No dobrze. To leż, a ja coś ugotuję. – Potwierdził moje smutne założenie, znikając zaraz z mojego pasa.

Jak to wpłynęło na moje ciało i umysł? Na tyle niekorzystnie, abym po pięciu, czy też dziesięciu minutach odłożył jego poduszkę z powrotem na swoje miejsce, wzdychając, przecierając oczy i ziewając przy tym potężnie.

Już nie ma opcji, abym zasnął. Za bardzo mnie do niego ciągnie.

Poleżałem jeszcze chwilę, rozciągając się i zmuszając oczy do współpracy, bo musiały być dzisiaj aktywne, rejestrując dokładnie każdy uśmiech mojej bratniej duszy.

Podniosłem się z niewielkim uśmiechem, zaczynając poprawiać nasze poduszki, prostując też kołdrę i zarzucając na nią koc. Ułożyłem go w jakiś fikuśny sposób, aby stał się częścią wystroju naszej sypialni, mogąc cieszyć nasze oczy. I dopiero po tym zabiegu mogłem udać się najpierw do łazienki.

Znów z niezadowoleniem myłem twarz, czując na niej niewielkie krostki, które może i nie były widoczne gołym okiem, ale już tworzyły się pod skórą. I doskonale wiedziałem dlaczego.

Koreańska kranówka... Dzisiaj MUSIMY kupić ten filtr, bo inaczej znowu wydam miliony na dermatologa...

Z niezadowoleniem poprzyglądałem się jeszcze swojej twarzy, myjąc w międzyczasie zęby. Niby miałem już te dwadzieścia lat, a jednak bez makijażu wyglądałem jak rozczochrany nastolatek.

– Meh... – mruknąłem do siebie, pozbywając się już ostatniej piany z ust. – Przynajmniej ty wyglądasz na swój wiek – kontynuowałem cicho, tykając palcem swojego torsu, który jeszcze wczoraj był tak miło pieszczony przez moją bratnią duszę. Naprawdę nie spodziewałem się, że Jiminnie tak na to zareaguje. Myślałem, że w Korei też tak sypiają? Ewentualnie całkowicie bez koszulki? Bo tak również było wygodniej. Ale akurat tego nie praktykowałem, woląc ten delikatny i przewiewny materiał piżamy.

Cóż, chyba zakupię jeszcze sześć takich piżam i będę miał na każdy dzień tygodnia, codziennie serwując Jiminowi nową odsłonę tej części ciała.

Zaśmiałem się do siebie cicho, dotykając palcami miejsca gdzie jeszcze wczoraj był nosek mojej bratniej duszy.

Dobra, bo utknę tu na wieki.

Sprzątnąłem szybko po sobie umywalkę, w końcu wychodząc. Od razu skierowałem się do kuchni, w której krzątał się Jiminnie, jeszcze w swojej piżamie.

– Pomóc ci hyung? – zaproponowałem, już zabierając się za podwijanie rękawów.

– Nie, już gotowe – oznajmił jednak, właśnie przekładając jakieś danie do miseczek.

W dwóch było kimchi, co od razu poznałem, bo akurat do tej koreańskiej przystawki byłem przyzwyczajony. Mama zawsze uzupełniała nią swoją kuchnię.

Pochwyciłem te dwie miseczki, przenosząc je na stół, a kiedy hyung dokończył przekładanie jajka z patelni, zająłem się również drugą częścią naszego śniadania, umieszczając ją obok kimchi.

– Dziękuję. – Usłyszałem z jego ust, kiedy wkładał już patelnię do zmywarki. Zaraz na szczęście już do mnie przyszedł, siadając naprzeciwko i ciesząc moje oczy swoją osobą. – Smacznego.

– Itadakimasu – odpowiedziałem, znów składając dłonie i lekko się kłaniając.

Dziękuję że mogę zjeść ten posiłek z moją bratnią duszą.

Jeszcze przez chwilę miałem przymknięte oczy, dziś postanawiając posłać te niewielkie podziękowania.

I dziękuję że ją mam i mogę z nią być.

Na tym jednak skończyłem, otwierając już oczy i zabierając się za jedzenie.

– Dobrze spałeś? – zapytałem, nieco zaniepokojony, bo to jednak była nasza pierwsza wspólna noc. Z której sam... niewiele pamiętałem, przesypiając ją calusieńką.

– Tak. Wygodnie jak nigdy. Choć martwiłem się, czy ręka ci nie zdrętwieje.

Rozbawiła mnie jego odpowiedź, bo tak, miał rację...

– Trochę zdrętwiała. Ale to nic. Ważne że mogłem... mieć cię blisko – przyznałem nieco ciszej, trochę wstydząc się takiego wyznania. Przez co wlepiłem wzrok w stojące przede mną kimchi. – Nie wymęczyłem cię, hyung? Mogłeś w nocy normalnie oddychać? Zazwyczaj przytulałem poduszkę, więc nie wiem jakiej siły używałem – dodałem, nie mając wcześniej doświadczenia w spaniu z jakimkolwiek człowiekiem. Tylko pierz był mi partnerem w czasie snu.

– Nie no, przecież wciąż oddycham – zażartował, śmiejąc się krótko. Rozczulając mnie znów tym uroczym dźwiękiem. – Choć przyznam, że było bardzo gorąco.

A jednak!

– Następnym razem pozwalam ci się ode mnie uwolnić. Lub chociaż mnie obudzić – oznajmiłem, trochę obawiając się o jego samopoczucie i przede wszystkim zdrowie, bo przegrzania organizmu też powinniśmy unikać. Zwłaszcza w czasie snu.

– Budzenie ciebie jest trudniejsze – skwitował rozbawiony. Na co mogłem tylko odpowiedzieć:

– No wiem... – Westchnąłem sam na siebie, doskonale wiedząc jak ciężkie jest to zadanie. – Przepraszam... Ale łaskotki podziałały – zauważyłem szybko, uśmiechając się. Bo może taki sposób będzie na mnie najskuteczniejszy? Chociaż nie... Wystarczy że Jimin opuści nasze łóżko a ja już nie zasnę. Tak, to będzie najlepsza metoda.

– Ej, nie miałem nic złego na myśli – zapewnił szybko, niepotrzebnie posyłając mi przepraszający uśmiech, bo przecież to nie było nic złego.

– Spokojnie, czasami sam na siebie jestem o to zły. Zwłaszcza jak się gdzieś spóźniam.

– W takim razie będę cię budził do skutku, zwłaszcza na zajęcia – podkreślił, czym naprawdę mnie uspokoił. Bo domyślałem się, ze bez budzącej mnie pół godziny mamy pobudka będzie ciężka.

– Dziękuję, hyung. To gdzie udajemy się najpierw na naszą... randkę? – Zmieniłem nieco temat, w sumie nie mogąc doczekać się dzisiejszego dnia. Lubiłem być aktywny, a mogąc połączyć to z moją bratnią duszą, to będzie kolejny dzień idealny!

– Najpierw wycieczka rowerowa po parku Yeouido Hangang. Potem obiad, następnie pochodzimy po sklepach w centrum handlowym, a gdy się ściemni – Hongdae. To będzie aktywny dzień, więc załóż wygodne buty – zapowiedział, streszczając nasz plan, na co uśmiechnąłem się szeroko.

Rowery, spacery i Hongdae, którego nie mogłem się doczekać, podziwiając tę dzielnicę tylko z perspektywy wielu koreańskich influencerów, idoli lub kdram. A teraz w końcu przyszła pora na mnie!

– Tak jest, Jimin–san. – Ukłoniłem mu się, szczęśliwy, chętnie dostosowując się do tych planów. – Musisz mi pokazać każdy kąt tego miasta, żebym się tu nie pogubił – dodałem, naprawdę chcąc je poznać. Przynajmniej na jakieś wycieczki rowerowe i trasy na poranne treningi.

– Oj, całego miasta to i ja nie znam. Ale będziemy mieć okazję razem je odkrywać – zapewnił, na co znów posłałem mu uśmiech. – A, no i impreza. Chcesz iść z nami?

Aaa, impreza. Imprezy...

Unikałem ich jak ognia. To nie tak, że nie lubiłem tańczyć. Nie przepadałem za alkoholem, pijanymi i spoconymi ludźmi, i zbyt głośną muzyką. Mogłem się bawić, ale w bardziej domowych klimatach. Ale skoro jego przyjaciel nalegał...

– O ile będę miał siłę – ostrzegłem, biorąc pod uwagę cały nasz plan dnia. Bo przecież do takiego wyjścia musieliśmy się jeszcze wyszykować. A z wybraniem outfitu i makijażem zawsze trochę schodziło. No, przynajmniej mi, bo nie miałem zamiaru pokazywać się w takim miejscu wyglądając jak piętnastolatek. – Ale tak, chętnie – zapewniłem go w końcu, mogąc przy okazji poznać też trochę jego przyjaciela, którego przez tę krótką podwózkę z lotniska pod nasze mieszkanie nawet nie zdążyłem poznać.

– A będziesz miał coś przeciwko, bym odgrywał moją rolę ciapy przy nim? – Kolejne pytanie Jimina nieco mnie zaskoczyło, ale i zdezorientowało.

– Przy Yoongim? – dopytałem, nie wiedząc o czym teraz mówi.

– Tak.

Hmmm... Aaa! Już wiem!

– Myślałem, że sobie z tym żartował. – Nie ukrywałem lekkiego zaskoczenia tym wątkiem. Bo czy aż tak desperacko potrzebował pomocy? Jeśli miał problem z wyglądem mógł śmiało się do mnie zgłosić. I chyba mu to zaproponuję na tej imprezie. – Ale... No tak. – dodałem, nie mając zamiaru mu czegoś takiego zabraniać. Przecież to nie będzie normalny podryw? Prawda? – Choć nie wiem jak to będzie wyglądało? – Musiałem dopytać, aby to w pełni zrozumieć.

– Ja próbuję podrywać osobę, którą wskaże Yoongi, będąc przy tym bardzo nieporadny, rzucający bardzo słabe teksty, po czym wchodzi on i wypada lepiej ode mnie, zgarniając tę osobę na resztę wieczoru – streścił mi ten ich niecny plan, a kolejny kęs aż zatrzymał się na chwilę w drodze do moich ust.

– No... okaay... To takie... normalne w Korei? – zapytałem niepewnie, nieco marszcząc brwi. – Czy tylko dla Yoongiego?

Jimina za to rozbawiła moja reakcja, która jeszcze przez chwilę się nie zmieniała. Bo... to trochę dziwna akcja.

– Cóż, nie mam pewności, ale to chyba jego sposób na budowanie pewności siebie.

Hmmm... chyba każdy ma na to swoje sposoby. W końcu mi wystarczy porządnie się uszykować i od razu czuję się lepiej.

– Nie woli skupić się na swojej bratniej duszy? Czy trafili na relację czysto przyjacielską? – Poruszyłem inny, choć powiązany z jego przyjacielem temat. Naprawdę będąc tego ciekawym.

– Z tego co Yoongi mówił to bardzo dobrzy przyjaciele. Plus jego bratnia dusza ma trzydzieści siedem lat, więc on sam nie czuje, że mogłoby z tego być coś innego.

Wow! Dobra. Trzynaście–piętnaście lat różnicy? Okaaay...

– Trzydzieści siedem lat? – powtórzyłem tę jak dla mnie ogromną liczbę, niedowierzając. – A ja na początku narzekałem na naszą różnicę wieku. Głównie ze względu na studia – przypomniałem mu nasze stare rozmowy, kiedy rozplanowywaliśmy nasze wspólne życie. Wtedy te dwa lata były dla mnie jak jakaś kara od bogów. – Więc okay, trochę go teraz rozumiem. Trzeba mu pomóc jeżeli tego potrzebuje. – Pokiwałem głową, zgadzając się na ten ich dziwny plan.

Cokolwiek mu pomoże...

– Wiesz, ja myślę, że ma taką starszą bratnią duszę, bo jego dusza ma z sześćdziesiąt lat... Tak przy ludziach, szczególnie obcych, jest cool i w ogóle. Ale jak go dobrze poznasz to taki leniwy kot – skwitował swojego przyjaciela, przez co jeszcze bardziej byłem ciekawy tego naszego pierwszego spotkania. Pierwszego normalnego spotkania.

– Czyli jednak by do siebie pasowali – zauważyłem, nawiązując jeszcze do tej jego bratniej duszy. – Chociaż.... nie, w takim razie ona jest dla niego za młoda – stwierdziłem szybko, rozbawiony, na co Jimin zareagował tak samo, znów racząc mnie swoim słodkim śmiechem.

– Tak, to raczej tak wygląda. No ale ma już męża i dwójkę dzieci.

– Aaa, to faktycznie nic z tego. Na pewno w końcu kogoś znajdzie. I na pewno nie w klubie. Bo to tak zazwyczaj nie działa – oznajmiłem, zapewne słusznie, bo takie prawdziwe relacje, z których rodziła się miłość, nigdy nie powstawały po jednym tańcu z przypadkową osobą na imprezie.

– W pracy też pewnie nie, bo całymi dniami siedzi zamknięty w swoim studiu. Może będzie miał piękną, romantyczną historię – gdybał mój hyung, do czego zaraz się dołączyłem:

– Przypadkowe spotkanie swojej miłości życia w parku.

– Albo w kawiarni, gdzie przypadkiem wyleje na niego swoje AA – zaproponował Jiminnie, na co obaj się zaśmialiśmy, tworząc mu już romantyczne scenariusze.

– W sumie bardziej prawdopodobne – przyznałem, przypominając sobie jego charakter i miłość do tego napoju.

Byleby tylko spotkał osobę, która może choć trochę go od tego odciągnie, bo to niezbyt zdrowe...

Na tym zakończyliśmy temat Yoongiego, rozmawiając bardziej o studiach. A przy tak neutralnym temacie, nie musiałem aż tak skupiać się na tym co chciałem mu przekazać, nie doszukując się w głowie odpowiednich informacji. Dlatego mogłem na spokojnie podziwiać jego uśmiech, kwalifikując to śniadanie do najlepszego w całym moim życiu. Bo w końcu spędzałem je z moim Jiminnie'm.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top