18 - Enkiri
4143 słów
~~~~~~~~~~~~
Jimin:
Otrzymałem krótki, kilkunastosekundowy filmik, w którym ktoś nagrywał Jeongguka i Taehyunga – poznałem tego przyszłego idola, bo moja bratnia dusza podzieliła się ze mną jego zdjęciem. Ale samo nagranie nie byłoby sensacją, gdyby nie to, że...
JEONGGUK SIĘ Z NIM CAŁOWAŁ?!
– JEON JEONGGUK! – krzyknąłem przerażony, nie wierząc w to, co widzę.
Po pierwsze – ten nieśmiały dzieciak całował się z przyszłym idolem! Po drugie – ten nieśmiały dzieciak miał chłopaka, którym nie był ten przyszły idol! Po trzecie – ten nieśmiały dzieciak jest zbyt nieśmiały na to, by na boku mieć kogoś!
CO TU SIĘ WYDARZYŁO?!
Spojrzałem na Jeongguka szeroko otwartymi oczami, a ten zamiast mi powiedzieć, że to jakiś fotomontaż, czy fałszywe nagranie stworzone przez sztuczną inteligencję... tylko ukrył twarz w dłoniach!
NIE WIERZĘ.
Nim pomyślałem co robię, moja ręka sama powędrowała po poduszkę leżącą na kanapie i zaczęła okładać młodszego, chcąc dać mu nauczkę.
– Jak mogłeś?! – krzyknąłem, mając ochotę go sprać na kwaśne jabłko.
Jednak wystarczyło, bym zobaczył, jak nawet się nie broni i tylko zaczyna płakać, bym przestał i po prostu mocno go przytulił.
– Coś ty zrobił...?! Dlaczego?!
Musiałem to wiedzieć. W końcu to była moja bratni dusza, a Yoongi był moim najlepszym przyjacielem. Obaj mieli być razem szczęśliwi, a nie...!
Jeongguk szlochał już, ukrywając twarz w dłoniach. Starałem się go jakoś uspokoić, choć kompletnie nie miałem pomysłu, jak tego dokonać.
– To... to była... głupia gra, h–hyung... – wydusił w końcu, krztusząc się wylewanymi łzami. – M–myślałem, że to... że to wyglądało inaczej – tłumaczył się, a zaraz po tym nadeszła kolejna fala rozpaczy.
A jak inaczej to miało wyglądać?! JEONGGUK, DZBANIE, CAŁOWAŁEŚ KOGOŚ INNEGO, NIŻ TWÓJ CHŁOPAK!
Wtuliłem go w siebie, przerażony, starając się jakoś go uspokoić. Jednak do głowy przychodziły mi póki co puste zdania, a nie konkretne odpowiedzi na pytanie „jak"?
– Już dobrze. Będzie dobrze. Jakoś... jakoś to wyjaśnisz.
– Yoongi pewnie mnie nienawidzi – powiedział zrozpaczony, chowając twarz w moim barku.
Znając hyunga, to właśnie idzie podpalić dorm tego prawie idola... By spalić w tym pożarze wszystkie rzeczy związane z Jeonggukiem...
– Postaram się załatwić ci rozmowę z nim. Może jeszcze nie wszystko stracone – powiedziałem w końcu, nie widząc innego wyjścia, niż ich konfrontacja i szczera rozmowa.
W końcu Jeongguk i Yoongi nie są bratnimi duszami, ich relacja budowana jest inaczej... Tak przecież czasem bywa, że ludzie zaczynają się spotykać i się rozstają... Może nie wiem wszystkiego. Patrząc z boku na ich związek, wydawało mi się, że obaj są szczęśliwi. Widziałem to zwłaszcza po Yoongim... Ale może egoistycznie za bardzo skupiałem się na sobie i Kyo, i po prostu coś przegapiłem? Jakiś znak, słowo, gest? Może któryś z nich sygnalizował mi, że to jednak nie to i nie wiedział, jak to zakończyć? Bo przecież gdyby Jeongguk był naprawdę szczęśliwy, to chyba nie zrobiłby czegoś takiego? Już pal licho, czy Yoongi by się o tym dowiedział, ale skoro zgodził się na pocałunek z innym...
Moja bratnia dusza kiwnęła głową na moją propozycję, ale nadal wtulał się we mnie, wyraźnie potrzebując bliskości, którą starałem się mu dać, nie pospieszając z niczym.
– Po co mi była ta głupia impreza... – wymruczał, a jego rozpacz powoli przechodziła w złość, prawdopodobnie na samego siebie.
– No właśnie, po co? – zapytałem, chcąc się dowiedzieć więcej o kulisach tego zajścia. – Dlaczego tam w ogóle poszedłeś?
– Chciałem... poznać nowego kolegę. Ten Taehyung, o którym ci opowiadałem niedługo zadebiutuje. I zaprosił mnie na domówkę... Było tam... kilka znanych osób... Graliśmy w pytania i wyznania i... sam widzisz. Byłem pijany... A to miał być tylko pocałunek w policzek... I nikt nie miał tego nagrywać... A tym bardziej gdzieś udostępniać.
A więc to tak bawią się idole? Robiąc sobie używkę z bogu ducha winnych osób? W dodatku chyba tworząc haki na samych siebie, bo wszyscy wiemy, jak wytwórnie postrzegają związki, zwłaszcza w przypadku trainee, którzy dopiero mają rozpocząć karierę.
– Co za... – poczułem wielką złość, ale starałem się jakoś zachować rozsądne myślenie, by móc nakierować Jeongguka na to, co może usłyszeć od Yoongiego, jeśli będzie się bronił takimi słowami. – To i tak słaba wymówka, skoro odwalasz takie rzeczy po pijaku. Ale naprawdę mogli sobie darować...
Przez chwilę jeszcze się zastanawiałem, ale w końcu bez kombinowania zapytałem młodszego wprost:
– Chcesz odzyskać hyunga?
– Oczywiście, że tak! – Jego ton był wręcz lekko zdesperowany, jakby na samą myśl o potencjalnym rozstaniu brakowało mu tlenu. – Wiem, że to... nie było w porządku... Ale słyszałem, że tutaj takie rzeczy między znajomymi to normalne interakcje. Nie spodziewałem się, że... mnie... że mnie tak pocałuje – wyznał, znów ukrywając twarz, jednak tym razem chyba po prostu zawstydzony swoim zachowaniem.
– Zastanów się dobrze co chcesz powiedzieć hyungowi – ostrzegłem, wiedząc, że starszy nie lubi głupich wymówek. – A ja spróbuję go przekonać do spotkania – dodałem, sięgając już po telefon.
– Dziękuję hyung.
Jeongguk starał się już uspokoić, biorąc kilka głębszych wdechów i wycierając twarz, a ja wybrałem numer do starszego, wiedząc że nie jest to rozmowa na chat.
– Jeszcze nie masz za co. Idę negocjować.
Opuściłem kanapę i moją bratnią duszę, by w moim pokoju odbyć tę trudną rozmowę. Choć występowałem w roli mediatora, musiałem bardzo uważać na dobór słów, aby nie wkurzyć hyunga jeszcze bardziej. Wysłuchał mnie jednak bez słowa. Nie próbowałem bronić Jeongguka, wolałem, by kulisy tej historii zdradził producentowi sam. Natomiast to, co mogłem, to przedstawienie starszemu powodów, dla których powinien choć wysłuchać co młodszy ma do powiedzenia. Potem to on podzielił się ze mną swoimi uczuciami, wyraźnie rozczarowany Jeonem. Opowiedział mi jak bardzo starał się być delikatny w ich relacji, nie wiedząc ciągle na ile może sobie pozwolić, skoro trzymanie się za ręce w miejscu publicznym było dla młodszego nie do przeskoczenia. Z żalem przyznał, że nawet się jeszcze nie całowali, co sam uznał za błąd, bo najwyraźniej tego Jeongguk oczekiwał. Nie zamierzał jednak brać winy na siebie, uznając że mogli przecież porozmawiać o swoim związku, by wspólnie nadać mu więcej dynamiki. I tu niestety miał rację. Ale najważniejsze, że dawał Jeonowi szansę.
Dlatego po dwudziestu minutach opuściłem sypialnię, niosąc dobre wieści.
– Zbieraj się i jedź do mieszkania hyunga – powiedziałem, zatrzymując się przy kanapie, na której młodszy leżał zwinięty w kulkę.
Na moje słowa natychmiast zerwał się z miejsca, by złapać mnie w ramiona i przytulić mocno.
– Dziękuję ci hyung – powiedział mocno przejęty. I nim zdążyłem cokolwiek dodać, pobiegł do swojego pokoju, gdzie zapewne przebrał się i próbował doprowadzić twarz do mniej opłakanego stanu, bo po całym płaczu, był mocno spuchnięty.
Życzyłem mu powodzenia i patrzyłem przez okno jak biegnie w stronę stacji metra.
Ale się porobiło... Oby ten głupi pocałunek nie przekreślił wszystkiego, bo naprawdę nie chciałem, aby moi przyjaciele cierpieli.
Yoongi:
Nie jestem zły. Naprawdę nie jestem zły. Jeśli mam precyzyjnie nazwać moje uczucia, to jestem rozczarowany i wściekły. Ale nie zły.
Ten dzień naprawdę nie zapowiadał się tak tragicznie. Wczorajszego wieczora udało mi się skończyć piosenkę, więc spałem bez wyrzutów sumienia. Na trzy inne już miałem pomysł na miksowanie, a po pierwszym tego dnia iced americano udało mi się znaleźć odpowiednie słowa do refrenu. Ale kiedy szedłem z kuchni z kolejnym kubkiem kawy, dostałem wiadomość na chacie od jednego z producentów – Pdogg'a.
„Stary, czy to nie twój chłopak z naszym debiutantem?"
Aż zgniotłem papierowy kubek, przez co moja kawa uległa rozlaniu, robiąc wielką plamę na środku korytarza. Dobrze, że piję mrożoną, ale i tak napój był mniej ważny, niż to, co widziałem na ekranie. A Jeongguk całujący się z tym gnojem Kimem... to był chyba najgorszy koszmar.
Wściekły rzuciłem kubkiem o podłogę i poprosiłem tylko przechodzącą obok pracownicę biura, by zgłosiła to ekipie sprzątającej. Dalej musiałem działać na jakimś autopilocie, bo nim się zorientowałem byłem znów w moim studiu, z umytą ręką. Usiadłem na fotelu, starając się zrozumieć, co zobaczyłem.
Może to nie był Jeongguk? Może to ktoś tylko bardzo podobny? Jakiś sobowtór lub brat bliźniak.
Obejrzałem to nagranie jeszcze dwa razy i niestety to naprawdę był mój chłopak.
W mojej głowie pojawiło się milion myśli, które raniły niczym sztylety. Od obelg pod adresem Jeona, po myśli, które próbowały mi udowodnić, że to jest dokładnie to, na co zasługiwałem. Moi rodzice od zawsze mi powtarzali, że nic w życiu nie osiągnę, a skoro na przekór im odnosiłem sukcesy zawodowe, to najwyraźniej ceną było zjebane życie miłosne. Bo przecież umawianie się z osobą, do której wzdychałem tak długo, było zbyt piękne i musiało się zjebać.
W tym nienajlepszym stanie opuściłem Hybe, czując że potrzebuję zamknąć się w swoim mieszkaniu. Nie byłem w stanie prowadzić, dlatego przespacerowałem się, próbując uporządkować to, co miałem w głowie.
W połowie drogi zatrzymałem się w sklepie papierniczym, gdzie kupiłem notes i długopis, w którym natychmiast zacząłem spisywać strzępy myśli. Pojedyncze słowa, czasem całe wersy, które układały się w krzyk rozpaczy. Widocznie nawet cierpieć nie potrafiłem normalnie, bo moje nawyki producenta już pragnęły przelać tę rozpacz w piosenkę.
Dotarłem do domu, mając już spisanych kilka nut, i od razu siadłem do sprzętu, by móc to zagrać. Mruczałem pod nosem kolejne słowa, układające się w bardzo smutną piosenkę. Piosenkę, której nikt nigdy nie usłyszy.
Przez cały dzień dostawałem też wiadomości od Jeongguka, ale nie było mowy, bym je chociażby przeczytał, o odpisaniu nie wspominając. W pewnym momencie prawie poszedłem utopić telefon w toalecie, jednak powstrzymałem się przed takimi głupimi działaniami.
Dopiero wiadomość od Jimina sprawiła, że zastanowiłem się, czy na pewno tak chcę to wszystko zakończyć. Chciałem ochłonąć, poukładać sobie wszystko w głowie, jednak odkąd wyrzuciłem z siebie uczucia w formie piosenki, przeprowadziłem w myślach milion symulacji, jak mogłaby się potoczyć moja rozmowa z Jeonggukiem, w zależności od tego, jak próbowałby się tłumaczyć z tego karygodnego zachowania. A to sprawiało tylko więcej bólu. Chyba po prostu potrzebowałem konfrontacji z rzeczywistością. Dlatego zgodziłem się, by Jeon przyszedł do mnie porozmawiać.
Nie byłem pewny, czy powinienem spotkać się z nim w moim mieszkaniu, którego nie miał jeszcze okazji odwiedzić. Ale ostatecznie wolałem awanturę tutaj, niż robić sceny przy obcych w jakiejś kawiarni. Czekałem więc, snując się z kąta w kąt. Aż w końcu usłyszałem dzwonek do drzwi.
Wdech i wydech. Najważniejsze, żebyś dał mu mówić. Nie zakładaj niczego z góry, Yoongi.
Otworzyłem drzwi, robiąc mu bez słowa miejsce, aby wszedł do środka.
Wyglądał strasznie. Jego napuchnięta twarz i czerwone oczy wręcz krzyczały, chcąc chyba wywołać we mnie choć odrobinę wyrozumiałości. Ale nie dawałem się takim sztuczkom, za bardzo uodparniając się na uczucia przy trainee. Choć przy własnym chłopaku wypranie się z emocji było szczególnie trudne.
Jeongguk wszedł do środka i przyjął postawę karconego ucznia na dywaniku dyrektora. Jego ramiona opadły wraz z głową, a ręce nerwowo splótł przed sobą.
– Hyung... – Nawet jego głos drżał, jak całe ciało. – Nie zamierzałem tego robić. Coś takiego nawet przez myśl mi nie przeszło... – zapewnił na wstępie, a ja skrzyżowałem ręce, słuchając. – Nie wiedziałem, że... do tego dojdzie. Okropnie mi głupio i... niezmiernie przykro, że tak bardzo cię zraniłem. Szczerze cię przepraszam – wyznał, a po jego policzkach spłynęło kilka łez, co doskonale widziałem, będąc nieco niższym od niego.
– Nie chciałeś tego zrobić? To po chuj to robiłeś? Jakoś nie widziałem na tym nagraniu, by ktoś cię zmusił do tego pocałunku. Nawet jeśli później cię przytrzymali, to jednak sam zbliżyłeś się do Kima – zauważyłem, czując narastającą na nowo wściekłość. Bo naprawdę uważał, że to go usprawiedliwia?!
Jeon skulił się jeszcze bardziej i wyraźnie potrzebował chwili, by mi odpowiedzieć.
– To była głupia zabawa... I głupie wyzwanie... To nie miał być TAKI pocałunek. Nigdy bym go w ten sposób nie pocałował. To tylko... kumpel, przyjaciel... nie wiem... Ale nie jest mi na tyle bliski, jak to wygląda na tym nagraniu.
Pierdolety.
– Gdybyśmy się zamienili miejscami, jaki argument przekonałby cię, byś dał mi drugą szansę? – zapytałem, słysząc że mój ton był wręcz lodowaty. Nieplanowanie, ale doskonale oddawał moje uczucia w tym momencie. – Zastanów się dobrze, nim to powiesz – ostrzegłem.
– Wiesz, że każdy hyung – powiedział tak cicho, że ledwo te słowa usłyszałem. – Zwłaszcza gdybyś... Gdybyś przyznał, że... że tylko mnie... że tylko mnie kochasz.
– Jakoś ciężko mi uwierzyć, by twoje uczucia były szczere, skoro robisz coś takiego... – powiedziałem cicho, odwracając od niego wzrok.
Widziałem, że żałował. Widziałem, że najpewniej chciałby cofnąć czas i nigdy nie dopuścić do tego pocałunku. Pytanie tylko, czy moje uczucia były na tyle silne, by na nowo mu zaufać i puścić ten incydent w niepamięć.
Potrzebowałem chwili, by podjąć decyzję. Choć po tylu odegranych w głowie symulacjach, wiedziałem do jakiego zakończenia nie chciałem doprowadzić.
– Dam ci jeszcze jedną szansę – powiedziałem cicho. – Ale pod jednym warunkiem. Zerwiesz kontakt z Kimem – postawiłem mój warunek, nie wyobrażając sobie, bym zniósł ich znajomość. Bo jak miałem ufać w jego „tylko spotkania z przyjacielem", gdyby znów chcieli gdzieś razem wyjść? Chyba bym dostał pierdolca od ilości scenariuszy, jakie powstałyby w mojej głowie.
– D–dobrze hyung – zgodził się po chwili, ocierając nieco niezdarnie swoje policzki.
Pokonałem dzielące nas dwa kroki i rękawem mojej bluzy zająłem się tymi słonymi kroplami.
– Nie płacz. Spuchnie ci buzia, a zawsze wtedy kryjesz się za maseczką – zauważyłem, wiedząc co robi po obejrzeniu smutnego filmu, czy nieprzespanej nocy. Zresztą, na moje słowa od razu nieco przekręcił głowę, zasłaniając dłońmi policzki.
– Przepraszam, pewnie już wyglądam jak siedem nieszczęść.
Ech, Jeon Jeongguk...
Objąłem tego dzieciaka, chcąc choć trochę go pocieszyć.
W końcu... chyba wszystko skończyło się dobrze. Nie wyrzuciłem go z mieszkania, nie zerwaliśmy, nie powiedziałem nic, co mogłoby go zbyt mocno skrzywdzić. Bo na pewno nie byłem delikatny w moich słowach, ale były one całkowicie szczere.
– Nie przejmuj się takimi drobnostkami. Dla mnie i tak jesteś przystojny – wyznałem, głaszcząc nadal jego plecy. – Jadłeś coś?
Poczułem, jak palce młodszego uczepiają się nieco kurczowo mojej koszuli na plecach, jakby bał się, że jeśli mnie puści, to zniknę.
W odpowiedzi na moje pytanie, pokręcił głową.
– Ale nie jestem głodny. Zwłaszcza teraz – dodał. – Dziękuję że dałeś mi kolejną szansę hyung. Chyba nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym cię stracił – wyznał cicho, a moja dłoń od razu przeniosła się na jego włosy, by je pogłaskać. – Tylko z tobą jest mi najlepiej.
– W takim razie posiedzisz grzecznie przy stole, a ja ugotuję coś dla siebie, bo nie jadłem od wczoraj – zarządziłem, nie potrafiąc chyba odpowiedzieć jeszcze na jego słowa.
– Nie. Ja ci coś ugotuję, hyung. Tylko... musisz mi pokazać, gdzie wszystko leży.
– Możemy gotować razem, po warunkiem, że też coś zjesz – rozstrzygnąłem, odsuwając się nieco, by wziąć jego dłoń w swoją i ruszyłem w głąb mieszkania.
W porównaniu do tego, które wynajmowali z Jiminem, mój apartament może i nie był większy, ale znajdowało się w nim wszystko, czego potrzebowałem. Salon połączony z kuchnią i jadalnią oraz toaleta, były jedyną strefą, do której byłem gotów wpuszczać gości. A na szczęście nie było ich za dużo, bo odwiedzali mnie jedynie Jimin i kilku znajomych z pracy. Do tego sypialnia z przyłączoną łazienką, pralnia z garderobą i osobny pokój, gdzie stał spory fortepian, na którym lubiłem czasem pograć dla odprężenia, oraz cały potrzebny sprzęt do pracy. Wszystko w czerni, eleganckie i nowoczesne. Choć wiedziałem, że na dłuższą metę przyda się zmienić to miejsce na coś bardziej przyjaznego. Może nawet rodzinnego, ale to już bardzo daleko idące plany. Zwłaszcza jak na warunki dzisiejszego dnia.
– Ale musimy ugotować coś delikatnego – poprosił Jeon, idąc za mną posłusznie. – Wczoraj... przesadziłem z całym tym alkoholem. Nie chciałem odpowiadać na niektóre pytania, więc... przekroczyłem swój limit procentów – przyznał, na co kiwnąłem głową i puściłem go już, zaczynając szukać naczyń, które przydadzą nam się do zrobienia posiłku.
– Wyciągnij z lodówki co potrzeba, ja zajmę się naczyniami – poprosiłem.
– Masz przepiękne mieszkanie – powiedział Jeongguk, rozglądając się wokół i nieco ignorując moją prośbę na rzecz szybkiego obejrzenia łazienki dla gości.
Westchnąłem i sam zabrałem się za wyciąganie rzeczy z lodówki.
– Ty faktycznie jesteś bogaty, hyung – powiedział młodszy, gdy wrócił z ekspedycji, najwyraźniej mocno zszokowany. – Znaczy... jak na koreańskie standardy. Monet? – wskazał na obraz zdobiący ścianę. – Replika, prawda? Nieee, na pewno replika.
– Dość dobrze zarabiam – mruknąłem. Dużo udało mi się też odłożyć, gdy jeszcze mieszkałem z moim przyjacielem, dlatego zakup tego miejsca kilka miesięcy temu nie był większym problemem. – Chciałem ci kupić auto w nagrodę, gdy zdasz prawo jazdy – zdradziłem. – Ale Jimin mówił, że on swoim jeździć nie chce i tobie je wciśnie, to nie wiem, czy jest sens. Przejdź się, jeśli chcesz – dodałem, zabierając się za siekanie cebulki.
– Nie baw się w ukochanego Jimina. Lubię kiedy od czasu do czasu mnie... rozpieszczasz – przyznał, mówiąc chyba o ubraniach czy obiadach, za które płaciłem, bo nic wyjątkowego mu jeszcze nie sprezentowałem. – Ale nie samochodami, hyung – dodał podchodząc do mnie.
Spojrzałem na niego, ciekaw co zamierza, a chłopak dał mi szybkiego buziaka w policzek. Roztopiło to bryłę lodu na moim sercu, które zrobiło się nieco spokojniejsze.
– To zaraz wrócę.
Pozwoliłem chłopakowi na swobodne zwiedzanie mieszkania, krojąc w tym czasie potrzebne mi składniki. Co jakiś czas słyszałem dźwięki zachwytu Jeongguka, kilka nut wydobywających się z fortepianu i szum wody.
Kiedy w zasadzie większość składników miałem gotowych, młodszy do mnie wrócił.
– Masz tutaj nietypowy klimat, hyung. Pasuje do ciebie. Co gotujemy?
– Proponuję udon w bulionie, bo to na pewno umiem. Co od siebie chciałbyś dodać? Może mięso?
Jeon zastanawiał się przez chwilę, podchodząc zaraz do lodówki.
– Lubisz tofu? Jak nie, to spokojnie. Zrobię tak, że polubisz – uznał, wyjmując potrzebną mu rzecz.
Faktycznie, tofu miałem w lodówce tylko dlatego, że chciałem coś ugotować z kuchni japońskiej, aby przygotować niedługo młodszemu kolację, ale widocznie przyda się dzisiaj.
Jeongguk potrzebował chwili i mojej instrukcji, by znaleźć wszystkie potrzebne mu rzeczy, a w tym czasie bulion zaczął nabierać nieco koloru. Pilnowałem go, aby nie wykipiał, a w tym samym momencie tofu za sprawą smażenia i jakiegoś sosu nabrało zachęcającego koloru.
– Spróbuj – poprosił Jeongguk, podsuwając mi trójkątny kawałek pod nos.
Ugryzłem to, nie będąc przekonany, ale jednak smak pozytywnie mnie zaskoczył.
– Pyszne. Uważaj proszę, byś się nie sparzył.
– Ha. Czyli moje głupoty jednak nie są takie złe – stwierdził dumny, nawiązując do tych wszystkich zdrowych rzeczy, które od miesiąca próbował we mnie wciskać, uznając to za lepszy zamiennik kawy.
Chłopak poszedł z gotowymi kawałkami sojowego produktu na stół, a ja ruszyłem za nim, by powoli zacząć przenosić się z jedzeniem w wygodniejsze miejsce.
Zdjąłem małą klapkę w blacie i za pomocą panela na boku mebla, odpaliłem niewielki palnik, na który przeniosłem gar z bulionem, by jeszcze nabrał mocy.
– Ale twojego błota do picia i tak nie ruszę – ostrzegłem, zabierając się za wykładanie z pojemnika kimchi do miseczki.
Jeongguk zdawał się już rozluźniony, chętnie podbierając mi nieco naszego narodowego przysmaku, nałożył też ryż do miseczek i również zaniósł to na stół, donosząc także pałeczki i miseczki dla nas. Ostatnim, co znalazło się na stole były warzywa, a potem mogliśmy już zasiąść do obiadokolacji.
– Smacznego – życzyłem, nabierając do miseczki Jeona bulionu wraz z grubym makaronem, aby mógł się posilić razem ze mną.
Oczywiście zgodnie z tradycją przyniesioną z Japonii najpierw podziękował za posiłek, by zabrać się już za jedzenie. Sobie też nałożyłem odpowiednią ilość jedzenia, by zaraz zacząć się nim delektować. Naprawdę powinienem zacząć pilnować regularnych pór posiłków, bo aż mi się żołądek skręcił, gdy w końcu dostał coś innego, niż kawę.
W czasie posiłku słuchałem jak Jeongguk opowiada mi o nadchodzącym kolokwium, to o wkurzającym wykładowcy, który chyba postawił sobie za cel wylanie przynajmniej połowy studentów na roku, to o swoich nowych znajomych, z którymi miał do zrobienia jakiś projekt. To było tak zwyczajne, że aż trudno było uwierzyć, że jeszcze kilka godzin wcześniej rozważałem nasze zerwanie. Teraz jednak wiedziałem, że to ostatnie, czego bym chciał. Ten wysoki chłopak, o nadal napuchniętych od łez oczach, nie wiedzieć kiedy stał się centrum mojego świata. I choć mógłbym pozbawić go tej pozycji, układając jakoś życie na nowo, nie chciałem tego robić.
Jeon ograniczył się w jedzeniu jedynie do udonu i ryżu, pomimo moich zachęceń, by zjadł więcej. Tłumaczył się , że nadal nie doszedł do siebie po spożytej ilości alkoholu, więc dałem mu spokój.
Po posiłku zabraliśmy się za sprzątanie, zanosząc wszystkie miseczki do zmywarki.
– Powinienem się już chyba zbierać, hyung? – zapytał Jeongguk, kiedy pałeczki i łyżki wylądowały w koszyczku. Wtedy postanowiłem zapytać o coś, co od kilkunastu minut krążyło mi po głowie.
Jeśli mamy budować naszą relację, powinniśmy iść o krok do przodu. Przecież nie stworzymy niczego, jeśli ciągle będę to odwlekał, tłumacząc sobie, że Jeon nie jest na to gotowy.
– Nie chciałbyś zostać u mnie? Na noc? – zapytałem spokojnie, patrząc mu prosto w oczy. – Nie mówię tego z żadnymi podtekstami – ostrzegłem, aby nie myślał, że chcę zrobić aż taki skok.
Młodszy o dziwo zareagował na to krótkim śmiechem.
– Domyślam się, że nie, hyung – wyjaśnił swoją reakcję, zaraz się do mnie zbliżając, by wtulić w moje plecy. – Bardzo chętnie zostanę. Tylko... potrzebuję kilku moich rzeczy.
– Chcesz po nie podjechać? – zaproponowałem, odwracając się do niego przodem, by też móc go przytulić.
– Tak. Podrzucisz mnie, hyung?
– Oczywiście.
Przez chwilę tak staliśmy, chłonąc ciepło naszych ciał, a ja nie mogłem się powstrzymać, by nie złożyć na skroni mojego chłopaka pocałunku.
W końcu jednak musieliśmy się ruszyć, bo robiło się późno. Jeongguk chwycił mnie za rękę i poprowadził najpierw na korytarz, by ubrać kurtki i buty, a następnie do auta, czekającego na parkingu podziemnym.
– Jak już zdam prawko, to ja nas będę wszędzie podrzucał – zapowiedział, na razie zajmując miejsce pasażera.
– Póki co to ja będę prowadził – uznałem, posyłając mu lekki uśmiech.
W czasie naszej krótkiej przejażdżki, Jeongguk siedział z nosem w telefonie, przeglądając jakieś zdjęcia. Starałem się nie wchodzić w jego prywatność, ale zauważyłem jakąś selkę z Taehyungiem, którą zaraz skasował, zajmując się najwyraźniej moją prośbą o zaprzestanie kontaktu z Kimem dość poważnie. Co nie ukrywam bardzo mnie usatysfakcjonowało.
Zaczekałem chwilę na parkingu, by Jeongguk spakował swoje rzeczy, a w międzyczasie otrzymałem wiadomość od Jimina, w której była instrukcja zakładania gumki na banana. Przewróciłem na to oczami, wysyłając mu w odpowiedzi środkowy palec.
„Cieszę się, hyung, że jednak daliście sobie drugą szansę."
Ja też, Jimin. Ja też.
Droga powrotna minęła jeszcze szybciej, a będąc już w mieszkaniu, chciałem pomóc młodszemu w rozpakowaniu torby, dając mu możliwość zostawienia ubrań w garderobie.
Jeongguk oblał się rumieńcem, gdy na wierzchu, zaraz po otwarciu zamka, leżała paczka prezerwatyw, z przyklejoną karteczką, na której narysowany był lenny face, a w prawym dolnym rogu znajdowały się inicjały „JM".
Typowy Jimin...
Kiedy rzeczy Jeongguka znalazły nowe miejsce, ich właściciel zaciągnął mnie do gabinetu, aby posadzić przy fortepianie.
– Zagraj mi coś ładnego, hyung – poprosił, kładąc dłonie na moje ramiona.
– A co byś chciał?
– Coś ładnego i spokojnego – poprosił, mało precyzując, więc musiałem chwilę się zastanowić.
– Siadaj ze mną – poprosiłem, klepiąc puste miejsce na ławce obok mnie.
Przez chwilę moje palce krążyły nad klawiszami, ale ostatecznie skusiłem się na jedną z melodii, które chodziły mi po głowie i zamierzałem jakoś ją wykorzystać. Roboczo nazwałem ją „Spring Day".
Przez kilka minut słychać było tylko melodię płynącą z instrumentu, a ja skupiałem sie tylko na grze. Jednak kiedy palce ostatni raz zatańczyły na klawiszach, przyjemny ciężar, w postaci głowy młodszego, znalazł się na moim ramieniu.
– Już raz o to pytałem... To kiedy za mnie wyjdziesz? – zapytał cicho, choć nieco rozbawiony, sięgając po moją dłoń.
Chętnie splotłem nasze palce, rozkoszując się uczuciem, jakie dawał ten uścisk. Jakby nasze dłonie idealnie do siebie pasowały.
– Gdy będziesz grzecznym chłopcem – mruknąłem, sięgając wolną dłonią po jego policzek. Byliśmy tak blisko, że nasze oddechy mieszały się ze sobą.
– Ostatnio z tym ciężko... – zauważył nieco smutno, próbując ukryć twarz w moim ramieniu, jednak nie pozwoliłem mu na to. Łagodnie chwyciłem jego podbródek, unosząc go nieco.
– Więc musimy nad tym popracować – szepnąłem i pokonałem te kilka dzielących nas centymetrów, by złożyć na tych słodkich ustach pocałunek.
Myślałem, że na tak delikatnej pieszczocie się zakończy, ale Jeon przyjemnie mnie zaskoczył, zaraz przekręcając głowę tak, by było nam wygodniej, i zaczął muskać moje usta nieco zachłanniej.
Moje dłonie działały szybciej niż głowa. Zaraz znalazły się na jego biodrach, by przytrzymać go blisko, a całe moje ciało odwróciło się w jego stronę. Dzięki temu było nam jeszcze wygodniej, a ja mogłem bez problemu pogłębić pocałunek. Czułem, jak palce Jeona wplatają się w moje włosy, a jego usta wcale nie ustępowały, domagając się więcej pieszczot.
– Niegrzeczny chłopak z ciebie – szepnąłem, gdy na chwilę odsunęliśmy się, by złapać oddech przed kolejnymi muśnięciami.
– Możliwe że potrzebuję trochę dyscypliny – odparł z lekkim uśmiechem. – Jestem gotów... się podporządkować – wyszeptał, wracając do moich ust. A przez te słowa w mojej głowie zrodziło się tyle niegrzecznych myśli, że musiałem to przerwać szybciej, niż bym chciał.
– Nie oczekuję tego od ciebie.
– To w jaki sposób mam być grzeczny, hyung? – zapytał, marszcząc nieco brwi, co trochę mnie uspokoiło, że chłopak nie miał na myśli tego, o czym pomyślałem. To naprawdę byłby za duży skok w naszej relacji.
– Po prostu bądź mój. Tylko mój – poprosiłem i z czystym sumieniem mogłem wrócić do namiętnego pocałunku, znów przysuwając go bliżej.
– Będę już tylko twój, hyung – wyszeptał między kolejnymi muśnięciami.
Choć dzień był okropny, jego zakończenie naprawdę mnie pocieszyło.
Razem z moim chłopakiem graliśmy jeszcze na fortepianie, opowiadając sobie o tym, jak nauczyłem się grać na tym instrumencie i jak młodszy nie cierpiał dodatkowych lekcji, które z nim miał. Potem obejrzeliśmy kolejny odcinek dramy Jutro, a w końcu poszliśmy spać. Pierwszy raz spałem z taką przylepą, nieprzyzwyczajony do nocnego przytulania, ale musiałem przyznać, że było to całkiem przyjemne. Nawet jeśli było gorąco.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top