17 - Kantsuu

4588 słów

~~~~~~~~~~~~



Jeongguk:

Jakoś przetrwałem pierwszy miesiąc nauki. Chyba tylko dzięki mojej gadatliwości i pozyskaniu odpowiednich przyjaciół, z którymi teraz mogłem współpracować. Ale jak już wspominałem – musiałem się postarać. Dla mojego chłopaka. Aby nie było wstydu. Przed rodzicami poniekąd też. Choć wiedziałem, że mama jakoś by to przeżyła. Jakoś...

Naukę i zdawanie prawka w dalszym ciągu musiałem pogodzić z randkowaniem z Yoongim. Tak, nadal byliśmy na etapie randkowania. Już chyba nawet Jiminnie był dalej ze swoim tajemniczym chłopakiem. A przynajmniej tyle zdołałem z niego wyciągnąć. Na spokojnie. I bez narzekającego na wszystko Yoongiego. W końcu byliśmy w stanie o wszystkim normalnie porozmawiać, jak to bratnie dusze. Wystarczyło tylko wyłączyć temperament Jimina, nad którym jako Waga nie panował. A mój spokój i umiejętność podejścia do tematu (nie po pijaku!), potrafiły zdziałać cuda.

Co do randkowania – zaczynałem podejrzewać, że może Yoongi nie chce jednak tworzyć ze mną czegoś poważnego. Może byłem dla niego za młody? Może miałem za małe ambicje? Może czasami byłem zbyt uparty? Albo zbyt gadatliwy? Może potrzebował po prostu kogoś w swoim wieku? Który nie będzie momentami aż tak infantylny jak ja? Może jednak stwierdził, że nie jestem w jego typie? Nawet pomimo moich ciągłych starań, aby za często nie musiał oglądać mnie bez makijażu. Ewentualnie zgodzenie się na to douczanie na prawo jazdy było błędem? Bo pomogło mu odkryć, że nie uczę się zbyt szybko. Albo po prostu wszechświat ma rację! I Ryba nie powinna być z Panną! Bo fakt – Yoongi pomimo swojej urody przyciągał mnie do siebie również swoją opiekuńczością, delikatnością i mimo wszystko skrytą emocjonalnością. Wiadomo, że posiadał też cechy, nad którymi sam pracował, lub do których zmusiło go otoczenie, ale i te potrafiłem zaakceptować. Nawet po tym, czego byłem czasami świadkiem lub czego się domyślałem będą w Hybe. W końcu aby zapanować nad niektórymi idolami lub trainee, faktycznie musieli być dla nich chłodni i rygorystyczni. Dla mnie było to nie do pomyślenia. A dla nich zapewne normalne. Jednak skoro on jako Ryba mi nie przeszkadzał. Dlaczego ja jako Panna tak bardzo mu wadziłem? Może byłem przy nim czasami zbyt pedantyczny, kiedy jadaliśmy razem obiad w jego studiu i pilnowałem do przesady porządku? Albo za dużo analizowałem, zauważając nawet najmniejsze drobnostki, o których nie powinienem mówić? Może, może, może... Ewentualnie była to kwestia tych wypracowanych przeze mnie cech? W końcu typowe Panny nie były gadułami. I nie były aż tak uczuciowe. Ale to zapewne kwestia wychowywania mnie całe życie tylko przez mamę, która starała się kochać mnie tak mocno jak tylko mogła – za obu rodziców. I mogłem sobie tak o tym gdybać i gdybać... A może wystarczyło tylko zapytać: DLACZEGO NIE CHCESZ MNIE POCAŁOWAĆ MIN YOONGI?! Bo przecież mieliśmy już tyleeeeeee okazji! A on nadal nic nie zrobił w tym kierunku. Ja, jako młodszy, nie mogłem wyjść z taką inicjatywą. Po prostu nie wypadało. A Yoongi... chyba nie chciał z nią wychodzić.

Dlatego starałem mu się aż tak nie narzucać, nie chodząc do Hybe tak często jak na początku. Może jak się trochę za sobą stęsknimy... będzie to inaczej wyglądać? Nawet jeżeli nadal jedyne o czym myślałem to TRZYMANIE JEGO RĘKI, PRZYTULANIE GO I NIEWINNE POCAŁUNKI CZY TO W DŁOŃ, CZY RAMIĘ. Nie wiedziałem jak mógłbym bez tego przetrwać choćby jeden dzień, dlatego nawet jeżeli się nie widzieliśmy danego dnia, i tak go zamęczałem wiadomościami na Kakao.

Tego popołudnia również pisałem mu o mojej przygodzie na Fonetyce, kiedy jakaś „gwiazda" naszego roku, która nie wiedzieć czemu nadal studiowała, zadawała prowadzącemu idiotyczne pytania. A ja się martwiłem, że to mnie wyrzucą po miesiącu...

I nie spodziewałem się dostać wiadomości z tak nietypowego numeru i od tak nietypowej osoby...

„Hej! Masz ochotę na małe świętowanie? :D"

Cooo? Kim Taehyung?

Aż nie wiedziałem co odpisać, krążąc kciukami nad ekranem.

„Hej ʘ‿ʘ A co świętujemy?"

Może... ma urodziny? I chce mnie na nie zaprosić? Po tym jak mu pomogłem wtedy w tamtej knajpie? Chociaż... jak ja mu pomogłem? Tą krótką rozmową? Po której jeszcze Yoongi był na mnie zły? Ech...

„MÓJ DEBIUT"

– O proszę – aż mruknąłem do siebie zaskoczony, od razu klikając w załączony przez niego link, w którym znajdował się zwiastun debiutu, zamieszczony na koncie Hybe. I był on faktycznie Taehyunga, bo rozpoznałem jego twarz w kilku kadrach.

„WOW! A JEDNAK! Gratulacje, Taehyung! Wygląda super! Do tego solo! Hurra!! (⁀⁀)"

„Jednak będziesz znał przyszłego idola :> Chcesz ze mną wyjść, nim fanki mnie zagarną tylko dla siebie?"

Aż się lekko zestresowałem, znowu. Ale... posiadanie takiego przyjaciela miło łechtało moje ego instagramowej influencerki. No, na pewno nie influencercki, bo zamieszczałem tam tylko zdjęcia, nie bawiąc się w żadne współprace. Ale lubiłem troszeczkę atencji, dlatego zdjęcie z Taehyungiem...

– Boże, uspokój się. Chyba nie chcesz się z nim kolegować tylko ze względu na jego przyszły status społeczny...

Pokręciłem na siebie głową, wywracając oczami, bo to serio była przesada.

To po prostu szansa... na nowego, fajnego kumpla.

„Ale mi się trafiło! (▔∀▔) I pewnie, a gdzie? I kiedy?"

„Dzisiaj, w miejscu, gdzie nikt nas nie znajdzie :> Mój znajomy hyung nas do siebie zaprasza, robi małą imprezę dla mnie. Co ty na to?"

Nie brzmiało to zbyt bezpiecznie. Może nawet brzmiało lekko jak flirtowanie z jego strony. Ale przecież nie raz kumple się tak wygłupiali.

„Tak, chętnie wpadnę"

„Super! W takim razie spotkajmy się przy Baegun"

Dopytałem jeszcze o godzinę i zaczęło się. Nie chciałem przesadzać, skoro to tylko domówka. Ale włosy musiałem ułożyć, rozczesując je znowu na boki i puszczając trochę grzywki na czoło. Czyli robiąc standardową fryzurę męskich idoli. Makijażu jeszcze nie zmywałem po dzisiejszych zajęciach, dlatego tylko go poprawiłem, zarzucając na siebie jeansy z dziurami i czarnym paskiem, w które wpuściłem flanelową koszulę w kratkę o czarno–beżowym kolorze. Na to długi, czarny płaszcz, i byłem gotowy. W końcu miałem już w tym wprawę, codziennie szykując się na bóstwo a to dla Yoongiego, a to na uczelnię. W razie gdybym po uczelni jednak miał się z nim spotkać.

A równo o dwudziestej wysiadłem z autobusu, niedaleko stacji Baegun, szybko się pod nią kierując i już z daleka zauważając Taehyunga. Chyba zdążyłem już zapomnieć jak bardzo ten chłopak jest przystojny. Do tego emanował silną aurą. Idealną dla idola.

I on według Yoongiego nie powinien być idolem????

W sumie... ciekawe jaki znak zodiaku ma Taehyung. Mogłem to sprawdzić gdzieś na jego Insta!

Machaliśmy do siebie już z oddali, chyba aby potwierdzić, że to naprawdę my. A kiedy podszedłem do niego na tyle blisko, abym go usłyszał, chłopak się przywitał:

– Cześć Jeongguk! Świetnie wyglądasz.

– Cześć przyszła gwiazdo – przywitałem się równie radośnie, zaraz zerkając na mój outfit, który przy tym jego wypadał słabo... Ewentualnie to kwestia osoby, która nosiła dane ubrania. W końcu nie byłem tak przystojny jak on. – Coś ty, z naszej dwójki to ty wyglądasz jakbyś zszedł prosto z wybiegu – zauważyłem, odbijając ten komplement. Może trochę zbyt śmiało, ale na pewno szczerze. Bo te brązowe spodnie, z tego samego koloru koszulą, z podwiniętymi rękawami, zarzuconą na białą koszulkę, pomimo swojej prostoty, robiły na nim wrażenie.

– Dzięki. Muszę się fajnie ubierać, wiesz, w razie zdjęć, które mogą wyciec w przyszłości – zauważył zadowolony z tego faktu. Widocznie naprawdę był stworzony do tego zawodu. Ewentualnie każdy idol na początku o tym marzył? Niestety na razie nie chciałem wychodzić na przesadną gadułę i nie zadawałem mu aż tylu pytań. – Chodźmy – dodał, ruszając już naprzód, o dziwo nie na stację, a na razie wzdłuż ulicy. A ja miałem zamiar to wykorzystać. Skoro lubił zdjęcia... A ja lubiłem robić zdjęcia...

– Ok. To czas zacząć je robić, żeby później pochwalić się na Twitterze, że spotkałem cię na ulicy – zdradziłem mu mój niecny plan, już po tych kilku zamienionych słowach wyłapując, że nie będzie miał nic przeciwko temu.

O dziwo czułem się przy nim swobodnie. Może nie jak gdybym rozmawiał z Jiminem, bo tego nawet Yoongi nie przebije. Ale chociażby z moimi znajomymi z uczelni.

Wyciągnąłem telefon, a chłopak zaraz włożył ręce do kieszeni, chyba wczuwając się w swoją rolę modela, bo jego twarz zrobiła się nieco poważna.

– Nagraj filmik – poprosił, a mój palec zaraz to uczynił, skupiając się na odpowiednim nagraniu tego momentu. – Hi. My name is V. I'm good boy.

Starszy przedstawił się imieniem, który zobaczyłem przy tej zapowiedzi, dlatego domyśliłem się już, że to jego imię sceniczne.

Skończyłem nagrywanie, śmiejąc się radośnie z tego fragmentu, bo był on uroczy.

– Mogę wrzucić na relacje? – zapytałem, włączając go jeszcze raz, żeby obejrzeć.

– A masz ukrytego Instagrama? No bo... nie powinno mnie tu być – zauważył Tae, a ja zaraz się zorientowałem, że palnąłem lekką głupotę. Ale nie miałem wcześniej styczności z idolami, więc nie pamiętałem o takich rzeczach.

– A, no faktycznie. To nie wrzucam. Ale zróbmy inne zdjęcie – zaproponowałem, chcąc jak zawsze wrzucić coś z mojego kolejnego wypadu ze znajomym lub znajomymi.

A zdjęcie naszych palców przecież będzie niewinne i odpowiednie, niczego nie zdradzając.

Wysunąłem swoją rękę przed aparat, zatrzymując się. I zrobiłem „V" z palców, czekając aż Taehyung do mnie dołączy. Jednak nie spodziewałem się, że chłopak zrobi to od tyłu, wręcz się we mnie wtulając. I gdyby to było w Japonii, a Tae byłby dla mnie kimś więcej niż znajomym... uciekłbym od niego w tym momencie. Ale musiałem zrozumieć, że w Korei to normalne. A przynajmniej kiedy chłopak jest najmłodszy w danym gronie.

Jego podbródek wylądował dodatkowo na moim ramieniu, jednak skupiłem się na zrobieniu ładnego zdjęcia, kiedy już jego palce dołączyły do tych moich.

– No, to mogę wrzucić na relacje – stwierdziłem z uśmiechem, od razu wrzucając to na Insta. Dodałem tylko cieszącą się emotkę i gwiazdki w rogu, i już mogłem pochwalić się kolejnym wypadem na miasto.

Choć skoro robienia zdjęć mi nie zabronił, ograniczając tylko do niepostowania ich, zaraz skierowałem na nas mój aparat, poprawiając trochę włosy. I nie musiałem nic tłumaczyć Taehyungowi, który od razu ustawił się do selki, do tego udając, że chce mi dać buzi prosto w policzek.

Ojej... Tego się nie spodziewałem.

Zrobiłem szybko to zdjęcie, aby na mojej twarzy nie wykwitł jakiś rumieniec, gdybyśmy stali tak jeszcze kilka sekund.

– Tego NA PEWNO nigdzie nie wrzucę – powiedziałem stanowczo, rozbawiony, kiedy włączyłem to zdjęcie, przyglądając się mu. Bo wyglądaliśmy na nim jak... para. Obaj weseli, do tego blisko siebie. I jeszcze ten buziak!

I bardzo dobrze, będziesz mieć fajną pamiątkę – stwierdził, uśmiechając się do mnie szeroko, ruszając ponownie.

Ma uroczy uśmiech. I fajną osobowość. Co za głupoty plótł mi o nim Yoonie...

Szliśmy może jeszcze z minutę, dwie, w końcu docierając do strzeżonego osiedla, do którego ot tak byśmy się nie dostali. Taehyung musiał zadzwonić do swojego znajomego, aby otworzył mu wejście na teren, a kiedy dostaliśmy się już do budynku, poczułem się jak w jakimś Hybe, tylko może trochę mniejszym. Ale na pewno tak samo luksusowym.

A kiedy już dotarliśmy na odpowiednie piętro, a drzwi do mieszkania otworzył nam sam Park Hyungsik, wryło mnie po prostu w podłogę. A widząc dodatkowo Park Seojoona, Choi Wooshika i Kwon Sunghwana sparaliżowało mnie.

CO DO ZA DOMÓWKA?! SAMYCH GWIAZD?!

CO JA TU DO CHOLERY ROBIĘ?!

Ledwo byłem w stanie się z nimi zapoznać. Nagle moja zodiakalna nieśmiałość wzięła górę. Ale jak miałaby nie wziąć?! Przy takich osobach?! Co ja miałem przy nich mówić?! Jak się zachowywać?! Może powinienem wrócić do domu?!

W środku panikowałem, a na zewnątrz... trochę mniej panikowałem. Chłopaki chyba to zauważyli, bo starali się, abym poczuł się z nimi komfortowo, nie traktując jak nieznajomego, który nie pasował do ich składu. Ale przecież taka była prawda! I nie powinienem tu być!

Choć jak tylko w grę wszedł alkohol, moja nieśmiałość dała sobie spokój, ustępując gadatliwości. To nie była zwykła domowa impreza. To było raczej kulturalne spotkanie. Początkowo w kuchni, gdzie chłopaki postanowili coś razem ugotować. A do tego zawsze byłem chętny się dołączyć, oferując im mój spryt i zmysł smaku w kuchni.

Dlatego przez kolejną godzinę trochę się zakumulowaliśmy. Oni poznali mnie, a ja ich. Słuchałem też chętnie ich wspólnych interakcji. Wyglądali na zgraną paczkę, traktując Taehyunga jak ich młodszego braciszka. Dużo rozmawiali o debiucie Tae, dając mu cenne rady, których również słuchałem. W końcu poniekąd obracałem się w tym świecie, chociażby będąc fanem New Jeans. No i odwiedzając regularnie Hybe, gdzie zdarzało się spotkać jakiegoś idola choćby w wejściu lub na korytarzu.

A kiedy skończyliśmy gotować i zastawiliśmy stół, mogąc zająć się naszym wspólnym posiłkiem, popijając przy tym kolejne kieliszki i szklanki alkoholu, temat zszedł na bratnie dusze. Seojoon zaczął opowiadać o swojej bratniej duszy i ich ostatnich problemach, wynikających z napiętego grafiku chłopaka. Hyungsik też coś wtrącił o swojej bratniej duszy. I poniekąd spodziewałem się pytania o tę moją, jednak na pewno nie takiego jakie zadał mi Taehyung:

– Min Yoongi to twoja bratnia dusza?

Najpierw musiałem dopić drinka, którego chciałem już skończyć, bo Seojoon nalegał, aby zrobić mi kolejnego. A kiedy oddałem mu szklankę, zmarszczyłem nieco brwi, rozbawiony takim pytaniem.

Nawet tu mi się pojawiasz, Yoonie... Nie pozwolisz mi przestać o sobie myśleć, huh?

Miałem już dobry humorek po takiej ilości alkoholu, więc nie miałem nic przeciwko odpowiedzeniu na to pytanie.

– Yoongi? Nieee... To mój... przyjaciel – stwierdziłem, bo jakoś dziwnie mi było przyznać się do związku z nim przy jego podopiecznym. – Jiminnie to moja bratnia dusza.

Oooo, czas im pokazać mojego ślicznego przyjaciela.

Zaraz sięgnąłem po telefon, szukając jakichś naszych ostatnich wspólnych selek, które pokazałem chłopakom z uśmiechem. Dodatkowo pokazałem jedno solowe zdjęcie, po którym stwierdzili, że jest uroczy.

No a jak! Najuroczszy. Najuro... Uro... COKOLWIEK.

– Tylko przyjaciel? Pan Min wydawał się... zazdrosny. Wtedy, w knajpie. – Taehyung postanowił drążyć ten temat, w dodatku przypominając mi tę nieprzyjemną, pierwszą kłótnię z Yoongim.

Więc czas go zakończyć.

Wziąłem już kilka łyków kolejnego drinka, zastanawiając się chwilę.

Jestem Panną, umiem kłamać, jestem Panną, umiem kłamać!

– Naprawdę? – Zdziwiłem się, znów biorąc łyczka i zaraz próbując odciągnąć go od tematu: – A ty jesteś ze swoją bratnią duszą, Tae? Czy jesteście przyjaciółmi?

Noo... Połkniesz haczyk?

– Przyjaciółmi. Moja XiuXiu jest z Chin, studiuje teraz we Francji.

BINGO.

– Ouu, to dość daleko. Nie tęsknisz za nią? – kontynuowałem go, dopytując o szczegóły, aby czasem mi nie powrócił do pytań o Yoongiego.

– Tęsknię... ale cóż poradzić? Zawsze byliśmy daleko od siebie.

– Nie próbowaliście zamieszkać gdzieś blisko siebie?

– Po co? Nie chcieliśmy ograniczać swoich marzeń.

– Jesteś Koziorożcem, to w sumie zrozumiałe – wypaliłem, bo w końcu podczas rozmów chłopaków w kuchni wyłapałem ten fakt.

– Proszę? – Taehyung chyba nie ogarniał co mam na myśli.

– Indywidualista, dąży do wyznaczonego celu. Więc nie chcesz być ograniczony – wyrecytowałem mu, dopasowując to do jego osoby.

– Czy ty spłyciłeś całą moją osobowość do znaku zodiaku? – Na szczęście chłopak dobrze to odebrał, łapiąc się dramatycznie za serce, co wywołało mój krótki śmiech.

– A co? Nie mam racji? Mam – stwierdziłem, pijany jak zawsze będąc pewny siebie.

W końcu jestem pro zodiakarą. Rozszyfrowałem cię. Ha!

– Dobra chłopaki, koniec tej stypy. Pogramy w pytania i wyzwania na kary – stwierdził nagle Hyungsik, a ja uśmiechnąłem się na taki pomysł.

– Chętnie posłucham waszych sekretów, śmiało – powiedziałem, biorąc kolejne łyczki drineczka, który zaraz znowu będzie musiał być uzupełniony.

Zgodnie z poleceniem Hyungsika, przenieśliśmy się na podłogę w salonie, szykując tylko butelkę po soju, która miała nam posłużyć do tej gry.

– No dobra – odezwał się Wooshik, zacierając ręce. – To jakie zasady na dzisiaj?

– Wszystko dozwolone! – wypalił Taehyung, na co zaraz poprawił go jego kumpel:

– O nie, nie, nie. Nie pytamy o rzeczy związane z pracą. To szczególnie do ciebie, Jeonggukie – zwrócił się nagle do mnie, na co spojrzałem na nich dramatycznie, udając zaskoczonego.

– No ale jak to? Co teraz zrobię z całą listą pytań o wasze romanse w pracy?

Chłopaki zaśmiali się na mój komentarz i reakcję, co wywołało na mojej twarzy niewielki uśmiech, bo czułem się dobrze w ich towarzystwie.

– No dobra, jeśli jakieś pytanie się nie spodoba, to zadający pije karniaka – zarządził Hyungsik, na co mruknąłem cicho do siebie:

– Czeka mnie ciężka noc.

– Na pewno – skomentował to Tae, który chyba jako jedyny to usłyszał, siedząc tuż obok mnie. – W takim razie jako najmłodszy czyń honory.

No i super!

– Oczywiście – zgodziłem się, szczęśliwy, że mogę być pierwszy z tą niecną grą, zaraz kręcąc zieloną buteleczką i losując Seojoona. – Pytanie, wyzwanie?

– Pytanie.

– Kto z obecnej tu ekipy najbardziej gwiazdorzy?

Niech mają łatwo, przynajmniej na początku.

– Oczywiście że nasz Taehyungie. – Odpowiedź była prosta i chyba wszyscy ją znali. A Seojoon potargał zaraz włosy siedzącego przy nim chłopaka.

– Bo będę największą gwiazdą – zauważył dumny, zaraz dodając: – Przyniosę wam moją pierwszą płytę z autografem.

– No, no, czekamy jeszcze na te podziękowania dla najwierniejszych kumpli przy odbieraniu pierwszego daesanga – stwierdził Sunghwan, na co wszyscy się zaśmiali. Najwyraźniej Taehyung wszystkim obiecywał takie cudawianki. – Seojoon, losuj.

Kontynuowaliśmy tę grę, początkowo lecąc z samymi pytaniami. Niektórymi o pieniądze, innymi o znajomości albo jakieś nietypowe wydarzenia. Zdarzały się też te erotyczne, które akurat mnie, prawiczka, zaskakiwały. Nie umiałem na niektóre odpowiedzieć, albo nie chciałem, więc po prostu piłem, czując jak zaczynam przekraczać dozwoloną ilość procentów w moim organizmie.

Jeszcze kilka takich pytań i nie będę w stanie wrócić do domu...

I znowu na mnie padło, jak na złość. Do tego losował ten piorun Hyungsik, zadający najbardziej intymne pytania.

– Kolejne pytanie, Jeonggukie? – zapytał, a zanim odpowiedziałem, wtrącił się Seojoon:

– Koniec już z pytaniami. Lecimy z wyzwaniami.

Hyungsik jakby na to czekał, zacierając ręce:

– Co by ci tu dać...

– Ja mam pomysł – wypalił Taehyung. – Ale on jest chyba za mało odważny...

Zmarszczyłem nieco brwi, już się tego obawiając.

– Proponuj Tae – zachęcił go Seojoon.

– Niech pocałuje tego, który go najbardziej kręci – oznajmił w końcu Taehyung, a mnie wryło.

– To jest ZA MAŁO ODWAŻNE??? – stwierdziłem dramatycznie, patrząc na niego niedowierzającym wzrokiem.

– Nie zadanie jest za mało odważne. TY jesteś za mało odważny – sprecyzował, co miało teraz sens.

– Ok. Z tym się zgodzę. Mogę wypić następną kolejkę. Ale o własnych nogach nie wrócę dzisiaj do domu – wymruczałem, sięgając już po swoją szklankę, bo nie było opcji, abym to zrobił, nawet po pijaku.

– Przy zadaniach nie ma ucieczki do alko. – Seojoon jednak mnie przed tym powstrzymał, łapiąc za rękę i zabierając mojego drinka.

No nie wierzę w nich! Co to za gra?! Co to za przymusy?! Co to w ogóle za zadanie?! Ja się z Yoongim nie całuję, a tu mam prawie nieznajomego całować?! No... zależy kogo wybiorę... Ale... wybór jest raczej oczywisty. I nie ze względu na „kręcenie mnie". A po prostu na wygląd.

Zrobię to szybko i po kłopocie.

– Dobra... Niech ci będzie – zwróciłem się prosto do Tae, który sam sobie wymyślił to zadanie. – Sam tego chciał – oznajmiłem jeszcze, zwracając się w stronę reszty.

Trzy, dwa, jeden...

Szybko zbliżyłem się do Tae z zamiarem cmoknięcia jego policzka. Jednak nie dość, że chłopak odwrócił się w moją stronę. To jeszcze Seojoon przytrzymał lekko nasze głowy, nie pozwalając mi tak szybko uciec.

BOŻE! Co oni w ogóle...! UGH.

Uciekłem jak tylko mnie puścił, początkowo chcąc przetrzeć usta, ale nie chciałem aby to głupio wyglądało. Jak gdybym się go brzydził, albo bał całowania.

Do końca gry po prostu siedziałem tam, zawstydzony tym wszystkim. Choć jak kolejne procenty uderzyły mi do głowy, nagle to wspomnienie stało się dość pozytywne...

Nie wiem ile jeszcze czasu minęło zanim zebrałem się stamtąd z Tae. Najpierw oczywiście musiałem jeszcze posiedzieć, aby choć trochę wytrzeźwieć, inaczej faktycznie nie byłbym w stanie wrócić do domu. Ewentualnie wróciłbym, ale na czyichś baranach. Bo broń boże nie zadzwoniłbym do Yoongiego, mówiąc pijackim głosem: „Hjuuunh, pszyjeś po mie, po nje jesem f stanje frósiś sam to tomu...".

Dlatego dwie kolejne godzinki i dopiero się zebrałem.

W drodze do metra po prostu objąłem ramię Tae, aby nie wywinąć jakiegoś orła. A już w samym metrze nieco przysnąłem na jego ramieniu. I może ta krótka drzemka dobrze mi zrobiła, rozjaśniając nieco umysł. Bo kiedy wyszliśmy na moją stację, skomentowałem w końcu ten niewielki incydent.

– Dobrze wiedziałeś Tae, że to ciebie wybiorę... – Pokręciłem głową, rozbawiony, znów uczepiając się jego ramienia.

– Nie wiedziałem. Miałem nadzieję – stwierdził, głupek, posyłając mi przy tym zadowolony uśmiech.

Ale bajdurzenie...

Zaśmiałem się na ten głupi żart, uderzając go lekko w ramię.

– Niemożliwy jesteś – wymruczałem, nadal się do siebie ciesząc. Chyba przez ten cały alkohol. Tak, NA PEWNO przez ten cały alkohol!

– Ale szczery w swoich działaniach. Szkoda, że teraz... będzie nam trudniej się widywać.

Szczery w działa... Co? Widywać? Eeee tam.

– Będziemy się widywać w Hybe – zauważyłem, nadal się ciesząc, przy czym lekko oparłem głowę na jego ramieniu. Chłopak zaraz objął mnie w pasie, co było miłe.

– Mam taką nadzieję.

Oooo, w sumie!

Zatrzymałem się, sięgając szybko do kieszeni płaszcza, żeby wyciągnąć z niego telefon,

– A teraz pamiątka poimprezowa – zapowiedziałem, zatrzymując się i od razu włączając aparat. Przysunąłem tylko głowę do tej Tae, uśmiechając się szeroko.

A po tej krótkiej, pijackiej, nieco rozmazanej sesji, ruszyliśmy dalej.

– To już niedaleko. Dziękuję że mnie dzisiaj zabrałeś na tę imprezę, Tae.

– Dziękuję, że chciałeś ze mną świętować. Mam nadzieję, że niedługo spotkamy się w Hybe. I pamiętaj, by nie udostępniać tych zdjęć – poprosił, w przeciwieństwie do mnie myśląc trzeźwo. Bo ja zaraz bym je gdzieś wrzucił przed snem.

Dobrze że chociaż on z naszej dwójki myśli!

– Pewnie. Za rok je wrzucę i napiszę: „Omg, spotkałem Kim Taehyunga na ulicy! Co za zbieg okoliczności" – zażartowałem, znów się śmiejąc.

Skąd ta moja energia o czwartej nad ranem?!

– Za rok będziesz stał w kolejce po mój autograf – kontynuował to rozbawiony Tae.

– Tak, będę walczył o wejście na twój fansign. Ale spokojniee, Yoongi hyung załatwi mi wejściówkę – stwierdziłem z szerokim uśmiechem, ale zaraz przypomniałem sobie o jego podejściu do Tae. – Chociaż... nieeee, sam będę musiał się o nią postarać.

„Złe towarzystwo", „Lepiej trzymać się od niego z daleka". Bla, bla, bla mój Yoonie. Ale ty głupotki czasem gadasz...

– Min Yoongi nie będzie ze mną współpracował. Powiedział o tym przy ogłaszaniu decyzji o moim debiucie. – Tym mnie akurat Taehyung nieco zaskoczył. Ale nie aż tak bardzo. W końcu można się było spodziewać tego po Yoongim.

– Ale uparciuch. Czemu wy się aż tak nie lubicie. Nie rozumiem... – wymruczałem. – Chociaż... Yoongi to zodiakalna Ryba, więc jako Koziorożec go denerwujesz. Wszystko jasne. – Nawet po pijaku moja głowa była w stanie przywołać tylko fakty z zodiaku, które IDEALNIE do nich pasowały. I w sumie w przeciwieństwie do Yoongiego, Taehyung nie reagował na to niezadowoloną miną. Wręcz przeciwnie, roześmiał się na to, a taką reakcję akceptowałem.

– Nie potrzebuję go. Ciężko pracowałem, by zadebiutować.

Takie podejście to ja rozumiem!

– Dokładnie. Masz wielu innych producentów, managerów, trenerów i przewodników, którzy będą ci pomagać i będą cię wspierać. W tym mnie – zauważyłem, znów posyłając mu szeroki uśmiech, pokazując na siebie, kiedy przekraczaliśmy już pustą o tej godzinie drogę. Prosto pod mój blok. – Dziękuję za udaną zabawę, Tae – zacząłem się z nim żegnać, nie chcąc już dłużej przetrzymywać, bo i tak zmarnował sporo czasu na odprowadzenie mnie. Co było... również miłe.

Przytuliłem go jeszcze, głaszcząc chwilę po plecach, lubiąc tego typu czułości ze znajomymi.

– Ja też dziękuję. Do zobaczenia przy najbliższej okazji – również się pożegnał, a kiedy zaczęliśmy się od siebie odsuwać... dał mi buziaka w policzek.

Och...

A to, nawet pomimo mojego stanu, mocno mnie onieśmieliło. Bo akurat tak to się z moimi znajomymi nie żegnałem... I to był... nasz drugi pocałunek! Jeden w usta, drugi w policzek... Oba nieplanowane przeze mnie! Ale... to też było miłe.

Początkowo nie wiedziałem co ze sobą zrobić, chcąc już skierować się do bloku, ale przez ten nietypowy gest moje nogi poniosły mnie nie tam gdzie trzeba, dlatego zaśmiałem się do siebie, zmieniając ponownie kierunek. Znów na zły.

Boże...

Zmarszczyłem na siebie brwi, rozbawiony, w końcu idąc w odpowiednią stronę.

Ale z siebie głupka robię!

– To pa, Taehyungie – odezwałem się jeszcze do chłopaka, machając mu. Taehyung uśmiechał się do mnie, czekając cierpliwie aż wejdę do środka.

To słodkie.

Uśmiechnąłem się do siebie, czując że policzki już zaczynają mnie przez to boleć. A kiedy znalazłem się w końcu w budynku, szybko uciekłem do windy, kładąc dłonie na twarzy i kręcąc głową na siebie.

Czemu tak się pożegnaliśmy?! Boże, Jeongguk... Chyba... nie powinienem mieć starszych kolegów, poza Yoongim. Bo głupieję po pijanemu...

Jeszcze długo przed snem o tym myślałem, niestety zbyt pozytywnie, wspominając te niewielkie interakcje. I cieszyłem się z tak przyjemnego wieczoru z jego kumplami, mając nadzieję, że kiedyś to jeszcze powtórzymy.



Jimin:

Jeśli myślałem, że uda mi się jakoś wymigać i auto od Kyo będzie grzało nasze miejsce parkingowe, to naprawdę byłem naiwny. Trzeciego dnia od sprezentowania mi tego kłopotu, z samego rana otrzymałem od mojego ukochanego wiadomość, że doskonale wie, iż Porsche nie miało okazji pojeździć po mieście, więc pora wyprowadzić je na spacer, bo się dzieciaczek nudzi. Dlatego klnąc na czym świat stoi, pojechałem tym białym cudem na uczelnię, gdzie oczywiście zrobiłem sporo zamieszania. Pozwoliłem każdemu, kto chciał, zrobić sobie zdjęcie z moim pojazdem, a przed znajomymi musiałem się tłumaczyć, że naprawdę nie mam sponsora. Choć nie tylko auto temu przeczyło. Zacząłem się w końcu starannie ubierać, w razie gdyby Kyo chciał mi zrobić niespodziankę i gdzieś mnie porwać zaraz po zajęciach. Ta dodatkowa uwaga była mi naprawdę zbędna. Dużo bardziej wolałem być niewidoczny dla ludzi, zajmując się swoim życiem. Ale jeśli taka była cena bycia z Kyo... byłem gotów wyjść ze swojej strefy komfortu. Dla niego byłem gotów porzucić swoje dotychczasowe życie, które na pewno nie było tak kolorowe, jakbym chciał. Może naprawdę powinienem przestać narzekać i po prostu cieszyć się, że los się do mnie uśmiechnął.

Po całym męczącym dniu i odpowiedzi na miliony pytań, wróciłem do mieszkania wymęczony, jakbym cały dzień pracował w polu na gospodarstwie mojej babci.

Na szczęście po przekroczeniu progu poczułem się znacznie lepiej. Młodszy już był w środku, leżąc sobie na kanapie w piżamie i oglądał coś na Netflixie.

– Hej Jeongguk – przywitałem się, zmieniając buty na wygodne kapcie.

– Jiminnie–san. – Od razu uśmiechnął się do mnie, zdejmując z twarzy maseczkę w płachcie. – Myślałem, że tu oszaleję dzisiaj sam, dobrze że jesteś – powiedział.

Skierowałem kroki na kanapę i padłem obok niego, kładąc torbę z zeszytami na podłodze.

O, oglądał Wednesday. Nie patrz Jimin, będziesz miał spojlery.

– Ja oszaleję przez to durne auto. Pół godziny mnie blokowali, by porobić sobie ze mną zdjęcia – pożaliłem się, chętnie wtulając się w bezpieczne ramiona młodszego, które koiły wszelkie nerwy.

– Mój hyungie jest od dzisiaj gwiazdą – zauważył, śmiejąc się radośnie z tego faktu.

– A daj spokój... Uduszę Kyo – mruknąłem, choć doskonale wiedziałem, że to ostatnie, czego bym chciał. – A co tam u ciebie i Yoongiego?

Moje pytanie zostało skomentowane krótką chwilą ciszy.

Oho...

– Nie wiem, olewa mnie dzisiaj – przyznał w końcu młodszy, mając bardzo niezadowoloną minę. – Zazwyczaj odpisuje mi po jakichś pięciu–dziesięciu minutach jak jest bardzo zajęty. A dzisiaj... cisza.

– Serio? Nie miał dzisiaj chyba nic ważnego – stwierdziłem, bo gdy gadałem ostatnio z naszym producentem, nie wspominał o żadnych większych projektach, które pochłaniały go aż tak mocno. Chyba, że znów wpadł w szał twórczy. W takim wypadku lepiej było zareagować, nim znowu wyląduje pod kroplówką z przepracowania.

„Heja hyung, co tam?"

„Nic. Dorosłeś już do rozmowy o szkodliwości posiadania sponsora?"

A to gad jeden. Dalej swoje...

„Hyung! Jeongguk się martwi, że mu nie odpisujesz"

„I nie zamierzam z nim rozmawiać"

Nie mogłem powstrzymać krótkiego gwizdu, który wypadł z moich ust. Tu się coś odwaliło i to mocno. A ja musiałem się dowiedzieć co, by zgasić te iskry, nim wybuchnie pożar.

– Co odwaliłeś, Jeonggukie? – zapytałem wprost, podnosząc oczy znad ekranu.

Chłopak nachylił się do mnie i spojrzał na tę krótką konwersację, zamartwiając się jeszcze bardziej.

– Co ja mu zrobiłem?

„Dlaczego? Co zrobił?" wystukałem szybko, chcąc już opieprzyć jednego lub drugiego.

Jeśli to mają być jakieś małe fochy za byle pstro, to przepraszam bardzo, ale w tym gronie to ja jestem drama queen. Nie odbierać mi tytułu!

W odpowiedzi otrzymałem krótki, kilkunastosekundowy filmik, w którym ktoś nagrywał Jeongguka i Taehyunga – poznałem tego przyszłego idola, bo moja bratnia dusza podzieliła się ze mną jego zdjęciem. Ale samo nagranie nie byłoby sensacją, gdyby nie to, że...

JEONGGUK SIĘ Z NIM CAŁOWAŁ?!

– JEON JEONGGUK! – krzyknąłem przerażony, nie wierząc w to, co widzę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top