11 - Hakujou
[5796 słów]
~~~~~~~~~
Jimin:
Musieliśmy zmienić mieszkanie. Po prostu nie było opcji, bym został z Jeonggukiem w jednym pokoju, kiedy nasza relacja okazała się być czysto przyjacielska. Nawet, gdybyśmy mieli zainwestować w dwa łóżka. Potrzebowałem swojej przestrzeni, tak jak wcześniej mieszkając z Yoongim. Okazuje się jednak, że przez ten krótki czas, gdy nie mieszkaliśmy razem, ceny mieszkań poszły jeszcze bardziej w górę i znalezienie czegoś sensownego graniczyło z cudem. Niestety na wszystkie znalezione przeze mnie perełki moja bratnia dusza kręciła nosem, nie mogąc uwierzyć, że miałby mieszkać w pokoju wielkości dużego łóżka. A ja wcześniej miałem właśnie takie warunki, posiadając w swojej przestrzeni miejsce tylko na ten jeden mebel i sporą szafę, a za biurko do nauki służyły mi stoliki w pobliskiej kawiarni lub składana taca na łóżko.
Byłem jednak uparty, nie mogąc sobie pozwolić na dalsze szastanie pieniędzmi na czynsz, podczas gdy coraz częściej musiałem odmawiać sobie wszystkiego, co nie było mi niezbędne. O nowych ubraniach na nadchodzącą zimę mogłem zapomnieć, jeśli zamierzałem regularnie jeść, co tylko dodatkowo frustrowało.
Najwyraźniej Jeongguk też był uparty, bo szukał nam nowego mieszkania na własną rękę, nie przyjmując do wiadomości, że mielibyśmy zamieszkać osobno. Dość szybko szczęście się do niego uśmiechnęło, bo już po kilku dniach moich zmartwień, przybiegł do mnie z ofertą naprawdę sporego mieszkania za o dziwo niewielkie pieniądze. Mając już doświadczenie w takich rzeczach, od razu wyczułem, że coś jest z nim nie tak. Takie rzeczy się po prostu nie zdarzały. Trzy pokoje, każdy ze swoją małą łazienką, do tego wielki salon połączony z kuchnią i jadalnią, dodatkowa łazienka i miejsce na urządzenie kącika jadalnianego, które chętnie zmieniłbym w pralnię. A to wszystko za stanowczo zbyt niski czynsz. Coś MUSIAŁO być nie tak.
Przystałem jednak na propozycję obejrzenia tego miejsca, by pokazać Jeonggukowi, dlaczego nie wszystko jest tak piękne, jak to wygląda w ogłoszeniach. Ale ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, nie znalazłem w tym mieszkaniu ani śladu grzyba czy pleśni, wszystko było świeżo po remoncie, nigdzie nie odchodziła farba ze ścian, żadna deska w podłodze nie była wybita, cała instalacja miała aktualne przeglądy... Ja rozumiem, że to mieszkanie na czwartym piętrze i ma numer czterdzieści cztery, no ale żeby aż tak obniżać czynsz?
Po rozmowie z Jeonggukiem, jeszcze tego samego wieczoru, podjęliśmy decyzję o wzięciu na siebie tego ryzyka i zadzwoniliśmy do agenta nieruchomości, by przygotował nam na jutro dokumenty do podpisania.
Czekała nas przeprowadzka. Nie mieliśmy za dużo rzeczy, by była nam potrzebna firma przeprowadzkowa, a Yoongi hyung chętnie udzielił nam pomocy, użyczając auta, do którego zapakowaliśmy kartony i torby. Jednak przez biurka musieliśmy jeździć w tę i z powrotem aż cztery razy. Dobrze, że nie kupowaliśmy więcej rzeczy, a wyposażenie kuchni było już na miejscu.
Nasze nowe mieszkanie znajdowało się trzy przystanki metra dalej od poprzedniej lokalizacji, ale nadal zarówno ja, jak i Jeongguk mieliśmy dość blisko do naszych uczelni. Poza tym trzeba przyznać, że było naprawdę fantastycznie urządzone. Podłoga w kolorze ciemniejszego drewna nadawała ciepła przestrzeni, w której wszystko było w różnych odcieniach szarości i odrobiny czerni. Gdzieniegdzie jako dodatki służyły elementy z jasnego drewna, robiąc za stoliki czy półki, a w łazienkach i pralni królował beton. Zaraz po wejściu była spora szafa i dodatkowa łazienka, następnie trafiało się do ogromnego salonu z jadalnią i długą kuchni, której przedłużenie stanowiło miejsce na pralnię. A za ścianką niezagospodarowana przestrzeń, która posłuży nam za miejsce na pranie. Mniej więcej w połowie stołu na osiem osób znajdował się mniejszy korytarzyk, prowadzący do trzech pokoi. Trochę nie rozumiałem idei dodatkowego pokoju, ale może dobrze byłoby podnająć ten jeden wolny, by podzielić jeszcze bardziej koszty.
Razem z Yoongim hyungiem poznosiliśmy nasze rzeczy z auta. Starszy chciał nam pomóc w rozpakowaniu, ale podziękowaliśmy mu już, wiedząc, że i tak bardzo dużo dla nas zrobił. Obiecałem mu, że pójdziemy niedługo na kolejną imprezę, ale i tak zamierzałem jeszcze jakoś mu się za to odwdzięczyć. Może zrzucimy się z Jeonggukiem na jakiś dobry alkohol w ramach podziękowania.
– I jak, Jimin–san? Super, prawda? – zapytał młodszy, gdy już zostaliśmy sami w naszym nowym mieszkaniu. Wyglądał na naprawdę szczęśliwego, a i ja nie zamierzałem narzekać na te fantastyczne warunki.
– Nadal nie wierzę, że znalazłeś takie wielkie mieszkanie, z takimi tanimi pokojami. Czy ktoś tu umarł? – zapytałem w sumie sam siebie, bo to wydawało mi się jedyną logiczną odpowiedzią na ten niski czynsz.
Może trzeba wziąć lampę z ultrafioletem i sprawdzić, czy nie ma na podłodze niedoczyszczonych śladów krwi? Albo zapytać o to sąsiadów? Może jakaś ajumma sama do nas przyjdzie z ploteczkami, przestrzegając nas przed tym miejscem?
Aż się nieco zestresowałem przez tę nagłą myśl.
– Nic nie powiem... – odparł tajemniczo chłopak, śmiejąc się radośnie. – Jak usłyszysz dziwne stukanie, hyung, to ignoruj – dodał, łapiąc już za jeden ze swoich kartonów, by pójść w stronę pokojów. – Który twój, a który mój?
Od razu ruszyłem w jego stronę i zajrzałem do każdego z nich. Ten po prawej był stanowczo najmniejszy i choć mała powierzchnia była kusząca do sprzątania, to jednak nie wstawiłbym już do niego biurka. Dlatego wybrałem środkowy, który rozmiarowo był średni.
– Ten będzie chyba dla mnie najlepszy – przyznałem, myśląc jednak o słowach Jeona. – Serio ludzie boją się tu mieszkać przez skrzypnięcia? – zapytałem z niedowierzaniem.
To on rozmawiał z agentem nieruchomości i załatwiał formalności, gdyż jak sam powiedział: „Ty, Jimin–san, martwiłeś się tym przed moim przyjazdem, więc teraz ja biorę to na siebie". Dlatego facet chyba zdradził mu powód tak niskiego czynszu?
– Co za... ale to dobrze, mamy dzięki temu super miejsce.
– Najmniejszy zostawimy dla gości... – zgodził się Jeongguk, kierując swoje kroki w stronę pokoju po lewej, gdzie postawił pierwszy karton. – Ale nie zdziw się hyung, jak w nocy nagle cię coś złapie za nogę – dodał, a przechodząc koło mnie złapał za moje biodro, łaskocząc mnie w tym miejscu.
Od razu rzuciłem się do ucieczki od gilgotek, by zabrać się za noszenie swoich rzeczy.
– Jestem na to gotowy za tę cenę. Ciekawe tylko, kto to wszystko będzie sprzątał.
– Jak to kto? Jeonggukie sprzątaczka.
– Pomożesz mi z biurkiem?
– Oczywiście. – I jak to Jeongguk, bez przemyślenia, po prostu puścił niesiony karton, który z głośnym dźwiękiem uderzył w podłogę. Na szczęście były tam tylko ubrania.
– Jeongguk... – jęknąłem niezadowolony z jego działań, próbując go uczyć nieco szacunku do rzeczy.
Zaraz moje biurko zostało ustawione w pokoju, to samo zrobiliśmy z tym jego. I mogłem zabrać się za wnoszenie i rozpakowywanie kartonów.
Wszystkie ubrania zmieściły się w szafie i zostało mi jeszcze sporo miejsca, co trochę mnie cieszyło, a trochę przyprawiało o kolejne palpitacje, bo JAK TO MIEJSCE MOŻE BYĆ TAK DUŻE I TAK TANIE?!
Kolejną rzeczą, jaką zrobiłem było pościelenie łóżka, udekorowanie biurka potrzebnymi przy nauce rzeczami oraz ustawienie książek na pustej półce w szafie. Również prezent z Japonii od Jeongguka zajął honorowe miejsce na szafce nocnej. Ale to z mojego plecaka wypakowałem najważniejszą rzecz: starannie złożona, wcześniej wyprana kurtka, która stanowiła moje jedyne pocieszenie w ostatnim czasie. Namacalny dowód na to, że tamta dziwna noc nie była tylko snem. Od razu wsunąłem ją pod poduszkę, gdzie miała stanowić moją przytulankę w samotne noce.
– W końcu mogę zamienić mój pokój w New Jeansowy raj! – usłyszałem radosne krzyknięcie Jeongguka, które wyciągnęło mnie z mojej sypialni i zachęciło do odwiedzenia tej należącej do niego.
Patrzyłem, jak jeszcze nieopróżnione kartony z ubraniami walają się pod szafą, a dumny chłopak rozwiesza plakaty ze swoimi idolkami na ścianie. Jedynie łóżko było już zaścielone. I pełne królików, które jak już wiedziałem były maskotką jego ulubionego girlsbandu.
– Tym razem nie mam zamiaru cię powstrzymywać. Pamiętaj tylko, że dzielimy ścianę, więc piosenki na słuchawkach – poprosiłem, mocno tym rozbawiony. Choć przez ostatnie dni przekonywałem się, że naprawdę tak jest dużo lepiej i nasza relacja powinna wyglądać tak od samego początku.
– Hmmm coś mi się wydaje, że mój telefon automatycznie będzie się łączył z Sonosem. Jakoś tak... sam z siebie.
– Uważaj, bo duchy ci go ukradną – ostrzegłem, chyba już godząc się z tym, że to może być ten dziwny powód niskiego czynszu. Duchy zamrodowanych tu ludzi.
Może właściciel morduje lokatorów? Jednak pójdę podpytać o to sąsiadów. A może też są z nim w zmowie? I trzymają ludzkie mięso w zamrażarkach?!
– Niech tylko spróbują. Umiem trochę taekwondo! – pochwalił się w kierunku ściany, jakby chciał dać duchom do zrozumienia, że sprzeda im kopniaka za chociażby próby odcięcia go od możliwości słuchania New Jeans.
– A duchy za skopanie tyłka odwdzięczą się brudnymi skarpetkami w twojej poduszce – rzuciłem, wychodząc już do kuchni, by ułożyć w szafkach jedzenie, które zabraliśmy z poprzedniego mieszkania, a także podłączyć ryżowar, by nastawić ryżyk.
– Nie podpowiadaj mi pomysłów, hyuuuung! – Jeongguk nie mógł przestać, robiąc przy tym swój aegyo głos. Chyba nowe miejsce nie tylko na mnie wpływało całkiem pozytywnie.
– Nie muszę, na pewno same mają dużo lepsze.
– Nie możemy od razu zakładać najgorszego. Może się z nimi zaprzyjaźnimy, kto wie!
Jeongguk chyba usłyszał czym się zajmuję, bo zostawił swoje rzeczy i przybiegł mi pomóc. Razem uporaliśmy się z częścią wspólną, a mi przypomniało się, że muszę jeszcze przygotować swoją łazienkę, dlatego poszedłem tam i rozpakowałem wszystkie kosmetyki. Szafka schowana za lustrem to całkiem ciekawa opcja. W ogóle rozwiązania zastosowane w tym mieszkaniu były całkiem rozsądne, jak na przykład dużo szuflad w szafie, które są praktyczniejsze niż zwykłe półki. Kto wie, może to będzie takie miejsce, które chętnie będę nazywał moim domem.
W końcu zmęczony tym pracowitym dniem padłem na łóżko, ciesząc się z miękkiego materaca. Mój spokój nie potrwał jednak długo.
– Mogę? – zapytał Jeongguk, wchodząc do mojej sypialni i wskazał na zajmowany przeze mnie mebel.
– Jasne, siadaj.
Przesunąłem się nieco, aby zrobić mu miejsce, a młodszy chętnie usiadł, posyłając mi radosny, choć nieco niepewny uśmiech.
– Chyba tego potrzebowaliśmy, prawda? – powiedział, a każde kolejne słowo było niczym wyjęte z mojej głowy. Jednak bratnie dusze rozumieją się doskonale. – W sumie nawet od początku. Źle się do tego wszystkiego zabraliśmy. Ale cóż, jesteśmy nadal tylko młodymi dorosłymi. Uczymy się na błędach.
– Nie wiem, dlaczego tyle czasu... – zacząłem, ale zaraz urwałem tę myśl i spróbowałem przekierować ją na inny ton. – Chyba miałem nadzieję, że to będzie proste. Że się zobaczymy i po prostu będzie idealnie – przyznałem, patrząc w sufit.
– W sumie... było idealnie. Tylko nie pomyśleliśmy o tym, co będzie, jeśli okaże się, że jesteśmy po prostu najlepszymi przyjaciółmi.
– Tak. Ale... teraz pora, by każdy znalazł swoją drogę – przyznałem i wyciągnąłem się bardziej na łóżku, by sięgnąć po schowaną tam wcześniej kurtkę.
To jest moje przeznaczenie. Wiem to. Czuję to.
– Nie znalazłeś właściciela? – zapytał Jeongguk, przyglądając się uważnie trzymanej przeze mnie rzeczy.
– Myślę, że to nie był sen, Jeongguk – powiedziałem, w sumie pierwszy raz dzieląc się z nim moimi przemyśleniami na ten temat. – Ja chyba... spotkałem wtedy kogoś wyjątkowego – przyznałem, przytulając ten nieco dziwny materiał. Wyglądał jak skóra, ale pachniał nieco inaczej i w dotyku też był nieco inny. Jakby bardziej twardy. Może był czymś podszyty?
– Iii... uznałeś że to... ja? – zapytał, a w jego głosie dało się słyszeć mocne wątpliwości.
– Niby widzę w tamtych wspomnieniach twoją twarz. Ale tamto uczucie... to było jak ogień. Jakby płonęło każde miejsce, w które mnie dotknął. – Starałem się opisać to jak najlepiej, bo emocje bardziej pamiętałem, niż same szczegóły tamtego spotkania.
Na samą myśl o tamtym dotyku czułem, jak serce wali mi szybciej.
– Hyung, to pewnie... przez alkohol?
– Nie. A przynajmniej nie tylko. Nie umiem ci tego opisać. Ale... – zawahałem się, jednak nie chciałem mieć tajemnic przed moją bratnią duszą. – Może jeszcze go spotkam. Na pewno go spotkam. To on do mnie przyszedł i zabrał mnie na przejażdżkę. Z jakiegoś powodu wie, kim jestem. I... wiem, powinienem się bać, że to jakiś stalker i może rozsądne byłoby zgłosić to na policję. Ale... nie wiem, nie boję się. Wręcz czekam na kolejne spotkanie***
(***Dopisek od KS: Drodzy czytelnicy, jeśli w prawdziwym życiu Was coś takiego spotka – proszę Was, idźcie z tym na policję! Stalkerzy to niebezpieczni ludzie!
KO: No chyba że typ jest podobny do Jeongguk, wtedy meeeh walić to :DDD)
Widziałem, jak z każdym moim słowem mina Jeongguka nieco rzednie, a twarz staje się bardziej biała, jakby cała krew mu z niej odpłynęła.
– Hyuung, teraz to ja się zaczynam o ciebie bać. Jeżeli to, co mówisz to prawda i faktycznie spędziłeś z kimś wtedy czas to... nie jest to zbyt bezpieczne.
– To się jeszcze okaże. Póki znów go nie spotkam...
Nagle w mojej głowie pojawiła się genialna myśl, przez którą podniosłem się gwałtownie, niepotrzebnie strasząc mojego przyjaciela.
– Może jeśli znów się upiję, to się zjawi.
To było przecież takie proste!
– Ech, hyung... – Jeongguk pokręcił głową i westchnął ciężko, chyba lekko zdegustowany moim zachowaniem. – Nie wolno ci. Chodź, obejrzymy jakąś komedię romantyczną, to może skupisz się na czyjejś miłości i zapomnisz o tej swojej – zaproponował, łapiąc za mój nos lekko. To jednak wywołało moje prychnięcie i odsunięcie jego ręki od mojej twarzy.
– Cudze romanse mnie nie interesują. No chyba, że Yoongiego. Ostatnio jest podejrzanie radosny.
Właśnie, to była myśl, która między moimi fantazjami o tajemniczym chłopaku, pojawiała się w mojej głowie najczęściej. W końcu hyung był dla mnie ważną osobą, nie chciałem, by szczegóły z jego życia mi umknęły, a rozmawiając z nim dało się wyczuć, że coś się zmieniło.
Jeongguk niespodziewanie uciekł wzrokiem w bok, jakby chciał przede mną ukryć swoją twarz.
– Taak? Nie zauważyłem – powiedział takim tonem, jakby coś jednak wiedział.
Hmmm... ta dwójka ostatnio spędzała razem więcej czasu. Czyżby wiedział o czymś, czego ja nie wiem? CO TO ZA TAJEMNICE PRZEDE MNĄ?!
– To może jakiś horror obejrzymy? – zapytał, wstając gwałtownie, po czym nie czekając na odpowiedź, ruszył do salonu.
Wstałem z łóżka, nadal nieco skonfundowany.
Coś jest na rzeczy, muszę tylko połączyć wątki.
– Odpisuje mi z emotikonami – zauważyłem, a już samo to w sobie było dziwne. – A w rozmowie ma nieco weselszy ton – nie jakoś dużo bardziej, bo jednak hyung z natury był ponurakiem, ale tak drobne różnice da się zauważyć od razu. – Ostatni raz się tak zachowywał, gdy dowiedział się o nominacji do MAMA – przypomniało mi się.
Jeonngguk stał przed kanapą, nerwowo stukając palcem w pilot. Próbował znaleźć coś na Netflixie, jednak chyba platforma nie chciała z nim współpracować.
– Naprawdęę? – zapytał, o oktawę wyżej, niż normalnie. – Może... może znowu otrzymał nominację na MAMA. W końcu to już pod koniec listopada... A propos MAMA... Chyba pokombinuję i spróbuj zdobyć bilety na tę galę. Chcesz iść ze mną hyung? – zapytał, a mi znowu zabrzmiało to usilną zmianą tematu.
– Mogę ci oddać moją wejściówkę. Hyung mi zawsze załatwia – rzuciłem niby od niechcenia.
Z grzeczności chodziłem na gale, gdzie był nominowany, aby go wspierać, jednak nie było tak, bym się super cieszył na samo wydarzenie. Takie imprezy to nie mój klimat. Trzeba było się zbyt drogo ubierać.
– I dlaczego ja nic o tym nie wiem? – zapytał urażony Jeongguk, przed którym trzymałem ten szczegół z mojego życia w tajemnicy.
– Jakoś tak głupio było się chwalić... – mruknąłem, ale zaraz coś mi przyszło do głowy, więc próbowałem zagadać od innej strony. – Chyba bałem się, że polubisz hyunga bardziej ode mnie.
Zobaczyłem, jak jego uszy zalewają się czerwienią, oczy są nieco rozbiegane, jakby w panice szukały dobrej odpowiedzi na moją kwestię, a reszta ciała zastygła jakby w przerażeniu.
Po co nam horror oglądać, skoro ktoś go tu właśnie przeżywa na żywo?!
Aż zmrużyłem oczy, niezadowolony.
– Masz tiki osoby zestresowanej, gdy mówię o hyungu – rzuciłem, nieco oskarżająco, choć nie chciałem, by brzmiało to tak ostro.
– Dobra, nie ma nic ciekawego – wydukał, odkładając szybko pilot na stolik, po czym szybkim krokiem poszedł do kuchni, gdzie nalał sobie wody do chyba największej posiadanej przez nas szklanki i zaczął ją pić bardzo powoli.
Ok, nie od niego, to dowiem się z mojego drugiego źródła.
Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer Yoongiego. Od razu dałem go na głośnomówiący, aby młodszy słyszał naszą rozmowę.
– Hej Chimmy. Co tam?
A nie mówiłem, że ma podejrzanie dobry humor?
– Chimmy? Hyung, ostatni raz mnie tak nazwałeś przy rozdaniu nagród – zarzuciłem starszemu, patrząc uważnie na Jeongguka, który stanął do mnie plecami.
– Możliwe. Coś się stało?
– Jeongguk zachowuje się jakoś dziwnie, gdy o tobie mówię. Znowu cię obraził?
Chwila ciszy po drugiej stronie ciągnęła się trochę za długo.
Jakiej wymówki szukasz, hyung?
– Nie...
– Więc o co chodzi?
W tym momencie Jeongguk odwrócił się z nieco zaciętą miną.
– Jak nie? Właśnie, że tak! I dlatego tak dziwnie się zachowujemy. Koniec tematu! – powiedział na tyle głośno, by do hyunga zapewne doleciały jego słowa.
– Wiesz, że masz bardzo charakterystyczne oznaki kłamstwa, Jeonggukie? – zarzuciłem mojej bratniej duszy, łącząc już wszystkie kropki. – Spotykacie się, prawda? – zapytałem, kompletnie oburzony.
JAK MOGLIŚCIE?!
Na moje słowa Jeongguk wyglądał już całkowicie jak ściana, zaciągając się powietrzem ze stresu i otworzył usta, by coś powiedzieć. Jednak wypuścił tylko oddech, chowając zaraz po tym twarz w dłoniach.
Chyba trochę za ostro.
– Jimin, możemy porozmawiać na spokojnie? Zaraz do was przyjadę. – Pierwszy raz mój były współlokator brzmiał tak niepewnie.
– Nie trzeba, hyung. Już chyba uzyskałem odpowiedź. Dzięki i spokojnej pracy – powiedziałem, kończąc już połączenie.
No, Jeonggukie, teraz to my sobie pogadamy.
Jeongguk:
Niestety musiałem troszeczkę nakombinować. Nie tylko ukrywając moją relację z Yoongim, a także trochę oszukując Jimina odnośnie wynajmu naszego nowego mieszkania. W końcu za nic w świecie nie pogodzilibyśmy budżetu, który mogła wyłożyć moja bratnia dusza na wynajem, z moim przyzwyczajeniem do normalnych warunków mieszkalnych. Dlatego utrzymywanie, że nasz czynsz to tylko jedna czwarta prawdziwej kwoty, którą płaciłem, było najlepszym rozwiązaniem. A dodawanie do tego nieprawdziwych historyjek o duchach zamieszkujących to miejsce, na szczęście odwiodło Jimina od drążenia tego tematu. I znów musiałem podziękować Twitterowi za genialny pomysł! Ta apka i moi obserwatorzy byli idealnymi pomocnikami nie tylko w moich życiowych decyzjach, ale i tych związkowych, pomagając mi z Yoongim, oraz tych mieszkaniowych, wymyślając idealny plan na normalne życie w Seulu. Zresztą, Yoongi również był w to zamieszany, ale miał siedzieć cicho, rozumiejąc doskonale tę sytuację i upartość Jimina, który nigdy nie pozwoliłby mi płacić większości kwoty za wynajem.
Choć w obecnej chwili to było moim najmniejszym zmartwieniem. W końcu moja bratnia dusza zaczęła drążyć inny, nawet delikatniejszy temat. A tak bardzo staraliśmy się być z Yoongim dyskretni. Przy Jiminie nawet nie zwracając na siebie zbytnio uwagi. Nasza relacja i tak była dość... subtelna. Ograniczaliśmy się głównie do rozmów i niewielkiego dotyku. Po prostu badaliśmy na razie swoje reakcje i na jak wiele możemy sobie pozwolić, z niczym się nie spiesząc. A przecież takie związki były najbardziej wyjątkowe. Bo nie mogliśmy się doczekać kolejnego spotkania, nie wiedząc na co sobie tym razem pozwolimy.
Ale najwyraźniej nasze powolne rozwijanie relacji nie było w stanie ukryć uczucia, które się między nami pojawiło. Ewentualnie to Jimin był zbyt spostrzegawczy zauważając w nas zmiany. W końcu ja aż za bardzo unikałem tematów o Yoongim, wiedząc że zaraz bym się zaczął uśmiechać do siebie jak głupi. A Yoongi z kolei był zbyt radosny w mniemaniu Jimina. Choć jak dla mnie było to jego normalne zachowanie odkąd postanowiliśmy się do siebie zbliżyć. Więc ten ponury Yoongi nie był mi aż tak znany jak Jiminowi.
I jak miałbym teraz z tego wybrnąć? Zwłaszcza gdy Yoongi nie utrzymywał mojej narracji o gniewaniu się na siebie lub kolejnym urażeniu go, co przecież uspokoiłoby Jimina i dało nam spokój. Ale nieeee, mój przystojny chłopak musiał namieszać, zostawiając mnie z osądzającym spojrzeniem mojej bratniej duszy.
No super! No pięknie!
To wszystko nie tylko wywołało u mnie lekki strach, ale i zakłopotanie, które sprawiło, że nie byłem w stanie patrzeć w tej chwili na mojego hyunga.
Zawiesiłem wzrok gdzieś na podłodze, zabierając już ręce od twarzy, które jeszcze przed chwilą chciały ją ukryć przed całym światem. Ale to przecież nie była rozmowa z moim stanowczym i nieznoszącym sprzeciwu ojcem. Więc nawet jeżeli temat był ciężki, nie powinienem aż tak przesadnie na to reagować.
Po prostu... powiem mu co czuję.
Znów wziąłem głębszy oddech, zbierając się do tego. Ale oczywiście, że to co sobie zaplanowałem w głowie, chcąc być szczerym, nie wyszło ze mnie od razu.
– Hyung... to... Ja... Ja tego nie chciałem... – wypaliłem, w sumie zgodnie z prawdą, doskonale pamiętając jak na początku toczyłem w mojej głowie batalie, nie chcąc się pogodzić z tym uczuciem i odrzucając je jak tylko mogłem. Nawet do tego stopnia, by Yoongi uznał, że go nienawidzę. Choć darzyłem go tak pozytywnym uczuciem.
– Kochasz hyunga? – Jimin chyba nie zamierzał być w tym delikatny, od razu sprawiając, że na niego zerknąłem. I to był błąd, bo starszy patrzył na mnie intensywnie, a ja nie potrafiłem odczytać z jego twarzy co czuje.
Nienawidzi mnie? Martwi się? Jest zły? Ok, wolę wrócić do tej suuuuper interesuuującej podłogi.
I mój wzrok znów na niej wylądował, a jakiekolwiek słowa nie potrafiły opuścić moich ust.
Może jak nie będę się odzywał to da mi spokój?
Taaak, to byłby idealny scenariusz. Który oczywiście nie miał zamiaru się ziścić.
– Nie możesz mi powiedzieć, bo boisz się, że się wkurzę, czy sam nie wiesz co czujesz? – Jimin najwyraźniej próbował mnie zrozumieć. I chyba na razie nie był zły?
Kolejny głęboki oddech i chyba byłem gotów się do wszystkiego przyznać. No, oczywiście na swój wyjątkowy sposób, nie mogąc sobie odpuścić zauważenia pewnego faktu:
– Ech... Obaj mnie zamęczycie – oznajmiłem na wstępie, z lekkim wyrzutem. A mój wzrok w końcu odkleił się od podłogi, przenosząc gdzieś na ścianę, aby przypomnieć sobie wszystkie słowa, które nie tylko kotłowały się w mojej głowie, ale i sercu, wyryte tam już na zawsze. – Najpierw on ze swoim: „Wszystkich byś całował bo jesteś pijany", „Nieee, nieprawda", „Więc na trzeźwo też byś mnie pocałować"", bla, bla, bla... – zacząłem cytować nasze rozmowy z mojej imprezy urodzinowej, nie potrafiąc ich zapomnieć. A zarówno moje ręce, jak i nogi rozpoczęły swoją dramatyczną gestykulację i wędrówkę po tej kuchni, nie potrafiąc ustać w miejscu cytując to wszystko. – „Nie wyobrażaj sobie za wiele", „Tego nie możesz mi zabronić", „A co podobam ci się?". – I kolejne nasze flirty, tym razem ze studia Yoongiego, kiedy nie potrafiłem już trzymać tego wszystkiego w sobie i chciałem być z nim szczery, chociaż raz. – A teraz ty hyung ze swoim: „To charakterystyczne oznaki kłamstwa", „Kochasz go?", „Ostatnio jest weselszy, nawet odpisuje z emotkami". Ugh... nie mogę z wami! – Machnąłem na koniec rękoma, zakańczając to tak samo dramatycznie, jak prowadziłem cały mój wywód.
No cóż, dłużej bym tego nie potrafił w sobie trzymać.
– Jestem bardziej ślepy, niż sądziłem – skomentował to mój hyung, na szczęście na mnie nie krzycząc, czy też nie uderzając mnie za tę sytuację z mojej imprezy, kiedy nasza relacja nie była przecież jeszcze pewna i nie powinienem się tak wtedy zachowywać. Ale moje serce jak zawsze musiało nawywijać.
Oparłem się dłońmi o blat, opadając już z tych szargających mną emocji.
– Przepraszam hyung... Jak wspominałem, nie chciałem tego i nie miałem pojęcia, że do tego dojdzie – przyznałem już łagodnie, możliwe że nieco smutnym tonem, wpatrując się w swoje ręce, bo nadal było mi głupio spojrzeć na Jimina.
– Za co przepraszasz? Za znalezienie sobie kogoś? – Na szczęście jego ton głos nie brzmiał chłodno lub nieprzychylnie. Nadal tak samo przyjaźnie, choć nieco smutno, zapewne przez moje tak długie ukrywanie całej prawdy. – Przecież jesteśmy przyjaciółmi. Dlatego skopię mu dupę, jeśli złamie ci serce. Ale on też jest moim przyjacielem, więc tobie też skopię, jeśli złamiesz jemu – dodał, od razu określając jak to wszystko będzie wyglądało, dzięki czemu naprawdę mi ulżyło.
– Nigdy, hyung. Od tamtej imprezy jest niestety jego – przyznałem cicho, bo takie wyznanie nie było dla mnie łatwe. Bo jak w wieku dwudziestu lat mogłem już oddać komuś całe moje serce? Jak mógł je tak łatwo skraść?! To było nie do pomyślenia! Ale cóż, to był Min Yoongi. TEN przystojny zdobywca nagrody na MAMA, którego w tamtym okresie pragnęła połowa k–popowego fandomu.
– Będę musiał się przyzwyczaić – oznajmił łagodnie mój hyung, na którego w końcu przeniosłem wzrok. – Ale chyba... chcę chwilę pobyć sam – stwierdził zaraz, wstając z kanapy i uciekając do swojego pokoju, gdy mój wzrok uważnie go śledził, a serce znów nieco przyspieszyło.
Jednak mnie nienawidzi? Jest zły? Dlaczego uciekł?
Znowu zacząłem panikować, jeszcze przez chwilę nie potrafiąc się ruszyć z miejsca. Jednak skoro Jiminnie uciekł, to ja też postanowiłem, szybkim krokiem znikając w moim pokoju. Przywitało mnie w nim pięć króliczków moich dziewczynek, ustawionych przed poduszkami na łóżku. I zaraz rzuciłem się do tego Hanni, czyli Foresta, przytulając do niego.
– Teraz tylko do ciebie mogę się poprzytulać. Z Yooniem nie mogę. Z Jiminniem tym bardziej. A mama jest za daleko. Tylko wy mi zostajecie – szeptałem do nich dramatycznie, zgarniających ich wszystkich i przez chwilę przytulając się do moich króliczków. Jednak kiedy mój wzrok padł na szafkę nocną, pod wpływem impulsu złapałem za telefon, zaraz wysyłając wiadomość do Yoongiego:
„Jimin już wie ╥﹏╥"
Wpatrywałem się chwilę w naszą rozmowę na czacie Kakao, zaraz mogąc zauważyć emotkę informującą o pisaniu przez rozmówcę odpowiedzi.
Znalazł dla mnie chwilę! Kochany!!!
Jednak zamiast zwykłej wiadomości, otrzymałem GŁOSÓWKĘ!
– Już wsiadam do auta, niedługo u was będę.
O MÓJ BOŻE!
Nie dość że otrzymałem TAKĄ odpowiedź – idealnie pokazującą, że hyung się o mnie martwi. To jeszcze właśnie pozyskałem nagranie jego cudownego głosu!!!
Już wiem czego będę dzisiaj słuchał na dobranoc!
Ale dobra, Jeongguk, ogarnij. Odpowiedz mu najpierw normalnie.
Kliknąłem emotkę mikrofonu, zaraz nagrywając mu mój nieco roztrzęsiony głos. Bo za dużo emocji mną targało.
– Nie przesadzaj hyung. Dam radę... Musimy sami to przegadać.
– Też powinienem to z nim wyjaśnić. Nie chciałem, by cierpiał, to mój przyjaciel.
I kolejna głosóweczka do kolekcji!
– Ale nie teraz. Nie możemy z tym na niego naciskać. I przepraszam... robiłem wszystko, żeby sie jeszcze nie dowiedział, ale jestem beznadziejnym aktorem – przyznałem, bo było mi głupio, że tak słabo to rozegrałem.
– Na pewno? Dobrze go znam, wiem, że lubi najpierw poukładać sobie wszystko w głowie, ale w takiej sytuacji... Nie chcę cię zostawiać z tym samego – oznajmił, przy końcówce tego wyznania nieco ściszając swój głos, co sprawiło, że przytuliłem telefon do siebie, uśmiechając się szeroko.
– Nie chce mnie z tym zostawiać samego – powtórzyłem to, nie mogąc się nacieszyć jego troską o mnie. – Ale dobra, dobra, muszę się uspokoić, to poważna rozmowa.
Wziąłem głęboki oddech, po raz setny tego dnia, oczywiście nie potrafiąc się pozbyć tego pozytywnego uczucia, które przelało się na ton mojego głosu:
– Hyung, wiem że gdybyś przyjechał, przegadałbyś zarówno mnie, jak i Jimina, ale daj nam, dzieciakom, samym się dogadać. Musimy się nauczyć rozwiązywać takie sytuacje... Bez ciebie. Już wystarczy że ostatnio nam pomogłeś – powiedziałem, jak na dorosłego przystało. Nawet jeżeli nadal czułem się dzieckiem i zachowywałem się jak dziecko. Ale w takiej sytuacji nie mogłem znowu korzystać z pomocy postronnych. Nawet tej hyunga.
– No dobrze. W takim razie zadzwonię do niego wieczorem. Powodzenia. I daj mu chwilę, na pewno sam do ciebie wyjdzie.
– Wieem, nie naciskam. Nie pracuj dzisiaj za długo hyung, pamiętaj o odpoczynku, dobrze? – Nie potrafiłem ot tak zakończyć naszych głosówek, musząc się trochę pomartwić o mojego... chłopaka.
„Chłopaka"???? OMG!!! Przecież mogę go już tak nazywać! Dfiohgdfuioghdfuiohgiodfh!
– Oczywiście. Spokojnego dnia Jeonggukie.
„Jeonggukie"!!!
Byłem przeszczęśliwy, dlatego moja następna głosówka nie ograniczyła się do zwykłego pożegnania. Oczywiście musiałem użyć przy tym aegyo, głównie przez moje niespokojne myśli:
– Paaa~~ hyuuung.
Jeszcze dłuuuuuuugo leżałem na moim łóżku, odsłuchując każdą wiadomość od Yoongiego. A tę ostatnią nawet wrzuciłem na Twittera, nie potrafiąc się nią nie pochwalić. Zwłaszcza kiedy nazywał mnie tak pieszczotliwie!
NIECH CAŁY ŚWIAT WIE, ŻE ZDOBYŁEM MOJEGO CRUSHA! A PRZECIEŻ TO RZECZ NIEMOŻLIWA!
Poprzeżywałem to jeszcze jakieś kilkanaście minut, pisząc z moimi ziomkami z Twittera. A kiedy emocje opadły, postanowiłem zająć się naszym mieszkaniem. Jedna łazienka, druga, trzecia. Nie potrzebowały jakiegoś gruntownego sprzątania, ale zetrzeć kurze i przemyć podłogi wypadało. I oczywiście zająć się elementami, których nikt nigdy nie czyścił, a które ja zauważałem gdy były brudne. Dlatego wszystkie kontakty, klamki, ekrany dotykowe, listwy, żyrandole i wysokie szafki musiały zostać doczyszczone. A kiedy akurat kończyłem sprzątać kuchnię, ze swojego pokoju wyłonił się Jiminnie.
– Ej, za bardzo wziąłeś sobie do serca bycie sprzątaczką – stwierdził rozbawiony, a kiedy się do niego odwróciłem, przestając na chwilę mopować podłogę, moją uwagę od razu zwróciła urocza kiteczka na czubku jego głowy, tak samo jak maseczka nawilżająca, zasłaniająca prawie całą jego twarz.
Och, mamy dzień SPA?
– Jiminnie–san. Teraz już niestety mam to we krwi – zauważyłem, również posyłając mu uśmiech, po czym kontynuowałem to czyszczenie podłogi i tak już prawie kończąc to sprzątanie. Ale dzięki niemu byłem w stanie skupić się na czymś innym, nie rozmyślając za bardzo o obecnej sytuacji.
– Dobra, ja sprzątam w przyszłym tygodniu – oznajmił, dodając za chwilę: – Mamy popcorn?
Ale chyba nie rozumiał jak ja traktuję tę czynność, a przynajmniej zacząłem traktować odkąd przeprowadziłem się do Seulu:
– Ej, odbierasz mi moje hobby! – zauważyłem rozbawiony, gdy moje oczy akurat wypatrzyły jeszcze jedną małą kropeczkę na frontach kuchennych. A że nie miałem już okazji sięgnąć po ściereczkę, pozbyłem się jej moją koszulką.
– No, teraz jest idealnie – mruknąłem do siebie, zadowolony z efektów mojej pracy, bo cała kuchnia lśniła. I zamierzałem ją taką utrzymać. Nawet będąc skłonny sprzątać po Jiminie jak będzie trzeba.
Zaraz jednak postanowiłem w końcu odpowiedzieć na jego pytanie, kucając na chwilę.
– Mamy popcorn, ale zakaz wchodzenia do kuchni, hyung. Podłoga musi wyschnąć – zauważyłem, zaczynając się jej przyglądać. Bo ogrzewanie podłogowe robiło swoje. – Trzy, dwa, jeden... Ok, można wchodzić – oznajmiłem, posyłając uśmiech Jiminowi, kiedy cała powierzchnia wyschła w kilka sekund, a ja mogłem przejść z mopikiem do łazienki, pozbywając się brudnej wody, czyszcząc go i chowając na jego miejsce w jednym ze składzików.
Mój hyung zdążył w tym czasie nie tylko zrobić popcorn w mikrofalówce, ale i przygotować zestaw przekąsek w postaci jakichś czekoladek i moich jabłkowych chipsów, po które najchętniej sięgałem, kiedy miałem ochotę na coś słodkiego. Wszystko wylądowało na stoliku przed kanapą, razem z napojami. Jiminnie wiedział, by dla mnie najlepiej nalać kupionego wcześniej zdrowego soczku, a sobie jakiegoś innego, owocowego napoju.
– To co oglądamy? Chyba, że chcesz wcześniej porozmawiać? I opowiedzieć mi, jak to było? – zapytał, zaskakując mnie tym wszystkim. Bo myślałem, że woli dzisiaj pominąć tę rozmowę? I poruszyć ją dopiero jutro? Skoro zaproponował ten film?
– Porozmawiać? – powtórzyłem to jedno słowo, na razie zostając w korytarzu, nie wiedząc czy uciekać, czy do niego podejść.
– No nie opowiesz mi tej waszej historii miłosnej? – Starszy powiedział to tak uroczym tonem, że aż się uśmiechnąłem. Bo po pierwsze – nie był już do tego negatywnie nastawiony. A po drugie – chciał o tym ze mną porozmawiać!
O... mojej i Yoongiego historii miłosnej. JAK TO PIĘKNIE BRZMI!!!
– Czyli... Już jest między nami w porządku, hyung? – zapytałem najpierw, z nadzieją w głosie, bo nie lubiłem kiedy pojawiał się między nami dystans.
– Tak Jeonggukie. To nie jest aż tak straszne uczucie jak mi się wydawało.
– A jak się czujesz? – dopytałem niepewnie, powoli ruszając na kanapę, aby zająć miejsce obok hyunga. Bo w końcu byłem pewny, że nie jest na mnie zły. Chyba...
– Trochę zazdrosny, że kogoś masz – zaczął, a to nie wróżyło niczego dobrego? – W sensie nie o ciebie, tylko o to, że ktoś się tobą interesuje tak romantycznie. Trochę zły, że mi nie powiedzieliście, i że to jest pewnie powód, dla którego nie próbowaliśmy dalej. Ale też czuję ulgę, bo mam kolejne potwierdzenie, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Chłopak wywołał we mnie dość sprzeczne emocje. Bo raz lekko marszczyłem brwi przy jego wywodzie. Raz się uśmiechałem. A innym razem ponownie zmarszczyłem brwi. Choć przy ostatnim stwierdzeniu pokiwałem po prostu głową, odczuwając ulgę, że również doszedł do takiego wniosku.
– Przepraszam – zacząłem, nie potrafiąc po raz kolejny powstrzymać się przed użyciem tego słowa. Zwłaszcza przed podzieleniem się z nim całą tą historią. Historią, którą stworzyliśmy Yoongiemu jeszcze w początkowych naszych konwersacjach. Co ostatecznie zamieniło się również w moją „historię miłosną". – Jak go zobaczyłem wtedy w klubie... uznałem to za głupie zauroczenie. W końcu nie można się w kimś zakochać ot tak... I już masz prawdziwą odpowiedzieć na to dlaczego go unikałem i ignorowałem. Bo wszystko po mnie widać, a byłem wtedy przekonany, że to ciebie w taki sposób kocham. Więc jak mógłbym wpatrywać się w niego głupim, maślanym wzrokiem przy tobie? – Westchnąłem, wspominając moją ucieczkę wtedy z kuchni, kiedy Yoongi przyszedł do nas po tamtej pamiętnej imprezie. Początku naszej historii miłosnej. – A później była ta impreza i... zostawiłeś nas samych... Nawet nie wiesz jak się wtedy na ciebie o to wkurzałem. Bo pijany ja nie umie ugryźć się czasami w język. – Pokręciłem głową na te wspomnienia, kiedy nie potrafiłem przestać z nim flirtować, okazując mu moje zainteresowanie na wszystkie możliwe sposoby. – I jeszcze tamto spotkanie z nim... na którym musiałem wyjaśnić moje głupoty z imprezy... Nawet nie wiesz jak się tym stresowałem. Boże... – Złapałem się dramatycznie za serce, bo wtedy w tamtej knajpce naprawdę byłem bliski zawałowi. – Trzy godziny się szykowałem do tego wyjścia, hyung! – zdradziłem mu, nawet jeżeli było mi z tego powodu głupio. – A jego charakter niczego nie ułatwiał. W końcu po nim nie widać czy cię lubi, czy nienawidzi. Więc nawet w pewnym momencie uznałem, że za mną nie przepada. Skoro był taki... dość chłodny w interakcjach ze mną. Ale faktycznie, miałeś rację. Po prostu Yoongi ma mentalnie sześćdziesiąt lat i przez to wygląda to jak wygląda. – Wzruszyłem ramionami, rozbawiony tym wszystkim. – Ale... dla mnie mógłby mieć nawet i sto pięćdziesiąt lat mentalnie, a i tak... bym go lubił – przyznałem, nieśmiało, specjalnie używając tak delikatnego słowa. Bo przecież nie powiem Jiminowi wprost, że kocham Yoongiego najbardziej na świecie?! I to mój partner na całe życie! I zrobię wszystko, aby za mnie wyszedł! – Z początku mogłem uznawać to za płytkie zauroczenie. Bo faktycznie takie było. W końcu zobaczyłem go na imprezie, wyszykowanego jak na jakieś MAMA. I mój mózg uznał, że to najprzystojniejsza kopia Fujii Kaze. Ale teraz... choć nadal jest tą przystojną kopią, to również jest... moim Yoongim – ciężko pracującym producentem i utalentowanym muzykiem, a przede wszystkim opiekuńczym chło... kimś mi bliskim – poprawiłem się szybko, bo PRAWIE UŻYŁEM TEGO SŁOWA! Na razie ZAKAZANEGO! – Hyung? Pamiętasz jak mówiliśmy, że Yoongi pozna swoją miłość życia gdzieś w parku albo na ulicy, a nie na imprezie? Chyba... się myliliśmy – ostatnie słowa wyszeptałem, nieco rozbawiony, ale i rozczulony tym wszystkim.
Moje dłonie zaraz wylądowały na rozgrzanych policzkach, próbując je schłodzić. Bo nawet nie wiedziałem kiedy zacząłem się rumienić przez całe to wyznanie.
– Najwyraźniej imprezy są jednak dobry miejscem. A alkohol pomaga w przełamywaniu lodu – podsumował to Jiminnie, na szczęście posyłając mi przy tym szczery uśmiech, co uspokoiło moje serce. – Ale chyba nie żałujesz już, że tamto przyjęcie się tak potoczyło? Szczerze mnie martwiło zostawienie was samych, ale na szczęście niepotrzebnie – stwierdził, poruszając jeszcze ten równie delikatny wątek, którego w tamtym okresie niesamowicie się wstydziłem.
– Ja nie, Yoongi możliwe że tak. Bo zamęczyłem go wtedy moimi głupimi wywodami – zauważyłem rozbawiony, nawet jeżeli w moich wspomnieniach prawie non stop oglądałem go wtedy uśmiechniętego. Więc może jednak też cieszyły go moje paplaniny? Zresztą, nie ma co tego analizować!
– Oglądamy, hyung? – zmieniłem temat, łapiąc już za pilota, aby w końcu obejrzeć ten zapowiadany horror, skoro wyspowiadałem się dosłownie ze WSZYSTKIEGO.
– Jasne – zgodził się Jiminnie, zaraz wygodnie układając, a ja kliknąłem „play" i mogliśmy zacząć oglądać Obecność 3.
I cóż, mój hyung, tak samo jak ja, był boidupą. I obaj przesiedzieliśmy połowę filmu podglądając go przez palce naszych dłoni. A drugą połowę chowając się w swoich ramionach. A przy tej czynności trochę mi ulżyło, bo wiedziałem już, że wracamy do naszej poprzedniej relacji. I będę mógł go przytulać kiedy tylko będę tego potrzebował!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top