10 - Kanji

[7393 słowa]

~~~~~~~~~~



Jeongguk:

Przez całą noc nie zmrużyłem oka, zamartwiając się tym wszystkim. To były naprawdę długieee godziny, w czasie których stworzyłem już milion ewentualnych planów, w zależności od decyzji Jimina.

A kiedy około dziewiątej otrzymałem kolejną wiadomość od Yoongiego, przygotowałem się na najgorsze. Choć widząc informację o tym, że podrzuci do mnie Jimina przed swoją pracą, poniekąd mnie uspokoiło. A z drugiej strony wystraszyło. Bo oto czekała nas kolejna poważna rozmowa.

Pomimo bolących oczu, bolących mięśni i głowy, zwlokłem się z łóżka, stając pośrodku salonu. Tak, by widzieć dokładnie drzwi wejściowe.

Kolejne dłużące się minuty, podczas których ledwo trzymałem się na nogach. Ale obiecałem sobie nie dramatyzować i wytrwać do pojawienia się Jimina.

W końcu usłyszałem pierwsze piknięcie wprowadzanego kodu do drzwi, a moje serce zamarło.

Starszy zaraz pojawił się w progu. I tak jak ja – nie wyglądał najlepiej. Chyba obaj źle to znieśliśmy. W dodatku ubrania, które miał na sobie były na niego trochę za duże, więc domyślałem się, że należały do Yoongiego.

– Hej – przywitał się cicho, ze spuszczoną głową.

– Hej – odpowiedziałem podobnym tonem, jak nie gorszym przez ten brak snu.

– Chyba mamy rozmowę do dokończenia, prawda? – zaczął Jimin, biorąc tuż po tym głęboki oddech. – Przepraszam, że zareagowałem tak skrajnie emocjonalnie. To było niedojrzałe i głupie z mojej strony. Zwłaszcza, że zupełnie nieuzasadnione – dodał, od razu nawiązując do swojej reakcji, której jeszcze wczoraj również się nie spodziewałem. Ale dzisiaj inaczej to postrzegałem.

– W sumie... uzasadnione. Jeżeli twoje uczucia są inne niż wczoraj przyznałeś – zauważyłem powoli, starając się wysilić trochę mój umysł, choć to nie było teraz łatwe.

– Nie. Nie są – przyznał, pociągając przy tym nosem, a ja niezbyt to rozumiałem. Chyba nam obu ciężko było o tym rozmawiać, bo nawet po podniesieniu głowy jego wzrok wylądował gdzieś na ścianie obok. – Chyba nawet... trochę mi ulżyło?

Aż zmarszczyłem lekko brwi, zaskoczony takim wyznaniem.

– Ulżyło? – powtórzyłem to jedno niepasujące mi tutaj słowo. – Możesz to rozwinąć, hyung?

Zanim mi na to odpowiedział, zajął się zdejmowaniem butów, chyba również pożyczonych od Yoongiego. I dopiero po tym ruszył w stronę stołu w salonie, co bacznie oglądałem, nie wiedząc co planuje zrobić. Jednak kiedy po prostu zajął miejsce na krześle, podciągając nogi do góry i obejmując je rękoma, zrozumiałem, że chciał kontynuować rozmowę, szukając wygodnej i bezpiecznej do tego pozycji.

– Yoongi uświadomił mi, że... moje uczucia do ciebie były po prostu bezpieczną bańką, którą tworzyłem. Byłem z tobą szczęśliwy, bo jest to normalne dla bratnich dusz. Ale od początku nie czułem, bym chciał cię na przykład całować. Wtedy w klubie... pijany, ale jeszcze świadomy, prowokowałem cię do zrobienia kroku w przód. I już wtedy było tak, że... nie było między nami tej chemii.

Słuchałem go uważnie, też powoli zajmując miejsce na jednym z krzeseł, aby być nieco bliżej. I aby tam nie zemdleć w trakcie naszej rozmowy.

Hyung miał rację. Od początku nasza relacja podkreślała nam do czego to dąży. Ale byliśmy ślepi. Ja bałem się zranić Jimina. A on po prostu uwierzył, poniekąd na siłę, że jesteśmy sobie przeznaczeni jako para.

– No tak. Mnie też to podpowiadał, ale byłem pijany i nie brałem tego na poważnie – przyznałem, nawiązując do jego słów o Yoongim. – Chociaż... Wtedy w klubie wydarzyło się coś jeszcze, hyung – zacząłem, nieco niepewnie, od razu uciekając wzrokiem gdzieś na stół. Ale musiałem mu to powiedzieć. – Wyznałeś mi miłość. I próbowałeś pocałować. Dlatego się bałem, nie wiedząc czy to były tylko uczucia pijanego Jimina, czy również tego trzeźwego. Wiesz, że cię kocham. Najbardziej na świecie. Ale jako moją bratnią duszę. I wtedy tylko o tym myślałem... – przyznałem, zdradzając mu już całą prawdę. A moja ręka chyba już nie mogła wytrzymać tego braku kontaktu z nim, bo wyrwała się do niego, próbując złapać jego dłoń.

Na szczęście nie została odtrącona, a starszy odwzajemnił ten uścisk, przez co lekko się uśmiechnąłem.

– To był pijany Jimin, który potrzebował uwagi. Też cię kocham, ale dlatego, że jesteśmy przyjaciółmi. I będzie mi to musiało wystarczyć – stwierdził, na co pokiwałem głową, słuchając go uważnie i również zaczynając odczuwać ogromną ulgę. – Najwyraźniej... gdzieś tam są osoby, z którymi mamy być szczęśliwi. Po prostu trudniej będzie je znaleźć – dodał, na co szybko spuściłem wzrok.

Gdzieś tam... No tak, tutaj, w Seulu, w budynku Hybe.

Mój język już chciał to wypaplać, zupełnie niepotrzebnie. Ale na szczęście hyung mnie w tym uprzedził, niestety poruszając kolejny ciężki temat:

– Zastanawiałem się... czy w związku z tym wszystkim, powinniśmy nadal razem mieszkać. Wiem, że wciąż jest to dla ciebie obce miejsce, w sensie Seul i w ogóle, ale... tak chyba będzie lepiej. Nadal możemy mieszkać blisko siebie. Albo przeprowadźmy się do mieszkania z osobnymi pokojami – proponował, rzucając pomysłami, na co pokręciłem delikatnie głową.

– Nie umiem teraz niczego zaplanować, hyung. Dostosuję się do tego, co będzie dla ciebie najbardziej komfortowe – oznajmiłem, nie chcąc się już do niczego mieszać. Nawet jeżeli zdecydowałby uciec ode mnie do innego mieszkania.

– W takim razie prosiłbym o to.

– Więc przeprowadzka czy...? – zacząłem, nie wiedząc jaką opcję ostatecznie wolał.

– Znajdźmy mieszkanie z osobnymi pokojami. Ale trochę tańsze, bo krucho u mnie z kasą. Nie spodziewałem się, że czynsz aż tak będzie mi wyżerał kieszeń. Chyba, że nie chcesz schodzić z tego standardu, to oczywiście zrozumiem i znajdę coś sam.

– Mówiłem ci hyung, że mogę płacić za cały czynsz – przypomniałem, znów poruszając ten temat. Ścisnąłem przy tym lekko jego dłoń, aby potwierdzić moje wsparcie, które chciałem mu okazywać, a którego nie chciał przyjąć. – Jeżeli mam taką możliwość, i jestem w stanie pomóc ci chociaż na takiej płaszczyźnie, to proszę pozwól mi to zrobić – powiedziałem już nieco błagalnie. – Nie chcę być z dala od ciebie. I chcę nam zapewnić godne życie.

– Nie mogę na to pozwolić. To ja jako starszy powinienem opiekować sie tobą, a nie odwrotnie. Urazisz mnie, jeśli będziesz za mnie płacił czynsz – uznał, na co zmarszczyłem brwi, nie mając już więcej argumentów, aby go przekonać.

– Hyuuuuung – jęknąłem po prostu, zrezygnowany.

– Musimy podjąć jakąś decyzję, Jeonggukie. Albo znajdziemy mieszkanie, które będzie nam obu odpowiadać – tobie standardem, a mi czynszem, albo zamieszkamy po prostu blisko siebie. – Chłopak posłał mi pocieszający uśmiech, który niezbyt na mnie wpłynął, bo perspektywa mieszkania z dala od niego i widywania go raz na jakiś czas była zbyt bolesna. Przywiązałem się do niego. Jako do mojej bratniej duszy i bardzo bliskiego przyjaciela.

– Nie chcę mieszkać osobno – wyszeptałem smętnie. – Dobrze, dostosuję się, hyung.

Starszy nic już na to nie odpowiedział, bo w sumie tymi słowami zakończyłem naszą rozmowę. Rozłożył tylko ramiona, zapraszając w ten sposób do siebie. A po całej nocy rozpaczy i tęsknoty za nim, szybko się przysunąłem, chowając w jego ramionach.

– Dziękuję, że porozmawialiśmy. I jeszcze raz przepraszam za wczoraj – oznajmił już gdzieś przy moich włosach, na co pokręciłem głową, uznając to za nieważne, skoro znowu był przy mnie.

Jeszcze długo go nie puszczałem, w końcu się uspokajając i czując bezpieczny, dlatego moje oczy same zaczęły się zamykać, domagając snu, zwłaszcza gdy dłoń Jimina zaczęła głaskać mnie po głowie.

– Idź spać, Jeonggukie. Widzę, że nie wyglądasz najlepiej – zauważył, ale nie miałem ochoty się od niego ruszać. No chyba że...

– Położysz się ze mną, hyung? – zapytałem, z nadzieją w głosie.

– Położę. Chodź – obiecał, na co odkleiłem się na chwilę od niego, chętnie łapiąc jego dłoń i zaczynając kierować się z nim do sypialni.

Zagrzebaliśmy się w pościeli, nie przejmując na razie naszym stanem fizycznym. Musieliśmy odpocząć po tych wszystkich wrażeniach, mając przy tym nadzieję, że między nami w końcu wszystko zostało wyjaśnione.



Yoongi:

Sytuacja między Jiminem a Jeonggukiem potoczyła się nieco bardziej dramatycznie, niż zakładałem. Zastanie mojego przyjaciela zapłakanego pod drzwiami mojego mieszkania, mocno mnie zaniepokoiło, jednak to co miał mi do powiedzenia, tylko potwierdziło moje przypuszczenia. W końcu sam miałem bratnią duszę, która była moją przyjaciółką, rozumiałem więc jak wygląda taka więź. A słowa Jimina wiele razy wcześniej udowadniały, że to nie jest to, na co chyba każdy w głębi serca liczy. Bo miłość jest jednak bardziej skomplikowana.

Oczywiście przygarnąłem przyjaciela na noc, by nie musiał wracać do swojego mieszkania, choć martwiłem się też o Jeongguka, pozostawionego samego, który na pewno przeżywał to równie mocno. Starałem się upewnić, że da sobie radę, choć najchętniej pojechałbym sprawdzić to osobiście. Istniało jednak ryzyko, że wtedy bym z nim został, a naprawdę nie było nam potrzebne dodatkowe dramatyzowanie Parka, który podchodził do wszystkiego zbyt emocjonalnie.

Z tego, co mi później przekazał Jimin, następnego dnia było już lepiej, więc mogłem odetchnąć. Ale wstrzymywałem się jeszcze z zaproszeniem Jeongguka na randkę. Z szacunku do jego uczuć względem swojej bratniej duszy, oraz by sytuacja między nimi wróciła do normy.

Z relacji najmłodszego, którą zdawał mi na Kakao, wynikało, że od czasu ich rozmowy, Jimin chodził po mieszkaniu zamyślony, często też przyłapywał go na tuleniu kurtki, którą miał po pijackiej imprezie. To był stanowczo niepokojący motyw, jednak póki to się nie powtórzy, może za szybko na powiadomienie policji.

Minął tydzień od tej pamiętnej rozmowy, gdy moja tęsknota za Jeonggukiem wzięła górę. Kręciłem się od pół godziny na swoim krześle w studiu, próbując cokolwiek stworzyć, niestety bezskutecznie, dlatego złapałem za telefon i wysłałem wiadomość.

„Masz czas?"

Odpowiedź przyszła w kilka sekund, więc pewnie znowu siedział na Instagramie i męczył milionowy filmik z idolami.

„W sumie tak"

Wysłałem mu adres kawiarni w pobliżu Hybe, wybierając coś kolorowego, by poprawić mu humor. Widziałem, jak dzieciaki czekające na „przypadkowe spotkanie" ze swoimi idolami, mają całkiem pysznie wyglądające napoje, więc może Jeonowi się spodobają.

„Wpadniesz za godzinę?"

„Pewnie hyung"

Uspokojony, że będziemy mogli się spotkać, postanowiłem uciąć sobie drzemkę. Nastawiłem budzik, który pięćdziesiąt minut później miałem ochotę rozwalić, i ruszyłem w umówione miejsce, czując, jak serce bije mi szybciej z radości. To naprawdę miłe uczucie.

Wchodząc do kawiarni zauważyłem Jeona, siedzącego grzecznie przy jednym ze stolików. Jednak w pierwszej kolejności ruszyłem złożyć zamówienie.

Standardowe AA dostałem dość szybko, ale czekając na nie mogłem ocenić stan młodszego. Wyglądał na nieco zmęczonego, choć najwięcej uwagi przyciągała ta urocza kitka, w którą zaplątał swoje przydługie włosy.

– Hej – przywitałem się, siadając w końcu przy nim z moim napojem, którego zdążyłem już spróbować. Dużo cukru, to lubię.

– Hej, hyung. Coś się stało?

Nie ukrywam, że zaskoczył mnie tym pytaniem. No ale... Miał prawo. W sumie nie do końca nazwaliśmy relację między nami. Może nawet... za dużo sobie wcześniej wyobraziłem?

Spuściłem nieco wzrok i spojrzałem na trzymaną przez niego szklankę.

Czy ze wszystkich uroczych rzeczy, które tu mają, musiał wybrać do picia coś, co wygląda jak zielone błoto?

– Jak się czujesz? Jak sytuacja z Jiminem? – zapytałem ostrożnie, chcąc rozeznać się w jego humorze.

– Sytuacja z Jiminem... – powtórzył, wyraźnie się zastanawiając. – Trochę się między nami zmieniło. Już nie jesteśmy tak blisko jak kiedyś – powiedział cicho i z wyraźnym bólem.

Poczułem ukłucie w sercu.

Dlaczego jego ból był teraz moim bólem? Aż tak szybko i tak łatwo zaangażowałem się w relację, która na razie stoi na glinianych nogach?

– Chyba czeka was budowanie relacji od nowa.

– Raczej tak... Niepotrzebnie wyrwałem się teraz z robieniem prawa jazdy. Nie będzie na to czasu... – stwierdził, wzdychając ciężko.

– Dlaczego? Nie pogodzisz tego ze studiami?

– Nie pogodzę tego z moim natłokiem myśli.

– Za bardzo martwisz się Jiminem – zauważyłem, a choć tego nie planowałem, to mój głos zabrzmiał jakoś smutno.

Chyba naprawdę mam w sobie więcej uczuć, niż mogłem się spodziewać.

– Nie martw się, powoli wyjdziecie na prostą.

– Martwię się nie tylko naszą relacją i Jiminem.

– A czym jeszcze? – przejęty nawet nie zauważyłem, kiedy nachyliłem się w jego stronę. Najchętniej usiadłbym tuż obok niego i objął tego smutnego dzieciaka, by jakoś go pocieszyć. A stanowczo nie byłem w tym za dobry.

– Chcesz ode mnie wyciągnąć kolejne sekrety – stwierdził, uśmiechając się do mnie nieco. – Ale nie jestem pijany, nie dam się, hyung.

Czyżby...?

– Myślisz o tej osobie, którą kochasz? – zapytałem wprost, czując, jak moje serce się nieco ściska.

Czy tamta rozmowa... Czy ja naprawdę wszystko źle zrozumiałem? Czy w jego życiu był ktoś, na kim mu tak bardzo zależało, a jak głupio interpretowałem jego podekscytowanie wizytą w moim studiu na swoją korzyść? Czy...?

– T–tak – przyznał w końcu cicho, po dłuższej chwili milczenia.

Chyba naprawdę nie mam serca z lodu. Albo mam, bo właśnie mi pękło.

– Może wybierz się do niej. Poleć do Japonii. Gdy się spotkacie, może będzie ci łatwiej – zachęciłem go wbrew własnym uczuciom, starając się pozostać w takim przypadku tylko dobrym przyjacielem. Najwyraźniej w tym byłem najlepszy...

– Już mówiłem, że nie jest z Japonii. A hyung specjalnie się tego trzyma – powiedział Jeon, posyłając mi nawet lekko rozbawiony uśmiech. – Chcesz mieć ze mną spokój i aż pozbyć się mnie z kraju? Spokojnie, nie włamię się do Hybe. Już mnie tam zabrałeś, powinno mi to wystarczyć.

– Ostatnie, czego chcę, to stracenia z tobą kontaktu – powiedziałem szybciej, niż pomyślałem.

Yoongi, za dużo. Narzucasz mu się ze swoimi uczuciami. On tego nie potrzebuje. Uspokój się.

– No tak, potrzebujesz swojego pierwszego sasaenga – powiedział Jeongguk, który wyraźnie próbował to jakoś obrócić w żart.

Patrzyłem na jego spiętą postawę i rozbiegany wzrok. Dłonie chłopaka zaciskały się na napoju, a nerwowy uśmiech zdradzał wszystkie uczucia.

Powinienem zakończyć tę rozmowę. Poprowadzić to tak, by pomyślał, że jestem przyjacielem, na którego zawsze będzie mógł liczyć. Ale działałbym na szkodę samemu sobie. Zostanie przy nim bez odwzajemnionych uczuć było prostą drogą do szaleństwa. Dlatego, gdy powiedziało się „A", trzeba powiedzieć i „B".

– Mówię poważnie, Jeongguk. Zależy mi na tobie – wyznałem, czując jak moje policzki z przejęcia lekko się rumienią.

Moje słowa musiały wywołać u niego niemały szok, bo na chwilę wręcz zastygł, patrząc prosto na mnie.

Aż nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, więc złapałem za moje ice americano i zacząłem powoli pić.

– To przecież... Przecież to... Niemożliwe – wydukał w końcu.

– Dlaczego niemożliwe? Też mam uczucia – powiedziałem cicho, chyba nawet lekko urażony, po czym to mój wzrok uciekł w bok, nie mogąc już wytrzymać tego czekoladowego spojrzenia.

Jeongguk chyba potrzebował jeszcze chwili, ale w końcu zdjął całkowicie maseczkę, która do tej pory nieco przysłaniała jego twarz.

– Nie wątpię w to hyung. Wątpiłem, abyś... obdarzył mnie jednym z tych pozytywnych uczuć – wyszeptał, a w moim sercu na nowo zapłonęła nadzieja. – Myślałem że... po prostu mnie tolerujesz. Czasami ciężko mi rozszyfrować twoje emocje.

– Nie jestem dobry w okazywaniu emocji – przyznałem, wzruszając ramionami nieco niedbale.

Nieraz znajomi, czy sam Jimin, mówili mi, że moje ciało oraz mimika słabo współgrają z emocjami, które siedzą we mnie. Powinienem więc być do tego przyzwyczajony, a i tak zawiodłem się na samym sobie, że nie dałem rady lepiej okazać moich uczuć młodszemu.

– Dlatego uznałem, że mnie nie lubisz. A później... zacząłeś mi dawać sprzeczne sygnały. A teraz... Usłyszałem takie wyznanie. Męczysz moje serce, Min Yoongi – powiedział, a ja miałem ochotę się roześmiać. W końcu czułem dokładnie to samo, nie potrafiąc zrozumieć jego uczuć względem mnie. Ale chyba w końcu dostałem jasną odpowiedź, której potrzebowałem. I która tak bardzo mnie ucieszyła.

– Gdyby mi na tobie nie zależało, nie zabrałbym cię do mojego studia. Nie podzieliłbym się z tobą moimi prywatnymi projektami. I nie chciałbym zaproponować ci stworzenia czegoś ze mną. I nie chciałbym ci pomóc z prawem jazdy, bo mogę cię pouczyć jeździć moim autem – zauważyłem spokojnie, popijając dalej kawę, która teraz zrobiła się jakby słodsza. A może to po prostu moje życie nagle stało się lepsze, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki?

– Starałem się nie robić sobie nadziei, dlatego uznałem, że twoje intencje były trochę inne, hyung... Ale skoro tak... To teraz MUSISZ mnie pouczyć – niemal zawołał młodszy radośnie, wywołując jeszcze szerszy uśmiech na mojej twarzy.

Czuję, jakbym mógł napisać teraz całą płytę. Albo i dwie.

– Muszę wracać do studia. Idziesz ze mną? – zaproponowałem, choć nie było to prawdą. Po prostu chciałem pobyć już z nim sam na sam.

– Oczywiście. Tylko wezmę coś na wynos.

Chłopak dopił szybko to swoje błoto i pobiegł do lady, gdzie zamówił jeszcze dwa napoje, o podobnej konsystencji do tego poprzedniego, i jakiś kawałek ciasta.

Z całym pakunkiem dołączył do mnie przy drzwiach.

– Powinienem dostać do ciebie dożywotnią wejściówkę – stwierdził radośnie, bardzo cwanie to kminiąc.

– Nie przesadzaj – ostrzegłem, wysuwając dłoń w jego stronę. – Mogę?

– Chcesz... złapać mnie za... rękę? W miejscu publicznym, hyung? – zapytał, wyraźnie tym przerażony.

Od razu cofnąłem dłoń i poprawiłem maseczkę, by zasłonić mój rumieniec.

Wygłupiłem się. Dopiero co powiedzieliśmy sobie tak mniej więcej co czujemy, a ja już chcę iść trzy kroki dalej. Przesadzam.

Nie wiedziałem, co powiedzieć, więc po prostu ruszyłem w drogę do Hybe, a Jeon od razu znalazł się przy mnie.

– Hyuuuung. W mojej kulturze... Nie okazujemy uczuć w miejscach publicznych. To niegrzeczne – wyjaśnił mi szybko, ale i tak się już wygłupiłem, to było nie do odratowania.

– Spoko, rozumiem – mruknąłem, chowając wolną rękę do kieszeni, a w drugiej niosłem moje prawie wypite americano.

Mogłem sobie kupić jeszcze jedno.

Krótki spacer szybko zakończył się wizytą u ochrony, by młodszy mógł zdobyć potrzebną przepustkę. Po czym udaliśmy się do mojego studia, gdzie od razu zasiadłem do pracy.

Moje palce śmigały po klawiszach, utrwalając melodię grającą w tym momencie w moim sercu.

Może nie dam nikomu tej piosenki. Tylko Jeongguk ją usłyszy i będzie tylko nasza.

Młodszy oczywiście zajął miejsce obok mnie, przysuwając sobie jedno z krzeseł dla gości i dał mi pracować, w międzyczasie otwierając zakupione ciasto. Zerknąłem, jak kroi je plastikowym widelczykiem i nabija kawałek, wysuwając go w moją stronę.

Urocze.

– Hyung? – zapytał, a ja chętnie wziąłem gryza. Trochę było nietypowe w smaku. Takie jak nie do końca ciasto.

– Dobre – zauważyłem.

– O widzisz, a wege – stwierdził ze śmiechem i podstawił mi pod nos słomkę od jednego z tych swoich gęstych soków.

O nie, nie ma mowy.

– Jedz i mi nie nakrusz – mruknąłem, wracając do klawiszy. – Założysz drugie słuchawki?

Jeon był jednak nieco uparty i wziął łyka pomarańczowej brejki, znowu podsuwając mi słomkę, jakby chciał udowodnić, że nie chce mnie tym czymś otruć.

– Jest dobre, hyung, owocowe. I mogę założyć, ale najpierw spróbuj. Jiminowi smakowały moje dziwactwa, a też był uprzedzony.

– Nie jestem Jiminem – zauważyłem, sięgając po swoją kawę.

– Przecież nie porównuję cię do niego, hyung – powiedział z ciężkim westchnieniem dezaprobaty. Znowu nabił na widelczyk ciasto, a po to chętnie sięgnąłem.

Spędziliśmy tak kolejnych kilka minut, przechodząc od keyboardu do komputera, gdzie w moich programach dodawałem kolejne niezbędne elementy do zagranej wcześniej krótkiej melodii. Pod nosem mruczałem już pierwsze słowa, które przychodziły mi na opisanie uczuć, jakie odczuwałem przez Jeongguka, więc w naprawdę krótkim czasie stworzyłem piękną laurkę dla tego dnia. Zwłaszcza, że w czasie jej tworzenia Jeongguk oparł swój podbródek na moim barku, a jego dłoń sięgnęła do mojej, dzięki czemu spletliśmy nasze palce, rozkoszując się tą bliskością.

To jednak naprawdę piękny dzień.

– Chcesz jutro spróbować pojeździć? – zapytałem cicho, na co on radośnie pokiwał głową.

– Jeżeli się nie boisz, hyung, to pewnie. Już nawet upatrzyłem sobie samochód, więc muszę zdać to prawko za pierwszym razem.

– Dobrze. Napisałem kilka linijek dla ciebie.

– Dla mnie? – zapytał zaskoczony.

– Do jednej z piosenek. Jeśli chciałbyś ją ze mną nagrać.

Tekst, o którym wspomniałem, nie odnosił się do tego, co właśnie tworzyłem. Odkąd był tutaj ostatnio, trochę pracowałem nad własnym mixtapem, a przez nagranie głosu Jeona, nie mogłem przestać myśleć o tym, że byłby to duet idealny.

– Hyung, przecież tego nawet autotune by nie uratował – stwierdził, prychając zniesmaczony.

Będę pracował nad twoją pewnością siebie. Nawet nie wiesz, ile jesteś wart, piękny chłopaku.

– Ach tak? – zapytałem i po prostu włączyłem mu odpowiednie nagranie. Nieco poprawione, ale z podkładem i wszystkim, co zmieniało zwykłą piosenkę w mini występ potencjalnego idola.

Reakcja Jeongguka była urocza, jak on sam. Puścił moją dłoń, by ukryć twarz, wyraźnie zawstydzony. A naprawdę nie było czym.

– Zwykle, kiedy nagradzany producent proponuje współpracę, to się nie odmawia – zauważyłem, nieco rozbawiony, sięgając po mojego asa w rękawie.

Jeon w końcu odsłonił twarz, mocno zawstydzony i złapał za sok, chyba odwlekając nieco odpowiedź.

– No dobrze. I później razem będziemy odbierać nagrodę na MAMA – stwierdził, posyłając mi promienny uśmiech.

– Wiadomo. I będziemy udzielać wywiadów. A potem – Grammy.

– O nie, będziemy na całym Twitterze. Już widzę te gify i analizy. Jung... Gi..., nieee, słabo brzmi. Yoon... Kook – stwierdził triumfalnie, a w jego oczach zobaczyłem błysk, który miały tylko szalone k–poperki. – „Yoonkook to tylko przyjaciele? Czy może coś więcej??? – analiza niepublicznego związku" – powiedział, robiąc chyba jakiś dramatyczny nagłówek na tabloida czy clickbaitowy tytuł filmiku na Youtube.

– Analiza niepublicznego związku, tak? Nie jestem idolem, bym nie mógł być w związku – zauważyłem, patrząc na niego spokojnie, jednak moje serce w tym czasie robiło fikołka.

A jednak? To już? To nie za szybko?

– Wiadomo. Ale fanki i tak będą zazdrosne. Zwłaszcza, gdy dowiedzą się, że jakiś Japończyk sprzątnął im tego długowłosego przystojniaka sprzed nosa – powiedział, a każde kolejne słowo było wypowiadane coraz ciszej, jakby własne myśli go zawstydziły.

Chyba dla nas obu było to za wiele, bo Jeongguk zajął się już swoimi sokami, a ja mruczałem losowe linijki z mojego notesu na pomysły, by odsunąć nieco te romantyczne myśli od siebie. A może właśnie nie powinienem ich odsuwać? Obaj najwyraźniej chcieliśmy być bliżej. Ale nie jesteśmy bratnimi duszami. Nasza relacja też musi być napisana na nowo. A ja zrobię naprawdę wiele, by zapisać ją na stronicach życia w kształcie serca.



Jeongguk:

Czy ja naprawdę byłem po raz kolejny w studiu Yoongiego w Hybe? Czy ja naprawdę zostałem tu ponownie zaproszony przez samego właściciela tego studia? Czy to w ogóle było możliwe? I najważniejsze – czy to działo się naprawdę? Czy to może tylko jakiś świadomy sen?

Z całych sił starałem się pozostać spokojny, aby go nie wystraszyć, i aby mnie stąd nie wygonił, rozmyślając się nagle i stwierdzając, że nasza relacja była jednak ogromnym błędem, a ja jestem dla niego po prostu głupim dzieciakiem. W końcu był dużo starszy, na pewno mądrzejszy i rozważniejszy. I nawet jeśli przy Jiminie puszczały mi hamulce i potrafiłem się wygłupiać, przy Yoongim nawet nie było takiej opcji!

Zresztą, po ostatnich wydarzeniach jeszcze bardziej ignorowałem moje uczucie do niego, obawiając się jak zareaguje na to Jimin. W końcu nasza ostatnia, poważna rozmowa, początkowo nie zakończyła się zbyt kolorowo. I chyba nie chciałem ryzykować kolejnymi niespodziewanymi wieściami.

A jednak nie potrafiłem zignorować wiadomości od Yoongiego. A zwłaszcza jego propozycji spotkania. Moje serce nie pozwoliło mi odpisać: „Nie, jestem zajęty", krzycząc: „TAK, SPOTKAM SIĘ Z TOBĄ GDZIE TYLKO CHCESZ I KIEDY TYLKO CHCESZ". A z moim sercem nie umiałem już walczyć.

I choć przy naszej początkowej rozmowie w kawiarni, już zaczynałem obstawiać szybkie pożegnanie się z nim po zamienieniu ze sobą kilku słów, o dziwo do tego nie doszło. Obaj mieliśmy ogromne problemy z przyznaniem się do swoich uczuć. Nawet próbowałem obracać wszystko w żart, nie mając pojęcia, że usłyszę dziś z ust Yoongiego tak poważne deklaracje.

„Nie chcę stracić z tobą kontaktu."

„Zależy mi na tobie."

Zależy mu na mnie! I nadal chce się ze mną spotykać i SMS–ować!

Aż miałem ochotę podzielić się moją radością z całym Twitterem. Ale nadal nie chciałem naruszać prywatności Yoongiego, więc mój telefon pozostał w kieszeni. Zresztą, po co mi mój telefon, kiedy w końcu mogłem wchodzić z Yoongim w bardziej... intymne interakcje. Możliwe że nie dla niego. Ale dla mnie na pewno.

Karmienie kupionym kawałkiem ciasta, dzieląc przy tym ten sam widelczyk, jeszcze mogłem zignorować. Bo przecież zdarzały się takie sytuacje również wśród przyjaciół. Ale TRZYMANIE JEGO RĘKI i OPIERANIE PODBRÓDKA NA JEGO RAMIENIU... Holy moly guacamole! To nie był zwykły chłopak, z którym dopiero co zacząłem się spotykać. To mój crush, męczący moje serce od jakiegoś miesiąca! To producent moich dziewczynek! To najlepszy przyjaciel mojej bratniej duszy! To sobowtór Fujii Kaze! Więc jak mógłbym tego nie przeżywać?!

Miałem nadzieję, że moja ręka pozostała przy tym spokojna, łącząc powoli nasze dłonie. Choć to zadanie nie należało do najłatwiejszych. Ale chciałem mu w ten sposób pokazać, że po pierwsze – nie mam nic przeciwko takim interakcjom z nim, bo tak jak już mu wytłumaczyłem, jedynie w miejscach publicznych wolałbym się od tego powstrzymać, a po drugie – pragnąłem podkreślić jak bardzo mi na nim zależy, chcąc z nim takiej bliskości, jedynie dawkowanej w rozsądnych ilościach, inaczej moje serce wyskoczy mi z klatki piersiowej.

I nieważne czym byśmy się w tej chwili zajmowali. Yoongi mógł pracować, nawet cały dzień i całą noc, a ja po prostu mogłem się w niego wpatrywać, nie potrafiąc nacieszyć tym szczęściem. W KOŃCU nie musiałem się hamować z moim niezbyt subtelnym spojrzeniem, które początkowo oglądało jego dłonie. Bo jak można mieć tak SEKSOWNE DŁONIE?! Wiedziałem, że przed snem napiszę o nich na Twitterze jakiś dłuuuuugi monolog na dziesięć tweetów. Jak nie więcej! Zresztą, nie tylko o dłoniach zamierzałem się rozwodzić. Bo podpierając głowę na jego barku miałem idealny widok na jego twarz. Do tego w pierwszym rzędzie, na honorowym miejscu! I aż zrobiło mi się głupio, że ograniczyłem się dzisiaj do pięciu minut przed lustrem, nakładając tylko trochę BB creamu i związując włosy w kitkę. Kiedy przy naszych ostatnich spotkaniach robiłem się na bóstwo. Ale najwyraźniej Yoongi wolał mnie w takiej nieco zmęczonej, bardziej naturalnej wersji? Bo przecież dopiero teraz nasza relacja wskoczyła na wyższy poziom. Oczywiście to nie oznaczało, że nie będę się dla niego starał w tej kwestii. W końcu nadal pracował w Hybe! I nie pozwolę, aby się pokazywał z najgorszą wersją mnie. A wracając do jego twarzy – to był kolejny, idealny element jego ciała. Zwłaszcza że okraszony tymi bujnymi, czarnymi włosami, których NIGDY nie pozwolę mu ściąć.

Podsumowując – Min Yoongi był „11/10" i zamierzałem dziękować za niego światu (głównie na Twitterze) do końca życia! Jakie szczęście że żadna szalona imprezowiczka mi go nie wyrwała! A moja sytuacja z Jiminem została wyjaśniona, dzięki czemu w końcu mogłem być z moim obecnie największym marzeniem.

Niestety zakupienie dwóch soków, które teraz, po odmowie Yoongiego, musiałem wypić sam, zaczęło mnie zmuszać do udania się do toalety. Trochę się obawiałem, że może mnie nie puścić, obawiając się, że ucieknę do moich dziewczynek. Ale on chyba nie wiedział, że to nie było dla mnie takie proste.

Po zakończeniu naszej spokojnej rozmowy o moich najbliższych planach, nie tylko zdania prawka, ale i zakupienia elektrycznego samochodu, wziąłem ostatni łyk soku przeznaczonego dla Yoongiego. I niestety dłużej już bym nie wytrzymał, dlatego podniosłem się powoli z fotela, zwracając tym samym uwagę starszego na mnie.

– Gdzie są toalety, hyung? Trafię tam?

– Na tym korytarzu, jak wyjdziesz ze studia to w lewo i na końcu po lewej. I nie próbuj otwierać innych drzwi, nie masz zakodowanego identyfikatora i możesz włączyć alarm – ostrzegł, zapewne widząc w tym jakiś podstęp, ale zaraz postarałem się go uspokoić:

– Spokojnie, gdybym chciał coś zrobić, to bym ci powiedział – zapewniłem, patrząc na niego rozbawiony.

Chętnie bym jeszcze popatrzył w te śliczne oczy, zwłaszcza kiedy przyglądały mi się powątpiewająco, co było przekomiczne, ale potrzeba wzywała. Dlatego prędkim krokiem skierowałem się do wyjścia z jego studia.

Choć wystarczyło, abym lekko uchylił drzwi i zrobił krok na zewnątrz, a już się wróciłem, nieco zmartwiony.

– Na tym piętrze nie ma moich dziewczyn, prawda? – Wolałem się upewnić, patrząc na niego nieco niepewnie. Bo pomimo mojej miłości do New Jeans, bez wcześniejszego przygotowania do takiego spotkania, padłbym tam na zawał.

– Nie, tu są tylko studia – zapewnił, uspokajając mnie tym. Dzięki czemu po krótkim: „Uff", mogłem w końcu wyjść na korytarz.

Instrukcje Yoongiego były jasne, dlatego na szczęście nie miałem szans na zabłądzenie. No, na zabłądzenie na pewno nie. Ale na spotkanie jakiegoś innego idola albo trainee już tak! Bo ledwo przekroczyłem drzwi prowadzące do toalet, a moim oczom ukazał się wysoki, przystojny chłopak.

Na chwilę stanąłem, nie wiedząc czy ruszyć dalej, zwłaszcza kiedy ten idol/trainee spojrzał w moją stronę, odrywając się od swojego odbicia w lustrze. I WOW. Nie sądziłem, że jest AŻ TAK przystojny. Bo nigdy nie widziałem aż tak symetrycznej twarzy, o idealnych proporcjach. Do tego ta fryzura na typowego idola, z zaczesanymi włosami nieco do góry, choć poprowadzonymi na boki. Nawet ich kolor był nietypowy. Ciemny blond, wpadający w karmel.

Nie chciałem wyjść na jakiegoś dziwaka, wpatrującego się w randomowych ludzi. Ale po pierwsze – zaskoczył mnie swoją obecnością tutaj, a po drugie – zaskoczył mnie swoim idealnym wyglądem. Najwyraźniej Hybe dużo inwestowało w swoich trainee, zanim dotarło to do oczu publiki. Bo przecież utrzymywali, że ich idole są naturalni.

Ok, czas zwiewać.

Ukłoniłem się mu, mrucząc ciche powitanie, po którym uciekłem szybkim krokiem. Do tego nie do pisuaru, a prosto do kabiny. Bo nigdy bym się przy nim nie załatwił. Broń boże!

Szybko uporałem się z moją potrzebą, już na spokojnie wychodząc z kabiny i kierując do umywalek. I kolejny SZOK. Bo ten przystojny chłopak nadal tu stał, do tego patrząc na mnie uważnie.

Co ja mu zrobiłem?! Czemu jeszcze tu jest?!

Powoli skierowałem się do jednej z umywalek, próbując skupić na myciu dłoni. Jednak czułem jego wzrok na sobie, dlatego było to mocno niekomfortowe.

– Kim jesteś? – wypalił w końcu, kiedy zdążyłem już umyć dłonie, wycierając je i korzystając z postawionego tu dozownika z kremem do rąk. Wcierałem go powoli, obserwując jak chłopak zastawia mi wyjście, patrząc na mnie nadal tym samym podejrzliwym wzrokiem.

Nie ośmieliłem się przyglądać mu zbyt długo, skupiając wzrok gdzieś na umywalkach, stojąc na razie w miejscu.

Jak mam mu wyjaśnić kim ja jestem? Chłopakiem(?) producenta moich dziewczynek? Ale czy na pewno „chłopakiem"? I czy na pewno komukolwiek się do tego przyznawać? Zwłaszcza tutaj? Nieee, nie ma opcji. Nie zdradzę ani jego imienia, ani nazwiska. Nie musi tego wiedzieć.

– Przyjacielem... jednego z pracowników – przyznałem ostrożnie, robiąc krok do przodu i czekając aż pozwoli mi stąd wyjść.

Moje serce już zaczynało się robić niespokojne, wybijając nerwowy rytm.

– Naprawdę? Może odprowadzę cię do niego? – Chłopak nie przestał być podejrzliwy, chyba nie wierząc w moją wersję. Ale jak inaczej miałbym się tutaj dostać?! Piwnicami? Dachem? Bo przecież tamtej ochrony na parterze nikt nie ominie.

Wycofałem się, zerkając tylko na tego chłopaka, który patrzył na mnie nieco złowrogim spojrzeniem.

Każdy tu tak? Następnym razem zrobię sobie wycieczkę z Yoongim do toalety, skoro samemu strach się tu poruszać.

A ja się obawiałem spotkania moich dziewczynek...

– Nie trzeba? – odpowiedziałem, w sumie pytaniem, bo nie wiedziałem jak odebrać tę jego dziwną propozycję. Bo nie brzmiała ona jak „propozycja", a raczej rozkaz.

– Dobrze, powiem to wprost – zaczął, chyba chcąc mi wyjaśnić czego ode mnie chce. – Jeśli ukradłeś komuś identyfikator i próbujesz zaszkodzić któremuś artyście, to mam obowiązek odprowadzić cię do ochrony. Nie jesteś żadnym pracownikiem, bo to nie są ich przepustki. Ale nie jesteś też trainee. Więc pójdę z tobą, by upewnić się, że nie stanowisz zagrożenia, ok? – Tym razem powiedział to łagodniejszym tonem. A skoro tak na to patrzył, dlaczego miałbym się nie zgodzić? Brzmiało to trochę bezsensownie, bo gdyby miał tak inwigilować każdego gościa Hybe, to tylko tym by się zajmował całymi dniami. Ale niech mu będzie, nie chcę konfliktów.

– Dobrze – mruknąłem, czekając aż mnie przepuści. A kiedy to zrobił ruszyliśmy korytarzem krok w krok. I przecież nie wytrzymałbym tak długo w ciszy, zwłaszcza będąc zbyt ciekawy jego osoby. – A ty... jesteś tutaj trainee, czy...? Jakimś producentem?

– Trainee. Kim Taehyung – przedstawił się, wypinając przy tym dumnie pierś. I możliwe że był kimś ważnym, albo popularnym wśród trainee Hybe? Ale akurat boysbandy mało mnie interesowały, dlatego nie miałem pojęcia kim jest.

Również mu się przedstawiłem, kłaniając lekko jak na moją kulturę przystało. I zaraz kontynuowałem ten ciekawy dla mnie temat. Zresztą, skoro on mnie mógł zamęczać pytaniami, to ja jego też.

– To piętro z samymi studiami. Nagrywasz coś?

– Nie mogę nic powiedzieć – odparł, nadal tak samo dumny, więc mogłem się domyślić o co chodziło.

– Czyli to zapewne coś do debiutu? – dopytywałem go dalej, nieco podekscytowany. Nie tylko samym debiutem kolejnego boysbandu od Hybe, a również spotkaniem przyszłej gwiazdy!

Chłopak jakby na potwierdzenie moich słów uśmiechnął się szeroko, zaraz jednak przykładając palec do ust, aby podkreślić, żebym był cichutko, bo to tajemnica.

A JEDNAK! SPOTKAŁEM GWIAZDĘ!

– Wow. – Moje spojrzenie, mimowolnie, przekształciło się w zwykły podziw. Bo doskonale wiedział ile wszyscy trainee o to walczyli. – Będę trzymał kciuki, aby twój debiut wypadł idealnie. Hwaiting. – Zrobiłem tę ich pokrzepiającą piąstkę z dłoni, co widywałem u idoli. I akurat w tym samym czasie dotarliśmy pod odpowiednie drzwi, dlatego moja ręka już lądowała na dzwonku do studia Yoongiego.

Reakcja Taehyunga była trochę zaskakująca. Bo chłopak otworzył szeroko oczy, jakby niedowierzając.

– Jesteś przyjacielem pana Mina? – wyszeptał, nieco spanikowany.

Huh?

– No... tak – przyznałem, choć powoli, bo zaskoczyła mnie taka reakcja. Bo niby co w tym dziwnego? – A to... źle? – dodałem, kompletnie tego nie rozumiejąc.

– To najbardziej przerażająca osoba na świecie. Ponoć słodzi swoją kawę krwią trainee, którzy się nie sprawdzają – wyszeptał, znów tym samym, spanikowanym tonem.

Ahaaa. A więc to tak... Mój Yoongi jest postrachem młodych chłopców i dziewczynek?

Uniosłem na to jedną brew, początkowo temu nie dowierzając, choć zaraz się na to zaśmiałem, bo było to nieco komiczne.

Mój słodki Yoongi postrachem dzieciaków z tej wytwórni.

– Próbowałem jej i nie wyczułem w niej żadnego trainee z Hybe – stwierdziłem rozbawiony. Ale przecież nie byłbym sobą, gdybym zaraz nie spróbował odstawić jakieś scenki, dlatego kontynuowałem już nieco innym tonem, poważniejąc: – Chociaż... – Mój palec zaraz wylądował na brodzie, a mimika mojej twarzy wskazywała na głęboką konsternację. – Jak tak teraz o tym myślę... miała taki metaliczny posmak... Hmm...

Niestety długo tak nie wytrzymałem, zaraz wybuchając śmiechem. Bo przecież jego Americano, pomimo nieprzyjemnego posmaku kawy, była dość słodka. Tak jak sam jej właściciel!

Taehyung o dziwo nie odebrał tego jako żart. Był nawet bardziej spanikowany niż dotychczas.

– Przepraszam, że byłem niemiły. – Chłopak zaraz mi się ukłonił, w sumie po raz pierwszy od naszego spotkania. – Z początku pomyślałem, że jesteś nowym trainee, ale na tym piętrze to byłoby dziwne – stwierdził, a ja zaraz postanowiłem go uspokoić.

– Nic się nie stało, Taehyung–ssi. Miło było cię poznać – przyznałem, nadal tym samym sympatycznym tonem, który utrzymywałem z nim od wyjścia z toalet. Ukłoniłem się nieco przy tym, naciskając zaraz dzwonek do studia Yoongiego, skoro pożegnałem się już z Taehyungiem.

O dziwo nie musiałem długo czekać, bo drzwi prawie od razu się otworzyły, ukazując mojego przystojnego hyunga. Odrobinę zaskoczonego, zapewne widokiem swojego podopiecznego, który od razu zaczął mu się kłaniać. Do tego naprawdę nisko.

– Kim, co tu robisz? Wracaj na swoje piętro. – Ton jakiego użył przy tym Yoongi, nawet mnie lekko przeraził. I chyba zaczynałem rozumieć dlaczego wszyscy trainee tak bardzo się go bali.

Normalnie jak Snape w Harrym Potterze!

Ok, to ja jestem jego Lily! Ha! Życie wygrane!

– Oczywiście panie Min. Dziękuję panie Min. Do widzenia panie Min. – Tylko tyle zakomunikował nam Taehyung, zaraz prędko uciekając jak najdalej od studia Yoongiego.

Patrzyłem za nim z nieco uniesionymi brwiami, nie spodziewając się takiego zachowania.

W toaletach był trochę inny... Hmm...

– Czy ty jesteś postrachem wszystkich trainee, hyung? – skomentowałem to, przenosząc rozbawiony wzrok na czarnowłosego. Wyglądał na niewzruszonego słowami i zachowaniem Taehyunga.

Cóż, mój typowy Yoongi.

„Mój" od niecałej godziny, ale... Tak już go będę określał. Przynajmniej w myślach...

Starszy wzruszył tylko ramionami, przepuszczając mnie w drzwiach, z czego chętnie skorzystałem, mając dość tych toaletowych przygód.

– Ten osobnik to same kłopoty, więc lepiej niech się skupi na ćwiczeniach – usłyszałem jeszcze z ust Yoongiego, kiedy już skierowałem się na mój fotel.

– Same kłopoty? To znaczy? – Oczywiście zainteresował mnie ten temat i chciałem, aby go rozwinął.

Hybeowe ploteczki. Poooooproszęęę!

– Próbuje być gwiazdą za wszelką cenę. I już dwa razy wyrzucali go ze składu do debiutu, bo nie potrafił dogadać się z resztą zespołu – wyjaśnił, na razie nie zajmując drugiego fotela, po prostu stając niedaleko biurka.

Nie powiem, trochę mnie zaskoczył tą hybeową ploteczką. Ale przecież nie znałem Taehyunga, więc co ja mogłem o nim powiedzieć po trzydziestu sekundach rozmowy? Zresztą, przecież nie wywarł na mnie dobrego pierwszego wrażenia, podejrzewając o jakieś włamania do tej wytwórni. Jednak nie chciałem zdradzać tego hyungowi, bo jeszcze by się zdenerwował. Dlatego postanowiłem podzielić się z nim nieco okrojoną wersją wydarzeń.

– Hmm... W sumie wygląda jak gwiazda, ale faktycznie nie jest zbyt... pokorny. A jednak większość idoli właśnie taka jest. I dzięki temu zyskują dużo miłości od publiki – zauważyłem, analizując to, co można zauważyć w koreańskich mediach. Moje oczy nie odrywały się przy tym od Yoongiego, bo skoro od dzisiaj mogły na niego bez problemu patrzeć, to miały zamiar to robić non stop! – Aleeee... jeżeli zadebiutuje... to poznałem właśnie gwiazdę k–popu! – stwierdziłem na koniec, podekscytowany, posyłając hyungowi szeroki uśmiech.

Starszy oczywiście nie podzielał mojego entuzjazmu, po prostu słuchając mnie ze stoickim spokojem.

– Ja jestem za tym, by go wyrzucić – oznajmił, wzruszając ramionami. I chyba zaczynałem rozumieć co Taehyung miał na myśli. Bo gdybym usłyszał takie słowa od jednego z producentów chyba bym się załamał. No ale głównie dlatego nigdy bym nie startował na idola.

– Nie dziwię się, że jesteś ich postrachem – podsumowałem to wszystko, a mój wzrok mimowolnie wylądował na stojącej na biurku kawie.

Hmmm... Ciekawe czy...

Zaraz wziąłem ją do ręki, unosząc lekko nad głowę, aby przyjrzeć się kolorowi tej cieczy pod światłem.

Może faktycznie jest tam coś dolane?

Aj, nie głupiej, to chora teoria wystraszonych dzieciaków.

Zaraz odłożyłem ten kubek, kręcąc do siebie głową. I w sumie spodziewałem się jakiegoś pytania lub komentarza ze strony Yoongiego, ale jego uniesiona do góry brew mówiła wszystko.

Taki komentarz mi wystarczy.

Posłałem mu tylko miły uśmiech, udając że to nie miało miejsca, czego on na szczęście również się trzymał, kontynuując nasz temat:

– Ja też nie. Inaczej by mi na głowę wchodzili – stwierdził spokojnym tonem, zaczynając się przy tym przeciągać. A łącząc to z jego niechęcią do powrotu na swoje stanowisko pracy od razu wyciągnąłem prosty wniosek.

Przysunąłem się do niego powoli, oczywiście pozostając na wygodnym fotelu. A kiedy miałem już dostęp do jego rąk, złapałem jedną z nich, bo zdążyłem się już za nimi stęsknić.

– Zmęczony? W sumie miałeś bardzo krótką przerwę hyung. Powinieneś jeszcze trochę odpocząć od tego komputera – stwierdziłem łagodnym tonem, nie chcąc mu niczego narzucać, bo zauważyłem już, że jest na to bardzo oporny. A nie chciałem wywoływać między nami niepotrzebnych kłótni.

– W sumie wyrabiam kolejne nadgodziny – przyznał się, ziewając przy tym. Co tym bardziej mi się nie spodobało.

– Zapewne nadgodziny po nadgodzinach – skwitowałem, kręcąc niezadowolony głową. A moje spojrzenie powędrowało na chwilę na bok, przez co w głowie pojawił się szalony pomysł. – Odpocznij chwilę, hyung. A ja w międzyczasie stworzę ci kolejny hit – zapowiedziałem, posyłając mu kolejny, choć tym razem nieco zadziorny uśmiech.

Puściłem już jego dłoń, choć niechętnie, zaczynając przysuwać się do jego keyboardu. Odłączyłem tylko słuchawki, aby starszy bez problemu usłyszał co mam mu do zaprezentowania.

Nie byłem żadnym wirtuozem, ale grać potrafiłem. Bo jako jedną z licznych, niepotrzebnych mi umiejętności, które nabywałem od czasów wczesnego dzieciństwa, była gra na pianinie. Dlatego teraz mogłem ją wykorzystywać do lekkiego wygłupiania się i rozbawienia mojego hyunga.

Znalazłem tylko odpowiedni tryb na organy, szukając jeszcze odpowiedniego klawisza, aby przypomnieć sobie gdzie zacząć ten utwór. A kiedy wszystko było gotowe, moje palce zagrały Yoongiemu pierwsze nuty Toccata and Fugue in D Minor, czyli głównej kompozycji powiązanej z Draculą i przeróżnymi horrorami.

Hyung na szczęście zaśmiał się słysząc jaki utwór dla niego wybrałem. A po ponownym zajęciu miejsca na swoim fotelu zaczął mi się przyglądać z łagodnym uśmiechem, który zauważyłem po posłaniu mu rozbawionego spojrzenia, grając kolejne nuty tej szalonej kompozycji.

No cóż, tego się chyba nie spodziewałem. Albo nie sądziłem, że ten ładny uśmiech aż tak mnie zawstydzi, bo szybko odwróciłem wzrok, na razie postanawiając skupić się na moich palcach.

Nie wpatruj się tak hyung, bo znowu męczysz mi moje serce.

– To byłby fajny sample do comebacku któregoś z boysbandów – stwierdziłem, próbując skupić swoje myśli na czymś innym, aby nie myśleć ciągle o tym pięknym uśmiechu, który przed chwilą zobaczyłem. – Zresztą, co ja mówię, to pasuje nawet do Le Sserafim. A ostatnio samplowanie klasycznych utworów jest w modzie. Spójrzmy chociaż na Black Pink albo G–idle... Ale broń boże nie rób tego z moimi dziewczynkami, hyung. Niech zostaną przy tym retro vibie – paplałem, standardowo, w końcu na niego zerkając, ale tylko na chwilę, po prostu posyłając mu ostrzegawcze spojrzenie. – Ufam ci z nimi, hyung – dodałem, mając nadzieję, że wyłapał w tym ten żartobliwy ton. Ale teraz raczej nie mieliśmy problemu z takimi interakcjami. Mogąc łatwo wyjaśnić wszelkie nieporozumienia. Nie tak jak na początku naszej znajomości.

Starszy zaśmiał się na te moje ostrzeżenia i wywody, skupiając się na nieco innym wątku niż ja:

– Wolę pracować z boysbandami. Są prostsi w obsłudze – podsumował, zaskakując mnie tym.

– Naprawdę? Myślałem, że dziewczyny są bardziej... spokojne, ugodowe?

– Nie, są bardziej rywalizujące. Oczy by innym wydłubały, byle dostać więcej wersów.

– Niemożliwe! Na pewno nie Le Sserafim i New Jeans. A nawet jeśli to nie chce o tym wiedzieć – zakończyłem ten temat, wracając do gry na keyboardzie, ponieważ przestałem na chwilę grać, nie mogąc uwierzyć w słowa Yoongiego. Ale kto wie jak to wyglądało za kulisami.

Przeszedłem jednak do nieco spokojniejszej kompozycji, którą uczyłem się kiedyś dla własnej przyjemności, będąc znudzony tymi wyniosłymi utworami. A przez nostalgiczny ton „Again" z Your Lie in April musiałem poszukać normalnego trybu, odchodząc od tych dramatycznych organów.

– Więc lepiej nic nie będę mówił – skwitował ostatecznie mój hyung, rozbawiony, zapewne moim dociekaniem i teoriami. I zaraz na szczęście dodał: – W sumie nie mam już dzisiaj ochoty pracować.

No! W końcu! Again uśpiło mi mojego Yoongiego. Już wiem czym go męczyć jak nie będzie chciał przestać pracować.

Starszy przeniósł się na kanapę, kładąc na niej, a to był dla mnie znak, aby zostawić już ten keyboard i podążyć za nim.

– Bardzo dobrze, hyung – zauważyłem tylko, oczywiście nie odważając się zajmować miejsca na kanapie, a po prostu tuż przy niej, na podłodze. W końcu to tutaj miałem idealny dostęp do jego rąk, od razu zaczynając męczyć jedną z nich. No, może nie męczyć, bo raczej oboje czerpaliśmy z tego przyjemność. A przynajmniej tak podejrzewałem, sądząc po tym kolejnym, łagodnym uśmiechu, który mi posyłał, kiedy moje palce gładziły delikatnie najpierw wierzch jego dłoni, by po minucie lub dwóch przejść do jej wewnętrznej strony, tak samo ją badając.

Chyba troszeczkę mnie to pochłonęło, zwłaszcza kiedy splotłem na chwilę nasze palce, znów ciesząc się, że mogę go tak dotykać. Bo kto by pomyślał, że to spotkanie w kawiarni tak się zakończy?

– Chcesz gdzieś wyjść? – Usłyszałem nagle z jego ust, odrywając na chwilę wzrok od naszych bawiących się ze sobą dłoni.

– To znaczy? – dopytałem, nie bardzo rozumiejąc co ma na myśli.

– No ze mną. Coś zjeść czy coś. Na randkę – sprecyzował, na co uśmiechnąłem się radośnie, bo po pierwsze – odpowiedź na takie pytanie była oczywista, a po drugie – to było urocze. Jeszcze nigdy nie zostałem zaproszony na randkę w taki sposób. Do tego przez osobę starszą ode mnie! Zawsze były to młodsze dziewczyny, które mnie po prostu nudziły.

– Hmmm... A jak myślisz, hyung? – Znów chciałem się z nim trochę podroczyć.

– Nie będę zakładał żadnej odpowiedzi. – I znów się nie udało.

– Ech, hyung – westchnąłem ciężko. – Chyba muszę cię upić, żebyś znowu ze mną flirtował – zażartowałem, choć nie do końca, skoro moja twarz zaraz się nieco zaczerwieniła z zawstydzenia, wspominając nasze poprzednie „flirty" na mojej imprezie urodzinowej.

Yoongi chyba łatwo to wyłapał, bo jego palec przejechał delikatnie po moim policzku, JESZCZE BARDZIEJ mnie tym zawstydzając, przez co mój wzrok całkowicie skupił się na podłodze. Niestety nie mogłem pohamować przy tym lekkiego uśmiechu, mimo wszystko ciesząc się z tego subtelnego dotyku.

– Chyba jednak uznam to za tak – stwierdził po tej chwili naszego milczenia, puszczając już moją rękę i podnosząc się z kanapy. Zacząłem go uważnie śledzić moim spojrzeniem, nie rozumiejąc jego zamiarów.

Yoongi stanął przede mną, wyciągając do mnie rękę, na co zmarszczyłem lekko brwi, nadal nie wiedząc co zamierza. Ale cokolwiek by to nie było, oczywiście się na to piszę!

Chętnie pochwyciłem jego dłoń, podnosząc się, i tak jak wtedy na imprezie – już jej nie puszczając. Zwłaszcza że teraz miałem prawo ją trzymać! Bez żadnych konsekwencji.

– Już? Koniec przerwy? – zapytałem, nadal zdezorientowany.

– Idziemy na randkę. Co chciałbyś zjeść?

Ahaaaa, ale że...

– Teraz? – dokończyłem moją myśl na głos, oczywiście nie mając już zamiaru o to dopytywać. Bo najwyraźniej tak, Yoongi chciał mnie właśnie TERAZ zabrać na randkę. I po co miałbym to drążyć? – Ramen. I japchae. Albo nie... Tangsuyuk... W sumie to... Hmmm... Zjadłbym cokolwiek, byle nie pikantne – stwierdziłem, w sumie dopiero teraz uświadamiając sobie, że faktycznie jestem głodny, bo najwyraźniej przez cały pobyt tutaj, jak to zwykle bywa, karmiłem się naszą... miłością. No, nie dosłownie. Ale po prostu byłem na tyle zajęty hyungiem, aby zapomnieć o niektórych ludzkich potrzebach.

– Dobrze. Pójdziemy się odpowiednio ubrać. A potem do japońskiej restauracji – zadecydował, na co chętnie przystałem. A po wymieniu się uśmiechami i zabraniu najpotrzebniejszych rzeczy, ruszyliśmy do wyjścia z jego studia.

I nie spodziewałem się, że Yoongi najpierw zabierze mnie na zakupy, twierdząc, że nie pójdziemy do żadnej podrzędnej knajpki, tylko na prawdziwy obiad do ekskluzywnej restauracji, do której potrzebowaliśmy bardziej eleganckich ubrań. I jeśli chciał mnie w ten sposób porozpieszczać, to jak najbardziej mu się udało. Bo poniekąd troszeczkę tęskniłem za takimi miejscami, przyzwyczajony do odwiedzania ich z mamą lub rodziną. A teraz mogłem się tam udać również z moim ukochanym, ciesząc się każdym jego radosnym lub łagodnym uśmiechem, każdą przytoczoną ciekawostką lub faktem, oraz każdym wymienianym ze mną spojrzeniem, w którym w końcu mogłem się zatracić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top