Miło-... no może nie miłość, ale w Zakopanem
Cześć~
Ferie się już skończyły i trzeba się było przygotować do szkoły, więc rozdział dopiero teraz.
Byłam przez tydzień ferii w Zakopcu~
Całkiem fajne zimowisko. W pokoju byłam ze znajomymi, więc też nie było źle (gorzej z ich gustem muzycznym, ale już się aż tak czepiać nie będę).
Byliśmy w teatrze Witkacego, na Słowacji, kuligu, w Tatrzańskim PN i ogólnie był całkiem spoko program.
Więcej kasy wydałam na żarełko niż pamiątki 👌
I miałam nawet własnego dziecka kolonijnego~
Miała na imię Otylka, ale i tak mówiłam na nią Oktawian (no ewentualnie Odetta). I mówiła na mnie "siostrzyczko", a to było urocze~
Uczyłam koleżankę jeździć na łyżwach~
To znaczy teoretycznie umiała. Teoretycznie.
A widoczki były takie cudowne~
Dałam jedno zdjęcie w mediach, a tu macie jeszcze kilka:
A teraz taka historyjka z pierwszego dnia.
Po ok. 12 godzinnej podróży (przez całą Polskę, heh) dotarliśmy na miejsce, ale nie mogliśmy iść do pokoi, bo były zniszczone przez dzieciaki, które były przed nami.
Więc przez jakieś 5 godzin leżeliśmy na podłodze w świetlicy. Mogłam się poczuć jak ludzie w "obozie dla uchodźców" na Pyrkonie (jak ktoś nie kojarzy; taki, jak to chyba sami organizatorzy określają, zjazd fanów fantastyki w Poznaniu).
Miłego wieczoru~
~Mała Susanka
PS.: Jak ogłądałyśmy z dziewczynami z pokoju szkołę, to na jednego gościa wołali "Karpiu"...
Czuję się niepocieszona z powodu, że ukradł mój piękny, (nie)oryginalny pseudonim artystyczny... ;^;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top