Rozdział Szósty

- Wyglądasz zabójczo.- powiedziała Isabelle kończąc rozczestując moje czarne włosy.

Ubranie, które dała mi Izzy było niesamowite, ale jedyne co mnie w nim przeważało to czarne buty do kolan na wysokim obcasie. Do tego w kolorze czerni były dzinsy z dziurami, bluzka bez ramion i skórzana kurtka. Isabelle chciała dać mi jeszcze naszyjnik i branzoletke, ale nie zgodziłam się kiedy tylko usłyszałam że musiałabym zdjąć swoją branzoletke, z którą nie byłam wstanie się psychicznie rozstac. Siostra Alec'a na szczęście uszanowała moją decyzję i pomogła mi się delikatnie wręcz naturalnie pomalować i uczesac.

- Dziwne uczucie chodzić w takich butach.- powiedziałam i kiedy tylko Izzy się odsuneła ostrożnie wstałam.

- Przyzwyczaisz się. Dobra chodźmy bo chłopcy czekają. - powiedziała radośnie dziewczyna, po czym chwyciła mnie za reke i razem z nią odpuściłam pomieszczenie w którym dziś spałam.

- Wow.- powiedział Magnus widząc mnie kiedy wraz z Isabelle dotarłam do salonu, na co Alec dodał rozbawiony.

- Widać że Izzy ją szykowała.

Izzy slyszac uwagę brata pokazała mu jezyk, po czym zaśmiała się cicho.

- Chodźmy już.- powiedziała podekscytowana Isabelle, pi czym chwyciła mnie delikatnie za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia z mieszkania Bane'a.

Cudem  stawialam kroki, które nie kończyły się upadkiem. Bylam mocno zdziwiona tym jak kobiety mogą chodzić na tych dziełach szatana.

W końcu to bardzo trudne!

Z tylu słyszałam chichot Alec'a oraz Magnus'a, którzy chyba niedowierzali w to iż mam problem z chodzeniem na takich cholerstwach.

Jednak w końcu brat Izzy się nade mną zlitował, ponieważ podszedł i wziął mnie na ręce jak pannę młodą.

- Izzy pouczysz ją później chodzić na szpilkach. Teraz nie mamy zbyt wiele czasu zwłaszcza iż czekają na nas.- powiedział Alec, po czym opuścilismy mieszkanie Bane'a nie dając Isabelle odpowiedzieć bratu.

- - - - -

- Wow... - powiedziałam zszokowana wpatrując się w Instytut przed którym się znajdowalismy.

- Witaj w Nowojorskim Instytucie, Natalie.- powiedział Alec postawiajac mnie na ziemi.

Powoli i już spokojnie weszłam do Instytutu z towarzyszami, po czym od razu kiedy przekroczyłam próg budynku zdjęłam szpilki.

- Wybacz, Izzy. Ale ja już wolę na boso chodzić.- powiedziałam do dziewczyny na co ta westchnela zrezygnowana.

- Dobra chodźmy do biblioteki. Tam czekają ma nas.- powiedziała Isabelle, po czym ruszyła w nieznanym mi kierunku chodź zapewne to droga do biblioteki.

Ruszyłam za dziewczyną z nie pewnością. Czułam się niekomfortowo i wręcz się bałam tego że zaraz ktoś na mnie wyskoczy i pozbawi życia.

- Nie bój się. To tutaj.- powiedziała Izzy, po czym otworzyła jasno brązowe drzwi z złotymi ozdobieniami.

Przekroczyłam ich próg wraz z towarzystwem i pierwsze co ujrzałam to olbrzymi posąg na środku pomieszczenia i masa książek na półkach. Dopiero chwilę później ujrzałam Clary, Jace'a oraz starszą kobietę o czarnych włosach i brązowych oczach, którą miałam wrażenie iż skądś znam.

Powoli wraz z Magnus'em, Alec'iem i Izzy podeszłam do reszty zgromadzonych w pomieszczeniu. Nie wiedziałam co robić i to kompletnie więc stwierdziłam iż najbezpieczniejszą możliwością jest milczenie.

- Mamo... oto Natalie.- powiedział Jace z spokojem pokazując na mnie, na co ja nieśmiało się uśmiechnęłam.

- Natalie to jest nasza mama... Maryse Lightwood.- powiedziała Isabelle kładąc dłoń na moim ramieniu.

Maryse przeskanowała moje ciało niczym skaner od stóp do głowy i tak przez dobre piec minut nic nie mówiła.

Strasznie się bałam...

Niespodziewanie moje spojrzenie i Pani Lightwood skrzyżowały się przez co przez krótką chwilę miałam wrażenie iż kobieta czyta z moich oczu.

W końcu jednak kobieta uśmiechnęła się delikatnie przez co poczulam ulgę.

- Może zostać w Instytucie. Jeśli jest tak jak twierdzicie to mogę porozmawiać z Clave na jej...

Niespodziewanie kobieta zamarła przerywając zdanie, a jej twarz przybrała kolor bieli.

Wszyscy spojrzeliśmy tam gdzie wpatrywalam się Maryse.

Wzrok kobiety bacznie był zaaplikowany w moją branzoletkę, przez co odruchowo schowałam reke za plecami.

- Mamo? Co się dzieje?- zapytał zmartwiony Alec wraz z siostra podchodząc do kobiety.

- Nie... nic... muszę się położyć. - powiedziała kobieta, po czym powoli skierowała się do wyjścia z pomieszczenia.

Kątem oka spojrzałam na branzoletkę na mej dłoni.

Dlaczego taka była reakcja na jej widok?

- - - - -

I mamy kolejny rozdział!

Mam nadzieję że się spodobał.

Przepraszam że tak długo pisany, ale chyba rozumiemy święta i majowka... no chyba rozumiecie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top